Pewnie wszyscy już znają te słowa: „Wegetarianizm to półśrodek. Ludzie będą się kiedyś wstydzić jedzenia nabiału”1. Od razu dodam, nie jestem nawet wegetarianinem, którą to dietę, he, he, lekarz chciał na mnie wymusić. Tym bardziej ów weganizm zalatuje mi brzydko czystym komunizmem. Szczególnie w wydaniu lewicowej europosłanki Sylwii Spurek. Jej weganizm nie ma nic wspólnego ze zdrowym jedzeniem, jest tylko fałszywą ideologią, jak ta o „równości i wyższości” proletariatu robotniczo-chłopskiego.
Pani Spurek udzieliła obszernego wywiadu w „Wysokich Obcasach” i nie wiedzieć dlaczego, poświęciłem mu sporo uwagi. Być może dlatego, że już po pierwszym pytaniu wylazła z europosłanki czysta hipokryzja? Oto czytam: „Na początku mojej kadencji spisaliśmy najważniejsze zasady. Wśród nich znalazły się stwierdzenia, że stoimy po stronie ofiar, kierujemy się szacunkiem dla każdego i każdej, trzymamy stronę kobiet, że biura są dostępne – bez barier i ograniczeń – oraz że szanujemy środowisko naturalne”. Prawda, że pięknie? Byłoby pięknie gdyby nie dodała: „(...) promujemy weganizm i pełny szacunek dla praw zwierząt, wszystkich, bez względu na gatunek. Moje zasady zna każda osoba z mojego zespołu”. I zapytam sarkastycznie, a gdzie tu szacunek do ludzi mięsożerców? Wprawdzie pani Sylwia wyznaje szczerze, że w jej zespole pracuje trzech wegan, reszty na wszelki wypadek nie pyta o preferencje kulinarne, ale może one w obawie przed mobbingiem nie chcą się przyznać? Tak już zupełnie na marginesie zapytam, czy z równym szacunkiem tolerowałaby kilka szczurów w swoim poselskim biurze?
Nie mogę się powstrzymać przed zacytowaniem innego, równie kontrowersyjnego fragmentu jej wywiadu: „Czy można zabić kogoś z szacunkiem? (...) cały nasz system, także żywnościowy, musi zostać przekształcony tak, by żywił nas w sposób etyczny. Dajmy wszystkim żyć”. Jakbym słyszał Lenina i Stalina wespół z hierarchami KK na jednym wspólnym wiecu. Nie na darmo wspomniałem o lewicowości pani Spurek, bo tu trzeba przypomnieć jej twitt z ub. roku: „Aborcja to normalne świadczenie medyczne i tak powinna być postrzegana przez prawo”2. Zapytam znów sarkastycznie: to jak to jest tym życiem dla wszystkich? Z jednej strony zbrodnią jest dojenie krowy i spożywanie produktów mlecznych, a z drugiej – prawo do aborcji jest zabiegiem medycznym? Aby samemu nie wyjść na hipokrytę wyjaśnię: tak jak lubię wyroby mleczne i mięsko niemal pod każdą postacią, tak nie mam nic przeciw aborcji w szczególnych, dozwolonych przez prawo przypadkach. Tak jak szanuję wybory wegetarian i wegan, co do preferencji żywieniowych, tak samo nie mam zamiaru nikogo przymuszać do aborcji. To ma być wybór, bo jednak w drugą stronę to nie działa, bo wtedy mamy do czynienia z faszyzmem i komunizmem razem wzięte. Nie można nikogo przymuszać (nawet jeśli tylko propagandowo) do weganizmu jak to robi pani Sylwia Spurek, ani zabronić każdej aborcji, jak to robi Kaja Godek. Te panie niczym się nie różnią – są skrajnymi przypadkami chorego fanatyzmu ideowego, choć o różnych biegunach.
Nawiążę jeszcze do wspomnianego we wstępie wstydu z powodu jedzenia nabiału. Może być tak, że kolejnym etapem weganizmu będzie akcja obrony życia roślin: zbóż, warzyw i owoców, a wtedy weganizm okaże się równie wstydliwy jak dziś nie tylko mięsożerność, ale i wegetarianizm. Wszak fanatyków nigdy na tym świecie nie zabraknie. Jak wtedy żyć pani Sylwio? Co jeść? Znam wyjście. Przejdziemy na jedzenie przetworów ropopochodnych. Jakieś proszki lub papki o smaku, he, he, dobrze doprawionego kurczaka lub podwędzanej kiełbasy... (patrz: kurczak roślinny czy kiełbaski wegańskie). W końcu wszystko i tak sprowadza się do węglowodanów.
Przypisy:
1 - (wraz z cytatami) za: https://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,181450,27678855,nie-chce-byc-jedyna-weganka-w-polityce.html?_ga=2.18037689.1613958128.1634314065-2084465381.1634314065&disableRedirects=true#S.W-K.C-B.3-L.1.maly
2 - https://twitter.com/sylwiaspurek/status/1359094081872396289
Podobno prawdziwie natchnieni duchowo, o świadomości wyższego stopnia żywią się energia z Kosmosu, a z drugiej strony - kiedyś na drzwiach kościoła w Licheniu wisiała lista rzeczy zakazanych przez KK, w tym właśnie weganizm...a pan Czarnek głosi, że ekologizm jest złem wcielonym!
OdpowiedzUsuńPowinienem jednak coś wyjaśnić. Nie potępiam samego weganizmu, jako sposobu żywienia. Kto chce niech je choćby sam szczaw. Niemniej dostaję białej gorączki, jeśli ktoś z weganizmu robi ideologię i nie tyle narzuca weganizm innym, ile obrzydza tradycyjne pokarmy.
UsuńCzy weganizm ma coś wspólnego z ekologizmem? Mam poważne wątpliwości. Produkty wegańskie opierają się na soi, kukurydzy i wszelkich odmianach fasoli, a te są dziś genetycznie modyfikowane. Ludziom pokroju Czarnka oba pojęcia strasznie się mylą...
"jedzenie przetworów ropopochodnych"
OdpowiedzUsuńPatrząc na rosnące ceny ropy mam wątpliwosci czy nas na to będzie stać.
Mówimy o dalekiej przyszłości, kiedy to być może ropa naftowa nie będzie miała innego zastosowania ;)
UsuńMoże ta ropa naftowa nie będzie nam już tak nieodzowna. Może wystarczą odpady węglowodorowe, których już tyle żeśmy naprodukowali i ciągle produkujemy. W końcu polietylen, polipropylen, polistyren to są "czyste" węglowodory...
UsuńPodobnie jak w ropie naftowej, która też jest mieszaniną węglowodorów (co prawda trochę innych niż polimery, ale jednak), a nie węglowodanów! ;)
Mario, wiesz jaki ze mnie chemik, którego wiedza o chemii ogranicza się do fermentacji winogron, więc dla mnie węglowodory i węglowodany to jeden i ten sam kit ;)
UsuńHe,he. No skoro tylko do fermentacji winogron to z pewnością chodzi o węglowodany. ;)
UsuńNo widzisz ;)))
UsuńNawiązując do mięsożerstwa i wegetarianizmu to wydaje się, że niestety jako ludzkość będziemy zmuszeni zmierzać w kierunku tego drugiego, jeśli będziemy chcieli żyć i się nadal rozwijać demograficznie jak obecnie. Wyprodukowanie 1 kg mięsa wymaga dużych ilości wody (której już w wielu miejscach na Ziemi brakuje), pasz i energii. Wielokrotnie więcej niż wyprodukowanie 1 kg pożywienia roślinnego (zboża, ziemniaki, warzywa, owoce).
OdpowiedzUsuńTaka jest niestety smutna prawda.
Ale nie martw się DeLu - naszemu pokoleniu to chyba jeszcze nie grozi. A po nas, cóż, choćby i potop. Mają młodzi młode głowy - niech główkują, jak chcą jeść i żyć! ;)
Leśniczy tłumaczył mi, że jedna duża sosna potrzebuje dziennie 50 litrów wody. Nie wiem ile potrzebują zboża, ale pewnie też niemało, więc mi tu zapotrzebowaniem wody przez zwierzęta hodowlane nie zaciemniaj sprawy ;) W dodatku nie znam powodu, dla którego mam tęsknić za powiększeniem populacji ludzi na naszym globie. Wiem, że to brzmi makabrycznie, ale spadek dzietności wydaje się być dla ludzkości wybawieniem. Mniej ludzi, mniejsze potrzeby żywnościowe, mniejsze zanieczyszczenie środowiska, itp. Same korzyści.
UsuńNie zaciemniam sprawy, a nawet wręcz przeciwnie rozjaśniam: https://natemat.pl/79017,produkcja-miesa-to-marnowanie-wody-statystyki-ktore-moga-cie-przekonac-ze-warto-zostac-wegetarianinem
UsuńNie masz dla mnie litości, powołując się na portal z gatunku brukowców ;) W dodatku to dane z 1990 roku! Otóż śmiem twierdzić, że porzucenie hodowli zwierząt na mięso niczego nie zmieni w kwestii głodu. Połowa krajów Afryki i takiej Azji Mniejszej nie ma w ogóle warunków do uprawy roślin na skalę zapewniającą pełne zapotrzebowanie w żywność. Zdecydowanie bardziej ekonomicznie opłaca się hodowla (owiec i kóz) ze względu na niskie koszty, oraz dodatkowo mleko i skóry.
UsuńKapusta powiadasz ;) No cóż, mój dziadek zwykł mawiać, że kapusta jest szczególnie dobra dla królików, a królicze mięso to prawdziwy rarytas... Zaś, co do metanu, sorry, człowiek też pierdzi, najintensywniej właśnie po kapuście, szczególnie z grochem. ;))
Jakie znaczenie ma to, że dane są z 1990 roku? Myślisz, że ta krowa w 1990 roku potrzebowała mniej wody (na ten 1 kg mięsa) niż ta w 2021? :)
UsuńCóż jak w żołądku pusto, to dobrze jeśli jest kapusta, żeby go zapełnić.
I nie przesadzaj z tym metanem, bo metan jest gazem bezwonnym, a puszczanie bąka kojarzy się także z zapachem, niestety. :)
Zaś szczególnie "przyjemnie" pachną związki siarki i azotu... ;)
Z metanem miałem do czynienia na kopalni i to w takich ilościach, że strach było się bać.
UsuńZaś, co do krów. W Afryce migrują olbrzymie stada bawołów, antylop, zebr. Jak sądzisz, też trzeba by je ograniczyć ilościowo? Nie popadajmy w przesadę, przyroda da radę, chyba że człowiek przytłoczy ją swoją działalnością.
DeLu, na potrzeby własnej partii niemal każdy jej miłośnik jest w stanie pisać najbardziej kretyńskie artykuły. Mleko dla osób, które już ukończyły 3 rok życia jest wręcz szkodliwe- chyba że jest w postaci jogurtu lub "kwaśnego mleka"- po prostu z wiekiem zanikają nam enzymy trawiące mleko. Najzdrowszą pod słońcem dietą jest tzw. dieta paleo, ale to wielki problem, bo gdzie znajdziesz teraz zwierzątko wyhodowane na łące nie podsypanej sztucznym nawozem lub środkiem ochrony roślin. A roślinki są naprawdę bardzo zdolne i np. taka marchewka potrafi ściągnąć sobie sztuczny nawóz nawet z odległości ponad 200m. A p. Spurek niech się jeszcze trochę poduczy, to może się dowie, że żywym organizmom potrzebne są obydwa rodzaje białka - pełnowartościowe, czyli zwierzęce oraz białko roślinne, którym nie da się zastąpić białka zwierzęcego. "Trawożercy" też uzupełniają swą dietę pewną ilością protein- owadami i robaczkami.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Ja nie piję mleka (z wyjątkiem maślanki), ale przetwory mleczne jak różnego rodzaju sery – uwielbiam i nie wyobrażam sobie bez nich swojej diety. „Trawsko” i inne „zielsko” też spożywam, ale życie byłoby ubogie oparte tylko na tych ostatnich. Ja tak w ogóle nie rozumiem – jak można wpieprzeć soję wyobrażając sobie, że to jest kotlet schabowy? To się powinno leczyć, bo to nie jest normalne...
UsuńSoja i jej przetwory mają ten feler, że utrudniają organizmowi przyswajanie jodu, który jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania tarczycy. A z kolei tarczyca ma wpływ na inne narządy wewnętrzne a sercem włącznie. Podeślę Ci na maila adres do diety PALEO.
UsuńW niczym nie należy być radykalnym,bo to nie prowadzi do niczego dobrego
OdpowiedzUsuńI nikt nikogo nie powinien do niczego przymuszać.
Mamy teraz taki kierunek nowego postrzegania zwierząt. Nie traktowania ich tylko jako obiektu konsumpcyjnego. Niezgody na okrutne jej traktowanie.
Uświadomienie ludziom,że zwierzęta to tez istoty odczuwające strach, ból i tak dalej.
Za momencik wracam
To tez próba
Ok, też jestem za tym, aby zwierzętom hodowlanym zaoszczędzić zbędnego cierpienia i stresu. Najbardziej denerwują mnie wszystkie hodowle klatkowe. Ale w czym jest zły los krowy łaciatej? Latem spokojnie pasie się na łąkach, zimą człowiek zapewnia jej paszę i jedynie byki mają ciężko, skoro się je tylko tuczy na mięsko.
UsuńPierwszy z brzegu tekst o hodowli krów
Usuńhttps://oko.press/krowy-polskie-czyli-przewodnik-po-hodowli-cierpienia/
Los zwierzęcia hodowlanego naznaczony jest cierpieniem. A to wszystko po to ,żebyśmy my ludzie nasze kubki smakowe połechtać mogli
Ludzie mają w sobie naturę zwierzęcą ,ale stoją nam stopień wyżej. I dlatego powinni mieć świadomość, że wszelkie jadło,ktore w siebie pakuje oparte jest na cierpieniu innej istoty.
UsuńZwierzęta kierują się instynktem. Człowiek robi to świadomie.
Mamy hodowle przemysłowe, mamy zabijanie dla przyjemności, marnujemy jedzenie.
Napisałeś
Usuń"tak nie mam nic przeciw aborcji w szczególnych, dozwolonych przez prawo przypadkach."
To znaczy jesteś przeciwko aborcji
"legalna aborcja w Polsce jest możliwa już tylko wtedy, gdy ciąża zagraża życiu lub zdrowiu matki oraz wtedy, gdy powstała w wyniku czynu zabronionego, na przykład gwałtu lub kazirodztwa."
Jestem przeciw aborcji na życzenie i to pod warunkiem, że prawidłowo rozumiemy słowo „aborcja” (dla mnie to usunięcie wykształconego płodu z uwzględnieniem medycznie zdefiniowanych faz rozwoju). Na pewno nie jest aborcją usunięcie (np. farmakologiczne) kilkudniowej zygoty, czy embrionalnego zarodka do czasu wytworzenia łożysk, skoro wtedy następuje najwięcej samoistnych poronień. Oczywiście prawo w Polsce stanowi inaczej, szczególnie po wyroku TK Przyłębskiej tyle, że aż tak praworządny nie jestem.
UsuńO artykule w oko.press. Jest tak tendencyjny jak wywiad z panią Spurek. Należałoby bowiem zapytać, czy krowa ma świadomość samoistnienia i jego celu? Ona nawet nie ma pojęcia przemijania czasu, więc odnoszenie się do jej krótkiego okresu życia to czysta paranoja. Piszesz: „Los zwierzęcia hodowlanego naznaczony jest cierpieniem”, a ja zapytam, czym jest naznaczony los człowieka? Nie neguję istnienia takich zjawisk jak marnowanie żywności (nie tylko zwierzęcej) czy zabijania dla przyjemności (chyba masz na myśli myśliwych?), ale to są już jakby zupełnie inne zagadnienia nie mające związku z weganizmem.
Życie człowieka i każdej innej istoty od chwili narodzin jest drogą ku śmierci. I we drogę tą jest wpisane.
UsuńKażdy ma tego świadomość.
My teraz rozmawiamy o losie zwierząt hodowlanych.
Jak my ludzie je traktujemy. Nie nie dostrzegamy w nich istot czujących tylko w myślach przerabiamy na schabowe i steki.
Zabijamy też dla przyjemności ,tyczy to się myśliwych.
Akurat czytam "Czułego narratora" Tokarczuk
UsuńFragment z rozdziału "Maski zwierząt"
"Cierpienie człowieka łatwiej jest mi znieść niż cierpienie zwierzęcia.Człowiek ma własny rozbudowany,rozgłoszony wszem wobec ontologiczny status,co czyni go gatunkiem uprzywilejowanym.Ma kulturę i religię,żeby wspierały go w cierpieniu.Ma swoje racjonalizacje i sublimacje.Ma Boga, który go w końcu zbawi.Ludzkie cierpienie ma sens.Dla zwierzęcia nie ma ani pociechy,ani ulgi,bo nie czeka go żadne zbawienie.Nie ma też sensu.Ciało zwierzęcia nie należy do niego.Duszy nie ma.Cierpienie jest absolutnie totalne"
Nie do końca się zgadzam z tym "Cierpienie człowieka łatwiej jest mi znieść niż cierpienie zwierzęcia"
UsuńNapisałeś wcześniej o krówkach hasających po łąkach. Ale przecież są jeszcze
https://youtu.be/11cu42LtxDY
Każdy człowiek ma tego świadomość (drogi ku śmierci) i nadużyciem jest twierdzenie, że zwierzęta mają tak samo. Zwierzęta nie mają pojęcia czym jest śmierć, choć się z nią stykają.
UsuńSkoro mówimy o hodowli zwierząt, ów filmik z YouTube pokazuje, że i tu nie jest tak tragicznie jak to malują weganie. Pytanie, kiedy krowy są przetrzymywane na łańcuchach w takich warunkach? Bez wątpienia w zimie i na czas dojenia. I najważniejsze – ponieważ krowa jest zwierzęciem bez inteligencji owe łańcuchy są bezwzględnie konieczne.
Z tym cierpieniem zwierząt Tokarczuk mocno przesadza. Skoro zwierzę nie ma duszy, jego cierpienie może być tylko cierpieniem fizycznym, a tu nie ma różnicy między nim a człowiekiem. Aby cierpieć psychicznie, trzeba mieć psychikę a nie tylko instynkt.
Nie mają świadomości śmierci, ale doświadczają cierpienia.
UsuńChociaż może i to nie do końca jest prawdą. Takie są teorie.
Podobno zwierzęta czuja nadchodząca śmierć. Potrafią też odczuwać żal.
Wiesz ja bym Ci mogła filmiki bardziej tragiczne pokazać. Ale one mi sie potem po nocach śnią
A skąd wniosek ,ze krowa jest zwierzęciem bez inteligencji?
O braku duszy Tokarczuk nawiązuje do panującego na ten temat poglądu.
Przecież napisałem, że mogą odczuwać cierpienie fizyczne. Dwadzieścia lat na wsi i coś wiem na ten temat. „Odczuwanie” nadchodzącej śmierci to mit wymyślony przez ludzi, nieudolna próba humanizacji zwierząt. Owszem, niektórym zwierzętom instynkt podpowiada w jakich okolicznościach coś lub ktoś może im zagrażać, jest to instynkt przekazywany z pokolenia na pokolenia. Długo i dużo by o tym pisać.
UsuńJak wspomniałem powyżej przez 20 lat miałem do czynienia z krowami i końmi (mowa o zwierzętach hodowlanych). Lubię te zwierzęta, ale uwierz, mi inteligencji u nich zero. Takie krowy potrafią same wrócić do obory z pastwiska (jeśli „pastuch” generuje za słaby prąd) ale nie dlatego, że są inteligentne, a dlatego, że mają zakodowaną porę dojenia.
Nie do końca się zgodzę z Tobą, ze
Usuń"„Odczuwanie” nadchodzącej śmierci to mit wymyślony przez ludzi"
Wracając do pani Spurek
"promujemy weganizm i pełny szacunek dla praw zwierząt, wszystkich, bez względu na gatunek"
Każdy może sobie promować co chce. Byle to nie zmieniło się w narzucanie.
Niedobrze, że swoje poglądy i przekonania jakoś narzuca ludziom ,którzy z nią współpracują. Chociaż nie wiem do końca jak to tam jest.
Czy uważasz ,że zwierzęta nie powinny mieć żadnych praw?
Od praw dla zwierząt. Skomplikowana sprawa gdyż same zwierzęta owych praw nie będą nigdy świadome. Możemy mówić tylko o prawach obowiązujących ludzi, które będą miały na względzie „dobro” zwierząt w ludzkim rozumieniu, czyli względnym. Konia z rzędem temu, kto znajdzie kompromis zadawalający wszystkich zainteresowanych (z wyjątkiem samych zwierząt – taki paradoks).
UsuńOczywiście, że to tylko mit. Nikt, nawet człowiek, cieszący się wysokim ilorazem inteligencji, nie przewidzi własnej śmierci. Teoretycznie może wnioskować na podstawie pewnych objawów (np. choroby) ale w każdej sytuacji można się pomylić. Jak bezrozumne zwierzę ma przewidzieć własną śmierć? Nawet jeśli jest chore i słabe nie będzie „analizować” ego pod kątem zbliżającej się śmierci. Jeśli jest prowadzone na rzeź, to ogarnia je stres, ale z powodu niezrozumiałej sytuacji w jakiej się znajduje, a nie dlatego, że spodziewa się zabicia.
Bardziej można mówić o obowiązku ludzi wobec zwierząt.
UsuńWięc niejako przydajemy im prawa.
Zwierzęta nie są tego świadome,ale my ludzie już tak.
Wszystko zależy od indywidualnych przeżyć danego człowiek i obserwacji jakie poczynił.
Jest coś takiego co wychodzi poza zwykły racjonalizm. Nie każdy jednak tego doświadcza.
Dochodzimy do konsensusu ;) Bo ja się tu z Tobą zgadzam – ludzie zaczynają być świadomi marnego losu zwierząt – tylko nie należy popadać w paranoję, bo zwierzęta nigdy tej świadomości mieć nie będą.
UsuńNie bardzo wiem, co mogłoby wychodzić poza zwykły racjonalizm. Chyba tylko ta humanizacja zwierząt? Jak nie zgadzam się z narracją Kościoła, tak w tym temacie przyznam Mu rację. Ekologizm tak, ale bez przesady.
Świadomość tego co żeśmy zwierzętom stworzyli raczej pod paranoję nie podchodzi.My powinniśmy mieć ts świadomość i zmienić nasze postępowanie.Ale nas na to nie stać.
UsuńMnie też!!
Prędzej bym się drugiego Słońca na niebie naszym spodziewała,niż tego,że ty się z Kościołem zgodzisz.
Mnie w ty temacie z Kościołem też nie po drodze
Najgorsze jest to, że o tej przesadnej humanizacji zwierząt mówił sam abp Jędraszewski ;))
UsuńBądźmy szczerzy – bez eksploatacji i hodowli zwierząt należy wątpić, czy przetrwalibyśmy jak gatunek na tej planecie. Może jako stado człekokształtnych małp nadrzewnych...
My eksploatujemy wszystko co się da.
UsuńW nadmiarze!!
Wypowiedziane na jednym oddechu "kierujemy się szacunkiem dla każdego i każdej, trzymamy stronę kobiet" to dopiero hipokryzja! A niby dlaczego akurat kobiet? I czy w ogóle trzeba być stronniczym?
OdpowiedzUsuńTu akurat znam facetów, którzy też trzymają stronę facetów ;))
UsuńJednak nie ulega wątpliwości, że to jest właśnie hipokryzja.
Cieszy zdrowym być.
OdpowiedzUsuńGadu, gadu, mięcho: akuratnie mamy faszerowaną kapustkę z wieprzowinką w sosie pomidorowym i wywar warzywny- czerwony barszczyk z marchewką. Jak ze stolcem u Ciebie po szpitalnym wikcie? Może potrzebujesz jakiejś porady? W żadnym razie nie rezygnuj z jaj! Zdrówka The Looy'u i pamiętaj o regularnym odżywianiu i higienicznym trybie życia. Zdrówka!
Emeryt z Jasła
Martw się o swój stolec, bo zioła mocno zakłócają trawienie. A propos ziół, jak się udały zbiory pokrzywy i czy sezon już się skończył?
UsuńThe Looy'u
OdpowiedzUsuńco tam martwić się o byle...., ale jakże ważne w naszym wieku. Ty wolisz pieprzyć, a czasami przysolić (pochwalam!) politycznie i nie męczy Cię ani zgaga, ani nie masz świądu? No i cacy lala, jak mówił pewien ginekolog po udanym zabiegu. Piołun w naszej nalewce zakłóca najwyżej poziom oparów w ...., ale trawienie? Sezon trwa cały rok, teraz pora na dziką różę(winko, panie dzieju), winogrona tudzież i ognicha! Wyciągujem ze spiżarek słoiki z kiszonkami letnich warzyw i głowiznę w galarecie. Dać Ci namiar na aplikacje rozpoznawania flory? pozdrawiam, Zielona Wróżka spod Łomży i śliwowica z węgierek. Koniec zmartwień, The Looy'u trzymaj się...
Emeryt z Jasła
Ja się trzymam dobrego przepisu na nalewkę wiśniową. Niebo w gębie...
UsuńJak myślisz?, co takiego ją i piją ludzie, którzy ścinają krzyże( tłuścioch z Zielonej G.) i "rapując"(Mata ynteligent, syn ynteligenta) handlują w McD "zdrową żywnością".
UsuńPodobnie, jak krowy mają oni chyba zakodowane-pora na wandalizm i trumbolizm. Pani S. też miała trudne dzieciństwo, oj trudne. Poszła jednak podobną drogą co jej rodzony prześladowca i smakosz ....( prawdopodobnie nie pił mleka?), to syndrom, czy co?
Pani Godek lubi zdrowo się naftryniać, widać nie żałuje sobie frykasów i ma racje. Co piją?
Trzymam się poręczy, laski i sąsiadki....
Emeryt z Jasła
Mnie nie pytaj, ja krzyży nie ścinam, choć ich mnogość czasami doprowadza mnie do rozpaczy. Polska krzyżami i pomnikami stoi tak jakby nie było innej możliwości ozdabiania przestrzeni publicznej. Normalnie jakiś amok padł na ten bogobojny naród.
UsuńNie wiem też, co jada pani Godek, ale musi być to wyjątkowo szkodliwe jadło, skoro jej na mózg padło i to w sposób nieuleczalny. Obawiam się, że nadużywa ziół i to niekoniecznie tych od halucynacji...
ha,ha, nie ścinasz powiadasz...., ale rozpacz ogarnia, nie dziwota. Zacznij rżnąć. Mnogość, każdy widzi to, co chce widzieć. Słusznie, krzyże mogą doprowadzić do rozpaczy.
UsuńThe Looy(chyba mylę ksywkę z nazwiskiem koreańskiej aktorki, Luu de Luy?) no co Ty, jaki bogobojny naród? Gdzie? Jedni przestali się bać Boga, a inni tylko się do Niego modlą z miłości, haha. U mnie podobnie stoi, za dużo tych pomników, stanowczo. Mamy kilka upatrzonych do obalenia. Amok jest, jedni malują jakieś tęcze, inni uprawiają uliczną ciesielkę, marzą na murach kościelnych, ale to raczej są artyści. Osobiście w naszej przestrzeni chciałbym widzieć same gwiazdy(oprócz tych z Solidarności) o różnych kształtach i kolorach. Nawet rozgwiazdy.
Nie jestem biegłym psychiatrą, niestety. Owszem, byłem kiedyś na porodówce, ale nie przybyło mi wiedzy, ani z ginekologii, ani akuszerstwa. Ty widać otarłeś się o prawdziwą medyczną wiedzę, no i diagnoza jest. Mówisz, że nie od halucynacji te zioła. Spurek, jakie ona zioła stosuje ... . Dziś po kolacji parzymy koper, regrawitacja, ściśle wg przepisu z Miodowej.
Emeryt z Jasła
Bogobojny nie musi oznaczać wierzący w Boga. Tak określa się grupę fanatyków, którzy tyle wiedzą o wierze ile ja..., o ziołach. Przy okazji: „marzą na murach kościelnych” pisze się „mażą” od mazać, ale spokojnie, to tylko bożo-ortograficzne upomnienie, bo i mnie zdarzają się błędy, szczególnie w komentarzach.
UsuńZ tymi tęczowymi cieślami jest tak, że ich wena dopada, gdy im się na odcisk nadepnie. Natomiast bogobojni nie potrzebują żadnej weny. Im wystarczą „zioła”, choć to nie do końca właściwa nazwa, bo mam na myśli zawartość kadzideł. Po postu skutek taki sam jak przy paleniu ziół.
marzą..., haha miałem inne skojarzenia, ale to za ogromny skrót myślowy, jak dla Ciebie. Nie będę pogłębiał skojarzeń, bo się pognębię w innej narracji, czy projekcji niż moja. Bliżej mi do "marzenia", w sensie sen -mara, Bóg -wiara. Mazanie muralowe, to nie marzenia na murach. Tęczaki( są takie pstrągi, w naszej rzece), to nie tylko cieśle, malarze, plakaciarze, pacykarze i marzyciele, ale również drobnego pokroju wieszaciele obuwia dziecięcego, pluszaków i to na prywatnych płotach, albo murach, najlepiej kościelnych itd. Ta, to wygląda na fanatyzm...., bezbogobojny.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, jaka jest ta zawartość kadzideł kościelnych(są chyba poświęcone?), to nie zioła? Gorsze są chyba te domowe kadzidełka i dymy z papierosów (perfumowanych, nie opiumowanych), starsi ludzie szybko przenikają tym smrodem, o firankach i zwierzątkach domowych nie wspomnę. Chyba, że dymią na balkonie faję z amforą, czyli świeckim kadzidłem.
Dobra, "bogobojny" to fanatyk, analfabeta religijny itd. i nie wierzy w boga, ale się go boi. Sprawdzę w słowniku.
W sumie pomyślałem, że fanatycy to dźwigający tzw krzyż pański i mający jakąś wiarę, natomiast ci naziołowani, czy zaczadzeni, bezobjawowi i bezbogobojni z krzyżem robią ciach-mach. Na zasadzie " nie chcesz mieć goronczki, to stłoocz termometr". Wybierz sobie jakiś krzyż, bo jest ich mnóstwo i se zetnij. Podobnie z pomnikiem, nie podoba się- opona, sznur, naziołowanie i łubudu, gleba. Filmik i w chmurę.
Gadanie, skąd możesz znać skutki palenia ziół, kadzidła pewnie doświadczyłeś, a być może, jako pospolity papierośnik po prostu straciłeś węch, o smaku nie wspomnę. Grochówa bez majeranku, albo kapuśniak bez kminku.
Palona szałwia na ognichu, to szał dla palaczy na świeżym powietrzu.
Płuczmy zęby wywarem z szałwii, popijając cieplutką miętą z mielonym pigwowcem.
Dziś rozrzucanie kurzego guana pod rozmaryn, bazylię, macierzankę, oregano. Koper pomógł, czuję wenę i fanatyzm -widły mamy jeszcze po babci.
Zdrowia Luu De Luy, masz coś z Azjaty? Lubisz ryż, pewnie z mlekiem i cynamonem...
Emeryt z Jasła
No właśnie. Marzą czy mażą? Marzyć można o zejściu Kościoła do katakumb (to chyba Nitras?), natomiast mazanie farbą po kościelnych murach ma zupełnie inny cel. To sprzeciw wobec nachalnej klerykalizacji.
UsuńOlibanum to żywica z drzewa kadzidłowca, a to drzewo trudno zaliczyć do ziół. Niemniej w moim komentarzu sformułowanie „zawartość kadzidła” jest metaforą i odnosi się do „pierd...enia farmazonów”, które fatalnie wpływa na logikę myślenia. Równie fatalnie jak alkohol czy narkotyki. Z tytoniem jest trochę inaczej. Szkodzi zdrowotności (rakotwórczość) ale jednocześnie niektórym rozjaśnia umysł (pozwala się skoncentrować). Swoje w życiu wypaliłem, dziś mam się za wyzwolonego z nałogu, przy czym jasność myśli jeszcze bardziej mi się poprawiła. Taki paradoksik.
Nie, nie mam nic z Azjaty, nawet skośnych oczu nie mam. Ryż jem w umiarkowanych ilościach, jako dodatek do niektórych zup ze wskazaniem na pomidorową i ogórkową. Natomiast uwielbiam kaszę, pewnie dlatego, że w wojsku nie byłem. Szczególnie tę gryczaną z gulaszem i polaną obficie sosem. Mówię Ci – pychotki. Nie pogardzę też śląskimi krupniokami w naturalnym szczewie, świeża dostawa w każdy czwartek. To już jutro...
Jutro czwartek? Dla emeryta nie stanowi...
OdpowiedzUsuńTa, paradoksik, czyli bałach nałogowca z POCHP, HEHE. The Looy, kituj to prawiczkom i dziewicom po 60-tce.
Pamiętamy i Partagosy, i Ligerosy( jestem z miasta), nie wspomnę o szlachetnych Phillip Morrisach z węglowym filtrem, czy Żeglarzach - jasność myśli, czy myślenia Ci się poprawiła- to samo u mnie!!! Jedz gryczaną z sosem, ja bym jeszcze ogóra kiszonego z beczki i pyfko w kuflu. Kto stawia?
Emeryt z Jasła?
Mimo 20-letniego incydentu z wsią ciągle śpiewam sobie: „Jestem z miasta, to widać, to słychać i czuć”. Dlatego do piwo tylko koreczki z żółtego sera (najlepiej salami) posypane ostrą papryczką. Ogórek dla gawiedzi przy czystym bimbrze.
Usuńoj, z tym ogórem to się naraziłeś. Srodze i to szczególnie bimbrowej"gawiedzi". Ten trunek jest tylko dla wybitnych smakoszów. Chyba, że piłeś ten pędzony z karbidem i na burakach, stąd te kmiotowate wspominki? Możesz sobie śpiewać, ale zależy z jakim akcentem, hehe. Cwancyka wyczuć nie tylko po oddechu.....
UsuńNiech tam, przekleństwem było kupowanie pyfka z serem, ewentualnie kiełbaską(zwyczajna nie była zła w smaku; 40 zł\kg , sporty 3,50 , patykiem pisane 19 zł, chciało się żyć!), widać zostały nawyki, ale jak stawiasz, to się skuszę. Jakie pyfko proponujesz, oczywizda niepasteryzowane i bez soku malinowego, bilety teraz tanie jak barszcz, nawet na pindolindo. Wsiadasz, jesteś-Kraków, Gdańsk ... . mam suszoną miętę pieprzową , dobra na wzdęcia i walerianę...
Emeryt z Jasła
Miłośników bimbru można było łatwo rozpoznać po czerwonym nosie. Kiedyś nawet próbowałem, ale nawet ten od największych speców zalatywał drożdżami (stąd u nich wzdęcia, osobiście nigdy takiej dolegliwości nie zaznałem), więc nie dla mnie takie „smakołyki”. To już lepsza była Vistula, u nas zwana „Mein Kampf”. Win rodzaju „Uśmiech sołtysa” czy „patykiem pisane”, podobnie jak ziołami, nigdy się nie skalałem. I żyję.
UsuńPiwo tylko „Żywiec” choć niekoniecznie z tym serem. Ten nam podawano na „Babórkę”. Po trzech kuflach obowiązkowo dodatkowo krupniok. Ale skoro te bilety takie tanie, sam możesz przyjechać. Jasło to nie są strony, za którymi przepadam. Szwagra stamtąd miałem. Niezbyt mile go wspominam. Niczego mu nie wypominam, ale chyba za niewłaściwe użycie orczyka kilka wiosen odsiedział. Bo właśnie za kołnierz nie wylewał...
Spytam szanownej małżonki, czy mnie puści. Teraz pora na rozrzucanie gnoju jest. Co prawda ma swoje widły, ale załadunki i rozrzut biorę na siebie...
OdpowiedzUsuńTrochu jeszcze, a grabienie liści, potem odśnieżanie....
Pora na gąski do lasu śmignąć, przymrozki były, a teraz się ociepliło i coś może wyjdzie, cukru do winka pracującego dosypać z pare deczko, z baniami porządeczek zrobić- zakisić, w occie z goździkiem skroić ala ananas itd. Sama radocha, a i kilka piwek łyknąć, w złodziejkę-wiewiórkę kapslem smyrgnąć. Jak pogoda kiepska z emerytem jakimś popisać sobie poprzez komputer, mecz obejrzeć. Na noc dziś rumianeczku popijemy sobie, posłucham jak winusio pod stołem pracuje. Rano, przed 6-tą z literek kawusi zbożowej ugotować do termosiku. Butelki w chałupie pozbierać na wymianę...
Prawdę mówiąc z Jasłem się pożegnałem jakiś miesiąc temu, teraz pora na warmińsko-mazurskie eskapady. Warmia, to głównie kapliczki, ale i charakterystycznie wykonane krzyże w "mojej" okolicy. Pomyśleć, że jakieś indywiduum chciało by se cuś ściąć? stąd ten wątek mi się... Listopad-grudzień, planowany wypad-Solina i warto zaśpiewać by "zielone wzgórza nad Soliną i ...." w miłym towarzychu chłopców z czerwonymi kichawami i rumianymi dziewojami, hehe.
szwagier, to nie rodzina, a że wypić lubił i sztuki walki znał, to się chwali.
Emeryt z Jasła