czwartek, 29 lipca 2021

Najzdolniejszy naród świata

 

  Jak to jest, że im ktoś bardziej nasiąknie konserwatyzmem, tym gwałtowniej dopada go megalomania? Pytanie, na które pewnie nie ma zadawalającej odpowiedzi, bo ja nie widzę żadnego związku przyczynowo skutkowego, ale ten fakt da się dość łatwo zaobserwować. Kilka dni temu w Lesznie skrajną megalomanią zabłysnęła pani Elżbieta Witek słowami: „Przecież jesteśmy jednym z najzdolniejszych narodów na świecie, mamy to w genach. Zdolni jesteśmy, wykształceni i zasługujemy na to, żebyśmy żyli tak jak mieszkańcy krajów w starej Unii Europejskiej”. Z wrażenia musiałem usiąść, choć akurat miałem ochotę sobie poleżeć. Tymi dwoma zdaniami przebiła Kaczyńskiego, Morawieckiego i Dudę razem wziętych. Można z tego zdania wysnuć taki wniosek, że z najzdolniejszych najzdolniejszym jest Tusk, bo gdy tylko zarekomendował powrót do polityki krajowej, Zjednoczona Prawica wpadła w panikę i do teraz jeszcze nie potrafi się otrząsnąć. Stąd taka determinacja, i takie parcie na Lex TVNy.

  Pewien nauczyciel idąc tropem światłej i odkrywczej myśli pani marszałek stworzył własną listę najzdolniejszych Polaków ostatnich lat. Na czele tej listy jest minister Czarnek, później Dworczyk, Czarnecki, Kempa, Obajtek i jeszcze kilku innych. Oddaję temu nauczycielowi pierwszeństwo, ale wydaje mi się, że jego lista nie jest adekwatna do obecnej sytuacji, więc pokuszę się o swoją.
- premier Morawiecki, który w ramach promocji Polskiego Ładu pochwalił się nieistniejącą, ba!, nawet niezaprojektowaną budową logistycznego centrum policji w Białymstoku. Przy okazji dodał: „niebawem w każdej gminie w Polsce ruszą inwestycje strategiczne: nowe drogi, sieci wodno-kanalizacyjne, boiska, parki, domy seniora”, czym bezapelacyjnie przebił słynne już na cały świat Orliki Tuska;
- minister Błaszczak, które kupionymi (a może jeszcze nie kupionymi?) czołgami Abrams opatrzonymi symbolem TUSK, chce manewrować w obszarze Bramy Smoleńskiej, to znaczy, na granicy rosyjsko- białoruskiej;
- minister Czarnek (wciąż nie schodzący z podium), tym razem za stwierdzenie, że „Są niezbite dowody, że polityczną odpowiedzialność za katastrofę smoleńską ponosi Donald Tusk. Wystarczy spojrzeć na art. 146 konstytucji”;
- wicepremier Kaczyński, choć bardziej w roli prezesa jedynie słusznej partii, który ogłosił walkę z nepotyzmem, aby jego partia nie szła śladami Tuska. W efekcie gwałtownie rośnie liczba separacji w rodzinach członków PiS;
- minister Suski zadziera dziś ze Stanami Zjednoczonymi, choć pewnie niechcący, bo tak jak nie wiedział kim jest caryca Katarzyna, tak pewnie nie wiedział, że TVN-y to oczko w głowie, nie, tym razem nie Tuska lecz amerykańskich biznesmenów medialnych. Jak ich wkurzy może minister Błaszczak nie kupić czołgów;
- prezydent Duda, który jest tak zapracowany, że teraz twittuje tylko nocami. Wśród grona jego znajomych znalazła się nowa wielbicielka, która tak siebie opisuje (sorry, ale opis musi być oryginalny): „Jestem oazą spokoju, pierdolonym, kurwa, wyciszonym kwiatem lotosu na zajebiście spokojnej tafli jebanego jeziora”. Mniemam, że to pokłosie poetyckiego ostrego cienia mgły, bo przecież nie słownictwa Strajku Kobiet. 
Kto chce, może listę uzupełnić...

  Już poza tą listą trzeba mi donieść, że wciąż cnoty niewieści robią furorę w sieci. Czytam: „Do ugruntowania cnót niewieścich potrzebne są wszystkie ręce na kołdrę”. No dobra, trochę autorsko przekręciłem jedno słowo, ale tak mi się bardziej podoba. Skrzydlewski zadał przy okazji retoryczne pytanie, na które sam odpowiedział: „Bo cóż mamy dzisiaj? Dziś obserwujemy w kulturze bardzo niebezpieczne zjawisko moralne, także religijne, pewnego zepsucia duchowego kobiety, polegającego na rozbudzeniu w kobiecie podniety, która się przejawia próżnością, zainteresowaniem wyłącznie sobą”. Też trochę przekręciłem, choć też tylko jedno słowo. Ogólnie rzecz ujmując, jest to światła kontynuacja myśli sprzed dwustu lat: „Cel wszystkich nauk, napomnień, całego wychowania ten jest: żeby kobieta potrafiła uszczęśliwić małżonka i dobrze wychować dzieci”. Tu już nic nie przekręciłem. Narzuca się pytanie, kto będzie te dziewczęta gruntował, obojętnie, co to znaczy, lub, co komu na myśl przyjdzie? Wiadomo, absolwenci Szkoły Wyższej Rydzyka i kilku (słownie trzech) uczelni teologicznych. Logistycznie przedsięwzięcie trudne do ogarnięcia. Rocznie w ten sposób da się wyszkolić około 150 etyków nowej generacji. Wychodzi na to, że dla 350 tys. szkół podstawowych i średnich z normą jeden etyk na jedną szkołę da się w takim tempie zaspokoić pełne zapotrzebowanie za bagatelka – 230 lat. Trzeba przyznać, że to dalekosiężne plany. Rydzyk je pochwalił na Jasnej Górze: „Panie ministrze, niech się pan nigdy nie zniechęca, nigdy się nie podda!”.

  Dosłownie taką samą radę, i to słowo w słowo, słyszałem pół wieku temu od starszego kolegi na pytanie, co robić, aby nie dostać kosza od dziewczyny, choć uczciwie przyznam, żadnym ministrem nie byłem, to było tylko przezwisko. Bo mnie też obsesyjnie marzyło się wtedy gruntowanie cnót niewieścich...

 

 

wtorek, 27 lipca 2021

Restrykcje covidowe

 

  Mówiąc szczerze moja wiara w skuteczność podwójnej dawki szczepionki Pfizera została poddana poważnej próbie. Przez tydzień nic, żadnej niepokojącej reakcji. Po tygodniu pojawił się kaszel palacza tuż przed śmiercią i wcale niekomfortowe duszności. Później było już tylko gorzej. Skaczące ciśnienie, gwałtowne zmiany odczuwania temperatur (raz poty, raz dreszcze), choć termometr jakby ktoś zacementował na 36,6. Słaby, jakby naćpany, choć nigdy w życiu nie ćpałem, więc tu nie jestem pewien, jak ten stan nazwać. Właściwie już się zastanawiałem, czy nie żegnać się z najbliższymi... I oto w poniedziałek zdarzył się cud, choć do kościoła wciąż nie chodzę, żadnych modłów nie uskuteczniam, ani tym bardziej nie próbuję nawiązać dialogu z Bogiem lub kimkolwiek z Jego orszaku. A było tak. Jak zwykle budzi mnie Hava czułym „miau” prosto do ucha i liźnięciem po zarośniętym policzku, a języczek ma jak tarło na ziemniaki. I wiecie co? Ja już nie pamiętam kiedy czułem się tak wyspany, rześki, wypoczęty i jednocześnie nic mnie nie bolało, choć to było kwadrans przed szóstą. Szóstą rano. Dałem Havie cmoka w czółko, odstąpiłem połowę poduszki i jeszcze z premedytacją tak sobie drzemałem pół godziny zupełnie bezmyślnie, słuchając miłej melodii jej mruczenia.

  Po południu zadzwoniła córka, więc przy okazji zapytałem czy już jest zaszczepiona. Ona w rewanżu z lekkim poirytowaniem poprosiła o odpowiedź na dziwne pytanie: „Tato, wytłumacz mi, jaki sens mają mieć restrykcje dla niezaszczepionych, skoro zaszczepieni są podobno odporni. Dlaczego się tak panicznie boją tych niezaszczepionych?”. Na ułamek sekundy mnie zatkało, bo tak postawione pytanie faktycznie zamyka dyskusję o ewentualnych obostrzeniach dla nieszczepionych. He, he, moja córuś zapomniała, że z tatą takie numery nie przejdą... Otóż owe ewentualne restrykcję nie mają być przywilejem dla zaszczepionych, mają chronić życie i zdrowie właśnie niezaszczepionych. To nie ja w czasie niedzielnej mszy w kościele wypełnionym ponad limit będę się bał zakażenia. Bać się mają niezaszczepieni, bo udowodniono ponad wszelką wątpliwość, że w odniesieniu do covidu i jego odmian, Jezus jest kompletnie bezsilny, bezradny lub gorzej, w ogóle Go to nie interesuje.

  Ów Jezus jest też tak samo bezradny na głupotę ludzką. Ja sobie nie mogę odmówić przyjemności zacytowania pewnej wierzącej lekarki, Anny M., której odebrano prawo do wykonywania zawodu za taką opinię o pandemii i lekarzach walczących z pandemią: „Jaka zaraza!? Zwykła infekcja, jak grypa, na którą zawsze się umierało. Jakby nie było telewizora, nikt by się nie zorientował, że jest jakaś pandemia. Jedno wielkie kłamstwo, kłamstwo demokracji, żeby niektórzy mogli zrobić na tym kasę. A ludzie to kupili. Bo odrzucili Boga, a kto w Niego nie wierzy, uwierzy we wszystko, nawet w pandemię. Janczarowie medyczni, psychopaci, doktory, profesory, którzy za pieniądze ofiar finansują naszą śmierć. Będą się za to smażyć w piekle1. Cóż, ja akurat w pandemię wierzę, choć wirusa gołym okiem nie widać, ale za nic w świecie nie uwierzę tej Annie M., tak jak nie wierzę w żadne spiskowe teorie dziejów, czy w smażenie się w piekle. To, jakby nie patrzeć, jest domeną ludzi wierzących, czasami również tych, którzy są skłonni wierzyć, że nad wszystkim czuwa dobry Bóg, w tym nad negatywnymi bohaterami tych spiskowych teorii i diabłami obsługującymi kotły gotującej się smoły.

  A jednak przyznam, że rodzi się we mnie pewna wątpliwość. Szereg krajów faktycznie zastanawia się nad wprowadzeniem pewnych restrykcji wobec niechcących się zaszczepić. Również w Polsce, choć jeszcze nieśmiało. Na dziś nie mam zdania na ten temat, choć mam negatywne zdanie na temat tych, którzy nie chcą się szczepić. Niemniej jakoś tak wewnętrznie mam wrażenie, że za tymi restrykcjami kryje się zamach na wolność. Choć z drugiej strony, gdy czytam o burdach antyszczepeńkowców to tak sobie myślę, że jakiś mandacik dla każdego z nich w minimalnej wysokości 5 tys. zł „plus”, przynajmniej raz na kwartał może odniósłby pozytywny skutek? Te 5 tys. to w końcu nie majątek gdy minister finansów w rządzie PiS obiecuje 30 tys. wolne od podatku. A skoro jestem już przy tym zwolnieniu od podatków tenże minister stwierdził, że zyska na tym, bagatela – 9 mln obywateli. Potraficie czytać między wierszami? On w ten sposób przyznał publicznie, że w Polsce mimo wzrostu zarobków i dobrobytu, co jest zasługą PiS, żyje 9 milionów biedaków, których dochody nie przekraczają brutto 2,5 tys. złotych miesięcznie (1 800 netto). Przecież to nawet singiel za takie pieniądze z trudem wiąże koniec z końcem, nawet jeśli jest na garnuszku rodziców.

 

 

Przypisy:
1 - cytat za: https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,27353148,szczepienia-na-covid-jak-szczepia-lekarze-w-miasteczkach-i.html#S.main_topic_2-K.C-B.1-L.2.duzy

 

 

czwartek, 22 lipca 2021

Marzenka zabłysnęła nienachalnym intelektem

 

  Jak podają portale Deon.pl i Pch24.pl (oba są w stanie permanentnej wojny ideologicznej o kształt Kościoła w Polsce), opierając się na danych GUS z 2020 r. w Polsce jest 32 mln 440 tys. wiernych katolickich na 38 mln 265 tys. mieszkańców, co daje w zaokrągleniu 84 procent1. W porównaniu do 95 procent, którą to liczbą Kościół wymachiwał niczym sztandarem na procesji Bożego Ciała, ubytek jest już wyraźnie widoczny, choć jak dla mnie wciąż jeszcze za mały. Na szczęście jest w tej liczbie pewne ewidentne zakłamanie – GUS uznaje za katolików wszystkie osoby ochrzczone w rytuale katolickim, w tym również zatwardziałych ateistów (formalny akt apostazji nie zmywa chrztu), których w wieku niemowlęcym ochrzczono. Według danych tego samego GUS, ateiści stanowią około 3,1 procent Polaków, choć te dane pochodzą z 2015 roku. W danych z 2020 roku tej grupy w ogóle nie uwzględniono, co dowodzi – wbrew twierdzeniem niektórych hierarchów – że ateizm nie jest żadnym wyznaniem, czy wiarą religijną.

  Pozornie ten wstęp nie ma związku z głównym tematem notki. Mnie ten dziesięcioprocentowy spadek wiernych katolickich dziwnie kojarzy się ze spadkiem zwolenników PiS. Wszystkie sondaże, nawet prorządowych sondażowni wykazują właśnie taki spadek poparcia. O pisowskich przystawkach lepiej nawet nie mówić. Uważam, że piewcy tej formacji politycznej mają poważny powód do niepokoju. Niekwestionowaną solistką tych piewców jest pani Marzena Nykiel, naczelna redaktorka portalu wPolityce.pl. Powiem wręcz obrazowo – solistka na miarę śpiewaczki operowej. Zaśpiewa to, co jej prezes każe, i to sopranem koloraturowym. A prezes, zaszczuty w jaskini, każe jej śpiewać znaną i oklepaną arię z operę „Wina Tuska”, przy czym nie chodzi tu o lekki napój alkoholowy. Pani Marzenka, o dziwo, szczerze martwi się o zwolenników Platformy pytaniem: „Jak długo wyborca Platformy wytrzyma histeryczne przemówienia Tuska?”2. Odpowiem pani Marzence, wyborcy Platformy wytrzymają długo i to wręcz entuzjastycznie, czego dowodzą wzrastające notowania tej partii. Im był potrzeby przywódca, który nie boi się prezesa wykazującego objawy starczej demencji i jego młodych kolesiów, czekających z niecierpliwością, kiedy ów prezes przeniesie się na łono Abrahama. Im później będzie ta przeprowadzka, tym mniej odziedziczą w spadku. Widać już pierwsze oznaki paniki wśród zwolenników PiS, i jak dla mnie, to powinien być główny powód niepokoju pani Marzenki.

  No cóż, prawda jest taka, że ja nie mam możliwości ani tym bardziej zamiaru narzucać jej tego, czym powinna się niepokoić. Martwię się tylko tym, że skądinąd ładna osóbka popada świadomie w pisowsko-kościelny obłęd. Ów obłęd może doprowadzić do tego, że wbrew woli zdecydowanej większości Polaków kaczyzm wyprowadzi nas z Unii Europejskiej. Wśród wielu objawów takiego działania mnie najbardziej zastanawia sens zakupu czołgów Abrams za grube miliardy i to w sytuacji, gdy rząd dzieli już pieniądze, których nie ma, a które mają pochodzić z tej znienawidzonej UE. I to mimo, że mamy sojusz z NATO, który PiS uznaje z swoje dzieło. W pierwszej wersji minister Błaszczak twierdził, że chodzi o wzmocnienie wschodniej granicy, dziś ten sam minister mówi, że te czołgi będą broniły Warszawę3. Wprawdzie dodaje, że przed Rosją, ale tu mu już nie wierzę, bo dla PiS cała zagranica, łącznie z UE i Stanami Zjednoczonymi jest już prorosyjska. Tu ewidentnie chodzi o Warszawę jako miejsce funkcjonowania pisowskiego rządu. I ten pisowski rząd trzeba bronić siłą 250-ciu czołgów najnowszej generacji. Przed kim? Ano przed Tuskiem i jego zwolennikami. Walka o sądy zdolne unieważnić wybory jest mało efektywna, więc jest potrzebna demonstracja siły. Pancernej pięści zdolnej przeciwstawić się neoliberalizmowi i antychrześcijańskim tendencjom.

  Pewnie trochę za bardzo pofantazjowałem, ale skoro pani Marzenka ma prawo bredzić nienachalnym intelektem, to dlaczego ja nie mam mieć prawa do snucia czarnowidztwa, skoro mnie to snucie bardziej układ się w logiczną całość niż jej strach przed tym, że Tusk potrafi biegle gadać po niemiecku, co prawdziwemu Polakowi po prostu nie przystoi. Prawdziwy Polak nie powinien znać żadnego języka obcego poza starożytną łaciną, aby móc w oryginale czytać wybitne dzieła teologów chrześcijańskich. Dzięki lekturze tych dzieł nie będzie cudaczył o zjednoczonej Europie. Bo zjednoczyć można się tylko z Bogiem, nic to, że dopiero po śmierci.     

 

Przypisy:
1 - https://deon.pl/kosciol/ponad-32-mln-wiernych-gus-opublikowal-dane-na-temat-liczebnosci-polskiego-kosciola,1475558
2 - https://wpolityce.pl/polityka/559327-jak-dlugo-wyborca-po-wytrzyma-histeryczne-wystapienia-tuska
3 - https://wpolityce.pl/polityka/559618-tylko-u-nas-blaszczak-czolgi-abrams-beda-bronily-warszawy

 

 

 

wtorek, 20 lipca 2021

Oaza dobrobytu

 

  Poprzednio pisałem o enklawie kulturowej nad Wisła, dziś będzie o oazie dobrobytu nad ta samą rzeką. Najpierw o współczesności. Ów dobrobyt cechuje program 500 plus wespół z 300 plus oraz trzynasta pensja dla emerytów. Mamy taki dobrobyt, że uwalnia się nas od potrzeby zakupów w niedzielę, narzuca się nam najwyższą inflację w Europie, podnosi nam się liczne podatki, a ma być jeszcze lepiej po wprowadzeniu Polskiego Ładu. Rzeknę lekko ironicznie: ten dobrobyt będzie nam się wylewał uszami. Pani marszałek Witek stwierdziła podczas wiecu na rzecz dobrobytu: „A ja myślę, że warto by się było unieść honorem i od tego wrednego rządu PiS-u tego nie brać. A bierzecie, bierzecie. Bez żadnych skrupułów bierzecie i narzekacie. Proszę państwa, to jest mało honorowe, bo jakbym się nie zgadzała z decyzjami rządu, to nigdy od takiego rządu nic bym nie wzięła1. Wybaczcie mi tym razem wulgarny sarkazm dużo gorszy od łagodnej ironii – ja pierdzielę! Ona naprawdę myśli, że to PiS ze swoich pieniędzy rodzaje to bogactwo. Ponieważ sumienie mam czyste jak nałęczka, i jak zapewniał premier Morawiecki w takim przypadku nie mam się czego obawiać, więc napiszę wprost – tej pani od tego dobrobytu i cnót niewieścich we łbie się coś pomieszało.  

  Podobnie myśli Kościół, choć tu już chodzi o dobrobyt duchowy. W sobotę, w czasie uroczystości koronacji obrazu Matki Bożej Szkaplerznej (jestem ciekaw, czy ktoś jest w stanie wymienić wszystkie przymiotniki obrazów Maryi, bez wielodniowych studiów poszukiwawczych w necie?), kardynał Stanisław Dziwisz, ten sam, któremu grunt kościelny pali się pod nogami, rzekł był: „To przecież on [Jan Paweł II] nas przeprowadził przez morze czerwone komunizmu [podkreślenia moje] do wolności i niepodległości. Niektóre środowiska zapominają o tej karcie naszej historii. Kościół w naszej ojczyźnie zawsze był z narodem, a naród pozostawał wierny Kościołowi, dostrzegając w nim jeden z filarów swojej tożsamości2. Tylko ja, tym razem znów łagodną ironią zapytam: skoro było tak bogato, dlaczego dziś jest tak biednie z tym dobrobytem duchowym, a naród już nie jest tak wierny Kościołowi jak to kędyś bywało? Mam swoje zdanie w tym temacie i się nim chętnie podzielę. Papież nad papieżami, Jan Paweł II przeprowadził nas przez czerwone morze komunizmu, niestety, prosto na jałową pustynię chrześcijańskiej moralności i teraz nie wiadomo, gdzie jest ta Ziemia Obiecana przez nawiedzonych świętych wizjonerów. Przypomnę, w Biblii jest napisane, że Żydzi szukali jej przez czterdzieści lat, a i tak koniec końców zostali z niej wypędzeni na blisko dwa tysiąclecia. Broń Panie Boże, nie sugeruję, że historia lubi się powtarzać, ale strach pomyśleć...

  Właściwie do napisania notki skłoniła mnie seria artykułów na katolickim portalu, które, w co trudno uwierzyć, wychwalają system pańszczyźniany w naszym kraju, bogatym w wszelkiej maści tradycje i dobrostany. Nie, ja naprawdę się nie pomyliłem. Chodzi o gloryfikację pańszczyzny na terenach polskich, bo jak twierdzi niejaki dr Radosław Sikora za Fortia de Piles, żyjącym i piszącym w czasach pańszczyzny: „Jeżeli mój dom się spali, jeżeli moje bydło padnie, będę zrujnowany i umrę z głodu, podczas gdy w Polsce mój pan odbuduje mi dom i da mi inną krowę i świnię; ma on interes w tym, aby mnie utrzymać. Czyż podobna uwierzyć, że wkrótce po przyznaniu wolności swym nowym poddanym w Galicji cesarz Józef II Habsburg zmuszony był utworzyć kordon wojskowy wzdłuż granicy, ażeby zapobiec ucieczce dawnych chłopów, którzy znużeni wolnością, z jakiej korzystali od tak niedawna reformami józefińskimi, znoszącymi poddaństwo chłopów, wracali tłumnie do Polski, aby sprzedać się panom i wrócić pod ich jarzmo?3. I dalej tylko lekko ironicznie stwierdzam, że chłop pańszczyźniany nie miał wcale tak źle jak się to dziś maluje. Pracował dla pana około 140 dni w roku, tymczasem dziś każdy z nas musi pracować cały rok, a dopiero w lipcu zaczyna pracować na siebie, bo wcześniej pracuje na podatki. Kto zgadnie ile dni pracujemy na te podatki?

  W innym artykule ten sam Sikora pisze: „Gdy się rozpatruje pojęcie szczęścia w jego względności i bierze pod uwagę, że nie jest nieszczęściem, gdy się od młodości przywykło pracować cały dzień, nie korzystając z żadnych wygód, których się wcale nie znało – trzeba uznać, że chłop polski nie był nieszczęśliwy we właściwym tego słowa znaczeniu; tym bardziej nim nie był, że nic nie posiadał, a przeto życie upływało mu bez troski, co przecież przez wielu uważane jest za wielkie szczęście4. To widać na załączonym obrazku autorstwa Kazimierza Ciemniewskiego. Jacy oni wszyscy radośni i szczęśliwi, że mogli pracować dla pana! Jeden nadzorca (na koniu), jeden chłop z widłami i dziewięć kobiet na pierwszym planie wraz z dwójką dzieci wracają z pańszczyźnianych łąk. Tymczasem ów znamienity dr Sikora wmawia mi, że kobiety i dzieci nie musiały odrabiać pańszczyzny.


   Przeto, zaprawdę, zaprawdę powiadam Wam, jeśli odrzucić ewidentny wyjątek nie posiadania niczego przez niejakiego Rydzyka, lepiej nic nie mieć, a nawet nie wiedzieć, że można w ogóle coś mieć i będzie to prawdziwa, niczym niezmącona oaza dobrobytu, szczególnie w kraju na Wisłą. W końcu w niebie też nikt nic nie będzie mieć na własność, a podobno wszyscy będą jednakowo szczęśliwi, chwaląc non-stop Pana.

 

Przypisy:
1 - https://next.gazeta.pl/next/7,151003,27340583,witek-na-wiecu-bierzecie-i-narzekacie-fala-komentarzy-otoz.html#s=BoxOpMT
2 - https://deon.pl/kosciol/kard-dziwisz-kosciol-w-naszej-ojczyznie-zawsze-byl-z-narodem,1467422
3 - https://pch24.pl/sieroty-po-rzeczpospolitej-prawdziwa-historia-chlopow-i-szlachty-polskiej/
4 - https://pch24.pl/dlaczego-lewica-powinna-uwielbiac-polska-szlachte-choc-jej-nienawidzi/