środa, 26 stycznia 2022

Czasami milknę – satysfakcja gwarantowana

 

  Czasami milknę na własnych i innych blogach. To taki eksperyment, więc proszę o wyrozumiałość1. Kiedyś przeczytałem: „Aby usłyszeć głos Boga, trzeba zamilknąć. Milczenie jest warunkiem spotkania ze Słowem. Nie ma na świecie innego miejsca, w którym Stwórca okazuje się być bardziej obecny niż w sercu człowieka. Serce to powinno stać się prawdziwie świątynią milczenia, w której mówi Bóg2, i postanowiłem to sprawdzić, bo jak twierdzą niektórzy wierzący, ateista, który tyle pisze o Kościele, to ateista poszukujący Boga, choć on sam o tym nie wie. Okazuje się bowiem, że głos Boga jest niesłyszalny, gdyż najbardziej zagłusza Go medialny harmider, wynalazek iście diabelski. Jak wszem i wobec wiadomo w piekle musi być hałas, wrzaski dusz kąpiących się w gotującej się smole i pokrzykiwania samych diabłów, aby się w robocie nie ociągali, aby pod kadziami ze smołą nie wygasło. Bóg skutecznie odgrodził się od piekła osłonami dźwiękoszczelnymi, aby tego błagalnego wrzasku potępionych i przekleństw diabłów nie słyszeć. I tak Lucyfer wymyślił – ten hałas i harmider trzeba przenieść do żywych. W medialnym chaosie nie usłyszą głosu Pana. Widać moce przerobowe piekła są dużo większe niż popyt na nie. Nic dziwnego skoro Bóg okazał swoje miłosierdzie i pospolitym grzesznikom wybacza pod warunkiem, że są w Kościele.

  Zastanawiacie się, po co konieczna jest ta cisza? Otóż największe tajemnice świata, jak twierdzą kaznodzieje, dokonują się w największej ciszy, gdyż nie wolno ich zdradzać. Jak ją ktoś zdradzi, nie będzie już Tajemnicą, a to na niej Kościół opiera dogmaty wiary. I mnie to specjalnie nie dziwi. Jeśli ktoś milczy w jakieś sprawie, to albo musi to być tajemnicą, albo nie ma się nic konkretnego do powiedzenia, co też należy zachować w tajemnicy. Podobno piękno i nasze wielkie sprawy przeżywamy często w milczeniu, ale tu akurat – bądźmy szczerzy – to nic nieznacząca alegoria, bo tak jak piękno wyzwala w nas głośny zachwyt, tak wielkie sprawy, np. Nowy Ład budzi pomruk gniewu (dostałem całe 47 zł podwyżki, przy wzroście opłat za media o 150 zł. na miesięc). Słyszeliście ostatnie doniesienia o Nowym Ładzie? Chciałoby się powiedzieć: ja pintolę, ale cyrk! Chciałem ostrzej, bardziej niecenzuralnie, ale ma być cicho, abym usłyszał głos Boga. A tu masz – odezwał się premier Morawicki i diabli wzięli z takim trudem osiągnięte skupienie i koncentracja. Rzekł był wiernemu ludowi: „Nie przymykamy oczu na potknięcia w Polskim Ładzie. Żaden Polak zarabiający do 12,8 tys. zł nie straci na Polskim Ładzie. Jeśli zarabiający do 12,8 tys. zł stracą na Polskim Ładzie, będą mogli rozliczyć się jak w 2021 r.3 (sic!) Tego nawet komuniści w czasach PRL-u nie wymyślili. Rząd nie może sobie pozwolić na to, żeby anulować obowiązujące prawo, więc wymyślono, że ludzie będą je sobie anulować fakultatywnie, jak ktoś chce – czyli satysfakcja gwarantowana albo zwrot pieniędzy! To dowodzi jednoznacznie, że Nowy Ład to Nowy Burdel i tu już nawet figurka św. Andrzej Boboli od posłanki Marii Kurowskiej z partii Ziobry nie pomoże. Wprawdzie pani Kurowska twierdziła; „Chciałam w ten sposób przekazać, że w rozwiązywaniu trudnych spraw trzeba polegać nie tylko na własnym umyśle. Trzeba też odwoływać się do Pana Boga”4, ale nie doprecyzowała, o którego jej chodzi. Ten chrześcijański milczy jakby Mu mowę odebrało, zaś ten bóg od PiS-u już bardziej bredzi, niż powie coś mądrego. Ostatnio po mszy św. rekwiruje trąbki...

  Na koniec wróćmy do idei milczenia, które pozwala usłyszeć Boga: „Bóg mówi w ciszy. To, co usłyszymy zależy od tego, co Wszechmocny chce nam powiedzieć”. Nigdy nie unikałem ciszy, nawet się nią rozkoszowałem, ale w przypadku tych słów dopada mnie konsternacja. Skoro bowiem nigdy nie słyszałem Boga, można dojść do wniosku, że jestem tak mądry, że On nie ma mi już nic ciekawego do powiedzenia? Aż taki narcyzem nie jestem, więc nachodzi mnie inna refleksja – On wyraźnie boi się moich pytań. Dowodzi tego dziwne stwierdzenie: „Bóg jest przyjacielem milczenia, ponieważ pozwala ono człowiekowi wejść w więź ze Słowem obecnym w głębi jego serca”. Teraz rozumiem dlaczego katecheta na lekcji religii żądał bezwzględnej ciszy. Ona nie tylko wymusza uwagę na mówiącym, ale eliminuje możliwość zadawania niewygodnych pytań.
Tak a propos zapytam: może ktoś z moich Czytelników słyszał głos Boga? 

 

Przypisy:
1 - przyczyna mojego milczenia jest de facto inna, bardziej prozaiczna. Czasami ból jest tak nieznośny, że tracę ochotę na cokolwiek.
2 - https://pch24.pl/cisza-czy-milczenie-ma-moc/
3 - https://www.tokfm.pl/Tokfm/7,103090,28027965,polski-lad-do-korekty-to-projekt-nienaprawialny.html#s=BoxOpMT
4 - https://rzeszow.wyborcza.pl/rzeszow/7,34962,28008932,poslanka-maria-kurowska-figurka-sw-andrzeja-boboli-zatrzymala.html

 

 

poniedziałek, 17 stycznia 2022

Petycja o ssanie

 

 

  Zabłysnęła nam niczym zorza polarna w biały dzień, po raz wtóry pani Jadwiga Emilewicz i ten jej tekst powinien być wyryty nad siedzibą rządu RP na wieczną pamiątkę: „Polska zyskuje na pandemii. Ponad 200 mld PLN pomocy dla przedsiębiorców i pracowników w ramach Tarcz Antykryzysowych oraz uruchomione błyskawicznie fundusze na inwestycje lokalne stawiają Polskę w czołówce wzrostu1. Gracja słonia, sorry, słonicy w składzie porcelany to za mało powiedziane. To tak jakby powiedzieć, że w czasie pandemii zwolniło się 100 tysięcy miejsc pracy, dzięki czemu zmalało bezrobocie, co jest ewidentnie sukcesem polskiego rządu. Nie mój komentarz: „Tak wygląda prawdziwa czołówka wzrostu: podwyżki cen, inflacja zaraz sięgnie 10%, ludziom rachunki skoczyły po 300%, zgonów covidowych ponad 100 tys. Super, proszę dalej malować farbką trawę na zielono!”. Ktoś inny zastanawia się czy epidemia dżumy i eboli nie przyniosłaby Polsce podobnych sukcesów? I co najważniejsze, a o czym ta biedna umysłem, bo pieniędzy ma dość, nie ma zielonego pojęcia – życie na kredyt jeszcze nikomu nie wyszło na dobre.

  Inna pani, pani Marlena Maląg przekazała Polakom smutną wiadomość – waloryzacji programu 500 plus nie będzie, tak jak czternastek dla biednych emerytów2 (się do tej grupy nie zaliczam, więc i tak bym nie dostał). Podobno jesteśmy w trudnej sytuacji finansowej, co przeczy słowom premiera Morawieckiego, który twierdzi, że bez funduszy z UE damy sobie radę. Nie doprecyzował kto da sobie radę, więc trudno z tym polemizować. Pani Maląg ma jednak dla mnie i dobrą nowinę. Jest już niemal pewne, że marcowa rewaloryzacja emerytur będzie w granicach 7 procent. Wow! I już miałem przyklasnąć, gdy trafiłem na informację, że inflacja sięgnie powyżej 10 procent. Po raz pierwszy w życiu żal mi tych z małymi emeryturami, bo dla nich te siedem procent to grosze, zaś inflacja będzie jak miecz Damoklesa, który przy takiej drożyźnie urwie się z końskiego włosia. Co ciekawe, pani Maląg nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy rewaloryzacja 500 plus i wypłata czternastki będzie w 2023 roku, roku wyborczym. W tę narrację doskonale wpisuje się również rzecznik rządu Piotr Müller. Stwierdził na temat kar za Turów, że: „będzie to cena bezpieczeństwa energetycznego milionów Polaków, którą rząd jest w stanie ponieść3. Nawet byłbym się z tego cieszył, pod warunkiem, że rząd zapłaci to z własnej, prywatnej kieszeni, a nie z budżetu, do którego my się dokładamy. Jak tu później nie dziwić się takiej inflacji?

  Ale jest dobrze, znaczy się sarkastycznie to ujmując. Czytam gorący jak świeże bułeczki tekst: „„Zatrzymaj drożyznę” – podpisz petycję do premiera”4. Już chciałem podpisać, ale coś mnie tknęło, bo petycja na ultrakatolickim portalu. I znalazłem wyjaśnienie: „Widząc co się dzieje, organizatorzy akcji ,,Zatrzymaj Drożyznę” apelują do premiera Mateusza Morawieckiego, by zadbał o nasz interes narodowy, wypowiedział niekorzystne dla Polski zobowiązania międzynarodowe i nie godził się na rozwiązania narzucane przez ekologicznych lobbystów, które znacząco pogorszą i tak już trudną sytuację materialną milionów Polaków”. Nie chodzi więc o działania systemowe, które mają ograniczyć inflację, ale takie, które tę inflację pogłębią a w konsekwencji doprowadzą do znacznego pogorszenia warunków ekologicznych w myśl zasady, a po nas choćby Potop oczywiście w interesie narodowym. Odpowiem na tę petycję słowami piosenki Jasona Derulo, łatwo wpadającej w ucho z Sylwestra marzeń: „a ssijcie mojego ...”

 

 

Przypisy:
1 - https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,28000874,emilewicz-polska-zyskuje-na-pandemii-internauci-grecka-tragedia.html#do_w=46&do_v=142&do_st=RS&do_sid=288&do_a=288&s=BoxNewsImg1
2 - https://next.gazeta.pl/next/7,151003,28001348,waloryzacji-500-plus-ani-czternastek-predko-nie-bedzie-ale.html#do_w=57&do_v=67&do_st=RS&do_sid=330&do_a=330&s=BoxOpLink#s=BoxOpMT
3 - https://www.rp.pl/polityka/art19286581-kary-za-turow-mueller-rzad-jest-w-stanie-poniesc-ten-koszt
4 - https://pch24.pl/zatrzymaj-drozyzne-podpisz-petycje-do-premiera-by-ten-wypowiedzial-niekorzystne-dla-polski-zobowiazania-miedzynarodowe/

środa, 12 stycznia 2022

Za zdrowie pań

 

 

  Czy ja mogę dziś prowokacyjnie? Mogę, wszak jest karnawał, więc najpierw posłuchajcie:


  Z alkoholem u mnie ostrożnie, nie przeczę – używam, ale za Chiny Ludowe alkoholika ze mnie nikt nie zrobi. Jeśli nic mi specjalnego nie dolega, dwa piwka „Żywiec” na tydzień, raz na miesiąc kieliszeczek wiśnióweczki własnej roboty, takiej 70 procentowej, bo na czystym spirytusie. Skąd te zwierzenia? Ano trafiłem na fajny artykuł: „Kobiety trzeźwieją inaczej”. Zaciekawił mnie, bo miałem podobne spostrzeżenia odnośnie tego trzeźwienia. Kobiety jakby łatwiej i szybciej wracały do żywych i trzeźwych. To pewnie wynika z nieubłaganej rzeczywistości patriarchatu. Mężczyzna ma prawo pić, kobieta powinna go ofiarnie z opilstwa i kaca wyciągać. Gdy ona pije, będzie w tym zadaniu zdana wyłącznie na siebie. Najwyżej usłyszy, że urżnęła się w trupa, co kobiecie przecież nie uchodzi.

  Ten artykuł to nie tyle recenzja ile opis książki-bestselleru „Na zdrowie! Jak trzeźwiałam w kulturze picia”, amerykańskiej byłej pijaczki Holly Whitaker. Nie, to nie jest książka o strasznych zagrożeniach dla zdrowia kobiet związanych z alkoholizmem i być może dlatego taka poczytna. Whitaker jest feministką i stanowczo zaprzecza temu, co wmawiają nam patriarchalni specjaliści i specjalistki, czyli że kobiety szybciej się upijają, szybciej uzależniają, szybciej są stracone dla świata. Tymczasem ze statystyk wynika, że to faceci więcej piją przez co szybciej umierają, a przede wszystkim są znaczniej bardziej szkodliwi społecznie, po pijaku gwałcą, biją, powodują wypadki i nagminnie zaludniają izby wytrzeźwień. Podobno nie ma chyba polityka, który by nie pił, czego dowodzi nie tak dawna afera w naszym Sejmie z rocznicą czyichś urodzin. Już chyba za samo to spostrzeżenie i takie ujęcie sprawy należałaby się autorce książki nagroda Nobla. Za bardzo nie będę się rozwodził nad treścią całej książki, ale nie sposób mi, sceptycznie patrzącemu na kluby AA nie odnieść do tego, co na ten temat ma do powiedzenia Whitaker. W olbrzymi skrócie wygląda to tak: organizacja AA została założona w 1935 r. przez dwóch białych protestantów z klasy średniej, z dobrymi posadami i opiera się na męskim punkcie widzenia, męskich problemach, a przede wszystkim na męskiej pysze, którą w ramach AA trzeba pokonać, bo program 12 kroków to program nakłaniający do pokory, rachunku sumienia, troski o innych, służby Sile Wyższej oraz pomniejszenia swojego ego. Dla przeciętnego mężczyzny to bardzo trudne zadania. Dla przeciętnej kobiety, która taką ma być „z natury", czyli z tradycyjnego wychowania: pokorna, posłuszna, służąca innym, ze skarlałym ego, podpora Kościołów i patriarchatu – ten program to po prostu spoko luzik. Dlaczego więc nie działa? Ano siłą rzeczy ten program nie jest dla niej, więc nie może działać1.

  Patriarchalność programu widoczna jest też we wszechobecnym przekonaniu, że najważniejszy jest cel (trzeźwość), który trzeba osiągnąć w sposób bezwzględny (żadnego picia) i trzymać się go do końca życia. Tymczasem to guzik prawda, zwykły pic na wodę – fotomontaż. W nim chodzi tylko abyś powierzył swoje życie bezwzględnie Bogu, czyli Kościołowi2. Zdecydowanej większości facetom to się nie udaje, dlaczego miałoby się udawać kobietom? Whitaker szuka innej recepty, która zakłada, że to nie kobieta jest ułomna, lecz system, zaś trzeźwość jest jedynie produktem ubocznym, a rzucenie przez nią picia ma być katalizatorem, który łagodzi zadawanie ran kobietom przez patriarchalny system.

  Może metoda jest w próbie systematycznego samoograniczenia spożycia alkoholu, choć to też nie jest łatwe zadanie, ale wydaje się bardziej realne niż bezwzględna trzeźwość na siłę. wiele badań wskazuje, że ci, którzy przestają pić w grupach AA mają wyższy wskaźnik nawrotów do nałogu, niż ci, którzy przestają pić sami3. Moją ostatnią motywacją rzucenia palenia, do dziś skuteczną, była dewiza: próbuj, uda się – będzie dobrze, nie uda się, też będzie dobrze. Przez pierwsze pół roku zapaliłem jeszcze dwa papierosy, ale dobre samopoczucie bez palenia zwyciężyło. Nie wiem też jak to jest, ale ucieczka od uzależnień wydaje się łatwiejsza w pojedynkę. Nikt ci nie ględzi na uchem, że miałeś nie pić (nie palić), trzeba słuchać li tylko własnego sumienia i organizmu.

 

 

Przypisy:
1 - całość za: https://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,181618,27973457,holly-whitaker-byla-pijaczka-i-pracoholiczka-rozprawia-sie.html?_ga=2.142862709.1181393935.1641163072-729690188.1641163069#S.main_topic_2-K.C-B.3-L.1.glowka
2 - He, he, znalazłem program 12 kroków dla ateistów, gdzie Boga zastąpiono Siłą Większą lub przyjaciółmi (sic!). Już ja widzę tę Siłę Większą lub tych przyjaciół nałogowego alkoholika...Dodam tylko, że badania prowadzone w USA przez Williama Millera i Reida Hestera wykazały, że nie było żadnej różnicy między roczną terapią AA a brakiem jakiejkolwiek terapii.
3 - J.A. Lewicki, Korzenie organizacji Ano, Michael 2012, s.15.