piątek, 10 września 2021

Laptop, Czarnecki, Tarzan i biskup

 

   Stary, kochany laptop wziął i padł. Ściślej i bez obwijania w bawełnę, sam go załatwiłem. Podczas pisania potrąciłem filiżankę z kawą, a dla laptopa kawa to śmiertelna trucizna, szczególnie w dużych ilościach. Biedaczysko. Najgorsze, że moje archiwum tekstów opublikowanych i nieopublikowanych poszło się bujać w zaświaty. Nowy laptop jest szybszy, bateria trzyma dwa razy dłużej, ale mnie denerwuje, bo nie wszystko działa tak intuicyjnie jak w starym, choć przecież system ten sam. Musiałem z tego powodu zmienić szatę graficzną używanych blogów. W kwestii narzekania tyle ewangelii na dzień dzisiejszy...

   Za to z niekłamaną satysfakcją donoszę, że ukazały się dawno oczekiwane przeprosiny europosła Richarda Henrego na portalu niezależna.pl: „W dniu 3 stycznia 2018 roku w wywiadzie opublikowanym na portalu www.niezalezna.pl i w kolejnym dniu we wpisie na moim blogu użyłem niestosownych i głęboko obraźliwych słów pod adresem Pani Róży Gräfin von Thun und Hohenstein. Moja wypowiedź była bezprawna i naruszała dobre imię ww. osoby. W wyniku przegranego procesu sądowego przepraszam Panią Różę Gräfin von Thun und Hohenstein i wyrażam ubolewanie z powodu krzywdy, jaką wyrządziła moja wypowiedź. Ryszard Czarnecki”. Ulubieniec i autorytet prawicowych mediów, amator darmowych kilometrówek płatnych w euro, musiał w końcu publicznie się pokajać.

   Niejako przy okazji natrafiłem na świetny artykuł w dziale „historia” tego portalu. Okazje się, że my Polacy możemy być dumni – też mieliśmy swojego Tarzana, choć on ma korzenie litewskie. Historyjka przedstawia się pokrótce tak. Natrafiono na niedźwiedzicę, która oprócz dwójki małych niedźwiadków karmiła swoją piersią również dwunastoletniego chłopca. Okazało się, że jej mleko ma właściwości silnie działające na porost włosów, bo chłopiec był cały owłosiony, zarostu na twarzy nie wyłączając. W końcu i tak marnie skończył, gdyż nie dało się poskromić jego dzikości, więc zakuto go w kajdany. Brak wzmianki o tym jak długo przeżył w warunkach ludzkiej cywilizacji XVII wieku. I powiem Wam, że wszystko byłoby ok, gdyby autorka, Magdalena Łysiak nie upierała się, że ta historia jest wysoce prawdopodobna, powołując się na świadectwa znanych osobistości. Że zacytuję jedno zdanie: „To nie był wytwór bujnej fantazji”. Ale tak ma niezależne dziennikarstwo, gdyż oni są w zasadzie niezależni od obiektywnej prawdy i rozumu. Od logiki też, bo chłopiec choć nie był niemową to nie potrafił mówić, za to doskonale rozumiał staropolszczyznę. Nie mogę też wyjść z podziwu jak on w gawrze przespał całą zimę i nie stał się przekąską tej niedźwiedzicy?

   Już na koniec pewna romantyczna historia z Hiszpanii i tę nazwę prawdziwą sensacyjną. Otóż katolicki biskup zrzucił sutannę i związał się z autorka erotyczno-demonicznych powieści, młodszą od niego o osiemnaście lat. W tym jeszcze nie ma sensacji, sam kiedyś pokochałem jeszcze młodszą, choć biskupem nie byłem. Pikanterii dodaje fakt, że biskup był prawdziwym katolickim ortodoksem i w dodatku egzorcystą. Jak to w porzekadle – szewc bez butów chodzi – tak biskup nie był w stanie sam na sobie egzorcyzmów czynić, więc facet wziął i po ludzku się zakochał. Podobno pierwszy raz w życiu. I to w prawdziwej diablicy, zepsutej moralnie bo rozwiedzionej, mającej bzika na punkcie seksu i demonów. Swoją drogą nie ma się czemu dziwić, że zapłonęli do siebie tak silnym afektem. W końcu egzorcyści mają całkiem podobne zainteresowania jak ta pisarka. I choć mnie życie erotyczne innych nie interesuje, tu wyjątkowo choć jeden raz chciałbym być świadkiem ich upojnej, pełnej diabolicznych i wyuzdanych igraszek nocy. Osobiście decyzji biskupa nie potępiam, ba!, poleciłbym taki eksperyment wszystkim polskim ortodoksom ze Stowarzyszenia im. Piotra Skargi, szczególnie tym, redagującym portal Pch24.pl. Naszym znanym i licznym egzorcystom też...


   PS. Te cztery wątki nic ze sobą nie łączy, więc proszę, nie szukajcie jakimi ścieżkami podążają moje skojarzenia.
Dwie ostatnie historie pochodzą z:

- O niedźwiedziu
- O biskupie



 

22 komentarze:

  1. Jeśli pani M. Łysiak tak pisze, to musi być prawda.
    Wszak jest ona (pani M. Łysiak) współzałożycielką Stowarzyszenia Sióstr i Braci Henryka II Pobożnego i Anny Śląskiej.
    Jaki Henryk II Pobozny był pobozny możemy przeczytać w Kronikach Mikołaja Miki - patrz blog Boja.
    P.S. to samo co poprzednio - linki w przypisach prowadzą do portalu blogger - i to nie jest wina rozlanej kawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja naprawdę nie wiem skąd błąd. Teraz już powinno działać ;)

      Usuń
  2. niejaki Czarnecki to jedna z postaci zestawu potworów neokomuny, mam tylko z nim kłopot ze względu na zbieżność nazwiska z pewnym znanym mi bardzo zacnym człowiekiem, wręcz przeciwieństwem... ale jak widać nie wszystkie Ryśki to fajne chłopaki, paru niefajnych by się znalazło...
    ...
    jakiż ten gatunek ludzki jest wredny... jak coś za trudne, nie da się zrozumieć, to trzeba pd razu zakuć w kajdany, zamiast pozwolić pohasać po lesie...
    ...
    mnie zawsze ciekawi, co ludzie nazywają "perwersją", w tym przypadku "perwersyjnymi opowieściami", bo wiem, że miewają oni różne dziwne pomysły w tej kwestii, stosują to słowo dość randomowo... tym razem nie mogłem się dowiedzieć, bo po kliknięciu w link system skierował mnie do portalu Blogspota każąc się zalogować, potem zaś na stronę operacyjną mojego własnego bloga(!!!???)...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. p.s. dostałem się na tą stronkę "okrężną" metodą, ale zagadki mi ona nie rozwiązała, za to dorzuciła kolejną: "powieści pornograficzne", bo tu też panuje radosna swoboda w definiowaniu "pornograficzności"... ale jakby nie było, miłość potrafi działać cuda, ów pan biskup zmądrzał i przestał się zajmować szarlatanerią...
      ...
      suplement do drugiego akapitu pierwszego komentarza:
      jednym nie pozwalają pohasać po lesie i zakuwają w kajdany, innych zamiast nakarmić, napoić, odziać i przenocować wyrzuca się do lasu po nocy... i tak to jest...

      Usuń
    2. Link powinien już działać. Tym razem całe zamieszanie wynika właśnie ze zmiany laptopa.

      Nie jestem pruderyjny niemniej do powieści z gatunku „pornograficznych” podchodzę z niemałą niechęcią. W młodości mnie czymś takim „poczęstowano” i była to treść, przy której książki markiza de Sade mogły uchodzić z katechizm. Czy można pisać o seksie? Jak najbardziej, tylko niech to coś będzie jak np. „Ostatnie tango w Paryżu” a nie hardporno. Opisy egzorcyzmów niewiele się różnią od tej ostatniej formy.

      W ogóle nie rozumiem tej formy „dziennikarstwa”, jak ta o dziecku niedźwiedzicy. Historyjka w sama raz do publikacji książkowej, jaką propagował Radek, czy czasami wspomną Asenata, czyli z gatunku baśnie i mitów.

      Usuń
    3. "każdemu jego porno", więc nie wchodzę w dyskusję, co dla kogo jest "porno", która jest niczym dyskusja o gustach...
      za to egzorcyzmy to może być czasem ciekawy temat, na przykład nie wiem, czy wiesz, że istnieje taki egzorcyzm, jak rytuał "zmycia chrztu" i choć z mojego areligijnego, racjonalnego punktu widzenia jest to bzdura, to z (równie racjonalnego), psychologicznego ma on pewien sens... niektórym "ateistom" taki zabieg mógłby się przydać, tak "dla zdrowotności"...

      Usuń
    4. Tu już mnie rozśmieszasz ;) Piszesz: „niektórym "ateistom" taki zabieg mógłby się przydać, tak "dla zdrowotności"”. Jakiej zdrowotności? Gdyby ateista chciał „zmyć chrzest” to by dowiódł, że z jego mózgownicą jest coś nie w porządku, a wtedy potrzebny psychiatra. Zmyć to ja mogę bród (byle nie wodą święconą, bo w niej często są bakterie kałowe), i to będzie rzeczywiście ku zdrowotności. „Zmycie chrztu” byłoby takim samym zabobonnym rytuałem jak chrzest, w dodatku na pewno nie wymaże wpisu z księgi parafialnej. Wszelkie magiczne rytuały, począwszy od chwytania się z guzik na widok kominiarza, na egzorcyzmach kończąc dowodzą irracjonalności myślenia. Rzecz niegodna ateisty i go dyskwalifikująca.

      Usuń
    5. (jak zwykle) nie czytasz dokładnie... toć napisałem wyraźnie, że dla mnie to bzdura... inna sprawa, że temu zabiegowi poddają się głównie (NIEKTÓRZY) rodzimowiercy, za co zresztą krytykują ich inni rodzimowiercy, bo ma tu miejsce spór, czy uznać magię chrześcijańską za urojoną, czy za realną, tylko słabą i złą... ale to nie nasz problem, przynajmniej nie mój...
      natomiast faktycznie jakiś zabieg psychologiczny /np. w formie "magicznego" rytuału/ przydałby się niektórym, którzy choć etykietkują się jako "ateiści", to mają sprany mózg ową magią chrześcijańską, aczkolwiek moim zdaniem jeden taki zabieg to za mało... nie bierz tego osobiście, bo ja widzę wiele innych przykładów takich chrystianocentrycznych "ateistów"...
      co do Twojego prywatnego rozszerzenia definicji ateizmu, to zmarnowaliśmy już na ten temat zbyt wiele czasu i miejsca na serwerowych nośnikach pamięci, żeby miało sens dalsze wałkowanie tegoż...

      Usuń
    6. Więc jeszcze raz. Napisałeś: „i choć z mojego areligijnego, racjonalnego punktu widzenia jest to bzdura, to z (równie racjonalnego), psychologicznego ma on pewien sens... niektórym "ateistom" taki zabieg mógłby się przydać, tak "dla zdrowotności"...” – mnie o żaden inny sens nie chodzi, jak ten psychologiczny, a rodzimowiercy to jeszcze nie ateiści i niewiele mnie obchodzą.

      Moja definicja ateizmu jest bardzo prosta i jasna. Prościej się nie da. Wszelkie odstępstwa od niej przeczą tej definicji.

      Usuń
    7. więc jeszcze raz, tylko prościej: psychologiczny sens jest trywialny do zrozumienia... coś komuś uwiera w głowie i taki zabieg mu pomaga... i tyle w temacie...
      ...
      dlaczego znowu mnie dokładnie nie czytasz, tylko musisz brąchać?... skoro ustaliliśmy, że nie dyskutujemy o Twojej prywatnej definicji ateizmu, to nie znaczy, że tylko ustaliliśmy, ale że nie dyskutujemy... pakta sum servantka, czy jakoś tak :)

      Usuń
  3. Już sam widok owego pana Cz. przyprawiał mnie o mdłości, a jego opowieści powodowały zawsze chęć ciśnięcia czymś ciężkim w niewinny niczemu odbiornik TV. Taki przeprosiny "na rozkaz" to są funta kłaków nie warte- przeprosił bo mu kazano.
    Gdy mi padł komp to stracił wszystkie zdjęcia, które nie były w chmurze ale na dysku, a teraz nie ma mi kto przegrać ze starego dysku tego, co chciałabym zachować.
    Nie ma co się księżulkowi dziwić, w końcu zrozumiał, że jest człowiekiem i to gatunkiem zwanym mężczyzną.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że przeprosiny z przymusu i konieczność powołania się na wyrok sądowy, są dla przepraszającego jeszcze bardziej upokarzające, choć oczywiście dla obrażanej Thun w pewnym sensie mało satysfakcjonujące w sensie samych przeprosin. Niemniej medialną satysfakcję ma pełną.

      Chyba mam szanse odzyskać dane ;) Wczoraj cały dzień grzebałem w wnętrznościach laptopa (w końcu nic nie ryzykowałem) i nawet dało się go uruchomić, choć wciąż nie wszystkie funkcje są dostępne. Może zdążę do niedzieli i tn zabiorę do szpitala?

      Biskup ortodoks zmądrzał ;) Choć trzeba przyznać, że okrężną drogą...
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  4. Czyli niby przeprasza, ale nie całkiem...typowe!
    Az czekałam, że napiszesz o tym, iż owym dzieckiem był Pinokio, ale niestety, to zbyt dawno było.
    Biskup niczemu nie winien, nawet święty by uległ zakusom szatana;-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeprasza, przeprasza, choć pod przymusem. Skarży się, że to wyrok, ale przecież tego mógł się spodziewać.
      Niedźwiedź to chyba symbol Rosji? Nijak do Morawieckiego nie pasuje ;))
      To prawda, bo jak mówi przysłowie: gdzie diabeł nie może tam kobietę pośle ;)

      Usuń
    2. Oj tam, oj tam, Morawiecki był wszędzie!

      Usuń
    3. No tak, o tym zapomniałem :D

      Usuń
  5. Laptopa żal.
    O chłopcu niedźwiedzicy to oczywista bujda.
    Ostatnia część pachnie mi maglem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz żal. Mam nowiutki, niemal spod igły ;)) Na szczęcie, choć palce mało sprawne, powoli przywracam go do „życia”. Już widzę Windowsa, choć jeszcze nie wszystkie dane.

      Też tak twierdzę – niedźwiedzica to bajka...

      Dzisiejszy net niezależnych to faktycznie magiel ;)

      Usuń
    2. Dina Sanichar, to nie jest bujda.

      Usuń
    3. Taaa, niektóry wierzą nawet, że Maria była dziewicą zapłodnioną przez ducha... Ale się zgodzę z jednym, Dina Sanichar to nie jest do końca bujda, bujdą jest jego historia dorastania wśród wilków.

      XIX-wieczne Indie, kraj egzystencjalnej skrajności i jeszcze większej różnorodności wierzeń. Do dziś istnieje cała rzesza porzuconych i naturalnych sierot. Wśród nich bez wątpienia są również intelektualno-fizyczne kaleki wychowujące się na terenach miast i wsi bez żadnej opieki. Chłopiec Dina bez wątpienia do takich należy. Nad niektórymi „litują się” mieszkańcy przesyłając je do sierocińców. Historii tych dzieci nikt nie zna, więc w czym problem dorobić mu życiorys z wilkami w tle? Już nawet starożytni Rzymianie na takim micie budowali swoją historię. Takie kaleki zdarzają się na całym świecie, a zjawisko ich porzucania istnieje do dziś (w Polsce „okna życia”).

      Dziś znamy autentyczne przykłady, że suka psa wychowuje małe kocięta i tym podobne. Rzecz w tym, że dzieje się to pod ścisłą kontrolą ludzi. W naturalnych warunkach takie rzeczy są niemożliwe, wilk (szczególnie, gdy ma własne młode) to nie pies, który widzi w człowieku pana, niedźwiedź zaś nie zna się na „żartach” kukułki.

      Usuń
    4. Nie jestem pewien jaki jest Twój medyczny rozkład zajęć.
      Jeśli jednak jesteś już w szpitalu, to życzę żeby kuracja była skuteczna i krotka a ludzie wokół Ciebie - mili i kompetentni.
      Trzymaj się!

      Usuń
    5. To od jutra, choć nie mam pojęcia jak długo to potrwa. Za życzenia bardzo dziękuję.

      Usuń