Po raz pierwszy w życiu miałem tak przykre zdarzenie – nie zapanowałem nad swoimi emocjami. Trzeba mi od początku. Mam skierowanie do szpitala. Niestety, procedura wymaga abym stawił się w szpitalu osobiście, gdzie dyżurujący lekarz oceni, czy w ogóle nadaję się do hospitalizacji i jak długo mogę według jego uznania czekać na swoją kolejkę. Nie rozumiem tej procedury, jednak jej się nie da przeskoczyć, więc stawiam się karnie o wyznaczonej godzinie. Poczekalnia pełna ludzi i już po pierwszym pacjencie zapowiada się dwu, a może trzygodzinne czekanie. Ludzie się denerwują, co mnie nie dziwi, ale pilnują swojej kolejki w milczeniu, czasami coś szepcząc między sobą, czasami wpatrzeni w smartfony, bo czas oczekiwania niemiłosiernie się dłuży. A czekać trzeba dwa razy. Raz na oględziny lekarza, drugi na procedurę wyznaczania terminu. Szczęśliwi ci, co są w towarzystwie, choć to potęguje wrażenie przepełnienia, a więc i stres, bo nie wiesz kto w kolejce, a kto dla towarzystwa.
Pielęgniarka rejestrująca i wyznaczająca termin przyjęcia wypuszcza szczęśliwego petenta, ale nie wpuszcza kolejnego. Musi do ubikacji. Chwilowy szlaban akurat padł na krewkiego faceta z laską (do podpierania się), który jest w towarzystwie żony. Tak na oko mój rówieśnik. Zatarasował jej drogę i zarzucił prosto w twarz, że się strasznie guzdrze, a on już korzenie wypuszcza. Ona się tłumaczy: „Proszę mi wierzyć, że muszę do ubikacji, i to nie moja wina, że dla każdego chorego muszę wypełniać stos papierków”. A ten na to: „Wierzyć to ja wierzę tylko w Boga. Pani nie wierzę!”. Udało się jej wyminąć krewkiego gostka bez słowa. Ten już sam przez siebie podminowany zwraca się do swojej żony, tak, aby wszyscy słyszeli: „Tu by się przydał mały Hitlerek i wtedy na pewno zapanowałby prawdziwy porządek”. Jestem niesłychanie spokojny człowiek, wierzcie mi choć w Boga nie wierzę, ale w tym momencie mnie poniosło. Ujmując to inaczej – diabeł we mnie wstąpił. Podniesionym głosem wypuściłem pod adresem tego faceta mało cenzuralną wiązankę. W wersji mocno wygładzonej: „Ty porąbany katolicki hipokryto! W Boga wierzysz a przywołujesz Hitlera? Auschwitz chcesz otwierać i krematoria rozpalać?! A może ludzi pod murem stawiać i ich rozstrzeliwać?! Hitlerowski ordnungpolizei ci się marzy w imię bożego ładu?!” Coś tam bąknął, że nie musiałem tego słuchać, za co spotkało go kilka dodatkowych epitetów, bo uszu zatykać nie mam zamiaru, za to on nie musi publicznie otwierać swojego głupiego ryja. I wiecie co? W poczekalni zrobiło się cicho jak makiem zasiał. Gdy pielęgniarka wróciła do swoich zajęć, ten hipokryta nawet nie miał odwagi na nią spojrzeć. Poszedł za nią do biurka i był grzeczny jak najgrzeczniejsza dziewczynka w przedszkolu, a gdy w końcu zniknął z żoną, pewna pani, również czekająca w kolejce, mile się do mnie uśmiechnęła...
Dlaczego o tym wspominam? Nie, nie po to by się pochwalić, bo według mnie nie mam czym, bo jest źle jeśli nie potrafię panować nad nerwami. Ta sytuacja skojarzyła mi się z pewnym artykułem, który właśnie wczoraj przeczytałem, a który opisuje dziwaczne perypetie z prokuraturą pewnego świeckiego pedofila, choć też uwielbiającego jakieś fikuśne kiecki (patrz zdjęcie). Pedofila zakamuflowanego w grupie Rycerzy św. Jana Pawła II z honorowym tytułem „Wielki Rycerz”, a który czerpiąc wzór z papieża Polaka swoim świadectwem pokazywał, jak „harmonijnie można łączyć męskość i świętość”[1] (sic!) Dodam tylko, że swoją męskość wspomagał ponad tysiącem zdjęć pedofilskich na osobistym komputerze. Aby była jasność – nie wszystkich katolików podejrzewam o hipokryzję, tym bardziej o pedofilię, mam tylko dziwne wrażenie, że tych hipokrytów, nie tylko wśród hierarchów jest coraz więcej i więcej.
PS. Nie pierwszy raz słyszałem o tym Hitlerku, który miałby zaprowadzić porządek w Polsce, i powiem jak na świętej spowiedzi, do tej pory, choć nóż w kieszeni mi się otwierał, zbywałem to milczeniem. Ludzie faktycznie czasami plotą coś bez sensu, nawet się nad swoimi słowami nie zastanawiając. Ale czy to jest usprawiedliwienie i czy temu trzeba pobłażać?
Zachowałeś się doskonale, gratuluję, ja bym tak nie potrafił.
OdpowiedzUsuńNatomiast skojarzenie sytuacji w poczekalni z pedofilem - zaskoczyło mnie.
Jedyne co przyszło mi do głowy, to - człowiek kojarzy, pan Bóg skojarzenia przynosi.
P.S. wydaje mi się, że przypis ma niewłaściwy link. Uzytkownik musi go skopiować na osobną stronę.
Taaa, człowiek kojarzy, ale czy to dzięki Bogu? Tu bym się sprzeczał, co mam w genach ;) Powiedzmy, że to skojarzenie wynikało z cackania się przez prokuraturę z świeckim pedofilem (religijnym, choć nie sukienkowym) i ogólnym tuwisizmem wobec kontrowersyjnych opinii rzekomo wierzących. Przymykamy oko na takie treści uważając, że w myśl wolności słowa trzeba tolerować największe bzdury.
UsuńSprawdzę, co jest nie tak z tym linkiem i spróbuję to naprawić. Już raz miałem taki problem. Inna sprawa, że w końcu padł mój stary laptop a na nowym nie mam klasycznego Worda, co mocno komplikuje mi pisanie notek. Dziękuję za tę uwagę.
Chyba mi się udało poprawić ;)
Usuńpytanie jeszcze, w którego boga wierzył?... może w Aresa?... chociaż ten akurat nie jest patronem porządku, tylko wojennego chaosu... ja zawsze pytam, bo skąd wiadomo o jakiego boga chodzi?...
OdpowiedzUsuńja miałem kiedyś /czasy niesławnej IV RP, gdy pewien mały "Hitlerek" robił pierwsze podejście do władzy/ taką zabawną przygodę w pociągu, że wsiadł do przedziału, akurat naprzeciwko mnie, jakiś gość i gdy już się umościł oświadczył nagle: "jest dobrze!"... po czym rozejrzał się w poszukiwaniu chętnych do dysputy i uznał, że znalazł, gdyż jakaś pani zapytała "a dlaczego jest dobrze?"... ten zaś odpowiedział: "bo jest porządek!"... w tym momencie już go znielubiłem, bo ludzie dla których porządek dla samego porządku jest wartością nadrzędną nie budzą mojej sympatii... tedy schowałem się za barierę muzyczną zakładając słuchawki, bo nie chciałem sobie psuć dobrego humoru, który wiozłem ze sobą z miejsca wyjazdu...
...
co do rycerza, to jak przeczytałem przestał być nie tyle rycerzem, co członkiem konfraterni, szef go wylał, zaś ja spojrzałem na spis (chrześcijańskich) warunków, aby być rycerzem:
1.fidelitas /wierność/
2.pietas /pobożność/
3.virtus /męstwo/
4.prudentia /roztropność/
5.curiositas /dworność/
6.largitas /hojność/
7.honestas /uczciwość/
8.honorus /uznanie innych/
i ze zdumieniem zauważyłem, że tam nic nie ma o traktowaniu dzieci, jakoś asekuracyjnie ten zestaw został ułożony... no, i nie dziwota: rycerze z zakonów powstałych w czasach krucjat specjalnie nie certolili się z wyborem ofiar swoich rzeźni, machali żelastwem na lewo i prawo, nikogo nie oszczędzali, także dzieci...
p.jzns :)
Właściwie też nie podejmuję dyskusji z obcymi sobie ludźmi, wychodząc z założenia, że to może się źle skończyć. Ale tu nie tyle o dyskusję chodziło ile obnażenie hipokryzji w sposób daleko odbiegający od norm normalnej rozmowy. Chciałem gościa uziemić i..., i nic więcej.
UsuńCzytałem o tych warunkach. Wiesz, wszystkie organizacje o charakterze ideowym wyznaczają jakieś warunki dla członków. Np. narodowcy to (he, he...):
- wzór prawych obywateli;
- wzór prawdziwych patriotów:
- wreszcie wyznawcy jedynie słusznej religii.
Ale tu pikanterii dodaje sama nazwa: „Rycerze św. Jana Pawła II”. Z czym Ci się ona kojarzy? Bo mnie jednoznacznie z Legionem Chrystusa pod przewodnictwem Marciala Degollado, pedofila i przyjaciela JP II. Niczego nie sugeruję, ale tak jakoś dziwnym trafem, może bezwiednie, nasz największy święty dziwne typy do siebie przyciągał.
5. curiositas - anglosaski instynkt mi mówi, że to ciekawość.
UsuńGoogle podpowiada, że dworność to curialitas.
@Lech...
Usuńzacytowałem /metodą Ctrl-c, Ctrl-v/ Ciotkę Wiki, faktycznie powinienem to zaznaczyć, żeby uniknąć zbędnej dyskusji...
ale za to wpadło mi do głowy określenie "ciurlitas", czyli jurność, zdrowy poziom libido, przeciwieństwo oziębłości... ciekawe, czy można to uznać za cnotę rycerską skoro według pewnych apokryficznych przekazów rycerz ma być platoniczny: mieć zakuty łeb tudzież nosić tytanowe suspensorium :)
zaś "curialitas" brzmi ciekawie, wyjaśnia etymologię słowa "kuria", czyli taki komitet partyjny, tylko pytanie brzmi, czy w tej kur(w)ii naprawdę jest dwornie?... sądząc po zewnętrznych oznakach być może tak, ale czy to wyczerpuje definicję "dworności"?... nie będę już spekulował, czy jak dwornie tam ubierają swoje ofiary do swych niedwornych praktyk, bo się zaraz porzygam...
at TheLoo...
Twoja podświadomość zadziałała w miarę racjonalnie, oparła się na statystyce, że większość Polaków, jeśli wierzy w jakąś bozię, to jest to bozia rozumiana po chrześcijańsku /nie mylić z "po katolicku", bo to jest akurat fałsz/ i drogą intuicji tak Cię ustawiła... niemniej jednak zabawnie by było, gdyby gość odparł, że on wierzy w Eris, że ona jest jego bogiem /czy boginią, nie róbmy już zagadnienia z kwestii gender wśród bogów/...
Ani intuicja, ani statystyka. Jeśli ktoś w Polsce publicznie mówi, że wierzy tylko w Boga, i to z nieukrywaną złością, to tu nie ma żadnej wątpliwości o jakiego Boga chodzi.
UsuńEtymologia słowa kuria...
UsuńPo łacinie - curia - oznacza dwór ale również sąd lub ratusz.
"Podniesionym głosem wypuściłem pod adresem tego faceta mało cenzuralną wiązankę."
OdpowiedzUsuńAwanturowałeś się niecenzuralnie w przychodni DeLu?? ;)
Dobrze, że Cię nie wyrzucili z tej przychodni i nie pobili na dodatek. A mieli czym, bo laska świetnie się do tego nadaje.
I chyba jednak przesadziłeś, bo ten Hitlerek to taka przenośnia, taki "kij", który będzie naród przymuszał do porządku. Sama marchewka i szczytne hasła nie wystarczą. ;)
Ale swoją drogą pamiętam jeszcze wspomnienia mojej babci, która żyła w czasie wojny, że Niemcy administrujący na jej terenie bardzo sobie porządek w obszarze swojego działania cenili, a brzydzili się (i tego nie umieli) kłamstwem, kombinacjami, kradzieżami itp., w czym Polacy bili ich na głowę. I może nawet nadal biją ... :)
PS.1. Kiedy idziesz do tego szpitala?
PS.2. Rademenes zamknął mi dostęp do swojego bloga. Szkoda. Tobie też?
Tak Mario, wybuchłem niecenzuralną agresją, choć nie w przychodni a w izbie przyjęć w szpitalu. Niby za co mieliby mnie wyrzucić, skoro pośredni stanąłem w obronie pielęgniarki? Mogły zareagować pozostałe osoby oczekujące na swoja kolej, ale jak napisałem, zapadła kompletna cisza. Być może byli tak zaskoczeni moją reakcją, że nie zdążyli zaoponować. W sumie to trwało może kilkanaście sekund, nawet nie dłużej niż pół minuty. Gdyby on użył laski, nie wiem, czy by przeżył, a ja pewnie zostałbym aresztowany ;)
UsuńWiem, że taki zwrot niekoniecznie musi oznaczać to, co oznacza. Nie sądzę, aby on rzeczywiście chciał Hitlera w Polsce. Ale to jest ewidentnie pochwała metod jakie stosował w czasie swojego epizodu u władzy. Skutki dyskwalifikują jakiekolwiek porównanie, nawet używając przenośni.
1 – w szpitalu mam być 13-go września, czyli już w poniedziałek. Bo dostałem czerwoną kartkę ;) Ta mówi o konieczności natychmiastowego przyjęcia. Żółta, a tę miała zdecydowana większość, świadczyła o tym, że delikwent może czekać dłużej (druga połowa października), zielona, że hospitalizacja w ogóle nie wchodzi w rachubę. Na szczęście nie spotkam się na sali szpitalnej z tym gostkiem. On dostał żółtą kartkę ;)
Chyba wezmę laptop ze sobą ;)
2 – zamknął dla wszystkich z wyjątkami, o których nic nie wiadomo ;) Mówiąc szczerze, przez jego blog trafiałem na te blogi, których nie mam w linkowni ;))
Ad.2 No to jak widać chodziliśmy na "te blogi" tą samą drogą. :))
UsuńAle nie wszystko stracone, na niektóre można trafić innymi drogami ...
Dzięki za informacje o szpitalu. Niedobrze, że kartka czerwona. Będę trzymać kciuki i posyłać dobre myśli w kierunku Bytomia. ;)
Od poniedziałku myśli kieruj na Katowice bo tam jest ten szpital.
UsuńStary laptop w końcu padł :( Tam też miałem w osobnej zakładce linki do innych blogów.
Tak przy okazji. Nie mogę przywyknąć do nowego, kolory jakieś nie tak i chyba będę musiał pozmieniać szatę graficzną.
Znalazłeś się jak trzeba, nie miej tzw. "wyrzutów sumienia". W Polsce między innymi źle się dzieje dlatego, że na wszystko jest jakby "ciche przyzwolenie" i brak gromkich pohukiwań, gdy ktoś wygaduje publicznie głupstwa, ktoś kogoś okrada, napada, bije, łazi zachlany po mieście.
OdpowiedzUsuńW końcu po to jest zbiór przeróżnych praw, obowiązków i przepisów by każdy je przestrzegał, a nie "olewał" a inni nie powinni się wykazywać w takim momencie biernością ale reagować i to energicznie. No ale brak mi wiadomości w tym poście co z tym szpitalem? Zasługujesz na niego czy nie?
Serdeczności;)
Jak napisałem Marii, uznano mój przypadek za pilny, więc w poniedziałek o 10-tej przed południem mam się stawić w piżamie ;)) W piątek mam potwierdzić, że nie rezygnuję, na szczęście tylko telefonicznie. Jedynie czego nie wiem, to czas jaki przyjdzie mi spędzić w szpitalu.
UsuńTrochę martwię się o Havę, choć mam już zapewnione dla niej codzienne doglądanie.
Z tego co wiem, możesz opuścić Havę nawet na więcej niż miesiąc.Będzie kocica więcej niż obrażona- podrapie Cię do krwi gdy wrócisz. Gdy my zostawiliśmy naszego jamniora w naszym mieszkaniu na 4 doby z moją koleżanką, którą on znał b. dobrze i lubił, to gdy wróciliśmy przez kilka godzin nawet na nas nie spojrzał i odwracał się do nas tyłem i wymykał się spod ręki. No i potem to już wszędzie z nami jeździł, kawałek Europy z nami zwiedził.
UsuńŻe będzie obrażona to pewne. Wszak wystarczyło, że do opery poszedłem. Na szczęście ona szybko zapomina. Nie wiem czy tak samo po około dwóch tygodniach (tak przypuszczam).
UsuńMiałam kiedyś podobne spotkanie w przychodni z panem, który wrzeszczał w rozmowie przez telefon.
OdpowiedzUsuńI tak łagodnie został przez Ciebie potraktowany i dziwie się tylko, że nikt Cię nie poparł.
To było milczące poparcie. Nikt się na mnie obruszył ;)
UsuńZuch chłopak. W końcu ktoś nauczył profana w prostych żołnierskich (rycerskich) słowach, co znaczy być katolikiem :)))
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłem zuchem ;)
UsuńAle mu się należało, bo pewnie myślał, że ze względu na wiek i wyznanie jest nietykalny...