wtorek, 21 września 2021

Polska myśl naukowa

 

  I znów zabłysnął nam mój ulubieniec ostatnich miesięcy, minister edukacji w osobie Przemysława Czarnka, profesora KUL. Pochwalił się swoją wiedzą naukową stwierdzeniem, że: „Małżeństwo to termin zastany jeszcze z prawa rzymskiego, stworzony przed wiekami, długo przed naszym przyjściem na ten świat i który oznacza związek kobiety i mężczyzny, więc coś takiego w przyrodzie jak małżeństwa jednopłciowe nie istnieje1.  Tu trzeba przyznać szczerze, że żaden naukowiec do tej pory na tak genialne w swej prostocie odkrycie jeszcze nie wpadł. Nawet taki Darwin, który swego czasu opłynął kulę ziemska a nie stać go było na ogłoszenie światu tego prostego spostrzeżenia. Ono dowodzi ponad wszelką wątpliwość, że małżeństwa jednopłciowe nie mają prawa zaistnieć w ludzkich społecznościach.

  Ta osobliwa teoria wypłynęła na antenie TVP Info, jedynym kanale informacyjnym, gdzie mówi się prawdę, i tylko prawdę. Niemniej i tak wybuchła wojna stricte „naukowa”. Narzuca się bowiem pytanie, czy w takim razie w świecie przyrody można znaleźć małżeństwa dwupłciowe? Owszem, trafiają się pary łączące się na wiele lat, ale jakby na to nie patrzeć to są raczej związki nieformalne, tak zwane na kocią łapę, choć akurat nie dotyczą kotów. Najtrafniej tę wypowiedź skwitowała pani Magdalena Dropek, dziennikarka po UJ, ale bez tytułu profesora:
Co występuje w przyrodzie:
- homoseksualność;
- kryzys klimatyczny;
- matriarchat;
- strojący się faceci;
- kobiety zjadające facetów po stosunku.
Co nie występuje w przyrodzie:
- małżeństwa;
- homofobia;
- uprzedzenia;
- religia;
- ministrowie edukacji
2.
Szczególnie te dwa ostatnie polecam profesorowi KUL.

  Równie rewelacyjny i oryginalny w temacie homoseksualizmu jest pan Jan Duda, prywatnie ojciec naszego prezydenta: „Czynniki kulturowe to efekty promowania tych skłonności. Po prostu homoseksualizm jest w znacznym stopniu zjawiskiem zaraźliwym3. To również odkrycie na miarę naszej, polskiej epoki, bo jak głosi pan Duda, homoseksualizmem można się zarazić na przykład za pośrednictwem platformy Netflixa (sic!) Dobrze, że na tę platformę nie zaglądam, bo a nóż-widelec mógłbym się homoseksualizmem zarazić. A gdzie ja w moim wieku znajdę dziś dla siebie partnera? Już chyba tylko w prosektorium...

 

Przypisy:
1 - https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,27583526,malzenstwa-jednoplciowe-w-przyrodzie-nie-istnieja-poslowie.html#do_w=46&do_v=142&do_st=RS&do_sid=288&do_a=288&s=BoxNewsImg3
2 - https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,27589394,jan-duda-stwierdzil-ze-homoseksualnosc-jest-zjawiskiem-zarazliwym.html#s=BoxOpImg6

 

 

44 komentarze:

  1. No to ja zarażę się na pewno, ostatnio namiętnie z mężem oglądamy Netlfixa, bo na telewizje różne nie ma co liczyć, reklam więcej, jak treści...
    A co z reklamami, czy z nich tez można się czymś zarazić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. akurat reklamy na to są obliczone, aby ludzie się zarażali chęcią kupna jakiegoś niepotrzebnego im bzdeta i to działa, bo wiele osób nie jest na to odpornych... zaraźliwe bywają też niektóre powiedzonka używane w reklamach, tu średnia odporność ludzka jest jeszcze niższa, na szczęście szkodliwość tego zjawiska jest zerowa...
      p.jzns :)

      Usuń
    2. Jotko, ja bym uważał z tym Netflixem, możecie się zarazić i na starość rozwód gotowy, czego Wam nie życzę. ;)

      Usuń
  2. wczoraj już się naśmiałem w kwestii tej światłej wypowiedzi czarneka, cytowali ją Najsztub z Piątkiem wczoraj w radio, za to tatę maliniaka pobronię częściowo, bo chodziło tu pewnie o "zaraźliwość" jako metaforę naśladownictwa pewnych zachowań, w tym sensie na przykład moda odzieżowa bywa nieraz "zaraźliwa", ale na tym obrona się kończy, bo tak ogólnie to gość faktycznie plecie bzdury i nawet nie chce mi się z tego śmiać, takie to żałosne...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraźliwość modą jest powszechna, ale od tego się nie umiera, ani nie dochodzi do rozwodów. Jeśli ktoś jest heteroseksualny, to nawet nie zarazi się zachowaniem homoseksualnym.

      Usuń
    2. teoretycznie ktoś może spróbować seksu z osobą tej samej płci, może mu się to spodobać i potem może dalej kontynuować takie praktyki... ale to tylko oznacza, że gust zwany "homoseksualizm" (lub "biseksualizm") siedział w nim już wcześniej, tylko ten ktoś o tym nie wiedział, podświadomość wypierała wcześniej taką opcję... pełna jednak zgoda, że nie jest to wynik żadnego "zarażenia"...

      Usuń
    3. Piotrze, wymyślasz! Będąc osobą w pełni heteroseksualną i zdrową na umyśle nie będziesz dobrowolnie „eksperymentował” ze swoją seksualnością, nawet jeśli Ci Netflix podrzuci taki obrazek. Nawet w jakichś okolicznościach narażony na taki seks i tak go nie polubisz.

      Usuń
    4. nic nie wymyślam, istnieją przypadki, notowane naukowo, seksuologicznie, gdy ludzie, nawet będący w stałych związkach hetero "odkrywają" w sobie pociąg do osób tej samej płci... to, że Ciebie lub mnie taki eksperyment nie przyjdzie do głowy i odrzuca samo myślenie o tym wcale nie świadczy, że takie rzeczy się nie zdarzają...

      Usuń
  3. Po pierwsze - zakładam, że ten wpis oznacza, że pobyt w szpitalu zakończony, pacjent przeżył. Cieszę się.
    Po drugie - pani Magdalena Dropek wyprzedziła mnie w sprawdzeniu co występuje w przyrodzie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaa, faktycznie przeżyłem, ciekawi mnie tylko, co będzie dalej? Tu mój optymizm mocno przygasł ;)
      Nic nie stoi na przeszkodzie, abyś uzupełnił listę pani Dropek...
      Odwzajemniam pozdrowienia.

      Usuń
  4. Przez te różne kretyńskie wypowiedzi straszliwie mi podupadła jakość mego języka- po prostu brzydkie słowa same mi się cisną na usta. Bo jeden od drugiego durniejszy i słowo durny to niemal komplement. Coś się wszystkim pod kopułką pomajtało i to zdrowo. A może mają wszyscy jakąś specjalną dietę pozbawiającą ich wiedzy i trzeźwości umysłu?
    Fajnie, że już jesteś;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę być złośliwy, ale ta dieta to pewnie Eucharystia. Nigdy nie wiadomo jak jej nadmiar oddziałuje na organizm. Choć podobno była taka jedna, co tylko Eucharystią żyła. Ta dopiero głupoty wygadywała. W końcu okazało się, że była najzwyklejszą oszustką. Czego to ludzie nie zrobią aby uchodzić za świętych? ;)

      Usuń
  5. A mnie wiedza naukowa Czarnka przypadła do gustu. Powiedział też "że rodzic to jest ten, co zradza potomstwo". Zwłaszcza ujęło mnie przecudne słowo "zradza" (nie mylić ze słowem "zdradza"). Tylko w ustach polityków mowa bywa złotem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż musiałem sprawdzić po słownikach. I nie znalazłem (sic!)

      Usuń
    2. To znaczy kobieta rodzi, mężczyzna zradza?
      Czy oboje zradzają?
      Musze to przemyśleć 🤔

      Usuń
    3. Tu nie ma nic do przemyślenia. W słowniku polskim nie istnieje czasownik "zradzić", lecz "zrodzić" np. rodzice zrodzili dziecko.

      Usuń
    4. Ale istnieje słowo (być może czasownik) "zradzać"! Na pewno istnieje, bo system nie podkreśla tego słowa na czerwono. To Czarnek nie istnieje, bo jego akurat system na czerwono podkreśla!

      Usuń
    5. czasownik "zradzać" jest jak najbardziej prawidłowy /choć brzmi nieco archaicznie w konfrontacji z uzusem/... o ile "zrodzić" dotyczy czynności wykonywanej jednorazowo, w jednej sesji, to "zradzać" dotyczy czynności wykonywanej wielokrotnie, sukcesywnie, w rozmytym czasie: od nieokreślonej przeszłości, do teraz plus domniemanej przyszłości...
      to jest analogiczne do "chodzić" i "chadzać"...
      tu przy okazji wyłazi popularny błąd logiczny:
      zwykło się mówić "chodzić do /kina, kościoła, opery, etc/", a powinno być "chadzać do /kina, etc/", podobnie błędem jest "chodzić na /kawę, ciastka, piwo, etc/", ma być: "chadzać na /kawę, etc/"... "chodzić" można jedynie POD kinem /kościołem, kawiarnią, piwiarnią, etc/...
      jeszcze zabawniej jest z "wchodzić" /np. na dach/... kominiarz wchodzi na dach teraz, ale w przeciągu swojej pracy na tym stanowisku kominiarz WCHADZA(!) na dachy...
      te niuansowe językowe dywagacje rzecz jasna nie zmieniają bazowego faktu, że ministru czarneku jest (jeśli jest) głupi i ma na imię "dupa" /tak mawia moja była teściowa na wszelkich czarneków/ i to już niuansem nie jest...
      p.jzns :)

      Usuń
    6. Chadzać to jednak nie zradzać. O ile nietrudno znaleźć pierwsze wyrażenie w słownikach języka polskiego, o tyle drugiego w nich nie znajdziesz. Istnieje tylko jedno prawidłowe określenie „zrodzić”. Mnie to przypomina spór wywołany przez Krystynę Pawłowicz o słowo „wziąść”. Skoro ona tak mówi i pisze – to jest to wyrażenie poprawne ;)

      Usuń
    7. bo jak wspomniałem wcześniej, "zradzać" to już jest pewien archaizm i popularne słowniki polszczyzny, z ambicjami bycia na bieżąco z uzusem już go nie zamieszczają...
      zresztą z "chadzać" jest podobnie, rzadko się słyszy, że ktoś "chadza do kościoła", zwykle ma to żartobliwe zabarwienie, zwykle ludzie mówią "chodzić do" i słowo "chadzać" również trafi do lamusa, stanie się takim samym archaizmem, jak obecnie "zradzać"...

      Usuń
    8. Chyba nie prędko przejdzie do lamusa. Określenie przechadzać się po parku nie zastąpi: przechodzić się po parku.

      Usuń
    9. "przechadzka" i "przechadzać się" faktycznie mogą przetrwać najdłużej jako byty samoistne, nawet wtedy, gdy "chadzać" kompletnie wyjdzie z użycia...

      Usuń
  6. Witaj z powrotem w blogspotowym grajdołku.
    Czyżby prosektorium było ostatnią deską ratunku? Cóż za czarnowidztwo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopóki jestem heteroseksualny, poszukiwania w prosektoriach mi nie grożą ;)

      Usuń
    2. Zastanow sie... moze wcale nie jestes hetero? ;)

      Usuń
    3. Tu nie ma się co zastanawiać. Praktyka jest nieubłagana. Na widok nawet największego "ciacha" nie dzieje się we mnie nic, ale pokaż mi zgrabną niewieścią nóżkę w krótkiej mini, a hormony wciąż buzują ;)

      Usuń
  7. Synowie uparli się, żeby mnie podłączyć do platformy Netflixa, a ja to raczej bardziej książkowa jestem, to teraz mam argument nie do zbicia :) Drugi jest taki, że i tak jakieś dekodery wszyscy/większość będzie musiała sobie sprawić, jeśli będzie chciała pobierać z ziemi, a nie z talerza :( To ile ja tych dekoderów będę miała ?! Chyba, że kupię trzeci NOWY telewizor, choć mam dwa (jeden z darowizny) sprawne...Jak to się ma do dbałości o środowisko?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopóki tych telewizorów nie wyrzucasz na śmietnik, środowisko jest ok ;))

      Usuń
  8. Wiesz co? Ja znam dwoch starych gejow. Zdecydowali sie wlasnie na starosc ujawnic i wspolnie zamieszkac, pozostawiajac swoje wieloletnie zyciowe partnerki. Co tam partnerki! To byly prawowite malzonki.
    Znalazlam ich na Netflix w serialu Frankie & Grace, czy jakos tak.
    Wniosek z tego taki, ze w zyciu wszystko jest mozliwe i kto tam wie? Moze za jakis czas wejdziemy na twego bloga gdzie natrafimy na wyznanie, ze znalazles swojego chlopaka. Cale zycie ma siebie czekaliscie. Kobiety (?) ... nigdy nie daly ci tyle szczescia i spełnienia. Teraz dopiero czujesz, ze zyjesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Netflixie podobno wszystko możliwe, więc przykłady stamtąd należy sobie darować. Natomiast w życiu najwięcej homoseksualistów występuje wśród kleru (sam ks. prof. Oko to poświadcza, za co musi w Niemczech zapłacić olbrzymią grzywnę, a co może go uczynić współczesnym męczennikiem z prawdę). Więc gdybym tak miał trafić do katolickiego zakonu, też czułbym się zagrożony. Na szczęście jestem ateistą, tam takich nie przyjmują. ;)

      Usuń
    2. Serialu nie oglądałam.

      Nawet na starość można chcieć dokonać zmian, jeżeli dotychczasowi=e życie to tylko pozory. Zawsze jest dobry moment, żeby żyć w zgodzie ze sobą

      Usuń
  9. To w przyrodzie występują małżeństwa?
    Sakramentalne czy cywilne?🤔

    U mnie na podwórku miałam kiedyś koci związek jednopłciowy. Blake i Rocky koty się nazywały. Zawsze razem i nie widziałam, żeby za kotkami latali. Tak było 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tych małżeństwach pewnie wie tylko minister Czarnek ;)

      Mój wykastrowany Kacperek na wsi był zaś ewidentnie biseksualny ;))

      Usuń
    2. zdarza się, że ludzie udzielają ślubów swoim pupilom /np. psiakom/, szczególnie w Stanach, ale to nadal nie jest "w przyrodzie", tylko w ludzkiej "nadbudowie" tej przyrody, takie "małżeństwo" istnieje tylko w ludzkich umysłach, ale psiaki mają już na to wyrąbane...
      p.jzns :)

      Usuń
  10. panowie...
    jesteśmy w tym wieku, że żaden minister edukacji już nam nie podskoczy. My wiemy dużo więcej niż niejeden profesor od jakiejś tam "edukacji" i to od czasów PRL-u. Pamiętamy ich pomysły? Trochę obok tematu, ale
    Jak tam u was z prostatą? Może kilka porad, zioła a może leki?
    TheLooyu, masz jakieś konkretne przepisy, można wymienić się doświadczeniami. U mnie pomocny jest koper. Solidaryzujmy się w czasie andro.... . Czy starzy gejowie nie mają problemów z prostatą, może tu "tkwi" rozwiązanie problemu starszych, życzę dużo zdrowia!
    Emeryt z Jasła

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję Ci tej prostaty tym bardziej, że nie jestem Ci w stanie pomóc, bo nie mam żadnych problemów w tej materii.
      Wracaj do zdrowia...

      Usuń
  11. ??
    Nie pisałem, że mam prostatę. Nie choruję obecnie, to i nie ma gdzie wracać. Proponowałem tylko wymianę doświadczeń i nie oczekiwałem współczucia.
    Profilaktyka, zioła.
    Jesteśmy właśnie na zbiorach ziół, oferujemy pomoc. Bezinteresownie. Staramy się iść drogą ojca Klimuszko. Natura. Czytając komentarze, nie chcemy frazesów o "powrotach" i "współczuciach". To puste słowa, dotyczące Twojej sytuacji i Twojego zdrowia. To nie my potrzebujemy pomocy, ale możemy ją ofiarować, bez narzucania się i jakiegoś "współczucia".
    Emeryt z Jasła

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz prostaty? A gdzie ja napisałem, że ją mam? Zaś skoro nie chorujesz, to o jakiej wymianie doświadczeń chcesz dyskutować?

      Mój stosunek do ziół jest bardziej niż krytyczny. W zdecydowanej większości zioła to trucizna, które powodują, że w organizmie odkładają się szkodliwe dla zdrowia związki. Czasami prowadzi to do powstania halucynacji niebezpiecznych z psychicznego punktu widzenia.

      Na koniec drobna uwaga: nie pisz o komentujących „my”, pisz za siebie, bo nie wszyscy muszą podzielać Twoje zdanie. Jeśli zaś nie podobają Ci się komentarze innych – po prostu ich nie czytaj. Będziesz zdrowszy.

      Usuń
    2. TheLooy...
      wystarczyło napisać,że krytycznie odnosisz się do ziół. Rozumiemy. Uczymy się odróżniać zioła i odpowiednio je stosować. Ty wolisz łykać chemię, nie ganimy tego zwyczaju, w pewnym wieku jest już za późno, żeby przestawić się na inny sposób leczenia. Leki też mogą być szkodliwe, jeśli są nieodpowiednio dobrane. Cytuję Ciebie, TheLooy:"W zdecydowanej większości....to trucizna, " wystarczy zmienić słowo, o psychice schorowanych, starszych ludzi nie wspomnę przez zwykłą kulturę.
      Obecnie zbieramy pokrzywę zwyczajną, niektórym pomaga, chociażby do płukania włosów. Nie musisz spożywać, ale może mógłbyś wziąć udział w takich eskapadach. Nie pisz, że jesteś łysy. My, oprócz pań w większości też, chociaż niektóre są po chemicznych doświadczeniach.
      Wykład o ziołach, uwagę, i resztę życzeń przyjmujemy z należytą pokorą. TheLooy, żeby ocenić trzeba przeczytać. Jest się wtedy bardziej świadomy, z kim się zbiera zioła. Ty, TheLooy masz inne podejście do zdrowotności, można rzec naukowe.
      Pozdrawiamy serdecznie i życzymy zdrówka i jak najmniej łykania piguł.
      Emeryt z Jasła

      Usuń
    3. Jakby to napisać: zdecydowanie mam większe zaufanie do wykształconych lekarzy i niż do przypadkowych zielarzy, którzy „wiedzę” czerpią od znachorów. Aby Cię uświadomić, większość leków farmaceutycznych bazuje na składnikach, jakie znajdziesz również w ziołach. Ale zanim taki lek zostaje wprowadzony do lecznictwa, jest dokładnie testowany, między innymi po to, aby wykluczyć groźne skutki uboczne, czego zielarze nie robią.

      Powiadasz pokrzywa na porost włosów? ;)) Nie wiedziałem, że łysina to groźna choroba, ale spokojnie, mimo swego zaawansowanego wieku wciąż muszę dać zarobić fryzjerkom. Z reguły to miłe panie, do niemiłych nie chodzę. Gdybym jednak kiedyś wyłysiał, nie będę z tego robił problemu. Tak już na marginesie – szkoda, że Cię wcześniej nie znałem. Za płotem rosły cale łany pokrzywy, którą zwalczać musiałem drogą chemią, aby mi nie „wlazła” na podwórko. Przyjechałbyś, zebrał i obaj bylibyśmy kontent.

      Taaa, trzeba poczytać, więc swego czasu dużo na ten temat czytałem, tyle że nie literatury domorosłych „znawców” ziół. Nigdy mnie reklama nie interesowała. Tak już mam.

      Odwzajemniam pozdrowienia
      DeLu (tak brzmi mój nick)

      Usuń
    4. No i proszę, jaki treściwy wykład. To przemawia: "przypadkowi zielarze", znachorzy. Szkoda, że się wcześniej nie poznaliśmy. W pokrzywach, pod płotem. Z całą powagą stwierdzam, masz jakiś mylny pogląd o naszym stanie wiedzy na temat roślin. Jaki Twój zawód, wykształcenie? Może jesteś byłym, zbuntowanym szeptuchem i przeszedłeś na jasną stronę medycyny. Czytałeś Miczurina? Nie ignorujemy Twojej wiedzy, te parę zdań udowadnia , że masz braki, ale możesz je nadrobić.
      Płukanie włosów, płukanie. Zabieg higieniczny, dezynfekujący itd. Kojarzysz jeszcze, co to jest porost. Poroże, kojarzysz? Łysienie może być skutkiem chorób, ale i leczenia też. Sam się strzygę do gołej skóry. Higiena, poza tym byłem rudy. Teraz tylko piegowaty.
      Za płotem rosły łany..., ale dokładnie nie wiesz czego. Parzyło, to pokrzywa, ale jaka. Do zbiorów musi być odpowiednia pora roku. Może dobrze, że mnie teraz poznałeś. Nauczyć Cię szybkiego rozpoznania roślinek, której nie chcesz potraktować chemią, a raczej poznać jej dobrodziejstwa? Będąc np. na spacerku z psem?
      Łojej, a czegoś Ty się naczytał tak doniosłego o ziołach, że je traktowałeś chemią? Poradnik dr Randopa, a może przy okazji profesora Azotoksa. Eeee nie wiara. Zabijałeś przy okazji tysiące owadów..., zwierzątek małych. Drób znosił zatrute jajka, a psy i koty chorowały i miały parch. Ludzie do dzisiaj pewnie tą chemię noszą w sobie? A dzieci....
      DeLu, to zdrobniale, myślałem zarezerwowane dla bliskich, choć widziałem i TheLooy, albo TheLoo? Wybacz, zatem nie można się zwracać TheLooy? OK. Co do mnie, to może być Emeryt ( obecnie spod Wyszogrodu, a ostatnio z Jasła). Zbieracz. Dojrzewa pigwowiec, wolisz cytrynku do herbatki, sok z malinek, czy czarnego bzu. Tak, to nie są zioła. Pamiętaj, na kurzajki najlepsze jaskółcze ziele rosnące przy płocie, albo azot u pani dermatolog. Jak się spotkamy to wypijem po rumianku, bo na Zieloną Wróżkę nie zasługujesz, otumania. Cześć De..
      Emeryt z Jasła

      Usuń
    5. Nie jestem zielarzem, więc moje wykształcenie nie jest Ci do niczego niepotrzebne. Ale dobrze znałem jednego takiego. Po okolicznych nieużytkach zbierał zioła workami i zawoził do skupu. Nawet nieźle na tym zarabiał, więc mnie nie dziwiło, że tak gorliwie zachwalał „dobrodziejstwo” wszelkiej maści zielska, którego nawet krowy i sarny nie chciały jeść. One nie jedzą tego, co im szkodzi, a człowiek nawet do arszeniku może się przyzwyczaić. Jest jedna istotna prawda o ziołach – one zbijają bakterie, ale również te, które są naszemu organizmowi potrzebne. Taka ich skuteczność.
      Ponieważ herbatka to też zioła, więc herbaty w zasadzie nie piję i od tego czasu nie mam problemów z nerkami. Ale w domu mam, podobno te najlepsze. Dla gości, których nie lubię...

      Wyjaśnię jeszcze jedną rzecz. Na wsi nie mieszkam już od trzech lat i nie mam pieska, z którym chodziłbym na spacery, więc mi już wiedza o zielsku nie jest do niczego potrzebna. Ku zdrowotności wystarczają mi warzywa i owoce.

      Usuń
  12. Tak, ta historia o krowach i sarnach udowadnia naukowo, że zwierzęta lepiej się znają na zielsku niż człowiek. Wiedzą co przeżuwać. Nawet koń wie, co wtranżolić dla uzyskania kurwików w oczach. Dlatego od małego jemy owsiankę dla animuszu? No i historia "jednego takiego" z workami, to też dużo mówi. Fakt, Twoje wykształcenie nie jest mi do niczego potrzebne, bo żaden z Ciebie zielarz, a raczej chemik. Historie jednak dają dużo do myślenia, jeśli tylko jest okazja się skupić. Nerki? Tylko piwo stosujemy na przepłukanie tego organu. Nie będę wymieniał składu piw, bo to wie nawet przedszkolak. Beznadziejne było to pytanie o prostatę. Przyznaję. Mogłem spytać o hemoroidy.
    Tak, owoce i warzywa, krowy i sarny jedzą to z wielkim apetytem, to i człowiekowi nie powinny zaszkodzić, nawet z marketów. Przed snem jeszcze po maluchu za Twoje zdrowie i lulu. Jutro tatarak z korzeniami, a ma padać. Z tą herbatą radzę sprawdzić, czy nie zalęgły się mole, szkoda znajomych.
    Emeryt z Jasła

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znów muszę Cię sprostować. Nawet chemikiem nie jestem. Ja podziwiam „potrzebę” niektórych moich oponentów imputowania mi pewnych cech i umiejętności, których nie mam i nawet nie zamierzam mieć. Temu podziwianiu towarzyszy pewne rozbawienie i konkluzja, że wielu mnie widzi tak, jak chce widzieć i na własne potrzeby określam to zapożyczonym od Wańkowicza określeniem – nachalne chciejstwo.
      Jeszcze jedno sprostowanie. Owies, na bazie której powstaje owsianka nie jest ziołem a zbożem. To kolosalna różnica.
      Kolejne sprostowanie. Zamiast pić piwo w celach czyszczenia nerek, lepiej je ziołami nie zanieczyszczać. Nie mam nic do piwa, nawet je lubię, ale jego nadmiar też może szkodzić.
      Pytanie o hemoroidy jest tak samo głupie jak pytanie o prostatę. Słyszałeś coś o RODO? W zakres ochrony pewnych danych osobowych wchodzi również informacja o naszym zdrowiu.
      Wreszcie ostatnia kwestia, dotycząca owych moli w herbacie. Wyobraź sobie, że widziałem w swoim życiu wiele tałatajstwa w różnych produktach spożywczych, ale herbaty nic się nie „chwyta” – taka to trucizna...
      Pozdrawiam ;)

      Usuń