poniedziałek, 6 września 2021

Wikłacz złotogłowy i Kościół

 

 

  Tym razem nie będę przynudzał o ewolucjonizmie biologicznym. Miłośników Inteligentnego Projektu i tak nie przekonam, tym bardziej kreacjonistów. Zatem porozmawiajmy o ewolucji kulturowej, której obecnie jesteśmy naocznymi świadkami. Najpierw porównajcie te dwie budowle.



  Pomyśleć, że pierwszą zbudował niepozorny ptaszek (skojarz z ptasim móżdżkiem) wielkości naszego wróbla, drugą rozumny człowiek. Powiem wręcz, że jest gorzej. Ten wikłacz złotogłowy właściwie nie powinien tego gniazda zbudować. Gdy przychodzi na świat, nie wie jak to gniazdo jest zbudowane, gdy nadejdzie jego czas, buduje je bez podręcznika i kilkuletnich studiów architektonicznych pod kierunkiem profesorów. Człowiek postawi zaś tylko taki szałas mimo nabytej wiedzy, jeśli nie ma innego materiału, narzędzi i odpowiednich pomocników. Oczywiście nie wyciągajcie zbyt pochopnych wniosków z tego przykładu. W końcu człowiek może się pochwalić taką budowlą jak Al Hamra w Kuwejcie. 


  W czym więc rzecz, gdzie w tym ukryty jest haczyk? Ano właśnie w ewolucji kulturowej. Wikłacz złotogłowy ma tworzenie konstrukcji gniazda w genach. Nie musi niczego wymyślać, ani się uczyć. Tyle, że przez to nie wymyśli nic nowego. Gniazda, choć czasami różnią się kształtem, oparte są na tej samej zasadzie budowania. I tak już pewnie dziesiątki tysięcy lat. Tymczasem człowiek rodzi się niemal jak tabula rasa, wszystkiego musi się uczyć, a jak się nauczy, może kombinować dalej i dalej. I kombinuje, przy czym warto zwrócić uwagę na fakt, że tak gdzieś od dwóch wieków kombinuje w postępie geometrycznym. Ciężkie i czasami upiorne budowle gotyckie, później renesansowe, z przerostem mało funkcjonalnych ozdobników, zastępuje czymś finezyjnym, czymś, co na nasz wciąż tradycyjny rozum powinno się natychmiast zawalić. Warto też zwrócić uwagę na jeszcze jeden zdumiewający fakt kulturowej ewolucji. Do niedawna siwizna starego człowieka kojarzyła się z autorytetem, skarbnicą wiedzy i doświadczeń, strażnikiem tradycji i co tam by jeszcze nie napisać, od którego młodzi mogli się wiele nauczyć. Ale w końcu nastał czas by opuścić plemiona zbieracko-łowieckie, w których spędziliśmy 95 procent naszej egzystencji jako gatunek. Wprawdzie wciąż w nas tkwią instynkty ludów pierwotnych, niemniej dziś już częściej polegamy na smartfonach niż na siwych starcach. Tysiącletnie tradycje coraz bardziej zaczynają nam ciążyć i coraz mniej pasują do dzisiejszego świata. Przez to dziś, w dobie postępu technologicznego, to stary człowiek musi młodego prosić o pomoc. Jeśli jest jeszcze sprawny intelektualnie i manualnie wiele się dowie od znacznie młodszego pokolenia. Na pewno nie będzie podejrzliwie zaglądał do lodówki, czy mu ktoś prądu nie kradnie i właściwie nie ma czego żałować.  

  No dobrze, ale co wspólnego ma z tym Kościół zawarty w tytule? Posługując się alegorią, ulubioną formą narracji biblijnej, powiem nie bez wzniosłej finezji – dziś Kościół jest jak ów wikłacz złotogłowy. Odziani w złote czapki hierarchowie lubią wikłać nam życie, gdyż są wrogami postępu. Choć jednocześnie złego słowa nie powiem, niektóre starożytne budowle sakralne są naprawdę piękne, co podziwiam w relacjach z różnych turów kolarskich. Tyle, że tu postępu nie widać, gdy dla odmiany pokazują współczesne kościoły, które coraz częściej kojarzą mi się z szałasami, w dodatku coraz bardziej pustymi. A przecież nie tylko o architekturę tu chodzi, liczy się przede wszystkim szeroko rozumiana ewolucja kulturalna i intelektualna.

 

 

Przypisy:
całość na podstawie artykułu o ewolucji: https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,27512794,z-ewolucyjnego-punktu-widzenia-minister-czarnek-jest-na-straconej.html#S.W-K.C-B.4-L.1.maly

 

41 komentarzy:

  1. za tamtej komuny architekci niewiele mieli pola do popisu i rozwijania swoich twórczych talentów, dusili się wręcz projektując kolejne odmiany bloków, mrówkowców, czy innych pekinów, jedynie (głównie) przy kościołach /szczególnie rzymskokatolickich/ mieli szansę się wykazać, tedy powstawały przeróżne budowle, od nawet fikuśnych po wręcz upiorne... moim zdaniem głównie te drugie, ale to już kwestia gustu... ważny był też aspekt akustyczny: w dobie rozwoju sprzętu elektronicznego znikały wymagania co do tej akustyki wnętrza... czyli na poziomie samej architektury budynków służących do obrzędów kościoły ewoluują dość szybko...
    za to na poziomie samej doktryny religijnej, którą uprawia dany kościół sprawa wygląda o wiele wolniej, wręcz się ślimaczy... co prawda młode jeszcze ruchy religijne, nowe wyznania rozwijają się dość szybko, to w miarę upływu proces ten ulega wyhamowaniu i kościoły zaczynają kostnieć, lansowana przez nie religia nie nadąża za postępem cywilizacyjnym czy społecznym, oferta tych kościołów staje się anachroniczna i liczba wyznawców spada... wymownym przykładem jest znany nam /a niektórym jedyny znany/ staruszek: kościół rzymskokatolicki... im bardzie architekci dwoją się i troją w pomysłowości projektowania budynków do obrzędów, tym bardziej te budynki zieją pustką...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W notce architektura jest de facto pretekstem do rozważań o postępie kulturowym. Nawet dla mnie jest jasne, że sprawa budowli nie tylko sakralnych jest mocno kontrowersyjna, a na pewno niejednoznaczna. Niemniej da się na jej przykładzie rozumieć ideę postępu, skoro każdą epokę charakteryzuje również styl architektoniczny i jego funkcjonalność.
      Zaś, co do Kościoła. Współczesna ewangelizacja próbuje się na siłę unowocześnić. W formie, ale nie treści. W efekcie wychodzi śmiesznie...

      Usuń
    2. E tam, chyba jednak rzadziej śmiesznie, za to częściej smutno. Bo dotyka wnętrza człowieka, które dla otoczenia jest niestety niedostępne. Jak więc może być przez nie oceniane jako śmieszne czy jakiekolwiek inne?

      Usuń
  2. Szczerze mówiąc nie bardzo rozumiem po co buduje się kościoły, skoro jednocześnie głosi się ideę, że Bóg jest wszędzie,zna każdą naszą myśl,ocenia wszystkie działania - jakoś to wszystko ze sobą nie gra.W Warszawie, w gminie Wilanów wymodzono coś, co wygląda jak pomieszanie bunkra ze schronem p.atomowym a nosi nazwę Świątyni Opatrzności. W moim odczuciu obiekt ten zajmuje I miejsce w grupie najbrzydszych budowli,nie tylko sakralnych.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kościoły budują ludzie dla ludzi. I zapraszają tam Boga, żeby się z tymi zgromadzonymi tam ludźmi spotkał. W miejscu do tego celu wyłącznie przeznaczonym, odpowiednio przygotowanym, gdzie udziela się sakramentów, gdzie możliwa jest wspólna celebracja, itd.
      Bóg jest wszędzie, ale najważniejsze jest żeby miał "pozwolenie" na miejsce w ludzkim sercu. Pozwolenie, które może dać wyłącznie właściciel tego serca. :)
      Budynek kościelny jest miejscem, w którym sercom ludzkim jest łatwiej otworzyć się na to spotkanie z Bogiem w jednym czasie z innymi ludźmi. Bóg nie przychodzi do jednego serca, ale do wielu jednocześnie.

      Usuń
    2. Zgadzam się co do Świątyni Opatrzności.
      Po co się buduje?
      Mam nadzieję, że to kwestia popytu - powstają nowe, gęsto zaludnione osiedla. Mieszkańcy mogą chcieć mieć kościół w okolicy. Mam nadzieję, że ci chcący dokładają się solidnie do pokrycia kosztów budowy.

      Usuń
    3. Anabell:

      Ideę budowy kościołów wyjaśniła Ci Maria, choć trzeba jasno przyznać, że dziś w dobie postępującej sekularyzacji i odpływu wiernych budowanie nowych jest jakby bez sensu. Sam kościół, jako budynek, nie zatrzyma tego procesu.
      A co do budynku świątyni Opatrzności Bożej, to mam podobne odczucia. Monument na miarę kultury starożytnego Egiptu.

      Usuń
    4. Mario:

      To budowanie kościołów miało jeszcze sens w dobie komunizmu i tuż po nim. Było zapotrzebowanie, którego dziś raczej trudno znaleźć. Nie pomoże kościół w każdej dzielnicy miasta, czy w każdej wiosce. Ja pamiętam, gdy moja babcia opowiadała, że do kościoła w niedzielę trzeba przejść piętnaście kilometrów w jedną stronę. Pieszo! I ludzie szli gromadnie. Sam chodziłem jakieś trzy kilometry, ale mi się podobało, bo po drodze była piekarnia z pysznymi drożdżówkami a i chleb był taki, że można było go jeść bez żadnych dodatków. Człowiek zaczynał od przygryzania piętki a do domu donosił połowę chleba.

      Usuń
    5. Lechu:

      Piszesz: „Mam nadzieję, że ci chcący dokładają się solidnie do pokrycia kosztów budowy” i chce mi się śmiać, choć nie szyderczo. Proboszczowie już rozsyłają imienne listy i narzekają, że odzew jest wręcz beznadziejny...

      Usuń
    6. ludzie budują chramy, bożnice, czy jakieś tam inne kościoły z przyczyn czysto praktycznych... chcą mieć wydzielone miejsce do spotkań i odprawiania swoich pow-pow, obrzędów, rytuałów, to im pomaga skupić się na iluzji jaką jest (każda) religia...
      tedy zgadzam się z Marią w temacie owej "łatwości otwarcia serca", tyle że Ona użyła pewnej metafory w żargonie konkretnej religii, ja zaś napisałem to samo normalnie, po ludzku...
      poza tym jest jeszcze jeden aspekt sprawy:
      organizacje wyznaniowe budują owe punkty mając na celu ułatwienie sobie indoktrynację fanów i pozyskiwanie nowych... Lech ma rację, ale tylko połowiczną, że jest to podaż będącą odpowiedzią na popyt... w przypadku wspomnianego K.Rz-kat. często jest inaczej, mieszkańców nowych osiedli rzadko ktoś pyta o zdanie, te chramy buduje się z ukrytym założeniem, że wywoła to popyt na świadczone tam usługi stawiając tych mieszkańców przed faktem dokonanym...
      Bunkier Wilanowski, zwany też Wyciskarką Do Cytryn nie był odpowiedzią na popyt, a jedynie wynikiem ekspansji wspomnianej organizacji K.Rz-kat, zaś większość mieszkańców dzielnicy po prostu go nie chce... ich motywacje są różnej natury: estetycznej /większości ten obiekt się nie podoba/, religijnej /większość nie jest katolikami/, czy też ideologicznej /większość ma już dosyć państwa wyznaniowego (współ)tworzonego przez ten konkretny kościół/... ale to już szerszy temat...
      p.jzns :)

      Usuń
    7. No jeżeli to "pow-pow" jest bardziej po ludzku, to ja chyba jestem "nie z tych ludzi" ... :))

      Usuń
    8. nie dramatyzuj i wyluzuj Mario: "pow - pow", to po prostu żartobliwa nazwa obrzędu magicznego, takie mają miejsce w każdej religii z katolicką włącznie, w tym światku to się "msza święta" nazywa plus jakieś tam inne ceremonie...

      Usuń
    9. Piotrze, Maria używa określeń stricte z wyznawaną wiarą. Dla niej kościół jest tym miejscem, gdzie łatwiej o spotkanie z Bogiem. Dla niej ta idea jest prosta i w pełni zrozumiała. I właściwie jest w tym trochę racji, że gdy powstaje wielotysięczne osiedle, nawet dwadzieścia procent mieszkańców może chcieć mieć własny budynek sakralny. Otwartą kwestią jest pytanie, przy jakiej ilości mieszkańców ta „zachcianka” ma jeszcze sens? I drugie, czy wszyscy mieszkańcy powinny robić „ściepę” na ten przybytek?

      Usuń
    10. ależ spoko, ja Marię rozumiem i przecież Ją wytłumaczyłem: postrzega Ona świat po swojemu, w ramach swoich religijnych uwarunkowań i według nich pewne sprawy nazywa...
      trochę gorzej jest z ludźmi areligijnymi /mylnie zwanymi "ateistami"/, którzy są uwarunkowani chrystiano-, czy też katolocentrycznie zatrzymując się w swoim rozwoju mentalnym... z drugiej zaś strony, 30 - 40 lat prania mózgu robi swoje i to też trzeba zrozumieć, że do oświecenia mają dalszą drogę, niż ludzie, którzy wyzwolili swój umysł już w wieku nastoletnim...

      Usuń
    11. Dalszą, nie dalszą, za to zdecydowanie przemyślaną, wolną od chwilowej mody czy nastrojów antyklerykalnych. Mowa o czterdziestolatkach.

      Usuń
  3. Al Hamra w Kuwejcie - dziękuję za przywołanie wspomnień.
    Wikipedia podpowiada, że 10 najwyższych budunków Kuwejtu wybudowano po moim wyjeździe. Tak im to ulżyło.
    Budynki, technologie, postęp a kościół
    Wydaje mi się, że mieszasz sprawy.
    Sfera działania kościoła to dusza ludzka. Nie wiem jak to przełożyć na terminologię ateistyczną - psychika, wartości,stosunek do innych ludzi, moralność i jeszcze kilka spraw.
    Czy w tej dziedzinie ludzkość osiągnęła postęp porównywalny do technologii?
    Uważam, ze pewien postęp osiągnięto ale równocześnie stworzono wiele problemów, które kiedyś nie istniały.
    Czytałem gdzię, że Czechy są krajem, w którym najmniejszy procent ludności uczestniczy w ceremoniach kościelnych. Jednoczesnie jest krajem, w którym największą popularnoscią cieszą się rózne dziwne sekty, uzdrawiacze, itp.
    Czy to postęp?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetne pytania postawiłeś Lechu. Też jestem ciekawa odpowiedzi ... ;)

      Usuń
    2. załóżmy roboczo, że z tymi Czechami to prawda...
      na pewno trudno uznać za postęp sytuację, gdy ludzie zamieniają jedną iluzję na drugą... ale pojawia się pytanie dodatkowe, jakie to są iluzje, czy K.Rz-kat. jest dziwniejszą sektą, czy jakaś jakaś inna mniejsza, lokalna, bo iluzja iluzji i sekta sekcie nierówne...
      /dla uproszczenia pomińmy definicję "sekty"/...
      na pewno jednak postęp jest na poziomie pluralizmu religijnego, faktu, że religia jest sprawą bardziej prywatną, niż publiczną... Czechom mnie grozi powstanie państwa wyznaniowego /z definicji mniej lub bardziej totalitarnego/, zaś w Polsce taki model państwa już funkcjonuje...
      p.jzns :)

      Usuń
    3. Lechu:

      Zacznę od „mieszania” w czym podobno jestem dobry ;) Piszesz: „Nie wiem jak to przełożyć na terminologię ateistyczną - psychika, wartości, stosunek do innych ludzi, moralność i jeszcze kilka spraw”. Akurat ateizm nie ma tu nic do rzeczy. Za odstępstwo od etyki chrześcijańskiej odpowiedzialny jest humanizm, niekoniecznie związany z ateizmem. Humanistami byli najpierw wierzący, dopiero z tej idei wykluł się ateizm, który prawdę mówiąc nie rości sobie prawa do tworzenia etyki. Co najwyżej wybiera ten model etyki, który jest już wolny od religii. Jeśli jednak mowa o terminologii, to umówmy się, że chodzi o psyche, świadomość własnego „ego”, które nie jest duszą w rozumieniu religijnym, a którą rzekomo wpycha w nas Bóg. Różnica jest kolosalna, więc i konsekwencje muszą być „olbrzymie”, uwidaczniające się właśnie w postępie rozwoju osobowości i spojrzeniu na otaczający nas świat. W przenośni: humanizm już nie czeka, na co zezwoli Bóg, i daje postępowi technologicznemu pewną swobodę działania. Oczywiście, nie wszystko w tym postępie jest idealnie takie jak w założeniu, ale aby oceniać trzeba to poznać w doświadczeniu, a co złe zostaje odrzucone (patrz: komunizm). Bóg w tych sprawach (i nie tylko w tych) milczy. I będzie milczał.

      Sekty, zabobony czy znachorstwo to nie jest sprawa ateizmu. To są pochodne wiary i zapotrzebowania na nią. Czechy, choć najbardziej ateistyczne w środkowej Europie, nigdy się wiary do końca nie wyzbyły. Ponieważ Kościół chrześcijański w Czechach nie odgrywał większej roli, łatwiej o anomalie, biorąc pod uwagę fakt, że ateizm wcale nie jest tam powszechny, choć rzeczywiście popularny.

      Usuń
    4. "Bóg w tych sprawach (i nie tylko w tych) milczy. I będzie milczał."
      Dla kogo milczy dla tego milczy. Jest wielu ludzi przekonanych, że dla nich akurat nie milczy.
      Każdy jak widać mierzy swoją miarą.... :))

      Usuń
    5. I tu będę się sprzeczał. ;)) Jeśli dla niektórych nie milczy, to jest to tylko projekcja Boga we własnych myślach.

      Usuń
  4. Tak się zastanawiam czy gdybym miała do wyboru ptasi zestaw genów i instynkt czy ludzki to co bym wybrała...Ptasi móżdżek czy człowieczy?
    Nie miała baba problemu to przeczytała post De Lu i sobie narobiła myślenia na kilka dni...Podoba mi się to gniazdko... :)
    katasta227(w temacie)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z punktu widzenia miłośnika przyrody, gniazdo wikłacza jest bez wątpienia czymś wyjątkowym. Ale to tylko tyle, bo przecież z punktu widzenia wikłacza ta maestria nie ma znaczenia. Jest tylko elementem zabezpieczenia dla składanych jajek i wychowania piskląt. Tymczasem dla kobiety (i jej męża) oprócz funkcjonalności „domowego gniazda” liczy się również jego piękno zależne od osobistych gustów.

      Usuń
    2. Trudno zaprzeczyć.
      katasta227(w temacie)

      Usuń
  5. Trochę to odległe porównanie, ale ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie miało być - odległe - co stanowi przyczynek do powstania pięknej alegorii ;)

      Usuń
  6. No nawikłał się ptaszek, nie powiem!
    Czasami mam wrażenie, ze bogactwo kościołów i pozłota ołtarzy mają odwrócić uwagę wiernych od niecnych spraw i ubogiej warstwy duchowej kapłanów. Bo skupieniu na modlitwie to na pewno nie służy.
    Gdzieś przeczytałam propozycję, by opustoszałe kościoły zamieniać na budynki innego wykorzystania, skoro z powodu niżu demograficznego zamykane są szkoły...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmieniać przeznaczenie budynków kościelnych.
      Wydawało mi się to oczywiste, w Australii to powszechna praktyka.
      Co nie znaczy, że nie buduje się kosciołów.
      Prawa rynku - kościóly w środmieściu gdzie jest ich mnóstwo - 3 równorzędne religie chrześcijańskie - Anglikanie, Katolicy, Luteranie wielu rodzajów. Te koscioły opustoszały i wiele zostało sprzedanych i teraz są tam restauracje, kluby itp.
      Jednocześnie na obrzeżach miasta powstały ogromne osiedla mieszkaniowe i zbudowano koscioły. I tak polski, katolicki kościół Chrystusowców ma za sąsiadów znacznie większy gabarytowo meczet i świątynię buddyjską.

      Usuń
    2. polski kościół (rzymskokatolicki) nie podlega prawom rynku, bo jest zasilany kasą przez państwo i bez znaczenia jest, że obecna ilość wyznawców tej religii kurczy się z dnia na dzień, oficjalna wersja GUS-u to 90% (w porywach do 120%) tych wyznawców i służy do podtrzymania mitu o "katolickim kraju", który tworzy z niczego mandat do tego zasilania...

      Usuń
    3. Do Jotki:

      „Bogactwo wystrojów kościołów” ;) Naprawdę nie wiem, jaki to ma wpływ na skupienie w modlitwie. Gdy byłem młody uważałem, że jednak jest w tym jakieś „coś”. Zresztą do dziś, gdy jestem na mszy (zazwyczaj z powodu pogrzebów) odczuwam pewną podniosłość, choć ona nie ma żadnego związku z religijnością.

      Do wszystkich:
      Budowa czy likwidacja kościołów to dość ciekawe zjawisko. Jestem przekonany, że w krajach umowne nazywanych Zachodnimi rację bytu ma tu dobrze rozumiana ekonomia. Na razie nam to nie grozi, bo jak słusznie zauważył Piotr, Kościół jest oficjalnie dotowany przez państwo.

      Usuń
    4. No właśnie, podniosłość jak w pałacu, kapłan w złocie i brokatowych szatach, a gdzie umiar i pokora?

      Usuń
    5. To nie są cechy praktykowane przez katolików. Oni o nich mówią, ale ich nie stosują.

      Usuń
  7. Niezbyt wiem o co ci chodzi w tym poscie.
    Naciagasz. konserwatyzm, budownictwo, katolicyzm... probujesz cos tam polaczyc, naprowadzic, ale slabiutko.
    Ptaszek jak ptaszek ... co z tego, ze misterinie, jak co roku to samo. Taki sam styl gniazda ( budowy), ta sama technika. Sprawdza sie od wiekow i bedzie jeszcze przez wieki kontynuowane.
    Ale czlowiek... waw! Tu to sie w danej dziedzinie dopiero dzieje.
    Znasz projekty i budynki Zaha Hadid?

    https://bustler.net/news/5818/zaha-hadid-architects-looks-inward-in-their-current-unbuilt-exhibition-in-london

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie wiem, o co Tobie teraz chodzi ;) W końcu tym komentarzem potwierdzasz dokładnie to, o czym piszę. Nawet tym linkiem ;)

      Usuń
    2. Ale ze co... konserwatyzm w koscielnym budownictwie obowiazuje? Sam jakims zdjeciem udowodniles, ze nawet koscioly probuja w nowoczesnym stylu budowac, a ze ci sie to nie podoba i probujesz do szalasu ludzi ierwotych zrownac to wybacz... cos tu macisz.
      Ale jedno baaaardzo mocno ujawniasz, akcentujesz, ze zrobisz wszystko aby instytucje kosciola do mentalnej ruiny doprowadzic... jak ty niesamowicie mocno potrafisz nienawidziec:)) Az starch pomyslec jak ty obdarzasz uczuciem milosc!!! Ufff... oddechu chyba nie mozna przy tobie zlapac, dusisz:))

      Usuń
    3. Akurat budownictwo tylko w minimalny sposób dowodzi konserwatyzmu Kościoła. Niemniej dowodzi, bo ja jeszcze nie znalazłem takiej budowli sakralnej, o której mógłbym powiedzieć, że cechują ją finezja. O toporność w tej rzekomej nowoczesności i owszem. Bardziej istotnym w temacie niereformowanego konserwatyzmu jest wątek o siwym starcu.

      Piszesz: „zrobisz wszystko aby instytucje kościoła do mentalnej ruiny doprowadzić”. Wyjaśnię, nic nie muszę robić, naprawdę nic. Wystarczy, że obserwuję i piszę o swoich spostrzeżeniach. Kościół, jako całość sam się do mentalnej ruiny doprowadza. Już jutro będzie kolejna natka na potwierdzenie tej tezy, i wcale nie będzie to gadka o hierarchach.

      Usuń
    4. Nie lubie zapowiedzi typu : "jutro bedzie kolejna notka na potwierdzenie tej tezy...". Bo to moze byc i tak, ze potwierdzisz cos calkiem odwrotnego.
      Powiem ci tak, ze wlasnie owe budowle sakralne ( stare koscioly) sa bardzo czesto zwiedzane przez turystow. Sa naszym dziedzictwem... ze tobie sie nie podobaja, no coz- o czym tu dyskutowac? O twoim guscie?
      A ze te nowe koscioly to bezguscia? Zostaw to potomnym, moze beda tak samo walic za 1000 lat i zwiedzac - fotografowac, jak nie przymierzajac obecnie stara katedre w Köln:))

      Usuń
    5. Pewnie, że notka nie będzie o tym samym, co ta. Będzie opisem moich pewnych obserwacji z życia wziętych, choć odniesienia do Kościoła w Polsce nie dało się uniknąć ;)

      Nie czytasz uważnie, bo napisałem: „złego słowa nie powiem, niektóre starożytne budowle sakralne są naprawdę piękne, co podziwiam w relacjach z różnych turów kolarskich”, więc to nie jest tak, że każdy kościół uważam architektonicznie za bubel. I wybacz, jak będzie oceniania współczesna architektura sakralna za sto lat kompletnie mnie nie interesuje. Nie dożyję ;)

      Usuń
  8. Ja mam inne doświadczenie. Kiedy powstał nowy kościół w naszym mieście, na który składała i inne parafie, pochwaliłam architekta za prostotę i funkcjonalność. Na to smark, syn znaczy, mi powiedział: mamo, źle patrzysz; to jest probostwo i garaże, kościół to ten najniższy budynek :)

    OdpowiedzUsuń