Sala operacyjna. Nad ciałem delikwenta poci się
dwóch chirurgów, na szczęście jakaś siostrunia niestrudzenie ściera im pot z
czół. Jeden z chirurgów, ten młodszy, jest jakby bardziej zdenerwowany i
spięty. Drugi próbuje go uspokoić:
- Spokojnie, przypomnij sobie czego nauczyłeś się na studiach i zastosuj.
Ten drugi właśnie ukończył wydział medyczny KUL, odkłada więc skalpel, składa
ręce do modlitwy i zaczyna: Zdrowaś Mario...*
To nie jest jakiś irracjonalny żart z gatunku „Kowalski, u was która
godzina? Pałka, pałka, krzesełko, bałwanek, panie aspirancie”, jaki
zaprezentował mi jeden z czytelników mojego bloga. Właśnie KUL tworzy kierunek
medyczny. Jak tłumaczy Michał Wyrostkiewicz, rzecznik prasowy tej uczelni: „Chcemy,
by przyszli absolwenci naszej medycyny potrafili patrzeć na człowieka
holistycznie, uwzględniając zarówno jego naturę cielesną, jak i duchową, a
także godność osoby ludzkiej”1. Ja tam się na medycynie nie znam, ale wyobrażam sobie wiele obszarów
ciała, które dla takiego chirurga po KUL będzie miało charakter godności
osobistej i w związku z czym, nie będzie ich operował. Klauzula sumienia
mu nie pozwoli. No dobrze, to w końcu melodia przyszłości, a jak obiecuje
Donald Tusk, on będzie potrzebował od stu do czterystu dni, aby żelazną miotłą
zrobić porządek pisowskimi funkcjonariuszami, tymi w koloratkach też2. Trzymam go za słowo.
Bulwersuje mnie bardziej coś innego – tegoroczna matura z języka polskiego. To nie moja opinia, ale podobno takiego niskiego poziomu to nawet w przedwojennej Polsce nie było. Ok, ok, w czasach radosnej komuny zaraz po wojnie również, ale wtedy trzeba było na siłę nowej inteligencji. Na domiar wszystkiego minister Czarnek kazał na rok przed tą maturą wałkować w klasach maturalnych „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza oraz „Noce i Dnie” Marii Dąbrowskiej. I słusznie, bo jak się okazało, te dwie lektury dziwnym zbiegiem okoliczności były na egzaminie. Tylko ja nie potrafię zrozumieć, po co dzisiejszej młodzieży te starodawne cegły i tak archaiczna polszczyzna? Taki młodzian po maturze nie będzie się znał na zegarku ze wskazówkami, ale cyferblat z pałkami, krzesełkami i bałwankami będzie miał opanowane w ciemno, w końcu one w nocy świecą. Zastanawiam się, po co maturzystom tak obszerna wiedza o romantycznej Polsce, i to pisana wierszem? I tylko jeden argument przemawia za takim rozwiązaniem. Przyszli lekarze, absolwenci KUL, z taką matura będą wypisywać recepty i diagnozy rymami trzynastozgłoskowców. Próbując użyć współczesnej polszczyzny wystawiliby się na śmieszność. Po co komu pogmatwana historia ziemiańskiego małżeństwa w czasach, gdy już takich uwarunkowań społecznych nie znajdziesz, chyba, że gdzieś w Ameryce południowej wśród karteli narkotykowych? Pewnie chodzi o potrzebę podtrzymania sensacyjności rozwiązłego życia, wszak tam skandali nie brakuje, jak chociażby ten: „Barbara romansuje z Józefem Toliboskim, który podczas jednej z wycieczek specjalnie dla niej zrywa naręcze rosnących na środku jeziora nenufarów” od siebie dodam, będące dziś, pod ścisłą ochroną, o czym z powieści się nie dowiemy. Całe szczęście ten Toliboski żeni się z inną...
Zapytaj takiego młodego po maturze, dlaczego nie potrafi sprawnie posługiwać się współczesnym polskim, odpowie, że uczyli go wielbić tradycję. I tu przypomniał mi się, tak a propos, żarcik znaleziony w necie: „Żona robi awanturę mężowi, gdy zastaje go nad kieliszkiem wódki i prawie pustą butelką. Ten odpalił: wiem, wiem, dla ciebie to patologia, a dla mnie kultywowanie tradycji”*. Nie powinno mnie więc dziwić, że na lekcjach polskiego była i jest tradycja, choć nie alkoholowa, ale do końca nie jestem pewien. Dzięki temu większość maturzystów zda maturę, bo przecież matura jest po to, aby ją zdać. I nic więcej. Współczesności młodzież musi szukać w necie sama na własną rękę, więc skutki bywają opłakane, by nie napisać tragiczne. Wspomnę tylko krótki fragment znaleziony w necie: „Jednak nikt nie narzekał, bo nie był to archaiczny feminizm oziębły, tylko proseksualny, wolnościowy. (...) Popularnie zaś mówiono Cycanka aczkolwiek właściwości jej biustu nie mają tu nic do rzeczy, raczej taka gra słów tylko”. To pewnie pokłosie znanej, starożytnej zabawy słownej: „gra półsłówek - sra półgłówek", tradycyjnie zwaną spuneryzmem.
Język polski przestał być dla ambitnej młodzieży językiem kultury i nauki na wyższym poziomie. Jest on wyłącznie mową naszych dziadów i pradziadów. Kiedy od wielkiego dzwonu znajdzie się belfer, który ma ambicje – musi to robić na zajęciach pozalekcyjnych, niejako w podziemiu, niestety frekwencja ze zrozumiałych względów jest mizerna. Dziś pięknie po polsku młodzi potrafią pisać o bólu Jana Kochanowskiego po śmierci Urszulki czy o tęsknocie Adama Mickiewicza do kraju lat dziecinnych. Niby pięknie, tylko tak jakoś z lekka zalatuje naftaliną.
Przypisy:
1 - https://lublin.wyborcza.pl/lublin/7,48724,27891651,medycyna-na-kul-przyszli-lekarze-zaczna-nauke-w-2023-r.html
2 - https://wpolityce.pl/polityka/597192-taka-demokracje-szykuje-tusk-straszy-zelazna-miotla
* - wskazane dowcipy pochodzą z rysunkowego cyklu „Polska mistrzem Polski” https://wyborcza.pl/duzyformat/5,127290,15010237.html
Pana Tadeusza nie czytałam i nigdy nie żałowałam.
OdpowiedzUsuńMasz rację, jest tyle współczesnej dobrej literatury, aż żal serce ściska, że nie jest wykorzystywana przez szkołę w celu wyrobienia w młodych ludziach nawyku i potrzeby czytania. Póki co, jeśli nie nabiorą chęci do czytania na własną rękę, to książka kojarzy im się głównie z nudnymi i nie przystającymi do ich doświadczeń "lekturami". Przepis na analfabetów.
Z „Panem Tadeuszem” przed maturą też miałem problem. Całość przeczytałem dopiero wraz z córką, która przygotowywała się do matury ;) A tak na marginesie, na mojej maturze netu nie było – ciekawe skąd ja brałem streszczenia co bardziej nudnych powieści (w tym „Noce i dnie”)?
UsuńJak to skąd miałeś streszczenia? Z notatek bardziej pilnych koleżanek :) W każdym razie ja tak.
UsuńW mojej klasie, eksploatacja złóż węgla kamiennego, nie było żadnej koleżanki ;))
Usuń"dlaczego nie potrafi sprawnie posługiwać się współczesnym polskim, odpowie, że uczyli go wielbić tradycję. "
OdpowiedzUsuńMoże i tak odpowie, ale to nie będzie prawda. Bo gdyby się nauczył tej tradycji, to by mówił sprawnie w tamtym języku, a on mówi "skrótem" polsko-angielsko-młodzieżowym z portali społecznościowych. ;)
PS 1. Jesteś chyba zbyt wspaniałomyślny lokując tę Cycankę (bez żadnych "kojarzeń" z biustem) w spuneryzmie. ;)
PS2. No i widzisz, jaka ładna notka Ci wyszła... I cytaty są, i dowcipnie jest, a nawet sprawy całkiem poważne też... Lajk! :)
Nie do końca się z Tobą zgodzę, że „tradycyjny” język polski jest zgodny ze współczesnym. Owszem są teraz modne neologizmy, wstawki z obcych języków, ale to jest trend od zawsze. „Mówić tradycyjnie” to mówić archaicznie tylko w odniesieniu do tej archaiczności. Swego czasu rozczytywałem się Wańkowiczem, dziś gdy czasami do niego wracam..., no dobrze, lepiej nie mówić, choć i tak będę wracał. Ze względu na treść i mądrość, a nie dla jego prozy.
UsuńDziękuję za pozytywną ocenę. Nawet nie wiesz, ile zredagowanie tego nowego tekstu kosztowało mnie wysiłku i..., i cierpień :D :D
Tradycyjny język polski (przynajmniej w kontekście poprawnego używania tego określenia bo nie ma definicji) to po prostu język pozbawiony wtrąceń obcojęzycznych w miejsce dokładnie to samo znaczących słów polskich, a nie żadne "mówienie archaiczne".
UsuńNo toś pojechał Radku. Powiedz mi, od kiedy język polski nie był skażony wtrąceniami obcojęzycznymi i czy to w ogóle da się ustalić?
UsuńNie chodzi o żadne "skażenia", bo język nie jest wartością stałą. Ale jeżeli powiesz kot mi się zesrał na karpet, zamiast kot mi się zesrał na dywan, to nie użyjesz tradycyjnego polskiego, choć "dywan" jest tak naprawdę słowem tureckim.
UsuńMoja kotka jest nauczona srać do kuwety. Jeśli napiszę, że czasami zażega tepich, wyobraź sobie, że to nie będzie skażenie języka, lecz ubarwienie go gwarą, tu – śląską. Aby była jasność, nikt Tobie ani żadnemu innemu nie-Ślązakowi, dywanu tepichem nazywać nie każe.
UsuńDlatego gwara hanysów tyż nie jest tradycyjną polszczyzną...
UsuńGwara Hanysów jest tradycją na Śląsku. Czy ja twierdziłem coś innego?
UsuńZ językiem polskim jest podobnie jak z korzystaniem z kultury i czytaniem. Kto załapał bakcyla, ten korzysta.
OdpowiedzUsuńDobór lektur nie jest najszczęśliwszy, a przy obecnej władzy będzie coraz gorszy, więc do czytania jako takiego nie zachęci.
Z drugiej strony każde pokolenie narzeka na poprzednie...
W mojej ocenie dobór lektur jest tragiczny. Wydaje mi się, że idealnej recepty na czytelnictwo nie ma, niemniej na pewno droga ministra Czarnka wiedzie tylko ku przepaści.
UsuńPoczytałam też zalinkowany materiał o Tusku. Materiał jak materiał, ale komentarze pod tym artykułem mnie z lekka zszokowały. Zakładam, że nie piszą tego dla tzw. jaj (liberalni, często bez ścisłych związków z Kościołem) zwolennicy Tuska, ale czytelnicy tej gazety. Zapewne o poglądach prawicowych, pewnie w większości ludzie uważający się za katolików! 3 tygodnie po Wielkanocy, kiedy pewnie tłumnie przystępowali do spowiedzi i Komunii św.! I żeby tyle nienawiści, tyle zakłamania, tyle złych słów z siebie wydalać??? :(
OdpowiedzUsuńNiepojęte.
A Tusk wyraźnie zaznacza przecież, że nie chodzi o odwet i zemstę, tylko o rozliczenie tych wszystkich działań, które były podejmowane z naruszeniem i łamaniem prawa! Przecież na tym nam wszystkim (na praworządności!) - od lewa do prawa sceny politycznej - powinno zależeć i to nas powinno łączyć, a nie dzielić ...
Spokojnie Mario ;)) Komentujący podobne epitety serwują nie tylko Tuskowi. Czytałem takie w stosunku do Dudy (sprzymierzeniec Żydów), do Kaczyńskiego (nie chce ostatecznie zerwać UE), o Morawieckim (bredzi o dobrobycie) itp. Tam panuje taka kultura wypowiedzi. Inna sprawa, że na portalach liberalnych nie wiele jest lepiej.
UsuńAle słusznie zauważyłaś: „3 tygodnie po Wielkanocy, kiedy pewnie tłumnie przystępowali do spowiedzi i Komunii św.! I żeby tyle nienawiści, tyle zakłamania, tyle złych słów z siebie wydalać???”. Dodam od siebie, że takie zakłamanie i tyle żółci to sprawka redaktorów portalu wPolityce.
No właśnie. Tak to jest, ktoś krytykuje na co to, na co tamto, na co nauka języka, na co polski i lektury, a potem jak przychodzi do rozmowy i zrozumienia nawet prostego żartu podczas dyskusji - okazuje się, że nie jest w stanie ani zrozumieć żartu, ani prowadzić dyskusji, bez wertowania setek stron podsuwanych przez wujka Googla. Źródła pisane, których nie jest w stanie zweryfikować, są jak bajki Krasickiego, choć też nie będzie pewności, czy nie chodziło o bajki Kraszewskiego... Tradycja zaś będzie mu się kojarzyć niezmiennie z kieliszkiem wódki, a i ostatni zajazd na Litwie z knajpą, gdzie do kiszonego ogórka serwuje się Pana Tadeusza, ale tego z procentami.
OdpowiedzUsuńOczywiście - po latach nikt nie będzie rozpamiętywał dlaczego "Chłopi" nie chcieli Jagny, ani dlaczego Wokulski bawił się lalkami. Natomiast gdzieś na etapie rozwoju młodzieńczego zarysuje się pewna świadomość, o różnych wzorach postepowania, myślenia - nawet jeżeli rodzi się ona w formie ironicznego spojrzenia na lekturę, czy znudzenia nią.
Zgadza się, jest obecnie trochę porządnej literatury. I tu należy zadać pytanie - czy ona wisi w próżni? Czy ona narodziła się nagle, teraz w tym roku, albo w ostatniej dekadzie? Nie. Osoba wykształcona, która ją zacznie ją czytać jest w stanie "porządność" literatury ocenić pod kątem lektur, stosowanego kiedyś języka i zmian mentalności, zarówno autorów jak i wykreowanych przez niego bohaterów.
I jeszcze ten passus:
"To nie moja opinia, ale podobno takiego niskiego poziomu to nawet w przedwojennej Polsce nie było". Ja mam pytanie, jakie pojęcie ma gospodarz bloga o przedwojennej maturze? Z tego co mi wiadomo, jej poziom nie był wcale niski. Co więcej tematy były interdyscyplinarne, wymagające częstokroć znajomości aktualnej sytuacji politycznej.
Zacznę od retorycznego pytania do Twojego pytania: jakie pojęcie ma adwersarz o przedwojennej maturze, że ją wychwala pod niebiosa? Bo „tematy były interdyscyplinarne, wymagające częstokroć znajomości aktualnej sytuacji politycznej”? Chyba próbujesz mnie tu zbić narracją nacjonalistyczno-narodowo-prawicową. Tyle, że jest cieniutka, cieńsza niż najcieńsza bibuła.
UsuńTrzy pytania maturalne z 1938 roku: „Czy zgadzasz się z opinią, że II Rzeczpospolita była państwem demokratycznym? Swoje zdanie uzasadnij, uwzględniając przemiany ustrojowe w Polsce w latach 1918–1938”- uważasz, że to trudne pytanie, skoro a priori można przyjąć, że ten temat wałkowano bez końca? Albo to z języka polskiego: „Analizując wiersze Gdy tu mój trup… Adama Mickiewicza oraz Światło w ciemnościach Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, porównaj ukazane w nich obrazy świata marzeń i rzeczywistości. Wykorzystaj właściwe konteksty” – czym to się różni od tegorocznych pytań? Wreszcie j.polski rozszerzony: „Zinterpretuj fragment dramatu Sławomira Mrożka Śmierć porucznika. Określając sytuację dramatyczną i sposób jej budowania, odpowiedz na pytanie, jaką rolę odgrywają w tekście nawiązania do twórczości Adama Mickiewicza i tradycji literackiej romantyzmu. Wykorzystaj odpowiednie konteksty interpretacyjne” – Czarnek takich pytań by się nie powstydził.
Chyba coś Ci się totalnie pomyliło. Czy ja gdzieś neguję konieczność pytań maturalnych z języka polskiego? I mierzi Cię to, że nie wiem gdzie się śmiać z głupich, idiotycznych wręcz żartów? Na szczęście poczucie humoru ogarniałem na długo przed powstaniem kabaretów Paranienormalni, Mumio czy Kabaret Polskich Nieudaczników. I proponuję Ci się odczepić od „wertowania stron wujka Google”. Dam sobie palec lewej nogi uciąć, że sam wertujesz. Rozbawiłeś mnie do łez tym: „gdzieś na etapie rozwoju młodzieńczego zarysuje się pewna świadomość, o różnych wzorach postepowania, myślenia”. Jasne, wiejska młodzież będzie teraz wywozić na gnoju ze wsi dziewczyny źle się prowadzące, i facetów, którzy mają w swoim dobytku lalkę. Już dziś na podstawie takich powieści szerzy się zaraza stref wolnych od LGBT.
Żadna literatura nie rodzi się nagle, i nie w tym problem. Problem w tym, że ta nasza upiorna konserwa nawet tego nie dostrzega i trzyma się Mickiewicza i jemu podobnych, niczym pijany płotu.
PS. Znalazłem pytanie maturalne z 1925/26 roku: „Która ze znanych mi powieści współczesnych (doby powojennej) wywarła na mnie najsilniejsze wrażenie i dlaczego?” i to jest jedyne pytanie maturalne, które budzi mój autentyczny zachwyt. Dla współczesnych maturzystów to pytanie jest pytaniem zakazanym.
UsuńHe he, czekałem na komentarz który mnie rozbawi. I nie przeliczyłem się.
UsuńNa początek sprawiła mi frajdę "Narracja nacjonalistyczno-narodowo-prawicowa" (co by ten zlep słów nie znaczył), - wszędzie gdzie coś nie zgadza się z Twoją linią ideologiczną, musisz wpieprzyć taki slogan, czy może przejaw osobistego szmergla. Co to w zasadzie znaczy i jaki ma związek z maturą z okresu, kiedy dominującym obozem politycznym w Polsce była sanacja? Diabli wiedzą.
Czy temat maturalny z roku 38 jest trudny? A znasz podstawy programowe i kryterium oceny, żeby się wymądrzać na ten temat? Ja nie, więc generalnie mogę tylko potwierdzić to co napisałem - temat dotyka dwóch płaszczyzn - znajomości zarówno historii, jak i aktualnej sytuacji politycznej i nieważne co Tobie się wydaje trudne i co według Ciebie było wałkowane i gdzie. Zresztą trudno mi się odnieść do dalszej części komentarza, bo nawaliłeś tam takiego grochu z kapustą, że nie wiem, czy to tematy z 38, czy współczesne i czemu tematu z 2011, "Zinterpretuj fragment dramatu Sławomira Mrożka Śmierć porucznika. " miałby się powstydzić albo nie powstydzić Czarnek, ale analizować co Delu miał na myśli nie mam zamiaru.
Poza tym dalej bawi mnie używanie takich strasznie górnolotnych słówek - nieadekwatnych do sytuacji. Mnie panie szanowny nie "mierzi", że czegoś nie wiesz, ani że czegoś nie rozumiesz - tak naprawdę mam to głęboko gdzieś. Ja tylko zauważam - że dyskusja na tematy, których się nie kuma - ośmiesza autora, a zajadłe dyskusje, w których udowadnia sam w końcu nie wie co, kompromitują go dodatkowo - ale w tej dziedzinie faktycznie osiągnąłeś wirtuozerię.
O to czy "ogarniałeś poczucie humoru" , należałoby zapytać kogoś kto miał okazję testować Twoje poczucie humoru - akurat w ocenie tej cechy jesteś raczej mało kompetentną osobą, więc pozwolisz, że to zapewnienie puszczę mimo uszu.
Dalej widzę że tak się tymi łzami zalałeś, że w ogóle już nie zrozumiałeś co zostało napisane w komentarzu. Golnij sobie jeszcze dla wesołości jakiej naleweczki i palnij jeszcze jakiś wykład o konieczności wymiany przestarzałego Mickiewicza na coś nowoczesnego i praktycznego. Ostatnio na topie jest Tokarczuk - myślę że cegła odnosząca się w dużym stopniu do "Nowych Aten" zachwyci licealistów. Tyle że oni nie będą wiedzieli co to "Nowe Ateny", bo to dopiero jest "konserwa"...
A ja znalazłem "O narodowym obowiązku inteligencji (z nauk historycznych i rozmyślań nad chwilą obecną)” (1923/24) . Szkoda że w latach Twojej edukacji nie stawiano na obowiązek inteligencji w edukacji... Nie wypisywałbyś teraz może takich farmazonów.
Widzisz Radku, ja zaś mam wręcz ubaw, gdy się wściekasz na użycie przeze mnie sformułowań nacjonalizm, narodowość, prawica czy konserwatyzm – bez względu na to jakiej kolejności użyję. Jak to mówiła pani Szydło, to się narodowcom i konserwatystom po prostu należy ;))
UsuńJest z Tobą źle, jeśli nie wiesz, jako to ma związek z maturami dwudziestolecia międzywojennego, a szczególnie z sanacją. Czyżby owa sanacja była oderwana od ideologii narodowej i państwowej?
Czy chcesz mi powiedzieć, że matury okresu międzywojennego daleko wybiegały poza zakres podstaw programowych? Mnie przez całą edukację wciskano kit o wyższości socjalizmu nad kapitalizmem i nie miałem żadnego problemu na maturze opisywać jak wygląda rewizjonizm zachodnio-niemiecki, choć w to nie wierzyłem ale takie były podstawy programowe tamtych czasów. Ty zaś manipulujesz skracając pytanie o Mrożka na maturze rozszerzonej z 1938 roku. Wiesz dlaczego Czarnek by się nie powstydził? Bo Mrożek dekonstruuje romantyczny mit poświęcenia i krytykuje kreowanie polityki historycznej opartej nie na faktach, ale… poetyckim zmyśleniu. Wydawałoby się, że przynajmniej w takich kwestiach powinieneś być zorientowany.
Uważasz słowo „mierzi” za górnolotne? ;)) No nie mogę! :D Niemniej dochodzimy do sedna Radku. Uciekasz się do inwektyw, gdy nie masz nic konkretnego do powiedzenia. Co to znaczy: „dyskusja na tematy, których się nie kuma - ośmiesza autora”? Nie masz żadnych konkretów na temat wyższości matur przedwojennych nad obecnymi i to mnie zarzucasz kompromitację? Jakbym słyszał grafomana, który mi udowadnia, że grafomanem nie jest, bo on kocha Miłosza i Sienkiewicza.
Puszczaj sobie moje poczucie humoru nawet koło tyłka, ja mam sporo pochwał od osób w ogóle niezwiązanych z blogami, które mój humor sobie cenią. Twój sceptycyzm tego nie zmieni.
I czym się chwalisz? Chyba tym, że i dla Ciebie wujek Google to niezbadana studia informacji. :D :D Ja od wczoraj mam ten artykuł w historii przeglądarki... Spokojnie, przyznam, że zmiana Twojego stosunku do naszego wujka niczym Tobie w moich oczach nie umniejsza...
Naprawdę sądzisz że aż tak bardzo się wściekam, że wszystko Ci się z jednym kojarzy?
UsuńNo i właśnie z kim tu jest źle? Sanacja jako taka odrzucała przede wszystkim nacjonalizm i to rozumiano również przez "ideologię narodową" będącą u podstaw programowych Obozu Narodowego. Zjazd w stronę idei narodowościowych nastąpił dopiero po śmierci Piłsudskiego w latach 36-39 w fazie schyłkowej II RP i po powstaniu Obozu Zjednoczenia Narodowego. Natomiast co to znaczy że "sanacja była oderwana od ideologii państwowej?" weź no mi wytłumacz co to jest konkretnie "ideologia państwowa"? Sugerujesz że są państwa bezideowe? Gdzie takowe istnieją? Na księżycu? Stamtąd spadłeś?
Nie, to tylko tobie się zachciało tak to zrozumieć, czyli guzik zrozumieć.
Ha, ha widzę że jestem kolejny po Piotrze do odstrzału, bo zaczyna się temat urojonych "inwektyw", a zaraz dojdą "kalumnie". Niedługo zajrzysz do lodówki a tam ... inwektywa. W sosie pomidorowym. W oleju. Z chrzanem. O, z chrzanem zwłaszcza.
Tak, określenie że mnie coś "mierzi" czyli wzbudza odrazę jest wydumane i przesadzone - vide w tym wypadku górnolotne. Nie przypisuj sobie moich tak intensywnych uczuć pod adresem tego co wypisujesz...
No i napisałem że moim zdaniem nie były takie niskie i podałem przykład. Czym się zrewanżowałeś? Stertą banałów, jakichś tytułów, ale przykładów tego niskiego poziomu nie przedstawiłeś, jedynie jakieś swoje fantazjowanie.
To niech Ci wręczą dyplom... :D będziesz miał też coś do tyłka, jeżeli przykładem tego poczucia humoru jest drętwy suhar o modlącym się chirurgu po KULu (sic!).
Tak jest to "niezbadana studia", zaiste... Może zacznij badać słowniczek poprawnej polszczyzny dla odmiany, zamiast googla.
" O narodowym obowiązku inteligencji (z nauk historycznych i rozmyślań nad chwilą obecną)” (1923/24)"
UsuńJesteś Rademenesie pewien, że Ci się z tymi "inteligencjami" coś nie miesza, stawiając DeLu zarzut, że za jego czasów "nie stawiano na obowiązek inteligencji w edukacji"?
Bo wydaje mi się, może mylnie, że w zadaniu maturalnym z 1924 roku chodziło raczej o inteligencję rozumianą jako "«ogół ludzi wykształconych i wykonujących zawodowo pracę umysłową», która ma do wykonania obowiązek edukacji narodu, natomiast "stawianie na obowiązek inteligencji w edukacji" skłania raczej ku inteligencji rozumianej jako cecha, tj. "«zdolność rozumienia, uczenia się oraz wykorzystywania posiadanej wiedzy i umiejętności w sytuacjach nowych»".
Przecież za czasów młodości DeLu przedmiotów ogólnych (nie zawodowych) często uczyli nauczyciele jeszcze z inteligencji przedwojennej, a nie przykładowo szewcy czy ślusarze. Nowe kadry dopiero się kształciły, często także u profesorów przedwojennych, bo powojennych w wystarczającej ilości jeszcze nie było.
No i przyznaję, mnie "mierzi" takie poniżanie rozmówcy (o nie kumaniu czy niewiedzy) i wywyższanie siebie "w swojej mądrości i bystrości umysłu" , zwłaszcza w sytuacji braku odpowiednio przekonującej argumentacji dla swoich tez czy zdania przeciwnego.
Naprawdę muszą być takie "wycieczki ad personam"?
Niech o każdym świadczą "TYLKO" napisane przez niego słowa... I to wystarczy!
No i masz, naśmiewał się kocioł z garnca. Może sam Rademenesie także częściej sięgaj do jakichś słowniczków, bo tym "suharem" się bardzo zbłaźniłeś w moich oczach! :))
UsuńOjej, przejąłem się Mario strasznie twoją oceną. Następnym razem napiszę sóhar jak będę miał ochotę i możesz swoimi oczami wodzić nawet na pokuszenie wszystkich wokół siebie.
UsuńZaczyna się ta Twoja narracja rozjeżdżać. Zaczęliśmy od podobne wysokiego poziomu matur w okresie międzywojenny, co jest ulubionym mitem narodowców i wszelkiej konserwy, a jesteśmy nagle w temacie, czy sanacja miała zabarwienie narodowo-nacjonalistyczne czy nie. Ja się z Tobą w pełni zgodzę, sanacja na początku miała problem z nacjonalizmem, ale zapamiętamy ją tak jak kończy, i to dotyczy nie tylko facetów.
UsuńPisząc o ideologii państwowej nie odrywaj tego sformułowania od nacjonalizmu. Jeśli narodowość jest głównym nurtem działań państwa, to mamy do czynienia z państwem o ideologii nacjonalistycznej.
Znów manipulujesz do potęgi. Oprócz określenia „budzący odrazę” istnieją jeszcze niechęć, odpychać. Jeśli dla Ciebie liczy się tylko owa odraza, to ja Ci współczuję. Zresztą, co tu dużo pisać, zacytuję: „jeżeli przykładem tego poczucia humoru jest drętwy suhar o modlącym się chirurgu po KULu”. Pominę „suchara” (patrz: niezbadana studia – miała być studnia, ale jeszcze nie wydłubałem podwieczorka z klawiatury) bo i mnie się zdarza, ale drętwy? Czyli jaki? Powoduje, że masz minę jakbyś się soku z cytryny napił? I wcale mi nie chodzi o to byś się śmiał, ale zrozumiał sens (nawet jeśli Cię nie bawi, bo narodowcy poczuci humoru nie mają). Uważasz, że ten dowcip o „Pałka, pałka, krzesełko, bałwanek” ma jakiś sens? Poproszę o jego wskazanie, abym mógł zrozumieć...
Narodowość nie była głównym nurtem działania II RP, i tu nie ma zasady że oceniamy zjawisko po tym jak się coś kończy. Piłsudski nigdy takiej ideologii nie wyznawał.
UsuńCo do matury to nawet nie wiem, czy można dzisiejsze porównywać z przedwojennymi - rozjazd Twojej narracji polega na tym, że z mojego stwierdzenia, że wcale moim zdaniem ta przedwojenna nie reprezentowała takiego niskiego poziomu jak Ci się wydaje po przeczytaniu kilku artykułów, pobudowałeś sobie cały błędny konstrukt, który chcesz na tym co powiedziałem ustawić.
Ok, więc ogłaszam wszem i wobec - nie mierzi, nie zniechęca, nie odpycha mnie to co piszesz o narodowcach. Ale wyjaśniło się choć dlaczego to piszesz... He, he, pisz sobie pisz...
Spieszę ze słownikiem PWN i wyjaśnieniem słowa drętwy: - 2. pot. «nudny, pozbawiony emocji»
Aha, czyli dla Ciebie kawał jest śmieszny, dopiero jak potrafi go zrozumieć każdy, nawet idiota? To kiepsko rekomenduje ludzi, którzy uważają że faktycznie posiadasz poczucie humoru...
No właśnie. To ciekawe czy jesteś w stanie zrozumieć, bez posiadania wyobraźni abstrakcyjnej. Zacznijmy od tego jaka może kryć się godzina pod pałką pałką krzesełkiem i bałwankiem.
Przypomnę Ci Radku, że Piłsudski nie dożył końca II RP, a czasy międzywojenne należy rozpatrywać w całości a nie wybranymi okresami.
UsuńZapominasz, że moje notki w 95 procentach to felietony, w których wolno używać pewnych uproszczeń. Przytoczę Ci zdanie z notki , którego sensu chyba nie zrozumiałeś: „To nie moja opinia, ale podobno takiego niskiego poziomu to nawet w przedwojennej Polsce nie było”. Inna sprawa, że teraz, po przejrzeniu materiałów, już jestem przekonany o słuszności tej tezy (o niskim poziomi przedwojennych matur).
Nie mam zamiaru korygować Twojego poczucie humor, ale od zawsze miałem zastrzeżenia ;) Nie obraź się, ale o tym idiocie sam sobie dopisałeś. Czyżby coś było na rzeczy, skoro ten dowcip nawet grymasu uśmiechu u Ciebie nie wywołał?
Moje pojęcie abstrakcji jest normalne – dzieło pozbawione cech ilustracyjności. Tymczasem pałka to narzędzie represji policji, może być kwiatostan pałki szerokolistnej; krzesełko, małe krzesło lub taboret, bałwanek – figura ulepiona ze śniegu, czasami niedorozwinięte dziecko lub osoba, która z dziecinności nie wyrosła. Teraz pytanko: które z tych określeń pozbawione jest ilustracyjności, to znaczy – abstraktem?
No więc tym bardziej nie należy końcowych trzech lat, kiedy faktycznie umacniały się tendencje nacjonalistyczne rozszerzać na całość dwudziestolecia, prawda?
UsuńA ile tych materiałów Ci google dostarczył i kogo, że nagle ekspertem się zrobiłeś w dziedzinie szkolnictwa w międzywojniu, he he.
Ale mnie to wcale nie dziwi, osoby bez wyobraźni rzadko mają poczucie humoru. Kawał mnie nie śmieszy, bo po prostu jest stary jak węgiel, a nie mało zrozumiały. Nawet jak był świeży, nie urwał mi szczęki, zresztą powtarzanie kawałów nie świadczy o poczuciu humoru.
Otóż dowcip ma uderzać w głupotę policjanta, który nie znał cyfr na wyświetlaczu elektronicznego zegarka, więc podał ich piktogramy. pałka pałka - czyli 11 krzesełko i bałwanek - 48. Do jego zrozumienia konieczny jest poziom pewnej abstrakcji myślenia.
Radku, dlaczego mieszasz? Ja nie rozciągam nacjonalizmu na cały okres międzywojenny, choć on przez cały ten okres istniał (niekoniecznie przy władzy). Dmowski, co Ci już nie raz udowodniłem, szerzył nacjonalizm nawet przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości. Mówimy o poziomie matur, a ten wbrew piewcom konserwatyzmu i narodowości wcale nie był wysoki.
UsuńA tu żeś strzelił jak Filip z konopi. Sprawa wydziału medycznego na KUL wyszła na światło dzienne ledwie miesiąc temu, no może półtora miesiąca, a Ty temu przypisujesz okres karbonu? Twoja indolencja w tym temacie sięga nieboskłonu ;)) Zaś najbardziej zabawny jesteś przy stwierdzeniu: „zresztą powtarzanie kawałów nie świadczy o poczuciu humoru” he, he, he. Skąd byś bracie znał dowcip, gdyby go ktoś nie powtórzył? Powtarza się (innym) dowcipy, które mówcę rozbawiły.
By „uderzyć” policjanta nie trzeba żadnego dowcipu. Wystarczy autentyczny przykład z życia, z autopsji, a takich mam kilka w zanadrzu. Ale Twoje wyjaśnienie dowcipu, niepotrzebne, bo aż tak tępy nie jestem, to już cud malina (od malin za role filmowe). Tępy jak mój lewy but policjant na poczekaniu wymyśla piktogramy – he, he, he... Teraz dopiero mnie to bawi (aby była jasność, nie mam na myśli omawianego dowcipu)...
Oczywiście możesz Rademenesie napisać i sóhar, tylko wcześniej "z wysokości swojej mądrości" nie kieruj innych do słowników, w mniejszych nawet błędach. Tyle i tylko tyle.
UsuńI proszę, nie tłumacz takich płaskich jak kartka papieru kawałów o tych godzinach, to naprawdę staje się już żenujące. Jakie refleksje może budzić oprócz prymitywnego rechotu?
A kawał z "medykiem po KUL" ma jednak głębszy sens. Może nie wszystkich śmieszy, ale z pewnością wszyscy byśmy chcieli mieć jednak medyków specjalistów (szczególnie zaś chirurgów!), nawet niewierzących, niż głęboko wierzących niedouczonych konowałów. Miejmy nadzieję, że KUL kształci równie dobrych medyków jak inne uczelnie, a może nawet lepszych. ;)
Tak na marginesie, kawał nie ma nic wspólnego z holizmem w medycynie.
Ale prawdą jest też to, że nie można się dobrze znać na wszystkim (tj. ciele, duszy i umyśle, a tego właśnie dotyczy holizm w medycynie), bo wtedy dobrze nie zna się na niczym!
Mario, ja jednak mam prośbę. Zachowaj swoje pouczające wykłady dla siebie i nie dyktuj mi co mam robić, albo pisać, bo od jakiegoś czasu stanowię o sobie sam. Nie jestem zainteresowany Twoimi analizami, co jest dla Ciebie zabawne, w ogóle Twoje zdanie na jakikolwiek temat nie wpływa na to co ja myślę, więc jeśli taki cel jest tych tyrad to sobie je daruj. Jeżeli sama lubisz się w ten sposób dowartościować - be my guest.
UsuńTylko tyle i aż tyle.
Co mi tu fanzolisz o Dmowskim (nie układał chyba tematów matur?) dla odmiany i o tym co gdzie istniało. Nacjonalizm był powszechny w doktrynach wszystkich niemal państw europejskich, w każdym istniała partia nacjonalistyczna albo faszystowska, od Tamizy po Wisłę, jakbyś nie wiedział. Prądy narodowościowe były obecne w programach politycznych - gdyż miały zupełnie inne znaczenie i odbiór społeczny niż teraz, zielonego pojęcia o tym nie masz, tylko strzelasz w kółko jak z gumy od majtek frazesami tego typu.
UsuńKawał jest stary, a nie sprawa KUL, zanim zarzucisz komuś indolencję sam wytęż głowinę, żeby ograniczyć strzelanie takich baboli. Tak się składa, że dowcipy żyją swoim życiem, opowiada się te same kawały co za PRLu, tylko miejsce Jaruzelskiego, czy Gierka zajmuje Kaczyński, albo Morawiecki.
A co do dalszych Twoich rewelacji to mam pytanie - dowcipy się same rodzą, czy gdzieś jest ktoś, kto je
wymyśla? Zastanów się, skąd ta osoba go zna, skoro nikt jej tego nie powtórzył. Tak nie wysilaj się tylko zbytnio... :)
Ja wiem, że jak już zatrybiłeś - choć jak widzę znów w połowie, (bo jak na człowieka bez wyobraźni przystało, zacząłeś analizować zdolności mentalne policjanta, a nie sedno żartu) to nagle cud malina. Tymczasem skoro już się na tym pochylamy, on tych piktogramów nie wymyśla, gdyż powstają na podstawie skojarzeń z czymś co znamy. Policjant opisuje co widzi na wyświetlaczu, co akurat potrafi praktycznie każdy. Ja wiem, że konieczność tłumaczenia prostych rzeczy może budzić u Ciebie jakieś skonfundowanie, ale żeby od razu tak się sfochać, żeby stwierdzić że dowcipy są niepotrzebne... Delu w zasadzie w każdego można uderzyć bez dowcipu, tylko akurat dowcip nie pełni tylko tej roli. Dowcipy są dla ludzi, a nie po to, żeby uderzać w jakiegoś policjanta.
W pełni się z Tobą zgodzę – nacjonalizm istniał praktycznie w każdym kraju, niemniej nieskromnie zapytam, co się z nim stało, że jest powszechnie traktowany, jako nurt destrukcyjny i destabilizujący? I mam prośbę, jak brak Ci argumentów to lepiej zamilcz, a nie przekręcaj moich słów. Gdzie napisałem, że Dmowski tworzył pytania do matury?
UsuńMam prośbę, przytocz mi starą wersję tego dowcipu. Może coś wymyślisz sensownego i się uśmieję? Dowcipy, z wyjątkiem abstrakcyjnych, panie kolego rodzą się w głowach bystrzaków, którzy potrafią kojarzyć rzeczywistość z głupotą i na odwrót (wśród mistrzów był Wiech, był Tym, był Dziewoński, taki jest Krzysztof Varga). Oczywiście, zdarzają się i mało znani, albo i anonimowi twórcy równie świetnych dowcipów, którzy nie szukają sławy satyryka, ale zapewniam Cię, że wśród wymieniony plagiatorów nie znajdziesz, bo nawet jeśli jakiś dowcip (skecz) odnawiają, to wskazują na pierwowzór. Te rzekomo śmieszno-abstrakcyjne rodzą się w głowach idiotów.
Wróćmy do tych nieszczęsnych pałek, choć nimi już mi się chce wymiotować. Mowa jest o godzinie 11:48. Pomijam fakt, że te jedynki żadnej pałki nie przypominają, a czwórce tak blisko do krzesła jak zeru do miliona, to z tego rzekomego dowcipu wynika prosty fakt, że policjant nie zna się na cyfrach. Po jakiego h… mu zegarek, skoro się na nim nie zna? Irracjonalność poniżej krytyki, a Ty uważasz, że to jest zabawne?
Powszechnie znaczy przez kogo i gdzie? Lewicę? Autorytety z GW? Co on niszczy i destabilizuje? Wszystko zależy od natężenia i rodzaju nacjonalizmu, nie mówimy o zjawsku jednorodnym – to jest pierwsza rzecz, której nie rozrózniasz, ale puszysz się i nawołujesz do milczenia.
Usuń8 marca 2021 roku taki żart rysunkowy pojawił się na stronie FB Polska mistrzem Polski - możesz sprawdzić. Już wtedy nie był nowy, autorzy po prostu go narysowali – dwóch lekarzy dokładnie ten sam tekst – jedyna różnica że nie jest wspomniane że modlący był po KULu.
Delu, to że coś Ci się nie kojarzy po prostu śwaidczy o tym, o czym cały czas rozmawiamy. O braku wyobraźni abstrakcyjnej. To zresztą uniemożliwia Ci zrozumienie wielu dowcipów, nie tylko tego. To nawet przykre bo wynika że jesteś skazany na żart na poziomie dosłownym, bo niczego bardziej wyrafinowanego nie pojmiesz. A nawet jeśli konstrukt pojmiesz, to nie zrozumiesz humoru.
Wiesz np. co ma wspólnego łyżka z jesienią?
A żebyś wiedział. Nie tylko środowiska liberalne, nie tylko lewicowe, ale czasami nawet środowiska prawicowe (patrz relacje PiS – Konfederacja). Czyżbyś te wszystkie środowiska oskarżał o fałszywą opinię na temat ruchów nacjonalistycznych? Nigdzie nie pisałem, że nacjonalizm jest jednorodny, więc mi tu niezrozumienia nie wciskaj, niemniej w swej różnorodności łączy je jedno – nakaz patriotyzmu na ich modłę, a co się z tym wiąże – próba wymuszenia postaw kształtowanych przez ich chore wyobrażenie o społeczeństwie. Temat godny rozwinięcia – pomyślę.
UsuńNo toś wdepnął jak śliwka w kompot. Zajrzyj w link pod notką opatrzony „gwiazdką”. Tak się złożyło, że po przeczytaniu artykułu o KUL-u trafiłem na tę stronę (miała być cała notka, o tym, że wbrew Twoim tezom, rysunek satyryczny da się opisać słowami. Pamiętasz?). Tak na marginesie, marzec bieżącego roku to czas PRL-u?
Jesteś w błędzie. Rozumiem każdy dowcip, nawet te abstrakcyjne, tylko one w żadnym razie mnie nie śmieszą, tak jak nie śmieszy mnie głupota, o żartach rasistowskich nie wspomnę. Łyżka i jesień to dopiero broda, coś w stylu wspomnianej „gra półsłówek”. Pewnie i Bóg by się tej brody nie powstydził. Najstarszym pracownikiem na mojej kopalni był iXsiński. Wycieczka pojechała do Egiptu, a tam w jeden z piramid słychać pytanie faraona: czy ten iXsiński jeszcze na KWK Katowice pracuje. To samo można powiedzieć o tej zagadce :D
To co ma wspolnego lyzka z jesienia? Jeszcze tego nie slyszalam.
UsuńJe-sie-nią, np. zupę.
UsuńAniu, je się nią. Ale to nie każdego rozbawi.
UsuńRadku, uśmiechnij się do łyżki...
UsuńOpinia dotyczy tu konkretnych ugrupowań. Natomiast elementy nacjonalistcyzne istnieją również w samym PISie.
UsuńOczywiście znów wszytsko popieprzyłeś, bo ja powiedziałem, że niektórych żartów rysunkowych nie da się przełożyć na dowcip opowiadany w towarzystwie - bo nie będzie śmieszny.
Spróbuj to opisać w towarzystwie, ciekawe czy doceni ono Twoje słynne poczucie humoru:
https://memy.jeja.pl/58664,this-is-sparta.html
Więc nie rozumiesz humoru, a nie sensu dowcipu - na jedno wychodzi.
Ja nie twierdziłem że to jest jakaś nowość. :)
Ostatnio słyszę tylko kawały o Ukrainie. Np, jaki był najbardziej skuteczny rosyjski atak podczas tej wojny.
Ale dopiero we wrześniu.
UsuńCzy to w jakimś stopniu zmienia PiS albo nacjonalistów? Pokaż mi przykład nacjonalizmu wśród liberałów – to będzie coś!
UsuńTu się z Tobą zgodzę. Niektórych. Niemniej zapytam, czy ten mem to żart? Musisz mi znów wytłumaczyć, w którym miejscu mam się śmiać i z czego? Niemniej spróbuję z tego żart zrobić:
Robert Bąkiewicz w czasie szkolenia swojej drużyny narodowców przedstawia plakat, na którym Leonidas nogą wpycha cherlaka do studnie i tłumaczy: Pamiętacie, lewaka tylko lewą nogą. Tylko lewą...
To co mnie starociami atakujesz? ;) Wiesz, żartami o wojnie na Ukrainie jakoś nie jestem zainteresowany, więc punkt dla Ciebie.
Czyli, co? Do września będziesz Morawieckiego ryż z miski rękami żarł? :D
Ha ha, chyba w tej jego współczesnej lewicowej hybrydzie gdzieś im się zapodział. :D Neoliberałowie są ślepi na ogół na aspekty narodowościowe, żyją w jakiejś urojonej bańce, w której im się wydaje, że takie rzeczy nie mają znaczenia, nie istnieją albo są wymysłem diabła. O wiele lepiej do nich przemówiły idee Marksa i Engelsa. Ale może dlatego właśnie coraz bardziej pali im się przy tyłku podczas wyborów.
UsuńNatomiast tak się składa, że pierwotny liberalizm przyczynił się w znacznym stopniu do powstania ruchów nacjonalistycznych, co wynikało z programowego postulatu wolności dla narodów, wykształcił w nich świadomość i pchnął na tory rozumienia swego narodu jako wartości nadrzędnej. Tak tak, mój drogi, taką gorzką pigułę masz do przełknięcia - nacjonalizm jest dzieckiem liberalizmu... :D
No i dlaczego lewą? Bo lewak? Prawie śmieszne, ale prawie czyni wielką różnicę. Autora takich żartów nazywało się kwasiarzem, być może dlatego, że wywoływał taki sam uśmiech, jak szklanka octu...
W związku z powyższym inaczej bym to ujął. To Leonidas po wysłuchaniu kawału jakiegoś górnika, sugerujący mu, żeby wracał tam skąd wyszedł.. :P
Atak serca u Szojgu.
Ryż je się oryginalnie pałeczkami, ale nie tymi z kawału o milicjancie i zegarku. :D
"jedyna różnica że nie jest wspomniane że modlący był po KULu."
UsuńNo właśnie, tyle, że ten "KUL" dodaje temu kawałowi prawdziwego smaczku ...
Bo umówmy się, na uczelniach państwowych (świeckich) raczej nie odwołują się do modlitw. Więc ten kawał jest całkowicie oderwany od ziemi!
Żart napisany przebił "na +" ten rysunkowy. Zdecydowanie! ;)
Mario a na KULu nie kształcą chirurgów...
UsuńNa razie może jeszcze nie, ale skoro mają kształcić medyków, to może i na chirurgów przyjdzie pora...
UsuńPóki co to właśnie jest ta abstrakcja Rademenesie, skoro nie kształcą chirurgów ... :))
Abstrakcja (za Słownikiem PWN) : 1. «pogląd lub twierdzenie oderwane od rzeczywistości» :))
Faktycznie Mario, Twoje wypowiedzi bywają abstrakcyjne.
UsuńRadku:
UsuńTo może mi wyjaśnij jakie znaczenie dla zwykłego zjadacza chleba mają aspekty narodowościowe? Bo wiesz, ja w tym potoku narodowościowego patosu i słownej papki nie dostrzegam niczego innego niż nienawiści. Błagam więc – oświeć mą ciemną, diabelską i kosmopolityczną duszę.
Tu proponuję się cofnąć nawet nieco dalej, na przykład do czasów faraonów, kiedy to Mojżesz wiedziony narodowym pędem oraz nakazem Pana uciekał z niewoli egipskiej by podbić niczemu niewinne inne narody i zabrać im ziemie – typowe działanie nacjonalistów.
Kwasiarz, nie kwasiarz, trafiłem w sedno, skoro mój motyw małpujesz jakimś górnikiem. Wśród górników nie ma takich chuderlaków i Leonidas sam mógłby w tej studni wylądować.W dodatku, nie spotkałem górnika w tak czystym roboczym uniformie...
A nie widziałeś na filmach jak biedni i głodni Azjaci wpieprzali ten ryż palcami?
Tak a propos, na KUL kształcą już dyplomowane pielęgniarki. Teraz już tylko krok do chirurgii. I ma Maria rację, gdyby nie ów KUL, sam dowcip o chirurgach był cienki.
Przecież to Twój problem i Twojego braku wyobraźni. Ja się zastanawiałem nawet dlaczego Ty rozumiesz jedynie argumenty Jebajewa, albo żadnych.
UsuńFaraon był nacjonalistą? Ciekawe spostrzeżenie. Jakoś bym to rozwinął w formie felietonu nawet...
Jaki on Twój? Dostałeś draft, gotowy wic, którego oczywiście nie odgadłeś. Ale nie winię Cię, trzeba być otrzaskanym z popkulturą żeby ten rysunek ogarnąć.
Na filmie tak. Masz to w Polsce?
Ale pierwotnie był bez KUL. Co ja na to poradzę?
No i dochodzimy do sedna. Nawet Ty nie potrafisz mi wytłumaczyć, co jest dobrego w nacjonalizmie. Straszne, biorąc pod uwagę fakt, że ten panoszy się coraz bardziej.
UsuńCzytaj ze zrozumieniem. Wspomniałem o faraonie ze względu na czas, a nie na jego nacjonalizm.
A Tyś ten rysunek ogarnął? Jakoś nie zauważyłem. Uważasz, że kopanie słabszego jest śmieszne?
Poczekaj z pół roku, a będzie i w Polsce. Słyszałem wersję, że inflacja się skończy. Skończy pod koniec 2023 roku. Do tego czasu jest możliwe, że część najbardziej biednych Polaków będzie miała skośne oczy. Jedząc ryż palcami.
Czyli co? Improwizacja nie jest wskazana? Smutny, wręcz ponury byłby ten świat Radku, oj ponury.
Czesci o maturach i lekturach nie poruszam bo nie znam co w obecnej Polsce piszczy ale podam ze tyle co przeczytalam wywod na temat duszy czlowieczej - ze dusza nie istnieje, ze czlowieka napedza jego chemia i elektrycznosc. Gdy to zanika cialo przestaje funkcjonowac, nastepuje nieodwolalna smierc raz na zawsze. Zawsze to wiedzialam ale ucieszylo mnie ze wreszcie ktos probuje publicznie objasnic i skonczyc z duszami, drugim zyciem itp.
OdpowiedzUsuńNaprawdę to taka nowość? Cały okres PRLu się opierał na narracji, że żadna dusza nie istnieje, a człowieka napędza chemia i elektryczność.
UsuńTeż nie do końca panie Radosławie z tym "całym okresem". Jeszcze w 1958 roku religia była nauczana w szkołach podstawowych. Później silne lobby katolickie i tak kształtowało (czytaj: indoktrynowało) nie tylko młodzież ale i dorosłych.
UsuńNo tak, mogłem przewidzieć, że według Ciebie będą to lata instytucjonalnego krzewienia religii i wzrostu znaczenia KK w Polsce...
UsuńNie tyle będą, ile były. Jak dziś pamiętam gęby niektórych lokalnych dygnitarzy PZPR wysyłających własne dzieci do I Komunii św. Trend wręcz jawny od czasów gierkowszczyzny.
UsuńW latach PRLu znajoma usuwala ciaze w szpitalu ( ciaza zagrazala jej zyciu) . Cos jej podano a ona odjechala. Mowila ze doznala jakiegos dziwnego zajwiska. Patrzyla na sale operacyjna i widziala siebie z gory ( lewitowal czy jakos tak)- widziala co robia lekarze, o czym rozmawiaja, co mowia konkretnie na temat jej zabiegu, wiedziala co sie nie powiodlo i dlaczego....
UsuńPotem po zabiegu wyjasnil jej to wszystko jeszcze raz lekarz... nie przyznala sie do dziwnego przezycia , bo bala sie, ze zamkna ja w wariatkowie. Takie czasy- niewiary w zjawiska zaprzczajace rozumowi i logice...
To nic nowego. Za czasow komuny tepilo sie wierzenia.
Pytanie brzmi, w jakim okresie tę ciążę usuwał. Jeśli późno to, co w tym dziwnego, że „odjechała” na jakiś czas? Dwa razy to przeżyłem, choć oczywiście nie z powodu ciąży.
UsuńNie wierzę, że za opowieści o „fruwaniu” nad ciałem, byłyby powodem do zamknięcia w wariatkowie. Albo trzeba było być totalnie świrniętym bez środków usypiających, albo trzeba było być wrogiem komunistycznej ojczyzny.
Z tym tępieniem też jedziesz po bandzie. Akurat przez trzy dekady z okładem wierzyłem i choć mnie namawiano do wstąpienia do partii a ja notorycznie odmawiałem, nikt mi do kościoła nie zabraniał chodzić, a nawet w pracy awansowałem.
Nie tepiono ( tepiono wierchuszke) wiary ludowej, opartej na ludycznosci- tego co lud chcial . Natomiast wszystkie takie fiku-miku mogace mowic, ze swiat gdzies obok ( poza nami), niezbadany i niematerialny istnieje, bylo podejrzane.
UsuńSiostre ma ( okularnica byla) w poznym Gierku wyslano do poradni psychologiczno jakiejs tam, aby ja zbadac czy uposledzona tez nie jest- no bo skoro odstaje od normy pod wzgledem wzroku to moze i na "musk" jej tez cos padlo. Na testach wyszla wczesniej niz ustawa przewidywala i ich zszokowala, ze jak to tak - wada wzroku i intelygencja powyzej przecietnej? :)
To byly czasy przestawiania ( na chama ) leworecznych na praworecznosc... oj dzialo sie tam troche, ale... bywaja tacy, ktorzy uwazaja, ze nic sie nie dzialo wyjatkowego i ze to byly czasy, ze ho, ho!!
Z testow - byc powinjo, a nie ze "na testach"
UsuńTak nie do końca rozumiem to tępienie wierchuszki? Przecież mówimy o wierze a nie poglądach politycznych (te niewłaściwie faktycznie były tępione). Jesteś też w błędzie z tą leworęcznością. Gdzieś czytałem niedawno, że leworęczność w średniowieczu dowodziła konszachtów z diabłem, więc to nie tylko przypadłość wczesnej komuny. Najczęściej sami rodzice popadali w panikę, gdy mieli leworęczne dziecko.
UsuńNie mam zamiaru podważać Twojej historii o siostrze, ale moja siostra też miała wadę wzroku od urodzenia. Nikt nigdy jej do żadnych dodatkowych testów nie przymuszał.
Komuna trwala przeciez jakies 50 latek, nieprawdaz? Mial tez swoje rozne okresy. Za naszej np.:dzeicinnosci byla tepiona leworecznosci. Okularnicy byli podejrzani, toz nie wysysam sobie tych opowiastek z paluszka. Poczytaj Pilcha "Bezpowrotnie utracona leworecznosc" :)
UsuńChyba cie jednak komuna gomulkowska i wczesnego gierka niezle uksztaltzowala:)) Moje wczesne dziecinstwo to pozny gierek a potem krociutenko Kania i wrecz cala mlodosc to Jaruzelski.
a ta najfajniesza mlodosc ( studia etc) to lata dziewiecdziesate, przemiany ustrojowe
UsuńBez wątpienia komuna trwała lat czterdzieści i cztery (jak u Mickiewicza) ;) Miała też różne oblicza, z czym nie będę się sprzeczał. Mój kuzyn był leworęczny i wiem jakie katorgi przechodził w szkole. Tylko tak jakoś nie widzę w tym udziału komuny a bardzie tradycyjne ludowe podejście do leworęczności. Nie inaczej było z upośledzonym wzrokiem, choć w tym przypadku bardziej dokuczał środowiskowy ostracyzm (pamiętasz pogardliwe określenie „okularnik”?)
UsuńPrzed komuną broniłem się rękami i nogami i to z pozytywnym skutkiem ;)
"Tylko tak jakoś nie widzę w tym udziału komuny a bardzie tradycyjne ludowe podejście do leworęczności."
UsuńTak, mysle ze wejdziemy na twoj jakzesz ulubiony temat, zasciankowosci Polakow i , ze wszystkiemu winne wieki srednie, koscielna dyktatura, ktora tak, a nie inaczej uksztaltowala polski mental:)
Ponad tysiac lat po wiekach srednich a my nadal taszczymy to brzemie:)
Nie wiem, czy to zaściankowość, bo ja dziś się nie spotykam z przejawami niechęci do leworęcznych. Nawet na wsi.
UsuńInna sprawa, że masz rację „Ponad tysiąc lat po wiekach średnich a my nadal taszczymy to brzemię”, choć ono akurat nie dotyczy leworęczności... ;)
Rademenes II - przyjales moj komentarz na odwrot, bez zrozumienia.
UsuńNapisalam ze wiedzialam "od zawsze" czyli to nie nowosc a chodzilo mi o to ze moze wreszcie staje sie ogolna i przyjeta prawda.
no, nawet nieźle...
OdpowiedzUsuńnie chodzi o posta, ale że do nikogo na forum się nie czepiasz...
takim Cię nie znałem, miło mi takim poznać...
czyli coś dotarło...
trzymaj tak dalej, kibicuję życzliwie...
p.jzns :)
Napiszę ostatni raz, równie uprzejmie: spierd..aj ze swoim zachwytem i kibicowaniem, jeśli nie potrafisz się odnieść merytorycznie do treści notki.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńJa też nie muszę „trzymać” Twoich komentarzy, bo taka była nasza umowa.
UsuńZnasz takie powiedzenie: w ciula to my ale nie nas?
To ci opisze jak to jest z ta ambitna mlodzieza gdzie indziej. Oni tu juz dawno postawili na ksztalcenie specjalistyczne i ze po co specowi od spraw hydrauliki piekno literatury niemieckiej, albo historia kraju?
OdpowiedzUsuńMamy specow, mlodych , wyksztalconych, po szkolach z licencjatami. Technicznie sa super wyksztalceni a we wspolczesnym swiecie techniczne wyksztalcenie to podstawa, kasa i chleb... humanistyka kuleje niemozebnie. Cywilizacje eliminujace humanistyczne wychowanie mlodych upadaja, bo za tym idzie moralnosc, piekno idealow...
Taki jeden mlody ( 30 latek), wyksztalcony technicznie, z dyplomem stoi akurat przy maszynie i odkreca srube , bo cos sie zaklinowalo. Stoje obok ... widzi nas kolega z innego dzialu taki w moim wieku, moze pare lat starszy, ale niewiele. Tez techniczny czlowiek- tez od srubek. Podchodzi, kulturalnie sie wita, zagaduje mlodego a mlody na jego "dzien dobry" odpowiada: "wyliz mi dupe". Nie wiem, moze to taka nowa formula powitania? Nie nadazam za mlodymi. W koncu rano, wiec normy grzecznosciowe we wspolczesnym swiecie nie obowiazuja , czy jakos tak... inne realia. Na poczatku myslalam ze oni tak maja, swiruja, ale starszemu koledze nie bylo chyba milo, bo spojrzal na mnie i z dezaprobata pokrecil glowa. Czul sie jak piate kolo u wozu. Sama nie wiedzialam jak sie zachowac, jak zagaic. Zamilklam.
Mlody dokrecil , czy tez uporal sie ze sruba ... odwrocil sie i podal reke do zolwika starszemu koledze.
Powiem tak, wolalabym aby gadal do nas Goethem. Problem w tym, ze mlody nie wie kto to taki. Niemiecki perkursor romantyzmu? A co to w ogole bylo? Co to za gowno? Nie zna swojego dziedzictwa kulturowego.
A "Faust" Goethego to przeciez majstersztyk literatury i znajomosci czlowieka. Ostatnio to czytalam. Kurcze jak najbardziej uniwersalny problem jest tam omawiany- czlwoiek jest w swej naturze niezmienny.
Jezyk tylko staromodny.
Aniu, nie zaprzeczam Twoim opisom, niemniej ja tu opisuję problem poziomu matury, egzaminu, za którym wprawdzie nie wszyscy młodzi tęsknią, ale ambitni już jak najbardziej. W końcu ja też chciałem zdać maturę, choć przecież chodziłem do szkoły technicznej, przygotowującej mnie do pracy w konkretnym zawodzie. Cokolwiek na ten temat mówić matura nobilituje i otwiera furtkę do dalszego kształcenia, które nie jest przymusem.
UsuńPiszesz: „wolałabym aby gadał do nas Goethem” a ja powiem Ci, że gdyby ktoś do mnie gadał Mickiewiczem, pewnie by zaraz po pysku dostał. Na Goethe pójdę do teatru lub opery, może nawet pokuszę się na lekturę, ale w realu mamy XXI wiek i gadajmy tak jak na to czas wskazuje.
Przykład, do którego nie musisz się odnosić i chyba nie powinnaś ;)) Petent wyżej Twojego komentarza gada do mnie wazeliną podsypaną arszenikiem w stylu Zagłoby (jego ulubiona postać literacka) bo wiadomo – Sienkiewicz. Przecież to indywiduum z liścia walnąć byłoby najłagodniejszą karą.
Wole Goethego i na pewno ktos tak do mnie gadajacy po pysku by nie dostal. Goethe to jednak poziom, a "wyliz mi dupe" to rynsztok. No ale... ludzie obecnie uwielbiaja odwracac wartosci, na zasadzie ze : "wyliz mi dupe " to dopiero poziom luzactwa, a luzactwo obecnie to dopiero cos, a Goethe to szmira.
UsuńRozumiem , ze jezyk stoaromodny i nie zachwyca, ale czlowiek ambitny i na poziomie powinien stawic dawnemu jezykowi czola. Natomaist problemy tam poruszane ... ponadczasowe. Do tej pory krecace ludzkosc. Za bycie wiecznie mlodym niejeden sprzedalby szatanowi dusze, bo dusza dla obecnych ludzi to tez szmira:))
Pan Tadeusz dla Polakow to to samo co Faust Goethego dla Niemcow i gawedzenie, ze to przezytek moze doprowadzic w konsekwencji do nieznajomosci wlasnego dziedzictwa kulturowego.
Bedziesz potem mial na kazdym kroku przezytek i w konsekwencji traktowanie ciebie samego przez mlodych jako przezytek nie majacy nic do powiedzenia. Choc bys silil sie na mlodosc i nowoczesnosc, mozesz uslyszec luzackie : " Z czym do ludzi dziadku!"
Nie rozumiesz. Nie mam nic przeciw Panu Tadeuszowi, poza tym, że mi się nie podoba. Są gusta i guściki. Czy moja niechęć do tego poematu obraża czyjeś uczucia? Wyobraź sobie tekst do Ciebie: „widzę wyobraźni oczami mojemi jak sprzątasz płot liśćmi jesiennymi ustrojony” :D
UsuńNie podobają mi się też przekleństwa, ale bywają sytuacje i oponenci, na które nie ma innego sposobu, bo inaczej nie zrozumieją.
Nie silę się na młodość, zawsze podkreślam swój wiek i jego skutki na moim ciele. Nie moja wina, że mózg jeszcze w miarę sprawny i nie mam się czego wstydzić.
U ciebie wszystko jest chyba na zasadzie "Jestem za a nawet przeciw". Nie masz nic do Pana Tadeusza Mickiewicza, ale :
Usuń"Tylko ja nie potrafię zrozumieć, po co dzisiejszej młodzieży te starodawne cegły i tak archaiczna polszczyzna?"
Tylko "Jestem za, a nawet przeciw" jest tego wytlumaczeniem.
Nie musisz sie silic na mlodzienczy wyglad ( to predzrej przypadlosc kobiet) . Chodzi mi o to, ze ten twoj mozg, ktory tak poprawnie jeszcze pracuje nie bedzie u mlodych i nowoczesnych w poszanowaniu, bo oni to co z wygladu stare i wydaje z siebie dzwiek beda uwazac za przezytek. Nie beda zwracac uwagi na jakosc wydawanej z ciebie mowy i pogladow, jesli nie nauczy sie ich szacunku do tzw "staroci".
UsuńAkurat w przypadku Pana Tadeusza, owe za i przeciw jest jak najbardziej zasadne. Przeciw jest moją osobistą opinią na temat tego „dzieła” i na domiar wszystkiego uważam, że dziś powinno być lekturą koneserów ewentualnie badaczy literatury romantycznej.
UsuńTu już Cię kompletnie nie rozumiem. Co Ty mi insynuujesz? Mam ponad siedemdziesiąt lat i już nawet za belfra się nie nadaję, a Ty mi wciskasz jakieś chore aspiracje do poszanowania u młodych, he, he. Jeszcze cztery lata wstecz znajdywałem wspólny język z młodymi przy okazji kontaktów z nauczycielami i prowadzonymi zajęciami szachowymi. Ale Aniu! Nawet to już minęło i „se ne wrati”. A o tym, że tematy matur są archaiczne to nie tylko moje zdanie.
Ja zas owego " za i przeciw" nie rozumiem, ale bywa, ze ktos ma tak skomplikowane wewnetrzne zdanie na cos, iz probuje tym "za a nawet przeciw" cos udowodnic... gmatwa tak samo jako i owe : "za i przeciw" jest zagmatwane i niejasne ( szemrane:) )
Usuń"Co Ty mi insynuujesz? Mam ponad siedemdziesiąt lat i już nawet za belfra się nie nadaję, a Ty mi wciskasz jakieś chore aspiracje do poszanowania u młodych, he, he."
I znowu to twoje "za a nawet przeciw"? Po co piszesz bloga? Tak w eter, bez odzewu? Sam kiedys przyznales, ze jak pisales bez kontrowersji to czytelnikow nie bylo- czyli nie chcesz tak bez odzewu- w eter (? ), a tu teraz mowisz, ze nie aspirujesz do czegos tam ( do poszanowania i bycia belfrem(?) )
Prawda jest taka, ze masz te siedemdziesiat pare lat. mocno uksztaltowane zdanie i poglady na swiat oraz potrzebe dzielenia sie nim ( wplywania) na otoczenie. Aspirujesz do wyrazania swego zdania, wplywania, zmieniania, odciagania ludzi od pewnych szkodliwych , wedlug ciebie , instytucji... podawania lektur , ktore, wedlug ciebie, nie naleza do przezytkow- czyli wyrabiasz gusty, polecasz co i jakie. Polecasz dziennikarzy, periodyki, ktore maja ( wedlug ciebie) wartosc i niosa wlasciwy przekaz.
Nie piszesz przeciez o muchach na stole, i zlamanym na manicure paznokciu, ani o przydomowych klombach.
Masz aspiracje do wyrazania sie na tematy wazkie. Chcesz dorzucic wlasny kamyczek.... pokazac, ze jeszcze ze sceny nie zszedles i masz cos do powiedzenia.
Nie czaruj nas tym, ze " (...) za belfra sie nie nadaje(...)" i ze ktos ci cos wciska:))
Mógłbym spokojnie napisać: Twoje niezrozumienie pojęcia za i przeciw to nie mój problem ;)) Ale nie jestem taki. Weźmy dla przykładu Twoje dylematy związane z wyjazdem do Nowego Yorku. Czyż nie dręczyło Cię to samo? To, że wybrałaś ten wariant, niewiele zmienia ten czas, gdy rozważałaś za i przeciw. Powiesz, że miałaś „szemrane”? ;))
UsuńJuż Ci kiedyś tłumaczyłem, zacząłem pisać dla siebie i przez rok z okładem nie zabiegałem o żadnych czytających czy komentujących. Nie było: masz komcia za komcia. Mimo to stałych czytelników mi przybywała, a jeśli byli ciekawi, chętnie odwiedzałem i ich blogi. Nie widzę w tym nic złego, nawet jeśli ilość odwiedzających jest wartością zmienną. Czym zatem jest mój blog? Oczywiście, że to platforma do wyrażania swoich przemyśleń czy spostrzeżeń. Kilka razy sparzyłem się na zbytniej wylewności, w efekcie dziś niewiele o swoim życiu prywatnym i związanych z tym tarapatami. Ale tak to już jest, że odbiór owych treści zamieszczonych na blogach stanowią dla innych czasami (bardziej niż rzadziej) inspirację do własnych przemyśleń. I tu też nie widzę nic złego, nawet jeśli ktoś próbuje mnie „wyprostować”. Jeśli to jest utrzymane na pewnym poziomie, wszystko jest ok, czyli w należytym porządeczku. Problem zaczyna się wtedy, gdy mi ktoś dyktuje o czym i jak mam pisać. Ciekawe czy sama zniosłabyś cierpliwie takie dictum?
Cóż, prawdą jest, że nie będę pisał o „dupie Maryni”, a tylko o tym, co mnie interesuje. Nie widzę też żadnej zbrodni w tym, że mam jeszcze coś do powiedzenia, ale przecież na nikim nie wymuszam stosowania się do moich „racji”. Tym samym faktycznie na belfra się nie nadaję ;)
Chocbys pisal jak zrobic dzem truskawkowy to juz stosujesz pewna forme nauczania, pouczania. Nie ta wnerwiajaca wszech i wobec forme, ale jakby nie bylo..... kiedy piszesz o wyzszosci jednych and drugimi ( osmieszajac tych, ktorych nasladowac nie warto ) tez w sumie pouczasz- wskazujesz mentorsko jaki swiat, ktora strona owego swiata jest git, a ktorej lepiej unikac, bo to ludzie nie cieszacy sie zbytnimi walorami umyslowymi. Masz misje czlowieku. Misje ulepszania owego swiata po swojemu:)
UsuńNikt ci nie dyktuje co masz pisac , a tym bardziej jak masz pisac- przeciez ty to ktos z baaaardzo dobrej szkoly felietoniarstwa, ktozby smial cokolwiek :)
Polemizuje li tylko z twoim jakzesz zawilym zdaniem, na tematy zwiazane z lekturami do matury. A po nitce do klebka wychodza inne obszary, ktore omawiamy- z reguly polemizujemy, nie zgadzamy sie.
W sprawie mojego wyjazdu do Nowego Jorku- jestem przeciw i w konsekwencji robie cos co nie jest dla mnie interesujace, a robie to, bo kocham moja Corke, ktora chce bardzo NY zobaczyc . Nie udaje zachwytow. Zamilkam i robie swoje. Mam jednak nadzieje, ze wszystko potoczy sie pomyslnie dla nas obu, a Mloda wroci z wyjazdu szczesliwa i zadowolona_))
Znam wiele przepisów kulinarnych, ale na moim blogu ich nie znajdziesz ;))
UsuńNie wiem skąd Ci przyszło na myśl, że ja pouczam, wskazuję mentorsko, co jest git? Aniu, napiszę w pełni egoistycznie – ja mam swoje poglądy, swoje wartości, swoje doświadczenie i na ich podstawie opisuję i oceniam otaczającą mnie rzeczywistość, do czego mam niezbywalne prawo. Nie zamierzam się godzić na to, aby głupota, paranoje innych, czy wreszcie próby narzucania mi jak mam żyć i o czym pisać zatruwały mi ten „mój własny kawałek podłogi”.
Piszesz: „Nikt ci nie dyktuje co masz pisać” a przecież nawet Ty próbowałaś, o Radku nawet nie wspomnę. Wiesz ilu się na mnie obraziło za to, że nie pozwolę sobie na żadne dictum? Niektórzy nawet paszkwile z tego powodu na mnie pisali i piszą.
Jestem jak najbardziej za polemiką, nawet ostrą, pod warunkiem, że w jakimś stopniu się nawzajem szanujemy. Jasne, czasami trafi się jakiś „mocniejszy” epitet tylko to w niczym nie zmienia faktu, że ta polemika musi uwzględnić poglądy oponentów. Ja się mogę z Tobą nie zgadzać, ale nigdy nie każę Ci swojego zdania zmieniać. Nie denerwuje mnie fakt, że ktoś się ze mną nie zgadza, mierzi mnie tylko forma rzekomego „ojcowskiego pouczenia”, pod którą kryje się tylko pogarda.
O tym właśnie pisałem. Być „za i przeciw” to nie jest negatywny aspekt, decydujący o naszych decyzjach ;)
jako nauczycielka, w dodatku j. polskiego w szkole średniej, zwyczajnie nie wypowiem sie na ten temat. Lekarz zabronił mi się denerwować.
OdpowiedzUsuńA niby dlaczego masz się denerwować? Wylejesz z siebie trochę żółci i będzie Ci lżej ;)
UsuńNiestety młodzi ludzie muszą czytać pewne lektury, ponieważ w taki sposób poznajemy mentalność i obyczajowość danej epoki a przeszłość zawsze wpływa na przyszłość i teraźniejszość. Dajmy na to takie Noce I Dnie główna bohaterka musiała wyjść za mąż nie, dlatego, że chciała, ale właśnie musiała w jej epoce liczyły się pieniądze, majątek i rodowód, co było nie do przeskoczenia. Co mogłeś zauważyć w powieści lalka, w której główny bohater nie był wstanie mimo pieniędzy , wykształcenia wejść na wyższy szczebel drabiny społecznej. Czasy przedwojenne to czasy klasowości nawet bym powiedziała kastowości społecznej których nie dało się przeskoczyć , dopiero PRL ze swoimi różnymi absurdami zlikwidował klasy społeczne…
OdpowiedzUsuńZgadzam się jednak z tobą, że lista lektur jest totalnie archaiczna, ale prawda jest też taka, że zawsze taka była zwłaszcza od czasu przemiany społecznej w Polsce. Wszyscy krytykują listę lektur szkolnych nie pozostawiając suchej nitki na tym wykazie, ale tak naprawdę nikt nie ma konkretnych prpozycji zmian jak taki kanon lektur ma wyglądać i jakie lektury powinny być w wykazie, Poloniści powinni usiąść do stołu i opracować kanon lektur od czasu Antyku do czasów współczesnych a na razie nikt tego jeszcze nie
Muszą? No niby tak, ale ja w tym przymusie widzę działanie odwrotne do zamierzonego, czyli zniechęcenie do czytania w ogóle. Szczególnie dlatego, że ten „mus” dotyczy lektur niepotrzebnych, nudnych i nieżyciowych. Czy dzisiejsza dziewczyna musi wyjść za mąż? Czy wszyscy patrzą na majątek oczami bohaterów Nocy i dni, albo Lalki? Ilu z nas ma znamienity rodowód, o który heroicznie trzeba dbać?
UsuńMożesz się ze mną nie zgodzić, lecz wydaje mi się, że takie lektury nie uczą samodzielnego myślenia, ba, w szkołach ta umiejętność jest wręcz niepożądana – ma być według sztywnych norm podstaw programowych, tworzonych przez konserwę intelektualną. Tymczasem młodzież ma dziś zupełnie inne zainteresowania i zapatrywanie, a szkoła nie potrafi tego wykorzystać (przynajmniej w zakresie kształtowania upodobań czytelniczych). Ja bym wypełnił kanon lektur kryminałami, powieściami sensacyjnymi czy science fiction, oczywiście w miarę dobrych autorów. Wtedy pewnie można przemycić coś poważniejszego, coś, co zmusiłoby młodych do myślenia, przynajmniej od czasu do czasu.