piątek, 12 sierpnia 2022

Certyfikowana Terapeutka Ustawień Systemowych

 

  Nadrabiam zaległości, he, he, i czytam horrory. Na razie tylko w mediach internetowych i tylko w formie artykułów. Czytam i zastanawiam się ile wody musi jeszcze upłynąć w Wiśle, aby wyleczyć naród z zabobonów? Mam niejasne przeczucia, że tego naszego wieku nie starczy. Sprawa jest tym bardziej tragiczna, że autorów i miłośników horrorów o zombie, wampirach czy duchach nigdy nie zabraknie.
  Od razu przejdę do rzeczy: znacie panią Elżbietę Jaworowicz i jej program „Sprawa dla reportera”? Sam kiedyś oglądałem, chyba w czasach, gdy jeszcze jakieś horrory czytałem. Niestety, ten jej program zszedł na przysłowiowe psy. No, bo jeśli w tym programie śpiewa emeryt Andrzej Rosiewicz i to przedpotopową piosenkę o „Chłopcach radarowcach” tańcząc krakowiaka, to już nie jest horror, to jest wręcz upiór z Luwru, bo program dotyczył babci, która walczyła o opiekę nad wnuczką po tragicznej śmierci jej matki. Połączenia jak z Kinga z dziesięcioletniego okresu jego alkoholizmu.

 

  Pewnie Was rozczaruję. Moją bohaterką nie będzie pani E. Jaworowicz a jej gość, pani Tamara Gonzalez Perea. W programie przedstawia się tak: „Jestem na co dzień terapeutką ustawień systemowych, praktykiem totalnej biologii, couchem i terapeutką uzdrawiania dźwiękiem1. Dalej jest jeszcze ciekawiej: „Jako terapeutka uzdrawiania dźwiękiem wiem, że dźwięk w wielu najtrudniejszych sytuacjach przynosi ukojenie, nawet po prostu żeby ten los sprzyjał, żeby wszechświat i bóg was wynagrodził i waszą wiarę i miłość, którą macie do swojej córki. Ja zagram na bębnie, nie wiem jeszcze, co to będzie za pieśń, ponieważ zawsze gram tak, jak mi przypłynie”. Coś w tym musi być na rzeczy, bo gdy przechodziłem mutację głosu pani od chóru zabroniła mi śpiewać, kazała mi wystukiwać rytm na tamburynie, co też wychodziło mi kiepsko, choć liczyłem na to, że ten rytm mi przypłynie. „I to jest piękne” – podsumowała Elżbieta Jaworowicz.

  Taaa, piękny jest świat ułożony według klasyki zabobonów. XXI wiek i nie tylko w Polsce zabobony, cuda-niewidy, astrologia, wiara w moc amuletów i talizmanów, w wodę z pamięcią rozplenia się bardziej niż w najmroczniejszych mrokach średniowiecza. A jakie powodzenie mają książki i pseudo dokumentalne produkcje, próbujące rzekomo coś wyjaśnić, a tak naprawdę robiące ludziom wodę z mózgu? Wiecie, że zawód wróżbity w Polsce jest oficjalnie uznawany?! Czytam: „Wróżbita wykorzystuje swoje uzdolnienia do odczytywania zjawisk nadprzyrodzonych, opisuje przeszłe i przyszłe wydarzenia przy wykorzystaniu różnych form wróżenia, takich jak: karty, kabała, wróżenie z ręki, wróżenie z lustra, kuli, lub np. tafli wody i przepowiadanie przyszłości za pomocą kryształu. W zawodzie wróżbity najważniejsze są wrodzone predyspozycje. Aby wykonywać ten zawód nie trzeba kończyć kierunkowej szkoły2. No, nie wytrzymam! W Polsce można legalnie robić ludzi w ciula i jeszcze na tym zarabiać! Aby było śmieszniej ten zawód wpisano do rejestru w 2004 roku, czyli w czasach, gdy rządziła SLD. Według danych OBOP, aż 60 procent Polaków wierzy w wróżby i przepowiednie, a co piąta osoba twierdzi, że mają one znaczący wpływ na ich życie oraz na podejmowane decyzje. Atrybuty: czarny kot, kula, karty tarota, runy, przeróżne zioła, a także fusy – to wszystko jest dla nich bardziej przekonywujące niż racjonalizm3, choć ceny bywają różne i daleko wyższe niż „co łaska”. Podobno za rzucanie klątwą trzeba było zapłacić 600 złotych (przed inflacją).

  Na koniec tego wątku jeszcze to: „Wróżbici oferują także przeprowadzanie rytuałów. Najdroższym z nich jest rytuał tarczy. Jak sama nazwa wskazuje, polega on na zbudowaniu swojego rodzaju tarczy energetycznej, która ma za zadanie chronić człowieka przed negatywnymi wydarzeniami. Cena uzależniona jest od liczby powtórzeń, które trzeba wykonać. Koszt pojedynczego cyklu wynosi 170 zł, maksymalnie można przeprowadzić 10 cykli4. Wracając jeszcze na chwilę do pani Tamary Gonzalez warto dodać, że: „niedługo w sprzedaży będą dostępne "autorskie karty mocy". Już teraz sklep oferuje całe mnóstwo gadżetów, m.in. kryształowe czaszki - jedną z nich influencerka miała w programie [Sprawa dla reportera]. Czaszki są dostępne w cenach od 150 do niemal 1000 zł. Najdroższy, obecnie wyprzedany artefakt to koszt aż 1999 zł.5. Podobno zapotrzebowanie na te zabobony, gusła, czary, jak i gadżety jest olbrzymie.

PS. Z ostatniej chwili. „Wiadomości” TVPiS przedstawiły dwóch ekspertów od astronomii, ściślej „znafców” roju meteorytów zwanego „Perseidami”. Pan Zenek Martyniuk: „Koniecznie trzeba wtedy patrzeć w niebo, bo wtedy spadająca gwiazda spełnia sny! I wszystko jest możliwe. I wszystkie marzenia mogą się spełnić. Wystarczy patrzeć w niebo, marzyć i śpiewać6. W podobnym stylu drugi „znafca”, były wokalista Budki Suflera – Felek Andrzejczak: „Gdy gwiazda będzie spadać, proszę wypowiedzieć życzenie. Zapewniam, że się spełni7. Mam życzenie i je wypowiem bez patrzenia w gwiazdy, bo mi do niczego nie są potrzebne – spuśćmy zasłonę milczenia na owe „Wiadomości” i..., i koniecznie wodę w kiblu na tych piosenkarzy.  


 

Przypisy:
1 - https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,28762875,influencerka-z-certyfikatem-uzdrawia-za-kilkaset-zlotych.html#s=BoxOpImg1
2 - https://wuplodz.praca.gov.pl/ulotki-o-zawodach//-/asset_publisher/1E6E4O5YTfbr/content/13735203-wrozbita/pop_up?_101_INSTANCE_1E6E4O5YTfbr_viewMode=print
3 - za SJP: „kierunek filozoficzny przyznający rozumowi główną bądź wyłączną rolę w procesie poznania lub stanowisko domagające się przestrzegania restrykcyjnych norm naukowości poznania”
4 - https://gratka.pl/blog/praca/za-klatwe-wziac-mozna-600-zl-za-rade-sto-zlotych-ile-zarabia-wrozka/50964/
5 - https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,28762875,influencerka-z-certyfikatem-uzdrawia-za-kilkaset-zlotych.html#s=BoxOpImg1
6 - https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,28779757,pozanaukowa-magia-roj-perseidow-w-wiadomosciach-tvp-komentuje.html?_ga=2.235906948.482825314.1660025928-1780690559.1660025927#S.TD-K.C-B.6-L.2.duzy
7 - ibidem

 

 

 

28 komentarzy:

  1. No dziwie się, że w TVPiS takie cuda, skoro KK potępia takie praktyki.
    Do zabobonów zaliczam tez świecenie pracowni komputerowej w szkole czy poświecenie płaskorzeźby przedstawiającej faceta, który dawno zmarł.
    Czyli odszczekuję, że nic mnie nie zdziwi...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem specjalnie w notce unikam problemu zabobonów w Kościele, choć nie sposób zaprzeczyć, że między jednym a drugim istnieje ścisły związek.

      Usuń
  2. Ja też potrafię grać na wielu instrumentach... I "zawsze gram tak, jak mi przypłynie”. Jako, że na żadnym nie potrafię grać tak zwyczajnie, jak się gra "po naukach"... :))
    Swoją drogą wymyślić coś takiego i puścić na ogólnopolskim kanale, jako coś wartościowego, to trzeba mieć i odwagę "i talent" ... :))

    Sprawa tych zabobonów jest i śmieszna i zatrważająca jednocześnie. Bo jednak może dotyczyć milionów dorosłych ludzi, w jednym z najbardziej katolickich krajów w Europie!
    I może mi słuch przytępiło, ale jakoś nie słyszę takiej nagonki jak na "tęczowych", ani ze strony hierarchów ani ludu Bożego... Choć "tęczowych" może być w społeczeństwie kilka %, a "zabobonnych" miliony ...
    Ale cóż, to jest jednak "cicha" działalność, szeptuchy nie organizują swoich marszów i nie domagają się jakichś przywilejów dla swojej działalności... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę Ci coś wyjaśnić. Otóż Kościół w Polsce intensywnie walczy z zabobonami, które opisuję, rzecz w tym, że tylko na portalu Fronda.pl. Niestety, od czasu gdy wyłączono możliwość komentowania, ilość wejść na ten portal drastycznie spadła. Czasami sytuację ratuje portal wPolityce.pl lub Sieci.pl, ale tylko pozornie, bo oni tak się uwzięli na Tuska, że zbyt wiele miejsca na inne sprawy po prostu brakuje.

      Natomiast TVPiS, i to trzeba sobie jasno powiedzieć, realizuje program kultywowania tradycji (tej zabobonnej również) i to wbrew wszelkim przeciwnościom. ;)

      Usuń
  3. Prawda, że świat jest dziwny i staje się dziwniejszy!? A jak jeszcze rzeki wymrą będziemy mieli tylko bębny na wywołanie deszczu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na deszcz najlepsze są modły posłów w Sejmie. Kiedyś wymodlili i po dwóch tygodnia składali prośby o zaprzestanie deszczu.

      Usuń
  4. Wydaje mi się, że kościół z założenia jest przeciwny "świeckim" zabobonom, a te kwitną w najlepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pełni się z Tobą zgadzam. Problemy są dwa: ta walka z zabobonami jest jakby „wstydliwa” a przez to mało wiarygodna, po drugie sam hołduje pewnym zabobonom – mam na myśli egzorcyzmy.

      Usuń
  5. Cała rządząca scena polityczna jest dobrana w/g zasady, że w "zawodzie (...) najważniejsze są wrodzone predyspozycje. Aby wykonywać (...) zawód nie trzeba kończyć kierunkowej szkoły”, więc czemu czepiasz się akurat wróżbitów?
    King nadużywał, piszesz, a ja nie wiem po co? On się z tym nigdy nie krył. Czyżby zawiść? ;) Pił i świetnie pisał, a tu co poniektórzy o suchej buzi, a pisanie wychodzi zaledwie poprawne? A tak przy okazji...co Stephena Kinga przeczytałeś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naprawdę dopiero od czasów rządów PiS mamy do czynienia tylko z „wrodzonymi predyspozycjami” i to na taką skalę. Jest jedno „ale” to zjawisko dotyczy przede wszystkim obsadzania stołków w intratnych przedsiębiorstwach, spółkach skarbu państwa – tzw. nepotyzm. Sam polityk, co wynika z tradycji polskiej polityki, nawet nie musi mieć wykształcenia politycznego.

      Czyżbym się nie przyznał, że nie czytam literatury grozy? Ale to nie jest tak, że nie próbowałem. Był czas, że interesowałem się inkwizycją i wtedy wpadła mi w ręce książka S. Kinga „Miasteczko Salem”, wydanie z 1991 roku. Nie będę krył rozczarowania, bo zamiast czarownic [fakt historyczny] w tej fabule mamy do czynienia z wampirami. Nie pamiętam czy doczytałem do końca, bardzo w to wątpię.
      Piszesz: „On się z tym nigdy nie krył” i czy ja mam sądzić, że to jest okoliczność łagodząca? Wyznam Ci w sekrecie, tak jak nie cierpię literatury grozy, tak nienawidzę alkoholików, nawet jeśli tylko dziesięcioletnich.

      Usuń
    2. Te wrodzone predyspozycje, żeby nie było jakichś niejasności, to arogancja, buta, bezkrytycyzm, pazerność, warcholstwo i skrajny egoizm. I tak, masz rację, to co za innych rządów było niechlubnymi, wstydliwymi wyjątkami, teraz stało się normą.

      Przywykłam już, że o Kingu krytycznie wypowiadają się ci, którzy go nie czytali. To, że nie było o czarownicach, jak się spodziewałeś, trudno mu postawić jako zarzut :)))

      Usuń
    3. Jesteś w błędzie. Nie mierziło mnie to, że nie było o czarownicach, mierziło mnie to, że było o wampirach. Mój, już w tedy racjonalny umysł, cierpiał straszliwe męki. Procesy czarownic były realne choć ich podłoże było irracjonalne, wampiry – istoty zmyślone przez chory umysł traktowane są jako rzeczywiste. Naprawdę nie widzisz różnicy?

      Szarabajko, co to za argument „krytycznie wypowiadają się ci, którzy go nie czytali”? Chcesz mnie zawstydzić? Czy dlatego, że nie mogę takiej literatury strawić ma mnie zobowiązywać do milczenia, a jakby chcieli niektórzy nawet do wyrażania zachwytu? Skoro nie jem pomidorów (a nie jem) mam podzielać ogólny zachwyt nad nim za aromat, smak i rzekome wartości zdrowotne?

      Usuń
    4. Racjonalny umysł wcale nie wyklucza docenienia fantazji literackiej, symboliki, inwencji twórczej w celu opowiedzenia w sposób kreatywny i atrakcyjny dla czytelnika o realnych uczuciach - miłości, przyjaźni, lęku. To raczej cechy umysłu nieelastycznego, sztywnego.

      Jest to jak najbardziej zasadny argument. Skąd wiesz, że czegoś nie możesz strawić, skoro nawet nie próbowałeś? Możemy tu mówić o uprzedzeniu, a nie opinii, a już na pewno nie uprawniają do krytyki. Chwalić i wyrażać uznania wyrażać nie musisz. King jakoś to przeżyje :)

      Usuń
    5. To prawda, nawet racjonalny umysł potrafi docenić fantazję literacką. Rzecz w tym, że trzeba rozróżnić, co jest dopuszczalną fantazją, a co już wynaturzeniem chorego umysłu. Napiszę tak: nie znam powieści, która nawet oparta na autentycznych faktach, nie posiłkuje się fantazją autora i wcale nie ograniczam tego do literatury grozy. Ba! mogę uznać mimo swojej dziś niechęci do tzw. literatury pięknej, że znaczna ich część wzbogaca intelektualnie czytelnika. Ale nie dam sobie wmówić, że podobne atrybuty ma literatura grozy, horrory i thrillery, nawet jeśli pisane pięknym językiem, nawet jeśli wzbogacone wymyślonym romansem i to „wymyślonym” podkreślam.

      Ze zrozumiałych względów nie będę Ci zabraniał czytać Kinga, w końcu on to jakoś przeżyje, ale nie czyń mi zarzutów, że mnie taka literatura odrzuca. Bo skoro odrzuca, to znaczy, że musiałem jej próbować, co daje się nie docierać do moich oponentów.

      Nawiążę jeszcze do owego lęku. Już to przerabiałem z Rademenesem. Otóż, o ile strach jest emocjonalnie uzasadniony, wręcz niezbędny w naszym życiu, o tyle lęk jest niebezpieczny dla psychiki czytelnika. To z lęków biorą się depresje i zaburzenia psychiczne.

      Usuń
    6. Szarabajko, szkoda gadać - już samo istnienie takiej literaturze szkodzi psychice Dela. Już którąś notkę z kolei miesza mu się chyba fikcja literacka z rzeczywistością. Już okładka wydania o którym mówi sugeruje że są tam wampiry, a po pierwszej stronie tekstu widać, że nie ma czarownic. ;) Tymczasem autor notki ma wieloletnią traumę, że ich nie napotkał.
      Ale fakt, nie jest to najlepsza książka SK.
      RademenesII

      Usuń
    7. DeLu

      Dobrze zrozumiałam, że odrzuca Cię groza?

      Ja rozumiem ,że horror zwany przeze mnie flakowym może budzić sprzeciw?
      Ale groza??

      Kinga czytała trzy książki
      "Lśnienie" mnie nie zachwyciło, film miałam w głowie.
      "Bastion" i "To" to dla mnie takie przegadane obyczajówki plus trochę grozy i ciut horroru.
      Zawsze tyko mówię, że za jedną scenę King powinien miejsce w czyśćcu mieć zaklepane.

      Usuń
    8. Asenato, zależy co rozumiemy przez grozę. Jeśli ona wynika z racjonalnych przesłanek (katastrofy, koszmar realnej wojny) i jeszcze zależy od języka, jakiego używa autor, nie mam problemów z lekturą. Gorzej, gdy w takiej literaturze pojawiają wampiry, wilkołaki, zombie czy inne nierealne stwory. To dotyczy również filmów. Czas czarodziejskich baśni mam już dawno za sobą, choć te baśnie zazwyczaj były mniej drastyczne.

      Jeśli czyściec jest tym jak jest przez religię opisany, to ja Kingowi życzę w nim pobytu do Paruzji...

      Usuń
    9. Wampiry i wilkołaki wywodzą się z wierzeń ludowych.
      Zombie to chyba voodoo.
      Więc mają mocne zakorzenienie.
      I jeszcze obowiązkowo powinny pojawić się duchy.

      Ja mam całą (prawie)serię z Biblioteki Grozy.
      Czytam grozę,weird fiction.
      Bardzo lubię te gatunki literatury.

      Nie lubię tylko za bardzo brutalnych i krwawych.

      Usuń
    10. Przecież te o wampirach, wilkołakach i zombie już z samej definicji muszą być krwawe. Wyobrażasz sobie wampira, który nie pije krwi? Aha, był jeszcze taki człowiek piła czy coś, ale to chyba był film, a krew lała się wiadrami.
      W szkole podstawowej zaczytywałem się opowieściami z dreszczykiem (takie zbiory nowel?). Już za bardzo nie pamiętam.

      Usuń
    11. To ,że jakiś wampir trochę krwi wypije nie znaczy,że musi być krwawo.
      Ty się chyba bardziej na takich typowych krwawych horrorach skupiasz.
      Ja takich raczej nie czytam.

      Groza jako gatunek jest pojemna i nie musi być krwawa.
      Ja bardziej w klasykę idę.
      A tam to prawie kraina łagodności 😄

      Usuń
    12. @ RademenesII Żeby było zabawniej, to akurat tej jedynej książki Kinga nie kupiłam, bo temat czarownic z Salem miałam już przerobiony. A tu masz babo placek! Było o wampirach :))))

      Usuń
    13. Asenato, kiedy moi oponenci twierdzą, że nie ma literatury grozy bez elementów surrealistycznych, drastycznych, epatujących stworami, przerażonymi bohaterami, którzy, i tu zacytuję Rademenesa: „Żeby odczuwać strach i w ogóle jakiekolwiek wrażenia przy czytaniu trzeba posiadać odrobinę chociaż wyobraźni abstrakcyjnej”, i drugi, ten najpiękniejszy: „Czytelnik może (ale nie musi, nie każdy przecież odbiera jednakowo) zacząć odczuwać niepokój o los bohatera”. Ja sobie te dwa zdania oprawiłem w złote ramki.

      Usuń
  6. Niektórzy uwierzą we wszystko, religia instytucjonalna jest tylko jedną z możliwości i nie należy jej przeciwstawiać zabobonom, bo patrząc na podstawy religia jest zabobonem (to kolejna dziwna historia z paranormalnymi wiązankami rzekomego wynikania przyczynowo-skutkowego, które w przyrodzie faktycznie nie występuje). "Totalna biologia"! Moiściewy :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie zabobony religijne mają inną „wartość”. Mógłbym przytoczyć kilkanaście przykładów, które pamiętam z dzieciństwa, ściśle związanych z religią, ale choć raz chciałem w notce uniknąć odniesienia do tradycji Kościoła katolickiego. Nawet nie wiesz jakie to było dla mnie trudne ;)

      Też mi się podoba ten zwrot „totalna biologia”...

      Usuń
  7. Programów pani Jaworowicz nie oglądam. Zabobon na własny użytek mi nie przeszkadza.
    Jak ktoś traci pieniądze u wróżbity i jeszcze w jego gadkę wierzy to też jego sprawa.

    Ale absolutnie nie popieram przenoszenia tego do mediów i wmawianie ludziom, że bębny i inne jakieś rzeczy uleczą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaa, a pamiętasz kto robił reklamę wróżbicie Maciejowi? A kto zatrudniał jasnowidza Jackowskiego? Po prostu wyjść z „podziwu” nie mogę.

      Usuń
    2. Kiedyś Macieja oglądałam
      Ma facet gadanie.

      Usuń
    3. Raz kiedyś na nocnej zmianie w dyspozytorni oglądałem jakąś wróżkę, która odpowiadała na pytania widzów (2,40 zł za połączenie, nawet jeśli nie zrealizowane). Miałem niezły ubaw z tych ludzi.

      Usuń