poniedziałek, 22 lutego 2021

Sezon z Łucją uważam za otwarty

 
 

  Wprawdzie nie wiem na jak długo, bo już jakiś minister zapowiada, że trzeba będzie wrócić do poprzednich restrykcji, wszak idzie trzecia fala, niemniej stało się! W dniach rozpoczęcia chrześcijańskiego postu, dla mnie skończył się post prawdziwej duchowości, post od opery. I choć ze mnie skrajny ateista, powiem bez kozery – było bosko! Niebiańska uczta dla uszu i oczu. Nawet tytuł piękny „Łucja z Lammermoor”.

  Najpierw o tym, co mnie zawiodło. A tym czymś była fabuła. Masakra! Dwa możne i zwaśnione szkockie rody, para kochanków, jedno morderstwo i dwa samobójstwa. Na szczęście libretto po włosku, zaś napisy tłumaczenia na tyle wysoko nad sceną, że można było je sobie swobodnie darować. Z to w warstwie muzycznej można się było upajać wyjątkowo przepiękną muzyką, jakoś tak na szczęcie zupełnie oderwanej od tragicznej treści. Troje artystów wybijało się ponad przeciętność, Gabriela Gołaszewska (sopran) w roli Łucji, Łukasz Załęski (tenor) jako Edgar, kochanek Łucji oraz Stanisław Kuflyuk (baryton) w roli Henryka Ashtona.  Niemniej, co warto podkreślić, reszta, w tym moja ulubienica Anna Borucka w roli Alicji, tylko dlatego im nie dorównywała, że ich partie były drugorzędne. Przyznam, że sopran Gabrieli Gołaszewskiej robi na mnie coraz większe wrażenie. Ale i tak nic w tej warstwie nie przebije samej muzyki Gaetano Donizetti, takie połączenie muzyki Verdiego i Mozarta. Gdy nadszedł moment solowej partii harfy mogę śmiało się przyznać, że odpłynąłem. No i wreszcie harmonika szklana, na której grała Christa Schönfeldinger, coś niesamowitego, pierwszy raz w życiu oglądałem i słuchałem na żywo. Aha, omal zapomniałem o chórze. Reżyser Bert Bijnen zafundował ciekawe rozwiązanie rozmieszczając chór nie tylko na scenie, ale również w bocznych sektorach pierwszego balkonu, dzięki czemu miało się wrażenie, że choć w maseczce było się jego częścią.

  Nie mogę też nie opisać wrażeń wzrokowych. Scenografia z pozoru dziwna, gdzie przeważały elementy belek w różnym układzie horyzontalnym, miała jednak w sobie coś z klimatu Szkocji. Ale nie tyle ona robiła wrażenie ile część orkiestry (skrzypce, wiolonczele i kontrabasy, oraz wspomniana harfa i harmonijka szklana) przed orkiestrionem. Trochę „wadził” dyrygent, doskonały Jan Stańczyk, ale za to skrzypaczki i wiolonczelistki był przecudnej urody. W pewnej chwili naszło mnie podejrzenie, że Opera Śląska w Bytomiu specjalnie je wyciągnęła z tego orkiestrionu, aby się nimi pochwalić. Ładniejszej orkiestry to ja w żadnej innej operze nie widziałem. Ale żeby nie było, że ów opis jest seksistowski dodam, umiejętności tej orkiestry to perfekcja. Dodatkową atrakcją była wystawa portretów „Heroiny i herosi Opery Śląskiej”.

  Odchamiłem się niemożebnie i już nie mogę doczekać się soboty.  „Rzekoma ogrodniczka - La finta giardiniera” Wolfganga Amadeusza Mozarta. Jeśli premier Mateuszek Kłamczuszek pozwoli, to w zanadrzu jest jeszcze spektakl baletowy „Requiem d-moll” tegoż samego kompozytora. A później niech się dziej wola nieba (czytaj: pandemii), z nią się zawsze zgadzać trzeba...



31 komentarzy:

  1. Jednym słowem: zazdroszczę! Nie tyle samej "Łucji" zazdroszczę, co możliwości bycia, oglądania, słuchania, wchłaniania śpiewu, muzyki, atmosfery Opery Śląskiej - nigdy tam nie byłem, a chciałoby się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłem w Operach w różnych miejscowościach (Kraków, Poznań, Łódź, Wrocław, Opole), ale nie chwaląc się, w Bytomskiej czuję się jak w domu ;)

      Usuń
  2. Tyleż samo wrażeń ze słuchania muzyki, co wzrokowych:-)
    Może nie zamkną, w końcu kasyna nadal otwarte, podobno nowe rozporządzenie wydano chyłkiem przed północą, w razie czego koncerty do kasyn można przenieść!
    Samych pięknych chwil Ci życzę:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia. Jeszcze się nie zapoznałem z tymi nowymi restrykcjami, ale jakby mi tak Operę zamknęli, natychmiast zdewastuję jakieś kasyno ;)

      Usuń
  3. harmonikę szklaną widzę i słyszę po raz pierwszy, faktycznie niesamowita, choć idea dość prosta: udoskonalone granie na kieliszkach, ale tak, czy owak: "trza umić"... my tylko kiedyś w szkole piskaliśmy styropianem po szybach, akurat przywieziono całą partię towaru do ocieplenia czegoś tam i uczniowie od razu się dorwali do tematu, cała szkoła piskała, to był szał w stylu "tiki-tiki", a nawet jeszcze gorzej, sytuacja wymknęła się wręcz spod kontroli...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O styropianie mi nie mów, na samą myśl uszy mi cierpną.
      W domu „graliśmy” na szklankach i kieliszkach przesuwając wilgotne palce po krawędziach. Tyle, że to nie miało żadnego związku z muzyką.

      Usuń
    2. ja kiedyś widziałem artystę ulicznego w Krakowie, który faktycznie grał na zestawie szklanek i kieliszków, zgrabnie mu to szło, trzeba tylko było blisko stanąć, bo "mocy" dźwięku to zbyt wielkiego nie miało...
      ...
      żebyś Ty wiedział, jaka to była afera z tym styropianem, bośmy /my - uczniowie/ naniszczyli od cholery materiału, "ciało pedagogiczne" nie bardzo wiedziało, co z tym robić: był temat na godziny wychowawcze, nawet specjalny apel szkolny, co chwila ktoś lądował u dyrektorki przyłapany z kawałkiem styropianu /który oczywiście TYLKO "znalazł"/, woźna robiła rewizje przy wejściu do szatni, a w końcu wynajęto jakiegoś ciecia, który sterczał na krzesełku przy stercie materiału i gonił z lagą każdego, kto się zbliżył... wreszcie przyjechała ekipa, robota ruszyła i rzecz jasna nie wystarczyło towaru, a w tamtych czasach nie było o niego łatwo... wreszcie sprowadzono stertę supremy i dokończono ocieplanie... kryzys się zakończył, ale nauczyciele długo jeszcze byli przeczuleni na jakieś podejrzane odgłosy w szkole :)

      Usuń
    3. Wnętrze opery to z reguły miejsce o najwyższych walorach akustycznych. Harmonika ustna nie potrzebowała wzmacniaczy ani głośników ;)

      Swoją drogą zastanawiam się, dlaczego ci budowlańcy od razu nie zabezpieczyli tego styropianu? Ale jak pamiętam czasy komuny, wszystko było „nasze”, więc nikt o materiał nie dbał.

      Usuń
    4. nie rozumiem, co ma harmonika /dokładniej: harmonijka/ ustna, zwana też "organki" do tematu?... zupełnie inna mechanika generowania dźwięku, pewno nie pocieranie palcem po szkle...
      ale co do walorów akustycznych wnętrza opery to faktycznie, bez nich opera nie zasługiwałaby na miano "opery"...
      tak osobną drogą, to kiedyś projektanci i budowniczowie kościołów mieli ambicje tworzenia godziwych warunków akustycznych we wnętrzu... generalnie nie chodziło o muzykę, ale o to, aby wierni słyszeli co konfabuluje ksiądz na ambonie... obecnie, w dobie dominacji elektroniki mało który architekt bierze w ogóle tą kwestię pod uwagę... tak więc dbajmy o stare kościoły, aby artyści "unplugged" ("analogowi") mieli gdzie sobie pograć i pośpiewać...

      Usuń
    5. Miało być harmonika szklana ;)

      Usuń
    6. a z materiałem było dokładnie tak, jak piszesz, nikt nie zadbał, nikt nie zabezpieczył, dopiero poniewczasie okazało się to konieczne... inna sprawa, że ocieplanie styropianem było wtedy pewną nowinką budowlaną, zwykle stosowano supremę /rodzaj płyty wiórowej/, a poza tym nikomu do głowy nie przyszło, że to może być taka frajda dla dzieciaków...

      Usuń
    7. p.s. zresztą suprema też miała swojej walory zabawowe, na przykład jako tarcza do strzelania z łuku, ale zepsuć, zniszczyć taką płytę, żeby się nie nadawała do użytku to było praktycznie słabo wykonalne...

      Usuń
  4. Zazdroszcze i to bardzo!
    Co prawda moja Filharmonia dziala poprzez caly czas pandemii, czesto koncertujac dla kilkudziesieciu widzow rozrzuconych po widowni ale nie bylam ani razu na koncercie w tym czasie. Tyle ze mamy jedynie koncerty, nie posiadamy sali operowej i , oczywiscie, oper.
    Widze na zdjeciach ze bylo galowo i przynioslo wszytkim zadowolenie - widzom i wykonawcom.
    Pewnie przez krotka chwile udalo Ci sie pobyc w dawnym, normalnym swiecie.......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, w Operze ze względu na obostrzenia, też tylko co drugie miejsce może być zajęte. Nie sposób trzymać dłoni partnerki. ;) Z drugiej strony, nikt przede mną mi nie zasłania. Mnie to się właśnie podoba, że jest galowo i nikt w czasie spektaklu nie zażera popcornu. Wydaje mi się, że koncerty muzyki poważnej to też wspaniała sprawa. Tuż obok mam Filharmonię Śląską w Katowicach. Rzadziej, ale też bywam. I jakby to ująć, dziś w Operze też jest jakby normalnie, bez względu na to, co masz na myśli używając tego określenia. ;)

      Usuń
  5. Jeden heros to nawet z portretu zszedł i stanął obok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak wysoko nosa nie zadzieram. I nie wydaje mi się, żeby wyjście do Opery było heroizmem ;)))

      Usuń
  6. DeLU, libretta z reguły są do bani, za to muzyka Donizettiego przepiękna. U mnie mają być jakieś nikłe poluzowania, na razie jeszcze wszystko zamknięte. Podobno zaczęli rozsyłanie zaproszeń na szczepienia dla osób 70+.
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jednak. Takie libretto Traviaty, choć to też melodramat, dało się strawić ;)
      A u mnie grożą zaostrzeniem restrykcji :( Mówię Ci, można ześwirować...

      Usuń
  7. Cieszę się z Twojego doświadczenia.
    Akurat tak się zbiegło, że w poniedziałek nasze radio nadawało kilka arii z tej opery w wykonaniu M. Callas. Ale opera na zywo to co innego.
    La Finta giardiniera - to ciekawe, chyba rzadko ktoś wystawia tę operę.
    Natomiast Requiem Mozarta jako balet? to już pomysł dziwny.
    Pamiętam kilkanaście lat temu, w Warszawie wystawili Stabat Mater Szymanowskiego jako balet. Przecież tytuł mówi: stała matka - znaczy nie tańczyła. Przedstawienie było żałosne.
    Podobnie requiem, pochodne od requiescat - spoczywać. Czyli nie tańczyć.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, żadne odtwarzanie nie zastąpi muzyki na żywo. Opera Śląska ratowała się przedstawieniami online i choć się to dało i oglądać, i słuchać, to jednak niedosyt pozostał.

      Requiem Mozarta jako widowisko baletowe, a nie jako balet sensu stricte. Sam nie wiem jak to wypadnie. Jeśli tylko dojdzie do skutku, na pewno opiszę w notce. Jedno jest pewne, balet Opery Śląskiej to raz, że zespół międzynarodowy, dwa, prezentuje się wyjątkowo okazale, przynajmniej w tych fragmentach oper, które miałem okazję oglądać.

      Usuń
  8. Tak przelotnie zerknęłam na czwarte zdjęcie i aż mnie piknęło - coś się niedobrego stało, bo DeLu w kołnierzu ortopedycznym! Aż musiałam powiększyć i się wszystko wyjaśniło, bo to tylko maseczka pod brodą. :))

    Czy Ty się czegoś w tej operze obawiasz, że musisz się aż ręki partnerki trzymać? ;)
    Swoją drogą trudno się dziwić, skoro w tej operze "trup się ściele" gęsto...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ściągnąłem maseczkę, aby była możliwość mnie rozpoznać i to w ostatniej chwili. Gdybym widział się w lustrze, pewnie ściągnąłbym ją zupełnie ;)

      Nie ze strachu lubię trzymać partnerkę za rękę. W ten sposób łączą się fluidy wzniosłych uniesień ;))) Co dwie uduchowione dusze, to nie jedna. Niestety, tym razem byłem sam :(

      Usuń
  9. Tylko pozazdrościć "odchamnienia się"
    Ja powoli w domu debileję 🤣 Chociaż pogoda coraz lepsza, może w końcu wyjdę na powierzchnię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przesadzasz z tą „debilacją”. Czytam wszystko, co piszesz (choć nie zawsze komentuję, gdy się nie znam). Nic nie wskazuje na jakieś odchyły.
      Dziś wyszedłem do sklepu i byłem mocno zdziwiony temperaturą. ;)

      Usuń
    2. Ja chyba dopiero dzisiaj coś załapałam. Moje szare komórki się rozruszały.
      To znaczy -ktoś był, potem znikł. Czekałam, czekałam, czekałam.
      I teraz ta muzyka?

      Usuń
    3. Zdobyłem się na odwagę ;))

      Usuń
    4. Trzeba było mnie łeb puknąć, bo się sama nie zorientowałam 🤔
      No mówię, że debileję 😂🤣😅

      Usuń
    5. Kobiety nawet kwiatek, tym bardziej w łeb :D

      Usuń
    6. Nieraz widać trzeba ,a dla lepszego efektu to takim doniczkowym 😂

      Usuń
  10. To szczerze Ci gratuluję wspaniałych wrażeń słuchowych i wzrokowych.
    I życzę nastepnych:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia. Spełnią się już w najbliższą sobotę, czym nie omieszkam się pochwalić. ;)

      Usuń