czwartek, 25 lutego 2021

Pościć każdy może

 

 

  Na początek sparafrazuję słowa pewnej piosenki: pościć każdy może, jeden lepiej drugi gorzej. W poszukiwaniu tego wartościowania znalazłem zaskakującą maksymę św. Jana od Krzyża: „Lepiej jest pokonać (połknąć?) swój język, niż pościć o chlebie i wodzie”. Wziąłem ją sobie do serca. Nie będę więc nic mówił – będę pisał – do czego język nie jest potrzebny, bo żyć o chlebie i wodzi jakoś mnie nie pociąga, nawet jeśli to okres postu przed Wielkanocą.

  A nie pociąga z powodu samej idei. Tradycja postu wzięła się z czterdziestu dni pobytu Jezusa na pustyni. W efekcie tego postu, jak pisze ewangelia św. Mateusza: „A gdy przepościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, odczuł w końcu głód. Wtedy przystąpił kusiciel...” [Mt, 4, 2-3]. Mnie to specjalnie nie dziwi. Po czterdziestu dniach ścisłej głodówki i wstrzemięźliwości od wina, w palącym słońcu pustyni – wybaczcie głupiemu ateiście wniosek – też dopadłyby mnie majaki. Aż strach pomyśleć jakie! Na podstawie tej tradycji Kościół domaga się od wiernych przestrzegania praktyki postu i wstrzemięźliwości oraz wyznacza wiernym dni pokuty. Ja tam nic złego o tej tradycji nie powiem, może dlatego, że mnie już nie dotyczy. Tymczasem to, co obecnie pozostało z tradycji postu, powinno okrywać wiernych rumieńcem wstydu. Niejedzenie potraw mięsnych w piątki? Z jednej strony niewielu się tym drobnym zakazem przejmuje, a z drugiej jest całe mnóstwo produktów o wiele bardziej sycących i smaczniejszych. Jeśli ktoś nie zje w piątek kiełbasy, ale za to wtranżoli dwadzieścia ruskich pierogów na jeno posiedzenie – czy to jest jeszcze post? Utarło się, że praktyki postne dotyczą jedynie jedzenia, a przecież mamy jeszcze oczy, uszy, nos – po prostu ciało, które według tej tradycji w całości ma pościć. W poście przed Wielkanocą nie powinno się też oglądać rzeczy ładnych, słuchać pięknej muzyki czy wąchać aromatów. Ciekawe, kto to się do tego stosuje?  Ten sam święty Jan od Krzyża mówił: „Niech poszczą wasze oczy. Oczy są nazywane oknami, przez które do duszy wchodzi szatan”, czyli nic innego jak zakaz oglądania telewizji i zaglądania do interentu, choć on jeszcze takich okien do grzechu nie znał, ani nawet o nich nie słyszał.

  Dobrowolna rezygnacja z przyjemności, jaką jest jedzenie, i z innych dóbr materialnych pomaga wierzącym panować nad grzechem pierworodnym natury, którego negatywne skutki odbijają się na całej ludzkości. Temu właśnie celowi służą obco dziś brzmiące pojęcia: asceza i umartwienie. Gdy te postne praktyki wierzący odrzuci, gdy nie wprowadzi w ich stosowanie swego potomstwa, jak twierdzi pewien kaznodzieja – zginiemy! Niemal na każdym kroku widać, jaka jest cena tego, że nie potrafimy sobie czegoś nakazać lub zakazać. Grzech, grzech i jeszcze raz grzech. I pozwolę sobie w tym miejscu na drobne, lekko ironiczne pytanie: gdzie można spotkać najwięcej grzeszników? Odpowiedź jest prosta – przed konfesjonałem, szczególnie w Wielki Tydzień. Pociągnę tę odkrywczą myśl. Skoro takim dobrodziejstwem jest post, który skłania grzeszników do spowiedzi, gdzie wyrażają mocne postanowienie poprawy, to może ten post powinien obowiązywać przez cały okrągły rok? No może poza samymi świętami chrześcijańskimi, aby przed tymi konfesjonałami nie było pusto. Można mieć uzasadnioną nadzieję, że ktoś, kto potrafi odmówić sobie rzeczy dozwolonej, dobrej i smakowitej, zdoła także odrzucić propozycje niedozwolone i złe, czyli grzech. Nie będzie szalejących i pijanych tłumów na Krupówkach nie tylko w czasie pandemii, a ateistycznym melomanom łatwiej byłoby o bilet do Opery Śląskiej czy Filharmonii w Katowicach. I owieczki całe, pełne Ducha Świętego, i wilk syty ateistyczną duchowością.

  To, że lekko ironizuję nie dowodzi, że drwię. Na pewnym katolickim portalu znalazłem nie tylko pytanie ks. dr Aleksandra Radeckiego: „ile jest jeszcze postu w Twoim pości?1, ale również wszystkie te watki, które poruszyłem powyżej. Szukając tematów o poście mimochodem natrafiłem na wiele powiedzonek i przysłów związanych z tą tradycją. Pozwolę sobie na krótką wyliczankę:
Nie ma w chlebie ości, kiedy się ciało wypości”;
Gdy w wstępną środę deszcz pada, to rój gąsienic kapustę zjada”;
Post i trzeźwość to zabawa, popiół z chlebem to potrawa”;
Postem Pana Boga nie przekupisz”;
Post jest dla duszy tym, czym dla ciała oczy” – to Mahatma Gandhi;
Na cóż zda się wycieńczać ciało wstrzemięźliwością, jeśli umysł nadyma się pychą” – to św. Hieronim;
Na koniec coś, co mnie naprawdę zdumiewa: „Cała chrześcijańska tradycja uczy, że post pomaga unikać grzechu i tego wszystkiego, co do niego prowadzi” – to Benedykt XVI. Dwa tysiące lat postów, a Kościół jak grzeszył tak wciąż grzeszy, a nawet bardziej.

 

Przypisy:
1 - https://www.niedziela.pl/artykul/61828/nd/Ile-postu-w-poscie

 

93 komentarze:

  1. "Nie będzie szalejących i pijanych tłumów na Krupówkach "
    Nieśmiało zauważę, że te "tłumy" robiła przede wszystkim młodzież, możliwe, że ta część, która się z religii (i Kościoła) już wypisała. ;)

    Znowu będziemy tłuc o tych postach i umartwieniach? I o kolejkach przed konfesjonałami w Wielkim Tygodniu? Ale czy wiesz jakie za to "fluidy" krążą między ludźmi w Wielka Niedzielę, kiedy "cały kościół" przystępuje do Stołu Pańskiego? To trzeba przeżyć! A nie pisać jakieś dyrdymały "o ruskich pierogach". :)

    Tak się zastanawiam, dla kogo piszesz te posty "o postach". Katolicy wiedzą, a przynajmniej powinni wiedzieć jak przeżywać okres Wielkiego Postu, nie katolikom to zwisa i nie ciekawi, bo niby dlaczego....

    Na dodatek piszesz nieprawdę. Np. coś takiego "Utarło się, że praktyki postne dotyczą jedynie jedzenia".
    Otóż nie, nie tylko jedzenia. Katolik jest obowiązany w czasie Wielkiego Postu powstrzymywać się od udziału w zabawach, a więc "uciech ciała", a nie tylko żołądka.
    W piątki całego roku podobnie, ale jeśli zaistnieje potrzeba, to po udzieleniu dyspensy i złożeniu jałmużny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może od zarzutu(?) dotyczącym adresatów mojego pisania. Już kiedyś pisałem, że jestem w jakimś sensie egoistą, któremu nie brak odruchów altruizmu, więc mogę napisać, że piszę dla siebie, ale byłbym skłamał, że tylko. Otóż, ostatnimi laty jesteśmy świadkami niesamowitej nagonki na świeckość i to niemal w każdej jej postaci, jeśli tylko nie jest zgodna z linią partii, sorry, ideologią Kościoła. Ledwie w ostatnią niedzielę abp Jędraszewski w odpowiedzi na plany Świtowego Forum Ekonomicznego próbujące nakreślić wizję świata po pandemii, grzmi z ambony: „To w Chrystusie musimy dokonać „wielkiego resetu”, wielkiego odnowienia i na nowo uporządkowania własnego życia. Gdzie tutaj miejsce na Boga? Jak można mówić o nowym człowieku i nowym świecie bez odniesienia do Boga?” i nie dotyczy to resetu Kościoła, a świata w ogóle. I tego słucha rządząca ekipa, gotowa całować jego pantofle. Jaki z tego wniosek? Otóż Mario, jeśli dobrze zauważyłem Tobie nie podobają się te rządy. Gdybyś jeszcze nie widziała, a przypuszczam, że doskonale zdajesz sobie z tego sprawę, one posługują się doktryną (religią) Kościoła i są przez Kościół legitymizowane. Więc im mocniej Kościół naciska na świeckość, tym większy we mnie opór, bo ja widzę na czym to się opiera i czym to skutkuje. I powiem Ci w sekrecie, mam straszne obawy, co do tych „fluidów”, o których wspominasz ;)

      Nie, nie musimy „tłuc” ani postu, ani umartwiania, choć tworzy się notka na temat cierpienia. ;) Dam moim czytelnikom odetchnąć, więc szybko się nie pojawi. Ja katolicyzm przeżywałem w każdym wariancie a dziś? A dziś go obserwuję z bardzo bliska, więc dobrze wiem, o czym piszę wspominając o ruskich pierogach. Bo między teorią a praktyką jest przepaść. Wiesz, byłem dziś w mięsnym. Kupiłem sobie pięć plasterków salcesonu ozorkowego i ćwiartkę kurczaka na niedzielny obiad. Przede mną jakiś obwieś (z krzyżem na piersi) chyba od tygodnia nie myty, kupił sobie kilogram podwawelskiej, tyleż samo pasztetowej, kurczaka z rożna, bo..., bo jutro od rana szykuje się impreza, o czym nie omieszkał wszystkich poinformować. A przypomnę dziś jest czwartek... Nie, ja mu tej imprezy nie zazdroszczę, tylko po co chwali się tym krzyżem, Nawet jeśli ma dyspensę? ;)

      Usuń
    2. sorry TheLoo, ale to jest trochę tak, jakbyś próbował rozliczać kolesia w sklepie z tego krzyża na piersi, a tymczasem kompletnie nie znasz jego motywacji i co ten cały krzyż dla niego znaczy /może to pamiątka po kimś, a on sam jest "ateistą" (mówiąc po Twojemu)/... inna sprawa, to czy noszenie jakiejś ozdoby to od razu jest "chwaleeenie się" /niby czym?/... naga małpa tak ma /nie każda, żeby nie było/, że lubi jakieś pierdoły na sobie /od biżuterii po tatuaże/ i tak naprawdę niekoniecznie zawsze pamięta, o co w tym chodziło na początku...

      Usuń
    3. Nie musisz przepraszać, to ja biję się w pierś. Poniosło mnie z tym przykładem, bo tak trzeźwo myśląc, to nie mógł być katolik, nawet jeśli miał krzyż na wisiorku. Faktycznie bliżej mu do „ateisty” skoro chwali się, że będzie się obżerał w piątek.

      Usuń
    4. tu się pojawia ciekawe pytanie, czy istotą katolicyzmu jest niejedzenie mięsa ciepłokrwistych w piątki?...
      sprawa jest generalnie szersza, od zawsze nurtowało mnie pytanie, czy jako niekatolik mam sobie tworzyć ból głowy, gdy ktoś deklarujący ów katolicyzm nie przestrzega jakiegoś zalecenia swojej doktryny?... i zawsze mi wychodzi odpowiedź, że guzik mnie to obchodzi, bo ja wcale nie muszę znać detali tej doktryny...
      ...
      natomiast osobną sprawą jest, gdy ktoś deklaruje KONKRETNE postępowanie, poucza innych, ale sam w praktyce tego nie stosuje... wtedy już jest mowa o hipokryzji... jednak w takim przypadku etykietka /np. "katolik", "muzułmanin", "rodzimowierca japoński (czyli wyznawca shinto)", etc/ jest tu kompletnie bez znaczenia...

      Usuń
    5. "skoro chwali się, że będzie się obżerał w piątek."
      Nie wiem jak się tam chwalił, ale było napisane, że od rana w piątek to się tylko ta impreza szykuje, a nie że realizuje. Może ona dopiero w sobotę się odbędzie. Poza tym może rzeczywiście ma dyspensę od swojego proboszcza, kto wie?
      Nie warto tak ad hoc drugiego osądzać, bo można samemu się poszkapić. :)

      Usuń
    6. Mario, przecież przyznałem się do błędnej interpretacji tego zdarzenia ;)

      Usuń
    7. No tak z błędu w błąd. :)
      Uznałeś, że to nie mógł być katolik mimo tego krzyżyka, a nie że nie będzie jadł tego mięsiwa w piątek. Możliwości błędnych interpretacji jest wiele. :)

      Usuń
    8. Ale on mówił, że będzie imprezował w piątek ;) Katolik, nawet ten letni, by się tym nie chwalił.

      Usuń
  2. A ryba to nie zwierzę? Po ścisłym poście świąteczne potrawy to gwóźdź do trumny.
    Post przydałby się naszym biskupom, bo guziczki od sutanny im odpadną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałem zamiar wkleić kilka fotek tych najbardziej "postnych" biskupów, ale doszedłem do wniosku, że aż tak złośliwy nie będę ;)))

      Usuń
  3. praktyki deprywacyjne mają pewien sens /aczkolwiek nie wszystkie i nie przekraczające granic psychopatii/, na pewno jednak nie ma sensu chrześcijańskie (katolickie?) podejście do tematu, gdzie eksponowany (doktrynalnie) jest element pokuty, bo niby z jakiej racji ta cała "pokuta", do mnie akurat to kompletnie nie trafia...
    natomiast "post Jezusa" postrzegam jako pewne odosobnienie medytacyjne przed niewątpliwe ważnym dlań posunięciem życiowym, a to "kuszenie" to po prostu zwykłe "makyo", każdemu się zdarza w ramach skutków ubocznych tego typu praktyki, faktem jest jednak, że nieraz "trza chłopa", aby takiej iluzji nie ulec...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz mi przybliżyć owo zdanie: „praktyki deprywacyjne mają pewien sens”? Wskaż choć jeden sensowny motyw.
      Jedynym celem chrześcijańskiego postu jest przybliżyć się do Jezusa przez naśladownictwo i żadnego innego sensu nie ma co szukać. Pojęcie pokuty wynika z przekonania, że wszyscy jesteśmy grzesznikami i trzeba te grzechy odpokutować. Proste jak budowa cepa ;)

      Wiesz, z tym pójściem na pustynie przez Jezusa trudno polemizować, bo nie znamy motywów. Jeśli bowiem Jezus był Bogiem (a podobno był, skoro wiedział, co Go czeka, skoro potrafił czynić cuda) to jemu żadna medytacja nie była potrzebna. Nie chcę być złośliwy, ale to wygląda jak przedstawienie. Tak jakby chciał powiedzieć: to was czeka jak stworzycie nową religię. Apostołowie nie zrozumieli tego ostrzeżenia. Innych zresztą też... ;)

      Usuń
    2. jeden sensowny motyw?... na przykład odcięcie zbędnego myślenia o bzdetach, za pomocą którego tworzymy sobie problemy z niczego... miał być jeden, więc jest jeden, ale można i więcej...
      tylko wychodzi na to, żeśmy się kompletnie nie dogadali... może zbyt mało jasno dałem do zrozumienia, że chrześcijańskie podejście do "postu" jest dla mnie nie do przyjęcia?...

      Usuń
    3. Tu mnie nie przekonałeś, bo dla mnie te praktyki deprywacyjne to omijanie końskiego łajna przez wdepnięcie w krowie placki.
      Nikt Ci nie każe przyjmować katolickiego podejścia do postu, ale jego sens, choć z niego w notce ironizuję, jest dla wierzących jasny i prosty ;)

      Usuń
    4. nawet nie próbuję Cię przekonywać, podam tylko zabawny przykład korzyści z wynikających z takich praktyk: otóż pięściarze i zawodnicy innych sportów walki często odmawiają sobie seksu przez pewien okres przed ważną walką... naukowo to się tłumaczy jako skumulowanie pewnego poziomu testosteronu, taki naturalny i legalny doping... i to faktycznie działa, jak twierdzą fachowcy w temacie...
      tytułem ciekawostki, to w sportach strzeleckich jest kompletnie odwrotnie, tu zaleca się dużo seksu tuż przed zawodami, aby zbić nadmierne napięcie psychiczne...
      ...
      tak już podsumowując, to owe "praktyki deprywacyjne", czyli posty (takie, czy inne), to po prostu zabiegi higieny fizycznej i psychicznej, nie ma co się bać "tajemniczej" nazwy, najprostsze fizjologiczne formy stosuje wielu ludzi, gdy się strują lub przeżrą, wtedy aplikują sobie głodówkę, nie tylko zresztą ludzie, np. kot potrafi sobie popościć jeden dzień ni z gruchy, ni z pietruchy i nie jest to żaden powód do niepokoju, aczkolwiek warto go obserwować, bo zbyt długi post może faktycznie świadczyć o jakiejś dolegliwości...
      natomiast z pewnością "pościć trza umić", bo praktyki deprywacyjne (tak jak leki) są tylko narzędziem i źle użyte mogą zaszkodzić... przykładowo: gdy szaman indiański wysyła młodego chłopaka na prerię w celu odbycia odosobnienia to najpierw bacznie go obserwuje, czy dojrzał już do tego zabiegu...

      Usuń
    5. Piotrze, ale ta pokuta nie polega na tym, że masz rozpamiętywać jakieś swoje winy, pejczować się po plerach i nie jeść. Jest to dzień refleksji nad, tym, co w ciągu tygodnia zrobiło się nie tak, albo co można było zrobić lepiej. Poza tym nasz spec o zwyczajów chrześcijan myli się, piątek jest dniem wstrzemięźliwości a nie postu. Post mamy dwa razy w roku. Napisałem niżej na czym polega. Symbolicznie wstrzemięźliwość dotyczy mięsa, ale nie dlatego, żeby jarosze mieli swoje święto, albo miłośnicy ruskich pierogów, tylko mięso uważane było za posiłek luksusowy i w praktyce chodzi o powstrzymanie się od dań sycących i "wykwintnych", że tak to ujmę.

      A i drobne sprostowanie dla Dela - przed konfesjonałem nie spotykamy największej liczby grzeszników, bo grzeszny jest każdy, tylko osoby, które zgodnie z wyznaniem chcą te grzechy wyznać. W ogóle zauważyłem że masz tendencje do zniekształcania i prymityzowania wszystkiego, co związane jest z wiarą, ale cóż, masz prawo...

      Usuń
    6. Piotrze:

      Czyli masz własną definicję praktyk deprywacyjnych? ;) Ok, nie ma więcej pytań ;)

      Usuń
    7. Radku:

      O tym czy jest post, czy go nie ma, i co przez niego rozumie Kościół wyjaśniłem w innym wątku komentarzy.

      Zaś co do konfesjonału. Z pozycji katolickiej trudno Ci racji nie przyznać, ale obiektywnie rzecz ujmując już jej nie masz. Bo obiektywnie, pojęcie grzechu nie istnieje. Możemy najwyżej mówić o przekroczeniu jakichś norm moralnych, ale tu akurat żadnego uniwersalizmu nie ma.

      Usuń
    8. sorry, odnosiłem się do notki, a nie komentarzy, których nie prześledziłem wszystkich.

      Obiektywnie to Delu drogi grzech ma dwa znaczenia:

      1. «w doktrynach religijnych: złamanie zakazu zagrożone sankcjami nadnaturalnymi»
      2. «postępek wykraczający przeciw jakimś normom postępowania»

      I w tym drugim znaczeniu nie dasz rady udowodnić, że coś takiego nie istnieje. :)

      Usuń
    9. Doprawdy nie dam rady? Nie doceniasz mnie. ;) Gdyby drugą definicję oderwać od religii, pojęcie grzechu musiałby istnieć w Kodeksie Karnym. Spróbuj naleźć. Życzę sukcesu ;))) Tymczasem nawet sławetna obrazu uczuć religijnych jest traktowana jako przestępstwo, a nie grzech.

      Usuń
    10. at TheLoo...
      nie wiem, czy to jest moja definicja, czy istnieje jakaś naukowa, "oficjalna", generalnie jednak jest to jasne, na czym polegają praktyki deprywacyjne: jest to świadoma i dobrowolna rezygnacja z zaspokajania takich, czy innych potrzeb lub ograniczenie się w ich zaspokajaniu, na pewien czas lub (w zamyśle) na stałe...
      co tu więcej tłumaczyć?...
      natomiast długo można by opowiadać o motywacjach /celach i powodach/ takich praktyk, o metodach, a także o samych potrzebach, ale to by się zrobił za długi wykład, żeby wyczerpująco ogarnąć temat... ograniczę się tylko do przykładu: post (gastronomiczny) to odmawianie sobie pewnych pokarmów lub jedzenia w ogóle i może wynikać z różnych pobudek /darujmy już sobie ich wyliczanie/...

      @Radku...
      taka interpretacja pojęcia "pokuty", jaką przedstawiłeś jawi nawet dość rozsądnie, ale nie jestem taki pewien, czy powszechnie tak jest to rozumiane...
      za to rzecz jasna rozumiem, dlaczego akurat mięso wybrano kiedyś jako "obiekt" postu (czy wstrzemięźliwości)...

      Usuń
    11. Właśnie rzecz w tym, że istnieje oficjalna, naukowa definicja praktyk deprawacyjnych. Uznano te praktyki za wyjątkowo szkodliwe dla zdrowia, dlatego moje pytanie o jeden sensowny motyw.

      Cóż, Kościół jasno definiuje skąd wynika potrzeba postu.

      Usuń
    12. at TheLoo...
      być może czytałeś o deprywacji sensorycznej, bo to najczęściej wyświetla Wujek Gugiel, innymi słowy chodzi o pozbawienie się możliwości zaspokojenia kontaktu z otoczeniem...
      no cóż, jak forma terapii jest po prostu dyskusyjna, jedyne co udowodniono, to szkodliwość jej NADużywania...
      przypominam, że cały czas mowa jest o świadomej dobrowolności takich praktyk... sytuacja zmienia się całkowicie, gdy tej dobrowolności nie ma...
      ...
      temat "szkodliwości" /lub nie/ takich, czy innych deprywacji jest dość obszerny i trzeba być precyzyjnym w kwestii o czym się rozmawia...
      wyobraź sobie zaawansowanego heroinistę, który funkcjonuje na wysokich "działkach" i który chce się leczyć z uzależnienia... bez abstynencji /czyli deprywacji jego ulubionej używki/ jest to niemożliwe... ale gdy odstawi "towar" z dnia na dzień, w skrajnych przypadkach może to się nawet zakończyć jego zgonem...

      Usuń
    13. W kodeksie karnym nie ma również zakazu puszczania bąków. A jednak z jakich przyczyn istnieje reguła, że się tego w towarzystwie nie robi bo to faux pas. Czy mam rozumieć, że skoro czegoś takiego jak faux pas nie ma w kodeksie to takie zachowania i pojęcia nie istnieją?

      Usuń
    14. Piotrze:

      Jeśli przyrównać religijność do narkomani to ja bym się zgodził z tym, że post to deprywacja ;) Mam jednak i tak pewne zastrzeżenia. Post i pokuta są elementami tej religii, służą pogłębieniu wiary. Nie da się tego porównać do heroinisty, który chce wyjść z nałogu (cel działania odwrotny).

      Usuń
    15. Racja Radku, puszczenia bąków też nie ma w kodeksie karnym, ale mimo wszystko pierdzenie nie je traktowane w kategoriach grzechu, chyba, że czegoś nie wiem ;)

      Usuń
    16. at TheLoo...
      chodziło o pokazanie jedynie, jakie role, do czego może służyć ten, czy inny rodzaj deprywacji, w jak różnych sytuacjach może to funkcjonować...
      zaś analogia między katolikiem i (chcącym się leczyć) heroinistą istnieje...
      pierwszy chce być zbawiony /cokolwiek to znaczy/ i dowiaduje się, że niejedzenie (deprywacja) mięsa w piątki go do tego celu zbliży... czy on w to wierzy i faktycznie praktykuje to już osobna sprawa...
      ten drugi chce być wyleczony, wolny od nałogu i dowiaduje się, że abstynencja (deprywacja heroiny) jest jednym z warunków tego wyleczenia...
      ...
      deprywacje wszelkiego rodzaju towarzyszą nam w życiu na co dzień... ktoś ma ochotę na piwo, ale odmawia sobie, bo zaraz ma prowadzić auto, więc nie chce mieć kłopotów... ktoś ma ochotę na ciastko, ale sobie odmawia, bo dba o linię... itd, etc, można wyliczać do woli...
      na koniec prosty przykład domowej, lajtowej, częściowej deprywacji sensorycznej: ktoś zamyka się w czterech ścianach, wyłącza telefon i słucha tylko muzyki, zaś celem tego jest odpoczynek po pracy w zgiełkliwym, pełnym ludzi miejscu...

      Usuń
    17. aha, TheLoo, żeby nie komplikować sprawy nie wpuszczałem się w filozofowanie na temat kiedy "dobrowolność" może być sprawą dyskusyjną...

      Usuń
    18. Różnica jest kolosalna. Post nie ma leczyć, bo wtedy nazywałby się dietą, post to forma czynienia czegoś na pamiątkę, rytuał chrześcijański.

      Piwo bym wykluczył z Twojej wyliczanki. Deprywacja ma wynikać z Twojej woli, a nie z przepisów kodeksu karnego. Ciastko jest już ok, o ile faktycznie chodzi o zachowanie linii.
      Ten odpoczynek przy muzyce jest też wątpliwy (ale nie będę się sprzeczał), bo musiałbyś uznać, że sen to nie potrzeba organizmu a forma deprywacji.

      Aha, masz na myśli „dobrowolny przymus”? ;)

      Usuń
    19. czy to znaczy, że katolicy poszczą /przynajmniej teoretycznie/ tak automatycznie, z przyzwyczajenia jedynie?... ale jakby nie było, "na pamiątkę" to też jest jakaś motywacja...
      ...
      z tym piwem to się nie zgodzę, bo to działa tak, że kierowca zwykle szacuje /często nieświadomie/, na ile to piwo mu zepsuje zdolność prowadzenia auta i szacuje szanse, czy go złapią, czy nie, więc element woli jak najbardziej jest tu obecny... a nawet jeśli ktoś "z zasady" nie prowadzi po piwie, to również jest kwestią jego woli, że taką zasadę przyjął...
      za to ze snem to masz rację, to już byłaby nadinterpretacja pojęcia "deprywacji", zwłaszcza że funkcjonuje coś takiego, jak "deprywacja snu"...
      ...
      "przymus dobrowolny" to nie jest do końca taki oxymoron... weźmy na przykład tego wspomnianego narkomana... primo, to prawie żaden narkoman nie decyduje się na próbę leczenia, jeśli nie zmuszają go do tego jakieś okoliczności... secundo, to żaden ośrodek go nie przyjmie, jeśli nie zadeklaruje abstynencji na okres pobytu, to jest bazowa zasada każdego systemu leczenia, a sankcją za złamanie jej jest wypis... czyli można tu mówić o czymś w rodzaju "przymusu dobrowolnego", bo z jednej strony jest przymus abstynencji, z drugiej strony jest dobrowolność, bo nikt takiego klienta do leczenia nie zmusza /żeby nie komplikować pominę sytuację sądowego nakazu leczenia/...

      Usuń
    20. „dobrowolny przymus” to jest jednak oksymoron. Przyjrzyjmy się tym placówkom dla narkomanów. Można tam trafić na dwa sposoby. Wyrokiem sądu, ale wtedy trzeba wykreślić słowo dobrowolny, albo z własnej woli, ale wtedy musisz wykreślić słowo przymus. Reguły w tych ośrodkach, jakiekolwiek „ostre” by nie były, nie mają tu żadnego znaczenia. Idąc dobrowolnie, delikwent się na nie godzi.

      Podobnie jest z piwem. Prawo zakazuje jazdę pod wpływem alkoholu. Jeśli mimo to wsiadasz za kółko to dobrowolnie łamiesz ten przymus, co już oksymoronem nie jest. Jeśli nie wsiadasz, dobrowolnie godzisz się na ten przymus, co też oksymoronem nie jest.

      Zaś, co do postników (nie myl z psotnikami). Jakiekolwiek nie byłyby ich motywacje to zastosowanie się do tradycji chrześcijańskiej dzieje się na zasadzie niepełnej dobrowolności. Istnieje tu straszak grzechu, coś jak kara za jazdę po pijanemu. Rzecz w tym, że ten kto się na post godzi, nie musi myśleć o karze za grzech, ani o przymusie.

      Usuń
    21. od razu mówiłem, że ten temat to jałowe filozofowanie, weźmy choćby takie oddychanie na warsztat: można sobie ćwiczyć dobrowolną jego deprywację, ale po jakimś czasie podświadomość obejmuje kontrolę nad świadomością i walka o złapanie oddechu przestaje być dobrowolna...

      Usuń
    22. a tak w ogóle, to ktoś kiedyś obliczył, że gdyby człowiek świadomie sterował całą fizjologią swojego ciała, to nie dożyłby nawet pół minuty... nie mam pojęcia na czym oparto te obliczenia, ale tak na intuicję brzmi to sensownie...

      Usuń
  4. Ten Hieronim to nawet nie głupi był.Czy wiesz kto pierwszy zaczął się zajadać żabimi udkami? Otóż ci zobowiązani "zawodem" do poszczenia i przestrzegania wszystkich przepisów kościelnych, czyli księża. Ustalili, że żabie udka to nie mięso, jeść można. No to ja w ramach postu zrobię sobie dziś carpacio. Ostatni post to miałam z okazji usunięcia pęcherzyka żółciowego w 2011r.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żabie udka powiadasz? ;))) Skoro wieloryb był rybą to i żaba mogła nią być. Jak to dobrze, że nic nie pchnęło mnie do wstąpienia do klasztoru.

      Nie pamiętam, kiedy ostatni raz pościłem, chyba wtedy gdy mi usuwano wrzody na tyłku ;))) Za to pamięta doskonale, kiedy sobie przyrzekłem, że w życiu żadnego postu nie będę obchodził. Dzień moich czterdziestych urodzin. Jest mała imprezka, trochę wódki i ryby pod różną postacią na zagrychę. Wtedy wpada mój ojciec i rozgania całe to towarzystwo, bo Wielki Piątek. Już nigdy później nie znalazłem z nim wspólnej płaszczyzny do porozumienia.

      Usuń
    2. Ojciec racji trochę miał, bo katolik (a wtedy jeszcze byłeś podobno takim gorliwym) nie dość, że sam się zachowuje odpowiednio w ten dzień (W.Piątek), to jeszcze nie deprawuje innych organizując im taką imprezę. Naprawdę nie można było tego przesunąć na "po świętach"?

      Usuń
    3. Nie jestem przekonany, że dowolnie można przesunąć datę urodzin ;) Znałem taką panią, która dzięki zawierusze wojennej odmłodziła się o pięć lat. Było fajnie do czasu emerytury. Musiała pięć lat dłużej pracować niż jej rowieśniczki ;))

      Prawdę mówiąc „gorliwym” to ja byłem do lat trzydziestu, później już było tylko coraz gorzej ;) Natomiast jeśli o tych gości chodzi, wtedy na obchody rocznicy urodzin nie zapraszało się gości. To było fajne, bo zjawiali się ci, którzy faktycznie pamiętali (fb, który mi przypomina o urodzinach znajomych, jeszcze wtedy nie było).

      Usuń
    4. Nie no daty urodzin raczej nie można, ale imprezę z tej okazji jak najbardziej. ;)
      Pamiętali, nie pamiętali, ale jakoś przecież uprzedzali, a nie napadali jubilata gromadą w Wielki Piątek przed świętami. Zresztą, pewnie sami będąc katolikami.

      Ale swoją drogą byleś jako czterdziestolatek jakoś niesamodzielny, skoro "stary" ojciec mógł wpaść do Ciebie i sam jeden Twoje towarzystwo rozgonić.
      A może bardziej chodziło mu o to, że ta impreza się bez niego odbywała i poczuł się zlekceważony? ;)

      Usuń
    5. Nie wiem jak gdzie, na Śląsku w tamtych czasach nikt nikogo nie uprzedzał o „najściu”. Solenizant miał obowiązek być przygotowanym. Już sam fakt, że ojciec się pojawił potwierdza ten stan rzeczy. Nigdy ojcu nie odmawiałem gościny, nigdy też nie pytał, czy może przyjść.

      Ja byłem już samodzielny, to raczej ojciec nie mógł się pogodzić z faktem, że już nade mną władzy nie ma. Sam był zależny od władzy swojej matki do końca jej dni. Natomiast speszył towarzystwo, które spanikowało ;)

      Usuń
    6. według ustaleń UE ślimak winniczek to ryba...
      za to w Polsce śledź to nie ryba, tylko śledź i dlatego można go jeść przy pomocy noża...
      Jan Himilsbach (RIP) miał w papierach, w oficjalnej metryce datę urodzenia 31 listopada, co komentował słowami: "jeden dzień w tą, jeden dzień w tamtą, co za różnica"... ale jakie to otwierało możliwości - każdy dzień w roku był dobry na imprezę urodzinową...

      Usuń
    7. Ja to kręcę!!! A gdzieś to wyczytał, że ślimak jest rybą?! Jak TVP Info coś pierdyknie, to Ty to już uważasz za prawdę? ;))) Ech, Piotrze, Piotrze, spodziewałem się od Ciebie więcej sceptycyzmu do fake newsów ;)
      Jeśli zaś chodzi o Himilsbach to faktycznie nie do końca wiadomo kiedy się urodził, ale w rachubę wchodzi 1-3 maja, a nie 31 listopad. W listopadzie to on umarł (11-go) ;))
      Pamiętaj, na tym blogu ORMO czuwa :D

      Usuń
    8. Piotrze:

      Czytam: „„produkty rybołówstwa” oznaczają wszelkie produkty sklasyfikowane w rozdziale 03 i pozycji taryfowej 1604 i 1605 Nomenklatury Scalonej wprowadzonej rozporządzeniem Rady (EWG) nr 2658/87 z dnia 23 lipca 1987 r. w sprawie nomenklatury taryfowej i statystycznej oraz w sprawie Wspólnej Taryfy Celnej (11), z wyjątkiem produktów wyszczególnionych w załączniku I do niniejszego rozporządzenia".
      Oznacza to więc, że załącznik I stanowi katalog produktów wykluczonych z definicji produktów rybołówstwa. Jest więc dokładnie odwrotnie, niż sugerowała to TVP Info – ślimaki inne niż morskie, w tym winniczek, nie są uznawane za rybę w myśl znowelizowanego rozporządzenia.

      Usuń
    9. ja już nie pamiętam, kiedy to wyczytałem o tych ślimakach, tak więc nie będę się spierał, czy to był fake news, czy też może chodziło tylko o projekt takiej klasyfikacji, ale na pewno nie podało tego TVP-Info, bo jeszcze wtedy nie istniało...
      ale czy to znaczy, że morskie ślimaki uznane są za ryby, czy "ryba" to tylko taki skrót myślowy na określenie "produktów rybołówstwa"?...
      za to ciekawi mnie w takim razie, jak to jest z marchewką, a dokładnie z dżemem marchewkowym?... bo kiedyś też coś było na temat "marchew = owoc"(?) w kontekście tego dżemu właśnie...
      ...
      w anegdotach na temat Jasia panuje istny chaos informacyjny, a sam Jaś za życia bynajmniej nie robił nic, żeby tego chaosu nie było :)

      Usuń
    10. Z marchwią jest podobnie. Owszem w celu ujednolicenia produktów do tworzenia dżemów, i tylko z tego powodu: „do celów niniejszej dyrektywy, za owoce uważa się pomidory, jadalne części łodyg rabarbaru, marchew, słodkie ziemniaki, ogórki, dynie, melony i arbuzy” – mamy do czynienia z usankcjonowaną fikcją prawną, która nie ma żadnego wpływu na kwalifikację biologiczną tych produktów. Nawiasem mówiąc w polskim prawie jest podobna fikcja – „spadkobierca niegodny” ;)
      Jak chcesz to jeszcze Ci wyjaśnię o co chodzi z zakrzywionymi ogórkami i bananami ;)))

      Kiedy to właśnie TVP Info podawało: „Ślimak jako ryba, marchewka to owoc, a teraz elektryczna osoba prawna – o to czym zajmuje się PE”.

      Usuń
    11. uwierz mi, że o ślimakach i marchewkach słyszałem jeszcze przed rządami obecnej neokomuny...
      z bananami i ogórkami to chyba chodziło o standardy pakowania do transportu?... więcej nie wiem, więc chętnie poczytam, jak coś wspomnisz na ten temat...

      Usuń
    12. Ależ ja Ci wierzę, co nie zmienia faktu, że TVP Info podała fake news i Ty w niego uwierzyłeś. ;) A czy to było za PiS, czy PO jest tu bez znaczenia.

      Z bananami i ogórkami chodziło tylko o kwalifikację gatunkową. Im bardziej prosty banan czy ogórek, tym gatunek towaru lepszy. Natomiast nikt nikomu nie bronił produkować, handlować ani jeść bardziej krzywych.

      Usuń
    13. błąd logiczny, a raczej chronologiczny: nie mogłem uwierzyć newsowi podanemu medium, które wtedy jeszcze nie istniało...
      można mi zarzucić, że uwierzyłem w jakiegoś fejka kiedyś tam, ale nie można mi zarzucić, że uwierzyłem TVP Info, które (jak twierdzisz) tego fejka po latach powtórzyło... ja akurat nie wiem, czy powtórzyło, bo TVP Info zasadniczo nie oglądam, a jeśli rzucę okiem, to nie wierzę w ani jedno ich słowo od samego początku ich istnienia i od razu zapominam tych słów...

      Usuń
  5. Jest takie powiedzenie, że "Pan Bóg za małe karze natychmiast, a za duże po śmierci". I to by się zgadzało. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu daje fatalne efekty zdrowotne i wizualne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widok niektórych biskupów dowodzi, że nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu nie powoduje kary na ziemi, co po śmierci..., a któż to wie? Podobno biskupi ;))

      Usuń
    2. Post to Pikuś. Mnie zajmuje inna kwestia, czyli sama podstawa bytu kleru w takim wydaniu, jak w kościele katolickim. Opiera się ona na ewangelicznym: "komu odpuścicie grzechy, będą mu odpuszczone; komu zatrzymacie - będą zatrzymane." Ogromna władza w jednym zdaniu. I pojawia się wątpliwość: czy kapłan, któremu inny kapłan odpuścił grzechy bez właściwej staranności (poczucie winy, chęć szczera poprawy, zadośćuczynienie bliźniemu) nadal tę władzę ma? Moim zdaniem obaj ją utracili.

      Usuń
    3. To rzeczywiście problem, bo gdy tak słucham abp Jędraszewskiego i wyobrażę sobie komu on mógłby grzechy odpuścić, a komu nie... ;)) Ale jest dobrze. Oto na pewnym katolickim portalu opublikowano listę sławnych ludzi, którzy się nawrócili, za co należy im się wyjątkowy szacunek. Wśród nie Rudolf Hoess i..., i Radosław Pazura (nie myl z Cezarym).

      Usuń
    4. Nawet grzeszny kapłan ma moc odpuszczania winy grzesznikowi, jeśli widzi, że ten prawdziwie żałuje za swoje wyznane grzechy i wyznaje wolę poprawy.
      Ale nawet święty kapłan nie może dać rozgrzeszenia, jeśli tego u grzesznika nie widzi.
      Kapłana można oszukać, siebie też, choć dużo trudniej, ale Pana Boga podobno nie można.

      Usuń
    5. Tu się z Tobą Mario w pełni zgadzam "nawet grzeszny kapłan", praktyka dość częsta w polskim Kościele ;) Tylko czym to się wtedy różni od satanizmu???

      Usuń
    6. Satanizm jest dobrowolnym oddawaniem czci szatanowi.
      Grzeszny ksiądz jest słabym człowiekiem, który upada, może nawet w grzechu trwa, ale nadal co do zasady uznaje wyższość Pana Boga nad szatanem ( i któremu przecież czci jednak nie oddaje). Zaś drugiemu człowiekowi pomaga w drodze do Pana Boga, a nie do szatana. To jest jednak zasadnicza różnica.

      Usuń
    7. Już nie pamiętam który ksiądz egzorcysta (chyba ks. Glass) powiedział, że uwierzył w boskość Matki Bożej, bo mu tak szatan w czasie egzorcyzmów powiedział ;))) Czy to nie spełnia kryteriów satanizmu?

      Usuń
    8. Nie spełnia. Bo ksiądz szatana goni ile i gdzie tylko może. :)
      Swoją drogą dziwny jest ten ksiądz, może szatan mu w głowie pomieszał, że tak powiedział?
      Matka Boża nie jest Bogiem, owszem mówi się "skrótem myślowym" Matka Boska, ale to od Matki Jezusa jako Boga, a nie od Jej istoty.

      Usuń
    9. Piszesz: „Bo ksiądz szatana goni ile i gdzie tylko może”, problem w tym, że jednocześnie on tego diabła szuka, gdzie się tylko da. Czasami bardziej niż Boga (abp Jędraszewski). ;)

      Mnie nie musisz tłumaczyć, że Matka Boża nie jest bogiem, wytłumacz to tym, którzy z kultu maryjnego uczynili coś więcej niż miłość do Boga.

      Usuń
    10. Też byś na jego (księdza) miejscu szukał, skoro go (szatana) nie widać, bo to duch przecież, a gonić "z racji wykonywanego zawodu" trzeba. :)

      Ale co znowu z tym Jędraszewskim? Bardziej szuka szatana niż Boga? Może też ma "zacięcie egzorcystyczne", kto wie? ;)

      Usuń
    11. Nie wyobrażam siebie na miejscu księdza, tym bardziej egzorcysty ;)))

      „Zły” wprawdzie ma negatywne znaczenie, ale... Bez niego nie byłoby „dobrego” Boga i rzeszy świętych, więc jest wierzącym potrzebny tak samo jak Bóg. I jeszcze coś, co mnie najbardziej zdumiewa, podobno nie może oddziaływać na człowieka fizycznie, a jednak egzorcyzmy tej prawdzie teologicznej zaprzeczają ;)

      Usuń
    12. Szaleństwa (czy nawet tylko myśli) też nie widać, a jakie siły fizyczne potrafi w człowieku wyzwolić. Podobnie opętanie, które można zauważyć tylko po zachowaniu "fizycznego" człowieka, a nie po samym jego myśleniu.
      Człowiek jest jednością materialno-duchową, w której obie te wartości się uzupełniają i wzajemnie na siebie wpływają.

      Usuń
    13. Wyobraź sobie, że się z Twoim komentarzem w pełni zgadzam. Musisz mi jedynie wytłumaczyć, dlaczego egzorcyzmy wypędzają z ciała opętanego ducha diabła, nawet jeśli to tylko istota niematerialna, choć wydająca ludzkie dźwięki? Cała ta konstrukcja „wypędzania” śmierdzi paranoją. Oto w ciele człowieka zagnieździł się diabeł, choć wg teologii nie może.

      Usuń
  6. Tradycja postu...
    W religii chrześcijańskiej inspiracją jest oczywiście post Jezusa, ale Jezus nie wymyślił tego sam z siebie tylko wypełniał tradycję żydowską - Mojżesz gdy poszedł na spotkanie z Bogiem na gorę Synaj pościł 40 dni i nocy. Na dodatek, gdy zszedł na ziemię z tablicami i zastał swoich rodaków czczących złotego cielca, to tablice roztrzaskał. Po chwili namysłu wrócił na Górę Synaj, przepościł powtórnie 40 dni i nocy i poprosił o drugą (uaktualnioną) wersję 10 przykazań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do inspiracji postu wątpliwości właściwie nie mam. Dla mnie problem jest czy mityczno-biblijna postać Mojżesza w ogóle istniała, i czy Jezus rzeczywiście pościł przez czterdzieści dni na pustyni bez jedzenia i picia? U Marka czytamy: „Żył tam wśród zwierząt, aniołowie zaś usługiwali Mu” [Mk 1, 13] tymczasem u Łukasza: „Nic w owe dni nie jadł, a po ich upływie odczuł głód” [Łk 4, 2]. Podobnie u Mateusza: „A gdy przepościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, odczuł w końcu głód” [Mt 4, 2]. Czterdzieści dni bez jedzenia na palącej słońcem pustyni...

      Usuń
    2. Post Jezusa w Ewangeliach.
      Moje pierwsze pytanie - skąd Ewangeliści o tym wiedzieli?
      Jedyne wiarogodne źródło to Jezus.
      Nigdzie w Ewangeliach nie wspomniano żeby Jezus zwierzał się komukolwiek ze swoich doświadczeń.
      Osobiście nie przywiązuję wielkiej wagi do wiarogodności Starego czy Nowego Testamentu. Uważam, że obie księgi spełniły wielką rolę w utrzymaniu spójności Żydów i również Polaków. Niestety w religiach chrześcijańskich zbyt wielu fanatyków.

      Usuń
    3. „Jedyne wiarygodne źródło to Jezus”, i tu mam straszny dylemat (nawiasem mówiąc jeden z tych, który przyczynił się do porzucenia wiary). Czy jest jakieś źródło, którego autorem jest Jezus?

      Mnie dziś trudno ocenić znaczenie Starego i Nowego Testamentu, poza tym, że był podłożem religii monoteistycznych. Dziwnym w dzisiejszych czasach, kiedy wiemy, że ani to historyczne kroniki, ani źródło racjonalnej wiedzy.

      Usuń
    4. Jedynym źródłem jest Jezus...
      To mamy podobnie, w moim przypadku również tego typu Ewangelie mocno zachwiały wiarę.
      Jezus nie pozostawił żadnych pism, listów, dokumentów. Większość "faktów" to relacje apostołów.
      Relację z postu na pustyni mógł przekazać tylko Jezus.
      Podobnie zwiastowanie - to mogła opowiedzieć tylko Maria.
      Najgorsza dla mnie jest Ewangelia, która bedzie czytana jutro - Jezus wziął Piotra i Jakuba na górę i tam zjawili się Eljasz i Mojżesz i rozmawiali z Jezusem.
      Jaki w tym sens? Ciągnąć dwóch starszych ludzi taki kawał drogi żeby porozmawiać na pokaz. Apostołowie nie usłyszeli z tej rozmowy ani słowa.

      Usuń
    5. Podkreśliłbym tę „relację apostołów”. Ja za Chiny Ludowe nie jestem w stanie sobie przypomnieć rozmowy z kimś bliskim sprzed miesiąca, a im to przyszło lekko po trzydziestu i więcej latach. Ostatni rozmawiałem z kuzynką na temat pewnego pogrzebu sprzed dwudziestu lat. Mało, że nasze relacje się nie zgadzały, ale gdy zaczęliśmy je konfrontować z innymi krewnymi – trudno opisać jaka z tego sieczka wyszła, choć zachowało się kilka fotografii.

      Usuń
    6. Ale jakie znowu "Ciągnąć dwóch starszych ludzi" ? ;)
      Apostołów było trzech i chyba wcale nie tak dużo starszych od Jezusa, a Eliasz i Mojżesz zakończyli swoje ziemskie życie wiele setek lat wcześniej!
      Dla bytów "nie z tej ziemi" wiek ani trudy nie mają już chyba większego znaczenia, więc ta troska "o ciągnięcie dwóch starszych ludzi na górę" jest chyba ździebko przesadzona.... :)

      Usuń
  7. Post w Kościele Katolickim obowiązuje tylko w Środę Popielcową oraz w Wielki Piątek, dotyczy wszystkich wiernych pomiędzy 18. a 60 rokiem życia i polega na ograniczeniu spożywanego w ciągu dnia jedzenia do jednego posiłku sytego oraz dwóch niepełnych. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak Radememesie. Dobrze, że to napisałeś dla uzupełnienia informacji dot. postów. :)

      I już DeLu nie musi się martwić tymi "ruskimi pierogami". Bo dla wielkiego chłopa taka porcja może bez problemu ("grzesznego") ujść za ten sycący posiłek. :)

      Usuń
    2. Uchwała nr 15/364/2014 Konferencji Episkopatu Polski z dnia 13 marca 2014 r. ujednolica przepisy związane z postem: „Zachowywać nakazane posty i wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, a w czasie Wielkiego Postu powstrzymywać się od udziału w zabawach”. Katolicy powinni zachować post we wszystkie piątki, zaś w czasie Wielkiego Postu także powstrzymać się od zabaw. W praktyce oznacza to, że piątki nadal mają zachować charakter pokutny, jednak zakaz uczestniczenia w zabawach został ograniczony do Wielkiego Postu. W dni, o których napisałeś obowiązuje post ścisły, zapominasz o istnieniu postów ilościowych (ograniczenie ilości spożywanych pokarmów) i jakościowych (zakaz spożywania mięsa i wywarów mięsnych). Od tych dwóch ostatnich możesz dostać dyspensę od biskupa.

      Usuń
    3. Przytoczyłeś Delu artykuł z Onetu kogoś kto nie odróżnia postu od wstrzemięźliwości. Zdanie "Katolicy powinni zachować post we wszystkie piątki", nie jest prawdziwe.

      1. Wierni, którzy ukończyli 14 rok życia, są zobowiązani do zachowania w ciągu całego życia wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych w następujące dni:
      a) we wszystkie piątki całego roku,
      b) w Środę Popielcową.
      Wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych nie obowiązuje, jeżeli zgodnie z przepisami liturgicznymi, w piątek przypada uroczystość.
      2. Wierni, którzy ukończyli 18 rok życia, aż do rozpoczęcia 60 roku życia, oprócz wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych są zobowiązani do zachowania postu ścisłego w następujące dni:
      a) w Środę Popielcową,
      b) w Wielki Piątek.

      O niczym nie zapomniałem. Post jakościowy to inaczej wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, post ilościowy nie ma zastosowania poza Wielkim Postem. Jeżeli chcesz temat w ten sposób rozdrabniać, musiałbyś za każdym razem pisać "post ilościowy", a nie po prostu post, żeby było jasne co masz na myśli.

      Usuń
    4. Post ścisły jest właśnie postem ilościowym, post jakościowy jest wstrzemięźliwością od pokarmów mięsnych.
      Charakter pokutny piątków polega na tym, że kto nie jest zwolniony powinien zachowywać wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych (co nie kończy sprawy, bo powinien jeszcze złożyć jałmużnę i się pomodlić "w duchu pokuty"), ograniczać zabawy, więcej się modlić np. odmawiając Koronkę do MB itp.

      Dyspensy może udzielić nie tylko biskup, ale także "Gospodarz miejsca" czyli proboszcz, na terenie którego odbywa się impreza (związana z zabawą i spożywaniem pokarmów mięsnych).

      Usuń
    5. Nie czytam Onetu! Przedstawiony w komentarzu powyżej tekst pochodzi z:
      https://www.niedziela.pl/artykul/8482/Nowa-wersja-IV-przykazania-koscielnego

      „Rozdział II KPK – Dni Pokuty
      Kan. 1249 – Wszyscy wierni, każdy na swój sposób, obowiązani są na podstawie prawa Bożego czynić pokutę. Żeby jednak wszyscy przez jakieś wspólne zachowanie pokuty złączyli się między sobą, zostają nakazane dni pokuty, w które wierni powinni:
      (1) modlić się w sposób szczególny,
      (2) wykonywać uczynki pobożności i miłości,
      (3) podejmować akty umartwienia siebie przez wierniejsze wypełnianie własnych obowiązków,
      (4) zwłaszcza zaś zachowywać POST [wersaliki moje] i wstrzemięźliwość, zgodnie z postanowieniami zamieszczonych poniżej kanonów.

      Zapytaj pierwszego lepszego katolika, co rozumie przez post, i czy potrafi potrafi go zdefiniować wg kategorii ;)

      Usuń
    6. Mario, post ścisły to połączenie postu ilościowego i jakościowego. Ale o tym, że „więcej się modlić np. odmawiając Koronkę do MB” dowiaduję się po raz pierwszy od Ciebie ;)

      O dyspensę nie będę się kłócił. Ja jej sobie sam udzieliłem ;)

      Usuń
    7. DeLu, przecież sam wyżej napisałeś "(1) modlić się w sposób szczególny, "
      Nie wiesz sam co piszesz? :)

      Koronka MB jest dla mnie (i chyba nie tylko) przykładem właśnie takiej szczególnej modlitwy, bardzo pasującej do odmawiania w piątek. :)

      Usuń
    8. Owa koronka zyskała „moc prawną” w 2002 roku. Za moich czasów wiary jej się nie znało.
      Ks. prof. Granat: „W modlitwie powyższej znajdują się istotne błędy teologiczne: po pierwsze Bóstwo Syna jest to samo co i Boga Ojca, a więc nie może być ofiarowane Ojcu Przedwiecznemu; po drugie nie wolno składać na ofiarę czy jakkolwiek w ogóle ofiarować Bóstwa; po trzecie nie może być ono przebłaganiem za grzechy, gdyż Bóstwo, a konkretnie Bóg odpuszcza grzechy, lecz nie jest ofiarą przebłagania; to w naturze ludzkiej Zbawiciel jest przebłaganiem za grzechy nasze”.
      I co Ty na to? ;))

      Usuń
    9. A ja na to nic. :) Zupełne metafizyczne nic!
      Nie wiem, ktoś tę Koronkę oficjalnie zatwierdził i wprowadził do powszechnego odmawiania na całym świecie.
      Może to ten ks. Granat jest satanistą (albo chociaż jakimś innowiercą), skoro pisze takie rzeczy? ;)

      Usuń
    10. Nie wiem na sto procent, ale to papież Jan Paweł II. On był inspiratorem kultu s. Faustyny. Jemu się ten ludowy katolicyzm podobał, wierzył, że w ten sposób pozyska wielu gorliwych wiernych. Czy musiał się przejmować teologiczną poprawnością, skoro ten kult był pełen błędów? O to by trzeba już zapytać jego samego ;) Ale nie przewidział biedaczysko, że w ten sposób wykoślawi religię, o czym przekonujemy się dziś naocznie.

      Kiedy tej diagnozie trudno coś zarzucić. Próbował ks. prof. Ignacy Różycki:
      „Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo (...) Pana naszego Jezusa Chrystusa trzeba rozpatrywać w całości; nie można wyrywać z kontekstu samego słowa Bóstwo. Jedynie w kontekście można znaleźć (...) klucz [do właściwej interpretacji słów], jak wymaga tego podstawowa reguła wszelkiego krytycyzmu. Sprzeciwiano by się więc poważnie zasadom interpretacji naukowej; sfałszowano by brutalnie sens, jaki Zbawiciel chciał nadać tej formule i doszłoby do absurdu teologicznego, jeśliby – nie uwzględniając kontekstu – wyjaśniono słowo: „Bóstwo” jako „natura Boska”, gdyż jest oczywiste, że natura Boska Jezusa Chrystusa jest identyczna z naturą Ojca i z tego tytułu nie może Mu być ofiarowana” – jak dla mnie masło maślane, szczególnie w ujęciu „interpretacji naukowej” (sic!)

      Usuń
    11. Skąd Ty bierzesz takie specjalistyczne interpretacje? Podziwiam Twoje zainteresowania! ;)

      Głowią się księża profesorowie nad takimi sprawami, a potem trudno się dziwić, że "Kościół odpowiada na pytania, których nikt nie stawia, nie odpowiada na te stawiane, na dodatek mówi niezrozumiałym językiem", jak to kiedyś, pewnie nie dosłownie, ale z zachowaniem sensu napisał na forum Rademenes (cytując jakiegoś księdza).
      A szkoda, bo przecież z pewnością wiedzą, że "spodobało się Panu te rzeczy objawić prostaczkom" a nie wykształconym mędrcom … :)

      Usuń
    12. Jeśli przyjąć, że diabeł wymyślił internet, to pomaga mi wujek Google ;))) Na nieszczęście dla Kościoła, kusi nim również pobożnych kaznodziejów, którzy teraz produkują się na potęgę tym narzędziem szatana, na swoją zgubę. ;)

      Swego czasu próbowano mnie przywrócić na łono Kościoła Dzienniczkiem s. Faustyny i chyba nikt bardziej nie przysłużył się mojemu ateizmowi. ;) Infantylność tej postaci strasznie mnie razi, a tu proszę, zrodził się kult oparty na tym Dzienniczku, kult inspirowany działaniami papieża.
      Pisałem o pogrzebie i mszy w pewnym kościele. Choć budowany w nowoczesnym stylu, nawet mi się podobał od środka do momentu, gdy zobaczyłem kopię obrazu Jezusa Miłosiernego, podobno własnoręcznie namalowanego przez s. Faustynę. I już wiedziałem, że to nie miejsce do ateistycznej kontemplacji (niektóre kościoły temu sprzyjają) ;)))

      Usuń
    13. No i sam widzisz, że ten obraz "ma moc", skoro na Ciebie zadziałał. :)
      Może nie we właściwą stronę, ale nie pozostawił obojętnym. I obronił przed ateistyczną kontemplacją w katolickim kościele, co mogłoby grozić jakąś profanacją miejsca świętego. ;)
      Faustyna sama nie malowała tego/tych obrazu/ów, bo są dwa, dawała tylko wytyczne zawodowym malarzom. Najbardziej znane są autorstwa Kazimirowskiego i Hyły. Podobno był jeszcze jeden, ale spłonął w czasie wojny.

      Usuń
    14. Tak, ten obraz ma moc, podobną tej jak dźwięk styropianu na szkle ;)))
      Tu się zgodzę, sama nie malowała, ale jak sekretarka napisze list do kontrahenta i tak podpisze się prezes ;)
      Zaś, co do kontemplacji. Nie wiem jak to jest, ale w kościele mój ateizm nabiera mocy i wyrazistości ;)))

      Usuń
    15. Cóż, jak widać diabeł i w kościele może efektywnie kusić. :)

      Nie wiem jaką moc ma dźwięk styropianu na szkle, ale faktem jest, że nie pozostawia ludzi obojętnymi. Podobnie obraz - jedni kontemplują, drugich wkurza. :)

      Usuń
    16. I nie zgadzam się na takie "teorie", że internet wymyślił diabeł. Internet jest tylko sposobem przekazywania informacji, natomiast za to jakie są te informacje i do czego są używane odpowiada człowiek nie diabeł. Oczywiście może być kuszony przez diabła i robić złe rzeczy, ale to jest ciągle człowiek!

      Usuń
    17. Piszesz: „nie zgadzam się na takie "teorie", że internet wymyślił diabeł” ;)) Oczywiście, ja też się nie zgadzam z taką teorią, ale.... Ale jeśli biskupi i politycy mówią, że całe zło pochodzi ze zgniłego Zachodu, a zło utożsamić ze Złym... ;) Nie tak dawno czytałem na Deonie artykuł: „Co by się stało, gdyby Pan Bóg wyłączył dziś internet?”. Autorka, matka i żona, podaje 9 przykazań jak sobie z internetem radzić. I kończy: „powinnaś iść do spowiedzi. Nie zwlekaj”, co dowodzi, że internet to wynalazek diabla ;))

      Piszesz: „Cóż, jak widać diabeł i w kościele może efektywnie kusić”, i ja się z tym w pełni zgadzam. Szczególnie, gdy się słucha kazań niektórych księży ;)))

      Usuń
  8. Problem pościć czy nie pościć już mnie nie dotyczy ;)
    No chyba ,że mój żołądek daje o sobie znać wtedy przechodzę na dietę 😟

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli mamy niemal dokładnie tak samo ;) Niemal, gdyż mnie do diety bardziej skłania krzywe spojrzenie mojej przyjaciółki na mój mięsień piwny, niż dolegliwości żołądkowe.

      Usuń
  9. Bardzo mi się podoba powiedzonko: "Postem Pana Boga nie przekupisz"...
    A do Twojego ostatniego zdania to dodam, że tak naprawdę to nie wiadomo kiedy kościół grzeszył najbardziej. Wydaje się nam że teraz bo wreszcie się o tym mówi. Podobnie jest z przemocą wobec kobiet i dzieci i alkoholizmem. To zawsze było tylko się o tym z różnych powodów nie mówiło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam powinno być „Niczym Pana Boga nie przekupisz” ;)
      Coś w tym jest, że te do tej skrywane patologie uderzają nas dziś ze zdwojoną siłą. Niedawno gdzieś czytałem krytyczny tekst o internecie, a ja uważam, że to jest „karząca ręka Boga”.

      Usuń
  10. Z poszczeniem, to jak z celibatem, na jakiś czas można jedno i drugie przyhamować, a później... Kanibalizm, pedofilia lub homoseksualizm.

    OdpowiedzUsuń