Zamiast iść na niedzielną mszę świętą, nomen omen poświęciłem się, nie, nie wodą święconą, a lekturze dzieła o duszpasterstwie po pandemii autorstwa abp Gądeckiego1, które pewnie wywoła, albo i nie wywoła – lekki wstrząs obecnej władzy – jakby na to nie patrzeć, władzy w pełni sprzyjającej polskiemu Kościołowi. Bo arcybiskup oskarża tę władzę o działania sprzeczne z Konstytucją i z Konkordatem. Wyobrażacie sobie? Kościół ewidentnie nie sprzyjał koalicji PO-PSL, ale takiego oskarżenia i to oficjalnym wręcz dokumentem nie było. Tymczasem doczekał się tego rząd, który z użyciem ton wazeliny (czytaj: pieniędzy i przywilejów) włazi do tyłka Kościołowi nie tylko rydzkowemu. Ot, prawdziwa, katolicka wdzięczność...
O co poszło? Otóż, pewnie według wewnętrznych badań, Kościół w końcu się zorientował, że w zastraszającym tempie ubywa mu owieczek i teraz próbuje znaleźć kozła ofiarnego. Bezpośrednio nie może oskarżyć pandemii, wszak to słuszna kara Boża za niegodziwe postępki grzesznych, więc oskarża władzę za stosowane metod ograniczenia pandemii: „(...) państwo jednostronnie zawiesiło wszelkiego rodzaju zgromadzenia, na skutek czego Msze święte i nabożeństwa stały się po większej części niedostępne dla wiernych. Nic podobnego nie wydarzyło się w dwutysiącletniej historii Kościoła. Nie wydarzyło się też podczas wojen, bombardowań czy w czasach zarazy, często dotykającej ludność naszego kraju. Dokonano w ten sposób aktów, które do tej pory przysługiwały na mocy prawa kanonicznego tylko władzy kościelnej, i tylko z najpoważniejszych przyczyn” (sic!). Czujecie bluesa? Abp Gądecki próbuje dowieść, że w Polsce prawem nadrzędnym nie jest jakaś tam Konstytucyjka RP (o którą toczy się wojna z UE), a Prawo Kanoniczne, co zagwarantował Kościołowi Konkordat. Gdyby ktoś jeszcze dziś miał wątpliwości, czemu służy ten pseudo dyplomatyczny dokument, teraz powinien je ostatecznie rozwiać. My możemy sobie wmawiać, że ten dokument „tylko” reguluje stosunki państwo – Kościół. Dla Kościoła to akt bezwzględnego posłuszeństwa Kościołowi, czego dowodzi art. 5 Konkordatu: „Przestrzegając prawa do wolności religijnej, Państwo zapewnia Kościołowi Katolickiemu, bez względu na obrządek, swobodne i publiczne pełnienie jego misji, łącznie z wykonywaniem jurysdykcji oraz zarządzaniem i administrowaniem jego sprawami na podstawie prawa kanonicznego”. Do tego dochodzi artykuł 8, który w punkcie 1 stwierdza, że: „Rzeczpospolita Polska zapewnia Kościołowi Katolickiemu wolność sprawowania kultu. Organizowanie kultu publicznego należy do władzy kościelnej zgodnie z przepisami prawa kanonicznego”. Przyznam, że do tej pory nawet sobie nie wyobrażałem istnienia takich treści tego aktu, który zawiera tak jawnie niewolnicze poddaństwo Kościołowi. A „Oni” nam wmawiają, że to UE chce nam odebrać suwerenność...
Jakby tego było mało abp Gądecki czuje się pominięty i pokrzywdzony, bo państwo nie konsultowało z nim swoich decyzji: „Nie było rozmów co do zasadności i proporcjonalności wprowadzanych ograniczeń”. Innymi słowy, oparte na medycznych przesłankach decyzje organów państwowych (bądźmy szczerzy, czasami faktycznie dziwnych i mało racjonalnych) powinny być objęte specjalną zgodą Kościoła, potwierdzoną błogosławieństwem biskupim, bo bez tego nie mają mocy obowiązującej dla wiernych Kościoła katolickiego. Szczególnie zabawnie brzmi pretensja Gądeckiego pod adresem akurat tego rządu: „Rządy z przeszłości nigdy nie ośmieliły się nałożyć na Kościół tak drastycznych zakazów, okazując w ten sposób znikomy respekt dla Kościoła i jego roli w życiu społecznym”. No koń by się uśmiał i przyznam, że wcale mi dziś rządzących nie żal. Wręcz przeciwnie, z niemałą satysfakcją powiem – dobrze wam tak.
Dalsza część majaczeń arcybiskupa jest równie ciekawa. Za osłabienie praktyk religijnych w okresie pandemicznym obwinia współczesną kulturę, indywidualizm, samowystarczalność i liczenie wyłącznie na siebie. „Nie dość mamy w Kościele polskim problemów z laicyzacją życia religijnego, dechrystianizacją kultury, postępującym permisywizmem moralnym i ideologią gender, konsumpcjonizmem i podziałami w życiu społecznym, to jeszcze odizolowanie od sakramentów świętych, rozbicie wspólnoty kościelnej i osamotnienie w warunkach kwarantanny spowodowało nagłą i radykalną, niezwykle trudną sytuację duszpasterską”. A może byś tak arcybiskupie uderzył się we własną pierś? Bo sytuacja stawała się trudniejsza nim nastał czas pandemii i to z przyczyn daleko bardziej różnych od tych, które wymieniłeś. Ani słowem nie wspominasz o klerykalizacji i upadku moralnym duszpasterzy, Twoich kumpli po fachu i stanowisku nie pomijając.
Przypisy:
- całość oraz cytaty za: https://www.ekai.pl/abp-stanislaw-gadecki-duszpasterstwo-po-pandemii/
Wedle zasady - u innych widzieć źdźbło trawy, u siebie belki nie dostrzegać...
OdpowiedzUsuńZnalazł wreszcie biskup przyczynę odchodzenia wiernych od kościoła, bo przecież nie może być innej, jak pandemia, no skąd!
Ze mną też nikt nie konsultował przejścia do pracy zdalnej lub leczenia metoda teleporad.
W sierpniu wracam do pracy, a do przychodni nadal dostać się nie mogę.
Znalazłam świetny demotywator z tekstem - widać wyraźnie rozdział kościoła od państwa, kościół dumnie stoi, państwo klęczy z opuszczoną głową...
Arcybiskup arcybiskupem, Gądecki ujął problem zależności Kościół - państwo w sposób dotychczas niestosowany, ba!, powiedziałbym nawet dotąd wstydliwie ukrywany, aby nie drażnić ludzi. Powoływanie się na Prawo kanoniczne i Konkordat w sytuacji zagrożenie zdrowia i życia obywateli, dowodzi, że Kościół z tym obywatelem się nie liczy. Została też zachwiana równowaga miedzy władzą Kościelną a świecką, skoro ów hierarcha ma pretensje, że z nim nic nie konsultowano. Buta i pycha wylazła wreszcie spod togi.
UsuńJak na mój rozum ;-) to rzecz ma się tak, jak napisałeś,ale położenie akcentu na osobę ( tu abp. Gądecki) nieco zmienia postać rzeczy. Zaakcentowanie osoby, pozwala wysnuć wniosek, że mamy tu do czynienia z jego osobistymi poglądami i rozumieniem roli i pozycji Kościoła jaką powinien mieć w państwie. Problem tkwi ( być może)w tym, że pomija się zdanie o nadrzędnej roli państwa (i konstytucji) w stosunku do podmiotów w nim działających, a może nawet w ogóle takiego sformułowania nie ma ( i czy powinno być?). Nie wiem, bo nie jestem prawnikiem.
OdpowiedzUsuńNa tej samej zasadzie działają poszczególne firmy czy grupy kapitałowe...mają swoje odrębne wewnętrzne prawa, a czy mieszczą się one w granicach konstytucji- nie mnie osądzać, chociaż mam swoje przemyślenia.
Czasy się zmieniają i na przestrzeni wieków widać, że w pewnych rejonach proces odchodzenia od wszelkich "instytucji religijnych" postępuje szybciej, w innych wolniej lub już nastąpił.I zależy to od wielu czynników. Tyle, że warto postawić pytanie, czy rzeczywiście Kościołowi ( jako instytucji)chodzi o rząd dusz czy o zachowanie wpływów, możliwości i posadek poprzez rząd wiernych dusz?. A może i o to i o to? Odpowiedź tkwi nie tylko na zewnątrz ( jak postrzegają to inni), ale i w samych zainteresowanych ( każdy przecież wie co w nim w środku siedzi i jakie są prawdziwe motywacje).
Za często zarzuca mi się zbytnie uogólnienie w sprawach drażliwych, a dotyczących Kościoła, abym mógł sobie pozwolić na jakąś opinię bez odniesienia do konkretnej osoby. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że tak jak myśli abp Gądecki, tak samo myśli większość kleru uzurpując sobie prawo nie tylko do władzy nad duszyczkami nie tylko wierzących obywateli, ale również prawo decydowania o prawie stanowionym.
UsuńNiestety, Kościół nie ogranicza się do działań „wewnętrznych” swojej „firmy”, do których ma prawo, czemu właśnie dał wyraz abp Gądecki. Nie pierwszy raz Kościół rości sobie pretensje do władzy nad władzą świecką, ale nigdy jeszcze nie w tak oficjalny sposób. Według mnie, nowa władza, a tak na pewno nastanie, powinna w pierwszym rzędzie wypowiedzieć Konkordat, a na jego miejsce wprowadzić umowę zdecydowanie bardziej ograniczającą samowolę tej Instytucji. I będzie to z korzyścią dla obu stron.
Kościół, tak czy siak musi podążać za zmianami, żeby utrzymać się przy życiu. Na ile zechce sobie pozwolić, zależy od ludzi, którzy są od niego zależni (pracodawca-pracownik).
UsuńOsobiście uważam, że rozwiązanie z dobrowolnym opodatkowaniem obywateli na rzecz Kościoła wiele by wyjaśniło ( znane i sprawdzone ). Ale w przypadku RP też trzeba wziąć pod uwagę aspekt etapu rozwoju ustrojowo-ekonomicznego. Po co stosować rozwiązania "siłowe", skoro zmiany mogą przyjść w sposób naturalny? Tyle, że wymagają czasu...
Kościół jest nie tylko skostniały w swej hierarchicznej strukturze, ale przed wszystkim w dogmatyzmie. Trzeba być naiwnym, aby wierzyć, że coś się w Nim zmieni. Prędzej zrezygnuje z masowości (w świecie Zachodu, mając bogate zaplecze w Afryce i Amerykach).
UsuńAby zmienić sposób finansowania Kościoła, też jest konieczne wypowiedzenie Konkordatu.
Czas? Pewnie tak, ale czy w dobie kryzysu i olbrzymiego zadłużenia mamy tego czasu aż tak wiele?
Do zmian trzeba dojrzeć. Pośpiech wskazany jest przy łapaniu pcheł. :)
UsuńWierzysz w to, że Kościół dojrzeje do zmian? Papież Franciszek jest takim marzycielem, i choć ma narzędzia, by te zmiany przeprowadzić, nie dzieje się nic, poza deklaracjami.
UsuńNiektóre zmiany wymagają wieków, inne przychodzą szybciej. Ale bardziej niepokoi mnie przepowiednia Malachiasza, która wskazuje, że jeszcze za naszych czasów może dojść do definitywnych przeobrażeń, których źródłem nie będzie Kościół, a siły zewnętrzne ( pozaeuropejskie? a może po prostu zubożone po pandemii grupy społeczne?)
Usuńkatasta227(w temacie)
Pominę milczeniem. Mój stosunek do przepowiedni jest bardziej niż sceptyczny ;)
UsuńZawsze mnie interesuje co oni sobie dolewają do tego wina mszalnego, że ich mózgi tak dziwnie funkcjonują, wskazując na uszkodzenie funkcji poznawczych. Normalnie lekkie wino spożyte z okazji odprawiania mszy nie powinno mieć aż tak opłakanych skutków.Ale nie zapominaj, że od zarania swych dziejów Kościół usiłował wmówić panującym, że wierchuszka Kościoła, jako wysłannicy Boga, są ważniejsi od każdego króla czy też innego władcy państwa.Nihil novi, nihil novi.
OdpowiedzUsuńSerdeczności;)
Powiadasz wino mszalne? ;) E, jakoś nie chce mi się wierzyć. Tu w zupełności wystarczy zafiksowanie się na Absolut.
UsuńPozdrawiam ;)
Żadne majaczenie, tego czy innego hierarchy kościelnego, nie zatrzymają upadku kościoła - nie tylko w Polsce. Podkreślam: kościoła, nie wiary.
OdpowiedzUsuńTu się z Tobą zgodzę, ale ten upadek przyspiesza właśnie majaczenie.
UsuńZajrzałem do tekstu Konkordatu.
OdpowiedzUsuńArt 8, p 2: Organizowanie kultu publicznego należy do władzy kościelnej zgodnie z przepisami prawa kanonicznego i z zachowaniem odpowiednich przepisów prawa polskiego.
Art 8 p5: Władza publiczna może podjąć niezbędne działania w miejscach określonych w ustępie 3 także bez uprzedniego powiadamiania władzy kościelnej, jeśli jest to konieczne dla ochrony życia, zdrowia lub mienia.
Może ten Konkordat nie taki straszny jak go Abp Gądecki maluje.
W końcu został podpisany gdy premierem była p Suchocka a prezydentem pan Kwaśniewski.
Też sprawdzałem ;) Wydaje mi się, że nie sprawdzał abp Gądecki stąd jego roszczeniowe pretensje.
UsuńMimo wszystko mnie jednak trudno przekonać do tezy, że Konkordat nie jest zły. Nawet jeśli podpisały go takie osoby ze strony państwa. Oni wtedy działali pod niebywałą presją, bo bez poparcia Kościoła nie mieliby żadnych szans.
@ Lech
UsuńO dzięki...dobrze wiedzieć.
Może w którymś momencie i otrzeźwienie kościoła nastąpi? Oby- i to jak najszybciej!
OdpowiedzUsuńW otrzeźwienie Kościoła nie wierzę, tak jak nie wierzę w Boga.
UsuńSwoją droga, kosciół wszedzie jest uprzywilejowany.
OdpowiedzUsuńW Niemczech nie mozna bylo do teatrow , na koncerty, do kina, filharmonii... a do kosciola można było- w ograniczonych ilosciach, ale mozna bylo.
Kosciol zachodni pomimo uprzywilejowania nie jest jednak butny. Wiedział, ze znajduje sie w lepszym polozeniu niz inne instytucje. Wiedział, ze inni tez to wiedza i widza ( a nie lubi sie ludzi wychylajacych sie poza szereg), wiec dzieli budynek kosciola z innymi np.: organizujac koncerty kwartetow, sekstetow..zachecal do korzystania z miejsca, ktore posiada, i ze w nim mozna.
A ten polski arcybiskup...no coż marzy mu sie Imperium rzymskie, a tu nici z tego, bo pandemia inaczej karty rozdaje.
No nie wiem. Trudno nazwać przywilejem prawo do wyznania jakieś religii, a ponieważ te rządzą się pewnymi rytuałami, jeszcze trudniej byłoby ich całkowicie zabronić. Nawet taka Francja zrezygnowała z zakazu noszenia burek.
UsuńW pierwotnej wersji notka miała tytuł „Odlot abp Gądeckiego”, co w jakimś stopniu pokrywa się z Twoją o nim opinią ;)
Jak nie wiadomo o co chodzi, bo nielogiczne i pogmatwane, to na pewno nie o dusze wiernych ;)
OdpowiedzUsuńMoże Cię to zdziwi, ale "szeregowi" księża parafialni też nie zgadzają się z takimi arcybiskupami, jak Gądecki. W parafii wnuczki zmarło na Covid dwóch księży. Reszta w kwarantannie. Posługą pełnił (on line) ksiądz z sąsiedniej parafii. Jakoś Gądecki nie palił się s pomocą w posłudze...
Nie, szeregowi księża mnie nie dziwią. Ale jest ich mało i nie mają żadnej siły przebicia. Jeśli nawet któryś trafi się silny, od razu zamykają mu usta...
Usuń