Już kiedyś pisałem, kto jest autorem sloganu reklamowego „cukier krzepi”, więc tylko przypomnę – Melchior Wańkowicz, pisarz, reporter wojenny, i znakomity felietonista. Wymyślił go na zlecenie przemysłu cukrowego w dobie malejącej podaży z powodu kryzysu gospodarczego. Zmarło mu się już dawno i w międzyczasie zmieniła się też opinia o cukrze. Znam takich, co nazywają go „biała śmierć”. Dziś, zupełnie niespodziewanie hasło wraca, choć w innym szyku słownym, ustami samego premiera Morawieckiego: dzięki inflacji możemy sobie kupić kilogram cukru więcej (sic!) Gdyby nie to, że z tą inflacją nie ma nic do śmiechu to pewnie rżałbym kilka godzin niczym uczestnicy grup charyzmatycznych w czasie łaski nawiedzenia Ducha Świętego.
Pan premier ma poważny argument na swoją tezę. Dwukrotny większy wzrost zarobków. Inflacja pięć procent, zarobki i emerytury prawie dziesięć. Ten wzrost zarobków i emerytur to tak jak z tym alkoholizmem – średnio nawet niemowlak wypija sześć litrów czystego spirytusu na rok. Ale jest też i dobra wiadomość. Zarobki lada moment wzrosną jeszcze bardziej. Prezydent Duda swoim zwyczajem podpisał. Podwyżkę dla rządu i posłów, i ogłosił suwerenowi, że odpowiedzialność za to bierze na swoją klatę w myśl zasady „i co mi zrobicie?”. Przykład sprawiedliwości pisowskiej, rząd i parlament podwyżki (szumnie nazwane urealnieniem płac) – suweren inflacja i wzrost podatków, który usiłują nazwać ich obniżeniem. Bilans wyjdzie na zero. Zero absolutne.
Kto dziś pamięta początki inflacji końca XX wieku? Młodzi pewnie wcale, starzy zaś nie chcą pamiętać tego koszmarnego czasu. Jeszcze w 1977 roku było to jakieś siedem procent, by w 1990 osiągnąć pułap 585,8 – nie, przecinka na pewno nie pomyliłem. Dopiero w 2001 udało się ją zbić do 5,5 procenta, za co do dziś niektórzy chętnie powiesiliby Balcerowicza. Za nogi na rynku w Krakowie i we wszystkich większych miastach Polski. Kto pamięta, ten wie jak ta inflacja bolała mimo, że pensje rosły (zawsze z opóźnieniem). Jeszcze bardziej bolał powrót do normalności inflacyjnej. Gdy więc dziś premier zapewnia, że wszystko jest pod kontrolą, to ja bym już stawiał szubienicę na moście Poniatowskiego w Warszawie. Ponieważ za takie insynuacje można dziś iść do pierdla, od razu dodam, że na tej szubienicy trzeba powiesić symbolicznie jego i prezydenta portrety, a to mieści się w kategoriach wolności wypowiedzi, o którą tak zaciekle walczy minister Czarnek. Czy jest powód do niepokoju, skoro po dwudziestu latach wracamy do tamtych norm inflacyjnych? Na dwoje babka wróżyła. Ta inflacja może zastopować, choć wobec możliwości powrotu lockdownu i wojny Polska – reszta świata, czarno to widzę.
Bardziej prawdopodobne jest to, że będziemy słuchać komunikatów w rządowej telewizji (TVN-y zlikwidują), że to są tylko przejściowe trudności w zaopatrzeniu, więc nie ma po co w panice wykupować towarów spożywczych na zapas. Zapasy cukru będziemy mieć wcześniej, skoro premier zapewnia i namawia, że warto kupić kilogram więcej. Nie jestem ekonomistą, ale wiem na pewno, że inflacji nie da się zbić wzrostem wynagrodzenia, bo to perpetuum mobile. Nie pomoże też dodruk pieniędzy, pewnie dlatego PiS tak się boi euro, bo wtedy NBP nie mógłby ich drukować bez żadnego trybu. W tym miejscu pozwolę sobie na stworzenie własnej spiskowej teorii dziejów. Wbrew pozorom powrót Tuska do polityki krajowej jest w pełni na rękę obecnej władzy. Zdemolują ten kraj do reszty, a gdy to wszystko w końcu się rypnie, bo rypnąć się musi, „oni” będą się salwować ucieczką do Orbana albo atrakcyjnych rajów podatkowych. Na miejscu zostanie Tusk, który będzie nas ratował od bankructwa, pewnie metodami Balcerowicza. Oczywiście ta operacja nie będzie bezbolesna. W zamierzeniach pisowców ma być bolesna i to tak bardzo, aż znów Tuska znienawidzimy i wypędzimy do Niemiec. I wtedy „oni” wrócą z populistycznymi obiecankami dobrobytu, wszak będzie już na nowo co kraść.
Powiem szczerze, że choć nie lubię panikować takiego bajzlu, jaki zafundowali nam pisowcy, aż nie sposób pojąć. I ten bajzel nazywają „Polskim Ładem”. Ja bym takiego sarkazmu nie wymyślił. Nawet pewna blogerka, fanatyczna zwolenniczka Dudy i PiS-u zawiesiła działalność i ja się nie dziwię, bo jak tu o nich pisać w zachwycie? Znalazłem sposób na poprawę nastroju. Zacząłem lekturę komentarzy pod artykułem „Będą podwyżki dla posłów i ministrów”1 na portalu wPolityce.pl nawet nie czytając samego artykułu. Mówię Wam, miodzio na moje rozdarte serce i skołowany mózg, bo tam komentują tylko zwolennicy PiS-u. Przejrzałem już niemal wszystkie i nie znalazłem ani jednego, który za wszystko winą obarczałby Ryżego.
Przypisy:
1 - https://wpolityce.pl/polityka/560733-beda-podwyzki-dla-poslow-prezydent-podpisal-rozporzadzenie
Gdybym napisała, że mnie to nie ruszyło, to bym skłamała. :)Ale ruszyło mnie nieco inaczej...moją uwagę przykuł taki szczegół: wypowiedź uzasadniająca podwyżki, mówiąca że nie było ich od 20 lat ( dla w/w grupy).
OdpowiedzUsuńI tak sobie pomyślałam..., że jak na początek XXI w. to była to chyba wystarczająca kasa, by się zabezpieczyć na następne lata posuchy?
Ciekawe o ile w ciągu tych 20-tu lat wzrosły pensje i emerytury, świadczenia rentowo-społeczne( nie znam się) pozostałych grup - czy też o te 40-62%? No i tak przy okazji nie zapominajmy o dodatkowych dodatkach i premiach, którymi można regulować brak oficjalnych podwyżek.
To tylko takie tam skojarzenia...bo w sumie nic mi do tego. Być może % podwyżek oddaje w jakiś sposób wysokość przyszłej przewidywanej inflacji? Kto wie. Oby nie.
Aaa...% uśredniłam po swojemu, widełki podwyżek podane przez Ciebie w tabeli 40-52-60-75%.
UsuńNie wierz w żadne uzasadnienia PiS-u. Ja znalazłem takie, że posłowie są jedyną grupą zawodową w Polsce, której za rządów PiS uposażenie zmniejszono. W tym jest prawda, tyle, że nie do końca. Chodziło o premie dla rządzących za czasów B. Szydło, a którzy mieli te premie oddać na Caritas. Pamiętasz? Ponieważ nie wszyscy oddali, ukarano Bogu ducha winnych posłów.
UsuńTrzeba uczciwie przyznać, że pensje i emerytury stale rosną w skali rok do roku, choć ostatnio wyłączono z tych podwyżek urzędników. Ale te podwyżki mieszczą się w granicach rozsądku, choć pewnie każdy, mnie nie wyłączając, chciałby więcej. To dwa do czterech procent rocznie. Gdyby w takim samym procencie dano podwyżki posłom i rządowi, nie powiedziałbym ani jednego złego słowa, choć pewnie i to mógłbym skrytykować.
Wróciłam- dziś, o 3 nad ranem.Było super!!! To chyba jasne, że trzeba podnieść pensje tym z nierządu, żeby dalej grzecznie przytakiwali i klaskali na dany znak.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Cieszę się, że wróciłaś, i że jesteś zadowolona
UsuńCzekam tylko jeszcze informacji o ile prezydent odniósł pensję dla siebie i swojej żony.
Pozdrawiam ;)
"miodzio na moje rozdarte serce i skołowany mózg"
OdpowiedzUsuńJest niedziela więc życzę, żeby ten dobry nastrój utrzymał się jak najdłużej. Bo to tylko taka ułuda jest. Za Twoim śladem zerknęłam w podany link i, niestety ten dobry nastój wcale mi się nie udzielił. Bo i cóż z tego, że tam stękają o tych podwyżkach? Czy był chociaż jeden głos, stwierdzający, że pora to "towarzystwo" pogonić za takie działania? Ja nie zauważyłam.
Więc przypuszczam, że to "betonowe" 30 % poparcia w sondażach nie jest specjalnie zagrożone …. ;)
Za to wczoraj z lekka mnie wręcz przeraziło wystąpienie Macierewicza na spotkaniu zorganizowanym przez Gazetę Polską (czy jakoś tak) pod Trybunałem Konstytucyjnym (fragment pokazany w Szkle kontaktowym).
Było o zdrajcach (nie zasługujących na miano Polaków) słuchających poleceń z Niemiec i UE, dla których nie ma miejsca w Polsce i których trzeba zlikwidować (tak, użyto słowa zlikwidować!).
Red. Zimiński zwrócił uwagę, że Macierewicz nie "rozwinął" jednak tej myśli i nie podał w jaki sposób mogłoby się to odbyć, a pewnie byłoby to interesujące. :(
Ciekawa jestem, czy ktoś z opozycji nie powinien oskarżyć Macierewicza o sianie nienawiści i dzielenie narodu i wystąpić na drogę prawną za takie słowa.
Nie wykluczam, że Macierewicz po takiej dawce "miłości bliźniego" dzisiaj bez żadnych skrupułów, za to w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku patriotycznego przystąpił do Stołu Pańskiego w czasie Mszy św. :(
Obrzydliwość!
PS. Blogerka zawiesiła bloga po raz 24-ty? :))
Ale komentowania nie wyłączyła. Pewnie czeka na reakcję, kto przyjdzie "upraszać" powrotu ...
Kilka komentarzy sugerowało, że ich autorzy w najbliższych wyborach, demokratycznie na PiS nie zagłosują. Mnie to wystarczy ;))
UsuńGdzieś czytałem relację z tego wiecu „Gazety Polskiej”. Macierewicz wcale nie wypada najgorzej. Jeszcze lepiej „podoba” mi się Sakiewicz, naczelny tej Gazety.
Ten wtręt o Stole Pańskim jest rewelacyjny, szczególnie w sytuacji, gdy katolickie media grzmią na Bidena, za to, że komunię św. przyjmuje.
Powiem, że nie liczyłem tych prób zawieszenia blogu ;) Rzekłbym recydywa, choć mnie się też zdarzyło zawiesić blogowanie.
@Mario Jak tu Delu przepraszać i przyznać Ci rację, skoro nawet ten wpis jest już w pierwszej części kalką artykułu "Cukier już nie krzepi, a co dopiero Telewizja Polska" z GW, a autor zapomniał podać źródła, co przy jego skrupulatności, bo inne źródła podaje - jest takim drobnym plagiacikiem?
UsuńÓw artykuł pochodzi z grudnia ubiegłego roku i czytałem go przed chwilą (za Twoją namową) po raz pierwszy. Moja pierwsza notka o krzepiącym cukrze została napisana dwa, trzy lata temu. Zaś historię o krzepiącym cukrze znam z lektury „Karafki Lafontaine” autorstwa samego Wańkowicza, której mocno sfatygowany wiekiem i lekturą egzemplarz mam w swojej osobistej biblioteczce.
UsuńJeśli koniecznie chcesz mnie koniecznie zdyskredytować, to musisz się zdecydowanie bardziej postarać.
Gazeta Wyborcza? Pierwsze na oczy widzę... :D
UsuńE dzięki, poczekam na coś wartego uwagi i komentarza.
Jeśli czytałeś ten artykuł „Wyborczej” to chyba wiesz, jakie pleciesz bzdury o plagiaciku? Tam rzecz odnosi się do podatku od cukru i wzrostu abonamentu TVP.
UsuńTak czytam „Wyborczą” nawet dość dokładnie i się tego nie wstydzę, ale wystukaj sobie w Google hasło „cukier krzepi”. Np. w 2016 roku o tym sloganie pisze Newsweek, czy też powiesz, że Pawławska w „Wyborczej” splagiatowała Newsweek? Nic na to nie poradzę, że dla Ciebie ów slogan, popularny od czasów przedwojennych, to absolutna nowość. Przecież na wszystkim nie musisz się znać, tym bardziej na historii międzywojennej Polski.
Ok, wprawdzie podobieństwo w nawiązaniu do Melchiora jest, ale faktycznie już nie będę Ci wmawiał że to ściągnąłeś, bo może to być przypadek. :) Więc powiedzmy, że zwracam honor.
UsuńNo ja wiem, tylko Ty pamiętasz czasy przedwojenne jakby to było dziś i specem od historii jesteś. :D :D. Jest to slogan tak wymiętoszony, że naprawdę trzeba być znawcą żeby go znać. A ciekaw jestem czy kojarzysz, co łączy Henryka Sienkiewicza z wymianą informacji na odległość... :)
Tak wymiętoszony, a Ty nie miałeś o nim pojęcia, skoro zaraz szukałeś skąd go splagiatowałem. Mój Wańkowicz to wydanie powojenne. Tak mi się spodobała ta „Karafka Lafontaine”, że zaraz dokupiłem sobie „Na tropach smętku”, „Ziele na kraterze”, „Bitwę o Monte Casino” i jeszcze kilka. A dziś Wańkowicz jest bardziej niż zapomniany. Wolałbym, żeby tak było z bajkopisarzem Sienkiewiczem.
UsuńZ tą wymianą informacji są dwie możliwe wersje: tam-tamy „W pustyni i puszczy”, lub „Listy z Afryki”, których szkice chyba sam sobie do Polski przywiózł... ;)
Owszem, w odniesieniu do PISu, nie miałem pojęcia. Ogólnie, że jest to hasło przedwojenne to akurat wiedziałem, faktem jest że niekoniecznie bym od razu skojarzył z Wańkowiczem, jakby mnie kto spytał.
UsuńŻadna nie pasuje. Sienkiewicz wymyślił nazwę pocztówka, kiedy ogłoszono konkurs na nazwę karki bez koperty wysyłanej pocztą. :)
Mówiąc szczerze w życiu bym nie zgadł, bo chyba już pół wieku nie miałem do czynienia z pocztówkami. ;))
UsuńNo tak, a z cukrem cały czas. :D
UsuńRząd zaczyna się sam wyżywiać.
OdpowiedzUsuńŻeby tylko rząd, w końcu to garstka. Całe PiS zaczyna się samo wyżywiać.
UsuńJa tam nie chce nic gadac, ale w Niemczech w zwiazku z lokdownami na pensjach zracimy. I jakos ceny mocno skoczyly w gore.
OdpowiedzUsuńI o dziwo, czasami ktos cos napomknie, ale ogólnie... ludzie o tym nie gadaja.
Nie potrafię powiedzieć ile Niemcy stracą na pensjach z powodu lockdownu. Wiem natomiast dwie rzeczy: raz, inflacja w Polsce jest jedną z najwyższych w Europie. Dwa, nigdzie nie czytałem, żeby rząd Niemiec dał sobie taką podwyżkę. I ta druga rzecz, podwyżka, jest powodem totalnego rozżalenia, czemu trudno się dziwić.
UsuńOgolnie to oni niewiele mowia. Zamiast gadac czynia.
UsuńTakich info upublicznionych ile kto zarabia , ze oceny sie zmieniaja ... raczej nie uswiadczysz. Musi czlowiek sam szukac, ze moze w jakims periodyku cos tam napisali. A o zarobkach to juz w ogole- jawnosci nie ma.
UsuńRzecz w tym, że poziomu inflacji w Polsce nie sposób już nie zauważyć. Jeśli średnio jest pięć procent, to ceny niektórych towarów, zazwyczaj tych pierwszej potrzeby, wzrosły ponad pięćdziesiąt procent.
UsuńPoza tym wiem dokladnie ile traca, ale nie bede , tak jako przywyklam, iles tam lat zyjac po drugiej stronie granicy, o tym gadac.
UsuńZ mama wychodze na zakupy. Ona non stop krytykuje ceny. Potrafi w sklepie do zatrudnionej sprzedawczyni na ceny narzeka, az raz uslyszala uwage, ze to niestety nie jest prywatny stragan i ona (owa sprzedawczyni) nic z tym zrobic nie moze, a ludzie narzekaja do niej, jakby to ona czemus winna byla.
UsuńWiem, ze ceny ida w PL w gore, zauwazam to, ale kiedy sie gdziekolwiek jedzie, chociazby na wczasy, tanio nie jest. W Grecji, na Tenetyfie.... i o dziwo kiedy pooglada sie vlogi mieszkancow danych miejsc to czlowiek zastanawia sie jak oni przy takich cenach i zarobkach funkcjonuja? Teraz leci w TvStyle seria programow o Polakach na obczyznie- Polacy zamieszkujacy gdzie indziej reklamuja sie i tv Polska jedzie tam i kreci material o zyciu w danym miejscu. W tych programach jest tez nowa o kasie, zarobkach, cenach w sklepach... uwierz DeLu nigdzie manna ludziom z nieba nie spada.
A z tym narzekanie mej rodzicielki na ceny- odkad pamietam zawsze tak robila...od dziecka taka ja pamietam. Czyzby typowy polski rys?
Chyba nie myślisz, że będę oceniał zachowanie Twojej mamy? ;)
UsuńRzecz ma się tak, że inflacja musi być i jest to zjawisko ze wszech miar pożądane. Problem jest tylko w jej wysokości. Gdzieś wyczytałem, że powinna oscylować w granicach 2,5 procent rocznie, co przy nieznacznym wzroście zarobków się niweluje.
Problem za małych zarobków i za wysokich cen nie jest czymś nowym. Raczej nie znam takich, co chcieliby jak najniższych cen i jak największych dochodów, i to chyba nie jest tylko przypadłość Polaków. Ja pamiętam z czasów radosnego socjalizmu, gdy tłumaczono nam, że nic to, że cena chleba wzrosła o sto procent (kilka złotych) ważne, że potaniały telewizory marki Rubin. Tak samo tłumaczy nam to dziś Morawiecki.
Przyklad z matka ci podaje po to aby dac do rozumienia, ze w Polsce narzejanie na kase (ceny) to podstawa. Skoro sama ekspedientka mowi, ze ludzie za ceny do niej pretensje maja.
UsuńNie każdego stać na szacunek do innych. Gdy się wściekam na telefony odnośnie propozycji założenia mi paneli słonecznych (w kawalerce w bloku), zawsze uprzedzam, że do tej telemarketerki osobiście nic nie mam, a później dopiero „jadę z koksem” na tę firmę, która od dwóch lat uprzykrza mi wesołe życie staruszka.
UsuńCzasami w sklepie, gdy zszokuje mnie jakaś cena (jak np. pierwszych czereśni w tym roku) to do ekspedientki mówię, że ona chce mnie zrujnować, bo ja czereśniom się nie oprze. Ale towarzysz temu uśmiech, bo wiem, że to nie jej wina.
Eksoedientki tez miewaja gorsze dni i narzekan akurat sluchac nie moga.
UsuńDlatego zachod wlasne opinie zostawia dla siebie i wlasne zdanie wypowiada sie wtedy, kiedy ma sie przy sobie ludzi, ktorych zna sie jak lyse konie.
UsuńNiewiele istotnych rzeczy wypowiada sie do obcych.
Przecież nie narzekam na ekspedientki tylko na ceny. Ale one nie mają wyjścia – klient nasz pan – stąd nawet gorszy dzień nie może je usprawiedliwić.
UsuńWczoraj byłem w sklepiku mięsnym, przede mną jeszcze starszy pan niż ja. I tak mam nowego kumpla po takim tekście: „Strasznie drogi ten schabowy, ale pani wie, proszę mi ukroić dwa męskie”. Tak mi się spodobał ten tekst, że zacząłem się śmiać na głos, rozbawiając również ekspedientkę. Dopiero jak się zrobiła za nami kolejka, trzeba było skończyć temat.
PS. okazało się, że schabowy męski to bardzo gruby i duży plaster. Też tylko takie kupuję, choć takiej nazwy nie stosowałem.
Czytam Cię Aniu i myślę, o czym ta kobieta pisze?! Niemcy mają stabilną, dobrze zorganizowaną strukturę, jeśli idzie o służby społeczne. I na tyle wysokie emerytury, że przy inflacji może braknie braknie im na waciki, ale głodować nie będą. Nie będą też zmuszeni do prywatnego leczenia. Mam bliską rodzinę w Niemczech, w tym jedną bardzo poszkodowaną przez chorobę, niepełnosprawną kuzynkę. Opieka, jaką jest otoczona jest dla mnie marzeniem ściętej głowy. Więc nie pisz, że Polacy tylko potrafią narzekać. To nie narzekanie, a wołanie o pomoc i krzyk rozpaczy. Zresztą chyba to wiesz, skoro zdecydowałaś się na wyjazd?
Usuń
UsuńTak jest szarabajko;) Niemcom inflacja zagraza tylko nieposiadaniem wacikow.
Gadasz dziwnie. Moja tesciowa wszem i wobec w okolicy oglaszala jak to bez niej zginiemy. Miala potrzebe bycia uwazana za niezbedna. Mielismy rece do Boga w podziece zlozyc, ze kogos takiego w naszym otoczeniu posiadamy. Polacy czesto mnie podpytywali, ze skoro tesciowa bogata Niemka, to niewatpliwie groszem nam sypie, ze udzwignac portfeli nie potrafimy ( Polacy lubia zagladac w cudze portfele, ale zeby nie bylo Niemcy tez.. tylko im na to pozwol). Razu ktoregos tesciowa w przyplywie olsnienia -prawdomownosci przyznala, ze gdyby nie my to z jej emerytury po oplaceniu schedy i spraw z tym zwiazanych pozostalo by na skromne przezycie. Odkad ja pamietam ciagle oszczedzala, ale tez pochodzi z pokolenia kobiet, ktore nigdy nie pracowalo. Bylismy jej bardziej potrzebni niz ona nam.
Moj ojciec (biedny Polak) kiedy jechal w swych bialych spodniach na Litwe, aby odwiedzic pozostawiona ojcowizne, tez byl uznawany za "pana" , bogacza z Polski- temu to sie powiodlo.
Nie wiem jak jest, ale na zagranicznych urlopach spotykam wszedzie Pokakow, ktorzy przyjechali na wypoczynek, wozy maja nienajgorsze, czesto przebijajac autochtonow.Co tu duzo gadac, ale, ale... czy nasz gospodarz (polski emeryt) nie jezdzi/ jezdzil swego czasu porsche? Pisal chyba o tym w jednym z postow o operze.
Prawda jest tylko to szarabajko, ze oni chyba nie dopuszcza do tego aby ich ( czy w ogole) emeryci glodowali. Nie wiem jak to wyglada w praktyce, ale kumpela Polka musiala zabrac z Niemiec ojca pod swa strzeche. Ojciec zyl na polskiej emeryturce w Niemczech. Mial tam jakas pania, z ktora 20 lat na kociak lape przezyl. Potem sie porobilo i ojciec musial do Polski wrocic. Kolezanka martwila sie, ze ojciec w Polsce z tego co ma nie przezyje. A na pytanie, jak w takim razie przezyl ma tym w Niemczech? Bo mu ponoc Niemcy cos tam doplacali i to nie tak, aby mial wypas, ale zeby mu do konca miesiaca na chleb styknelo.
UsuńZas opieka medyczna... nie jest zla- maja grzeczne podejscie do pacjentow. Kiedy pobieraja krew to ciagle pytaja czy cie nie boli i przepraszaja jak ktos tylko skrzywi twarz.
UsuńNatomiast... inne sprawy bywaja dyskusyjne. Mi sie udalo po strzech latach od otrzymania piereszego skierowania do reumatologa dostac. I to tylko dlatego, ze podczas pandemii bardzo wielu pacjentow odpadlo. Problem byl w tym, ze tuz pod nosem mialam takowego specjaliste, tyle tylko ze prtyjmowal pacjentow z prywatnymi ubezpieczeniami. Ja takowego nie posiadam. Takie to zakladaja sobie ludzie przewlekke chorzy i przy kasie.
Jakie porsche, jakie porsche? Dacia Logan. Inna sprawa, że w moim wieku to już żadna różnica. Ważne, aby to coś jechało, a ja przy tym się nie męczył.
UsuńNigdy niczego Niemcom nie zazdrościłem, nawet emerytur. Mnie tylko wkurza nawijanie naszych władców o rzekomym dobrobycie, jaki nas otacza i tym, jaki dopiero będzie nas otaczać, jeśli im tylko damy jeszcze porządzić. I mówiąc szczerze, nie dziwię się rozgoryczeniu Szarabajki. Moja rezerwa ponad przeciętną emeryturę kurczy się w zastraszającym tempie. Jej nie ma się już co kurczyć.
No to skoro się otworzył temat o emeryturach, to pozwolę sobie wkleić taką informację, w moim przekonaniu "wołającą o pomstę do nieba": "Rząd, wbrew zapewnieniom, zamierza obniżyć emerytury nie tylko najbogatszym, ale także tym najuboższym z najuboższych. Chodzi o opiekunów dorosłych osób niepełnosprawnych. … Ich podopieczni też stracą." :(
UsuńMoże nie celowo, może przez zagapienie się, ale że rządzący to są ludzie mało kompetentni, to trudno się dziwić.
A sobie takie podwyżki fundują! Na dodatek bez pokazania (za wyjątkiem parlamentarzystów) tzw. diet, która przykładowo dla premiera wynosi obecnie "marne" dodatkowe 30 tysięcy złotych rocznie! :(
No ale skoro im się należy ……. :(
Też o tym czytałem, tak jak o tym, że ci sami, których obejmie podwyżka Dudy, będą też mieli wyższe emerytury. Znów się wyrówna.
UsuńZastanawiam się, czy na jakiś czas nie dać sobie szlabanu na lekturę wiadomości zawsze złych? Bo choć z natury mam zabawowe usposobienie, te wieści ostatnio zaczynają mnie dołować.
No ale jak to zawsze złych? Toć piszesz i o Polskim Ładzie, i o podwyżkach, i że cukier krzepi, a nawet o miodziu na serce... :)
UsuńJa tu widzę same dobre wiadomości … ;)
Głowa do góry! Jeszcze będzie … gorzej? ;)
To dla mnie temat bardzo bolesny. Kiedy w przeszłości brakowało mi pieniędzy, a jakoś zawsze brakowało :) to szukałam kolejnej dodatkowej pracy. Dziś się do żadnej nie nadaję. I często mam takie myśli niewesołe...W każdym razie na leczenie nie wydam już ani złotówki. Po co? Miałam tylko jedno życzenie: niech nie pi...lą głupot, że po podwyżce emerytur to sobie babcia wyjedzie na wczasy. Chyba, że mają na myśli swoje babcie.
OdpowiedzUsuńSkoro bolesny, tym razem nie będę żartował, bo faktycznie tu nie bardzo chce się żartować.
Usuńjakoś niedawno Pinokio stwierdził, że płace wzrosły na skutek programu "Nowy Ład" i zabrzmiało to zaiste surrealistycznie, bo ani płace nie wzrosły, ani nie powstał żaden akt prawny tegoż programu... więc jakim cudem?... ale myślmy pozytywnie, że cud będzie, więc będzie... i cud się stał: pierwsze rozporządzenie "Nowego Ładu" takie, że płace (wybrańców) mają wzrosnąć... jakież to proste...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Mnie bawi jeszcze coś. Tłumaczenie, że kiedyś płace rządzących był dziewięciokrotnie wyższe od przeciętnej krajowej, a dziś TYLKO trzy krotnie.
Usuń