Rozporządzenie mówi, że do domu nie można zaprosić więcej niż pięć osób w wigilię i święta. Wyobrażam sobie taką sytuację: zapraszam do siebie na wigilijny wieczór córkę z zięciem i syna z synową. Cztery osoby to i tak poniżej tego limitu. A co jeśli synowa i córka będą w zaawansowanej ciąży? W myśl nowomowy środowisk kościelnych, które mówią, że płód to dziecko, będzie to już sześć osób. Mandat się należy jak w pysk strzelił. Na szczęście podobno policja sama od siebie nie będzie nas nachodzić, no chyba, że sąsiad doniesie. Ale tu też mają przechlapane, bo nie ma obowiązku wpuszczać ich do mieszkania. Chyba, że postarają się o prokuratorski nakaz. Już ja widzę, jak w Wigilię prokurator, nawet ten nadgorliwy, wstaje od stołu wigilijnego by wypełnić formularz...
Zastanawiam się, po co w ogóle to rozporządzenie, skoro taki sam skutek odniósłby zwykły apel. Albo ktoś się do niego dostosuje, albo zgodnie z tradycją wigilijną będzie go miał w... No dobrze, w Adwent nie będę się wyrażał. Adwent to podobno czas refleksji, w związku z czym abp Ryś zadaje pytania z kategorii religijno-refleksyjnych. Zapytał: „Czy myślisz o życiu wiecznym?”, i dodaje karcąco filozoficznie: „Jeśli to jak żyję, ma się nijak do życia wiecznego, to nie jest żadne życie, to jest jakaś tam egzystencja, jakieś funkcjonowanie. Ale to nie jest życie, życie dla człowieka – to życie wieczne”. To prawda, dziś życie jest egzystencją, ale zupełnie z innych powodów niż się Arcybiskupowi wydaje. Więc ja nie myślę o życiu wiecznym tylko o tym, jak dotrwać do końca pandemii. A jak ona się skończy, będę myślał wyłącznie o tym, jak żyć na maksa, bo życie ma się jedno. Drugiej szansy nie ma. Nie zamierzam go spędzić na klęczkach w rozmyślaniu nad przemijaniem i utraconą cnotą.
A propos Adwentu i utraconej cnoty. Ledwie drugi dzień tego podobno radosnego czasu wyczekiwania, a już trafiłem na trzy świadectwa nawróconych grzeszników. Jedno mnie wręcz wcisnęło w fotel. Proszę się skupić jak przy rozwiązywaniu zadania z matematyki. Zaczyna się tak: „Przez 10 lat żyłam w nieczystości. Czyli prawie połowę mojego życia. Przez lata było ono przepełnione seksem. Bardzo szybko zaczęłam współżycie. Faktem jest, że naprawdę chciałam, aby ten związek był moim pierwszym i ostatnim. Jednak tak się nie stało. Był kolejny, znowu zakochanie, znowu seks, bo przecież jest on wyrazem miłości. Moim problemem, jako osiemnastolatki, kiedy rozstałam się z chłopakiem było, jak ja teraz wytrzymam bez seksu? W wieku 22 lat, pierwszy raz w życiu sięgnęłam po Pismo Święte”1. Kalkulator do ręki, bo nie dowierzałem, i wyszło mi, że zaczęła z tym seksem mając..., dwanaście lat (sic!). A pochodziła z dobrej, katolickiej rodziny, co to w każdą niedzielę jest w kościele. W dobrej, katolickiej rodzinie winę za własne grzechy zwala się na innych, i nasza bohaterka tak się właśnie usprawiedliwia: „W dzisiejszych czasach świat jest przepełniony seksem. Z każdej strony jesteśmy tym bombardowani. Media, telewizja, internet. Wszędzie seks, seks, seks. Wpojono nam wiele kłamstw z tym związanych. I ja również temu uległam”. No comment...
Tak mnie naszło, czy ja też mógłbym dać świadectwo? Mam za sobą dwa nieudane małżeństwa, ileś tam przygód miłosnych, a dziś moją miłością jest, nie, nie Biblia, a opera i literatura. Mówiłbym, że dzisiaj blisko połowa małżeństw się rozwodzi, więc sobie darujcie takie związki, nawet jeśli uświęcone świętym węzłem przed obliczem kapłana. Lepiej od razu poświęćcie się książkom, teatrom i operom. W ostateczności muzyce lekkiej łatwej i przyjemniej, czy filmom o nieszczęśliwej miłości. Unikniecie wielu rozczarowań a jeśli jesteście wierzący, pewnie w butach pójdziecie do nieba. Spokojnie, nie będzie żadnych świadectw z mojej strony. Niemniej polecam – nie myślcie o życiu wiecznym, takie myślenie zasłoni Wam uroki życia doczesnego, nawet jeśli to tylko funkcjonowanie, dziś w warunkach skomplikowanych i nie zawsze sensownych obostrzeń pandemicznych. Aha, nie zapomnijcie zaprosić na Wigilię synowych i córek w ciąży...
Przypisy:
1 - https://deon.pl/wiara/swiadectwa/nie-wyobrazalam-sobie-zwiazku-bez-seksu,1062829
Łatwo namawiać do myślenia o życiu wiecznym, gdy samemu opływa się w luksusy, jak nasi biskupi własnie.
OdpowiedzUsuńJa o życiu wiecznym nie myślę, wystarczy mi to aktualne, byle choroby nie dokuczały, a emerytura ni okazała się głodowa...
I taka jeszcze refleksja - gdy prezes jedzie do kościoła w niedziele pod ochroną kilku aut, w tym policji, to nie podpada pod zbiegowisko samochodowe nielegalne?
jotka
Abp Ryś właściwie nie ma nic do roboty, więc sobie rozmyśla. ;) Nic więc dziwnego, że jego refleksje są z tej wyższej półki (mam na myśli niebo). On bardzo nie lubi przyziemnych spraw, co się uwidoczniło, gdy miał zrobić porządek w a archidiecezji Janika.
UsuńZ Kaczyńskim jest chyba podobnie. Powoli traci kontrolę nad własną partią, więc do kościoła jeździ z własną obstawą, bo już podobno SOP nie wierzy. Powiem Ci, że zaczyna mi go być żal. Marzył o potędze, a teraz boi się własnego cienia.
Babcia, która mnie wychowała ( a przeżyła dwie wojny światowe) zawsze mi powtarzała, że: miłość jest przereklamowana, małżeństwo- przereklamowane, podobnie jak i rodzicielstwo. W dniu swego ślubu byłam pewna,że "wyszłam za mąż, zaraz wrócę", a przeżyłam z jednym facetem tylko 55 lat bezproblemowo. Co do macierzyństwa- dziecko sobie zafundowałam dopiero w 12 lat po ślubie, gdy już zdążyliśmy się nieco sobą nacieszyć, pojeździć tu i ówdzie oraz wybawić nieźle i wcale ten wyjący chwilami dzieciak nie był mi ciężarem ani rozczarowaniem. Nie myślę o życiu wiecznym, raczej zastanawiam się, czy uda mi się odejść tak pięknie, bezboleśnie, we śnie, jak się udało mojemu mężowi.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się DeLu, nawet najdłuższa żmija mija.
Ja też czekałem z dzieckiem, ale mieszkanie mnie przypiliło. Bez dziecka nie było szans. Z tym przereklamowaniem miłości się nie zgodzę. Ona jest fajna, szkoda tylko, że nie trwa zbyt długo ;)
UsuńJakoś tak nie za bardzo boję się żmij. Już nie ;)))
Pozdrawiam cieplutko ;)
" ...dzisiaj blisko połowa małżeństw się rozwodzi"
OdpowiedzUsuńTo prawda. Ale zostaje ta druga blisko połowa małżeństw, która nie wyobraża sobie innego życia. I to jest najważniejsze. Dla nich i dla ich dzieci. :)
PS. Zdecydowanie wolę, żeby to mnie na Wigilię zapraszano niż odwrotnie. :))
Najpiękniejsze dla mnie wigilie były kiedyś, kiedy "ciągnęliśmy kto mógł" na wigilię (i święta) do Babci (dom rodzinny Mamy), potem do Babci z Dziadkiem (dom rodzinny Taty), bo rodzice pochodzili z jednej wsi. A potem razem spacerem na pasterkę.
Mój Tato pochodził z rodziny wielodzietnej (miał 7 rodzeństwa) i była to praktycznie jedyna "zwyczajna" okazja do spotkania rodziny w całości, zwłaszcza, że Dziadek miał na imię Szczepan. :)))
Zapominasz Mario, że ta połowa małżeństw, które trwają to też pic na wodę fotomontaż. Ileż jest takich małżeństw gdzie nie dochodzi do kłótni, rękoczynów, patologii? Będzie z dziesięć procent wszystkich zawieranych?
UsuńJa też pamiętam wigilie u mojej babci, gdy cała rodzina się zbierała. Odeszła babcia, wszystko się skończyło. Tradycja umarła razem z nią.
mnie w tym wszystkim zaintrygowało zdanie:
OdpowiedzUsuń"Wpojono nam wiele kłamstw z tym /czyli seksem/ związanych"...
nie można zaprzeczyć, że w temacie seksu krąży w obiegu sporo nieprawdziwych informacji, także świadomie artykułowanych /czyli kłamstw/, niemniej jednak sam K.Rz-kat. ma w tym wpajaniu znaczny udział, co więcej głośno się sprzeciwia odkłamywaniu tych informacji, np. edukacji seksualnej w szkołach...
ja zaś mam wątpliwości, czy aby to cytowane "świadectwo" nie jest spreparowane, dość niechlujnie...
aczkolwiek tylko wątpliwości, gdyż tekst nie musi oznaczać, że laska miała pierwsze doświadczenia (z drugą osobą) już w wieku 12 lat, tylko nieco później, pamiętajmy, że doświadczenia na sobie K.Rz-kat. również uważa za tzw. "nieczystość"...
p.jzns :)
Miałem o tym wspomnieć w notce, że najwięcej kłamstw na temat seksu jest w Kościele, ale skoro napisałem „no comment” ;)
UsuńW pierwszej chwili wyszło mi, że miała osiem lat, bo napisała, że w wieku lat osiemnastu rozstała się z chłopakiem. Ale mowa jest po pierwsze, o Biblii w wieku 22 lat, pod drugie, o prawie połowie życia. Przyjąłem więc ten mniej drastyczny wariant ;) Nie ważne o jakim rodzaju seksu pisze, istotnym jest samo praktykowanie seksu.
No nie,chyba koniecznie chcesz, bym został dziennikarzem Frondy. 😉
OdpowiedzUsuńBo co nie wejdę na Twój blog to lepsze strony internetowe znajduje. Nawet nie będę komentował pozostałych artykułów z tej strony, bo brak czasem słów. Niech każdy wierzy w co chce, ale dawanie modlitw, które zakończą pandemię czy odciągną wirusy od człowieka uznaje za przesadę.
Pozdrawiam!
Mozaika Rzeczywistości
Tym razem teksty pochodzą z portalu Deon.pl a tam raczej nie masz szans (chyba, że na blog o treści religijnej, bo co ciekawsze notki są też publikowane) ;) Natomiast artykuły są z reguły pisane przez księży, albo przewodników grup charyzmatycznych (to dopiero ciekawostka). Ale powiem Ci w sekrecie, niektóre artykuły na Deonie są ciekawe i wcale nie głupie, o ile patrzysz na wiarę z pewnym dystansem. To klasa wyżej niż Fronda, czy PCh24.pl
UsuńOdwzajemniam pozdrowienia.
Zajrzałem i się jednak przestraszyłem nieco, bo jak dla mnie ten dystans do wiary jest trudny do uzyskania. Może kiedyś przyjrzę się bliżej temu portalowi. Na razie wolę coś po lewej stronie czyli OKO press. Podoba mi się ich dział zajmujący się oceną wypowiedzi polityków, znanych osób itp. Mniej podoba mi się dział z artykułami, ostatnio przeważa tam aborcja i apostazja. Do tego pojawiają się nie lubiane przeze mnie nowo utworzone słowa typu ,,polityczka", ,,naukowczyni" itd. Ale ogólnie ten portal mi na razie wystarcza.
UsuńTeż zaglądam do oko.press.pl, ale jako dodatek do „Wyborczej”, „Polityki” i Rzeczpospolitej”. Dodatek, gdyż jest za bardzo analityczny (czytaj: łopatologiczny), niepozwalający na większą swobodę własnej oceny jakiegoś problemu.
UsuńPortale katolickie zaś stanowią pewną odskocznię, wypełnienie moich zainteresowań Kościołem.
Jakoś nie jestem fanem czytania artykułów w Sieci, jak już to wybieram sobie na różnych stronach interesujące mnie zagadnienia czy działy. OKO press faktycznie pewne sprawy traktuje bardzo jednostronnie. Ogólnie jednak daje się tam coś wyłuskać.
UsuńOstatnio czytałem kilka artykułów o panu Czarnku. Muszę powiedzieć, że tak daleko sięgających ideologicznie pomysłów dawno nie widziałem. Szczególnie porażający jest ten dopuszczający plecenie prawicowych bzdur na uczelniach, bez możliwość nawet upomnienia takiego wykładowcy. Bo według ministra Czarnka naukowcy o prawicowych poglądach są prześladowani, kto i w jaki sposób to już nie umie powiedzieć. Drugi jego pomysł o ocenie dorobku naukowego przez pryzmat publikacji krajowych służyć będzie usprawiedliwieniu tytułów doktorskich nadawanych w sposób ideologiczny. Wystarczy wysmarować artykuł na prawicowy portal i cyk, punkty za publikacje wpadają. Tyczy się to też pana Czarnka, jego dokonania na tym polu są bledziutkie jak gejsze w dawnej Japonii. :D
Szacunek się należy dla Ciebie. Ja jakoś nie zajmuję się sprawami KK czy innych religii.
Spokojnie, też nie czytam wszystkiego. Teksty starannie selekcjonuję, nawet te laickie.
UsuńCzarnek to prawdziwy kwiatek na polskiej scenie politycznej. Nawet miałem pisać o jego inicjatywie przetłumaczenia na angielski „wiekopomnego” dzieła polskich filozofów wykształconych w KUL.
Nie schlebiaj ;) Każdy zajmuje się tym, co lubi.
He he widzę że przejmujesz te dziwne Piotrkowe powiedzonka o "nowmowie". Tymczasem jakaż to nowomowa, skoro to nazewnictwo ma brodę dłuższą od Mojżesza?
OdpowiedzUsuńPoza tym tak niedawno rozmawialiśmy o dwunastolatkach uprawiających seks. Niektórzy zamiast Biblii wręczyliby im tabletki wczesnoporonne i problem z głowy. :)
Przywracania archaizmów też jest swego rodzaju nowomową. Szczególnie wtedy, gdy sprawa dotyczy ideologii.
UsuńNo właśnie. Ta dwunastolatka nic nie pisze o aborcji, czyli albo musiała na potęgę stosować środki antykoncepcyjne, albo jest bezpłodna. Biblia to też na swój sposób środek antykoncepcyjny ;))) Czytasz i odechciewa ci się seksu...
Mój Boże, czy dziś można w ogóle nawiązać do jakiekolwiek twierdzenia, które nie trąci ideologią? Zresztą jak się okazuje, zjawisko nowomowy jest obiektem badań językoznawców i wynika z tego, że Piotr ma jednak sporo racji nazywając tak gadanie proliferów, ale z drugiej strony sam nieopatrznie też stosuje nowomowę. A to dlatego, że nie chodzi o samo stosowanie archaizmów, tylko wykorzystywaniu różnych określeń i zbitek wyrazowych dla konkretnego nacechowania pewnego zjawiska - negatywnie lub pozytywnie.
UsuńEee, trochę wyobraźni... Są przecież inne możliwości...
Można. Na przykład mowa o kobiecych aktach (to z blogu Anabell) nie wiąże się z żadną ideologią. Seks, którego swego czasu byłem miłośnikiem, też nie określał żadnej ideologii (sprzeciw wobec seksu już był (jest) ideologią). Natomiast rozmawiać o seksie można bez uciekania się do archaizmów. Współczesny język polski jest na tyle bogaty i piękny, że i tu archaizmy, a nawet wulgarność są zbyteczne.
UsuńMasz namyśli kalendarzyk małżeński? ;)))
oczywiście... nowomowa nie sprowadza się jedynie do neologizmów słownych, to jest akurat drobny element, ale na przekręcaniu znaczeń słów oraz całych zwrotów od dawna istniejących, na nieadekwatnym ich użyciu, a także na różnych /nieraz bardzo subtelnych/ zabiegach, aby wykoślawić opis rzeczywistości, np. nadużywanie słowa "zabijanie"...
Usuńza to swego rodzaju częściowym neologizmem jest "tabletka wczesnoporonna"... z pewnością istnieją leki poronne używane do przerywania ciąży /tzw. "aborcja farmakologiczna"/ i bywają takie, które przy późnej, zaawansowanej ciąży mogą być nieskuteczne... głównie jednak określenie "tabletki wczesnoporonne" używane jest w nowomowie "anti-choice" na określenie leków stosowanych do antykoncepcji "po", które nie mają działania poronnego...
czyli pytanie brzmi, co poeta (Radku) miał na myśli? :)
Piotrze, spytaj się również autorów tych anty-choicowych portali...
Usuńhttps://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/choroby-kobiece/czy-tabletka-wczesnoporonna-jest-bezpieczna-aa-zdS4-VWGq-ruvu.html
https://portal.abczdrowie.pl/antykoncepcja-po-a-srodki-wczesnoporonne
spojrzałem na te stronki, aczkolwiek nie od dechy do dechy, ale znamion "anti-choice" raczej nie zauważyłem... co prawda w jednym miejscu natknąłem się na oxymoroniczne zdanie o "badaniach prenatalnych dziecka", ale to raczej był cytat pewnej opinii jedynie, bo reszta artykułu była bez zarzutu...
Usuńjest też spokojnie wyjaśnione, na czym polega różnica między antykoncepcją "po" i środkami (wczesno)poronnymi i tak jak wspomniałem, słowo "wczesno" jako "prefiks" jest uprawniony przy lekach poronnych nie działających w razie późnej ciąży, zwróciłem tylko uwagę, jak "anti-choice" myli /z premedytacją zresztą/ owe środki antkoncepcji "po" ze środkami (wczesno)poronnymi...
więc summa summarum, to nie wiem, o co Ci chodzi, nie rozumiem sedna dowcipu, jeśli to miał być dowcip...
O to mi chodzi, że termin "tabletka wczesnoporonna" używany na tych stronach, a który raczyłeś mi wytknąć, nie jest wymysłem ani moim, ani cytatem ze stron pro-life, czy anty choice, (niepotrzebne skreślić), tylko określeniem stosowanym dość powszechnie w artykułach. Różnych, nawet jeżeli może być nieprecyzyjny.
UsuńNatomiast śmieszy mnie trochę histeryczna wręcz reakcja na nazywanie płodu dzieckiem, choć jest zrozumiałe, w końcu zwolennicy tzw. pro-choice najchętniej w ogóle by wykluczyli jakikolwiek związek zarodka z człowiekiem. :)
@Radku...
Usuńnic Ci nie wytknąłem, tylko zapytałem...
za to wytknę (częściowy) fałsz zawarty w ostatnim zdaniu, gdyż żaden zwolennik "tak zwaneeego" pro-choice nie neguje przynależności gatunkowej zarodka ludzkiego, sprzeciw dotyczy jedynie nadawania mu podmiotowości z jednoczesnym uprzedmiotowieniem kobiety - nosicielki...
Zastąpiło mi kiedyś drogę dwoje szczeniaków, tak na oko, trzydziestoletnich.
OdpowiedzUsuń- Czy możemy panu zdać jedno pytanie?
- Pytajcie.
- Czy myśli pan o życiu wiecznym?
- Nie.
- Dlaczego?
- To już drugie pytanie. Miało być jedno. Do widzenia.
Pozostawiłem ich samym sobie.
Był to jedyny w moim życiu "dyskurs" na ten odwieczny temat.
Ja tam lubię takie dysputy. Ostatnio trzy miesiące Świadkowie Jehowy próbowali mi wcisnąć kit o życiu wiecznym. Miło było patrzeć jak sami zaczynają wątpić...
UsuńCeniłem sobie uczniów - wyznawców tej religii. Byli kulturalni, karni, sumienni, prawdomówni. O ich rodzicach nie mógłbym tego powiedzieć. Namolnie usiłowali zazwyczaj mnie przez ponad 40 lat zbawiać [mamiąc nagrodą pośmiertną, strasząc takimże piekłem, obiecując - mnie mięsożernemu - biblijne menu z kwiatków-bławatków, kusząc frajdą wynikającą z możliwości wiecznego śpiewania Alleluja przez obliczem Stwórcy... etc]... Zwykle uczyli się fragmentu Biblii metodą "stąd - dotąd". Dalej - ani pół zdania. I to bywało zwykle przyczyną ich nieskuteczności. Zwykle też rezygnowali i dobijali mnie stwierdzeniem, że jestem samotny, zagubiony i nieszczęśliwy... Teraz jako emeryt szczuję ich psem, którego nie mam. Nie wiedzą jednak o tym i uciekaaajaąą...Ale jak uciekają!!! Nie ma w nich marzenia o męczeństwie za wiarę...
UsuńCi młodzi kulturalni, karni, sumienni, prawdomówni też w końcu pójdą w świat głosić swoje słowo boże. Tam nie ma zlituj się i ciężko uwolnić się od tej wersji chrześcijaństwa. Ciężej niż od katolicyzmu.
UsuńJak się przyzwyczaimy do "nie tłocznych" świąt, zwolnienie z obostrzeń będzie przykre.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że jeśli tylko obostrzenia znikną, celebracja świąt wróci z siłą wodospadu...
UsuńW rozporządzeniu chodzi o pobudzenie w organiźnie wytwarzania adrenaliny, która pomaga w obronie przed koronawirusem. Nielegalne zgromadzenie wywoła jej wytworzenie i spotkanie będzie bardziej bezpieczne. Pani doszukuje się jakiś dziwactw a to o nasze zdrowie chodzi.
OdpowiedzUsuń