piątek, 18 grudnia 2020

Ucieczka z sektora

 

  Pod ostatnia notką Ania dała mi zadanie: „Przestań wiec być gołosłowny i zacznij szukać tego [nieprawości i hipokryzji – dopisek mój] wszędzie, a nie w wybranych (ulubionych) przez ciebie sektorach”. Życzenie kobiety jest dla mnie rozkazem, więc kawka, słone paluszki, odpalony laptop i do dzieła! Z zamiarem, że będzie pozytywnie i bez odniesień do Kościoła.

  Od razu trafiłem w dziesiątkę. Odbyła się konferencja „Kolej na CPK. Od słów do czynów”, w której Mikołaj Wild, szef lotniskowej spółki od Centralnego Portu Komunikacyjnego postanowił pochwalić się sukcesami. Pomyślałem, będzie ok, przymknę oko, że to pisowska inwestycja, ważne że będzie pozytywnie, i że będą sukcesy. I czytam z lekka skonfundowany: „To był wyjątkowy rok. Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że jesteśmy o rok bliżej do otwarcia centralnego portu komunikacyjnego”. Trochę mój animusz zastopowało. Czyli w przyszłym roku będziemy o dwa lata bliżej? Okazało się, że potrzeba nam cztery lata, aby wreszcie inwestycję zacząć. Na razie biorą grube pieniądze za to by snuć wizje. Ups, miało nie być o religii, a wizje to jej domena. Niestety, miało nie być, ale co ja mam zrobić skoro sam szefuncio nawiązał: „Po raz pierwszy możemy nawet zyskać na tym, że Pan Bóg sprawił, że leżymy między Niemcami a Rosją” (sic!) Całe życie wciskali mi kit, że nieszczęściem Polski jest leżenie między, a tu masz, Bozia wiedział, co robi. Tyle nieszczęść nowego narodu wybranego po to, aby mógł powstać Centralny Port Komunikacyjny czterdzieści kilometrów od Warszawy! Na tym skończyłem lekturę, miało nie być o tym sektorze...

  Pomyślałem, że jest „sektor”, gdzie już Kościół jest naprawdę niepotrzebny. Pandemia. Premier oznajmił, że naród ma się zaszczepić i on to narodowi umożliwi. Dlatego wprowadza nowe obostrzenia. Bo oni mają wyjątkowo sprawne służby wywiadowcze, które inwigilują również środowisko wirusa. Odkryli, że wirus zaatakuje 28 grudnia, zaś największy szturm przypadnie na Sylwestra o godz. 19, dlatego rząd wprowadza godzinę policyjną do 6 rano w Nowy Rok. Ok, nic przeciw nie mam, jeśli to ma mi uratować życie, tym bardziej, że znalazłem news o tym, że pierwszego zaszczepią Kaczyńskiego. Jak on przeżyję, też się zgłoszę po szczepionkę. Niestety i tu mnie zamurowało. Okazuje się, że jednym z czterech wyjątków od godziny policyjnej jest, u tu proszę o uwagę: „Sprawowanie lub uczestniczenie w sprawowaniu kultu religijnego, w tym czynności lub obrzędów religijnych”. Innymi słowy, do córki nie mogę jechać, ale na mszę do kościoła już jak najbardziej. I tu przypomniał mi się cytat, którego miałem nie przytaczać, ze względu na „sektor”. Spec z Konfederacji Korony Polskiej: „Bóg stworzył tak człowieka, że jest on przystosowany do życia w wirusach. Trzeba umieć z nimi żyć”. Bez komentarza, bo zgodnie z obietnicą przerwałem lekturę. Niemniej o zabawnej konkluzji już muszę. Otóż jeden minister mówi, że będzie kwarantanna narodowa, drugi minister, że to nie będzie żadna kwarantanna tylko ciut większe restrykcje, trzeci kilka minut później, że będzie tak jak w Niemczech, Holandii, Grecji i Litwie, czyli lockdown. I tylko premier milczy, bo sam się pogubił.

  Skoro od Boga w Polsce nie da się uciec, postanowiłem zajrzeć do naszego jedynego sojusznika spoza UE. Wreszcie ponad wszelką wątpliwość Joe Biden okazał się prawowitym prezydentem Stanów Zjednoczonych. Nawet nasz prezydent w końcu uznał ten fakt i przesłał należne gratulacje. Tyle, że jak zwykle palnął gafę. Zaprosił Bidena do Polski, co wywołało niemałe zamieszanie. O czym z nim gadać, jak on za praworządnością, za LGBT i..., i za aborcją na życzenie, choć podobno katolik? Pod niektórymi kolana się ugięły i trwają w pozycji klęczącej. Ta pozycja sprzyja modlitwie, więc się modlą, aby Biden odmówił. Nie, nie modlitwę za dzieci nienarodzone – odmówił przyjazdu do Polski. Skoro byłem już w tych Stanach (wirtualnie) postanowiłem sprawdzić, co tam ciekawego słychać. I od razu oblał mnie zimny pot! Piszą o facecie, który molestował innych facetów uciekając się do gróźb. I właściwie nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie to, że tym facetem jest rodowity obywatel Polski. Gorzej, zdecydowanie gorzej, bo to ksiądz Stanisław Król, od kilku lat kanclerz seminarium dla księży z Polski w USA. Uzależniał karierę kleryków od seksu z nim osobiście.

  Aniu, uwierz mi, ja się bardzo starałem uciec od tego „sektora”, ale dziś zaczynam mieć schizofreniczne obawy przy otwieraniu lodówki. Wyobraź sobie, że wchodzę na stronę mojej ulubionej Opery Śląskiej w Bytomiu by sprawdzić, czy przypadkiem jej nie otwarli dla melomanów, a tam zaproszenie na wirtualny koncert kolęd, które nagrano w jednym z bytomskich kościołów. Ale spokojnie, pewnie będę oglądał choć na znienawidzonej platformie TVP, bo będą śpiewały ha, ha, moje ulubione solistki.

  Aby uciec od tych tematów trafiłem w końcu na YouTube. Starannie omijałem wszystkie klipy religijne, szczególnie te Adama Szustaka. I trafiłem na coś ekstra, bez Kościoła, bez polityki i bez... opery. Dedykuję Ani i wszystkim tym, którzy znoszą cierpliwie mój pobyt w „sektorach”.   


 

 

34 komentarze:

  1. Mozesz probowac innych sektorow, ale wilka bedzie ciagnac do lasu. Kojara tak ci bedzie dzialac, ze wszedzie bedziesz widzial twoj ulubiony temat. Tak sie wycwiczyles- a cwiczenia czynia mistrza. Umysl ci nie odpusci. Skuteczny z ciebie trener.
    Polacy uwielbiaja martyrologie. Zawsze musza sobie jej dostarczac. U ciebie to chyba jak opium dla umyslu:)) Nawet koledowanie opery w pobliskim kosciele uznasz za "sektor" , a nie tradycje- a tej tak szybko nie zmienisz. Zmarnujesz tylko swe najlepsze lata na bezcelowa walke z wiatrakami:))
    Powiem ci jeszcze cos o tym ksiedzu w USA, na dodatek Polaku, powiadaja nawet sami ludzie z tej instytucji, ze kosciol to miejsce przygarniajace zyciowych nieudacznikow. Sa tam maltretowane kobiety, rozwodnicy. Tacy, ktorym z dziecmi nie wyszlo, samotni... ludzie z jakimis dewiacjami, bo w miejscu owym opowiada sie o ideii milosci, ktorej czlek nie dajacy rady ze swym zyciem jest sragniony. Ciesz sie, ze zyjesz w idealnym swiecie. Ze cie stac na ateizm... kto boagtemu ( wewnetrznie bogatemu) zabroni, nieprawdaz? W swiecie gdzie sami ludzie sukcesu i u Boga ( tudziez kosciola) nie maja czego szukac:)) Tacy usatysfakcjonowani, uhahani swym polozeniem, tacy ktorym z dziecmi sie powodzi, sami szczesliwcy w zwiazkach, nie zdradzajacy swych polowek, nie mowiac nic o dewiacjach:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak nie do końca wiem, czy to z Twojej strony diagnoza, czy bardziej połajanka? ;)

      Nie postrzegam Kościoła jako martyrologię, choć on sam ma się za tępiony, poniżany, pogardzany i zagrożony (klasyka martyrologii). Dla mnie to zjawisko socjologiczne, przypadek Instytucji w chwili upadku, która jeszcze gryzie i coraz głośniej z rozpaczy szczeka. Wiesz, ja rozumiem ideę, jak to ujęłaś – „przygarniania nieudaczników”, ja tylko nie rozumiem, dlaczego tych nieudaczników wpycha się na świecznik. Instytucja z nieudacznikami, jako „nauczycielami”, nie ma prawa dyktować moralności innym. Równie dobrze można iść po fachowców od moralności do więzienia.

      Nawet nie zamierzam zmieniać tradycji. Byłem w ubiegłym roku osobiście w kościele na koncercie kolęd w wykonaniu solistów Opery Śląskiej, teraz będę oglądał w telewizji. Będę czerpał pełnymi garściami duchowe doznania, choć oczywiście nie te, które oferuje religia. Sama muzyka jest duchowa, bez względu na treść. Aniu! Najlepsze lata to ja już mam za sobą, teraz pozostało mi się cieszyć tym, co da się jeszcze zauważyć i obserwować. I tymi obserwacjami mam zamiar się dzielić ;)

      Usuń
    2. Zyjesz w kulcie walk wyzwolenczych. Taka mentalnosc. Jak juz nie ma od czego wyzwalac, to bedziesz wyzwalal ludzi od kosciola. Ciagle musi sie cos dziac... nuda zabija. Ciagle trzeba walczyc, a walka, tudziez jej rodzaj , niejedno ma imie.

      Szabelka w dlon i ... "huuuuuura"!!!!!

      Usuń
    3. Placebo, dlatego, że nie leczy też może zabić.
      Widziałem, widziałem. Oni jak ten nawiedzony, o którym wspominam w notce, są przekonanie, że z wirusem człowiek żyć musi.

      Piszę tak już od około piętnastu lat i jeszcze nikogo od religii nie „wyzwoliłem” ;) Wprawdzie nie mam szabli, ale mam szpadę, na szczęście nieostrzoną i dobrze zakamuflowaną, aby mi coś głupiego do głowy nie strzeliło ;)
      Ale się z Tobą z jednym zgodzę, trzeba walczyć (tu słowem), aby nas ciemnota nie zalała. Czasami mi już brak sił, bo ta ciemnota wylewa się z każdego zakamarka, ale się nie poddam, choć możliwości mam mocno ograniczone. ;) Właśnie jestem na etapie tworzenia kolejnej notki w tym temacie...

      Usuń
  2. Kaczyńskiemu podadzą placebo, nie ośmielą się ryzykować!
    Nie znalazłam zweryfikowania twierdzenia, że ręce duchownych są uświęcone i nie zarażają, choć sami duchowni chorują, więc w kościele jak najbardziej bezpiecznie. Sam widziałeś w Toruniu, jak tam było 15 metrów na osobę, to jakim cudem dostałam cztery na maturze z matmy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Placebo, dlatego, że nie leczy też może zabić.
      Widziałem, widziałem. Oni jak ten nawiedzony, o którym wspominam w notce, są przekonanie, że z wirusem człowiek żyć musi.

      Usuń
    2. Jak jest z tymi rękami duchownych to nie wiem, ale nasz ksiądz przed rozdawaniem komunii św. na oczach wszystkich nakłada sobie maseczkę a ręce dezynfekuje.
      Na razie nie słychać o zbiorowych zakażeniach w parafii. ;)

      Ale skorośmy już przy tych szczepieniach - nie jest dobrze, właśnie przeczytałam na Onecie, że i medycy jakoś z rezerwą się na te szczepienia zapisują, choć oni mają pójść na pierwszy ogień. Podobno nawet 50 % jeszcze się nie zdeklarowało. A jeśli oni, świadomi przecież i zagrożenia i będący bezpośrednio narażeni na kontakt z zakażonymi się boją, to kto inny tak łatwo się odważy?
      I to jest prawdziwy problem, bo żeby uzyskać odporność stadną i wrócić do jakiej takiej normalności powinno się zaszczepić 60-70 % populacji.

      Usuń
    3. Jak już pisałem, byłem niedawno na mszy z powodu pogrzebu. Ksiądz obmywał ręce, ale rytualnie. Natomiast lekko mnie zbulwersowało, gdy kazał stanąć tym do ust po jednej stronie ołtarza, a drugim, do ręki po drugiej. A teraz klasyczny przykład: podaje komunię pierwszemu, który jest zarażony (obojętnie jak) i podchodzi do drugiego już bez obmycia rąk. Trudno sobie wyobrazić „lepszy” przekaźnik wirusa.

      Też czytałem o tych lekarzach, choć nie na Onecie. Ja im się specjalnie nie dziwię. Oni dobrze wiedzą jakie powinny obowiązywać procedury przed wprowadzeniem szczepionki do użytku ogólnego. Im tak łatwo ciemnoty nie da się wcisnąć. Choć z drugiej strony znalazłem niedawno ciekawe spostrzeżenie: to pierwszy przypadek pandemii, gdzie bardziej boimy się szczepionki niż samej zarazy.

      Ile trzeba zaszczepionej populacji tego nie wiem. Ale obojętnie ile by to nie było, to oni mają największą szansę przeżyć.

      Usuń
    4. U nas nie obmywa rytualnie (cokolwiek to znaczy), u nas ministrant psika mu na ręce środkiem dezynfekującym, ksiądz rozprowadza środek między palcami i czeka chwilkę aż się wchłonie.
      Oczywiście nie ma 100 % gwarancji, że nie można się zarazić, ale jeśli ksiądz bezpośrednio nie dotknie zakażonego, to to zagrożenie nie jest takie duże. Przy zakażeniu ważna jest ilość wirusa (coś jak NDS), poniżej którego do zakażenia raczej nie dochodzi, czas ekspozycji (kiedyś jakiś wirusolog mówił, że przy normalnej rozmowie to ok. 15 min., oczywiście bez kichań, kaszlów, śpiewów, krzyków itd.), a podanie komunikantu to chyba mniej niż 10 sekund, nasza odporność itp.
      No i w końcu DeLu, trzeba mocno wierzyć w tę Bożą Opatrzność, że nic złego się wtedy nie zdarzy … :)

      No właśnie nie bardzo wiem, dlaczego tak dzielą ludzi na tych co na rękę i na tych co do ust. Chociaż bardziej bezpieczne wydaje mi się podawanie Komunii do ręki (nie ma bezpośredniego kontaktu między ręką księdza i przyjmującego) - o ile jest zapewnione, że ta przyjmująca ręka jest od wirusa czysta i nie została przykładowo wcześniej zakażona wirusem w drodze do kościoła i w samym kościele (od drzwi, ławki, maseczki itp.).

      I to rozumiem. :)) W końcu tego wirusa nie widać, niektórzy w ogóle mówią, że to ściema. A szczepionkę i owszem widać, strzykawkę tym bardziej, odczyn poszczepienny także (nie mówiąc o możliwym wstrząsie anafilaktycznym), na dodatek nie na wszystkich ta szczepionka musi zadziałać itd.

      Usuń
    5. Nie chce nic mówić, ale były już apele, aby do sanepidu zgłaszali się uczestnicy mszy. Ba, całe zakony były na kwarantannie. Mario, nie tyle przez dotyk ile przez oddech. Ksiądz nie musi nosić maseczki, wystarczy, że ma płuca jak miechy i rozsiewa wokół te zarazki.
      Miałem w pracy trzech braci górników, a chłopiska były potężne. Opowiadali, że ja matka napiekła krepli (pączki) to siadali naprzeciw niej, otwierali usta i ona im je do gęb wrzucała z precyzją snokerzysty ;) Wyobrażasz sobie księdza, który wrzuca do ust hostię wiernym aby uniknąć dotykania?

      Teraz czytam skąd ta panika na szczepionkę. Pospieszalski w programie „Warto rozmawiać” kilka razy pytał ministra czy ta szczepionka jest z abortowanych dzieci, i minister… , i minister nie potrafił odpowiedzieć ;))) Jak ogłosił pewien ksiądz, geny nienarodzonych mogą wyprzeć geny szczepionych (sic!) Ja to kręcę, aż takiej ciemnoty bym się nie spodziewał. Naukowiec z Bożej łaski się znalazł ;)))

      Usuń
    6. Ksiądz nie musi nosić maseczki w czasie nabożeństwa, ale nasz jest zapobiegliwy i na czas rozdawania Komunii zakłada.

      To byli, jak myślę górnicy żartownisie. Dałeś się im nabierać. Nie widzę żadnej potrzeby, sensu ani przyjemności, aby te pączki wrzucać do rozwartych ust, jak się domyślam dorosłych chłopów (ani tym bardziej wtedy, kiedy jeszcze byli dziećmi).

      Nasz ksiądz pouczył wiernych jak powinni otwierać usta, żeby ich nie dotykał przy rozdawaniu komunii.
      Zgoda, że były takie przypadki, kiedy sanepid wzywał wiernych do zgłaszania się, kiedy się okazywało, że ksiądz udzielający Komunii był zarażony. Nie wiemy jednak, czy miał wtedy maseczkę, ani czy dezynfekował wcześniej ręce.
      Czy wiesz DeLu ile tysięcy Komunii św. jest codziennie rozdawanych w Polsce? I ilu księży jest w to zaangażowanych? I o żadnych "pandemiach" w tego powodu jakoś nie słychać.

      Nie wydaje mi się, żeby Pospieszalski ze swoim programem miał aż taki "zasięg" na miliony ludzi, w tym także ludzi wykształconych. Tym bardziej skoro minister nie potwierdził, że to z abortowanych dzieci.
      A księżom, który głoszą takie "prawdy" powinno się zakazać wypowiadania się w mediach oraz przykładnie sądownie ukarać dla efektu mrożącego dla innych chętnych do wypowiadania takich "prawd". Bo to jest działanie na szkodę społeczeństwa i bezkarnie nie powinno uchodzić.
      Niestety, ale nie mam zaufania ani do polityków PIS, ani do powoływanych przez nich dla swojej polityki specjalistów. :(

      Usuń
    7. Kiedyś mi zarzuciłaś, że się nie uśmiecham. Tu wstawiłem „buźkę” z przymrużonym okiem, bo opowieść o tych braciach to anegdotka. Z tym, że bardziej dotyczyła ich postury, za którą, niestety nie szła inteligencja.

      Ale Ty mi też serwujesz jakieś dziwy. Czyżbyś uważała, że święte ręce księdza nie są w stanie przenosić wirusów? Nie wiem, czy tak jak w Twoim kościele jest we wszystkich. Byłem i widziałem swoje. I nie w kościele na jakimś zadupiu, a niemal w centrum wielkiego miasta wojewódzkiego.

      Księża zazwyczaj mają gdzieś zakazy, czasami trzeba się uciekać do ostrzejszych sankcji niż ustny zakaz.. Mało tego, mimo tych ostrzejszych sankcji biskupi muszą czasami pisać apele do wiernych, że treści przez tych księży nie są zgodna z nauką kościoła, a to i tak nie skutkuje.

      Usuń
    8. też niedawno byłem na obrzędzie przedpogrzebowym w kościele rz-kat, ksiądz miał maseczkę a la longue, trochę pokasływał, a ręce odkaził dość porządnie jeszcze przed tym całym pow-pow z wafelkami, a do komunii podeszły dwie, trzy osoby i wszyscy wciągnęli do dzioba...

      Usuń
    9. No widzisz DeLu? PKanalia potwierdził, że tak jak piszę jest nie tylko u nas.

      Tak się zastanawiam po co Wy, nie tylko że niewierzący, ale też z tendencją do wykpiwania z obrzędu chodzicie na te pogrzeby do kościoła. Żadnego z tego pożytku dla Was nie widzę ani też poszanowania dla ważnego dla Was Zmarłego. W końcu nieboszczykowi to na nic nie jest potrzebne, bo w "życie po życiu" nie wierzycie i modłów żadnych też nie uskuteczniacie.
      Można sobie przecież w tym czasie z większą (chyba?) przyjemnością posiedzieć na ławce koło kościoła i poczekać na zakończenie obrzędu religijnego, a zmarłego razem z innymi pożegnać na cmentarzu przy grobie. Można wtedy i kwiatek położyć i znicz zapalić, w kościele nic z tych rzeczy zrobić przecież nie można. A na dodatek jeszcze ksiądz i organista przeszkadzają w myśleniu o zmarłym. ;)

      Usuń
    10. Mario

      Oni tam nie ida z mysla o zmarlym, albo, zeby o zmarlym w jakikolwiek sposob myslec. Ida popatrzec czy ksiadz rece zdezynfekowal, a nawet jezeli, to dla niektorych ciagle za malo. Ida popatrzec jak inni "wafelki wciagaja" i czy dobrze dziob przy tym rozwieraja. Taka mentalnosc- ciekawsko plotkarska ;)))

      Usuń
    11. Chcecie mi powiedzieć, że będąc na mszy, zachowanie księdza mi się przyśniło? To prawda, msza był nudna, w dodatku niezrozumiała (dla mnie), ale zapewniam Was, że ani na moment się nie zdrzemnąłem. ;) Podobały mi się wstawki organisty i jego głos – piękny tenor – i aż dziw, że się w kościele marnuje. ;)

      Mario, trochę mnie obrażasz posądzeniami. Nie byłem ani dla mszy, ani dla rytuału, byłem po to aby pożegnać kuzyna-przyjaciela. Wyobraź sobie, że ateiści też mają pogrzeby, nawet ze swoimi rytuałami i przemowami nad grobem. Ale kuzyn był katolikiem, i wcale mu tego nie mam za złe. Oczywiście, on nie mógł być świadom tego, że jestem na pogrzebie, byłem tam dla siebie. Taki egoista jestem ;) A że i w budynku kościoła? Dla mnie to bez znaczenia, i nie sądzę abym swoją obecnością obrażał czyjeś uczucia religijne. Nie mam też alergii na księży (był przecież na cmentarzu). Zapewniam, że nie miałem żadnych transparentów i nie malowałem błyskawic, nawet pod ławką. ;)

      Usuń
    12. ateista też może wierzyć w jakieś "życie po życiu" /np. buddysta tybetański, znam takich/, tylko oparte na nieco innym mechanizmie, bez żadnej "boskiej" ingerencji...
      ale mniejsza z tym...
      w rytuale pogrzebowym nie liczy się wyznanie uczestników, tylko zmarłej/go, aczkolwiek różnie z tym bywa, bo to może być jedynie domniemane wyznanie... a jaki pożytek ma taki niewierzący uczestnik?... to już wyjaśnił TheLoo: idzie się dla siebie, aby pobyć ze szczątkami zmarłej/go, w oparach dogasającej iluzji, że jeszcze istnieje... w tym momencie spektakl, który temu towarzyszy jest kompletnie bez znaczenia, a detale zapamiętuje się nieświadomie... inna sprawa, że faktycznie mnie ciekawiła strona techniczna w warunkach epidemii, ale tak już zupełnie przy okazji, bez zbyt wielkich pragnień poznania tych detali, więc na pogrzeb obcej mi osoby bym się nie wbrał...

      Usuń
    13. Musiałbym się sprzeczać o to, czy buddyzm tybetański jest religią (a jest) i czy z tego powodu można tę religię nazwać ateistyczną (nie można)? Ale nie będę. Bo przecież notka, i temat, na który zeszły komentarze nie ma nic wspólnego z tą religią.

      Chyba Cię ścięło z tym pożegnaniem się ze szczątkami zmarłego? Piotrze, co Ty na Boga wymyślasz?! Wziąłem w tej uroczystości udział, gdyż śmierć kuzyna diametralnie zmienia moje z nim relacje, to znaczy, już żadnych relacji nie będzie. W mojej pamięci pozostanie moment, w którym te relacje się skończyły. A jakby na to nie patrzeć, jest to ważny moment, warty upamiętnienia jakąś uroczystością. Formuła tej uroczystości jest tu kompletnie bez znaczenia.

      Usuń
    14. spory czy buddyzm /taka, czy inna odmiana/ jest religią toczą się od dawna, kompletnie bez sensu, bo wystarczy zauważyć, że słowo "buddyzm" jest homonimem: może oznaczać pewną filozofię opartą o całkiem racjonalne podstawy, a może też oznaczać religię z całą jej mitologiczną i rytualną otoczką, co ciekawe, to drugie powstało jako pewien skutek uboczny, zaś jak mówią niektóre przekazy Buddha stanowczo sobie tego nie życzył :)
      ale faktycznie, dyskurs o tym w tej chwili jest wybitnie nie na temat...
      ...
      w sumie powiedziałem to samo, tylko trochę po swojemu, "poetycko", zauważ, że Twoje ostatnie zdanie już całkowicie /co do treści/ pokrywa się z moim...

      Usuń
    15. Ale to chyba nie Mario ale Aniu z tymi posądzeniami o mentalność ciekawsko-plotkarską. :))
      Ja tylko "niewinnie" sugerowałam ateistom i niezainteresowanym ciekawsze spędzenie czasu przeznaczonego przez katolików na Mszę św. za zmarłego w czasie ceremonii pogrzebowej. :)

      Usuń
  3. Trudno uciec od "sektora", bo i tak cię dogoni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. albo tak ucieka, aby tylko nie uciec... bo jak potem bez tego zyc?

      Usuń
    2. Nie usiłuję uciec, bo mam świadomość, że się nie da. Mam satysfakcję, że nazywam rzecz po imieniu.
      Aniu, urodziliśmy się w ciekawych czasach, ciekawszych niż rzeczywiste wojny. W tej wojnie światopoglądowej można najwyżej zgłupieć od nadmiaru oszołomstwa, ale życie i tak jest piękne ;)

      Usuń
  4. Czy wiadomo już kiedy i której godzinie będzie w TVP ten koncert kolęd w wykonaniu Twoich ulubionych gwiazd operowych. Z ciekawości może będę też oglądać, kto wie ... :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, choć nie wiem czy będziesz miała okazję ;(.
      24 grudnia godz. 19 i 25 grudnia godz 10 na antenie TVP3 Katowice, a to stacja regionalna.

      Usuń
    2. No właśnie, żeby to chociaż było na TVS. Nie zawsze mi telewizor dobrze odbiera tę stację, ale chociaż jakąś nadzieję bym miała.

      Usuń
    3. Może ten koncert będzie na YouTube? Jak trafię dam Ci znać

      Usuń
  5. CPK bez Kościoła (Rzkat.)?... chyba żartujesz... bez pokropku ani rusz!...
    inna sprawa, że kaplic dworcowych, lotniskowych, czy innych przystankowych jeszcze nie widziałem, ale to kwestia czasu... bo w galeriach handlowych już są, czytałem niedawno o takiej w Katowicach... ponoć szykuje się spec-ustawa, że do rejestracji działalności gospodarczej ma być potrzebna pieczątka z parafii...
    lodówka... hm... tu akurat sprawa jest prosta... coś jak auto z alkomatem... jak nie wyrecytujesz jakiejś zdrowaśki i nie wykonasz przed kamerką rytualnego gestu "głowa - brzucho - bark - bark" to lodówka się nie otworzy, a jak spróbujesz łomem, to do domu wjeżdża policja...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty sobie żartuj, ale ja dziś dziś trafiłem na artykuł, że przez pół godziny nie mogłem się opanować za śmiechu. Przeczytaj odpowiedź na komentarz Marii o Pospieszalskim ;)

      Usuń
    2. A wiesz, że mi się wcale śmiać nie chciało, kiedy przeczytałam Twój komentarz o Pospieszalskim, ministrze (mam nadzieję, że nie zdrowia!), "który nie wiedział" i "mądrym" księdzu, który "akurat wiedział". To nie jest śmieszne DeLu, to jest żałosne w dzisiejszej sytuacji, kiedy ludzie naprawdę ciężko chorują i umierają, a na tego wirusa nie ma skutecznego lekarstwa. :(

      Usuń
    3. Pewnie, że tu nie ma nic do śmiechu, skoro ten program cieszy się dużą popularnością. To był z ministerstwa zdrowia, ale nie będę się upierał. Być może to był wiceminister. Niemniej nie będę popadał w depresję, to trzeba wyśmiewać. Zaglądasz czasami na portal Pch24.pl? Ten portal katolickich ortodoksów, wspierany przez Ordo Iuris, ciągle temat podsyca. Jakie oni tam brednie wypisują i wygadują, nie tylko na temat koronawirusa, to normalnie głowa boli.

      Usuń
    4. Pospieszalskiego to ja wolę słuchać, jak gra /aczkolwiek nie trawię jazzu/, niż się odzywa w tym swoim programie... okazuje się, że muzycy niekoniecznie są tacy fajni, jeśli chodzi o poglądy... a minister to pewnie edukacji, on z pewnością to pytanie wziąłby na poważnie... ciekawe, czy Pospieszalski pytał na poważnie?... poczucie humoru takich Pospieszalskich, Ziemkiewiczów, Rachoniów, etc, bywa zwykle dość dziwne i zwykle żałosne...

      Usuń
    5. Obawiam się, że Pospieszalski pytał na poważnie, bo podobnie pytano w imieniu widzów w TVN24 zaproszonego specjalistę (niestety nie potrafię podać nazwiska) i ten zaprzeczył o takich badaniach dla tej szczepionki.
      Ale powiedział też, że kiedyś (wiele lat temu) były jednorazowo prowadzone takie próby przy badaniach innej szczepionki. Więc jakieś obawy mogą ludzie mieć.

      Usuń
    6. Gwoli ścisłości, pochodzenie tych szczepionek jest oparte o ciało nienarodzonego (podobno abortowanego, choć możliwe, że z poronienia). Źródła na ten temat milczą. Rzecz w tym, że dzięki tym ciałom wyhodowano materiał, którym żywią się przeciwciała. Po pierwsze, było to tak dawno, że ten materiał już nawet nie przypomina ciała nienarodzonych, nie ma w nim śladu ludzkiego DNA i nie ten materiał jest szczepionką, a wyhodowane przeciwciała. I co najważniejsze, tego materiału nie uzupełnia się nowymi ciałami nienarodzonych.

      Usuń