sobota, 5 marca 2022

Kablosz-motlosz

 

  Za moich czasów w uczniowsko-śląskiej gwarze sentencja „kablosz-motlosz” określała czyjąś bezsensowną gadkę, której nie da się zrozumieć tak samo jak języka węgierskiego. Toteż znając aspiracje J. Kaczyńskiego nie mogłem pojąć jego sentymentu nie tylko do Budapesztu, ale i do Orbána, gdy mówił w 2011 roku: „Jestem głęboko przekonany, że przyjdzie taki dzień, kiedy będziemy mieli w Warszawie Budapeszt”. W tym celu na rekonesans wybrała się duża grupa pisowskich i radiomaryjnych dziennikarzy. Nie bardzo wiadomo, co oni w tym Budapeszcie robili, zachowała się tylko wzmianka o powrocie pociągiem do Warszawy. „W kilku wagonach nie działało ogrzewanie, a w toalecie na głowę pada deszcz. Dlatego Sakiewicz zapowiedział drastyczne i korzystne finansowo posunięcia: Będziemy się domagać zwrotu pieniędzy od PKP. Zgłosimy również sprawę do prokuratury. Był postój pociągu, ale była też ucieczka ze stojącego pociągu do pobliskiej knajpy. (...) W środku zasiadała młoda węgierska przestępczość. Usłyszawszy, że żądni alkoholu goście to Polacy, natychmiast zaczęła go im stawiać. Już po pięciu kolejkach Dawida Wildsteina zaczęły nękać halucynacje, potem stracił wzrok i przestał widzieć pociąg. Zadzwonił do mnie (...), że trzeba ich ratować, bo zapili i pociąg pojechał dalej. Natomiast nieudana próba rozmowy z red. Muchą ujawniła kłopoty z koordynacją, zarówno polityczną, jak i ruchową. Mówiąc po ludzku – red. Mucha musiał bełkotać przeciwko prezesowi PiS, a potem padł. Przytomnie zachował się sam red. Sakiewicz. Nie bacząc na cierpienia tych, których wciągnął w pułapkę, wzorem peerelowskich turystów handlowych postanowił sobie dorobić. Nad ranem założył się on o sto euro, że zrobi pięćdziesiąt pompek. No i – po wypiciu zabójczej mieszanki trunków (...) pompował jak szalony1.

  Ale ja nie o tym miałem. Ukazał się wywiad z Orbánem na temat agresji Rosji na Ukrainę. Przypomnę, ten pan jest najlepszym przyjacielem J. Kaczyńskiego i premiera Morawieckiego w Europie. Otóż w tym wywiadzie Orbán zbeształ nie tylko Unię, ale przede wszystkim Polskę za to, że chce przesunąć granicę zachodniego świata aż pod Rosję. Będziemy czuć się bezpiecznie dopiero, gdy NATO będzie mogło przesunąć swoje wojska na zachód od nas. A tymczasem on woli Ukrainę, jako bufor między Węgrami a Rosją, z którą to Rosją nie zamierza zrywać stosunków gospodarczych2. Zdradził też, że wbrew temu, co mówi premier Morawiecki, w Grupie Wyszehradzkiej są istotne różnice w sprawie Ukrainy. Skrytykował jednocześnie opozycję, która wzywa rząd, by wysłał walczącym z Rosjanami Ukraińcom broń. Według niego żądania te mają udowadniać, że opozycja „nie ma wiedzy ani poczucia odpowiedzialności i potrafi jedynie dolewać oliwy do ognia, co stoi w sprzeczności z węgierskimi interesami”. Cóż, dla mnie, choć zabrzmi to jak kablosz-motlosz, ów zarzut do węgierskiej opozycja Orbán odniósł również do rządu polskiego, bo przecież oba zuchy, oba żwawi (to z powiedzenia o bratankach).

  Jeszcze większy kablosz-motlosz zrobił się po opublikowaniu wywiadu braci Karnowskich z ambasadorem Rosji. Jedenaście stron „Sieci”, które promują ruską propagandę i to w czasie, gdy Rosja zbrojnie napada na Ukrainę. Smaczku, a raczej smrodu, dodaje sprawie fakt, że inicjatorem tego wywiadu był sam ambasador i Karnowscy połknęli haczyk, niby ryba od tygodnia na głodzie. Ciekawe dlaczego akurat do nich, bo żeby chociaż do tej lewackiej „Wyborczej”? Tak tłumaczą oddanie łamów zawodowemu, rosyjskiemu propagandziście: „Zdajemy sobie sprawę, że wiele podawanych przez naszego rozmówcę faktów mija się z prawdą, a sporo jego ocen wymaga riposty. Staraliśmy się reagować już w trakcie rozmowy, choć było to możliwe, co zrozumiałe, tylko w ograniczonym zakresie3. Zaś Michał Karnowski na łamach wPolityce.pl: „(...) nasi czytelnicy, przyznają równocześnie iż też mają poczucie, że moment ukazania się wywiadu nie jest fortunny. Dziennikarsko - to się broni. Politycznie i kontekstowo - nie. Tu przyznajemy się do błędu, za to przepraszamy. Rozumiemy także, że ten materiał mógł zaboleć ambasadora Ukrainy, państwa brutalnie dziś napadniętego, w którym giną także dzieci i kobiety, na ziemi którego walczy dzielnie z potężnym wrogiem armia ukraińska. Z możliwym w tej sytuacji, coraz większym, wsparciem polskim i ukraińskim. Ten zgrzyt jest dla nas dużym bólem. (...) Trwa zakłamana nawała przeciw naszemu środowisku. Spirala nienawiści (wywołana wieloletnią skutecznością w budowaniu propolskiej, propaństwowej presji) nakręca się, padają coraz bardziej kuriozalne zarzuty. Apelujemy, nie dajcie się Państwo na to nabrać4 i uważam, że to jest przykład prawdziwego kablosz-motlosz, na który ja rzeczywiście, panie Michale, nie dam się nabrać. Daliście dowód gracji słonia w składzie porcelany, gdzie bardzo starannie wypastowano podłogę...

 

Przypisy:
1 - https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,28128953,anderman-czy-prezes-kaczynski-wciaz-marzy-o-budapeszcie-w-warszawie.html#S.W-K.C-B.4-L.1.maly
2 - https://wyborcza.pl/7,75399,28178846,orban-polacy-chca-przesunac-granice-zachodu-az-pod-rosje.html#S.mamut-K.C-B.3-L.1.male
3 - https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/2156509,1,w-sieci-klamstwa-rosyjski-ambasador-u-braci-karnowskich.read
4 - https://wpolityce.pl/media/587819-mgla-klamstwa-zaczyna-opadac

 

36 komentarzy:

  1. Ta notka to też na początku jakiś "kablosz-motlosz". Niijak nie można się dowiedzieć kiedy wzmiankowana wizyta na Węgrzech miała miejsce, co ma z tym wszystkim wspólnego ten opis podróży pociągiem i w ogóle co to ma wspólnego z czymkolwiek.

    Natomiast faktycznie Karnowscy strzelili sobie w kolano, ale tych zagończyków mi nie szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czepiasz się Rademensie - przecież jak byk stoi w 4 wierszu od góry, że w 2011r. Kaczyński powiedział o tym Budapeszcie w W-wie i że w tym celu na rekonesans na Węgry udała się odpowiednia grupa. Czyżby dręczyły Cię wątpliwości, że może byli tam dopiero w zeszłym tygodniu??? :))

      Usuń
    2. Dręczy mnie, że wizyta Sakiewicza na Węgrzech nie odbyła się w roku 2011, ani nawet w w 2012... tylko dwa lata później pojechał ten "rekonesans" w 2013...
      Ale ja wiem, Mario, że Ciebie takie niuansy nie ruszają, równie dobrze mogli pojechać 20 lat później i do innego kraju, prawda? :)

      Usuń
    3. No to skoro wiesz, kiedy pojechali, to dlaczego o to się czepiasz? I jakie ma to dzisiaj znaczenie, że było to 8 czy 10 lat temu???
      Takie niuanse rzeczywiście mnie nie ruszają...

      Chyba masz coś słaby czas Rademenesie - jak równie dobrze mogli pojechać 20 lat później (od roku 2011, bo to on był przywołany), czyli w 2031??? :))

      Usuń
    4. Ja nie wiem czemu Ty się czepiasz do mnie, Mario. Może i mam słaby czas, ale ja przynajmniej w przeciwieństwie do Ciebie nie ogłaszam wszem i wobec, że nie zależy mi na czytaniu tekstu ze zrozumieniem. Ale to chyba dla Ciebie norma, a nie jakiś słaby czas?

      Usuń
    5. No masz, jak Ty się czepiasz bezpodstawnie to jest ok. Ale jak się do tego odnosi i nie bardzo masz jak wybrnąć, to wtedy jest już czepianie się Ciebie...
      Gdzie tu wszem i wobec "ogłosiłam", że Ci nie z a l e ż y na czytaniu tekstu ze zrozumieniem?

      Usuń
    6. Radku, gdybym we wstępie nie wyjaśnił skąd wzięło się owe „kablosz-motlosz” i jakie może pociągać za sobą skutki, nie bardzo dałoby się wytłumaczyć sens przyjaźni PiS z Orbánem, a już tym bardziej motywów wywiadu z ambasadorem Rosji. Innymi słowy masz tu pełne uzasadnienie jak bardzo narracja konserwatywnej prawicy motlo kable (to wyrażenie jest metaforą, więc nie traktuj je dosłownie) ;))

      Usuń
    7. Mario z czego mam wybrnąć? Z Twoich dziwacznych problemów percepcyjnych? To chyba nie moja działka w ogóle. A skoro niuanse dla Ciebie nie mają znaczenia, strach Ci dać do czytania nawet instrukcję pralki.

      Delu, generalnie nadal nie wiem jaki to przykład - ten pierwszy. Brzmi to tak, jakbyś wyjrzał przez okno, zobaczył że pada i miał pretensje że ktoś miesiąc wcześniej podlał trawnik, nie zważając na to że była wtedy susza.

      Natomiast wywiad u Karnowskich owszem, jest jakimś przykładem zamotania i palnięcia głupoty, bidule powinni mieć jakiś awaryjny tekst, dajmy na to o pingwinach...

      Usuń
    8. Jeśli wspominasz o suszy to faktycznie tych dziennikarzy musiało straszliwie suszyć. Tak się spić, w dodatku alkoholem młodej węgierskiej przestępczości :D
      Radku, już choćby z powodu tej młodej, węgierskiej przestępczości powinieneś dojść do wniosku, że wzorowanie się na Węgrach może mieć tragiczne skutki. Dodam, że ten Orbán też kiedyś musiał być młody i..., i spragniony. Coś wiem na ten temat bo bywałem, nawet w Budapeszcie.

      Usuń
    9. Wiesz, ja tam wolę przestępczość częstującą alkoholem, a nie kułakiem.

      Usuń
    10. ??? Naprawdę?! Ja tam wolę w ogóle się z przestępczością nie zadawać. Nawet towarzysko. A na alkohol zawsze było mnie stać samemu, więc nie musiałem się nikomu kłaniać.

      Usuń
    11. tak trzymać, zamiast się z kimś zadamy, nawet towarzysko, żądać na wstępie okazania ważnej legitymacji osoby nieprzestępczej ze zdjęciem, kodem kreskowym lub QR, hologramem, pieczątką i podpisem osoby uprawnionej...
      :D

      Usuń
    12. Znam Piotrze prostsze metody. Nie szukam znajomości w knajpie.

      Usuń
  2. Bajania polityków i doniesienia medialne to ostatnio tez taki kablosz-motlosz, mam wrażenie, że teraz wszyscy zamieszczają wszystko, a za chwile dementują...
    Razi mnie także epatowanie na okrągło doniesieniami z frontu, co nie przeszkadza w przerwach emitować jakieś bzdurne reklamy podpasek i ciastek.
    Rozumiem bojkot rosyjskich artystów i sportowców, ale co mają do tego Prokofiew i Czajkowski?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja akurat nie bardzo rozumiem nie dopuszczenie do udziału w paraolimpiadzie rosyjskich niepełnosprawnych sportowców. Może gdyby dotyczyło to pełnosprawnych to bym się zastanawiała. Ale ukarano kalekich? Którzy musieli się zmagać z podwójnym ciężarem - własnym kalectwem i treningiem? :(

      Zwykli ludzie też trochę przesadzają, "mszcząc się" nawet na skądinąd dość smacznych i lubianych ruskich pierogach (sic!). ;)
      W internecie była fotografia, że teraz te pierogi nazywają się ukraińskie. U nas nie poszli tak daleko i nazwali je "swojskie". :)

      Usuń
    2. Jotka:

      Mówiąc szczerze też nie do końca rozumiem bojkotu rosyjskich sportowców i muzyków. Gdybyż chociaż epatowali poparciem dla wojny oraz Putina. Raz jeden widziałem jak rosyjski skoczek pokazał rękawiczkę z rosyjską flagą. Rodzi się pytanie, czy wszystkie emblematy symbolizujące Rosję należy teraz eliminować z przestrzeni publicznej?

      Usuń
    3. Mario, „zjadasz” mi najbliższą notkę. Miałem pisać i o tych ruskich pierogach... ;))

      Usuń
  3. Podejrzewam, że większość krajów bardzo chętnie przyjmie pomysł, żeby Ukraina była buforem pomiędzy Rosją a całą resztą. Jeśli kiedykolwiek znowu zrobi się niebezpiecznie, to Europa puści ich na pierwszy front, z oddali będzie sobie prowadzić wojnę, a potem tylko wyśle pieniądze na odbudowę kraju, żeby się z powrotem przetransformowali w państwo, które będzie się nadawać do roli bufora.
    Artukuł tych gości faktycznie wypuszczony nie w porę. Jka dla mnie to zrobili to specjalnie i czekali tylko na reakcję ludzi, żeby móc dopasować swoje stanowisko do tego, jak oceni ich odbiorca. Jęsli odbiorca będzie oburzony, to powiedzą, że tylko żartowali, jeśli odbiorca ich poprze, to pójdą za ciosem i napiszą kolejny artykuł w podobnym tonie. Jestem pełna podziwu, że w trakcie tłumaczeń i przepraszania, zakończyli cały monolog tym, że to Polska i prawdziwy polski patriotyzm są tutaj największą ofiarą. Co tam Ukraina, patrzcie na nas, to my jesteśmy atakowani i hejtowani.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ukraina jako bufor?! Przyznam, że to dość kuriozalny pomysł. A gdyby tak z Polski zrobić taki bufor? Nawiasem mówiąc chyba mieliśmy od zawsze taki status – bufor między Wschodem a Zachodem, dziś już na szczęście jest to tylko bufor kulturowy.

      W każdym czasie ten artykuł byłby niewypałem. W końcu to tylko ruska propaganda, z którą podobno się nie zgadzamy, a jednak Karnowscy ją też propagują.

      Usuń
  4. Z tym dolewaniem oliwy do ognia to się akurat z Orbanem co do zasady zgadzam.

    Widzę, że Żelenski chce się już trochę podzielić odpowiedzialnością z Zachodem za śmierć współziomków.
    "Wszyscy ludzie, którzy zginą od tego dnia, zginą także przez was, przez waszą słabość i brak jedności" oznajmił Żeleński w związku z brakiem decyzji NATO dot. zamknięcia przestrzeni powietrznej nad Ukrainą.
    Oby tylko nie wciągnięto NATO do wojny.

    PS. Dzięki notce Anabell dokonałam "mojego odkrycia medialnego" w osobie Jana Pińskiego. Ależ ten facet ma odwagę i czelność punktowania PISich urzędników!
    Znałeś DeLu wcześniej tego redaktora? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna porcja poglądów, które zjadają mi notkę ;))
      Primo, nie bardzo się zgadzam z tym dolewaniem oliwy do ognia. Orbán w ten sposób chce bronić Putina.

      Co do Zelenskiego, to ta jego wypowiedź go kompletnie dyskredytuje. Ma pretensje, że nikt nie chce przystąpić do tej wojny by stała się trzecią światową?! Temu facetowi popularność odbiera rozum. Tak jak naszym, którzy wyszli przed szereg z dostarczaniem uzbrojenia i zapowiedzią realnej, wojskowej pomocy. Coś mi się zdaje, że Morawiecki i Duda dostali niezły opieprz od NATO, skoro cały sprzęt podobno stoi na granicy z Ukrainą.

      Widziałem ten wideoklip. Nie znam gościa, bo on chyba tylko na YouTube się produkuje. Przyznam, że mądrze gada.

      Usuń
    2. No dobra, żeby Ci tej notki całkiem nie zjeść, to się trochę wstrzymam z pisaniem i poczekam z niecierpliwością. :)

      Ale jeszcze jedną sprawę z dzisiejszego poranka, która mi się nasunęła po obejrzeniu "7 dzień tygodnia w radiu Zet" poruszę. Otóż bardzo emocjonująco zaczęto się "brać" za odszkodowania od Rosji za zniszczenia wojenne Ukrainy. I tak sobie pomyślałam, jak oddzielić te zniszczenia, których dokonali Rosjanie od tych dokonanych przez Ukraińców za pomocą sprzętu i uzbrojenia dostarczonego z Zachodu? Bo chyba nie jest używany do celów innych niż wojenne?
      Czy moralnie będzie w porządku dobijać ekonomicznie zwykłych Rosjan, wcześniej dotkliwie udręczonych przez zachodnie sankcje, którzy i tak niezbyt są dzisiaj bogaci, a jak powszechnie się mówi okłamywani i zmanipulowani przez elity rządzące?
      Od początku uważam, że dostarczanie broni na Ukrainę nie jest dobrym rozwiązaniem (i jest dolewaniem tej oliwy niestety). Owszem, każda inna pomoc - humanitarna, dyplomatyczna, medyczna, itd. TAK , ale NIE broń do zabijania i niszczenia. :(

      Usuń
    3. Tu się będziemy chyba zasadniczo różnić. W czasie II wojny światowej Niemcy ponieśli też straszliwe straty w ludziach (mowa o cywilach, w gospodarce nie tylko wojennej czy wreszcie w infrastrukturze. A jednak nikt nie miał wątpliwości koto musi zapłacić za wojenne zniszczenia. W naszym przypadku mamy do czynieni tylko ze zniszczeniami na terenie Ukrainy. Czy od Rosjo ktoś wyciągnie odszkodowanie? Śmiem wątpić, nawet jeśli jakiś Trybunał uzna Rosję za winną, szczególnie w przypadku trwania sankcji gospodarczych.

      Nie oglądałem tego „7 dzień tygodnia”, ale czytałem o incydencie z Kowalskim i reakcji niektórych prawicowych dziennikarzy na portalu wPolityce.pl. Niezły ubaw ;)

      Usuń
  5. Sakiewicz, Karnowscy, to dla mnie zjawiska równie mi obce, jak np. hodowla kóz. Nie, żeby takowe nie występowały, ale żeby ich/o nich czytać? Jakoś mi to do niczego nie jest potrzebne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takich „gości” porównać do kóz?! ;)) No, no...

      Usuń
    2. Źle mnie zrozumiałeś. Nigdy nie porównuję ludzi do zwierząt. Podałam dwa skrajne zjawiska/tematy, które mnie kompletnie nie interesują. a interesują mnie zjawiska/tematy, które są ciekawe, pożyteczne lub odkrywcze. Mniej więcej orientuję się, kim są ci panowie i wiem nieco o kozach, ale w stopniu, którego nie chce mi się poszerzać.

      Usuń
  6. tak jak Radku też nie widzę związku między pierwszą częścią posta i drugą, ale być może jest, tylko ja go nie widzę... tedy z konieczności muszę skomentować to jako dwa oddzielne posty:
    ad pierwsza to pytanie, czy ci dziennikarze byli na Węgrzech prywatnie, czy służbowo?... jeśli to pierwsze, to co mnie obchodzi, czy ktoś zaleje ryja na wyjeździe, czy nie?... jeśli to drugie, to pogratulować redakcjom takich reprezentantów, a tak że nam, w sensie: krajowi... przy okazji ciekawią mnie motywacje "młodej węgierskiej przestępczości", która postawiła Lengyelom ów alkohol?... warianty są dwa: albo w celu obrobienia z kasy, albo dla czystego sportu, aby mieć ubaw z tego, co naprani goście powiedzą...
    ad dwa: zdaję sobie sprawę, że w obecnej chwili jest to mocno nie na miejscu, jednak ciekawy byłby wywiad z rosyjskim ambasadorem, ale pod warunkiem, że prowadzi go normalny dziennikarz, a nie jakiś tabloidalny pismak propagandysta... poza tym dziwnie wygląda taki wywiad, gdy na koniec wywiadu pada od prowadzących tekst w stylu: "wiemy, że nasz przepytywany łga i w ogóle gada bzdury, ale mimo to sobie poczytajcie"... ale tak właśnie działa dziennikarstwo tabloidalne: zamiast po prostu podać tekst bez komentarzy, aby czytający sam sobie wyrobił zdanie, to narzuca to zdanie swoim czytelnikom... a nie ma najmniejszych wątpliwości, że takie neokomunistyczne "Sieci", czy "wPolityce" to czystej wody tabloidy...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zmuszam nikogo, aby podążał krętymi ścieżkami moich myśli i skojarzeń. ;) W końcu zdecydowanie łatwiej podążać za światłą myślą Kaczyńskiego, a nawet Karnowskich...

      Właściwie to ja teraz nie rozumiem, jakie może mieć znaczenie czy służbowo, czy prywatnie? To bez wątpienie oficjalnie był podróż służbowa, ale schlali się całkiem prywatnie i co im kto zrobi? Miałem do czynienia z tą „młodzieżą kryminalną”, ale w Czechach, w drodze powrotnej z Węgier. Spili mi kumpla i zwinęli mu aparat fotograficzny...

      „Normalny” dziennikarz nie wchodził w rachubę. To ambasador wybrał sobie Karnowski a nie Michnika.

      Usuń
    2. widzę, że bez łopaty ani rusz:
      ma znaczenie, czy wyjazd jest prywatny, czy służbowy, gdyż na wyjeździe służbowym pracownik reprezentuje swoją firmę /także w czasie prywatnym/, a na prywatnym tylko siebie...
      aczkolwiek firma może nie dbać o wizerunek i mieć gdzieś, jak się pracownik na tym wyjeździe zachowuje, ale wtedy ciul z taką firmą... i tu akurat trochę, w porywach do sporo racji masz, bo pisowkie, czy radiomaryjne media są ciula warte, więc faktycznie to wszystko może nie mieć znaczenia...

      Usuń
    3. A słyszałeś coś o tak zwanych wyjazdach integracyjnych? W końcu to też służbowe, bo jak nie pojedziesz, będziesz źle widziany w firmie. Oj napatrzyłem się ja tej służbowości, oj napatrzyłem, będąc zatrudniony w pałacu wynajmowanym na takie służbowe imprezy. Książkę by pisać. A na każdej takiej imprezie był szef, lub nawet grono szefów...

      Usuń
    4. "to też służbowe, bo jak nie pojedziesz, będziesz źle widziany w firmie..." He he ale argument. Część rekreacyjna wyjazdów integracyjnych nie należy do obowiązków służbowych, obojętnie jak jest "widziana".

      Usuń
    5. Sama integracja na pijackiej imprezie już z nazwy jest służbowa.
      Ale mnie rozbroiłeś: "Część rekreacyjna wyjazdów integracyjnych". Otóż jedyną rekreacją jest wspólna popijawa. Potem już są tylko różne metody trzeźwienia.

      Usuń
    6. A z jakiej nazwy, bo coś mi chyba umknęło?

      Doprawdy? To może u Ciebie w kopalni tak było. Ja na wyjeździe integracyjnym grałem np. w kręgle. Ostatnio zwiedzałem zamek. Żona pływała kajakiem.

      Usuń
    7. Moja kopalnia nie znała pojęcia imprez integracyjnych. Wystarczyła nam Barbórka...
      Wspomniałem już chyba powyżej, że przez trzy lata pracowałem w pałacu (nazwy nie wymienię bo łatwo go znaleźć w necie) przeznaczonym przede wszystkim na takie imprezy (prywatne pobyty i konferencje nie miały wzięcia). I w jakimś stopniu się z Tobą zgodzę: kręgle, mini-golf, spacery i pływanie łódką były jednymi z form trzeźwienia i zbierania sił na poprawiny, bo oprócz piątkowego pijaństwa, mieli jeszcze sobotnie. To był prawdziwy Disneyland...

      Usuń
  7. Kręgosłupy pracujących za ideową kasę PiS nie zawsze są sztywne, to się zwie hipokryzją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. One nigdy nie były sztywne. Zawsze kłaniały się Kaczyńskiemu...

      Usuń