Motto:
Pierwszy, który porównał oczy do gwiazd
był poetą-geniuszem, każdy
następny – grafomanem.
Z zeszytów ery niekomputerowej:
„Tak, to jest grafomania,
ale grafomania wcale nie jest wszystkim dostępna. Ona także wymaga uzdolnień, a
w każdym razie jest ona znacznie ciekawsza niż ambitne milczenie.
By odsapnąć od problematyki politycznej i Kościoła Katolickiego, postanowiłem o czymś innym, tym bardziej, że zostałem sprowokowany (albo sam sprowokowałem?). Przez kogo i jak, jest tu bez znaczenia. Najprościej grafomanię definiuje Słownik Języka Polskiego PWN: „pisanie utworów literackich przez osoby pozbawione talentu, lub bezwartościowe utwory literackie”. Tę definicję doskonale uzupełnia Michał Głowiński w Słowniku terminów literackich: „chorobliwa potrzeba pisania utworów literackich bez względu na poziom osiągniętych rezultatów”, przy czym termin „chorobliwa” nie ma charakteru medycznego orzeczenia. W końcu Międzynarodowa Statystyczna Klasyfikacja Chorób i Problemów Zdrowotnych (ICD - 10), opracowana przez Światową Organizację Zdrowia, nie rozpoznaje odrębnej jednostki chorobowej noszącej nazwę grafomanii.
Powiem Wam w sekrecie, że całe życie towarzyszył mi przeogromny strach przed grafomanią, gdyż faktycznie lubiłem pisać, zaczynając od listów miłosnych do koleżanki poznanej na koloniach letnich w Darłówku. A pisałem przez prawie dziesięć lat, czasami dwa razy w tygodniu. Niemniej, jak się nie tak dawno dowiedziałem, prawdziwy grafoman nigdy takiego strachu nie doświadcza. On pisze złe teksty, nie przyjmując tego faktu do świadomości. Nie widzi potrzeby pracy nad warsztatem. Choćby cały świat mu podpowiadał, że trzeba coś zmienić, poprawić, grafoman pozostaje głuchy i rozpływa się w bezkrytycznym samozachwycie. Najgorszą odmianą grafomanii to tytułowe delirium naćpanego kocura. To objaw występujący u grafomana, który najpierw gnębi najbliższych wymuszając pochwały, a później bombarduje cały świat wokoło swoimi wypocinami. Niestety, jak to zwykle bywa, jest gorzej. Gdy nasz świat opanowały komputery – doszedłem do wniosku, że one istnieją tylko dla szerzenia grafomanii. Klasycznym tego przykładem są wszystkie platformy blogowe. Nie, nie będę twierdził, że każdy bloger jest grafomanem, ale ze czterdzieści procent blogowiczów wykazuje takie objawy. Redaktorzy prawicowych portali też (np. pan Lisicki). Pozwolę sobie na jeszcze jedną uszczypliwość w stosunku do grafomanów: „Grafomana cechuje przekonanie, że decydując się pisać i upubliczniać swoje teksty, wierzy, że swoimi słowami sprawi wyjątkową przyjemność anonimowemu odbiorcy, który w trakcie lektury dozna intelektualnego, estetycznego, wręcz erotycznego zaspokojenia. W tym kontekście grafoman przypomina nie tyle onanistę, co kochanka posiadającego głębokie przekonanie w swoich niezwykłych umiejętnościach seksualnych, choć w ostatecznym rozrachunku tylko on odczuwa jakąkolwiek rozkosz z dokonanego aktu”1.
Znalazłem w
sieci Dekalog grafomana, a nawet dwa i pozwolę sobie przytoczyć kilka przykazań
w wybranej przeze mnie kolejności:
1 - Jesteś poetą (pisarzem). To kwestia decyzji, wyboru,
postanowienia. Po prostu w pewnym momencie zostajesz poetą i wreszcie wiesz,
kim jesteś. Jesteś poetą lub pisarzem, a Twoje wiersze lub proza są poezją;
2 - Autor ma prawo wymagać od czytelnika wiele, czytelnik od autora – nic. Jeśli
czytelnikowi coś się nie podoba, to powinien tak długo starać się spojrzeć z
punktu widzenia autora, aż w końcu mu się spodoba;
3 - Nie przyjmuj krytyki. Nie ważne, że jedni skrytykowali
Twój tekst. Ważne, że inni go pochwalili. Wszyscy wielcy artyści byli
zaszczuci, więc jeśli Cię krytykują, to jest ostateczny dowód, że jesteś
wielkim twórcą literackim;
4 - Wszystko twoje teksty pisane do rymu, są automatycznie wierszem. Dobrym
wierszem;
5 - Nie ma czegoś takiego jak dobry i zły tekst. Każdy tekst jest dobry, to czytelnicy
bywają źli i z zazdrości nie chcą podziwiać autora;
6 - Profesjonalni krytycy literaccy nie znają się na literaturze. Prawdziwy grafoman wie więcej.
Wie, że krytycy w ogóle się nie znają na talentach literackich;
7 - W przyrodzie istnieje tylko Twój gust oraz bezguście. Pamiętaj, że jesteś
szczęściarzem. Dobra poezja i proza to taka, która się Tobie podoba i ją
rozumiesz;
8 - Najlepiej, jeśli sam nie bardzo wiesz, o czym piszesz. Jeśli umiesz zgrabnie pitolić, niejeden
pomyśli, że skoro nie rozumie Twoich tekstów, to są pewnie bardzo mądre;
9 - Broń tekstu jak Częstochowy. Jeśli w Twoim tekście ktoś
znajdzie błąd, jakiego się zupełnie nie spodziewałeś, nie zastanawiaj się, czy
rozmówca ma rację. Kombinuj raczej, jak go uzasadnić i udowodnić, że tak
właśnie od początku miało być;
10 - Pisz białe wiersze, które składają się ze zwykłej prozy pociętej na wersy,
najlepiej po 2-3 słowa. Dzięki temu dowiedziesz, że jesteś wielki jak Różewicz,
bo Różewicz pisał tak jak Ty (a może odwrotnie). Każda proza pocięta na wersy
jest wierszem. A jeśli to jest Twoja proza, to naturalnie – dobrym wierszem2.
Zrobił mi się zbyt długi tekst jak na blogową notkę a niestety, nie wszystkie niuanse grafomanii udało mi się w nim zawrzeć. Ale tak sobie myślę, że może jeszcze jedna notka w tym temacie? Udowodnię tym samym, że grafomania nie boli. Nie boli grafomana, bo z czytelnikami bywa już różnie.
Przypisy:
1 - https://sbc.org.pl/Content/378286/grafomania.pdf
2 - http://salonliteracki.pl/blog/slawek/archives/524
Uważam że pisać warto! A przynajmniej fakty rodzinne, które w inny sposób nie zostaną przekazane tym, którzy nadejdą.
OdpowiedzUsuńPisanie rodzinnej kroniki nie jest grafomanią.
Usuńbyć może istnieje naukowa definicja grafomanii, ale nie daje ona narzędzi, aby jednoznacznie rozpoznać grafomana...
OdpowiedzUsuńczęsto grafomanię ludzie przypisują komuś, czyjej twórczości:
a) nie rozumieją, bo jest dla nich za trudna...
b) nie czują, bo przekaz jest na innej "fali", niż ich własna...
c) nie lubią, bo mają inny gust estetyczny...
boją się do tego przyznać, nawet przed sobą /zwłaszcza w przypadku punktu a)/, więc szukają kozła ofiarnego, kogoś, kto jest temu wszystkiemu winny...
jest jeszcze punt d), w którym ktoś grafomanię przypisuje komuś, kto go wkurzył, bynajmniej nie swoją twórczością, tylko czymś innym i jako wyraz swojej bezradności, niemocy opanowania własnych emocji używa on słowa "grafoman" jako epitetu, w płonnej nadziei, że teraz rzekomy "winowajca" się wkurzy...
tak naprawdę, to wkurza się on wtedy na siebie, a nie na owego twórcę i sobie tylko robi kuku taką reakcją, ale to już jest osobna sprawa, osobny temat...
p.jzns :)
Powiadasz „twórczość grafomańska”? ;)) Coś w tym jest, coś, co potwierdza mądrość z zeszytów sprzed ery komputerowej – do grafomanii trzeba mieć talent. Czasami mógłbym zazdrość, ale ostatnio w ogóle się nie upijam.
UsuńTwój pkt A – o tym mówi ósme przykazanie Dekalogu grafomana;
Twój pkt B – drugie przykazanie tego Dekalogu;
Twój pkt C – siódme przykazanie;
Twój pkt D – piąte przykazanie.
Innymi słowy jesteś przykładnym (nie mylić z przykładem) wyznawcą Dekalogu grafomana, o czym mówi trzecie i szóste przykazanie. I tu warto dodać, zacytuję fragment z notki: „On [grafoman] pisze złe teksty, nie przyjmując tego faktu do świadomości”.
I wiesz co? Najbardziej podoba mi się to: „owego twórcę”, co potwierdza przekonanie grafomana, że jest wybitny i jedyny, no, może jeszcze kilku, ale tylko kilku. Zrobiłeś mi dzień! :D :D
ostro zacząłeś, od razu od złamania naszej umowy, czyli nie gadasz na temat, tylko snujesz swoje mrzonki na temat komentatora...
Usuńno cóż, zgodnie z tą umową skończyłeś naszą rozmowę pod tym postem i niczym ten koleś sikający za autobusem, który nagle odjechał, zostałeś sam ze swoim siurkiem w garści ku uciesze lub politowaniu przechodniów...
ale mimo to zrobię coś dla Ciebie, czytaj uważnie, to się czegoś dowiesz: twórca to tylko twórca, w słowie "twórca" nie ma nawet pół bita informacji na temat tego, czy jest wybitny, czy nie...
:D
p.s. aha, jeszcze jedno... nie użyłem frazy "twórczość grafomańska", więc albo skłamałeś, albo tak postrzegasz świat, że widzisz rzeczy /np. wypowiedzi/, które niezaistniały... zła wola, czy choroba psychiczna?... wybierz sobie sam, mnie się nie chce, znudziłeś mi się chwilowo...
UsuńOstro? A wiesz, że bardzo się hamowałem? Obiecałem Ci tylko, że na Twoim blogu nie będzie z mej strony żadnych opinii, tym bardziej ataków. Niczego więc nie złamałem. Wiesz, gdybyś nie był impertynentem, i to takim do kwadratu, pewnie i tę notkę bym sobie darował, bo wielu czytelników pomyśli, że to o nim/niej. A ja jestem w gruncie rzeczy bardzo pobłażliwy dla grafomanii, choć nie czytam, gdy jest jej za dużo. Dodam, że w notce o Tobie nie ma ani słowa, a jednak z dziwną trafnością dostrzegłeś kogo dotyczy. Jestem pełen uznania.
UsuńRacja, twórca to twórca, więc nie rozumiem, co Cię tak boli określenie „twórczość grafomańska”, którą to frazę nie przypisuję Tobie. Ty użyłeś niezależnie dwóch określeń „twórczość” i „grafoman”. Mam pełne prawo skojarzyć to w „twórczość grafomańską”. Czy gdybym napisał, że Twoja „twórczość” jest denna, byłbyś mniej rozgoryczony? Przecież w świecie istnieją całe tabuny literackiej miernoty i nikt ich nie anihiluje, ba!, mają do dyspozycji hektary lasów na papier i..., i net z platformami blogowymi.
Tego „znudziłeś mi się chwilowo” kompletnie nie rozumiem ;))
nic nie dostrzegłem, sam się wygadałeś na forum...
Usuńi nie jestem rozgoryczony /czyżbyś znowu kłamał? czy to takie silne, że nie umiesz sobie z tą skłonnością poradzić?/, bo to ja wybieram, z czyją opinią się liczyć, którą brać nieco bardziej poważnie, niż inne...
...
to był tylko suplement... popełniłem go z litości dla Ciebie, mimo że litość to zbrodnia, ale któż nie popełnia od czasu do czasu jakiejś zbrodni?...
LOL...
Sam się zdradziłeś już w pierwszym komentarzu. Primo, obroną grafomanii, secundo, w próbie przypisania mi "robienia sobie kuku". Oba motywy wychwyci nawet średnio inteligentny uczeń szkoły podstawowej ;))
UsuńWiesz, gdy słyszę suplement, od razu widzę napisy reklamowe z dopiskiem: "produkt nie ma właściwości leczniczych"
w pierwszym komentarzu nie ma żadnej obrony grafomanii, nie ma też żadnych wycieczek do Ciebie, bo ja się trzymam zasad dopóki Ty ich nie przekroczysz...
Usuńodpowiedź na pytanie, czy permanentnie kłamiesz, czy po prostu widzisz świat tak, jak pacjent Oblęcina faktycznie jest nieosiągalna, ale skoro my tu wszyscy mamy niezły ubaw z Ciebie, więc nawijaj tak dalej, skoro lubisz się kompromitować, tak, jak to wciąż robisz...
howgh /trudne słowo, dasz radę?/...
LOL...
Przeczytaj swoje cztery punkty, które oskarżają tych, którzy się na Twoim talencie nie poznali. ;)) Znajdź też frazę o robieniu sobie „kuku”, a później mi mów, że się nie zdradziłeś, i że moja ocena grafomani to idiotyzm.
UsuńWidzę świat jaki jest i nie mam z tego powodu żadnych wyrzutów. Kilka cytatów, chyba się domyślisz skąd:
„W każdym razie mój nos węszy tu historię o powrocie do równoległej rzeczywistości!”;
„Przyznaję, że czasami trochę trudno mi zrozumieć, o czym one rozmawiają. Niezbyt dobrze władam tym językiem” – boskie :D
„Ależ one są cholernie rozgadane. Japy się im nie zamykają. Jak one maja z czegokolwiek wyjść, jak nawet nie ma kiedy pomyśleć” – w mojej ocenie to cymes bomba;
„Ciekawe... no i w ogóle udało się im palce rozprostować i po piwo sięgnąć? Nie zdrętwiały na amen?”;
„Mówią, że jak człowiek przeholuje z ognista woda, to wtedy taaaakie anomalie się dzieją... nie wspominając nic o anomaliach czasoprzestrzennych”;
„Jakieś równoległe rzeczywistości, czy zagięta przestrzeń?” – boskie dwójnasób;
Wystarczy? Pochwały jak się patrzy, ale Ty żadnych podtekstów i tak nie dostrzeżesz. To Cię przerasta, dobrze wychodzą Ci tylko inwektywy. A propos, dalej nie wiem, co to jest inwektywa :D :D
Właściwie coraz mniej Cię rozumiem. Nawet nie wiedząc na jakie wyżyny inwektyw byś się nie wzniósł, nie zrobisz ze mnie religijnego ateisty, ani tym bardziej miłośnika „twórczości grafomańskiej”. Jeśli nie masz mi nic ciekawego i rzeczowego do powiedzenia, to proponuję Ci po dżentelmeńsku – daruj sobie mój blog. Będziesz szczęśliwszy.
Jak rozpoznać grafomana? W 2015 czytałem opinię Antoniego Wręgi na temat prozy Tokarczuk, zresztą chyba takie samo miał Lem - że Tokarczuk to grafomanka, która nie wie o czym pisze. :)
OdpowiedzUsuńNie będę się zbytnio zastanawiał jakie były powody takiej oceny, natomiast zastanawia mnie co innego - czy grafomania, która zaczyna być popularna i akceptowalna przez jakąś grupę czytelników przestaje być grafomanią?
Co tak naprawdę decyduje?
Miłosza też posądzano o grafomanię. I wielu innych.
UsuńW młodości, w czasach PRL-u pani Szymborska, tak, moja jedyna ulubiona poetka, ta, co to o Stalinie, prowadziła wraz panem Maciągiem „poradnik” pt. „Poczta literacka” dla początkujących pisarzy na łamach Życia Literackiego. Na bazie korespondencji z „pisarzami” wydano humorystyczną książkę pod tym samym tytułem w 2012 roku. Jeśli mnie coś „kopnie” może w następnej notce będzie kilka przykładów.
Jedno jest pewne, drobna grupa wielbicieli jakiegoś grafomana nie uczyni go pisarzem z prawdziwego zdarzenia. Wszystko zależy od czytelników (co pewnie grafomana doprowadza do wściekłości). Trzeba bowiem pamiętać, że oprócz dzieł wybitnych, jest olbrzymia przestrzeń dla literatury przeciętnej, czasami marnej, ale która jeszcze grafomanią nie jest. Grafoman na to też nie ma szans, nawet jeśli własnym sumptem książkę wydrukuje.
Ja z kolei czytałam , że to czytelnik decyduje, czy jesteś poetą, pisarzem, felietonistą. Podobnie z aktorstwem, nawet ci, co skończyli szkoły różnie są oceniani, a krytycy?
OdpowiedzUsuńIleż to razy sięgamy po nagradzane utwory i co? Sam sobie odpowiedz...
Masz całkowitą rację, to czytelnicy decydują o tym czy jakaś „twórczość” jest grafomańska. Bądźmy szczerzy, kilka rozdanych przyjaciołom tomików nie dowodzi żadnej popularności. Oni po prostu nie wiedzieli jak się wykręcić.
Usuń"to czytelnicy decydują o tym czy jakaś „twórczość” jest grafomańska"
UsuńNo nie wiem. Żeby o czymś zadecydować czy coś jest grafomańskie czy nie, trzeba po pierwsze wiedzieć co to jest ta grafomania. Jak widać z notki i powyższej dyskusji nie ma jasnej definicji grafomanii i każdy ocenia (jeśli w ogóle pod tym kątem ocenia) utwór wg swojej intuicji.
A po drugie trzeba wiedzieć po co się tak ocenia... ;)
Mario, pozwolę sobie się z Tobą nie zgodzić ;))
UsuńNie musisz znać definicji grafomanii, wystarczy, że jakiś tekst Cię „odrzuci” już po kilku minutach lektury, a nie jest to tekst religijny. Bo tekst religijny z założenia musi spełniać pewne cechy grafomanii (patrz: „Dzienniczek” s. Faustyny). Ale jest coś, o czym napisałem w notce – sama grafomania nie jest jednostką chorobową, przez co nikt grafomani nie będzie ścigał „z urzędu”, tak jak się ściga autorów tekstów podobno bluźnierczych.
Oceniam dla własnej potrzeby. Szkoda mi czasu, bo życie jest krótkie, na czytanie grafomańskich wypocin. ;)
No dobrze, ale jeśli mi się jakiś utwór nie podoba to nie znaczy, że jest od razu grafomański. I na odwrót.
UsuńDo takiej oceny nie wystarczy samo: "bo mi się nie podoba". Zwłaszcza wypowiadane przez amatora. ;)
Dla każdej rzetelnej oceny czegokolwiek trzeba mieć kompetencje, nie wystarczy samo "nie podobanie się".
Masz niemal stuprocentową rację. Błąd tkwi w stwierdzeniu, że aby rozpoznać grafomanię potrzeba kompetencji. Nikt nigdzie badań nad klasyfikacją grafomaństwa nie prowadzi. De facto wystarczty być oczytanym. Niestety, z tym w Polsce jest wręcz tragicznie, dlatego grafoman czuje się tu jak ryba w wodzie, tym bardziej, że mało kto ma ochotę sprowadzić na ziemię grafomana. Litujemy się nad ułomnymi ;))
UsuńChyba się nie zgodzę. Oczytanie wystarczy zapewne dla rozpoznania grafomanii przez amatora.
UsuńIstnieje jednak "cuś" takiego jak literaturoznawstwo, kierunek naukowy z oddziałami uniwersyteckimi, który na końcu daje zawód (kompetencje?) pn. literaturoznawca.
Dość znanym (przynajmniej czytelnikom GW) polskim literaturoznawcą jest Michał Rusinek, pewnie bardziej kojarzony z Szymborską jako Jej były sekretarz niż z literaturoznawstwem. Tym nie mniej z wykształcenia jest też takim specjalistą.
Jesteś DeLu wspaniałomyślny z tą litością. :))
Tyle, że akurat popularna blogosfera jest dla wszystkich, którzy chcą coś pisać, a może nawet bardziej dla tych, którzy chcą "pisemnie rozmawiać", często z nieznanymi z realu osobami. Nie można ich pisania oceniać przez pryzmat metodologii badań właściwej literaturoznawstwu. Ani ci autorzy ani ta domena zainteresowania fachowców...
Nie neguję potrzeby istnienia literaturoznawstwa, tylko ono nie zajmuje się grafomanią w sensie badań naukowych. To jest tak jak z ludzką głupotą – wszyscy wiedzą, że zjawisko jest dość powszechne, ale jakoś nie słyszałem, aby ktoś w sposób naukowy chciał z nią walczyć, choć przecież istnieje i psychologia i psychiatria.
UsuńZnów się z Tobą zgodzę – blogosfera jest dla wszystkich, nawet dla grafomanów i ja tu nie będę w żaden sposób protestował, ani tym bardziej komukolwiek bronił. Jeśli mi się treści grafomańskie nie podobają – nie czytam. I grafoman i ja mamy wybór ;) Gorzej, gdy taki grafoman zaczyna się narzucać. W przeszłości pewna grafomanka (na Interii) zarzucała mnie swoimi „dziełami”. Mojej gehenny nie da się opisać. W końcu musiałem jej powiedzieć wprost, że jej „twórczość” to klasyczna grafomania. Na szczęście się obraziła ;))
Napisałaś bardzo znamienne (kapitalne) zdanie: „Nie można ich pisania oceniać przez pryzmat metodologii badań właściwej literaturoznawstwu” – czyli literaturoznawstwo jest tu zupełnie zbędne (patrz pierwszy akapit).
No nie wiem czy się nie zajmuje, skoro zajmuje się oceną utworów literackich. A z pewnością ocena czy coś jest grafomanią dotyczy utworów literackich, czyli pisanych "literami". ;)
UsuńNo tak, ale po tym znamiennym zdaniu jest następne uzupełniające i dopiero oba razem tworzą nierozerwalną sensownie całość.
Proponuję kompromis - na potrzeby amatorskiej oceny grafomanii wystarczy oczytanie, na potrzeby fachowej konieczne są podstawy naukowe i kompetencje. ;))
Napisałaś Mario: „zajmuje się oceną utworów literackich” i tego się trzymaj ;)) Grafomaństwo nie jest utworem literackim, to przypadłość, jak to jest w notce, wynikająca „z chorobliwej potrzeby pisania”, zaś rzekoma „twórczość”, czyli efekt grafomanii nie sposób nazwać literaturą.
UsuńTen kompromis nie przejdzie ;)) Nauka grafomanią się nie zajmuje i nie ma fachowców, którzy mają kompetencje. Ci, którzy dziś piętnują przypadki grafomanii, to bardzo często literaci, we właściwym tego słowa znaczeniu, ludzie oczytani i sami piszący. Zrozum – do tej pory nikt nie ustalił żadnych kryteriów „twórczości” grafomańskiej, bo wg mnie to jest po prostu niemożliwe.
Jasne, że nie przejdzie, bo skoro się uprzesz, to nie ma siły, żeby Cię przekonać. ;)
UsuńŻeby nie było że ja też taka nie koncyliacyjna proponuję następny kompromis - pozostajemy przy "wspólnym zdaniu" - ja swoim Ty swoim... :))
Taki kompromis przyjmuję ;))
UsuńGenialna jest druga część przykazania siódmego "Dobra poezja i proza to taka, która się Tobie podoba i ją rozumiesz". Nic dodać, nic ująć!
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Rodzi się pytanie, czy on ją rzeczywiście rozumie?
UsuńDo mnie trafiły te słowa. Czy to znaczy, że jestem... Nie, nie będę kończył pytania.
UsuńMiałbyś problem, gdybyś pisał rymy i uważał, że to jest wybitna poezja.
UsuńDziwne... Coś jakby Twoja pierwsza odpowiedź się zmieniła?
UsuńPoezję każdy jest w stanie zrozumieć, w przeciwieństwie do treści umowy z dystrybutorem energii.
Nie zamierzam pisywać wybitnej poezji, bo to jest dla mnie zbyt łatwe.
Nic się nie zmieniło. Czasami używam ironii
UsuńBoja - za środkowe zdanie w powyższym komentarzu masz ode mnie lajka. :)
UsuńMam jednak wątpliwość - czy rozumienie tekstu jest w ogóle potrzebne do oceny czy tekst jest grafomański. DeLu podawał tylko jedno kryterium, tj. "nie podobanie się". Nieostre też jest to oczytanie, po przeczytaniu ilu książek można uznać, że się jest "oczytanym". :))
Najpierw odpowiem na pytanie „czy rozumienie tekstu jest w ogóle potrzebne do oceny czy tekst jest grafomański” – sprawa jest prosta, nie masz najmniejszych szans zrozumieć, jaką myśl w swoim tekście zawarł grafoman, nawet jeśli lubisz grafomanię. Proponuję Ci zajrzeć na blog, który stał się inspiracją tej notki (chyba nie będziesz mieć z tym problemu) i spróbuj odgadnąć, jaki jest przekaz autora? Tylko uważaj, przy zbyt intensywnej próbie możesz się zapętlić :D:D
UsuńTo „nie podoba mi się” należy rozumieć w szerszym aspekcie. Np. nie podoba mi się powieść Sienkiewicza „W pustyni i w puszczy” i choć to faktycznie w mojej ocenie szmira, nie traktowałbym jej w kategoriach grafomaństwa.
Oczytanie jest kwestią osobistą. Jednemu wystarczy kilka książek na rok, inny będzie potrzebował kilkadziesiąt, ale myślę, że nawet dwie książki z tak zwanej „górnej półki” pozwolą wyczuć grafomanie już po pierwszej stronie lektury.
Domyślam się o jaki blog chodzi, tyle, że nie mam potrzeby oceniania tego opowiadania. Jest to tylko tekst na własnym blogu Autora, który ma święte prawo pisać tam jak chce i co chce. Ani ja ani TY nie mamy nijakiego obowiązku tego czytać, a już tym bardziej publicznie oceniać.
UsuńMam nieodparte wrażenie, że chciałeś go po prostu uszczypnąć (w rewanżu) i taką właśnie formę wybrałeś.... ;)
No i proszę zauważyć, że w 6 różnych osobach ostatni odcinek jakoś zarezonował, bo są komentarze i chyba żaden nie jest aż tak krytyczny jak Twoja opinia. ;)
UsuńJa długo się przed oceną jego tekstów wstrzymywałem, jednak autor nie ustawał w czynieniu mi impertynencji. Jestem niesłychanie cierpliwy człowiek, ale wszystko ma swoje granice. Skoro prośby nie pomagały... To nie był obowiązek, to była potrzeba chwili. ;)
UsuńMasz rację, przyznaję się bez bicia, chciałem „go po prostu uszczypnąć (w rewanżu)”, gdyż używanie wyzwisk nie leży w mojej naturze, zresztą on na nie jest nieczuły, zawsze jest w stanie wymyślić nowe.
Wiesz jak to jest? Ludzie nie są skorzy do krytyki znajomych, bo ta może się źle skończyć. Dwa komentarze wyliczone w moim komentarzu (4.04 – 23:43) właśnie pochodzą spod ostatniej notki. Zakamuflowana w nich ironia jest nieosiągalna dla autora.
UsuńA teraz uwaga: nie jestem pewien czy zdanie: „Ten krzyk spowodował, że nasz ulubiony DALSZY CIĄG, niczym księgarnia na aptekę, przebranżowił się na KONIEC” istniał w dniu publikacji notki? Nie będę wnikał, ale to zakończenie też jest wybitnie grafomańskie ;)) Autor kompletnie zlekceważył czytelników, urywając fabułę w najmniej oczekiwanym momencie :D
DeLu - wytłumacz mi proszę taką sytuację: jest napisany jakiś tekst, oceniamy Ty i ja, oboje go rozumiemy (takie przynajmniej mamy przekonanie), mnie się on podoba, Tobie nie. Oboje uważamy się za ludzi oczytanych, cokolwiek by to nie znaczyło. Nie znamy autora, nie wiemy czy ma "chorobliwą" potrzebę pisania. ;)
OdpowiedzUsuńTy uważasz, że jest to tekst grafomański, a ja, że niekoniecznie.
Jaki zatem jest to tekst? ;)
Może być grafomanią i niegrafomanią jednocześnie?
Diagnoza grafomanii nie opiera się na „podobaniu się tekstu”. Jak napisałem powyżej, mają prawo mi się nie podobać teksty, które wcale nie są twórczością grafomańską.
UsuńJaki jest to tekst? Zastanawiam się czy jednak faktycznie tego problemu nie przybliżyć w osobnej notce? W mojej ocenie najważniejszy jest tu warsztat pisarski, którego grafoman w ogóle nie ma. Grafoman ma tak „lekkie” pióro ;)), że w ogóle się nie przejmuje tym, o czym pisze, jak pisze i czy w ogóle wie czym jest pisarstwo. Tymczasem łatwo zauważyć, że grafoman, być może bezwiednie, ale zawsze obraża inteligencję czytelnika
Można być jednocześnie grafomanem i wybitnym twórca, ale grafomański tekst już nie będzie wybitnym. Niestety, bywają grafomańskie teksty, które cieszą się wyjątkową popularnością, np. „Dzienniczek” s. Faustyny.