Miałem wstawić focię moich rodzonych klejnotów (nie mylić z rodzinnymi), bez żadnej osłony, nawet bez spodenek bieliźnianych. Nie żebym się ich wstydził, albo żebym się czegoś bał. A co mi tam, księdzu wolno a mnie nie?! Myślałem całe życie, że publiczne obnażanie się to nie tylko występek przeciw moralności, nie tylko czyn karalny, ale i grzech ciężki, jednak jak to w życiu bywa Prawda (ta pisana przez duże „P”) bywa względna. Być może szarego obywatela obowiązuje bardziej rygorystyczne prawo, ale taki ksiądz ma tu wyjątkowe „luzy”. Oto czytam ze zdumieniem: „Metropolita gdański abp Tadeusz Wojda przywrócił do pracy duszpasterskiej księdza Arkadiusza Cz. duchownego, który rozsyłał fotografie męskich genitaliów do swoich uczniów z gimnazjum, których miał uczyć religii. Poszkodowani mieli poniżej 15 lat”1. Szczena mi opadła, ale widać teraz w Kościele panują inne obyczaje, tzn. są bardziej luzackie. Słowa katechezy mało ciekawe są, to je ksiądz katecheta wzbogacił swoim penisem na wieczną pamiątkę, ku chwale Pana, a abp Wojda dał dyspensę.
W osłupienie wprawiła mnie wiadomość, że do Polski przybywa 50 kanadyjskich żołnierzy. Wbrew pozorom nie będą nas bronić przed Putinem, lecz zajmą się ukraińskimi uchodźcami. Czytam: „Kanadyjscy żołnierze będą w Polsce przez dwa miesiące. (...) Ma to być ogólna pomoc, w ograniczonym zakresie – pomoc medyczna, a także „pomoc duchowa” - w misji uczestniczą także kapelani. Wojskowym będą pomagać ukraińscy tłumacze”2. Ja pierdzielę, tak jakby u nas było mało kapelanów. Może nasi to trzeci sort, nadający się tylko dla żołnierzy strzegących granicy z Białorusią?
W ramach pokuty w Wielki Tydzień dałem czadu i zdobyłem się na lekturę tekstu, który normalnego człowieka by zmroził. Tytuł był dość intrygujący: „Tu wolno się modlić tylko do diabła”, choć mnie sama modlitwa, nawet do diabła nie interesuje. Ale podtytuł był już mocny: „Dlaczego Bóg pozwolił na zło Auschwitz?” Przerabiałem ten temat z punktu widzenie pobożnego Żyda, który doszedł do wniosku, że skoro Bóg zezwolił na takie zło, to znaczy, że On nie istnieje, że został wymyślony przez tych, którym się Auschwitz nawet nie śniło w najbardziej koszmarnych snach. Postanowiłem sprawdzić jak to wygląda od strony ortodoksyjnej wierzącej chrześcijanki – Anny Nowogrodzkiej. Już cytat kardynała Roberta Sarah „Straszne rzeczy popełnione przez ludzi i dzieła diabła są tajemnicą, której ludzkość nigdy w pełni nie zrozumie”3 aż prosi się o ripostę: kto stworzył diabła i ludzi? To jednak Pikuś gdy doszedłem do zdania: „Bóg po to pozwolił niektórym ludziom oglądać piekło za życia [Birkenau – dopisek mój] i wrócić, by dali świadectwo Prawdzie. (...) Intencją autorki [Zofii Kossak] było również budzić sumienia czytelników na przekór cierpieniom tysięcy matek, które pochowały córki w Birkenau, i córkom, które straciły tam matki. (...) Więzień przyjmujący lagier jako dopust Boży mógł stanąć do owego samotnego boju staczanego o największe dobro: duszę własną. Postawa, jaką zajmował, polegała na naśladowaniu lżonego Chrystusa, na ochoczym ofiarowaniu swej krzywdy za grzechy własne i cudze”4. Powiedzcie mi, jak bardzo trzeba mieć porąbane w głowie by uznać, że pobyt w Auschwitz-Birkenau to ochocze ofiarowanie swojej krzywdy za cudze grzechy? Jak zwykle w takich razach jest jeszcze gorzej: „Gdyby przeżycie lagru było ponad siły, toby Bóg tego nie żądał, bo on wie, na ile nas stać. A skoro żąda, to znaczy, że wytrzymać można. Wierzę, o Boże mój, że nic mnie nie spotka, czego byś mi od wieków nie przeznaczył”5 (sic!) Przecież to jawna drwina, i to do kwadratu, z śmiertelnych ofiar, którzy obozów nie przeżyli...
Nie wiem jak kto, mnie już powoli Wielki Piątek zaczyna zniesmaczać. Co jest z chrześcijanami nie tak, że z taką lubością celebrują mękę i zadawanie cierpień, które kończą się śmiercią? Wielkopiątkowe przedstawienia urządzają z tysiącami widzów. Żeby choć z tego coś pozytywnego wynikało, ale nie, wręcz przeciwnie, oni nadal wszyscy chcą się nurzać w cierpieniu. W cierpieniu innych.
PS. Temat Boga w Auschwitz ze wspomnianego artykułu jeszcze poruszę w innej notce.
Przypisy:
1 - https://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,28333593,ksiadz-arkadiusz-wysylal-uczniom-zdjecia-penisa-teraz-wraca.html?_ga=2.155027640.1660737721.1649940960-315022733.1649602406#S.main_topic_2-K.C-B.2-L.1.maly
2 - https://wpolityce.pl/swiat/594641-kanadyjscy-zolnierze-leca-do-polski-pomoga-uchodzcom
3,4,5 - https://pch24.pl/tu-wolno-sie-modlic-tylko-do-diabla-dlaczego-bog-pozwolil-na-zlo-auschwitz/
Wedle zacytowanych wywodów, nawet Bóg niejednako traktował ofiary Aushwitz, bo nie dla wszystkich taka próba okazała się do przejścia. Też tego nie rozumiem, jak i toku myślenia, że można cierpieć w jakiejś intencji lub że cierpienie bywa wyrazem miłosci....to ponad moje horyzonty.
OdpowiedzUsuńOtóż to. Wplątanie Boga w takie historie zawsze prowadzi do sprzecznych konkluzji. Jeszcze gorzej z tymi „intencjami”. Jeśli coś można sensownego na ten temat powiedzieć, to tylko – nomen omen – Boże widzisz, słyszysz i nie grzmisz.
UsuńCzy kalwiniści nie poszli w trochę oddmiennym kierunku, twierdząc, że jak ci się powodzi, to znaczy, że bozia cię kocha, a jak ci się nie powodzi, to cóż, bozia ma cię w nosie i pewnie jest ku temu jakiś powód. Dlatego ta religia była bardziej preferowana przez osoby zamożne i z wyższych sfer? Może dlatego nasze chrześcijańswto bardziej się przyjęło- bo większość ludzi cierpi i jest biedna, a religia ładnie to wyjaśnia jako ,,bóg ma plan'', ,,dzięki temu będziesz silniejszy''.
OdpowiedzUsuńNa takie chrześcijańskie umiłowanie cierpienia cierpiała też moja koleżanka wierząca w karmę. U niej objawiało się to tym, że cieszyła się z negatywnych rzeczy w swoim życiu, bo ,,dzięki temu przerobię już tę lekcję w swoim życiu, i nie będę musiała na to samo cierpieć w kolejnym wcieleniu". No i niestety przykrości spadały na nią ciągle, ku jej masochistycznej uciesze.
Nie znam na tle kalwinizmu abym się mógł w tym temacie autorytatywnie wypowiadać. Gdzieś tylko czytałem, że powodzenie lub niepowodzenie Bóg już dla każdego zapisał przed stworzeniem świata (sic!)
UsuńŁadnie to brzmi: „cierpiała na cierpienie” ;)) Nie wiem na czym to polega, ale każda próba usprawiedliwienia cierpienia odniesiona do kogoś lub czegoś, natychmiast wywołuje u mnie odruch wymiotny, więc pewnie i Twojej koleżanki nie polubię.
Powiem tak, Holocaust był szokiem dla Chrześcijan, szokiem był dla Żydów - tak dużym, że złamał wiarę o tych, którzy go doświadczyli. Dlaczego tak się stało? Dlatego, że mieli określone wymagania wobec Boga, że MUSI On ingerować i przeciwdziałać złu. Prawdę mówiąc, zarówno w starym testamencie, jak i nowym nie widzę takiego zapewnienia - że Bóg powinien tak reagować, notabene naruszając zasady wolnej woli, którą dał człowiekowi, więc nawet w kontekście wiary katolickiej dywagacje z powyższych komentarzy są dla mnie niezrozumiałe - do niczego nie prowadzą, nie da się również przy ich pomocy udowodnić, że skoro coś takiego jak Auschwitz się zdarzyło, to Bóg nie istnieje.
OdpowiedzUsuńPojawiło się wiele ciekawych komentarzy, łącznie z takimi jak, że Bóg był obecny, płonął w piecach krematoryjnych i wisiał na szubienicach. Albo takich, wedle których płakał nad ludźmi, widząc jak wykorzystują możliwości które im zapewnił.
Zapytam, bo być może przeoczyłem, kiedy Bóg dał na ową mityczną „wolną wolę”?
UsuńTaaa, nie zapominaj o jednym, jako Bóg może płonąć w piecu krematoryjnym bez żadnego szwanku na „nieciele”, czy wisieć na szubienicy. Mógł się też rzucić na druty. Każdy z tych fikcyjnych „gestów” może wpłynąłby na działania oprawców, ale tak się nie stało. A już zdanie: „Albo takich, wedle których płakał nad ludźmi, widząc jak wykorzystują możliwości które im zapewnił” brzmi jak logika języka abp Jędraszewskiego. Czyli jak, Bóg zapewnił ludziom możliwość zabijania innych, niczemu niewinnych ludzi? Radku, naprawdę ciekawa teza i gdyby nie chodziło o ludobójstwo pewnie sam bym się popłakał, tyle, że śmiechu.
A to musisz sobie chyba Biblię od nowa postudiować, jest na samym początku.
UsuńNo widzisz - jak przyjmiemy eschatologię chrześcijańską, tak się składa, że dusza ludzka też nie odnosi szwanku w piecu, ani na szubienicy. Natomiast z tego co pamiętam, Chrystus umarł na krzyżu jak każdy inny człowiek, gdy przebywał w postaci cielesnej na ziemi. I tak, niestety Bóg dając możliwość wyboru - dał również możliwość zabijania. Przewidział też, że nie wszyscy będą słuchać jego nauk:
Iz 48,17-18
"Jam jest Pan, twój Bóg, pouczający cię o tym, co pożyteczne, kierujący tobą na drodze, którą kroczysz. 18 O gdybyś zważał na me przykazania, stałby się twój pokój jak rzeka, a sprawiedliwość twoja jak morskie fale."
Dał możliwość nawet, żeby w niego nie wierzyć. Spałeś przez te lata wiary, że stawiasz takie pytania, czy zdążyłeś zapomnieć?
Co do Jędraszewskiego, to trafiłeś kulą w płot, akurat jest to fragment z żydowskiego midrasza. Cytował go kiedyś ks. Boniecki. Ale nie bronię Ci ani płakać, ani się śmiać, wszak wolną wolę posiadasz, choć powiem Ci szczerze że takie reakcje nie kojarzą mi się z inteligentną odpowiedzią na temat. ;) Wiesz można oczywiście w to nie wierzyć, ale skoro podejmujesz dysputę na poziomie teologicznym - warto trzymać się zasad teologii.
Co Ty mi za kit wciskasz z tym „dusza ludzka też nie odnosi szwanku w piecu, ani na szubienicy”? Zapominasz o moich przekonaniach? Widziałeś „duszę” (w rozumieniu chrześcijańskim) albo może doświadczyłeś jej obecności? Mów mi o świadomości a nie o „duszy”, duszę miało kiedyś żelazko. I choćbyś zaklinał rzeczywistość, twoja świdomość przestanie istnieć, gdy umrzesz.
UsuńTo nie są słowa Boga, to jest relacja autora, w dodatku wers 19, który starannie pominąłeś „Twoje potomstwo byłoby jak piasek, i jak jego ziarnka twoje latorośle. Nigdy by nie usunięto ani wymazano twego imienia sprzed mego oblicza!”, który jest ewidentnie groźbą, tak jak konsekwencje zerwania owocu z drzewa poznania dobra i zła. Przypomina mi się od razu scena z filmu „Sami swoi”: „Sąd sadem, ale sprawiedliwością musi być po naszej stronie”. Tak wygląda owa „wolna wola”.
Napomknąłem o abp Jędraszewskim w kontekście logiki, a nie jego dywagacji na temat Boga w Auschwitz. Nie będę płakał lub się śmiał dlatego, że Ty taką reakcje nie kojarzysz z inteligentną odpowiedzią na temat. Moja moralność i szacunek do pomordowanych w bestialski sposób, nawet z pominięciem teologii, zupełnie mi wystarczą aby z ofiar Auschwitz nie szydzić, czego nie można powiedzieć o pani Zofii Kossak.
Prawdę mówiąc, nie bardzo interesują mnie Twoje przekonania, bo nic z nich dla mnie nie wynika i nie z nimi dyskutuję, natomiast padła tu kwestia po raz kolejny, że Holocaust wyklucza istnienie Boga. Otóż moim zdaniem nie wyklucza. Choćbyś zaklinał rzeczywistość rzesza ludzi wierzy w istnienie duszy, jeżeli nawet przestanie ona istnieć wraz z ich śmiercią nie będzie miało to dla nich żadnego znaczenia, ale o jej istnieniu nie decydują Twoje przekonania.
UsuńRelacja autora? :D No to pora żebyś poczytał kim był Izajasz i dlaczego Księga Izajasza znalazła się w Biblii. :) Bo idąc Twoim tokiem rozumowania, to w zasadzie nie ma w niej nic, co powiedział Bóg, tylko same takie relacje odautorskie. :) Poza tym drogi kolego, przecież właśnie się takiego końca dla siebie spodziewasz, całkowitego wymazania, więc jaka to dla Ciebie groźba?
Może po prostu inteligencja potrzebna jest również do tego, żeby zrozumieć, czy intencją Zofii Kossak było szyderstwo. Moim zdaniem nie. Ale przypisywanie takich intencji komuś kto ma odmienny światopogląd jest bardzo charakterystyczne dla takich osób jak Ty, mało elastycznych i nieliberalnych.
A kto Ci powiedział, że to są moje przekonania? Choć tak, są i moje, oparte na dysputach Żydów, którzy nie potrafili zrozumieć dlaczego ich Bóg pozostawił ich niczemu niewinnych braci, sióstr, dzieci i starców na pastwę ludzkich zwyrodnialców. Mógł zrobić cokolwiek, a nie zrobił nic. Powiadasz „rzesza ludzi wierzy w istnienie duszy”? Od kiedy to taki argument ma przeważać? Cała ludzkość wierzyła, że Słonce krąży wokół Ziemi a z nim wszystkie gwiazdy, i okazało się, że wszyscy byli w błędzie. Ale Cię uspokoję, nie zamierzam pozbawiać iluzji ludzi wierzących w nieśmiertelną duszę.
UsuńSkąd to przekonanie, że nie wiem kim był Izajasz?
Oczywiście, że w Piśmie Świętym nie ma żadnych tekstów autorskich Boga, ani nawet Jezusa. Podobno Mojżesz dostał oryginalny tekst Boga, ale w gniewie go roztrzaskał. Wszystkie relacje o tym, co mówi Bóg i Jego Syn, są relacjami z gatunku tych „fotografa przy tym nie było”.
A gdzie ja napisałem, że Zofia Kossak miła takie intencje? Napisałem, że miała nie po kolei w głowie, skoro bez zastanowienia palnęła taki tekst. Macierewicz też palnął numer o zamachu i ja wierzę, że on tak myśli na poważnie. Tylko samo przekonanie o rzekomej prawdzie własnych poglądów ani Kossak, ani Macierewicza nie uchroni przed określeniem najcięższej głupoty.
A tak z ciekawości: jak powinna wyglądać ta moja elastyczność i liberalność, bo tu mnie zażyłeś? :D
Nie uogólniaj. Niektórzy stracili wiarę inni nie.
UsuńNie szukam argumentu na istnienie duszy. Nie jest on mi do niczego potrzebny. Jest to jest, nie ma, to nie ma. Poza tym co mam Ci powiedzieć o argumencie krążenia słońca wokół Ziemi, poza tym, że jest obosieczny - może ci, co sądzą, że nie ma duszy są na ich miejscu, czyli się mylą. W każdym razie cechuje ich w tej kwestii to samo co Ciebie - brak wiedzy na ten temat.
Więc? Niektórzy wierzą, że to słowo boże.
A o tu:
"zupełnie mi wystarczą aby z ofiar Auschwitz nie szydzić, czego nie można powiedzieć o pani Zofii Kossak."
Zażyło Cię, że istnieje elastyczność i liberalność w ocenie innych? Cóż, to mnie nie dziwi, Twoje wypowiedzi o tym świadczą. Tylko nie wiem, czy możesz się tego jeszcze nauczyć, że wypowiedzi wierzących nie są spowodowane tym, że "mają nie po kolei w głowie", albo tym że są niemoralni, albo szydzą, tylko wynikają z ich postrzegania świata - który nie musi zgadzać się z Twoim.
"Tylko samo przekonanie o rzekomej prawdzie własnych poglądów ani Kossak, ani Macierewicza nie uchroni przed określeniem najcięższej głupoty." - Uważasz, że Twoje przekonania zawsze Cię przed nią chronią? Że nigdy nie palnąłeś głupoty?
UsuńNiczego nie uogólniam. Mówię w imieniu tych, którym Auschwitz odebrało wiarę w Boga i Jego moc. I choć sam nie przeżyłem Auschwitz, w pełni ich rozumiem. Zabawny jesteś w tym stwierdzeniem, że mylą się ci, którzy w „bajki” nie wierzą, nawet gdy dodajesz „może”. Mnie się zawsze wydawało, że ciężar dowodu spoczywa na tych, którzy swoimi tezami o istnieniu czegoś, kogoś, próbują przekonać innych. Tak samo jak w przypadku istnienia Boga albo..., krasnoludków.
UsuńTo prawda Radku. Oni wierzą, a wiara ma to do siebie, że nie opiera się na faktach, ale na mitach.
Jeszcze raz powtórzę, pani Kossak obraża ofiary Auschwitz-Birkenau nieświadomie, co nie znaczy, że to ją usprawiedliwia. Tylko, że to Ty paradoksalnie strasznie uogólniasz. Bo ja piszę, że pani Kossak ma nie po kolei w głowie, a nie wszyscy wierzący.
Nie, nigdy nie twierdziłem, że jestem w pełni odporny na głupotę. Najwięcej głupot tkwiło w mojej głowie w czasach, gdy wierzyłem w Boga i Jego moc. To mi na szczęście przeszło. A dziś? Tak nawet dziś mi się zdarza (choć w niedalekim czasie przeszłym) gdy bezgranicznie zawierzyłem..., kochanej kobiecie. Tym niekochanym też czasami ufam, co też zazwyczaj kończy się tragicznie. Mam na myśli lekarki (czasami lekarzy). ;))
Nie masz absolutnie prawa przemawiać w imieniu tych co przeżyli holocaust, ani udawać że coś rozumiesz. Bo nie rozumiesz. Dla Ciebie Holocaust jest przykładem zła które dotknęło ludzi, na które Bóg nie powinien pozwolić. W przypadku Żydów nie powinien pozwolić na to, by dotknęło naród wybrany, który zawarł z Bogiem przymierze. Niby niuans, a wiele zmienia.
UsuńTobie się zawsze coś wydaje. Generalnie zasada z tym "ciężarem dowodu" nie jest pojęciem stricte naukowym, a prawniczym i tam się ją głównie stosuje. W nauce stawia się hipotezę, dowody mogą ją potwierdzać lub obalać, natomiast to że nikt nie udowodnił ani nie zaprzeczył istnieniu Boga nie przeważa szali na żadną stronę – po prostu nauka się tą kwestią nie zajmuje. Kwestia pzostaje w sferze poznania pośredniego, osiąganego z wniosków wyciąganych z określonych przesłanek. Dalej więc walisz kolejnym banałem - „wiara ma to do siebie, że nie opiera się na faktach, ale na mitach.”
Nie opiera się na mitach, tylko założeniu, że skoro istnieje świat to musi istnieć jego stwórca – dalej dopiero idzie mitologia i kosmologia religijna.
No i właśnie tym zdaniem obnażasz brak zrozumienia dla jej słów i fakt, że głoszony przez Ciebie liberalizm nie ma z prawdziwym liberalizmem nic wspólnego. Jeszcze zabawniejsze jest, że naprawdę jesteś pewien, że fakt, że straciłeś wiarę doprowadził do nagłego zmądrzenia. :) Tak naprawdę to co wypisujesz dowodzi, że nigdy tej wiary nie rozumiałeś. Im bardziej zacietrzewiasz się w jej zwalczaniu i atakowaniu tych którzy wierzą, tym bardziej tego dowodzisz, niczego więcej. :)
Tak na marginesie - w przeciwieństwie do Ciebie Zofia Kossak została dotknięta tym o czym pisze, w obozie zginął jej syn, a on sama trafiła na kilka miesięcy do Auschwitz-Birkenau w 1943 roku. Była tam, a Ty ośmielasz się pisać, że lepiej rozumiesz ofiary holocaustu... (sic!) To jest dopiero drwina.
UsuńJa bym Cię jednak prosił o ścisłość i pewną rozwagę, bo wbrew temu, jakie bzdury na mój temat wypisujesz, nigdzie nie piszę, że lepiej rozumiem ofiary Holokaustu. Piszesz: „Dla Ciebie Holocaust jest przykładem zła które dotknęło ludzi, na które Bóg nie powinien pozwolić. W przypadku Żydów nie powinien pozwolić na to, by dotknęło naród wybrany, który zawarł z Bogiem przymierze”. Typowa bzdura na mój temat. Nie zawężam tematu do Żydów, choć wspominałem to, co niektóry Żydzi sądzili o Bogu. Wyobraź sobie, że wielu wierzących chrześcijan również straciło wiarę w Boga po przeżyciach w Auschwitz. Jeden taki uczył mnie w technikum mechaniki. Polecam Ci artykuł z Tygodnika Powszechnego autorstwa ks. Bonieckiego, że zacytuję: „Żadne teologiczne stwierdzenie nie może zostać wypowiedziane, jeżeli nie można by dać mu wiary w obecności palonych dzieci. Są tacy, którzy jak Primo Levi pytają o możliwość wiary w Boga po Auschwitz: albo Bóg jest Bogiem, a więc wszechmocnym, wobec tego winnym przyzwolenia danego mordercom, albo wszechmogącym nie jest, ergo, nie jest Bogiem”.
UsuńJeśli piszesz: „w przeciwieństwie do Ciebie Zofia Kossak została dotknięta tym o czym pisze, w obozie zginął jej syn, a on sama trafiła na kilka miesięcy do Auschwitz-Birkenau w 1943 roku. Była tam, a Ty ośmielasz się pisać, że lepiej rozumiesz ofiary holocaustu” – myślałeś, że nie sprawdzę?
Jej pobyt Birkenau trwał siedem miesięcy. Jedyny dokument, potwierdzający ten fakt, to skierowanie na badanie krwi w kierunku obecności tyfusu. Dokument pochodzi z 12 kwietnia 1944 i czytamy w nim, że więźniarka nr 64491 przebywała wówczas na odcinku kwarantanny. Przed wywiezieniem z obozu Kossak została zobowiązana do podpisania stosownego formularza, w którym kazano jej wyrazić wdzięczność za pobyt w obozie. Dla ścisłości: jak na warunki obozowe miała prawdziwą fuchę – pracowała jako „nachtwacha” w bloku więźniarskim, co dawało jej gwarancję względnego bezpieczeństwa. A teraz napisz mi ile osób wychodziło z Auschwitz-Birkenau przed jego wyzwoleniem inaczej niż przez krematorium? Aby była jasność – niczego nie sugeruję. I jeszcze jedno: o śmierci syna dowiedziała się dopiero w latach sześćdziesiątych. Cały czas w głębi duszy, wierzyła, że jej syn żyje, więc nie pisz mi o jakieś rzekomej traumie w obozie z tego powodu.
„Ciężar dowodu” nawet jeśli jest pojęciem prawniczym, nie zwalnia z odpowiedzialności dowodzenia istnienia Boga, szczególnie wtedy, gdy wierzący domagają się dowodu na Jego nieistnienie. I choćbyś nie chciał, owo założenie, na które się powołujesz, wciąż jest mitem.
Czytam: „Jeszcze zabawniejsze jest, że naprawdę jesteś pewien, że fakt, że straciłeś wiarę doprowadził do nagłego zmądrzenia” i nie mogę wyjść z podziwu. Naprawdę. Aby porzucić wiarę Radku, trzeba najpierw zmądrzeć, a to nie jest zjawisko nagłe, jak w bajce o Pomysłowym Dobromirze, ale poprzedzone wieloletnimi wątpliwościami.
He, he, proszę Cię. Kossak jest "porąbana", bo pisze to co pisze, ale Ty to dopiero wszystko rozumiesz. Nawet ten dalszy "wykład" o tym co robiła Kossak Sczucka w obozie i jaką zajebistą fuchę tam miała, jaka "bezpieczna" się czuła dowodzi, tego kto tu jest bardziej "porąbany".
UsuńNo i co ma z tego cytatu wynikać, oprócz tego, że cytowany w tym artykule Irvin Greenberg stracił wiarę? Polecasz mi artykuł, ale jakbyś nie zauważył - nie dowodzi on nieistnienia Boga.
No tak samo jak każda teoria mówiąca o powstaniu wszechświata i życia. Również ta w którą Ty wierzysz, że świat się zrobił sam. Na ten moment to mit.
Coś Ci się ewidentnie pochrzaniło - ale to tak chyba z samouwielbienia. Porzucenie wiary nie ma nic wspólnego z mądrością. Owszem, ci którzy nie wierzą mają się czasem za mądrzejszych od tych co wierzą, ale to nic nie dowodzi - raczej nie są w swej ocenie wiarygodni. Znam całe rzesze tych mądrali z grupy "Ateiści są boscy" - głupi jeden w drugiego jak but, ale chełpienie się w kwestii własnego oświecenia przychodzi im nad wyraz świetnie.
Jeszcze raz przeczytaj fragment wypowiedzi p. Kossak, za który oskarżam ją o to, że ma porąbane w głowie. Odnieść się rzeczowo i merytoryczne do niego, a później się śmiej. Nie wiem, czy to była „zajebista” fucha, ale do noszenia cegieł tam i z powrotem, czy kopaniu i zasypywaniu rowów nie musiał chodzić. O tym bezpieczeństwie i fusze piszą jej współwięźniarki – czyżbyś uważał, że to one są porąbane?
UsuńKuźwa Radku, czy ja śnię?! Ja piszę o tym jak Auschwitz wpłynęło na utratę wiary przez wielu wierzących, a Ty mi chcesz wmówić, że to jest dowód na nieistnienie Boga? Swoją drogą narzuca się pytanie, czy potrafisz coś zarzucić motywom takiej utraty wiary?
To nie czas na dyskusję o tym czy świat zrobił się sam, ale postawię pytanie: skoro Bóg rzekomo istnieje od zawsze, dlaczego świat, bez względu na formę nie mógł istnieć od zawsze?
Nie będę przerzucał pałeczki, kogo z nas dwóch ewidentnie pochrzaniło. „Porzucenie wiary nie ma nic wspólnego z mądrością” i wbrew Twoim oczekiwaniom ja się z tym zgodzę. To Ty zasugerowałeś, że przez porzucenie wiary poczułem się mądrzejszy. Ja twierdzę, że bez wiary jest mi lepiej niż z nią. Sami kaznodzieje ciągle upominają wiernych, że wiara powinna iść w parze z mądrością, czyli jak, wierni nie są mądrzy? ;)) Tylko żeby Ci nie przyszło mi zarzucać, że to ja uważam wiernych za niemądrych.
Największym ryzykiem jest prowadzenie ateistycznego blogaska i decydowanie kto jest porąbany a kto nie. :)
UsuńAle ja nie neguję że wpłynęło. Mnie natomiast dziwi - że tych, którzy wiary nie stracili i usiłowali sobie jakoś to wytłumaczyć - nazywasz "porąbanymi". Tymczasem ludzie tam walczyli o zachowanie innych cech, godności, przyzwoitości, czy honoru. Tych którzy to później uzasadniają, też nazwiesz porąbanymi?
I co, koncept równie abstrakcyjny co istnienie Boga. Ale jakoś Ci nie przeszkadza i jesteś skłonny w niego wierzyć. :)
I to szanuję, że jest Ci z tym lepiej. Trochę gorzej mi idzie ze zrozumieniem czemu towarzyszy temu ciągłe dowartościowywanie się kosztem wierzących, ale cóż...
Spokojna głowa, jak sam nie zaczniesz tego sugerować - ja Ci ni zarzucę.
Rozumiem, że to merytoryka najwyższych lotów: „Największym ryzykiem jest prowadzenie ateistycznego blogaska i decydowanie kto jest porąbany a kto nie” :D
UsuńPorąbaną nawałem Zofię Kossak i to w dodatku za konkretne słowa, więc mi tu niczego nie imputuj. Nie odnoszę się też ani do godności, przyzwoitości, czy honoru więźniów obozów zagłady. Mówię o „ochoczym ofiarowaniu swojej krzywdy za cudze grzechy”. Tak nawet św. Maksymilian Maria Kolbe nie traktował swojej ofiary. Co zatem słowa Kossak mają wspólnego z godnością, przyzwoitością i honorem?
Mało się zagadnieniem wszechświata interesujesz, więc mnie dziwi traktowanie go jako abstrakcji. ;)
„Trochę gorzej mi idzie ze zrozumieniem czemu towarzyszy temu ciągłe dowartościowywanie się kosztem wierzących”, a może należy odwrócić to pytanie: dlaczego wierzący i agnostycy ;) ciągle deprecjonują ateizm? Na dowód takiego podejścia przeczytaj następną, jutrzejszą notkę, przy czy od razu uspokoję, nie będzie to tekst z gatunku „o wyższości ateizmu nad teizmem” :D :D
„Dlaczego Bóg pozwolił na zło Auschwitz?”
OdpowiedzUsuńDlaczego Bóg pozwala na wojny?
Dlaczego Bóg pozwala na cierpienie dzieci?
I tak dalej i tak dalej.
Odpowiedź na te pytania można opatrywać dopiero po tym jak konkretnie wypowiemy się jak rozumiemy istotę Boga.
Problem zaczyna się jeżeli ma to być Bóg Miłosierny.
"ofiarowanie swojej krzywdy za cudze grzechy?"
Osoba wierząca może tak uczynić.
Ma to odniesienie do ofiarowania cierpienia przez Jezusa.
Pytanie brzmi, czy kiedykolwiek Bóg ulitował się nad cierpiącymi? Wtedy nawet Miłosierdzie Boże do niczego się nie przydaje.
UsuńJezus kiedyś rzekł: „Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem (...)”, więc owo ofiarowanie za cudze grzechy trąci hipokryzją.
Tu każdy musiałby się sam wypowiedzieć.
UsuńOfiarowanie swojego cierpienia za cudze grzechy może zawierać się w danej religii.
Nie może tylko dochodzić do wynaturzeń. I nie powinno dawać na to przyzwolenia jeżeli chodzi o dzieci.