Premier
Morawiecki broniąc programu LexCzarnek
mówił w Sejmie: „Nie godzimy się na lewacką
ideologię w szkole. Szkoła ma być neutralna światopoglądowo. Niech żyje
wolność, niech żyje Konstytucja”1 (sic!) to ja myślę, że nos mu w tym
momencie urósł o kolejny centymetr. Bo czyż religia chrześcijańska nie jest
ideologią? Prawdę mówiąc nie znam bardziej nachalnej, ale to moje prywatne
zdanie i nikt nie musi się ze mną zgadzać. Niemniej to sam minister Czarnek
dowiódł ponad wszelką wątpliwość, że to ideologia i to ona jest podstawą
programową polskich szkół. To on ogłosił dwa główne wydarzenia edukacyjne:
- konkurs bioetyczny, realizowany przez środowiska anti-choice i Kościół
katolicki;
- trzy konkursy Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka.
Efekt tych
wydarzeń przerósł moje najśmielsze wyobrażenia. Mam na myśli konkurs „Pomóż
ocalić życie bezbronnemu” o nagrodę im. bł. ks. Jerzego Popiełuszki, organizowany
przez Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka. Na początek jeden krótki
fragment pracy Natalii z Szczecina. Rozmowa dwóch płodów ciąży bliźniaczej,
nazwanych fasolkami:
„- Słyszałaś? Ten pan [ginekolog – dopisek
mój], u którego była mama powiedział, że jesteśmy chore!
- Chore? Jak to chore?- z zaciekawieniem odpowiedziała druga fasolka.
- Powiedział, że mamy Downa – rzekło pierwsze maleństwo.
- Down? Jaki Down?! – krzyknęła druga istotka.
- Mam nóżki? Mam! Mam rączki? Mam! Mam głowę? Mam! A ty?
- Też mam! – potwierdził pierwszy okruszek i wyszeptał: – Nie rozumiem zatem,
dlaczego ten pan powiedział mamie, że musi nas usunąć.
- Usunąć?! Co to znaczy usunąć? Pozbyć się nas? To znaczy zabić?! Wyrzucić na
śmietnik?! Czy to będzie bolało?! - zapytała druga fasolka.
- No nie wiem? Pewnie tak - odrzekł pierwszy okruszek.
- Przecież ja kocham mamusię całym sercem. Moim największym marzeniem jest ją
zobaczyć i wtulić się w jej ramiona. Sądziłem, że mamusia kocha mnie tak samo i
nigdy, przenigdy nie pozwoli mnie skrzywdzić! - stwierdził drugi bączek, po
czym dodał:
- Czy zawsze jest tak, że jak dziecko zachoruje, to mama przestaje je kochać i
pozbywa się go? A gdybyśmy byli zdrowi, urodzili się, a potem stali się chorzy,
to mama pozwoliłaby nas zabić?! Czy zawsze każda rodzina pozbywa się chorego
jej członka?”2 (dalszy ciąg dialogu
płodów obeznanych w tajnikach psychologii, medycyny i aborcji można poczytać pod
wskazanym linkiem). Naiwnie myślałem, że grafomanem staje się ktoś z powodu
indolencji czytelniczej, tymczasem okazuje się, że grafomanów się również
kształci. Przynajmniej we współczesnej Polsce.
Nie mogę sobie też
odmówić przytoczenia fragmentów opowiadania – rozmowy Boga z aniołami w czasie
inspekcji ludzkości (czytaj: kobiet) z lotu ptaka:
„Tej oto matce dam niepełnosprawne
dziecko – mówi Bóg.
Anioł pyta: Dlaczego właśnie jej, o Panie? Przecież ona jest szczęśliwa.
Dokładnie. Uśmiecha się Bóg. – Czy mogę dać niepełnosprawne dziecko matce,
która nie zna uśmiechu? To byłoby okrutne. (...) Ta kobieta ma poczucie
samodzielności i niezależności. Dziecko, które jej dam, żyje w swoim własnym
świecie. Ona będzie musiała sprawić, by żyło w jej świecie, a to nie będzie
łatwe.
- Ale Panie, o ile mi wiadomo ona nie wierzy w Ciebie.
Bóg uśmiecha się – To nie ma znaczenia, wszystko będzie w porządku. Nikt nie
jest doskonały. A ona ma wystarczająco dużo zdrowego egoizmu. Ona jest naprawdę
doskonałą kandydatką. Ma dostatecznie dużo zdrowej miłości własnej, żeby jej
się to udało.
- Anioł wzdycha – Egoizm? Czy to jest cnota?
- Tak. Jeżeli ta kobieta nie potrafiłaby od czasu do czasu zająć się sobą, a
nie dzieckiem, nie dałaby sobie rady. Tak, zdecydowanie to jest ta kobieta,
której dam upośledzone dziecko. Ona jeszcze nie zdaje sobie sprawy, jakie ma
szczęście – uśmiechnął się Bóg.
- Szczęście!? – oburzył się Anioł”3.
To plagiat jednego z młodych uczestników konkursu, czyli oprócz grafomanii
promuje się inne szkodliwe zjawisko. To jednak nieważne liczy się szczytny cel,
czyli walka z aborcją.
Właściwie nic mnie powinny obchodzić tak debilne konkursy, niemniej uczestnikom tychże daje się fory na świadectwie szkolnym, maturalnym a nawet w indeksach studentów. Gdy więc minister Czarnek pisze krótki list do uczestników konferencji z okazji Święta Rocznicy Chrztu Polski: „Polska jako słynące od wieków przedmurze chrześcijaństwa pozostanie widomym znakiem dla całego świata ludzi wierzących w naukę Kościoła katolickiego”4 to ja mam poważne obawy o rozwój intelektualny polskiej młodzieży.
Przypisy:
1 - https://oko.press/czarnek-zostaje-bronil-go-premier-morawiecki-nie-chcemy-lewackiej-indoktrynacji-bronimy-wolnosci/
2 - https://oko.press/dlaczego-mnie-zabilas-mamo-punktowany-konkurs-pro-life-dla-szkol-pod-patronatem-czarnka/ i jeszcze kilka innych ciekawych prac konkursowych. Polecam...
3 - https://pl.aleteia.org/2016/05/25/jak-bog-wybiera-matki-uposledzonych-dzieci/
4 - https://oko.press/czarnek-i-nowak-chca-panem-bogiem-zastapic-w-szkole-myslenie-fanatyzm-religijny-mein/
Zdumiewa mnie @DeLu Twoja ciągła skłonność do zaskoczenia 😊. Kształci się nie tylko grafomanów, generalnie społeczeństwo/otoczenie/rodzina kształci i naciska. Do tego stopnia, że dzieci wychowywane przez tych samych rodziców mogą wytworzyć inną pamięć o zdarzeniach domowych (np. jedni twierdzą, że matka piła, a inni, że nigdy w życiu). A co miały napisać te dzieciaki? Dokładnie to, czego od nich wymagano. Niektórzy nawet mogą uwierzyć w to, co napisali (szczególnie, gdy motywacja zewnętrzna i nagroda za tekst była niska - to taka zagwozdka psychologiczna, która tłumaczy dlaczego najmniej nagradzani frajerzy na dole drabiny są często najbardziej ideologicznie zaangażowani i spójni, mechanizm jest związany z próbą podtrzymania myśli o sobie jako kimś działającym sensownie).
OdpowiedzUsuńHistoryjka o Bohu, ktory daje matce niepełnosprawne dziecko miodzio. No mamuśki, zwieracz odbytu nie działa, wypada stomia, gnije mózg, ktoś głośno wyje w nocy z bólu? Wszystko pod kontrolą, wg tej mitologii to plan!
Wiesz, ta historia Boga rozdającego matkom niepełnosprawne dzieci byłaby może i śmieszna, gdyby faktyczne jej autorem był jakiś zindoktrynowany na maksa uczeń z bujną wyobraźnią. Ale, choć autor jest nieznany, ona pojawiła się na katolickim, dość poczytnym portalu (alteista.pl) w 2016 roku. I to już przestaje być śmieszne, skoro dorośli ludzie tworzą „opowiastki” jak na haju. Jestem przekonany, że niektórzy „autorzy” wciąż mają mózgi, nomen omen, wielkości fasolki.
UsuńNajgorsze jest jednak to, że ten konkurs rozlewa się po całej Polsce (w tym roku było to 10 kuratoriów). Dyrektorką stowarzyszenia i główną organizatorką konkursu jest Magdalena Guziak-Nowak – autorka jedynych dopuszczonych przez MEiN do użytku podręczników wychowania do życia w rodzinie (sic!).
Druga obsesja - zespół Downa, pierwsza to Tusk oczywiście.
OdpowiedzUsuńOpanowani obsesjami politycy/katolicy chcą wychować neutralne światopoglądowo dzieci?
Nie wiem czy to kiepski żart, te prace konkursowe czy już wynik prania mózgów...
Bo zespol Downa to taka "przypadlosc", ktora z jednej strony odbiera sprawnosc intelektualna, a z drugiej daje komus z tym zespolem pozytywne nastawienie do swiata. To sa czesto ludzie wrazliwi na piekno np.:muzyki. To ktos, kto umie cieszy sie zyciem... i jak to tak? Kogos takiego chca, przyszle matki, pozbawic owej radości z zaistnienia tu i teraz?
UsuńTo najlepszy sztandarowy przyklad na to, ze usuwanie ciazy to nu,nu brzydcy prochoice.
Z tą aborcją z powodu zespołu Downa jest problematycznie. Istotne są trzy przypadki:
Usuń- trisomia 21 – właściwy zespół Downa, choć o różnym stopniu uszkodzenia płodu;
- trisomia 18 – zespół Edwardsa – rodzi się tylko 5 proc żywych płodów, ale ciężko i śmiertelnie chorych;
- trisomia 13 – zespół Pataua – zazwyczaj śmiertelny.
Czytam opinię prof. Piotra Węgrzyna: „Wyrok TK wpłynął na mniejszą liczbę wykonywanych badań prenatalnych. To jest zła wiadomość. Badania prenatalne, także badania inwazyjne wykonujemy po to, aby upewnić się, że dziecko jest zdrowe, a nie po to, jak uważa wiele osób, żeby znaleźć chorobę. A już na pewno nie po to, żeby znaleźć chorobę, która stanowi wskazania do terminacji ciąży”. Innymi słowy już nie tylko zabiegów aborcji, ale o jest przerażające – ograniczenie badań nad chorobami płodów.
Wiesz Aniu, jakby to napisać – problem aborcji jest ważny i trudny, ale notka nie jest na tyle o aborcji, ile o metodach kształcenia młodzieży. Bo o aborcjo można i trzeba dyskutować poważnie, a nie na poziomie idiotyzmów jakie serwuje w Polsce ministerstwo edukacji.
UsuńDeLu
UsuńChyba nie zrozumiales. Odnioslam sie do komentarza Jotki, a nie do twojej notki, chcac pokazac dlaczego wladza przyklad plodow z zespolem Downa tak eksponuje.
Właśnie czytam "Poczwarkę" Terakowskiej, polecam każdemu lekturę.
UsuńWysłuchałam kiedyś rozmów z kobietami, które urodziły kalekie dzieci, urodziły świadomie, ale i one są za możliwością wyboru.
Aniu, zwracam honor, choć przyznam, że do końca nie rozumiem. Władza eksponuje przypadki Downa?! Tak jakbym słuchał tego Boga, co to rozdaje matkom upośledzone dzieci. Nie sądzisz, że to jednak jakaś makabra?
UsuńCzytałem opis tej książki Doroty Terakowskiej i od razu mnie może nie tyle odrzuciło ile dostałem na wstrzymanie już po jednym zdaniu: „Ta książka jest jednak przede wszystkim kluczem do zrozumienia świata dzieci z zespołem Downa”. Na Boga, ludziom trudno się nawzajem zrozumieć gdy są zdrowi, a autorka wie jakie są „jakie są uczucia dzieci dotkniętych tą chorobą i jakie mają marzenia”. Jotko wybacz, ale coś tu nie gra.
UsuńBo co tak naprawdę wiemy o tej chorobie?
UsuńPrzeciętny człowiek niewiele, a rodzice tych dzieci codziennie zmagają się z trudnościami, o których nie mamy pojęcia...
Opis na okładce to jedno, samodzielna lektura, co innego.
Od strony medycznej wiemy dużo, od strony psychicznej prawie nic.
UsuńPiszesz: „rodzice tych dzieci codziennie zmagają się z trudnościami, o których nie mamy pojęcia” i ja tu nie do końca mogę się z tym zgodzić, bo w tym stwierdzeniu jest jakby zarzut. Mam się czuć małowartościowy bo wychowywałem normalne dziecko? Tym bardziej, że z tego opisu wynika, że historia jest opisem perypetii rodziców a nie próbą utożsamienia się z dzieckiem z Downem. Tu mogę się mylić, wszak nie czytałem, ale możesz mnie sprostować.
W żadnym razie zarzut, wręcz przeciwnie, skoro przeciwnicy aborcji wszędzie afiszują się z zespołem Downa, niechby sami spróbowali, zwłaszcza z najcięższą odmianą tej choroby.
UsuńWedług mnie książka jest i o rodzicach i o dzieciach, autorka próbuje po prostu wczuć się w psychikę dziecka, nie wiem, na ile to trafne, nie mnie sądzić. Po prostu dobrze się czyta...
Aby była jasność, nie czynię Ci żadnych zarzutów z powodu takiej lektury ;) Sam bym się raczej nie zmusił. Nie moje klimaty ;))
UsuńNa ten konkurs to dzieciaki pewnie piszą takie prace, jakich oczekują nauczyciele. Tej drugiej historyjki, o Bogu i matce niepełnosprawnego dziecka nie do końca rozumiem, bo jak to czytam, to mam wrażenie, że autor raczej potępia głupotę Boga. Opowieść jakoś się nie klei. Nie czuć za bardzo intencji autora.
OdpowiedzUsuńA propos takich ,,religijnych konkursów"- mieliśmy kiedyś na lekcji religii pokazać przed klasą prezentacje na wylosowane tematy. Praca w grupach. Nasza wylosowała temat ,,adpocja jako alternatywa dla spełnienia obowiązku rodzicielstwa względem Boga'' czy coś. No i opowiedzieliśmy, jak to ludzie są szczęśliwi, że mogą mieć dziecko, choć nie mogą go sami powołać na świat, jak to dzieci są szczęśliwe, że ktoś je chce, a także o tym, że pary jednopłciowe mają szansę na rodzicielstwo- no i katachetka ściągnęła nas siłą ze sceny. W ten dzień nikt już nie prezentował, bo nauczycielka skupiła się na tym, żeby nam wmówić, jak bardzo jest to złe, bo gdy w mieście są sami geje i lesbijki, to to miasto umrze za jakiś czas, dlatego jest to złe (hym, śmiem wątpić, bo panowie mogą się z paniami dogadać i pokusić się o jakieś sztuczne zapłodnienie. Poza tym- co z miastem chorych i bezpłodnych, a co z miastem samych księży i zakonnic- na to katechetka nie umiała nam odpowiedzieć). Trochę nie na temat, ale to mi się przypomniało jak przeczytałam te ,,cudowne'' prace uczniów o fasolkach.
Musisz się zniżyć do logiki działaczy anti-choice, wtedy pojmiesz, że w tej historyjce Bóg wie, co robi i nazywa to to uszczęśliwianiem. Niektórych, w tym mnie, ta logika powala, ale trudno się kopać z koniem, tym bardziej, że to jest wściekły koń.
UsuńTwoja historyjka też jest przednia ;) choć jak dla mnie jeszcze bardziej „rewelacyjny” jest stosunek Kościoła do metody in vitro. Jest to jedyny przypadek, kiedy pragnienie posiadania dziecka jest grzechem.
To nie pragnienie posiadania dziecka jest grzechem, tylko metoda osiągnięcia tego celu. ;)
UsuńA już chyba najbardziej to, że metoda wymaga zapłodnienia większej ilości komórek jajowych, czyli powołania do życia większej ilości potencjalnych różnych dzieci/ludzi, a potem ich zniszczenie!
Proszę nie manipulować faktami!!! ;)
Nie wiem jak to jest z tym Bożym "uszczęśliwianiem" w postaci nieszczęścia w takim zwykłym ludzkim postrzeganiu tego dopustu, ale:
Usuń- Ania ma trochę racji z tymi "Downami", naprawdę nikt z nas nie potrafi "wejść" w drugiego człowieka i ocenić czy jest szczęśliwy czy nie w swoim życiu. I to zarówno takie dziecko, jak i często rodzic, kochający takie dziecko. Często może nawet bardziej niż wielu rodziców normalnych dzieci.
- Siostra Małgorzata Chmielewska pracująca od wielu lat w "nędzy ludzkiej" (prowadząca już chyba 7 domów z niepełnosprawnymi i pogubionymi życiowo ludźmi) powiedziała kiedyś takie piękne choć niezwykle trudne do realizacji zdanie, że tych chorych czy kalekich ludzi Pan Bóg nam dał po to, żebyśmy mogli kiedyś zasłużyć na niebo troszcząc się o nich teraz tu na ziemi. Pamiętamy? Bo byłem głodny..., chory..., nagi ...itd. A wy przyjęliście mnie w tym potrzebującym bliźnim...
I taka postawa będzie kiedyś decydować o wejściu do Królestwa Niebieskiego, a nie nawet najpiękniejsze modlitwy czy celebry ... ;)
Sorry, będzie ostro ;)
UsuńZ tym in vitro to takie kościelne ble, ble, ble... Bo wymagałbym pewnej konsekwencji przy używaniu argumentu o zabijaniu zapłodnionych komórek. Wiesz Mario ile zapłodnionych komórek ulega poronieniu w naturalny sposób, czyli za sprawą boskiej interwencji (mowa o kościelnej narracji)? Dokładnych danych nie ma, bo być nie może, ale według różnych szacunków to nawet 60 procent.
Druga sprawa: bez pragnienia posiadania dziecka nikt by nigdy nie pomyślał o metodzie in vitro.
Nie wiem czy Ania o tym akurat myślała pisząc, że władza próbuje wmówić wszystkim, że wychowywanie dzieci z Downem to nie tylko obowiązek, ale i radość z życia. Nie lubię Mario takiego deprecjonowania innych: „Często może nawet bardziej niż wielu rodziców normalnych dzieci”. Bo ja zapytam prowokacyjnie ile w tej miłości do dzieci z Downem jest przymusu, a ile prawdziwej miłości? Może to tylko nam się wydaje, że oni bardziej je kochają, bo tak nam wciska religijna propaganda?
Nie żebym chciał coś odebrać s. Chmielewskiej, ale Mario, ona ma „armię” ludzi do pomocy, więc daruję sobie komentarz na temat jej rzekomo „pięknych słów”. Gdyby Bóg rzeczywiście kochał ludzi nie karałby ich (szczególnie tych niczemu niewinnych) kalectwem.
A co do tej postawy, która ma decydować o wejściu do nieba: „Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar; nie z uczynków, aby się kto nie chlubił” [Ef 2, 8-9] – i co Ty na to? ;))
Sprawa nie polega na tym, że 60 % zapłodnionych komórek w sposób naturalny ginie, sprawa polega na tym, że to człowiek sam sobie przyznaje sobie prawo do zniszczenia innego poczętego życia, które nie chce zginąć samo w naturalny sposób. To jest zasadnicza różnica.
UsuńZgoda, zbawieni przez wiarę, tyle, że wiara bez uczynków jest martwa, a ona musi być żywa, tak jak żywy jest wierzący człowiek.
Św. Jakub mówi "Tak jak ciało bez ducha jest martwe, tak też jest martwa wiara bez uczynków" (2,26). Nie wystarczy sama deklaracja wiary, tak jak i nie wystarczą same dobre uczynki ... :)
I jeszcze to "Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: "Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata! Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; ...... Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili" (Mt 25, 34-40).
Droczysz się ze mną prawda? :)
Pewnie, że się droczę, szczególnie w sprawach religii, bo wbrew pozorom, wcale nie jestem taki „mocny” jakby się zdawało ;) Więc sobie daruję problem, za co można się dostać do nieba, byle tylko mnie tam nie wzięli :D
UsuńAle tematu poronień nie odpuszczę. Nie ja wymyśliłem, że życie poczęte podobno jest darem od Boga. Jeśli się więc trzymać tego „pewnika” to samoistne poronienie też jest „czynem” Boga, co potwierdza inna doktryna – Bóg jest panem życia i śmierci, tylko On m prawo je odbierać (sprawa eutanazji). Piszesz: „to człowiek sam sobie przyznaje sobie prawo do zniszczenia innego poczętego życia, które nie chce zginąć samo w naturalny sposób”, i primo – to w jaki sposób Bóg przyznał sobie prawo do uśmiercania poczętego życia, lub kto Mu je dał? Secundo, dotyczy drugiej części Twojego twierdzenia, czy jeśli Bóg zadaje śmierć to czy poczęte życie już chce zginąć w naturalny sposób?
Wyjaśnię: ewolucyjnie system rozrodczy wszystkich istot żywych jest wyjątkowo „rozrzutny”. W przyrodzie giną miliardy zarodków i do tego drugie tyle już rozwiniętych, choć młodych istot żywych. Trzeba przyznać uczciwie – Bogu ten sposób rozmnażania wybitnie się nie udał, nawet w stosunku do ludzi, co to podobno na wzór i podobieństwo. To człowiek, dzięki osiągnięciom medycyny usiłuje naprawić ten felerny system rozrodczy. I co? Ano rzekomi przedstawiciele Boga stanowczo się temu sprzeciwiają.
Sam sobie odpowiedziałeś DeLu na postawione pytanie o poronieniach, więc nie bardzo wiem co odpowiedzieć. Powtórzę za Tobą: "Bóg jest panem życia i śmierci, tylko On ma prawo je odbierać (sprawa eutanazji)." Uzupełnię, że nie tylko eutanazji ale aborcji także - obie różnią się tylko innym etapem życia ludzkiego.
UsuńNaturalne poronienia nie tyle może wynikają z ingerencji Boga w system rozrodczy, co z jakichś dysfunkcji organizmów matki, ojca i poczętego człowieka. O niektórych wiemy, o większości pewnie jeszcze nie, ale dzięki coraz nowocześniejszym badaniom naukowym z pewnością będziemy się dowiadywać coraz więcej.
Normalnym jest, że dzięki instynktowi zachowania życia nikt z nas (tak jak i pozostałych istot żywych) nie chce ginąć przedwcześnie. I każdy jak może ucieka przed cierpieniem i łączącą się z nim śmiercią.
Zgodzę się, że ten system rozrodczy istot żywych jest wyjątkowo "rozrzutny". Ale to nie powinno być usprawiedliwieniem, żeby człowiek sam mógł dokładać się do tej "rozrzutności". Wprost przeciwnie, skoro tak trudno jest się urodzić i żyć człowiekowi, to należy to poczęte życie tym bardziej chronić, a nie niszczyć .... ;)
Tak Mario, ale odpowiedziałem sobie pełnym zdaniem. ;) Nie odpowiedziałaś mi, kto Jemu dał prawo decydować o życiu czy śmierci?
UsuńNa dodatek kluczysz, bo oto nie wiadomo z jakich powodów zwalniasz Go z odpowiedzialności. Owa dysfunkcja rodziców to w końcu Jego działo (niedoskonałe niemal w każdym calu) – powinnaś być tu bezwzględnie konsekwentna.
Mnie nie tyle chodzi o usprawiedliwienie, ile pewien nonsens upiera się, że to niby Bóg daje życie. Jakkolwiek to brutalnie zabrzmi, gdybym w Niego wierzył, gdybym wierzył w Jego stwórczość, miałbym prawo oskarżyć go o ludobójstwo większe niż cała ta aborcja, którą wierzący uznają za holokaust nienarodzonych.
Nie będę ciągnął ostatniego wątku, zapytam tylko, co się dzieje z kalekimi stworzeniami (nie mam na myśli ludzi) po przyjściu na świat?
Przepraszam Mario, chyba jednak (po przemyśleniu) nie powinienem być tak ostry w ocenie. Rozumiem, że mogłem urazić Twoją wiarę, więc cofam tę opinię o Bogu.
Usuń@DeLu, tłumaczenie pani Chmielewskiej, że osoby niepełnosprawne są po to "dawane", żeby zasłużyć sobie na niebo to kolejna sprzeczność. Albowiem, gdyż, wg tej samej doktryny żaden człowiek nie może być używany przez drugiego PRZEDMIOTOWO. Tylko to przypominam, sensu w religii nie wymagam, bo go tam nie ma.
UsuńMiło, że przemyślałeś, miło, że przeprosiłeś. To dobrze o Tobie świadczy ;)
UsuńDeLu, ja dobrze pamiętam słowa Pisma św., że nie powinniśmy się obawiać zła (także złych słów), które do nas z zewnątrz przychodzą, bo prawdziwie dla nas złe jest to co z nas, z naszego serca wychodzi. I z tego będziemy musieli się kiedyś rozliczyć...
Nie mnie, ani tym bardziej Tobie dochodzić, kto dał Bogu takie czy inne prawa wobec swojego stworzenia. Dla mnie wystarczający jest "początek", owo "tchnienie" w nieżywą materię, które zapoczątkowało odradzające się życie oraz prawa i zależności tym procesem życia rządzące.
Bóg nie musi (choć pewnie może, nie wiem) ingerować w każde życie, każdego stworzenia.
Dla mnie życie jest cudem, niesamowicie kruchym, rozrzutnym i energochłonnym, mogącym istnieć tylko dzięki śmierci innego żywego organizmu (ludzkiego, zwierzęcego, roślinnego). Dodajmy, w niezwykle wąskim zakresie właściwości otoczenia (czasu, temperatury, promieniowania, grawitacji, atmosfery itd.).
A co się dzieje z kalekimi stworzeniami, które przyjdą na świat? To samo co ze zdrowymi, tylko nieco szybciej ... Każda potwora (i nie tylko!) znajdzie swojego amatora .... I żeby było jasne, nie o seks mi chodzi ale o szerzej rozumianą konsumpcję . :))
Może dlatego to "życie" jest takie rozrzutne, bo musi wystarczyć i na prokreację i na wyżywienie prokreujących... ;)
Moniko, to nie te osoby kalekie i potrzebujące mają sobie zasłużyć na niebo, to my dobrze (lepiej?) się mający, dzięki naszej służbie dla nich w duchu miłości bliźniego możemy sobie pomóc w dostaniu się do tego nieba. :))
UsuńNie traktując tych osób przedmiotowo, ale przeciwnie, jak najbardziej podmiotowo widząc w nich samego Boga. "Coście uczynili jednemu z tych moich braci najmniejszych, mnieście uczynili". ;)
Mario, nie o dochodzenie tu chodzi. Ja tylko pytam, tak retorycznie, bo wiem, że nikt mi nie odpowie. ;)
UsuńOwo tchnienie okazuje się lekko wątpliwe. Ostatni oglądałem serię programów popularno-naukowych. Okazuje się, że aby powstało życie nie potrzeba tlenu, ani ogrzewających promieni słonecznych, więc i tego „tchnienia” być nie musi. Ale to na razie teorie naukowe, a dowody, choć są mamy ponad dziesięć tysięcy metrów pod wodą.
Radku, nie mogę inaczej – pieprzysz jak mały Kazio po dużym piwie.
Kacapy z zaskoczenia napadły na Ukrainę? Pewnie jak Niemcy w 39’ na Polskę?
Do Moniki: Nie uważam, żeby pani Chmielewska kierowała się sensem
UsuńSiostra Chmielewska adoptowała i wychowała 5 (pięcioro!) dzieci, w tym nadal opiekuje się dorosłym już, ponad 20-letnim niepełnosprawnym Arturem.
UsuńRzeczywiście, z punktu widzenia ludzi wygodnych, żyjących tylko dla siebie, większego sensu to nie ma!
faktycznie Łosiu masz rację, to nie jest tekst o aborcji, więc dyskusja niestety wskoczyła na tory prowadzące do gównoburzy na ten temat, tylko o edukacji... de facto nie jest to już edukacja, tylko wychowywanie... perfidnymi metodami zresztą...
OdpowiedzUsuńtak się zastanawiam, dlaczego rodzice na to pozwalają, żeby szkoła robiła ich dzieciom budyń w mózgach?... odpowiedź jest prosta: całe mnóstwo ludzi nie umie, czy też nie chce wychowywać własnych dzieci, więc z radością przyjmują fakt, że robi to za nich państwo... a jak to zrobi, w jakim kierunku je wychowa, to już ich nie obchodzi...
...
obłudne hasło "zero ideologii w szkołach" reżim głosi już od dawna, dobrze Łosiu, że je przypomniałeś... tylko jest jeden drobiazg: pewne minimum ideologiczne w postaci (wychowującego) regulaminu szkolnego jest konieczne, żeby szkoła w ogóle funkcjonowała... ale tą kwestię można pominąć, problem leży w dążeniach do rozszerzania tego regulaminu na kwestie, które szkoły państwowej nie powinny obchodzić, np. światopoglądu uczniów, czy ewentualnie wyznawanej przez nich religii... niestety jednak jest, jak jest i odpowiedzialny rodzic skazany jest na jakąś alternatywę do szkoły państwowej albo na duży nakład pracy, aby te wszystkie bzdury w głowie dziecka odkręcać... ale nawet zakładając, że ten rodzic należy do tej odpowiedzialnej mniejszości nie wydaje się to /to drugie/ dostatecznie wykonalne...
jest źle i bez zamachu stanu ani rusz, ale to już osobny temat...
p.jzns :)
Do kogo i dlaczego PKanalia zwraca się per Łosiu? Nie można się zwracać tak zwyczajnie "po imieniu"? Mnie taki "poufały" sposób zwracania się do drugiego wcale nie bawi, a nawet więcej, trochę dołuje. Więc "upraszam" o zaprzestanie... ;)
UsuńProszę zapomnieć PKanalio o zamachu stanu. Jeszcze długo nie będzie nas na to stać. Ale może Rosja pomoże, bo coś Ławrow ostatnio postraszył III wojną światową. Przed dwoma miesiącami też nie wierzyliśmy, że Rosja wkroczy do Ukrainy ...
@Maria...
Usuńa jakaż to ideologia stoi za decydowaniem za kogoś?...
poza tym "Łoś" nie jest inwektywą, bo łosie są bardzo sympatyczne /byle z daleka/, poza tym w rzeczonym przypadku jest to jak najbardziej trafne określenie...
...
ja wiem, że zamach stanu to nieziszczalne marzenie... ten naród (w ogólności) jest za chudy w uszach na taki ruch, a pojedyncze odważne jednostki nie mają na to zasobów...
p.s. w zamachy stanu w Polsce przestałem wierzyć już w czasach "Białego Miasteczka" /pewnie pamiętasz, taki protest piguł był wtedy, mydło i podpaski im woziłem/... mój azamachizm umocnił się po czarnych protestach, jako reakcji na orzeczenie pewnego pseudotrybunału, na wrzasku się skończyło, a ludzie dalej muszą mrozić kasę na lokatach, albo inaczej kombinować, gdy kobieta ma pecha...
Usuńale pofantazjowanie o zamachu nic nie kosztuje, byle się nie przywiązywać do tego...
Nie o ideologię mi szło, ale o przezywanie bliźniego .... Nawet, jeśli w przekonaniu przezywającego bardzo sympatyczne. Póki co nie znamy jeszcze przekonania przezywanego w tym zakresie, a ono może być całkowicie inne. :))
UsuńGdy kobieta ma pecha??? A sprawca zdarzenia jest "bez pecha" w tej sprawie??? Proszę trochę zmienić "punkt siedzenia", bo "punkt widzenia" z tego siedzenia jest nie do przyjęcia w cywilizowanym świecie.
Mądra kobieta sprawcę o takich poglądach bezzwłocznie powinna odciąć od źródła rozkoszy. Wszelakich! :)
@Maria...
Usuńno, to już masz wyjaśnione, że to nie jest żadne "przezywanie"...
za to n,p. "Misiu" mogło by być podejrzane, bo się może źle kojarzyć ostatnimi czasy, poza tym tak, czy owak nie pasuje do tego konkretnego przypadku...
ale "Łoś" jest jak najbardziej wporzo i adekwatne w całej rozciągŁOŚci :)
...
sorry, nie wchodzę w gównoburze na temat aborcji, mam wyczerpany, wręcz debetowy limit takich dysput do końca roku...
ale w drodze wyjątku przyznam, że sprawca też ma wtedy pecha (jeśli jest odpowiedzialny), niemniej jednak ów pech jest jakby bardziej dotkliwy dla kobiety, temu zaprzeczyć nie ma jak...
Jak czytam coś o panu Czarnku, to od razu mam odruch wymiotny. Działa na mnie okropnie ten człowiek. A jego wypowiedź o przedmurzu chrześcijaństwa jest tragikomiczna. Chyba nie zna takiego kraju jak Armenia, przyjęła chrzest w czasach, gdy nawet o plemionach jakoś bardziej zebranych na ziemiach przyszłej Polski nikt nie myślał.
OdpowiedzUsuńSzkoła chyba nigdy nie była i pewnie nie będzie wolna od ideologii. Wiele zależy przecież od ludzi, a dokładnie od nauczycieli. Sam na sobie poznałem jak dwie osoby, które uczą religii (pisałem dość dawno u Ciebie w szczegółach o tym) mogą różnić się w chęci indoktrynowania swoich uczniów. Teraz, pod takim patronatem do głosu dochodzą właśnie takie oszołomy, które religię są w stanie włączyć w każdy niemal przedmiot, w każdą wolną chwilę ucznia itp. itd. W sumie już widziałem ogłoszenia o konkursie matematyczno-religijnym. Nie wiem czy oblicza się na nim masę piór anioła, masę chmury, gdzie urzęduję Bóg czy coś podobnego.
Dobrze, że nie muszę już się uczyć, czytać zadanych książek i myśleć jak ktoś mi każe. Szkoda mi tylko dzieci, które widzą w tym całym cyrku, że ich poglądy się nie liczą. I pytanie jest o to czy je będą naginać wbrew sobie czy jednak zostaną wierne sobie, mimo szykan, niechęci itp. ze strony nauczycieli i kolegów.
Co do Świąt wszelakich chyba za rok planujemy ich nie obchodzić. Bo faktycznie za dużo z tym zachodu, a przyjemność z biegiem lat mniejsza.
Pozdrawiam!
Mozaika Rzeczywistości.
człowiek potrafi zrobić religię ze wszystkiego, także z picia piwa, a nawet z oddawania "popiwku"... normalnemu dzisiejszemu człowiekowi wydaje się być jasne, że Matematyka powinna być wolna od (każdej) religii, nieskażona nawet jej pyłkiem, tymczasem historia mówi coś innego, że nie zawsze tak było... na przykład taki Pitagoras z Samos był wyznawcą orfizmu /religia taka/, zaś wspólnoty naukowe przez niego tworzone były jednocześnie bractwami religijnymi i matematyka przez nich uprawiana była zmieszana z religią...
Usuńmożna by rzec, że to było dawno i nieprawda, niestety nie jest to jedyny przykład:
https://filozofuj.eu/roman-murawski-nieskonczonosc-w-matematyce-a-teologia/
https://www.google.pl/url?esrc=s&q=&rct=j&sa=U&url=http://cejsh.icm.edu.pl/cejsh/element/bwmeta1.element.ojs-issn-2451-0602-year-2016-issue-60-article-368/c/368-374.pdf&ved=2ahUKEwidpuvRgrL3AhXqiIsKHQO5BBQQFnoECAkQAg&usg=AOvVaw2aGYCmkJEd5yvYtShpGHoY
p.jzns :)
p.s. niemniej jednak swego czasu ATK /obecnie Uniwersytet Wyszyńskiego/ miał znakomity wydział matematyki, nauczanej na wysokim poziomie, niewiele gorszym od Wydziału Matematyki, Informatyki i Mechaniki UW, do tego była to czysta Matematyka, nieupaprana religią...
Usuńjak jest teraz?... tego akurat nie wiem... potwór czarnek jest zdolny do każdej podłości...