czwartek, 11 marca 2021

Czym się różni woda święcona od wody wzorcowej

 

 

  Na pewnym portalu katolickim (może raczej blogu?) gloria.tv, autor wyjaśnia jaka jest różnica między wodą święconą (zwykłą) a wodą święconą egzorcyzmowaną (wzmocnioną), ale ja na wszelki wypadek do tego się nie odniosę, wyjaśnię tylko, że chodzi o inną formę święcenia wody, co podobno skutkuje innymi jej właściwościami. Dla żadnej z tych wód nie widzę u siebie zastosowania, więc teoretycznie nic mnie to nie obchodzi. Tym bardziej, że cudowna woda to wcale nie jest domena wierzących w Boga. A zaczęło się tak:

  Moja Hava uwielbia chodzić po stole i po kuchennych blatach. Jak trafi na coś, co może nadać się do zabawy zrzuca to na podłogę. Nie wiem jak miałaby się bawić pojemnikiem do filtrowania wody (był akurat pusty) dość, że i on znalazł się na podłodze, co źle się dla niego skończyło. Nie było wyjścia, postanowiłem poszukać w necie nowego filtru do wody. I tak trafiłem na stronę harmonyH2O.com, gdzie mi zareklamowano „aktywny kubek” za bagatelka 290 zł (na Allegro jest taniej). Cały dzień miałem z głowy, bo woda święcona to przy tym mały pikuś. Nawet Havie przebaczyłem, bo w końcu miałem niezły ubaw. Czytam: „Aktywny Kubek działa w oparciu o technologię żywej wody „Living Water Technology” wykorzystując w pełni energię natury, oddziałując specjalnie opracowaną wodą wzorcową, znajdującą się wewnątrz podwójnych ścianek na jego zawartość. Kubek ożywia (przywraca naturalną strukturę) wszelkiego rodzaju płyny, które zostaną do niego wlane. Zalecany jest w szczególności do picia wody. Czas potrzebny do aktywacji to 15 sekund1 (sic!) I do tego jeszcze to: „Picie żywej wody wzmacnia pamięć, pozwala uniknąć wielu chorób, wzmacnia psychofizyczne zdolności człowieka, a woda taka znacznie lepiej nasyca biomolekuły organizmu oraz aktywniej reaguje ze składnikami biologicznymi i mineralnymi ciała2. Jest też cała litania zdrowotnych właściwości wody pitej z tego kubka, ale to pozostawiam ciekawości moim czytelnikom, bo ja nie chcę przykładać ręki do szerzenia takich, tym bardziej, że świeckich herezji. Jedno jest podobno pewne, kubek Active Water odwraca niszczące działanie cywilizacji, przywracając cudowną moc wody.

  To, że cała ta pseudonaukowa właściwość kubka jest bliźniaczo podobna do homeopatii nie powinno nikogo dziwić. Już kiedyś pisałem o Angelinie Małachowskiej, rosyjskiej, prawosławnej uczonej z Instytutu Naukowo-Badawczego Medycyny Morskiej i Przemysłowej w Petersburgu, która udowodniła ponad wszelką wątpliwość, że modlitwa „Ojcze Nasz” nad wodą oraz znak krzyża uczyniony krucyfiksem zabija wszystkie bakterie łącznie z bakteriami E. Coli, więc właściwie i ten kubek nie powinien szokować. A jednak, gdy spojrzeć na kalendarz gdzie jak byk stoi „2021” to trzeba by się zastanowić czy głupota i naiwność ludzi nie ma granic. Bo o ile mój pojemnik na filtrowaną wodę chroni mój czajnik przed osadzaniem się na nim kamienia i przed niczym więcej, co nie jest żadnym cudem, to nikt mi w ulotce nie napisze, że odfiltrowana woda ma właściwości lecznicze. W poszukiwaniu innych materiałów w tym temacie trafiłem na dwa. Pierwszy polecam jako kabaret, jeśli ktoś lubi kabarety pseudonaukowe:


  Drugi, to sensacyjna wiadomość, którą przytoczę w całości: „Słynny niemiecki chirurg, kierownik katedry patologii i terapeutyki na Uniwersytecie Humboldta w Berlinie, prof. Christoph Wilhelm Hufeland, na przełomie XVIII i XIX w. opisywał w swoich pamiętnikach zmarłego, który do śmierci zachował pełnię władz umysłowych, a sekcja zwłok wykazała, że w jego czaszce zamiast mózgu znajdowało się 312 gramów wody. Jak to możliwe? Prowadzone od tamtej pory badania nad strukturą wody powoli zaczynają odpowiadać na to pytanie. Odkrywają, że woda niczym czarodziejski eliksir, może leczyć, odmładzać i zapewnia sprawność fizyczną i umysłową”. Gdyby ktoś miał wątpliwość – w taki sposób robi się ludziom wodę z mózgu. I teraz nie wiem, czy może lepiej przerzucić się na piwo?

 

Przypisy:
1 - https://harmonyh2o.com/sklep/aktywny-kubek/
2 - ibidem

 

62 komentarze:

  1. I jak tu nie zwariować???
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu nie pić wody z aktywnego kubka ;)

      Usuń
  2. No dobrze, ale przeanalizowałeś w końcu, czym się te wody od siebie różnią?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście przeanalizowałem. Chemicznie i fizycznie niczym. Podobnie jest z opinią na ich temat, choć ideologicznie mają przeciwne bieguny (nie mylić z biegunami magnetycznymi). ;))

      Usuń
  3. woda "wzorcowa", "strukturyzowana", czy jakoś tam jeszcze inaczej... od wody "święconej" różnią się one motywem banialuk, w pierwszym przypadku czysta pseudonauka, w drugim czysta magia z użyciem czynnika "boskiego"... tylko pieniądze, na które trafiani są naiwni, są w swej istocie takie same...
    ...
    za to na koty żadna woda nie pomoże: jak chcą coś zwalić na podłogę, to zawsze zwalą...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz chyba nie takie same, bo wodę święconą masz za darmo.

      Usuń
    2. okay, masz rację w tym sensie, że wodą święconą nikt nie handluje, ale za to służy jako rekwizyt, gadżet marketingowy w całokształcie procederu stukania wiernych na dutki, więc tak, czy owak, pośrednio, czy bezpośrednio, puentą są owe dutki...

      Usuń
    3. Muszę Was obu sprostować. Choć woda święcona jest bezcenna, bo nie ma cennika, na użytek własny kosztuje „co łaska” ;)
      Woda wzorcowa też praktycznie nic nie kosztuje (tyle co opłata za wodę), za to słono kosztuje aktywny kubek ;)

      Usuń
    4. "Cołaska" oznacza, że możesz wziąć ją również bez "cołaski". :)

      Ale jednak ja też Cię delu sprostuje, bo odkryłem że WŚ ma jednak cenę...

      https://e-swiece.pl/pl/p/Swiecona-woda-z-certyfikatem-z-rzeki-Jordan-50ml/921?gclid=Cj0KCQiAnKeCBhDPARIsAFDTLTIEh-xXkmBAzUi2s8w9vMHLmCzMTriwTD8xDwb8l269h6G6Xb9MnokaApmuEALw_wcB

      Usuń
    5. Ale to nie woda święcona kosztuje, ale "patent" (tj. pomysł), marketing i realizacja. W końcu ktoś musi zapewnić opakowanie, certyfikat, transport itd. Za darmo ma to robić??? :)

      Usuń
    6. Mario, a dlaczego nie w imię Boże? ;)

      Usuń
    7. W imię Boże to się wodę święci. Za darmo. I nie potrzeba do tego wozić jej aż z Jordanu. Wystarczy nabrać ze studni, a nawet z naszej rzeki. ;)
      I skoro już jestem "przy głosie", to odpowiem tutaj (na kom. z dołu) - wody święconej podobno złe duchy się boją. I trzeba w to wierzyć, wtedy jej skuteczność jest największa. ;)

      Usuń
    8. Teraz rozumiem dlaczego na mnie święcona woda nie działa, a przecież powinna parzyć, bo jako ateista jestem diabłem ;)))

      Usuń
  4. To po co nam szczepionki? Woda wzorcowa plus woda egzorcyzmowana i wszystko super!
    Wobec takich rewelacji cena nie dziwi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. woda święcona CHRZCZONA wzorcową, czyli powinna być świętsza od tego chrzczenia...
      tylko dlaczego z piwem tak nie chce być, które im bardziej chrzczone, tym mniej ma ducha w sobie...

      Usuń
    2. Najbardziej podoba mi się ta właściwość: „przeciwdziałanie zaparciom i polepszenie oczyszczania jelita grubego ze złogów” ;) Natomiast, co do chrzczenia to Piotr ma chyba rację...

      Usuń
    3. Podobno wystarczy pić zwykłą w miedzianych naczyniach...

      Usuń
    4. Ale co pić? Piwo, czy wodę święconą? ;)

      Usuń
  5. Coś mi to wygląda na Kaszpirowskiego zaklinanie: odin, dwa, tri...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaszpirowski był najlepszy, leczył przez telewizor. ;)

      Usuń
  6. Obydwie są dla naiwnych. A tych jeszcze nigdy nie zabrakło. Pisałam już chyba, że kiedyś nawet zastanawiałam się nad rozpoczęciem kariery wróżbiarskiej (wróżenia z Tarota). To biznes, który zawsze będzie miał klientów i nie wymaga żadnych kwalifikacji po stronie wróżącego. Mówi się cokolwiek, naiwny i bezkrytyczny zawsze ułoży sobie z tego pasującą historię. Tak, że ten ... mam pomysł na karierę, gdy nic innego nie wypali ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłabyś tak cyniczna, że wciskałabyś ludziom bez skrupułów ciemnotę? ;)) Ale rozumiem, jest popyt to musi być i podaż...

      Usuń
    2. To już wiadomo czemu wróżki narzekają na kościół... konkurencja. :D

      Usuń
    3. A mnie się wydawało, że jest na odwrót, że to Kościół narzeka na wróżki. Powód jest oczywiście ten sam :D

      Usuń
    4. ... gdy nic innego nie wypali, napisałam. Poza tym poczytaj sobie komentarze pod filmikami tarocistów albo jasnowidzów typu Jackowski. Cynizm? Mój drogi, nigdy jako bloger nie dorobię się fanów tak oddanych, jakich można mieć jasnowidząc, wróżąc i rozmawiając z duchami. Ludzie czuli na te klimaty są prawdziwie oddanymi fanami, którzy wielbiliby wszystko, co wypierdzę, ze zgrozą odrzucając Twoje niezrozumienie mojego geniuszu oraz kompletny brak otwartości i samodzielnego myślenia ;)

      Usuń
    5. Nie wzięłaś zbyt poważnie tej uwagi o cynizmie? Fakt, nie znam Twojego geniuszu, ale niby skąd maiłbym go znać, skoro mój sceptycyzm jest wyjątkowo sceptyczny (powtórzenie zamierzone) wobec wróżbiarstwa? ;)) Byłbym wyjątkowo niewdzięcznym klientem ;)))

      Usuń
    6. w popularnym /dyletanckim/ rozumieniu "wróż(ka)" to ktoś, kto przewiduje (zawodowo) przyszłe wydarzenia na podstawie wyniku jednorazowego doświadczenia losowego, do tego jest szarlatanem, oszustem mającym świadomość fikcyjności swoich przepowiedni /odmianą wróżki jest "prorok", który swoje przepowiednie czerpie prosto "z umysłu", bez żadnych wstępnych czynności i rekwizytów/...
      to jest prawda, ale tylko częściowa...
      primo, to istnieją wróżki, które same wierzą w "prawdziwość" swoich przepowiedni, więc w swoim pojęciu nikogo nie oszukują...
      secundo, to istnieją wróżki, które nic nie "wróżą", a jedynie używając pewnych rekwizytów i całej "tajemnej" otoczki robią dokładnie to samo, co robi psycholog - terapeuta w swoim gabinecie... jako że klient przeważnie oczekuje odpowiedzi na pytanie "jak będzie?", udzielają mu jej w trybie warunkowym z różnymi zastrzeżeniami, podobnie jak psycholog właśnie, gdy takie pytanie nastąpi...
      być może jest tak, że przeciętna wróżka stanowi przypadek "mieszany", połączenie w różnych proporcjach wspomnianych cech, ale nieprawdą jest, że nie trzeba do tego żadnych kwalifikacji, bez względu na to, o jakiej "odmianie" wróżki/wróża jest mowa, w każdym przypadku "trza umić" to, co się robi...

      Usuń
    7. @Radku...
      biblijny zakaz uprawiania magii /cokolwiek pod tym słowem rozumieć/ miał w swojej intencji właśnie zwalczanie konkurencji niezrzeszonej w jednym konkretnym cechu monopolizującym branżę...

      Usuń
    8. Wnet bym się Piotrze z Tobą zgodził gdyby nie fakt, że w żadnej mierze nie potrafię. ;)
      - jeśli istnieją wróżki, które same wierzą w swoje wróżbiarstwo, to chyba tylko nowicjuszki. Praktyka musi tę wiarę zweryfikować. Nie ma innej możliwości.
      - powiadasz wróżka „psychologiem”? Żaden psycholog nie posługuje się oszustwem lub gdybaniem, o wróżeniu z fusów nie wspomnę. Sama otoczka, „gabinet”, nie wystarczy. Potrzebny jest pewien rodzaj „cynizmu”, o który oburzyła się Monika. Tylko jak nazwać świadome oszukiwanie ludzi naiwnych? Inna sprawa, że dziś to nie jest karalne, bo trzeba by pozamykać cały kler i większość polityków.
      - piszesz: „nieprawdą jest, że nie trzeba do tego żadnych kwalifikacji”. Otóż jest to tylko część prawdy. Nie ma możliwości zdobyć „wiedzy” na temat przyszłości w sensie oczekiwanych wydarzeń. Owa wiedza to pobieżna znajomość psychiki ludzi naiwnych, a ponieważ 90 procent ludzi do tego gatunku można zaliczyć, to żadna „sztuka” wciskać komuś kit i jeszcze na tym zarabiać.

      Usuń
    9. chyba nie do końca zrozumiałeś...
      - chodziło o kwalifikacje do samej pracy jako takiej, a nie o kwalifikacje do przewidywania przyszłości, której przewidzieć się nie da, można jedynie oszacować prawdopodobieństwo zajścia jakiegoś zdarzenia, co też nie zawsze jest wykonalne...
      - "gdybanie" dotyczy spraw przeszłych, które nie zaszły, zaś czym innym jest szacowanie możliwości zajścia zdarzenia w przyszłości /pod takimi, czy innymi warunkami/, które żadnym "gdybaniem" nie jest... natomiast czy coś jest "oszustwem", czy nie, to już jest kwestia oceny moralnej komunikatu /treści i formy/, który otrzymuje klient w odpowiedzi na swoje pytania... dotyczy to każdego psychologa/terapeuty bez względu na narzędzia, którymi się posługuje...

      Usuń
    10. Chcesz mi powiedzieć, że do wróżbiarstwa trzeba mieć wrodzony talent? Jaki? Matematyczny?;) Tu podsunąłeś mi temat do notki ;)

      Piszesz: „czym innym jest szacowanie możliwości zajścia zdarzenia w przyszłości”. Otóż żadna wróżka nie zajmuje się szacowaniem, śmiem twierdzić, że większość z nich nie ma zielonego pojęcia czym jest to szacowanie. Do wróżenia (gdybania o przyszłości) matematyka jest kompletnie niepotrzebna.
      I jeszcze to: „natomiast czy coś jest "oszustwem", czy nie, to już jest kwestia oceny moralnej komunikatu, który otrzymuje klient w odpowiedzi na swoje pytania” (?!) A kto ma niby tej oceny dokonać? Wróżbiarka, czy oszukany klient, który się nie chce przyznać, że był tak głupi i jej uwierzył?

      Usuń
    11. Tylko co powiedzieć w przypadku, jeśli akurat wróżba się spełni?

      PKanalia ma rację - z oszustwem mamy do czynienia wtedy, gdy ktoś świadomie wprowadza drugiego w błąd. Jeśli jednak wierzy w swoją kabałę trudno nazwać go oszustem.
      I tak przykładowo, gdybyś Ty DeLu zaczął wróżyć byłbyś niewątpliwie oszustem nawet, gdyby Twoje wróżby się sprawdzały. Bo to byłby tylko przypadek, jako że sam uważasz wróżenie za oszukiwanie. :)

      Usuń
    12. @Mario, no ale co można powiedzieć w tym przypadku? To w zasadzie ludzie, którym się wróży ustalają, co im się spełniło. I na 100% znajdą coś, co uznają za spełnienie wróżby, jeśli są nastawieni na to, żeby coś im się spełniło. Obiektywna rzeczywistość w przypadku wróżenia, jasnowidzenia czy wiary jest kompletnie irrelewantna.

      Usuń
    13. Mario, no właśnie. Jeśli wróżba się spełni mamy do czynienia z przypadkiem i to wcale nie takim nieprawdopodobnym. Jeśli Ci wywróżę, że tej nocy będziesz mieć spokojny sen, to albo będziesz mieć, albo nie. Mam 50 proc. szans, że zgadnę ;)

      Jak Bozię nie kocham, powiedz mi, która wróżka wierzy w swoje kabały? ;)) Ona mówi tak, żebyś mogła jej słowa interpretować tak jak Tobie wygodnie (bo Ty chcesz wierzyć w prawdziwość jej przepowiedni). Monika napisała Ci dostatecznie jasno, czym jest rzeczywistość wróżb.

      Usuń
    14. Masz 50%, że nie zgadniesz czyli jesteś wróżką/wróżem bez przyszłości w tym fachu. :)
      Nie wiem w co wierzą wróżki. Jedynie poparłam PKanalię w tezie, że oszustem jest ten, który świadomie wprowadza drugiego w błąd nie wierząc w to co mu mówi. Ale jeśli sam wierzy np. w karty, trudno go za oszusta uznawać. Tyle i tylko tyle.
      Nie korzystam z usług tej branży ani sama nie praktykuję.

      Usuń
    15. A co to jest ta rzeczywistość wróżb? Manipulowanie drugim człowiekiem? A co jeśli ta manipulacja doprowadzi do czyjegoś realnego nieszczęścia, bo podejmie takie a nie inne decyzje pod wpływem tej "wróżby" to co? Będzie to jakaś rzeczywistość czy nie? Czy taka wróżka weźmie za to swoje sprawstwo jakąś odpowiedzialność?

      Usuń
    16. Primo, w ogóle nie jestem wróżem, ale nie dlatego, że mam taką mało trafność przepowiedni ;))

      Secundo, najprostszym sposobem na zrewidowanie wiary w karty jest wytypowanie wygrywających numerów Lotto. Wróż/-ka nie musieliby wtedy oszukiwać naiwnych. Jest taka prawna dewiza: nieznajomość prawa nie chroni przed odpowiedzialnością, i tu masz też odpowiedź na drugi komentarz. Art. 286 KK mówi: „Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej [czyli opłata nawet w wersji – co łaska – dopisek mój], doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”. Szach mat wróżbitom ;))

      Usuń
    17. at Theloo...
      nie rozumiem, co ma tu do rzeczy matematyka?...
      ale okay, do niektórych prób przewidywań przyszłości faktycznie używa się narzędzi matematycznych, tak robią synoptycy meteo...
      natomiast w większości przypadków szacujemy hipotetyczny przyszły stan świata intuicyjnie, bez udziału matematyki, robimy to a la longue... np. gdy wychodzimy z domu na spacer, to intuicja nam podpowiada, że RACZEJ wrócimy z tego spaceru bez szwanku, żadnych obliczeń szans na taki powrót świadomie nie przeprowadzamy...
      aczkolwiek z drugiej strony w mózgu, w podświadomości ma miejsce jakiś proces obliczeniowy, ale jego detali nie znamy i nie o takim rozumieniu matematyki jest mowa...
      a teraz wróćmy do kwestii kwalifikacji wróżki... otóż obojętnie, jaki to jest rodzaj wróżki /także taki stereotypowy, jedyny jaki znasz/, to podstawą jest kontakt z ludźmi, umiejętność rozmawiania z nimi, a jak pozyskana (wrodzona, czy nabyta), to już jest sprawa drugorzędna... bywają wróżki bez matury, nawet bez ośmiu klas, bywają absolwentki wyższych studiów psychologicznych plus jakieś kursy marketingu na dodatek...
      i na koniec coś, czego na pewno nie wiesz: istotą i celem pracy wróżki nie jest żadne przewidywanie przyszłości, ale to, aby klient był zadowolony...
      ulicznej wróżce z najniższej półki wystarczy chwilowe zadowolenie /np. do czasu, aż klient zorientuje się, że zniknął mu portfel/...
      wróżka najwyższej klasy dba o zadowolenie klienta na dłuższy dystans i w tym momencie jej pracę można właśnie porównać z pracą psychologa... taka wróżka nie wstawi klientowi kitu, że trafi milion w totka, tylko uczciwie przekaże komunikat: "jak zagrasz, to MOŻE wygrasz"...

      Usuń
    18. Podoba mi się Twój tok myślenia (bez sarkazmu) niemniej on tylko dowodzi, że..., że byłbyś dobrym klientem wróżki ;))
      Piszesz: „natomiast w większości przypadków szacujemy hipotetyczny przyszły stan świata intuicyjnie, bez udziału matematyki” i tu jesteś w błędzie. Ów szacunek intuicyjny to też w końcu rachunek prawdopodobieństwa, bez względu na to czy ten rachunek rozumiemy, czy nie. Im bardziej rozumiemy, tym dla nas lepiej.
      „gdy wychodzimy z domu na spacer, to intuicja nam podpowiada, że RACZEJ wrócimy z tego spaceru bez szwanku”, cóż, śmiem twierdzić, że gdy ktoś wychodząc na spacer zastanawia się czy wróci, czy nie, powinien się leczyć, bo to zahacza o schizofrenię.
      „w podświadomości ma miejsce jakiś proces obliczeniowy, ale jego detali nie znamy i nie o takim rozumieniu matematyki jest mowa”, czy znasz detale, czy nie, ów proces obliczeniowy ma właściwości matematyczne. Jeśli się kiedyś nauczyłeś tabliczki mnożenia, to dziś nie dodajesz sześciu siódemek do siebie, aby wyszło Ci czterdzieści dwa. Gdy zobaczysz przed sobą trzech dryblasów z kijami bejsbolowymi w ręku nie pójdziesz do wróżki, by Ci wywróżyła, jakie masz szanse, ale od razu zejdziesz im z drogi. Prosta matematyka: trzech w dodatku uzbrojonych to zawsze więcej niż jeden nieuzbrojony.
      „bywają wróżki bez matury, nawet bez ośmiu klas, bywają absolwentki wyższych studiów psychologicznych plus jakieś kursy marketingu na dodatek” i tu się z Tobą zgodzę, niemniej one mają jedną wspólną cechę – chcą od Ciebie wyłudzić kasę.
      „celem pracy wróżki nie jest żadne przewidywanie przyszłości, ale to, aby klient był zadowolony”, i tu mnie zaskakujesz. Przypuśćmy hipotetycznie, wywróży Ci, że do trzech dni ktoś w Twojej najbliższej rodzinie umrze. Spróbuj mi wyjaśnić, na czy Twoje zadowolenie będzie polegać? Albo kobiecie powie, że mąż ją zdradza - je pierniczę, już widzę zadowolenie tej kobiety ;)))
      „wróżka najwyższej klasy dba o zadowolenie klienta na dłuższy dystans i w tym momencie jej pracę można właśnie porównać z pracą psychologa... taka wróżka nie wstawi klientowi kitu, że trafi milion w totka, tylko uczciwie przekaże komunikat: "jak zagrasz, to MOŻE wygrasz"”. „Może wygrasz” (tu kapitalne znaczenie ma znajomość rachunku prawdopodobieństwa) to ja wiem bez chodzenia do wróżki (pewnie drogiej, wszak najwyższej klasy). ;))

      Usuń
    19. @Maria...
      w kwestii oszacowania, czy i jakie są szanse na Twój spokojny sen dzisiejszej nocy to sprawa nie sprowadza się do losowej zgadywanki z rozkładem 50% - 50%... takie liczby można podać nie mając żadnych informacji, ale znając już statystyki światowe /europejskie, polskie, etc/ na temat spokojnego/niespokojnego snu ten rozkład może się okazać inny... gdy opowiesz coś na temat swojego stanu zdrowia, trybu życia etc, wtedy bazując na wiedzy medycznej ta dokładność może być jeszcze większa... w szczególnych przypadkach można czasem stwierdzić, że prawdopodobieństwo jednej z opcji będzie bliskie 1 /np. gdy zadeklarujesz, że wieczorem przyjmiesz dormicum (lek nasenny) lub amfetaminę (blokuje sen/, a ja Ci uwierzę/, ale to nadal jeszcze nie oznacza 1, czyli pewności... aby temat skomplikować dochodzi jeszcze kwestia, jak taka informacja o rozkładzie szans może wpłynąć na Twój sen /modyfikując rozkład/, ale to już osobna sprawa...
      ...
      "manipulacja" przeważnie kojarzy się negatywnie i w takich kontekstach zwykle to słowo występuje, tak naprawdę jednak manipulacją jest każde nieprzemocowe, nieopresyjne wpływanie na funkcjonowanie drugiego człowieka... czyli wartości moralnej manipulacja jako taka nie ma żadnej, zależy ona od całokształtu sytuacji, m.in. od intencji, celów "manipulatora", a także od punktu widzenia: jego, obiektu manipulacji lub obserwatora z zewnątrz...
      za to odpowiedzialność zależy klasy, "etyki zawodowej" wróżki... prosta uliczna wróżka w ogóle się tym nie przejmuje, zaś jej "klient" jest po prostu ofiarą /scenka w pociągu z taką wróżką jest w filmie "Komedia małżeńska"/... za to z wróżką z tej najwyższej półki, mającą ambicje psychologa sprawa jest skomplikowana, tak samo zresztą, jak z zawodowymi psychologami: wszystko zależy od poziomu etyki zawodowej i poczucia odpowiedzialności takiej osoby...

      at TheLoo...
      nie czytaj powyższego, bo jako zafiksowany na stereotypowym obrazie wróżki /może z filmu "Polskie drogi"?/ stracisz tylko czas...

      Usuń
    20. at TheLoo...
      toć przecież przyznałem, że procesy w mózgu mają charakter matematyczny /jak w komputerze/ także na poziomie podświadomym, chodziło mi tylko o świadome używanie matematyki, czego akurat na co dzień tak często nie robimy...
      ...
      czepiasz się przykładu ze spacerem, a on właśnie dlatego był taki prościutki, abyś pojął, jak często nieświadomie dokonujemy szacowań tego, co się może zdarzyć...
      ...
      z tym zadowoleniem z otrzymania niefajnych informacji to jest różnie, bywają ludzie, którzy mimo chwilowej przykrości wolą wiedzieć zawczasu na czym stoją, co ich spotka... kwestia na ile wierzą w prawdziwość takowych to osobna sprawa, ale pamiętajmy, że klient wierzy wróżce, bez tego nie byłby klientem /co najwyżej takim ciekawskim udającym klienta, np. dziennikarzem/...
      ...
      wróżka wyższej klasy w ogóle nie będzie sama z siebie mówić klientowi tekstów na temat jego wyników w grach losowych, ale jeśli klient zapyta, to coś musi odpowiedzieć i może odpowiedzieć tak po ludzku, nie "po wróżkowemu"...

      Usuń
    21. Zapominasz Piotrze o podstawowej rzeczy, wynikającej z definicji wróżbiarstwa: „zespół czynności związanych z próbami przepowiadania przyszłości z pomocą specjalnych przedmiotów i technik”. Błagam więc, nie mędl mi oczu tezami o dobroczynnym charakterze tego „zawodu”. Bo nawet jeśli wróżbita przepowiada to, co klient chce usłyszeć to i tak masz do czynienia z oszustwem. Wróżbita nie ma zielonego pojęcia, co się z klientem stanie za godzinę, nawet zaraz po wyjściu z gabinetu, więc wszelkie „obiecanki”, złe czy dobre, zawsze obiecankami pozostaną. Niczym więcej. A nie ma nic gorszego niż obiecanki „bez pokrycia”.

      Nie zawsze najprostszy przykład jest najlepszym. Twój, z wyjściem na spacer, może doprowadzić do schizofrenii. Gdybyś mi napisał, że przed wyjściem na spacer trzeba się zastanowić, czy będzie padać deszcz, czy nie, to jest to sprawa praktyczna, od której zależy to, czy wziąć parasol, czy nie.

      Piszesz: „klient wierzy wróżce, bez tego nie byłby klientem” a we mnie rodzi się pytanie, co robić aby tych klientów nie było, bo taki klient jest zakałą rodu ludzkiego, szczególnie w dzisiejszych czasach.

      Usuń
    22. at TheLoo...
      no, to jak widać nie wszystkie wróżki czytały tą definicję, jako że zakres oferowanych przez nie usług nieraz bywa o wiele szerszy i nader urozmaicony...
      słowem nie wspomniałem o żadnej "dobroczynności" i w żadnym miejscu nie oceniłem działalności wróżek, nawet gdy wspomniałem o tej filmowej wróżce z pociągu, która prozaicznie okradała pasażerów... za to widzę, że moje porównanie wróżek /tych z wyższej półki/ z psychologami jest jeszcze bardziej na miejscu: tak jedni, jak drudzy mogą komuś pomóc, ale mogą też zaszkodzić...
      ...
      nie doradzę nikomu, aby przed wyjściem z domu /na spacer lub nie tylko/ się zastanawiał, bo sam tego nie robię, więc byłbym hipokrytą tak doradzając... moje wyjścia /plus takie sprawy, jak np. sposób ubrania się/ oparte są na intuicji, aczkolwiek nie zawsze spontaniczne, bo czasem po prostu muszę gdzieś wyjść, chociaż nie chce mi się, ale w każdym razie bez nadmiaru zbędnego myślenia... dochodzi do tego nieraz element "na wiarę", gdy przy okazji sprawdzam /np. w necie/ dane na temat (prawdopodobnej) pogody lub stanu komunikacji na mieście...
      ...
      i tu pojawia się owa kwestia "wiary"... tak naprawdę, to bardzo często wierzymy różnym ludziom, na przykład lekarzowi, że pomoże nam się wyleczyć, albo groomerowi, że nie uszkodzi nam kota, nie wspomnę już o mechaniku samochodowym, że naprawi nam auto zamiast wykończyć je do reszty... aczkolwiek nie do końca wiadomo, ile w tym jest wiary, a ile właśnie intuicji, która nam podpowiada, że sprawy pójdą dobrze...
      tak wiec sama wiara nie jest ani zła, ani dobra, syfem jest jedynie ślepa wiara, która zagłusza i intuicję, i myślenie /tą jego zdrową ilość/...
      a jak jest w przypadku klientek/ów wróżek?... na ile ta ich wiara jest ślepa, a na ile nie?... tego akurat nie wiem, ale wydaje mi się, że tego generalnie rozstrzygnąć się nie da, czasem jest tak, czasem jest siak...

      Usuń
    23. Wiesz, osobiście do wróżek nie chodzę stąd nie znam dodatkowego zakresu ich „usług” ;)) Piszesz: „tak jedni, jak drudzy mogą komuś pomóc, ale mogą też zaszkodzić”, problem w tym, że też nie znam żadnej wróżki, która by komuś pomogła. Chyba, że za pomoc uznać utwierdzenie wiary w zabobony...

      Sprawdzanie stanu pogody czy sytuacji w komunikacji jest w pełni racjonalne. Natomiast zastanawianie się czy wrócę ze spaceru..., no dobra, koniec tego wątku.

      „tak wiec sama wiara nie jest ani zła, ani dobra, syfem jest jedynie ślepa wiara”. Otóż drogi Piotrze, jeśli oszuka Cię lekarz, groomer czy mechanik samochodowy, przynajmniej teoretycznie masz prawo do reklamacji. Do kogo pójdziesz w przypadku wróżki? Do rzecznika praw konsumenckich? Chyba tylko po to, aby Cię wyśmiał, a to dowodzi, że wiara w wróżkę jest, jak to trafnie określiłeś „ślepą wiarą”.

      Usuń
  7. Piwo ma za wiele składników, więc trudno uzyskać zapewne w nim "cudowne, uzdrawiające" działanie. Ale- jeśli masz drobne kamyki w nereczkach i/lub w pęcherzu moczowym uzdrowi cię ta kuracja: wlewasz do wanny b. ciepłą wodę, wchodzisz i zaczynasz pić mieszanką H2O z piwem, cały czas pilnując by woda w wannie nie ostygła.Piwo z wodą jest zapewne czymś obrzydliwym, ale działa moczopędnie, ciepła woda rozszerza wszelakie naczynia nie tylko krwionośne i wtedy możesz niemal bezboleśnie "urodzić" drobne kamyki. Co do Havy- no właśnie fakt, że lata "toto" po blatach i łazi gdzie sobie zamarzy, zawsze mnie zrażało do posiadania kota w domu.Z psem było wiadomo- albo był przyklejony do mnie albo spał w swym posłanku. Trzecia ewentualność -siedział na loggii i się wydzierał.
    A czystej wody powinniśmy wypijać 2 litry dziennie.Zaintrygowała mnie ta wiadomość o tej wodzie w mózgu- podejrzewam, że niektórzy z ław rządowych w Polsce już ja mają.
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wieku średnim miałem problemy z nerkami (złogi). Zapytałem lekarza, co robić, aby mnie to już nie dopadło. Odparł bez namysłu: pij pan piwo (ale nie było mowy o rozcieńczonym). Od tamtego czasu jak ręką odjął, a piwo jest moim ulubionym napojem orzeźwiającym. Ale spokojnie, wypijam najwyżej jedno na dzień, drugie mi już nie smakuje. ;)
      Zaś kąpać się w gorącej wodzie – innej nie uznaję – lubię bez piwa ;)

      Jeśli o rządzących chodzi, to ja przypuszczam, że mają zamiast mózgu tzw. hauskyjzę. Ciekawe czy wiesz, co to jest (podpowiem, to jest coś do jedzenia)? ;))

      Uśmiech posyłam;)

      Usuń
    2. zwizualizowałem sobie ten zabieg w wannie i wyszło mi, że po pewnym czasie takiej kąpieli nie tylko piwo i wodę będzie się piło, bo pominąwszy to, co wyparuje to taki obieg zamknięty się zrobi...
      serdeczności :)

      Usuń
    3. To chyba domowy topiony ser, który wpierw musi zgliwieć. I ponoć zdrowszy niż ten robiony fabrycznie.

      Usuń
    4. Trafiłaś w sedno. Dodam tylko, że ten "serek" straszliwie śmierdzi, a ze względu na konsystencję nie tknąłbym go nawet na bezdechu ;)

      Usuń
  8. Kabaret nie kabaret, ale wyśmiewanie się z czegoś o czym się nie ma większego pojęcia nie świadczy najlepiej o wyśmiewającym. :)
    Bo tak odbieram stosunek Szanownego Komentariatu do zalinkowanego wykładu fizyka jądrowego na temat struktury wody na poziomie nanocząsteczek. Co oczywiście nie musi się od razu przekładać na cudowne właściwości aktywnego kubka, który o kabaret może rzeczywiście zahaczać. ;)

    Woda święcona tym się różni od wody wzorcowej (oprócz różnej struktury orto- i para- , odpowiednio od rodzaju przypadkowej i uporządkowanej), że ta pierwsza działa "na ducha" , a ta druga podobno na ciało. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten prof. Woźny bredzi jak mały Kazio po dużym piwie ;) Wiele jego terminów „naukowych” sprawdziłem, większość sam wymyślił, część zapożyczył od pewnego Japończyka, który te „aktywną wodę” wymyślił, i pomieszał to z prawdziwą nauką. Wyszło, co wyszło, czyli kabaret. Mnie „ujął” stwierdzeniem, że te nanocząsteczki wody przenikają przez gruby metal w ciągu 15 sekund. ;) Chyba tylko Jezus przenikał przez mury w tym tempie? ;)

      Tu zapytam, aby uniknąć nieporozumień, na jakiego ducha działa woda święcona? ;)

      Usuń
    2. Kabaret to może w odniesieniu do tego kubka, czego przecież nie negowałam. ;)
      Też nie wierzę w przenikanie, ale już jakiejś polaryzacji cząsteczek bym tak nie obśmiewała.
      Natomiast z tymi strukturami wody (tego nie negujesz?) coś może być na rzeczy. Bo skoro jednak istnieją, to mogą mieć różną reaktywność w procesach komórkowych zachodzących w organizmie żywym. Jakieś substancje (np. złogi) mogą łatwiej rozpuszczać, inne przeciwnie - wytrącać.
      Cząsteczka wody jest polarna, od strony atomu tlenu naładowana ujemnie, od strony wodoru dodatnio, co powoduje, że może ulegać zarówno autodysocjacji (rozpadowi na jony) jak i asocjacji, czyli łączenia się pojedynczych cząsteczek w większe grupy. Przykładem naocznym tego drugiego są płatki śniegu. A to jest już czysta nauka! :)

      Usuń
    3. Mario, włos mi dęba staje ;)) Co Ty mi tu za „naukę” popularyzujesz? ;))

      Polaryzacji cząsteczek wprawdzie nie neguję, ale jakie ona ma znaczenie dla wody? Aby powstała cząsteczka wody potrzebny jest proces spalania wodoru (choć to dziwnie brzmi), zaś aby rozdzielić oba pierwiastki potrzeba olbrzymiej energii. Innymi słowy owa polaryzacja nie ma praktycznie żadnego znaczenia dla związku chemicznego, jakim jest woda.
      Struktury wody nie neguję, bo czegoś takiego nie ma. To tak jakbym chciał udowodnić nieistnienie Boga. ;)
      Właśnie dlatego, że „cząsteczka wody jest polarna” nie da się mówić o jej strukturze. To, że jakieś pierwiastek rozpuszcza się w wodzie, a inny się z niej wytrąca wynika z właściwości fizycznych a nie strukturalnych. Podobnie jest w przypadku płatków śniegu. Woda zmienia stan z ciekłego na stały pod wpływem temperatury a nie rzekomej strukturalności. Dowodzi tego fakt, że nie ma dwóch identycznych łatków śniegu.

      Usuń
    4. Ale kto mówi o rozdzieleniu cząsteczki wody na pierwiastki? Mówimy o podziale na jony - jon wodorowy z ładunkiem dodatnim i jon wodorotlenowy z ujemnym. Będące podstawą do określanie odczynów roztworów wodnych tzw. pH.
      Proszę sobie poczytać o takich procesach jak asocjacja cząsteczek wody (łączenie w większe formy) i autodysocjacja (rozpad na jony).
      Wspaniałomyślnie wybaczam ten "stojący dęba włos". W końcu nie każdy musi być chemikiem. :))

      Usuń
    5. To prawda, nie jestem chemikiem i dzięki Bogu, bo nie kupię tego aktywnego kubka ;))

      Niemniej uczono mnie w szkole, że o jonizacji w wodzie możemy mówić w odniesieniu do roztworów wodnych. Np. woda twarda lub miękka lub odczynnika pH (miałem z tym do czynienia, gdy bawiłem się akwarystyką). Innymi słowy cała ta jonizacja ma znaczenie tylko wtedy, gdy mówimy o roztworach (tym jest nawet woda z kranu). Te wartości reguluje się fizyko-chemicznie, a nie jakimś czary-mary z aktywną wodą, która ma rzekomo pamięć. Woda rzeczywiście czysta ma odczyn obojętny (pH wynosi 7).

      Usuń
    6. polaryzacja jonów wody /powstałych w procesie autodysocjacji/ oraz jonów związków w niej rozpuszczonych ma miejsce pod wpływem pola magnetycznego, ale gdy to pole znika, woda /jako zbiór cząsteczek/ z miejsca przechodzi w stan chaotyczny...
      innymi słowy, gdy woda jest w jakimś "magnetycznym kubku" to jest spolaryzowana, ale gdy tylko przelejemy ją do zwykłego lub prosto do gardła to niczym nie różni się od wody nie poddanej wcześniej działaniu takiego pola...
      /pomijamy rzecz jasna wpływ pola magnetycznego Ziemi, czy też jakichś lokalnych pól na większym obszarze, np. generowanych przez maszty komunikacyjne/...

      Usuń
  9. Czuję się coraz bardziej wyobcowana w tym świecie. Ciągle docierają do mnie jakieś rady-porady jak i co i kiedy i z czym jeść, pić, wdychać.
    Chyba się jednak nie dostosuję ;) Filtr do wody służy mi w takim celu, jak i Tobie i starczy.

    Jest nowa, jak najbardziej medyczna, metoda leczenia. Dla mnie ma ona takie same właściwości, jak opisany przez Ciebie kubek i zaczarowane wody, ale może się mylę? Ciekawa jestem Twego zdania.

    https://medart-centrumpsychiatrii.pl/terapia-rtms-2/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiąc szczerze, nie mam żadnej opinii na temat tego urządzenia. W zalewie artykułów, które ten sposób zachwalają trudno znaleźć rzeczową opinię. W jednym znalazłem zaskakującą opinię:
      „Dane badawcze potwierdzają skuteczność metody TMS w leczeniu zaburzeń depresyjnych, mimo to nadal jest rzadko stosowana. Moje obawy budzi fakt, że każdy, kogo na to stać, może kupić sprzęt do przezczaszkowej stymulacji magnetycznej i próbować leczyć się na własną rękę. Metoda ta budzi też wątpliwości natury etycznej. Były prowadzone eksperymenty, w których za pomocą TMS czasowo „wyłączano” działanie niektórych partii mózgu, w ten sposób pobudzając tylno środkową korę czołową. Wykazano, że osoby poddane przezczaszkowej stymulacji magnetycznej wykazywały się mniejszą wiarą w Boga i były bardziej pozytywnie nastawione wobec imigrantów. O ile stosowanie metody TMS w sytuacjach klinicznych może być korzystne, o tyle używanie jej do manipulowania sferą aksjologiczną, zmiany poglądów, wydaje się kontrowersyjne”.
      Ja już pominę te rewelacje o zaniku wiary w Boga ;)) ale w życiu bym się nie zgodził na taką terapię:
      - bez zaleceń psychiatry z prawdziwego zdarzenia;
      - stosowania jej bez fachowca (technika operatora znającego to urządzenie);
      - bez stałej kontroli lekarskiej (gdy „zabieg” ma miejsce poza kliniką).

      Sprawdziłem, jaka jest skuteczność tej terapii na podstawie przeprowadzonych testów. Żadne z takich badań (na wyjątkowo małych grupach) nie wykazuje większej skuteczności, zazwyczaj krótkotrwałej, niż 30-40 procent – a taki wynik jest na miarę skuteczności placebo.
      Zaznaczam, to moja prywatna opinia, i wcale nie muszę mieć racji.

      Usuń
    2. Moim zdaniem masz rację. Co niby te magnesy miałyby robić w naszej głowie? Oczyszczać je z metali? :) Z drugiej strony wiele leków podaje się zwyczajowo, bo działają, choć nikt nie wie, dlaczego.
      W Australii to metoda stosowana przez dyplomowanych lekarzy psychiatrów, ale wiadomo...Australijczycy są dziwni ;)
      Dzięki za poświęcony czas, DeLu. Ja ciągle nie mam czasu. A tak chciałabym się trochę ponudzić...

      Usuń
  10. Ja już mam taki kubek, ale chyba starszej generacji. Ma 40 litrów pojemności i trochę wolniej działa, bo trzeba czekać 4 tygodnie na efekty. No i nie wystarczy sama woda, potrzebne są jeszcze inne składniki. Ale po destylacji wychodzi pierwszorzędna żywa woda najwyższej klasy. Skutkuje tak samo jak woda z aktywnego kubka oprócz pamięci. Raczej ją osłabia, nie wzmacnia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od lat stosuję tę samą metodę na pozyskiwanie żywej wody.

      Usuń