piątek, 5 marca 2021

Kolejny krok do katolibanu

 

 

  Rzekomo z powodu śmierci Polaka w Anglii, którego „zamordowano” wbrew woli polskiego rządu, ultrakatolicko-prawicowa organizacja Ordo Iuris wystosowała memorandum do rządu RP. Jest to apel o opracowanie takich procedur, które będą chronić życie i zdrowie obywateli polskich poza granicami naszego kraju. Szczytny cel, ale gdyby ktoś miał wątpliwości, o co tu naprawdę biega, cytat: „jest mowa o stworzeniu mechanizmu ochrony obywatela Polski jak i człowieka niebędącego obywatelem, ale podlegającego ochronie prawa Rzeczypospolitej Polskiej (jak np. dziecko nienarodzone) poza granicami kraju1. Jeśliby ktoś dalej nie rozumiał, w tłumaczeniu z polskiego na nasze – chodzi o to, co w nawiasie, czyli wyeliminowanie „turystyki aborcyjnej”. Nie może być tak, że kobieta, obywatelka Polski omijałaby za granicą uświęcone religią prawo Rzeczpospolitej Polski. Karząca ręka katolibanu znad Wisły będzie sięgać nawet w głąb dżungli amazońskiej. W Ordo Iuris nie ma zmiłuj się.

  Pamiętacie larum, gdy chciano karać więzieniem kobiety za aborcję? Tak się pomysłu wystraszono, że nawet Ordo Iuris się od tego odciął, grożąc pozwami sądowymi wszystkim tym, którzy inicjatywę tego pomysłu przypisywali tej organizacji. Bo Ordo Iuris, jak sama nazwa wskazuje jest święte, niczym Pan Jezus, który piekło wymyślił tylko dla świadomie odrzucających wiarę w Boga chrześcijańskiego. Już tak święta nie jest Fundacja Pro – Prawo do Życia, która nie tylko chce więzień, ale już głośno nawołuje do obywatelskiej akcji donosów: „Pomóż nam zamknąć mafię aborcyjną za kratkami. Pomóż nam skończyć z biznesem śmierci, który zabija około 30 tysięcy dzieci rocznie. Pomóż nam skończyć z nielegalną aborcją w Polsce. Przekonajmy Prokuraturę do działania2. Ba!, na swojej stronie Fundacja opublikowała wzór takiego donosu do Prokuratury. I w tym wątku, większego zaangażowania prokuratorów w sprawie nielegalnej aborcji, Ordo Iuris już Fundację wspiera. Czy Wam się to z czymś kojarzy? Bo mnie tak. Posłużę się Wikipedią: „Celem stalinowskiej propagandy było propagowanie postawy donosicielstwa i niszczenie więzi rodzinnych (ostatniej ostoi sprzeciwu wobec totalitarnej władzy partii bolszewików). Idolizacja Pawlika miała oznaczać, że nowy sowiecki człowiek zawsze stawia dobro państwa sowieckiego nad więziami społecznymi i rodzinnymi. Denuncjator Pawlik Morozow został symbolem Pionierów – oficjalnym wzorem do naśladowania dla sowieckich dzieci. Opisywano go w podręcznikach, stawiano mu pomniki, pisano o nim poematy, sztuki, pieśni, symfonie, nawet operę. Morozowa uwieczniano na znaczkach pocztowych i etykietkach pudełek od zapałek3. Teoretycznie jest tylko jedna różnica między stalinowskim donosicielstwem, a tym propagowanym przez Fundację Pro – Prawo do Życia. Tylko teoretycznie. To owa więź rodzinna, bo rodzina w katolibanie to podobno najwyższa wartość. Jednak nie trudno sobie wyobrazić sytuację, gdy taki nawiedzony młody katolik doniesie na swego ojca, że załatwił matce pigułkę „dzień po”, bo nie chce, aby młody komunista-donosiciel (od I Komunii Świętej) miał młodszego braciszka lub siostrzyczkę? Czy ta więź rodzinna to wytrzyma? Innymi słowy może być dokładnie tak jak w stalinowskiej Rosji – niszczenie więzi rodzinnych, bo obowiązkiem każdego wierzącego będzie donosić na każdego. Na razie tylko w kwestii aborcji, ale przyszłość przed nami.

 Jeśli myślicie, że chodzi tylko o bezpośrednich sprawców aborcji, to jesteście w błędzie. Czytam o innych powodach donosu: „Mogą być to np. wydruki z forum aborcyjnego, wywiady z gazet lub linki do filmów np. w serwisie Youtube. Należy podać informację o ewentualnych świadkach zdarzenia, jeżeli tacy są (...)” – będziesz mimowolnym świadkiem rozmowy o aborcji w sensie aprobującym, musisz się liczyć z tym, że będą cię ciągać po sądach, jeśli tylko jakiś „życzliwy” donosiciel się znajdzie. A znajdzie się na pewno chociażby przez złośliwość, której gorliwemu katolikowi nie brakuje (patrz: członkowie Fundacji Pro – Prawo do Życia). Katolicki kraj obrońców życia poczętego zmieni się w koszmar, jakiego Orwell wespół z Margaretą Atwood by nie wymyślili.

  Już na koniec, choć wciąż w temacie kobiet w katolibanie. Europosłanka PiS pani Beata Kempa podzieliła się na Facebook-u swoimi przemyśleniami na temat zaangażowania kobiet w polityce: „Warunek jest jeden - mąż. Jeżeli jest taki, który potrafi pomóc, i jeżeli zaakceptuje to, bo musi być pełna akceptacja drugiej połówki. To tak, jest to możliwe. Natomiast jeżeli tej akceptacji nie ma i nie będzie, z czego nie czynię zarzutu, to naprawdę trzeba się zastanowić. Bo jednak rodzina jest tutaj absolutnie na pierwszym miejscu4. I narzuca mi się tu niedyskretne pytanie, czy my tym sposobem nie cofamy się w czasie przed rok 1965, kiedy to Francuzki nie mogły podjąć pracy, ani otworzyć rachunku bankowego bez zgody męża? Chciałoby się rzec: brawo pani Beato! Potrzeba tylko projektu takiej ustawy. Pani Przyłębska na pewno go zaklepie...

 

  

Przypisy:
1 - https://ordoiuris.pl/wolnosci-obywatelskie/w-obronie-zycia-polakow-za-granica-memorandum-ordo-iuris-dla-rzadu-rp
2 - https://www.pch24.pl/stop-przestepczosci-aborcyjnej--rusza-obywatelska-akcja-przeciw-biznesowi-smierci,82397,i.html
3 - https://pl.wikipedia.org/wiki/Pawlik_Morozow
4 - https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,26842109,beata-kempa-o-tym-czy-kobiety-moga-robic-kariere-w-polityce.html

 

49 komentarzy:

  1. Czyli co może zrobić obywatelka najjaśniejszej RP za granicą, taka jak ja, żeby obecny nie-rząd się ode mnie odpie***lił? Takie sobie zadawałam pytanie w czasie cyrku z człowiekiem w brytyjskim szpitalu.

    "Ale my ich będziemy tak długo kochać, aż oni nas wreszcie pokochają", rzekł Kilkujadek. Powiadam Ci, Kingsajz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Ty możesz być spokojna. Ten ich „Kingsajz” ;) wymaga skomplikowanych układów międzynarodowych, co przy narastającej izolacji Polski w świecie, jest raczej nieosiągalne. Natomiast ostrzegałbym (tylko delikatnie) przed przyjazdami do Polski. Krnąbrnych mogą chcieć zatrzymać ;)))

      Usuń
    2. tak w ramach ciekawostki, to kwestia z "Kingsajz" inspirowana (chyba) była orwellowskim "1984", tam jest taki fragment pod koniec, gdy główny bohater (Winston) dowiaduje się, że partii nie wystarcza posłuszeństwo obywatela, on ma partię kochać!...
      p.jzns :)

      Usuń
    3. Ja już tego "Kingsajz" nie za bardzo pamiętam, ale o kochaniu partii to pamiętam ze szkoły średnie...

      Usuń
  2. Przestępczość aborcyjna - z tego co tam opisali, chodzi o aborcje dokonywane w domu, często w zaawansowanej ciąży. Jak zwykle kij ma dwa końce. W sumie mam dość tych niekończących się dyskusji o aborcji i okładania nawzajem pałami przez pro-choice i pro-life....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie nie chcę polemizować o przestępczości aborcyjnej, ani tym bardziej o samej aborcji. Możemy za to porozmawiać o chorych zapędach konserwy ;))

      Usuń
    2. Co to za określenie "konserwa"? Nie można ładniej się wyrażać? W końcu konserwatywne poglądy są takie a nie inne, a lewicowe właściwe lewicy.
      To teraz konserwatyści mają mieć poglądy lewicowe czy jak? Jak wybory wygra lewica będzie "lewicowo". Jak wygra LGBT będzie "elgiebetowo" (choć nie bardzo wiem jakby to wyglądało :)).
      Proste jak drut. Wystarczy tylko wygrać wybory parlamentarne. I najlepiej także prezydenckie. Wtedy można już (prawie) wszystko...

      Usuń
    3. Mario, jeśli prawica mój liberalizm określa mianem lewackości, co ma mnie powstrzymać przed określeniem tej grupy konserwą? ;)

      Usuń
    4. Dobre wychowanie DeLu. Nie powinieneś równać w dół … ;)

      Usuń
    5. Moje dobre wychowanie powstrzymuje mnie od bardziej dobitnych określeń tego nurtu ideologicznego ;)

      Usuń
    6. Chyba jednak nie rozumiesz właściwie tego nurtu, stąd Twój "ból". :)

      Usuń
    7. Mój ból rodzi się z tego, że ja właśnie poprawnie rozumiem ten nurt. ;) Dam za niedługo kolejny dowód. ;)

      Usuń
  3. A jeśli kobieta ma dzieci, każde z innym ojcem, to którego ma prosić o pozwolenie?
    Ot, zagwozdka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z reguły dziecko ma jednego ojca...

      Usuń
    2. Dziecko ma jednego ojca, ale kobieta wielu partnerów, więc każde jej dziecko ma innego ojca...

      Usuń
    3. Wiesz, z drugiej strony napisane jest że ma męża prosić a nie partnera. :D

      Usuń
    4. Jotko:

      Liczy się aktualny mąż (niekoniecznie ojciec dzieci kobiety). To jego żona ma prosić o pozwolenie na robienie kariery zawodowej lub politycznej.
      Gdyby Ci chodziły o donosy, sprawy mają się tak samo. Dzieci prosi się o donosy na aktualnych partnerów matki. ;)

      Usuń
    5. Radku, aleś tu namieszał z tym jednym ojcem ;)) Mam też pytanie, czy mąż może, albo nie może być... partnerem?

      Usuń
    6. A czy kobieta może mieć wielu mężów jednocześnie, nawet jeżeli jest on partnerem?

      Usuń
    7. A kto tu pisze o wielu mężach jednocześnie?

      Usuń
    8. No Kempa mówi o mężu, a nie o partnerze, ani o ojcach dzieci. Co prawda, ja się nieco rozkojarzyłem w pierwszym komentarzu, ale w rachubę jednak wchodzi jeden kandydat do pytania o zgodę. :D

      W sumie idąc tym tropem to facet powinien się pytać żony.

      Usuń
    9. Nie rozumiem tego sporu. W przypadku opisywanym przez panią Kempę z całą pewnością chodzi o jednego męża sakramentalnego (w ostateczności cywilnego) i żadnych "lewych" partnerów, na których szanująca się kobieta sobie po prostu nie pozwala. ;)

      Usuń
    10. Może ja źle rozumiem, ale Jotka wydaje się stawiać pytanie, czy matka dzieci wielu ojców ma pytać o zgodę każdego ojca z osobna na temat życia tych dzieci (a nie swojej kariery politycznej). W końcu słowa B. Kempy są aluzją do roli kobiet w życiu rodzinnym, bezwzględnie podległej mężowi. Aktualnemu mężowi, czy i poprzednich?

      Usuń
    11. Po pierwsze - pani Kempa jako praktykująca katoliczka nie ma problemu typu "aktualnemu mężowi, czy i poprzednich", bo "prawdziwy" mąż jest ten teraz aktualny i tylko jeden. :)
      A po drugie - akurat według tego co napisałeś w poście chodzi o zaangażowanie kobiet w polityce, a nie w życiu rodzinnym w ogóle, które to życie nie powinno zbyt cierpieć w przypadku, gdy matka się jednak chce polityką zająć. Bo wtedy, dla dobrego funkcjonowania rodziny, część jej obowiązków rodzinnych musi wziąć na siebie mąż i ojciec. I dlatego tak ważna jest jego wcześniejsza zgoda.
      Wcześniejsi mężowie i ojcowie są już tylko historią ….

      Usuń
    12. Pytanie brzmi, czy Jotka musi się trzymać sztywno tego, co w notce? Pewnie już się zorientowałaś, jako stała obserwatorka, że myśli komentujących na tym blogu powodują powstawanie wielu rozmaitych wątków, i niczego nikomu nic nie wypominając, prym w tym wiedzie Radek ;))

      Niemniej Twoja myśl zawarta w ostatnim zdaniu idzie w dobrym kierunku ;) Z małym zastrzeżeniem. Były rodzic często ma po rozwodzie prawo do dziecka (odwiedziny i itp.) bo praw rodzicielskich nie utracił.

      Usuń
    13. Nie, oczywiście że nie musi. Tym nie mniej i ja mam chyba jakieś prawo do innego zdania w toczącym się "sporze"? :)

      Były rodzic, który nie wychowuje dziecka "na co dzień" godzi się niejako "z góry" na warunki panujące w nowej rodzinie z nowym mężem. Ale zawsze może zaprotestować, nawet z użyciem środków prawnych, jeśli uważa, że jego małoletniemu dziecku dzieje się jakaś krzywda.

      Usuń
    14. Pewnie, że możesz tu wypowiadać swoje zdanie. Powiem w sekrecie, wcale się nie podlizując, że dodajesz swoimi komentarzami wiele uroku dyskusji ;)

      A teraz wyobraź sobie, że matka „idzie” do polityki i na pewno mniej czasu będzie poświęcać dziecku? Czyżby Kempa miała rację? I co zabawniejsze..., ironiczne pytanie Jotki ma wtedy sens ;))

      Usuń
    15. Ale fajnie, jedno niewinne pytanie i taka dyskusja.
      A właśnie, bo pani Kempa zakłada, że wszystkie Polki to katoliczki, a po drugie zdarza się, że każdy z ojców ma inne wymagania do wychowania , choć sam często miga się od płacenia alimentów.

      Usuń
    16. No właśnie Jotko. I dlatego najlepszym rozwiązaniem jest jeden odpowiedzialny ślubny mąż ze swoimi dziećmi, a nie jakieś wielowariantowe "składanki". ;)
      Wszystko jest wtedy prostsze i na swoim miejscu.

      Usuń
    17. Oczywiście, sama mam jednego od 36 lat:-)
      Nie wszystkie kobiety tak dobrze trafiają, życie to nie bajka...

      Usuń
  4. Kto miałby się odwagę sprzeciwić pani Beacie?! Chyba samobójca jakiś :) Zagadałaby go na śmierć.

    Kto finansuje Ordo Iuris?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mąż pani Beaty na pewno nie może się jej przeciwstawić. On jest milionerką i jakikolwiek sprzeciw byłby tu mało rozsądny ;)

      Ordo Iuris twierdzi, że utrzymuje się z datków (podobno nie wolno mówić, że te datki pochodzą z Kremla), natomiast dostaje sporą zapomogę, podkreślam – zapomogę – od PiS.

      Usuń
  5. Dziwny jestes. Instytucje rodziny masz gleboko gdzies, a z drugiej strony krzyczysz o tych wieziach rodzinnych niszczonych przez ewentualnych donoscicieli ( np.: I komunistow) na swoich rodzicow , kiedy powiedzmy sobie - tatus zaserwowalby mamusi pigulke "po". Poza tym , ty to masz fantazje czlowieku:)
    Na serio, dziwna ta twoja logika. Mozna wywnioskowac, ze rodzina to jakis dziwny twor ( czytajac twoje poprzednie wpisy). Spoleczenstwo by sie bez niej spokojnie obylo, a teraz stoisz na jej strazy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szerzysz fake newsy ;))) Nigdy nie pisałem, że rodzina jest czymś, co należy bezwzględnie tępić. Powiem więcej, jestem jak najbardziej „za”! Natomiast prawdą jest, że stawianie małżeństwa sakramentalnego na piedestale stosunków społecznych to coś z gatunku paranoi. I to jest przedmiotem mojej krytyki, a nie rodzina sensu stricte. Choć przecież zdarza się i tak, że owa rodzina, nieważne czy święta, czy nie, czasami to karykatura związku. Gdyby więc ów komunista prosił o pomoc, gdy w tej rodzinie jest przemoc czy inna patologia, jestem zdecydowanie za. Ale donosić na rodziców, żyjących w zgodnej harmonii, bo zafundowali sobie tabletkę „po” – to już czysty stalinizm. I Ciebie to nie oburza..., wolisz mi czynić jakieś zarzuty ;)

      Usuń
    2. "Instytucję rodziny masz głęboko gdzieś"...
      fascynujące, poproszę o rozwinięcie, bo mnie taka światła opinia na temat TheLoo do głowy by nie przyszła...
      p.jzns :)

      Usuń
  6. Okropnym jest to, że wystarczy kilku oszołomów, żeby zniszczyć życie większości mieszkańców danego państwa. To jak z ojcem alkoholikiem- wystarczy jeden w domu, by zgnębić wszystkich domowników.
    Polska zachowuje się, jakby była właścicielem swoich obywateli- będzie ścigać ich nawet poza granicami kraju. Przerażające.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Australię na moim blogu ;)

      Chyba trafiłaś w sedno. Polska dziś traktuje swoich obywateli, jakby byli bezwolnymi poddanymi, zasłaniając się rzekomym mandatem większości, która de facto jest mniejszością.
      Jestem realistą. To memorandum na razie traktuję w kategoriach science fiction, choć z drugiej strony, akcja Fundacji Pro – Prawo do Życia, to już przejaw faszyzmu w najbardziej jaskrawym wydaniu. Niestety, ta akcja ma już szanse zaistnieć realnie.

      Pozdrawiam.

      Usuń
  7. to "dziecko nienarodzone" /wg. nowomowy anti-choice/ to już wcisnęli do pierwszego artykułu na chama, tak przy okazji, generalnie chodzi o uprawnienia konsulatów w kwestii ludzi leczących się w innym kraju... temat jest od dawna regulowany umowami międzynarodowymi, a konsul ma moc sprawczą prawie żadną, tak jak nie ma jej w przypadku ludzi siedzących w pudle i w tej kwestii to całe "ordo-mordor" raczej nic nie uwojuje, co najwyżej podkręci pogorszenie i tak już fatalnych stosunków dyplomatycznych RP z wieloma innymi państwami...
    ...
    dane o ilości zabiegów podawane przez środowiska anti-choice są wzięte z sufitu, a jako że dla nich /w ich nowomowie/ pigułka "po" to też "aborcyjna", tedy tym bardziej nie można ich brać na poważnie... natomiast trudno powiedzieć, na ile ich zachęta do kapowania wywoła oczekiwany przez nich skutek... normalny człowiek /czyli o poglądach pro-choice lub zbliżonych/ na taki numer nie pójdzie, ale fanatycznemu anti-choice'owcowi może praktycznie wszystko strzelić do durnego łba, aby tylko komuś upieprzyć życie...
    ...
    wypowiedzi "mądrych inaczej" do których zalicza się B.Kempa to ja przeważnie kwituję krótko: "do Olbięcina z nią/nim!" /dla wyjaśnienia: tam kiedyś Mistrz Stanisław Lem zlokalizował fikcyjny literacko szpital psychiatryczny/...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dlatego, że istnieją już pewne normy pomocy chorym Polakom za granicą (nie ważne na ile skuteczne) ten wtręt o „nienarodzonych” jest w tym memorandum najbardziej istotny. Zważ na ten prawniczy język: „... i człowieka niebędącego obywatelem, ale podlegającego ochronie prawa Rzeczypospolitej Polskiej (jak np. dziecko nienarodzone)”. Takiej popie…nej „definicji” nienarodzonych to ja jeszcze nie słyszałem. Nawiasem mówiąc, gdzieś znalazłem tekst, że Ordo Iuris apeluje do prokuratury, aby bliżej zajęła się przypadkami nielegalnej aborcji.

      Jak każda propaganda, tak i akcja donosicielstwa Fundacji opiera się na przekłamaniach. Był już przecież termin „holocaust nienarodzonych”. I ja mam obawy skoro Kaja Godek teraz skutecznie zbiera podpisy pod projektem ustawy „Stop LGBT” (choć tu będzie mieć problem z dyrektywą UE o strefach wolnych od homofobii). Wprawdzie trudno w to uwierzyć, ale akcja Fundacji nie potrzebuje ustawy. Wystarczy zideologizowana prokuratura, a taka w większości już jest, sterowana silną ręką ministra Ziobry.

      Podoba mi się ten Oblencin ;)

      Usuń
    2. w sumie to prawda: propaganda anti-choice wciska tą swoją nowomowę wszędzie, gdzie tylko się da... niedługo w jadłospisach stołówek przyzakładowych będzie wzmianka na ten temat /tu nawiązuję do żartu Wałęsy o "kierowniczej roli partii" podczas spotkania z Rakowskim w Stoczni Gdańskiej/... zresztą jak pamiętamy, takim żargonem było pisane uzasadnienie do orzeczenia tzw. "trybunału", gdzie np. było określenie "matka" zamiast "kobieta w ciąży", etc...
      jak pamiętam, to pierwsze takie "przemycenie" miało miejsce wiele lat temu, gdy uchwalono ustawę o Rzeczniku Praw Dziecka i do tej pory nie potrafię pojąć, czemu właściwie nikt się nie zorientował...

      Usuń
    3. Może ta nowomowa opiera się na przypadkach kiedy kobieta w ciąży jest już matką urodzonego dziecka? ;)

      Usuń
    4. na pewno nie to im chodziło... a tak przy okazji: "dziecko urodzone" to też taki niuansowy przykład ocierający się o nowomowę, bo sugeruje faktyczne istnienie oxymoronu - "dziecka nienarodzonego"... ale tak właśnie to działa, tak funkcjonuje wmontowywanie nowomowy do języka, na wykorzystywaniu niuansów to polega...
      ipso facto obrona przed tym nie zawsze jest łatwa, ludzie zazwyczaj nie lubią posądzenia o "czepianie się detali", więc nieraz olewają takie sprawy...
      albo taki kwiatek: "aborcja to zło", okazuje się, że wielu ludzi deklarujących się jako "pro-choice" nie ma odwagi zaprzeczyć temu idiotyzmowi, a to oznacza, że to ich całe "pro-choice" można o kant doopy potłuc, bo dają sobie strzelić gola już na dzień dobry...
      długo by to rozwijać, tak więc na razie niech wystarczy tyle...

      Usuń
    5. Mimo wszystko muszę, choć nie chciałem ;)) Zwrot „matka urodzonego dziecka” wydaje mi się poza jakimikolwiek zastrzeżeniami. Wszak może być też „matka adoptowanego dziecka”.

      Usuń
    6. dziecko zaadoptowane też było NAJPIERW urodzone, żeby w ogóle być "dzieckiem"...

      Usuń
    7. Ale ten zwrot nie tyle odnosi się do dziecka, ile do matki

      Usuń
  8. Nie sądzisz, że sprawcami późniejszej aborcji stają się rodzice płodu w chwili jego poczęcia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawcami każdej aborcji (nie tylko późnej) są rodzice, niekoniecznie małżonkowie. Tylko, co ma z tego wynikać dla koncepcji donosicielstwa?

      Usuń
  9. Wypowiedź pani Beaty słyszałam. Cóż świadomie wpisuje się w aktualny nurt polityczny. Mówi to czego się od niej oczekuje.
    Na temat wszelkich pomysłów Ordo Iuris, to już się nawet pisać nie chce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym olał Ordo Iuris, ale ich macki sięgają coraz głębiej w życie już nie tylko polityczne, ale i społeczne.

      Usuń