Kocham cię Polsko, szczególnie za IPN i żołnierzy wyklętych. Sądzę, że moim Czytelnikom już po pierwszym zdaniu, pewien dylemat narzuca się sam: albo DeLu zwariował z powodu obostrzeń pandemicznych, albo jest napruty do granic przyzwoitości. Innej opcji nie ma. Faktycznie, od niepamiętnych czasów kupiłem sobie buteleczkę, zwaną potocznie małpką – żołądkowa gorzka z dopiskiem „tradycyjna” w ilości 100 gram. Taki zestaw może szkodzić, nic więc dziwnego, że później człowiek szuka sensacji w mediach. W dodatku z pozytywnym skutkiem, gdyż w takich razach wzrok mam wyostrzony. Dodam tylko, że fotka poniżej nie przedstawia DeLu w stanie wskazującym.
Mówi Wam coś nazwisko Stanisław Matuszek, pseudonim „Góral” (foto powyżej)? Pod koniec lat pięćdziesiątych sąd w PRL-u skazał go na jedenaście lat więzienie, z czego odsiedział osiem i pół. Już w wolnej Polsce napisał autobiograficzną książkę, choć nigdy jej nie wydał. Autentyczności tej autobiografii nikt też nie sprawdzał, prawie wszyscy świadkowie pomarli a dokumenty poginęły. W 2012 roku „żołnierz wyklęty” wystąpił do krakowskiego sądu o unieważnienie wyroku z 1959 roku, ponieważ miał zostać skazany za przynależność do tajnej organizacji „Polska Walcząca” i za walkę z komuną. Sąd unieważnił ten peerelowski wyrok, bo wszem i wobec wiadomo, że żołnierze wyklęci to ludzie bez skazy, którzy nigdy nie kłamią, za to hasło „Bóg, Honor, Ojczyzna” stale mają na ustach. Korzystając z okazji „Góral” ze Stryszowa wystąpił o wypłatę odszkodowania i zadośćuczynienie. W sumie skarb państwa wypłacił mu 355 tysięcy złotych, choć sam Stanisław domagał się 3,78 miliona złotych. A teraz proszę Czytelników o szczególną uwagę. Nasz wyklęty bohater powołał się na Wacława Szczerbakowskiego w stopniu majora, swego dowódcę. Tymczasem IPN, najchwalebniejsza i najbardziej zacna instytucja historyczna w Polsce, łyka to bez zmrużenia okiem, choć w swoich dokumentach nie ma żadnej wzmianki o takim majorze. Aby było jeszcze bardziej kompromitująco, po 1953 roku nie działały już żadne znaczące oddziały podziemia antykomunistycznego, czego nasz dociekliwy we wszystkim IPN też pewnie nie wiedział (sic!) Dzięki temu Stanisław Matuszek nie miał specjalnych problemów z tym, aby jego pospolicie bandyckie napady na sklepy i listonosza zostały uznane za walkę z komuną i zamienione na wielkie pieniądze.
Zgubiła go pazerność. W 2018
roku, mając już popularność w środowiskach patriotycznych i antykomunistycznych,
zachciało mu się zostać kombatantem walki z komuną, co wspomogłoby jego emeryturę.
I jak to się popularnie mówi – wtedy sprawa się rypła. Rzekomo wyklęty „Góral”
okazał się być pospolitym przestępcą, który nigdy nie był członkiem żadnej
organizacji podziemnej. Zrabowane mienie i pieniądze nikomu nie oddawał na
działalność konspiracyjną. I wtedy nawet IPN jakby się od żołnierza
wyklętego odżegnał, bo dopiero podczas przewodu sądowego odkryto, że majora
Szczerbakowkiego nikt nie zna poza oskarżonym. Nasz, teraz już faktycznie
wyklęty żołnierz wyklęty dostał rok w zawisach i musi oddać kasę. Przy
okazji wyszła sprawa innego wyklętego, Mieczysława Wądolnego ps. „Mściciel”,
którego IPN uznał za bohatera nad bohaterami. Ale to już inna historia, o
mordercy kobiet w ciąży i dzieci, choć w jakimś sensie powiązana z „Góralem”.
Garść szczegółów o tej sprawie jest dostępna w artykule1, na podstawie którego powstała ta notka.
Ponieważ wytrzeźwiałem, nie mogę sobie odmówić
jeszcze jednego szczegółu z życia żołnierza
wyklętego. O Stanisławie Matuszku zrobiło się głośno w 2004 r.
dzięki artykułowi w „Dzienniku Polskim”. Pisano, że emerytowany
pracownik „Ponaru” w Wadowicach na swojej posesji zbudował piękną
kapliczkę i umieścił w niej wyrzeźbioną przez siebie jeszcze
piękniejszą postać Jezusa Ukrzyżowanego. Budowa tej kapliczki miała
być realizacją marzenia jego już nieżyjącego przyjaciela, księdza, którego poznał
w czasie uroczystości maryjnych w Kalwarii Zebrzydowskiej. Temu księdzu,
po zobaczeniu jego domu, przyśniło się, że z tego pięknego
miejsca Chrystus spogląda na ośnieżoną Babią Górę i szczyty Beskidów.
Sądzę, co nie jest dowiedzione, że przed tym snem, coś tam sobie we dwóch łyknęli,
i na pewno było to coś mocniejszego.
I powiem Wam w sekrecie, jako puentę, mieszanka żołnierz wyklęty plus katolik jest jeszcze gorsza w skutkach, niż drink na bazie tradycyjnej żołądkowej gorzkiej, bo po takim drinku jest szansa, że człowiek wytrzeźwieje...
Przypisy:
1 - https://www.tygodnikprzeglad.pl/falszywy-wyklety/