Ks. prof. dr hab. Piotr Tomasik rzekł był w pewnym wywiadzie: „Ludzie kierują się emocjami”, ja zaś rzeknę – hAmeryki to profesor nie odkrył. Od razu wyjaśniam, chodzi o lekcje religii w szkołach, lekcje w wersji zaproponowanej przez ministra, czyli wersji hard, też profesora, tym razem Przemysława Czarnka. Już dobrowolność nie wchodzi w rachubę, to przymus na zasadzie albo – albo, trzeciej opcji nie ma. Czyli albo religia, albo etyka, z wykluczeniem możliwości nie barania udziału, w którymś z tych przedmiotów. Jeszcze jedno wyjaśnienie, mnie te lekcje nie grożą, mojemu dziecku też, a moje dziecko dzieci nie ma, więc śmiało mogę stwierdzić, że w ocenie tego pomysłu, mną nie kierują żadne emocje. Jestem zupełnie bezstronny, choć wiem, że niejeden mój Czytelnik uśmiechnie się z niedowierzaniem.
Teoretycznie wszystko jest w porządku. Bezwyznaniowcy mogą wybrać etykę, dzięki czemu jak twierdzi ks. prof. Tomasik: „Jest to natomiast postulat prowadzący do tego, aby szkoła miała bardziej wychowawczy charakter. Z wychowawczego punktu widzenia ma to duży walor. (...) dla osób bezwyznaniowych nauczanie etyki ogólnej, na fundamencie której budowane jest społeczeństwo jako wspólnota wartości, bowiem co do dzieci z rodzin wierzących ów przekaz moralności chrześcijańskiej dokonuje się naturalnie”1. Ten fragment wywiadu trzeba czytać nie tyle słowo w słowo, ile bardziej to, co pod tymi słowami się kryje. Zwrócę szczególną uwagę na te podprogowe treści. Bowiem, co to znaczy, aby szkoła miała bardziej wychowawczy charakter? Jak długo żyję, a nawet przedtem niż się urodziłem, szkoła świecka miała przede wszystkim charakter edukacyjny. Od wychowywania byli rodzice, o co zabiegali wierzący, gdy chciano wprowadzić zajęcia na temat równości lub edukacji seksualnej. Podobno mamy konstytucyjnie zagwarantowane wychowanie własnych dzieci przez rodziców. Obaj profesorowie, i ksiądz, i minister, są jednak zdania, że to trzeba zmienić. Nie, nie w kwestii edukacji seksualnej. Rzecz o wpajaniu wartości, nie łudźmy się, chodzi tylko o wartości chrześcijańskie, co wynika z moich podkreśleń końcowego fragmentu cytatu.
Ale co ma etyka, jako lekcje wspólnego z chrześcijaństwem? Okazuje się, że ma i to dużo. Nie ma się co oszukiwać, nauczycieli etyki jest jak na lekarstwo, więc na pytanie: „A może etyki mogliby uczyć, po zdobyciu odpowiednich uprawnień, także nauczyciele religii?”, ksiądz profesor odpowiada..., tak, tak, odpowiada twierdząco, ale uważa, że trzeba zastosować pewien „myk”, nie bójmy się słów, chodzi o maskujący wybieg (kłania się moralność). Katecheta, uczący religii w jednej szkole, etyki uczyłby w innej (sic!) Żeby go nie rozpoznano? Jak tłumaczy ks. profesor: „Tu występuje bowiem jako przedstawiciel Kościoła czy jakiegokolwiek innego związku wyznaniowego, a tam może uczyć jako przedstawiciel pozawyznaniowego systemu szkolnego”. Może ja się mylę, może ja nie wiem do końca, czym się różni etyka świecka (socjologizm) od etyki chrześcijańskiej, ale odniosę się tylko do jednego aspektu obu etyk. Otóż, ta pierwsza, konsekwentnie do światopoglądu, z którym jest związana, widzi życie człowieka tylko w doczesności. Używając terminologii chrześcijańskiej – „etyka świecka jest etyką marksistowską, a marksiści są wrogami wszelkiego konserwatyzmu moralnego, stale pamiętają o powiedzeniu Engelsa, że komuniści nie uznają żadnej dogmatyki moralnej”2. Czy można sobie wyobrazić większy zgrzyt, nawet jeśli prawdziwych komunistów w Polsce już nie ma? Spójrzmy realnie na rozdarcie moralne tego katechety-etyka. W poniedziałek w jednej szkole nawija o moralności wynikającej z prawa naturalnego, by we wtorek, w innej szkole głosić, że w moralności nie ma dogmatów. I tak na przemian. Tego normalny człowiek nie zdzierży (a katecheta też jest normalnym człowiekiem), więc siłą rzeczy on nigdy nie będzie twierdził, aby nie ulegać chrześcijańskim dogmatom moralnym. Tym samym rzekomo świecka etyka będzie wykładana też jako chrześcijańska. Dla tego katechety-etyka najbardziej wartościowe normy ma etyka chrześcijańska, bo według niego pełne uzasadnienie postępowania moralnego daje tylko ta religia. Innymi słowy lekcje etyki też będą lekcjami religii, choć pewnie z pominięciem nauki o żywotach świętych, znaczeniu eucharystii, cudach i nauki modlitw na pamięć.
Ks. prof. Tomasik tłumaczy: „Na jednym z portali napisano, że minister
zapowiada wprowadzenie obowiązku chodzenia na religię. Nie na religię, tylko na
religię lub etykę - to jest zasadnicza różnica. Kościół nigdy nie proponował,
aby wszyscy chodzili na religię i nigdy taka myśl się nie pojawiła”3. Jest w tym duża doza prawdy, ale już pomysł ministra
Czarnka temu zaprzecza. Przypomnę art. 53 ustęp 3 i 4 oraz 7 Konstytucji RP:
3 - Rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego
i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami;
4 - Religia kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji
prawnej może być [podkreślenie
moje] przedmiotem nauczania w szkole, przy czym nie może być naruszona
wolność sumienia i religii innych osób;
7 - Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia
swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania.
W kontekście tego Artykułu Konstytucji refleksję
o lekcjach etyki chrześcijańskiej, bo na inną, gdyby ktoś miał wątpliwości, nie
ma co liczyć, pozostawiam Czytelnikom. Natomiast jestem – nomen omen – święcie przekonany, że
chodzi o to, aby wybić młodzieży możliwość samodzielnego myślenia w kwestii
moralności. Albo chrześcijańska, albo żadna inna, wszak Polska to ostatni bastion katolicyzmu w Europie.
1 - https://deon.pl/kosciol/ks-tomasik-o-wypisywaniu-sie-z-lekcji-religii-ludzie-kieruja-sie-emocjami-wywiad,1302632
2 - http://podlasie24.pl/wiadomosci/etyka-laicka-czy-katolicka-zagadnienia-swiatopogladowe-84a9.html
3 - https://deon.pl/kosciol/ks-tomasik-o-wypisywaniu-sie-z-lekcji-religii-ludzie-kieruja-sie-emocjami-wywiad,1302632
nie ma w szkole czystej edukacji bez elementu wychowywania, bo sam regulamin szkolny już go zawiera, nie wspomnę już o niepisanym zakazie gadania, lub podszczypywania współuczennic lub współuczniów na lekcji, aby nie przeszkadzać nauczycielowi w pracy... sam kontakt ucznia z grupą, innymi uczniami lub kimkolwiek /np. palaczem w kotłowni szkolnej/ ma już znaczenie wychowujące, socjalizujące i tego się przeskoczyć nie da, to nawet tak ma być...
OdpowiedzUsuńale to jest akurat truizm, bo jak rozumiem mowa jest o wychowywaniu jako programowym kształtowaniu poglądów, postaw, zachowań, czyli indoktrynacji innymi słowy... na to zgody być nie może, ale wiele rodziców ten temat odpuszcza, "zabiegani, zalatani", skupieni nad zarabianiem dutków na potrzebne, a częściej niepotrzebne rzeczy zwalają to wychowywanie na szkołę, a potem nagle dzieciak przychodzi do domu i plecie bzdury, że np. "aborcja to zuooo" albo że jakaś bozia realnie istnieje i "patrzy /bardzo strasznie zresztą patrzy/" ... no, i podwójna robota, żeby to dzieciakowi w głowie odkręcić...
...
oczywiście z przekazem Twojego posta się zgadzam... nie ma co debatować na temat znaczenia słowa "etyka", generalnie w całej tej sprawie chodzi o to, aby wciskać dzieciakom te kulawe "wartości chrześcijańskie", czy jakieś "narodowe" pod innym szyldem, niż skompromitowana już do reszty "religia" /chodzi o przedmiot pod tą nazwą/ pod pozorem alternatywy o nazwie "etyka"...
p.jzns :)
W tym całym zamieszaniu, umyka Ci fakt, że nie chodzi również o to by wciskać wartości uważane przez Ciebie za niekulawe ale uczyć myślenia, które pozwoliłoby wybrać czy aborcja to "zuooo", czy "jest ok".
Usuńczy mam rozumieć Radku, że Czarnek chce uczyć dzieciaki takiego właśnie myślenia, tak?...
Usuńno weeeź... rotfl...
Piotrze, nie jestem pewien, czy lekcje religii są do końca skompromitowane, mogę tylko powiedzieć, że coraz więcej młodzieży ma do nich negatywny stosunek. Niektórzy rodzice też, i nic dziwnego, że Kościół chce coś z tym zrobić. Lecz zamiast coś w nich zmienić, chce do nich przymusić. Wbrew wcześniejszym ustaleniom i wbrew prawu.
UsuńCzy szkoła jest od wychowywania? Tu mam poważne wątpliwości. Pełna zgoda jeśli chodzi o zachowanie uczniów na terenie szkoły, ale czy wymóg pewnych zachowań jest wychowywaniem? W zakładach pracy oprócz przepisów BHP obowiązują też pewne normy zachowań, ale nie wyobrażam sobie, żeby to mieściło się w kategorii wychowywania.
Nie Czarnek nie chce. Problem w tym, że Ty również nie zakładasz takiej możliwości, więc po co narzekać na niego?
Usuńtak TheLoo...
Usuńkażde oddziaływanie na człowieka /i nie tylko/, aby zachowywał się /lub nie/ w określony sposób to już jest wychowywanie, aczkolwiek zwykle nie używamy tego słowa "wychowanie" do każdej sytuacji, a zwłaszcza nie używamy go w przypadku jednorazowych zachowań... generalnie wychowanie to kształtowanie czyichś poglądów, postaw i zachowań, ale czasem nie interesują nas owe poglądy, wystarczy samo zachowanie... tak jest np. przy wspomnianej instrukcji BHP, czy p-poż.: dyrekcja chce, aby pracownik się do niej stosował, a to, co o niej myśli /że np. jest słuszna, czy głupia/ już dyrekcji przeważnie nie obchodzi... ale bywa też tak, że wychowawca ma ambitniejsze cele: oprócz samego zachowania próbuje w obiekcie wyrobić przekonanie, że właśnie takie zachowanie jest prawidłowe...
jeszcze ogólniej: każda sytuacja życiowa nas wychowuje /mniej lub bardziej/, nasze zachowania oparte są na wcześniejszych doświadczeniach, aczkolwiek nie oznacza to, że wychowuje skutecznie: są ludzie, którzy mimo przykrych doświadczeń wciąż popełniają te same błędy, są też ludzie dla których pewne przyjemne doświadczenia nie są na tyle atrakcyjne, aby pragnąć ich powtórki...
...
moim prywatnym zdaniem szkoła nie jest od wychowywania, tylko od edukacji, czyli przekazywania pewnych informacji /bez wartościowania moralnego, czy estetycznego/ oraz stwarzania warunków do samorozwoju ucznia... wychowanie dopuszczam jedynie w tym minimalnym zakresie, o którym wspomniałem, kiedy jest ono nie do uniknięcia...
ale to jest tylko moja (bardzo ogólnikowa) wizja szkoły idealnej, bez znaczenia, gdyż oczekiwania większości rodziców są zgoła inne: nie mając czasu, chęci, czy też umiejętności cedują wychowanie na szkołę, a przynajmniej jego część... z kolei jest to po myśli państwa /właściwie każdego/, państwu nie zależy na obywatelach szczęśliwych, państwu zależy na obywatelach posłusznych... szczególnie obecne państwo dąży do wychowania "homo catholicus", społeczeństwa ludzi o jednolitych poglądach i przewidywalnych zachowaniach...
@Radku...
masz rację, w przypadku Czarnka wybitnie nie zakładam takiej możliwości :)
Piotrze, o ile już drugi akapit Twojego komentarza zostawię w spokoju, bo tu mamy wiele punktów widzenia problemu zbieżność, o tyle pierwszy przypomną mi dzielnie włosa na czworo, tak jakby to komuś było potrzebna. Ewidentnie pomyliło Ci się wychowanie z stosowaniem się do norm społecznych. Zapytam, czy np. prawo karne jest wychowaniem, czy raczej zbiorem przepisów normujących życie społeczne? Czy służy wychowaniu społeczeństwa czy jego penalizacji? Dodam, że wcale nie musisz znać całego KK, jeśli akurat nie jest Ci to potrzebne.
UsuńTymczasem Ty usiłujesz mi dowieść coś, co da się przyrównać do penisa. Służy dwom różnym celom (podobno Bozia nas tak uszczęśliwiła), a Ty mi chcesz wmówić, że obie czynności: oddawanie moczu i zaspokojenie popędu, to to samo ;))
pomyliłeś pojęcia, bo wychowanie to oddziaływanie na kogoś aby tak lub siak się zachowywał, zaś stosowanie się do norm społecznych /lub jakichś innych reguł/ to konkretne zachowanie, będące ewentualnym skutkiem takiego, czy innego wychowania...
Usuńwydać jasno, że Twoja metafora jest kompletnie bez sensu, za to sam próbujesz dowieść, że picie /przyswajanie płynów/ i mikcja /uwaga, trudne słowo: oznacza pozbywanie się ich nadmiaru w określony sposób/ to równorzędne sprawy, tymczasem to drugie jest skutkiem tego pierwszego...
prawo karne jest jak najbardziej próbą wychowywania ludzi: nie po to wprowadzono karalność /przykładowo/ nieautoryzowanego zaboru cudzego mienia (czyli kradzieży, mówiąc "po ludzku"), aby tylko o tym ludzi poinformować, ale po to, aby tego nie robili...
No, nie mam wyjścia, muszę Cię sprostować ;))
UsuńJest taka maksyma prawna: „nieznajomość prawa nie chroni przed odpowiedzialnością”. Ona Ci powinna wytłumaczyć, jak bardzo się mylisz w tym, że prawu przypisujesz wartości wychowawcze. Jeśli bowiem wychowanie, rozumiane w sensie stricto, ma ukształtować Twoją osobowość w kierunku „dobra”, to Kodeks Karny nie ma nic do tego. Wychowanie mówi Ci, że masz nie kraść, ale nie dlatego, że za to grozi Ci kara, a dlatego, że to jest moralnie nieakceptowalne. Wychowanie mówi Ci, że masz np. ustąpić miejsca osobie starszej, ale tu akurat prawo Cię za to nie ukarze. Innymi słowy – wychowanie mówi o aspektach moralnych Twojego działania, a nie o tym, co Ci za to grozi. Wyjątkiem jest religia chrześcijańska, która wszystkie czyny amoralne traktuje w kategoriach konsekwencji, tu: wieczne potępienie, a w wariancie optymistycznym – męki czyśćca. Dziwnym zbiegiem okoliczności idziesz właśnie po linii moralności chrześcijańskie, która wychowanie opiera na strachu przed konsekwencjami. Tymczasem prawdziwe wychowanie ma się opierać na komforcie moralnym – jeśli nie będę czynił źle, nie będę miał wyrzutów sumienia. To jest właśnie ta różnica miedzy załatwianiem potrzeb fizjologicznych a zaspokojeniem popędu płciowego. ;)
wiedziałem :)
Usuńwiedziałem, że gdy tylko się pogubisz, stracisz grunt pod nogami, to będziesz próbował zmienić temat... nie rozmawiamy bowiem na temat metod wychowywania, tylko na temat, czym to wychowanie w ogóle jest... a to zostało już wyjaśnione, dowiedziałeś się, czym ono jest i dalsza dyskusja jest po prostu zbędna...
tymczasem jednak brniesz dalej i zaplątałeś się już do imentu... popatrzmy na taki Twój kwiatek:
"masz nie kraść, ale nie dlatego, że za to grozi Ci kara, a dlatego, że to jest moralnie nieakceptowalne"...
techniczna różnica jest, ale tylko techniczna... bo co to znaczy, że coś jest "moralnie nieakceptowalne"?... tylko tyle, że ktoś Ci dokopie, gdy dopuścisz się tej kradzieży: albo ktoś z otoczenia, albo Twoja własna psychika fundując Ci poczucie winy, które miłe bynajmniej nie jest... tylko skąd ta psychika się dowiedziała, że ma tak właśnie zareagować?...
ale na to już nie musisz mi odpowiadać, ja debatę na temat już zakończyłem, a nie na temat debatować mi się nie chce...
Taaa, wszystko mi wyjaśniłeś poza tym, co rozumiemy przez wychowanie ;)
UsuńMoże ja się posłużę mądrą encyklopedią PWN: „Współczesne wychowanie jest traktowane jako całokształt procesów i oddziaływań zachodzących w toku wzajemnych relacji między dwiema osobami, pomagających im rozwijać własne człowieczeństwo. Zakłada ono uznanie i afirmację wolności, dzięki której obie strony interakcji mogą ujawniać i urzeczywistniać wobec siebie wartości nadające sens ich życiu”. I jeszcze to, aby wszystkiego nie przepisywać, wszak możesz sprawdzić sam u źródła: „Wychowanie staje się wówczas umożliwieniem dostrzeżenia tego, co skrywa natura ludzka, co jest jej duchowym bogactwem, potencjałem, dzięki czemu człowiek może stać się osobą świadomie realizującą się w życiu”. Reasumując – wychowanie to proces mający uwypuklić dobre cechy naszego „ego” – i jak zwykle zapytam, czy strasznie karą, albo jej stosowanie temu służy? Znam takie pojęcie jak resocjalizacja – przymusowe naprawianie złego wychowania, tylko chyba nie o tym mówimy.
Masz spory problem ze zrozumieniem znaczenia wyrażenia „moralnie nieakceptowalne”, ale składam to na karb skrzywienia zawodowego. A sprawa jest tak prosta jak dostęp oseska do cycka. Uczono mnie, że kradzież jest niemoralna, ale nie dlatego, że okradziony mi dokopie, ale dlatego, że sam nie chciałbym być okradziony. Prosta zasada „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”. Ta zasada jest bardziej oczywista niż groźba kary. Żadne przepisy karne nie są bardziej skuteczne, więc nie wychowują. Gdyby były, więzienie byłyby praktycznie puste, a nie są. Pytasz: „skąd ta psychika się dowiedziała, że ma tak właśnie zareagować?” – od tego są nasi opiekunowie.
Podoba mi się ta sekwencja „debatę na temat już zakończyłem” w różnych wariantach ;)) Primo, nikt Cię nie zmusza do polemiki, Secundo: nie musisz publicznie ogłaszać, że skończyłeś, bo to przypomina babskie „nie bo nie” ;))
sam się teraz wywróciłeś na własnej protezie, na autorytecie, bez którego sam nie umiesz:
Usuńprzytoczyłeś encyklopedyczną definicję "współczesnego wychowania"... fajna, tylko że ona nic nie mówi /ten cytowany fragment/ na temat, co to jest wychowanie, tylko jakie powinno być według obecnych trendów, tak jak je widzą autorzy encyklopedii...
nie dotarło?...
wiem...
;))
UsuńPowiadasz więc, że Encyklopedia PWN to proteza? ;)) Może mam korzystać z Wikipedii?
Gdyś zajrzał, przeczytałbyś jak ta definicja brzmi w całości...
To może inna definicja: „Wychowanie to świadome i celowe działanie pedagogiczne zmierzające do osiągnięcia względnie stałych skutków (zmian rozwojowych) w osobowości wychowanka. Ta definicja wsparta jest opinią pedagoga W. Okonia: „świadomie organizowana działalność, oparta na stosunku wychowawczym między wychowankiem, a wychowawcą, której celem jest wywoływanie zamierzonych zmian w osobowości wychowanka”. Lubomirski dodaje: „w wychowaniu chodzi przede wszystkiemu o wewnętrzną wartość człowieka. Wychowawca zmierza do odnalezienia i zaszczepienia w wychowanku określonych wartości”. Z Masłowski też dodał swoje trzy grosze: „człowiek wychowuje się naturalnie będąc w danej kulturze, nabywa i bierze z niej te wartości, postawy, zachowania, które są dla niej standardowe”.
Mógłbym Cię tak zanudzić jeszcze kilkudziesięcioma cytatami, bo w necie tego na potęgę ;) Mimo wszystko nigdzie nie znalazłem rzeczowego tekstu, który by dowodził, że odpowiednie wychowanie można osiągnąć metodami grożenia karami, przez stosowanie kar, czy straszeniem piekłem.
"Mimo wszystko nigdzie nie znalazłem rzeczowego tekstu, który by dowodził, że odpowiednie wychowanie można osiągnąć metodami grożenia karami, przez stosowanie kar, czy straszeniem piekłem".
Usuńz kim dyskutujesz?... bo na pewno już nie ze mną - słowem nigdzie nie wspomniałem, jaka metoda wychowania jest "odpowiednia", czy "nieodpowiednia"...
Napisałeś: „prawo karne jest jak najbardziej próbą wychowywania ludzi” [29-IV 15:10]
Usuńno właśnie: PRÓBĄ... to jednak nie jest istotne, istotne jest to, że nie wyraziłem żadnej opinii na temat słuszności założeń oraz skuteczności takiej metody wychowywania... to już Ty sam się rozgadałeś na ten temat, ze swojej własnej inicjatywy...
UsuńKatecheci będą więc uniwersalni, niektórzy dokształcili się z seksu i prowadzą lekcje z WDŻ , teraz dokształcą się z etyki, luzik. Jeśli te lekcje z etyki będą tak nudne i tak omijane jak szkolna katecheza, to życzę sukcesu...
OdpowiedzUsuńZamiast życzyć sukcesu, pomyśl jak zapobiec wprowadzeniu pomysłów ministra Czarnka ;))
UsuńJa już prawie emerytka, niechaj walczą młodzi...poza tym, może pomysł umrze śmiercią naturalną, bo nie można zmusić nikogo do uczęszczania na religie, a nauczycieli etyki nie wyszkolą w tak krótkim czasie.
UsuńObawiam się, że ów pomysł nie umrze śmiercią naturalną, może umrzeć tylko przez zmianę ekipy rządzącej. Zalinkowany artykuł wyjaśnia, w jaki sposób da się taką formę etyki wprowadzić szybko i sprawnie.
UsuńDziś czytam, że już 400 tys. uczniów protestuje przeciw otworzeniu szkół. Nie chcę wnikać w powody, ale jeśli to tylko pandemia, to ja im przyklasnę. Natomiast jestem przekonany, że ministrowi ten protest zwisa. ;)
Obaj moi synowie uczestniczyli na lekcje religii. Jeden wspomina to bardzo źle (dostateczny :) ), drugi - bardzo sympatycznie. Żaden z nich nie stał się przez to bardziej, ani mniej religijny.
OdpowiedzUsuńSzarabjko, pomyliłaś temat. Tu nie o lekcje religii chodzi, a o lekcje etyki.;)
UsuńChyba jednak nie pomyliłam, bo sugerujesz, że mogą być hipotetycznie prowadzone i jedne i drugie lekcje przez tego samego księdza lub katechetę, a ja chciałam przywołać starą prawdę, że na końcu chodzi o to, jaki człowiek naucza, a nie czego się naucza. I na lekcji religii i etyki można pozostawić po sobie dobry lub zły ślad. Właśnie ŚLAD tylko. Jakoś nijak nie mogę sobie wyobrazić,że moralności lub wiary można nauczyć się, jak matematyki. Można wypełnić te lekcje o historię tej, czy innej religii, zapoznać z różnymi koncepcjami filozoficznymi itd. Można pobudzić myślenie, poszukiwanie odpowiedzi. Nic więcej.
UsuńNie bardzo da się rozdzielić owych twierdzeń: kto naucza i czego naucza. Wyobrażasz sobie mnie nauczającego religię? ;))
UsuńPowiadasz „ślad tylko”. Tu się z Tobą nie zgodzę, bo ów „ślad” ma kapitalne znaczenie dla naszych osobistych wyborów. Mógłbym tu wymienić całą listę różnic wynikających z różnego podejścia nauczonej nas moralności.
Piszesz: „Można wypełnić te lekcje o historię tej, czy innej religii, zapoznać z różnymi koncepcjami filozoficznymi itd.”, ale akurat temu bliżej do etyki świeckiej niż chrześcijańskiej.
Już widzę lekcje etyki prowadzone jednocześnie, czyli razem, przez kapłana w formie: Rząd ławek przy oknach zajmuje się religią, a rząd przy ścianie etyką.
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł. Pamiętam czasy końca lat sześćdziesiątych, choć pewnie trwało to znacznie dłużej, kiedy w jednej klasie szkoły wiejskiej uczyły się dwa roczniki.
UsuńA w czasie przerwy, ci z ławek przy oknach wyzywają tych z ławek przy ścianie i wzajemnie.
Usuń70 lat temu tak by było, dlatego w mojej szkole uczyli tylko religii.
Ech wspomnienia.
Religię w szkole miałem w dwóch pierwszych klasach szkoły podstawowej. Później kazano się jej wynieść...
UsuńA dlaczego nie ma lekcji religioznawstwa? Czy ktoś mi to wytłumaczy? Za to chcą uczyć etyki i religii, czyli tego co wyklucza samodzielne myślenie.
OdpowiedzUsuńDeLU, naród wybrał, przegłosował nas, no to ma.Pozwól im mieć w pełni to co wybrali przecież nie masz wnuków!
Ja co prawda mam ale nie w Polsce.
Miłego;
P.S.
Jutro rano mam drugie szczepienie, Pfizerem.
Ja Ci wytłumaczę, dlaczego w szkole podstawowej i średniej nie ma religioznawstwa. Gdyby było, ilość młodych sięgających po akt apostazji byłoby dziesięciokrotnie wyższa ;)
UsuńJa niczego nikomu nie zabraniam, mnie po prostu żal jest młodych :(
Dziś wyczytałem, że potrzebna będzie trzecia szczepionka Pfizerem. Mam być zaszczepiony tą samą...
Pozdrawiam ;)
No to rewelacja z tą szczepionką. Gdy wrócę i jeszcze będę żywa to napiszę o tym jak też może przebiegać covid- któraś tam jego mutacja.
OdpowiedzUsuńLepiej mi tego nie opisuj, bo ja zakasłam, albo kichnę i już mam strach, że się zaraziłem. Jaka przeżyłem panikę gdy pijąc kawę nie wyczułem w niej cukru, choć słodziłem! Dopiero po chwili skojarzyłem, że tuż przed pierwszym łukiem zjadłem najsłodszą ze słodkich bezę... ;)
UsuńTrzymam kciuki za szczepienie. ;)
Czekaj, czekaj, ''przekazanie wartości moralnych w rodzinach chrześcijańskich zachodzi naturalnie''? Nie ma to jak gloryfikować swoich pobratymców i twierdzić, że chrześcijanie to wszyscy są tacy uroczy i kochani. Miałam kiedyś religijnego faceta, który traktował religię jak większość ludzi- jak produkty w supermarkecie: nakaz tego, żeby żona była posłuszna mężowi sobie wezmę, bo mi się podoba, ale zakaz seksu przed ślubem nie będę uznawał, bo nie się nie podoba, a wystarczy się z tego wyspowiadać i po kłopocie. I tak wygląda to ,,naturalne przekazywanie wartości'' w niektórych rodzinach chrześcijańskich.
OdpowiedzUsuńTak etyka nauczana przez księży to będzie po prostu inaczej nazwana religia. To będzie religia dla uczniów z gorszego sortu!