Zostałem posądzony
o to, że robię z igły widły, gdy piszę jak Kościół nienawidzi ateizmu i ateistów.
Wszak już na Soborze Watykańskim II uznano, że ateistów trzeba szanować i się z
nimi liczyć. Przyznam, że faktycznie niektórych ateistów się szanuje – takich cichych
i nieingerujących w sprawy społeczne, które Kościół chce sobie bezwzględnie podporządkować.
Przypominam sobie też, jak swego czasu pewien znany biskup, dziś raczej
chodzący w niesławie, tak pokochał
ateistów, że wystosował do nich list, a w nim takie słowa: „Kościół nikogo nie potępia z powodu
jego światopoglądu. Przeciwnie, w Konstytucji Dogmatycznej Soboru
Watykańskiego II stwierdza, że Bóg (...) chce, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni
i doszli do poznania prawdy. Zachęcam Was przeto drodzy bracia siostry,
którzy jeszcze nie dostąpiliście łaski wiary, albo ją utraciliście, abyście
wytrwale szukali Boga, który nadaje sens naszemu życiu. Pamiętajcie, że chrześcijaństwo
nie jest czymś irracjonalnym. Nie rezygnujcie z poszukiwania prawdy,
według której będziecie kształtować swoje życie. Nie zadawalajcie się prawdami
cząstkowymi i półprawdami”1. Poczułem
się jak niemądry dzieciak, który nie chce chodzić na lekcje religii i do kościoła
na mszę świętą. Na całe szczęście biskup, pseudo „flaszka”, jest ateistami mocno miłosierdziem zatroskany...
Daruję sobie przytaczanie cytatów oczerniających ateizm takimi epitetami jak: brak sensu istnienia; groźny wirus bezbożnictwa; walka ciemności o panowanie nad człowiekiem; pogaństwo; katastrofa duchowa; nowotwór złośliwy; itp., itd. – a wszystkie padły z ust światłych hierarchów polskiego Kościoła. W końcu, ktoś, kto nie jest ateistą ma to i tak w głębokim poważaniu, bo na całe szczęście jego te słowa nie dotyczą. Ale postanowiłem odwdzięczyć się pięknym za nadobne i ciekaw jestem, ilu wierzących poniższe cytaty znanych ludzi uzna za obraźliwe? Proszę też zauważyć, że nie użyję epitetów na miarę tych biskupich.
- Richard Dawkins: „No,
cóż, w takiej sytuacji odpowiadam zwykle, że wrogość, jaką ja czy inni ateiści
okazujemy czasem religii, ogranicza się tylko do słów — nie zamierzamy nikogo
bombardować, nie chcemy obcinać głów, kamienować ani palić na stosie, nie
szykujemy się do krzyżowania ani nie uczymy pilotażu, by wbić się w jakieś
drapacze chmur wyłącznie z powodu rozbieżności teologicznych”;
- Dawid Attenborough: „[Kiedy mówią o] akcie
stworzenia zawsze mają na myśli coś tak pięknego jak np. koliber, orchidea czy
słonecznik. Ale ja wtedy myślę o pasożycie, który drąży oko chłopca siedzącego
na brzegu rzeki w Zachodniej Afryce i po jakimś czasie go oślepi”;
- Stanisław Lem: „Ateistą jestem z
powodów moralnych. Uważam, że twórcę rozpoznajemy poprzez jego dzieło. W moim
odczuciu świat jest skonstruowany tak fatalnie, że wolę wierzyć, iż nikt go nie
stworzył”;
- Andrzej Eldrycz: „Chciałbym doczekać
czasów, kiedy wmawianie mojemu dziecku, że świat został stworzony w sześć dni
przez istotę, która musiała po tym wysiłku kolejny dzień odpoczywać, zostanie
nazwane po imieniu: to obraza całej nauki, wszystkich, którzy przyczynili się
do jej rozwoju, a w końcu również dziecka i jego inteligencji”;
- J. Anderson Thomas: „Ludzie, którzy
porzucili religię, powiedzą wam również, że o wiele łatwiej żyć z wiarą
religijną niż bez niej, gdyż wymaga ona o wiele mniejszego wysiłku umysłowego
niż podejmowanie własnych decyzji”;
- Éric-Emmanuel Schmitt: „Ateista nie ma
już złudzeń - oddał wszystkie w zamian za odwagę”;
- Eduardo Mendoza: „Jestem człowiekiem
dorosłym, korzystającym ze swojego mózgu, który nie lubi, jak ktoś robi sobie z
niego żarty”;
- Oscar Wilde: „Religia jest jak ślepiec
szukający w ciemnym pokoju czarnego kota, którego tam nie ma. I go znajduje”;
- J. Anderson Thomson: „Autentyczna
moralność postępuje słusznie, niezależnie od tego, co inni mogą nam mówić; moralność
religijna postępuje zgodnie z rozkazami, które otrzymujemy”;
- Richard Dawkins: „przypadek aktorki
Julii Sweeney, która opowiedziała kiedyś, co się działo, gdy jej rodzice
dowiedzieli się z gazety, że została ateistką. „To, że nie wierzę w Boga, może
by jakoś jeszcze przełknęli. Ale ateistka!””.
Ok, już dosyć, w nadmiarze mogłoby Wam i ateizmowi zaszkodzić. Niemniej tym, którym mało proponuję zajrzeć na stronę lubimyczytac.pl2, gdzie jest tego cale multum (również skierowane przeciw ateizmowi). W mojej ocenie lepsza ta lektura niż najstraszniejszy horror, czy najbardziej ckliwy romans.
Przypisy:
1 - https://diecezja.waw.pl/431
2 - https://lubimyczytac.pl/cytaty/t/ateizm
niejaki "Flaszka" nie jest wyjątkiem traktując ateistów z obłudną pobłażliwością, niczym ludzi specjalnej troski... zauważmy przy tym, że zachęcając do poszukiwań boga, chodzi rzecz jasna o tego "jedynie słusznego" boga... to tak trochę. jak zachęcać do brania narkotyków, ale pod warunkiem, że jest to alkohol... tak przy okazji warto wspomnieć o ich stosunku do innowierców: "to są ćpuny, a my tylko pijemy"...
OdpowiedzUsuńniezły jest ten cytat Oscara Wilde...
cytatu Stanisława Lema nie ocenię, mistrzostwo Mistrza wystarczy za plus obiektywny /dla wyjaśnienia: to taki żart, figura retoryczna, podkreślająca jak pozytywnie je oceniam/...
za to przypadek Julii Sweeney mocno nie rozbawił, bo faktycznie jest różnica pomiędzy brakiem wiary w konkretnego boga i brakiem wiary w każdego, jaki by nie był... znowu analogia z narkotykami: "no tak, Julia nie używa alkoholu, ale może ćpa coś innego, jednak abstynencja to już byłoby nie do przyjęcia"...
p.jzns :)
Właśnie przeczytałem artykuł o amerykańskiej 105-letniej katoliczce, która ozdrowiała z koronawirusa i do tego przeżyła w przeszłości pandemię hiszpanki, dwie wojny światowe oraz..., trzech mężów (sic!) A wszystko dlatego, że całymi dniami odmawiała różaniec i przegryzała rodzynki maczane w... ginie! Tym samym, drogi Piotrze dowiedziono ponad wszelką wątpliwość, że narkotyk gin i różaniec są najskuteczniejszym sposobem na długowieczność.
UsuńOpinia Oskara Wilde bardzo przekonująca.
UsuńDla mnie to znakomity argument ZA przyłączeniem się do religii.
pytanie jeszcze do której, bo Wilde tego nie doprecyzował, a jest ich sporo...
UsuńLechu: nie żebym się bał ciemnych pokoi, nie żebym nie lubił czarnych kotów, ale irracjonalnych sytuacji nie lubię ;)
Usuń@Delu - nie lubisz irracjonalnych sytuacji.
UsuńTu się różnimy.
Irracjonalne sytuacje i działania mocno wpłynęły na moje życie i teraz, gdy spoglądam wstecz to własnie te sytuacje wspominam z usmiechem.
Kiedy i ja się z minionych sytuacji śmieję, tylko po prostu nie chciałbym się znów w nich znaleźć ;)
Usuńżadna religia, tudzież wszystkie pospołu naraz nie mają monopolu na irracjonalność, co więcej w wielu religiach można znaleźć nieco, a czasem nawet sporo racjonalności...
Usuńzaś czy sama irracjonalność jako taka jest "dobra", czy "zła"?... to już kwestia gustu... warto jednak wspomnieć, że często za decyzjami postrzeganymi jako "irracjonalne" stoi intuicja, która jest racjonalna aż do bólu, tylko my /znaczy: ludzie/ nie pojmując jej logiki na poziomie świadomym tak je nazywamy...
Piotrze, jeśli możesz, podaj mi przykłady,lub choć jeden przykład religijnego racjonalizmu.
Usuńvoila... jeden mam już od razu, tak na szybko: stosunek niektórych religii naturalnych /Słowianie, Indianie Ameryki Północnej, ludy Syberii/ do przyrody, do środowiska, w którym wyznawcy funkcjonowali... religijnie umocowane ograniczenia eksploatacji ekosystemu mają jak najbardziej racjonalne uzasadnienie, gdyż rabunkową gospodarką społeczność wyznawców strzelała sobie w plecy...
UsuńPudło. Gdyby ci Indianie, Słowianie czy Syberyjczycy mieli jakieś pojęcie o ekosystemie, to kto wie, może bym i uznał ten argument. Ich ograniczał prymitywizm techniczny a nie troska o ekosystem.
Usuńz pewnością mieli większą wiedzę, niż całe mnóstwo obecnych ekologów, mimo że nie używali słowa "ekosystem"... tak więc nie pisz "pudło", tylko przyznaj uczciwie, że nie zrozumiałeś odpowiedzi, bo oni po prostu troszczyli się o siebie, a ich troska o ekosystem była tylko środkiem, a nie celem... zaś to, co z nimi zrobił późniejszy dostęp do zaawansowanych technologii nie jest tematem tej rozmowy... za to ciekawi mnie, co w ogóle rozumiesz pod słowem "racjonalność", bo jeśli jest tak, jak z Twoim prywatnym rozumieniem słowa "ateizm", to lepiej sobie oszczędźmy czasu i klawiatur w komputerach...
UsuńDalej podtrzymuję, mimo, że trochę zmieniasz znaczenie. W pierwszej wersji była mowa o religijnym racjonalizmie, a teraz uciekasz się nagle do „większej” wiedzy (???) Ich stosunek do ekspansji przyrody opierał się tylko na zasadzie zaspokojenia potrzeb bytowych (np. nie polowali dla sportu) a religia służyła im do zapewnienia sobie pomyślności ze strony bogów. W całej tej mistyfikacji nie było szacunku do przyrody i troski o nią, no chyba, że chodziło o przebłaganie duchów zabitej zwierzyny.
UsuńRacjonalizm ma wiele znaczeń, więc skupmy się na tym najprostszym: przekonanie o sile i możliwościach poznawczych rozumu ludzkiego, o konieczności kierowania się nim w życiu przy rozstrzyganiu problemów zarówno teoretycznych, jak i praktycznych. Tu trzeba dodać, że taki racjonalizm odrzuca wszelkie sposoby poznania dostarczające wiedzy niepoddającej się sprawdzeniu (np. intuicję, objawienie). Racjonalizm w tym rozumieniu postuluje krytycyzm, antydogmatyzm i obiektywność w ocenie wiedzy.
ówcześni ludzie mieli dużą wiedzę o własnym środowisku naturalnym, intuicyjną, czyli opartą na doświadczeniu... do tej pory naukowcy zapuszczający się w mało jeszcze poznane rejony najmują autochtonów jako przewodników, od nich się uczą poruszania w tym terenie, aczkolwiek korzystają też z technologii tym autochtonom nieznanym, więc w sumie jedno uzupełnia się z drugim...
Usuńwróćmy jednak do tematu...
nie było mowy o racjonalizmie jako pojęciu filozoficznym, lecz o racjonalności działania... w przypadku tych omawianych ludów nawet gdy trafili na bogate źródło zasobów naturalnych brali tylko tyle, ile im trzeba /plus zapasy na gorsze czasy/, nawet mieli technologię pozwalającą na intensywniejszą eksploatację... przykładem mogą być Indianie prerii, którzy nawet gdy poznali broń palną i oswoili konia, nie trzebili bezmyślnie stad bizonów, tylko RACJONALNIE podchodzili do polowania... umocowanie religijne było takie, że według ich wierzeń spotkałaby ich kara za ową bezmyślność w postaci klęski głodu na przykład... być może wierchuszka intelektualna /wodzowie i czarownicy (kapłani)/ miała jakąś świadomość związków przyczynowo - skutkowych pomiędzy nadmiernym trzebieniem stad i głodem w przyszłości, ale do "szeregowego" myśliwego bardziej przemawiał "gniew boskich duchów"... sytuacja zmieniła się na skutek ekspansji białych kolonistów, ale nie omawiamy teraz historii Indian prerii...
podobnie było ze Słowianami, ich religia zawierała sporo wierzeń na temat bogów karzących ludzi zachowujących się "nie tak" (np.) w lesie, niszczących ten las bez potrzeby...
a teraz przykład religii ludów bardziej zaawansowanych cywilizacyjnie /np. starożytni Egipcjanie, Hetyci, czy wiele innych/... u nich religia służyła do utrzymywania konkretnego porządku społecznego, co w danych warunkach, na tamtą chwilę było jak najbardziej RACJONALNYM działaniem w celu przetrwania danej społeczności... z drugiej jednak strony religia ze względu na swoją sztywność doktrynalną nie gwarantowała tego przetrwania w długim dystansie czasu, ale to już jakby osobna sprawa...
po prostu pomyliłeś "racjonalizm" jako pojęcie filozoficzne z racjonalnością postępowania, o niej była mowa na samym początku i stąd całe nieporozumienie... racjonalność działania nie musi się wiązać z racjonalizmem zawartym w metodach... gdy Hiszpanie zdobywali Meksyk i Peru nie rozumieli powodów, dla których miejscowi traktowali ich z lękiem, nie znali mitu o "białych brodatych bogach"... ale gdy już poznali i zorientowali się, o co chodzi, grali tą kartą aż do skutku, aż zdobyli te tereny, jest to przykład racjonalnego wykorzystania (cudzej) religii właśnie...
To nie jest przykład racjonalnego wykorzystania (cudzej) religii dla własnych celów. To jest przykład prymitywnego gwałtu zadanego drugiemu, słabszemu od siebie.
UsuńZ racjonalnym godziwym działaniem mielibyśmy do czynienia wtedy, gdyby pogodzono interes miejscowych z interesem najeźdźcy poprzez współpracę, a nie narzucanie siłą czy podstępem swoich pomysłów dla osiągnięcia jak największych własnych profitów.
@Maria...
Usuńoceniasz tych Hiszpanów przez pryzmat obecnego naszego widzenia tamtych czasów, piszę "naszego", bo ja się z tą oceną zgadzam...
natomiast spróbujmy się wczuć w sytuację tych Hiszpanów i ją zrozumieć /nie mylić z "usprawiedliwianiem"/... wjeżdżają niewielką ekipą na cudzy teren mając konkretne zadanie do wykonania, mają pełne gacie strachu, bo ich przetrwanie wisi na włosku... jeden ruch "nie tak" i zaraz będzie po nich... dodajmy jeszcze do tego, że wielu z nich to zwykłe bandziory, które zaciągając się na wyprawę uciekli przed stryczkiem, sytuacja jest "one way ticket"... z pomocą przychodzi im czysty przypadek, ów mit o "białych bogach"... nieracjonalnym byłoby go nie wykorzystać...
p.s. zapomniałem puenty, a jest ona taka, że "racjonalność" jest pojęciem względnym, gdzie cała sytuacja decyduje w danym momencie, co jest racjonalne, a co nie...
UsuńPiotrze najpierw do zasadniczego wątku:
UsuńW dyskusji ze mną musisz uważać. Ja Ci przypomnę fragment Twojego komentarza: „w wielu religiach można znaleźć nieco, a czasem nawet sporo racjonalności. (...) często za decyzjami postrzeganymi jako "irracjonalne" stoi intuicja, która jest racjonalna aż do bólu”. Tymczasem w definicji racjonalizmu wyklucza się pojęcie „intuicji”, z tej prostej przyczyny, że owa intuicja jest zawodna. To, o czym piszesz w ostatnim komentarzu można określić, jako działanie na bazie doświadczeń. Indianie nie zabijali zbyt dużo bizonów nie dlatego, że tak im podpowiadała intuicja, ale dlatego, że ze zbyt dużą ilością mięsa nie mieliby, co zrobić, nawet mając swoje sposoby konserwacji mięsa. I to się nazywa racjonalne podejście do tematu. Tylko to nie ma żadnego związku z religią ani z intuicją.
Piszesz: „u nich religia służyła do utrzymywania konkretnego porządku społecznego, co w danych warunkach, na tamtą chwilę było jak najbardziej RACJONALNYM działaniem w celu przetrwania danej społeczności” a ja zapytam czy tu wszystkiego nie poplątałeś? Że religia była narzędziem do utrzymywania porządku społecznego nie ulega wątpliwości, niemniej zapytam czy narzędzie ma w sobie cokolwiek z świadomości racjonalności? Czyli racjonalność nie wynika z istnienia religii, która jest irracjonalna, racjonalne jest jej (a raczej bajek, które opowiada) wykorzystanie do utrzymania porządku.
I w tym miejscu przypomnę zadanie dla Ciebie „jeden przykład religijnego racjonalizmu” ;))
Ty się teraz względnością znaczenia racjonalizmu nie usprawiedliwiaj. W końcu sam użyłeś słowa racjonalność w precyzyjnym znaczeniu.
UsuńPiszesz: „nieracjonalnym byłoby go nie wykorzystać” i wnet byłbym się z Tobą zgodził, gdyby nie to, co napisała Maria. Bo pytanie brzmi, dlaczego tę sytuację wykorzystali tak a nie inaczej? To, że stanowili w przewadze raczej mętny element niczego nie zmienia. Podlegali „światłym i bogobojnym” dowództwu.
"intuicja bywa omylna" znaczy głównie tyle, że nie potrafimy do końca odszyfrować komunikatów, które podświadomość wysyła do świadomości /na tym właśnie polega intuicja/ i wcale nie dowodzi, że podświadomość nie działa racjonalnie, nawet gdy weźmiemy pod uwagę "omylność" będącą skutkiem przypadkowego przekłamania "na łączach" wewnątrz samej podświadomości... impulsy elektryczne w mózgu funkcjonują według tych samych praw fizyki, co impulsy w komputerze, a prawa fizyki są czymś jak najbardziej racjonalnym, temu chyba nie zaprzeczysz?... złudzenie "irracjonalności" niektórych zjawisk fizycznych bierze się tylko stąd, że nie znamy wszystkich praw fizyki, więc nie każde takie zjawisko potrafimy sobie racjonalnie wytłumaczyć... może kiedyś /jako ludzkość/ wszystkie je poznamy, a wtedy słowo "irracjonalność" straci sens...
Usuń...
muszę uważać dyskutując z Tobą, jako że z uporem maniaka nie czytasz tego, co jest napisane i wciskasz mi coś, co napisane nie było... a napisane było o racjonalności zawartej w religiach, a nie o jakimś "religijnym racjonalizmie"... przykłady na to pierwsze już podałem, a na "religijny racjonalizm" nie podam, bo jest to nie na temat, a po drugie to pojęcia nie mam co to jest "religijny racjonalizm"...
a może to naprawdę jest takie trudne nie widzieć różnicy pomiędzy "racjonalnością" i "racjonalizmem"... różnica w zapisie faktycznie mała, jedna sylaba "-ość", nie "-izm", ale gdy się uważnie czyta /"ze zrozumieniem"/ chyba trudno ją przeoczyć?...
Ok, ok, nie będziemy rozdzielać włosa na czworo. Ale taki ze mnie uparciuch, że dalej będę się upierał przy negacji intuicji jako przejaw racjonalności. Bo mylisz pojęcia. Intuicja to nie jest działanie podświadomości. Intuicja to po prostu przeczucie niepoparte żadną racjonalna przesłanką. Dokonujesz jakiegoś wyboru intuicyjnie bez analizy przyczyn i skutków. Podświadomość zaś zwalnia Cię z myślenia tam, gdzie jest ono faktycznie zbędne. Np. jesz, bo czujesz głód, ale nie zastanawiasz się nad tym skąd się ten głód wziął, ani jak długo jeszcze z nim wytrzymasz.
UsuńI już bez znaczenia czy chodzi o racjonalność czy o racjonalizm, dalej nie widzę żadnego związku z religią czy religijnością ;))
widzę, że kompletnie nie wiesz, co to jest intuicja, a tym samym jej nie rozumiesz... tedy faktycznie nie ma tematu do rozmowy... może będzie, gdy coś u siebie o tym napiszę, ale nie obiecuję, na razie tylko taki pomysł mi chodzi po głowie... jednak jak napiszę, to czegoś się dowiesz, nie gwarantuję jednak, że będziesz wiedział, intuicja mi podpowiada, że chyba nie :)
Usuń...
to nie było zabawne: najpierw marnujesz mój czas wmawiając mi przez większość dyskusji, że napisałem coś, czego nie napisałem, a potem w akcie rozpaczy, zapędzony w kozi róg oznajmiasz, że "bez znaczenia"... dla mnie akurat bez znaczenia jest, czy jakiś związek czegoś z czymś widzisz, czy nie... na pewno nie widzisz różnicy /także w pisowni/ pomiędzy "racjonalność" i "racjonalizm", ale to już uzgodniliśmy, więc po co o tym klepać powtórnie?...
Będę cierpliwie czekał na taką notkę, choć już mnie raz już zawiodłeś podobną obiecanką.
Usuńpamiętam tamtą sprawę, ale i w tamtym, i w tym przypadku nic nie obiecywałem... jak zwykle nie czytałeś uważnie, więc powtórzę: "temat chodzi mi po głowie, ale nie obiecuję, że o nim napiszę"... wyraźnie napisałem "NIE obiecuję", więc nie jest to żadna obiecanka... to tylko Ty sobie obiecałeś, że taki, czy inny tekst powstanie...
Usuńniemniej jednak dość prawdopodobne jest, że te teksty zaistnieją... znam siebie dobrze i wiem, że jeśli jakiś temat "zalęgnie" mi się w umyśle, to często coś z tego wynika, jedynie termin na pewno jest mi nieznany, bo w kwestii blogowania działam spontanicznie i planowanie u mnie nie istnieje...
po prostu nie myśl o tym, nie twórz sobie oczekiwań, tak jest zdrowiej :)
Aha, już rozumiem ten myk ;)) Coś w rodzaju: mam ochotę napisać, ale nie obiecuję. Wypadałoby w odpowiedzi krzyknąć: to po ki diabeł w ogóle o tym wspominasz?! Innym?! Bo, gdy tylko tak sobie „nie obiecujesz” to wszystko jest w porządeczku. Kiedyś miałem ochotę napisać coś na miarę „Solaris” Lema, choć sobie nie obiecywałem i nikomu się tym nie chwaliłem. Oczywiście nie napisałem, ale teraz tylko sam przed sobą się wstydzę ;)
UsuńSkoro mogę się nie doczekać Twojej wersji znaczenia słowa „intuicja”, poszperałem po słownikach i psychologach. I postanowiłem się podzielić:
- sądy oraz przekonania pojawiające się bezpośrednio, niebędące świadomym operowaniem przesłankami, rozumowanie bez uświadamiania procesu dochodzenia do rozwiązania problemu. Pozwala jedynie dopuszczać lub odrzucać podawane rozwiązania. Dzisiejsze znaczenie wywodzi się ze średniowiecznego łacińskiego słowa intuitio, co oznacza podszept, przeczucie;
- w psychologii. «narzucające się przekonanie, którego nie można w pełni uzasadnić»;
- zdolność polegająca na przewidywaniu czegoś w sposób, który nie jest oparty na rozumie lub doświadczeniu;
- Często kierujemy się intuicją, tworząc nowe relacje i podejmując decyzje w sytuacjach, w których brakuje nam wiedzy. To naturalna ludzka zdolność podobna do zwierzęcego instynktu. Chociaż oryginalnie każdy z nas ma te zdolności od zawsze, to w związku z opieraniem swoich decyzji jedynie na chłodnym rozumowaniu, intuicja słabnie i zanika;
- Jak często słyszymy głos służący radą w naszej głowie? Nazywamy go intuicją. Dla jednych to wyznacznik i kompas, którym warto się kierować, dla innych – tajemny wymysł pseudoekspertów i magiczny głos, który nie istnieje;
- głos intuicji przejawia się jako myśl, która nagle rozjaśnia umysł, obraz, który wzbudza w sercu pragnienie realizacji. Mówimy wtedy: „nie potrafię tego racjonalnie wyjaśnić, ale czuję, że to jest to”.
Chcesz jeszcze?
DeLu:)
Usuń" Kiedyś miałem ochotę napisać coś na miarę „Solaris” Lema, choć sobie nie obiecywałem i nikomu się tym nie chwaliłem. Oczywiście nie napisałem, ale teraz tylko sam przed sobą się wstydzę ;)"
E tam - chyba troche z tym wstydem nie tak:)) Brak oczekiwan? Nie spotkales sie z tym nigdy? To jest myslenie w stylu zen. Nie powiem bardzo dobre, bo chroni przed rozczarowaniami. I nie jest tu niczemu winna, jezeli spojrzymy na to jako na obszar poznawania siebie, osoba, ktora zlozyla jakies glosne dywagacjo- obietnice, ale ten, ktory sobie narobil na te dywagacje smaka:))
Czyli nie oczekuj, a nie bedziesz przezywal przykrych emocji typu rozczarowanie:))
A ty tak od razu gornolotnie: " obiecane i dotrzymane":))
PKanalio!
UsuńCo tam intuicja, gdy historia naprawdę się dzieje! Właśnie w Gdyni (przed 11) wykluł się pierwszy drapieżca. Widziałam na własne oczy. A w Poznaniu podobno jeszcze wcześniej jak wynika z dyskusji na forum. :))
Aniu:
UsuńA co do „napiszę, ale nie obiecuję” ma brak oczekiwań? Przypomina mi to dość częstą sytuację z życia domowego:
Ona: wynieś śmieci.
On: dobrze, ale nie teraz.
Co z tym wspólnego ma zen? Ty mi tu nie szklij oczu wschodnią filozofią ;)) Bo czyżby ona zamiast oczekiwać, powinna sam wziąć worek ze śmieciami i wynieś?
Mario, jaki znów drapieżca? Coś mi chyba umknęło ;)
Usuńnie chcąc sobie palić tematu /ewentualnego/ przyszłego posta zapolemizuję tylko z jedną kwestią:
Usuńotóż nie jest tak, jakoby przekaz informacji zwany "intuicją" nie był oparty na doświadczeniu, bo przeważnie bywa odwrotnie: nasz umysł /ta część, której świadomie nie kontrolujemy/ rejestruje skwapliwie wszystko, co może zaobserwować zmysłami, wszelkie detale, które świadomość uważa za nieistotne... jest to właśnie DOŚWIADCZENIE, jego znacząca część... te dane przetwarza w swoistej "czarnej skrzynce" według nieznanych nam /świadomości/ algorytmów i nieraz podrzuca nam wyniki tych obliczeń w chwilach decyzyjnych... nie bez powodu mawia się "doświadczenie intuicją zwane" i choć nie jest to pełna definicja intuicji, to wiele wyjaśnia, jeśli chodzi o mechanizm jej działania...
Delu
UsuńDokladnie... idac drastycznie w to zen. Najlepiej wziasc worek i wyniesc samemu , jezeli bardzo przeszkadza, albo ... zostawic na to "potem" i niech sie przesypuje. Wyrobic w sobie cierpliwosc i brak oczekiwan:))
Chyba masz DeLu o 1 godzinę opóźniony zegar na blogu. ;)
UsuńDrapieżca jak drapieżca, prawdziwy choć jeszcze bardzo malutki i nie drapieżny. :)
Przepraszam za nadużycie Twojego bloga, ale z PKanalią (potwierdził) obserwujemy gniazdowanie sokołów "pod kamerkami". Przekazałam Mu "njusa". :)
Piotrze:
UsuńPrzekaz oparty na doświadczeniu, nawet jeśli jest podświadomy to nie jest intuicja. Jeśli się potkniesz o kamień na drodze to Twój mózg, na bazie zapamiętanych doświadczeń, bez Twojej świadomości uruchomi te mięśnie, które mogą zapobiec upadkowi. Tu nie ma mowy o intuicji, bo Ty nawet nie zdążysz jej uruchomić, choć powszechnie mówi się, że intuicyjnie wysunąłeś ręce do przodu. O intuicji możesz mówić wtedy, gdy podejmujesz decyzję nie mając żadnych doświadczeń, ani pewności, że podjęta decyzja będzie tą właściwą. Konic kropka. Ale próbuj, ja tam nie mam nic przeciw. Możne nawet dowiem się czegoś nowego.
Aniu:
UsuńCierpliwość ma sens, jeśli przynosi oczekiwane skutki. W przypadku domowej scenki jest więcej niż pewne, że ona sama wyniesie śmieci, co na pewno nie było jej zamiarem, albo wywoła awanturę, co pewnie też nie przyniesie jej satysfakcji (chyba, że lubi awantury) ;)))
Innymi słowy ten cały zen, sorry za wyrażenie, jest do dupy ;)
Mario:
UsuńWszystko w porządeczku, możecie dawać sobie tajemne znaki.;)
Wiesz, że nie zauważyłem tej różnicy czasu. Wydawało mi się, że to się automatycznie samo przestawia jak w laptopie. Bo na ekranie laptopie mam właściwy czas ;))
DeLu
UsuńNie, zen nie jest do doopy... jezeli dwoch zenowcow mieszka ze soba moze byc nawet super:))
A poza tym w owym zenie chodzi jednak w tej glebszej warstwie , aby wyrobic w sobie odpowiedzialnosc, uwaznosc, cierpliwosc... nie ma ze ot tak. A brak oczekiwan? To tez aby wyrobil to w sobie ow praktykujacy zen, wtedy eliminuje przezywanie negatywnych emocji.
UsuńNieopacznie Pkanalia napisal o tym braku oczekiwan do kogos bedacego w danym temacie nie wyrobionym. I nie rozumiecie sie:))
Niechacy odwrocil nauke. Zamiast wziasc to do siebie , zrzucil oczekiwanie, ze nie powinienes oczekiwac na ciebie:))) Z drugiej zas strony to on chyba nie oczekuje, ze przestaniesz oczekiwac... :))
Nie znam się za bardzo na tym zen, i na pewno nie będę zgłębiał tej religii, bo nie chcę zostać buddą, ani kontemplować jakieś prawdy na siedząco. ;) Jak funkcjonuje moje „ja” poznałem już dawno i mnie to w pełni odpowiada i satysfakcjonuje. Nie potrzebowałem tego zenu by wyrobić w sobie cierpliwość i odpowiedzialność. Wiem na co mnie stać, a na co nie.
UsuńJa nie wiem, czego chciał Piotr. Stwierdził, że być może coś napisze i chciałem go w jakiś sposób zmobilizować. A że on jest odpory na taką mobilizację, nie będę mu czynił wyrzutów.
at TheLoo...
Usuńczyli nadal nie rozumiesz i faktu tego nie zmieni Twoja wiara w moc magicznej formułki "koniec - kropka", pytanie tylko, czy nie chcesz, czy nie umiesz rozumieć, być może jedno i drugie na raz, ale ja sobie tym nie będę głowy zawracał...
@Maria...
dziękować za info, faktycznie przegapiłem, mój błąd - moja strata, po prostu mam naukę, że zamiast tracić czas na reformowanie niereformowalnych lepiej się zająć kontemplacją cudów Natury...
p.jzns :)
Alby ja, albo Ty nadal nie rozumiesz ;) Nie masz wyjścia, jak chcesz mnie przekonać, że nie mam racji, musisz rozwinąć temat ;)) Teraz zasłaniasz się jakąś Wielką Tajemnicą niczym kaznodzieja na kazaniu, a wiesz, że ja kaznodziejom i Tajemnicy nie dowierzam...
UsuńGeneralnie nie trafia do mnie wcale Twoja notka - tyle w niej obiektywizmu co w tlenie alkoholu. Primo - nie ma bowiem gorszych epitetów pod adresem ateistów, niż te którymi obrzucają oni wierzących wierzących - bo czym się różni "wirus bezbożnictwa" od "choroby zrodzonej ze strachu"? Jeżeli Hemnigway mówi że "Każdy myślący człowiek jest ateistą." to znaczy że co myśli o nieateistach?
OdpowiedzUsuńTo że do cytaty wybrałeś sobie kulturalne, nie przykryje tekstów o wiele bardziej chamskich i dosadnych.
Aż zapytam, na czym miałby polegać ten obiektywizm? Nie musisz odpowiadać, bo już niejednokrotnie odpowiedziałeś – ateiści mają siedzieć cicho i z pokorą przyjmować niewybredne opinie wierzących pod swoim adresem, a już tym bardziej epatować swoim ateizmem. Mogą się go najwyżej wstydzić. Nieprawdaż Radku?
UsuńOwszem, bywają bardziej chamskie teksty, po obu stronach, tylko chyba nie myślisz, że ja się do tego poziomu zniżę?
Co to znaczy "epatować ateizmem"? Kogo obchodzi czyjś pogląd na temat nieistnienia Boga? Nie ma go i koniec - na tym się kończy to, co może mieć do powiedzenia ateista. Ale nie, wiodą oni niekończące się dyskusje dlaczego ich zdaniem go nie ma, co zawsze prowokuje do konfliktu z tymi którzy sądzą, że jest - więc jak ktoś ma ochotę "epatować ateizmem" to niech się nie dziwi, że znajdą się osoby, które stwierdzą że jest durniem.
UsuńPewnie, nie zniżasz się do chamstwa ateistów, bo przecież istnieje chamstwo wierzących... mentalność Kalego to się nazywa.
„epatować ateizmem” – móc powiedzieć wyrażnie i jednoznacznie, że jest się ateistą w każdej grupie ludzi. Pytasz: „kogo obchodzi mój pogląd na istnienie Boga” i odpowiem Ci, że nie tylko Kościół katolicki w Polsce, ale nawet GUS, czego dowodzi pytanie aktualnego spisu powszechnego: „do jakiego wyznania religijnego (kościoła lub związku wyznaniowego) Pan(i) należy?”. Wprawdzie odpowiedź nie jest obowiązkowa, ale w ankiecie istnieje. Aby było śmieszniej, wśród możliwych odpowiedzi nie ma opcji zadeklarowania ateizmu.
UsuńTwoja odpowiedź „niech się nie dziwią...” dowodzi ponad wszelką wątpliwość, że primo, w ogóle nie rozumiesz problemu, sekundo, jest bardziej obelżywa niż list abp „Flaszki”. Czyżby Twój katolicki agnostycyzm byłby mniej durny? ;))
Ostatnim zdaniem dowodzisz tego, co zawarłem w „primo”.
O, to ciekawe. Od dawna masz potrzebę dzielić się z każdą grupą ludzi, swoimi poglądami na temat Boga? Bo to takie dziwne biegać i rozgłaszać, że jesteś ateistą... kojarzy się z ekshibicjonizmem.
UsuńA nie wiem czy jest mniej durny, nie zastanawiałem się nigdy nad tym i mam w dupie co na ten temat ktoś sądzi. Natomiast zapraszam Cię do lektury notki na temat grup ateistów, możesz też do nich sobie zajrzeć. Wyrażają się w samych superlatywach o klerze, powinieneś być dumny z tak kulturalnych i inteligentnych "współwyznawców".
Trzeba przyznać, że masz w tym temacie dziwnie pokręcone myślenie. Zostaw tych ekshibicjonistów w spokoju. Naprawdę nie trzeba być nad wyraz inteligentnym, aby zrozumieć, o co w tym chodzi. Nie jestem hipokrytą, a w niejednej sytuacji MUSIAŁEM tłumaczyć, że czegoś nie zrobię (nie będę chrzestnym, świadkiem na ślubie, nie wezmę udziału w pielgrzymce, nie wezmę udziału w kościelnej akcji różańca, nie przyjmę księdza po kolędzie itp.) bo jestem ateistą, co niemal zawsze budzi zdziwienie.
UsuńTak tylko zapytam: pozwolisz mi samemu decydować o tym, gdzie będę zaglądał? ;)
Zaiste szykany opisałeś takie, że aż dziw że się podniosłeś. Zdziwili się, ale co w tym strasznego?
UsuńDyć wyraźnie napisałem że możesz, a nie musisz, więc chyba pozwalam decydować, nieprawdaż?
Mam dziękować Bogu, że mnie nie pobili, a przecież mogli zabić? ;))
UsuńCo do reszty już u Ciebie.
No faktycznie, od zdziwienia do pobicia krótka droga. Prawie to samo. :D Wiesz, nie sądziłem że masz tendencję do histeryzowania. A jednak...
UsuńUżywam li tylko Twojej formy przekazu.
UsuńŚwietne cytaty, najbardziej przemawiają do mnie teksty Dawida Attenborough i Stanisława Lema.
OdpowiedzUsuńPoza tym nie spotkałam się ze zmuszaniem kogoś do ateizmu, natomiast bywało, że rodzice w obawie przed sąsiadami posyłali dziecko do komunii, bierzmowania itp.
A czym się to różni od sytuacji kiedy dziecku ktoś zabrania chodzić na religię? Ja znam taki przykład.
UsuńAle kto zabrania, rodzice?
UsuńMoże nie tyle zabraniają, co wolą, by wybrał kiedyś świadomie?
Coraz więcej dzieci nie uczęszcza na lekcje religii.
No mam takiego znajomego. Dzieciak nie jest ochrzczony, w zasadzie nie ma możliwości wybrania świadomie, bo nigdy ani w kościele nie był, ani na religię nie chodził, a w domu ma przekaz że to zło, więc co ma wybrać... Świadomy wybór to taki, kiedy dziecko przychodzi i mówi że nie chce chodzić, a rodzic się godzi po prostu.
UsuńTo ja mam taki wlasnie dylemat z moja corka. Kosciola zaznala. Czasami idzie ze mna na Msze, nie ciagnieta na sile. Umawiamy sie i idziemy. I ona mi komunikuje, ze religia jest nudna i za rok zamieni ja na filozofie lub etyke. Przebakuje juz powoli, ze chyba do bierzmowania nie podejdzie. Mysle ze daje jej wolny wybor. Tyle ile moglam tyle jej pokazalam, ale wchodzi w to wszystko teraz jej wola i wybor.
UsuńŚwiadomy wybór to wybór dojrzałego człowieka. Chrzest i inne sakramenty , o których decydują rodzice nie jest świadomym wyborem zainteresowanego.
UsuńCzęsto dzieci nie chcą chodzić na naukę religii, bo jest po prostu nudna lub treści zbyt trudne (taki program), więc się buntują, co nie znaczy, że są przeciw religii czy chcą być ateistami.
jotka
Ale nie mowimy o swiadomym wyborze chrztu przez niemowle. Mowimy o wyborze - nawet niech sie on dokona pozniej, daje sie jednak dziecku mozliwosc zaznania pewnej rzeczywistosci, a nie odgradza sie go od niej. Czyli mozliwosci zaznania moga nie dawac dziecku ludzie, ktorzy na sile otaczaja go jakims swiatopogladem np.: religijnym, ale i tacy, ktorzy mu na sile wciskaja np.: ateizm i odgradzaja od wszystkiego co nim nie jest .
UsuńDo Jotki: masz u mnie plus. Mnie też ze wszystkich podoba się tekst Dawida Attenborough ;) Popieram Cię też w kwestii świadomego wyboru w okresie w pełni dojrzałym Ostatnio czytałem o pewnym proboszczu, który tłumaczył apostacie, że pretensje o chrzest powinien mieć do rodziców. Od razu narzuca mi się pytanie – kto narzucił rodzicom modę na chrzest niemowląt?
UsuńAniu, problem chrztu niemowląt rodzi kilka poważnych problemów. Jest on przypisany na wieki wieków amen, i w późniejszym okresie skutkuje silną indoktrynacją religijną, straszenia nie wykluczając. Gdyby to było poznawanie religii w sensie religioznawstwa, a nie wciskanie wiary na siłę, sam bym przyklasnął.
UsuńDeLu
Usuń"Jest on przypisany na wieki wieków amen, i w późniejszym okresie skutkuje silną indoktrynacją religijną, straszenia nie wykluczając"
I to mowi ateista? Zabrzmialo jak czary mary abra kadabra. Co ci zrobil chrzest w kosciele katolickim? Zwiazal cie z nim na wieki wiekow amen? Nie mozesz sie od niego wyzwolic? Choc cholerka ... to niechcacy moze byc prawda.
Przez cały czas nauki religii straszono mnie, że Bóg będzie mnie sądził na Sądzie Ostatecznym, a jak będę za mało religijny to mnie ześle do piekła. Ja bywam przekorny, są jednak tacy, którzy temu ulegają. Ale to nie wszystko. Wmawiano mi przez cały czas, że ciąży na mnie grzech pierworodny a przez to i tak jestem grzesznikiem. To wieczne poczucie winy trzymało mnie do dnia, kiedy z wiarą ostatecznie zerwałem. Rzekłbym, sam sobie udzieliłem aktu łaski ;))
UsuńTak zapytam z ciekawości, dlaczego zamiast religii nie może być religioznawstwo? W wieku dojrzałym można by przyjąć w pełni świadomie sakrament chrztu, jeśli człowiek do danej religii by się przekonał. Tymczasem sprawę postawiono na głowie. Najpierw cię chrzczą, potem indoktrynują, by wreszcie powiedzieć: masz wolną wolę, ale pamiętaj o konsekwencjach!
Aniu, przecież widzisz że Delu nie może się od kościoła wyzwolić. :)
UsuńNiczego Ci Radku nie wypominając, Ty od horrorów też wyzwolić się nie potrafisz ;))
UsuńRademenes
UsuńNie moze. Ewidentnie nie moze. Szamocze sie jak w sieci. Zlowili go rybacy i nie idzie sie wyplatac. Na powaznie teraz, czytalam o wicankach, ktore mowia cos o rytuale odkrecenia chrztu. Sciagniecia tych czarow i tego omotania z czlowieka. Moze to by DeLu pomoglo? :)
Wiccanki (nie wicanki) powiadasz? Najpierw bym musiał uznać, że chrzest jako przejaw hokus-pokus cokolwiek znaczy.
UsuńAle tak sie w tym chrzescijanstwie motasz (miotasz) , ze mi ich metody przyszly na mysl:)
UsuńNie ja się motam, to Kościół się mota. Je się tylko temu motaniu przyglądam i je opisuję ;)
UsuńChcialam tylko pomoc. Podrzucic sposob na uwolnienie, bo to poczucie bycia obrazonym musi chyba cholernie przeszkadzac? :) Dlatego uwazam ze sie miotasz i motasz:))
UsuńTylko, że to Twój subiektywny pogląd o tym przeszkadzaniu. ;) O czym bym miał pisać, jeśliby mnie nie obrażali ;)))
Usuńnp.: szerzyc idee ateizmu... czym to jest, jak z ta duchowoscia u ateistow jest. Mowic o teorii ewolucji. Mi by wtedy chyba zaschnelo w gardle i wymagaloby ode mnie niesamowitego wysilku aby pojac w czym rzecz. Dla mnie bylaby to nowosc. Na dodatek budzilbys kontrowersje. Mysle, ze nalecialoby tu do ciebie wielu katolikow spragnionych nawracania. Zatroskanych o twoja dusze:)) Ale twoje rybki i twoje akwarium:))
UsuńCzy ja już nie pisałem, że na apostoła ateizmu się nie nadaję? Prędzej mógłbym szerzyć teizm ;))
UsuńMój ateizm wynikał z moich osobistych przemyśleń i doświadczeń, i uważam, że tylko w ten sposób może pozostać niezachwiany. Ewolucjonizm jest w tym ważny, ale to tylko stale weryfikowana teoria, choć poparta mocnymi argumentami w postaci dowodów naukowych. Bardzo mocna teoria. Łatwiej więc polemizować z przeciwnikami ewolucji niż ją propagować, bo zakres jej pojmowania jest olbrzymi. A blog? Blog się do tego po prostu nie nadaje ;)
" Pierwszy łyk ze szklanki nauk przyrodniczych zmieni ciebie w ateistę, zaś na dnie szklanki czeka na ciebie Bóg.
OdpowiedzUsuńWerner Heisenberg
Laureat Nagrody Nobla z dziedziny fizyki w 1932 roku. Jeden z twórców mechaniki kwantowej.
A reszty nie mam zamiaru komentowac tutaj... odpowiedzialam u siebie na te wirusy bezboznictwa i twoje cytaty z hierarchow:))
UsuńDlatego nie pijam ze szklanki do dna, bo tam są fusy ;))
UsuńPewnie podejmę temat na Twoim blogu, bo mnie to jest obojętne.
Teraz sa metody bezfusowego przyrzadzania kawy albo herbaty. :)
UsuńTo dlaczego tak trudno mi domyć szklankę po herbacie?
UsuńMoze pijesz po staremu? Fusy i zalewasz woda? Kto tam wie. A potem z tych fusow robisz uzytek, np.: przepowiadasz katolikom wystrzelenie ich w kosmos:))
UsuńWyobraź sobie, że korzystam z saszetek herbaty, kawę używam rozpuszczalną.
UsuńCzyli nie wiem skad te fusy u ciebie na dnie szklanki? Cud jakis czy co?:))
UsuńTy myślisz o fusach z z herbaty plujki i mielonej kawy. Ja mam na myśli osad jaki każdy z tych płynów pozostawia.
UsuńU mnie w kawie rozpuszczalnej nie ma osadu na dnie. W zaparzanej herbacie tez nie ma... dlatego nie rozumiem o co ci z tymi fusami biega? A i dawniej istnialy metody na to aby fusow w szklance nie bylo. Moja babcia przez sitko parzyla herbate:)
UsuńCzyli po wypiciu kawy czy herbaty nie musisz umyć kubka czy filiżanki? Ja choć nie dowidzę to jednak widzę ten osad.
UsuńMyśmy w domu herbatę parzyli w osobnym czajniczku i choć na czubku wisiało sitko, zawsze jakiś fus w szklance (bo piło się ją w szklankach) się znalazł. ;))
Wszystko czego sie uzywa nalezy umyc:) Nawet klamki od drzwi, a osadu na nich nie widac, no przynajmniej u mnie w domu:) Kawe pije do konca, ale znam ludzi, ktorzy nie dopijaja i to nie ze wzgledu na fusy , ale jakis taki dziwny zwyczaj . Ide wlasnie zrobic sobie herbate z nowoczesnego sitka- to sitko przefiltruje herbate tak, ze bedzie jak ta lala:))
UsuńZupełnie nie rozumiem wzajemnego zwalczania się różnych światopoglądów. Ewangelizacja w/g mnie powinna polegać na przekonaniu niewierzących czynami, postawą, wiernością Dekalogowi, a nie napaściami na oponentów. To jest zupełnie przeciwskuteczne.
OdpowiedzUsuńMoże to nie chodzi o zwalczanie się ile o przekonywanie. Piszesz: „Ewangelizacja w/g mnie powinna polegać na przekonaniu niewierzących czynami, postawą, wiernością Dekalogowi”, ale uwierz mi, jako jesteś wierząca ;)), że to stanowczo za mało na kogoś, kto nie chce wierzyć w istnienie krasnoludków i w inne duszki.
UsuńSorry, że skasowałem ten drugi komentarz. Nie chcę takiej reklamy ;))
Jak ktoś nie chce wierzyć, to jego sprawa. Co mi do tego? Tak, jak ateiście nic do tego, w co wierzę. Nie robimy sobie krzywdy ani wiarą ani niewiara, póki się szanujemy.
UsuńWłaśnie, akurat nie mam nic do tego, w co wierzysz. Mógłbym mieć, gdybyś chciała mnie ewangelizować ;)
UsuńNo cóż, gdybym chciał to pewnie mógłbym dopatrzyć się obrazy w podanych cytatach, ale nie o to mi chodzi...
OdpowiedzUsuń"Flaszka" i inni klerykałowie nie negują faktu, że jesteś ateistą. Oni pragną żebyś przestał nim być. Deprecjonują ateizm, bo chcą byś powrócił na łono. Zależy im albo na Tobie, albo na Twoich pieniądzach, albo na władzy nad Tobą.
Co może zrobić ateista? Może najwyżej powiedzieć, że Boga nie ma. Jeżeli dodaje coś więcej to jest (moim zdaniem) zwykłym antyklerykałem.
Tacy właśnie wojują. Oni nie negują faktu, że ja jestem wierzący. Oni pragną żebym przestał nim być. Deprecjonują religię, bo chcą mnie wyrwać spod jej wpływu. Zależy im albo na mnie, albo na moich pieniądzach, albo na władzy nade mną.
Czym to się, kurna, różni?
A kto Ci powiedział, że oni chcą Cię wyrwać ze „szponów” wiary? To już sobie sam wymyśliłeś. Może nie sam, może uległeś narracji Kościoła, który ateizmem straszy niczym diabłem?
UsuńJak to kto? Np. panowie ateiści od tych filmików jasno określili swój cel. Tak samo Dawkins przyznaje że jego celem jest propagowanie ateizmu. Nazwa "ateizm walczący" nie wzięła się z niczego, więc Delu nie udawaj naiwnego.
UsuńPropagowanie ateizmu a wyrywanie kogoś z jego wiary to jakby dwie różne rzeczy. Nawet Dawkins to rozumie. Kościół zaś, już „tak na wszelki wypadek” przypisuje do siebie nic nierozumiejące niemowlęta.
Usuń"Propagowanie ateizmu a wyrywanie kogoś z jego wiary to jakby dwie różne rzeczy" - ale tu to sobie zażartowałeś tak tylko, prawda?
UsuńCałe życie miałem do czynienia z propagowaniem dwóch idei – komunistycznej i teistycznej. Sam się na nie uodporniłem, na długo przed tym niż Dawkins zaczął szerzyć swoje ateistyczne tezy. Z własnego doświadczenia wiem, że trudniej było wyrwać się z teistycznej. Zarówno z powodu formalnego przypisania jak i z powodu środowiska, w jakim przyszło mi żyć. A teraz spróbuj mi wytłumaczyć, jaki udział miało w tym propagowanie ateizmu?
UsuńNie wiem co mam Ci tłumaczyć. W ogóle nie wiem co mi usiłujesz przekazać, z czego niby trzeba się "wyrywać"?
UsuńTo już musisz zapytać Boję, bo to on napisał: "Deprecjonują religię, bo chcą mnie wyrwać spod jej wpływu" a Ty się mnie przyczepiłeś.
Usuńsorry, ale to nie Boja napisał "Z własnego doświadczenia wiem, że trudniej było wyrwać się z teistycznej.". Więc skoro się powołujesz na swoje doświadczenia to nie zasłaniaj się teraz Boją.
UsuńMoje doświadczenie odniosłem do słów Boji, więc nie wyrywaj moich słów z kontekstu, bo tak do niczego nie dojdziemy.
UsuńDeLu, nikt mi nie powiedział. Faktycznie, sam się domyśliłem. Przeczytałem cytaty. Wynika z nich, że osoba wierząca nie grzeszy głównie inteligencją. Chcesz powiedzieć, że w ten sposób utwierdzają mnie w wierze?
UsuńPoza tym nie odniosłeś się do tego co napisałem. Doczepiłeś się do pobocznego szczegółu...
Boja:
UsuńNapisałeś: „Oni pragną żebym przestał nim być [osobą religijną]. Deprecjonują religię, bo chcą mnie wyrwać spod jej wpływu. Zależy im albo na mnie, albo na moich pieniądzach, albo na władzy nade mną”. Gdybyś to napisał o komunistach, wręcz by Ci uwierzył, ale piszesz o jakichś onych ateistach, i tu znając Ciebie, jestem przekonany, że żarty sobie stroisz.
Akurat nie stroję sobie żartów. Napisałem, że oni pragną żebym przestał być wierzący (religijny nie jestem i nigdy nie byłem). Mojej wiary nie nadwyręży durnowata historyjka o aktorce, która ma rodziców z ciasnym przełykiem, nie nadwyrężą zwierzenia Dawida Attenborough, który przywołuje wzruszający obrazek tylko po to, żeby walnąć nim w łeb wierzących... Ale już to co powiedział Stanisław Lem brzmi sensownie... Nie twierdzę, że akurat Lem chciał zrobić ze mnie ateistę, ale chyba sam dobrze wiesz, że takich nie brakuje?
UsuńJJesteś pierwszym, któremu te cytaty poszły w pięty, przy czym nie oceniam jak bardzo. Otóż, żaden z tych cytatów nie namawia Cię do porzucenia wiary, najwyżej zmusza do myślenia. A mimo to, uważasz (nie tylko Ty), że wyolbrzymiam problem niewybrednych opinii o ateizmie.
UsuńZnam w Polsce tylko jedną znaną osobę, która autentycznie chce, aby wszyscy porzucili wiarę (chrześcijańską). To Magdalena Środa.
Oj DeLu, DeLu... Zapędziłeś mnie do narożnika i znokautowałeś... Ciosami grubo poniżej pasa, na poziomie pięt. Zaczynam uważać, podobnie jak Radek, że przydałby się jakiś arbiter podczas rozmowy z Tobą.
UsuńNic nie poszło mi w pięty, nie twierdzę, że wyolbrzymiasz problem. Ja tylko chciałem się dowiedzieć czym różni się gadanina ateistów od gadaniny tych, którzy ateistów atakują...
Jeśli Ci nie w smak taka polemika, autentycznie przepraszam. Może zbyt pochopnie wziąłem Cię za „gościa na pełnym luzie”, którego stać na pewien dystans do czytanych treści.
UsuńW odpowiedzi na pytanie, czym się różni gadanina musiałbym rozwinąć światłe myśli biskupów, z których wyrwałem zacytowane epitety, jakimi ci określają ateistów. Określają oficjalnie i w czasie uroczystych homilii, które niemal zawsze są rozpowszechniane przez media, szczególnie te jedynie słuszne. Pełniejszą ich wersję znajdziesz w moim komentarzu na blogu Ani. Tymczasem, gdybym nie przypomniał cytatów sławnych osób, pewnie nawet nie wiedziałbyś, że ktoś coś takiego wypowiedział, a wypowiadali to zazwyczaj w kameralnym gronie lub w książkach, przeznaczonych dla wybranych czytelników. Może poza dosadną wypowiedzią Oscara Wilde, żadna z nich nie jest nawet w części tak obelżywa jak święte słowa biskupów. Przy czym zaznaczam, porównuję wypowiedzi tylko znanych osób, na pewno bardziej znanych niż ci na poziomie fecebookowej grupy ateistów, czy choćby portalów Pch24 i Fronda.
Jeśli Wy do oceny poziomu wypowiedzi znanych osób po jednej i drugiej stronie potrzebujecie niezależnych ekspertów, to sorry, to ja wysiadam...
Też mi chce się napisać: Oj, Boja, Boja...
To tak zawsze jest:" Mnie boli bardziej, ciebie nie; tamci to prosci ateisci trzeba im wybaczyc, tutaj wypowadaja sie swiatli hierarchowie - nie moza wybaczyc; nie przesadzaj to tylko drasniecie muchy, ale mi dopierniczyles...." i tak moga sie strony przerzucac w zaleznosci kto, co opowiada i z jakiego punktu siedzenia na sprawy patrzy.
UsuńW sprawach ludzi zaangazowanych w strony, niezalezni arbitrzy ( arbitrowie) sa zawsze potrzebni.
Radek ci napisal, ze tak samo jak hierarchowie o ateizmie, tak samo swiatli dziennikarze, celebryci o wierzacych... Ci drudzy tez potrafia byc dosadni. Jak Doda o tym, ze ktos kto napisal Biblie musial byc ujarany. Albo wszelkie publiczne palenie waznych dla wierzacych ksiag.
Nie dasz rady "sprawy" wycenic obietkywnie ( kto, komu bardziej), bo jestes zaangazowany w jedna ze stron.
Trzeba przyjac prawde, ze jedni i drudzy potrafia niezle jezorem nabeltac.
No dobrze Aniu, ale sprawa Dody była w sądzie, Nergala też. A jak myślisz, czy gdyby do sądu ktoś podał tych hierarchów za te obelżywe słowa, to sąd by się obiektywnie sprawą zajął? Mam wątpliwości.
UsuńAle popuśćmy wodze fantazji i przyjmijmy, że sąd jednak się zajął sprawą i ukarał hierarchę za niewątpliwie obraźliwe słowa? Wyobrażasz sobie ten krzyk medialny potępiający takich niewątpliwie lewackich sędziów wydających wyrok aż po zarzuty walki nie tylko z Kościołem ale wręcz samym Panem Bogiem?
A hierarcha zabierający głos w mediach (albo tylko w transmitowanej przez media homilii) to nie celebryta?
UsuńCzy w tych cytowanych wypowiedziach hierarchów naprawdę słyszysz pełen miłości i miłosierdzia czy troski głos o wiernych, zwłaszcza tych błądzących (bo przecież prawi nie potrzebują napomnienia)?
Musialam wykasowac bo zrobilam blad ortograficzny
UsuńMario
Nie wiem czy ten strzal jest trafiony, bo wydaje mi sie, ze ow skorumpowany przez katolicka Polske sad nie stanal na wysokosci katolickiego zadania? I chyba Dodzie i Nergalowi kuku nie zrobil? Moge sie jednak mylic , bo w polskiej rzeczywistosc nie siedze tak, jak nalezy. Na dodatek, w koncu to celebryci, ow rozglos przyspozyl im splendoru w pewnych srodowiskach i rozglosu we wszystkich srodowiskach. A w byciu celebryta o to chyba chodzi? Nie wazne jak mowia, wazne ze mowia.
Inaczej zas sprawy potoczyly sie kiedy szlo o Alicje Tysiac. Kosciol mial zasadzone wybulenie odpowiedniej kasiory. Tak wiec darujmy sobie gadke , ze katolicy maja takie przebicie, ze ho, ho i jeszcze wiecej.
Wedlug mnie, jak sie chce zaistniec i kogos uderzyc to najlepiej wlasnie KK wziasc na ostrzal. Slaby jest- dostaje obecnie mocno po dooopie. Jak nie w polskim sadzie to trzeba biec do wyzszych instancji. Bedzie glosno, bedzie dymu i bedzie rozglos, ktorego robiacy ow dym pragna.
I jeszcze jedno pytanie - dlaczego KK jest teraz taki właśnie słaby? Czy aby także nie przez takie "przemyślane" wypowiedzi kościelnych VIPów? Ludzi wysoko wykształconych, często z doktoratami czy nawet tytułami profesorskimi!
UsuńW wypowiedziach katolickich celebrytow nie slysze, ze "Doda musiala byc ujarana mowiac to, co mowi."
UsuńDruga sprawa jest to, co DeLu cytuje jako obraze ateizmu, bo z nim bywa tak, ze on niewlasciwie interpretuje wypowiedzi. Trzeba bardzo uwazac, aby nie dac sie mu wkrecic.:))
Wydaje mi sie rowniez (zaznaczam, to jest moje wydawanie sie), ze owi celebryci koscielni bardzo uwazaja aby nie wypowiadac konkretow w stylu: "ateizm to zaraza", "pedofilia to zaraza", tylko w ta zaraze kazdy moze wtrynic sobie to, co wlasnie mysli i czego sie obawia. Jeden wtryni ateizm, drugi pedofilie, trzeci komunistow, czwarty uchodzcow.... wolnosc wyboru i wtryniania.
Natomiast tak, jak pisalam DeLu u siebie. Oni ( hierarchowie) boja sie utraty wiernych. Obawiaja sie o los kosciola i grzmia. Ow ich strach powinien DeLu nobilitowac... ateisci sa grozni.
A to co zauwazam po co niektorych ateistycznych wpisach, sa tez agresywni. I we wspolczesnym swiecie wygrywaja. Nawet kiedy poda sie, ze ktos z kosciola wyskoczyl z obraza uczuc religijnych to jest to obecnie spolecznie wysmiewane, uznawane za slabosc, i jezeli z tego powodu podal kogos do sadu to z reguly nic w tym sadzie nie wskoral a jeszcze przyczynil sie do chwaly przeciwnika i wlasnego spolecznego osmieszenia.
Aniu:
UsuńPo kolei:
- Przypisujesz mi tezę: „tamci to prości ateiści trzeba im wybaczyć”, więc zapytam, w którym miejscu im wybaczyłem?
- Naprawdę nie dam rady obiektywnie? Widać mnie nie doceniasz. Piszesz: „tak samo światli dziennikarze, celebryci o wierzących” i to nie jest prawda, co dość dokładnie wyłuszczyłem Boji. Z przytoczonych cytatów tylko ten Oskara Wilde można uznać za obrażający nie tyle wierzących, co religię. Jeśli tego nie dostrzegasz, to tylko dlatego, że nie chcesz. Skoro jesteśmy w temacie, to po pierwsze, kto to jest Doda i dlaczego zaliczasz ją do grona wybitnych postaci? Po drugie, za swoje słowa została ukarana, biskupów mało, że po sądach nikt nie ciąga, to o żadnej karze nie słyszałem. Po trzecie, publicznie palili książki księża katoliccy, Nergal zaś Biblię podarł, przy czym wątpię aby to był egzemplarz poświęcony przez jakiegoś kaznodzieję.
- sprawa Alicji Tysiąc ma zupełnie inny charakter i nie dotyczy obelg tylko konkretnego czynu, który skutkował zagrożeniem jej życia.
- „to, co DeLu cytuje jako obrazę ateizmu, bo z nim bywa tak, ze on niewłaściwie interpretuje wypowiedzi” i ja tu poproszę o właściwą interpretację biskupich słów, której rzekomo nie znalazłem.
No widzisz DeLu. Żyłeś w czasach aluzyjności języka ( w komunie nie można było jasno, zwięźle i ma temat) i w każdej wypowiedzi doszukujesz sie aluzji. Martwi mnie tylko, że ciągle doszukujesz się przytyków do siebie.
UsuńA ja tak ogólnie mowilam.
Chodzilo mi o tą pierwsza twoja wypowiedzi, że przypisuje ci tezę.
UsuńNa serio, za dużo bierzesz do siebie. Ogólnie ludzie tak myślą. Bagatelizując wypowiedzi swojej strony, a rozdmuchując przeciwnika.
UsuńZa Alicją Tysiac szły ostre wypowiedzi i porównania kościoła
Usuń... i bekli
UsuńNie wiem tylko Aniu czy owo grzmienie hierarchów jest najbardziej właściwą metodą na zatrzymanie wiernych w kościele. Obawiam się, że może to być działanie przeciw skuteczne.
UsuńCoś jak owo anegdotyczne pokrzykiwanie proboszcza na parafian, że nie chodzą w niedzielę do kościoła - do tych, którzy akurat na Mszę przyszli.
Jakoś sobie nie przypominam, żeby podobnie grzmiąco wyrażali się biskupi tacy jak Ryś czy Polak. Ale może właśnie przez to cieszą się większym autorytetem wśród "niewiernych" niż owi "grzmiący"?
Aniu:
UsuńKiedyś pisałem nagminnie o idiotyzmach publikowanych na Frondzie. Spotkał mnie zarzut, że piętnuję głupoli, i czy uwierzysz czy nie, uznałem ten zarzut za słuszny. Zaglądam na Frondę dalej, gdy chcę sobie poprawić humor, ale dam jej już spokój. Ale czy to znaczy, że „wybaczam” Frondzie jej głupotę? Nie, nic nie wybaczam, dalej uważam, że to rynsztok. Ponieważ nie zaglądam do fb-owych ateistów, nie potrafię ocenić, jaki jest poziom ich głupoty. Uwierzyłem Radkowi, że to nędza i rozpacz. Czy ja im wybaczam tę nędzę?
Piszesz: „Na serio, za dużo bierzesz do siebie. Ogólnie ludzie tak myślą. Bagatelizując wypowiedzi swojej strony, a rozdmuchując przeciwnika” a ja zapytam, skąd to „ogólnie ludzie tak myślą” i czy nie przypadkiem dlatego, że hierarchowie wciskają im taki kit? Tak się składa, że ateistów mało kto słucha, więc przyrównanie wypowiedzi obu stron do tego samo poziomu jest nadużyciem.
Mario:
UsuńJa akurat czytam i abp Rysia, i prymasa Polaka. U w a ż n i e. Na wszelki wypadek nie będę publikował swojej opinii o nich, bo faktycznie oni stonują swoje wypowiedzi. Ewidentnie chcą być tymi dobrymi policjantami ;))
Mario
Usuń" Nie wiem tylko Aniu czy owo grzmienie hierarchów jest najbardziej właściwą metodą na zatrzymanie wiernych w kościele. Obawiam się, że może to być działanie przeciw skuteczne."
Wedlug mnie tak wlasnie jest, ze tym grzmieniem nic nie wskoraja, ale ... niech probuja, kto im zabroni? Swiat sie zmienia i koscil nie nadaza. Mi wiara nie przeszkadza w polaczeniu nauki z nia. Ale sa ludzie, ktorzy musza te rzeczy miec oddzielone , albo najlepiej calkowicie wywalone z zycia, bo to po proatu , biorca na ich logike, sie wyklucza. Mizas slowa Osho sie spodobaly- dla mnie to sa skrzydla tego samego ptaka. I w Watykanie jest kupa kaplanow naukowcow, ktorym wiara nie przeszkadza w zdobywaniu stopni naukowych. Jak widac po niektorych cytatach, bywaja naukowcy potrafiacy te sprawy polaczyc.
Kosciol zas niewatpliwie boi sie o ... no wlasnie o co? Moze o to aby nie sprawdzily sie watpliwosci Jezusa, czy znajdzie wiare na ziemii gdy powroci:)))
DeLu:))
Usuń:))) Tym cytatem spowodowales, ze mi troche radosniej na sercu:
"Kiedyś pisałem nagminnie o idiotyzmach publikowanych na Frondzie. Spotkał mnie zarzut, że piętnuję głupoli, i czy uwierzysz czy nie, uznałem ten zarzut za słuszny."
Bo nie wiem czy pamietasz ale ten zarzut to ja ci wywalilam, a Rademenes potwierdzil. A mze bylo inaczej? Moze to ja zle pamietam? Nie wiem. W kazdym badz razie myslalam, ze do ciebie prawie nic nie dociera, a tu ups! Czyli co? Chyle kapelusz:))
"Piszesz: „Na serio, za dużo bierzesz do siebie. Ogólnie ludzie tak myślą. Bagatelizując wypowiedzi swojej strony, a rozdmuchując przeciwnika” a ja zapytam, skąd to „ogólnie ludzie tak myślą” i czy nie przypadkiem dlatego, że hierarchowie wciskają im taki kit? "
Nie. z nami ludzmi tak jest. Kazdy z nas na wlasny swiat. Wyrobiony poprzez to co sie czyta, jakie ma sie potrzeby intelektualne, z kim sie gawedzi, gdzie przebywa, czego doswiadcza ( to jest dosc istotne) i jakie wnioski z owych doswiadczen wyciaga ( To jest w sumie chyba klucz do naszych przekonan, umiejetnosc wyciagania wnioskow, ale nie bede sie upierala). I sumujac to wszystko, trudno jest spowodowac ( sprowokowac) aby ktos w swym mysleniu wyszedl ze swojej strefy komfortu. Czasami trzeba sie natyrac, napracowac- o ile sie chce, aby przeciwnik zauwazyl , ze byc moze gdzies sie myli:)) Kazdy uwaza, ze jego prawa ( racja) jest , jak to bylo w Dniu Swira(?)- "najmojsza":))
https://youtu.be/SnkZGN_xIVs
Mam już gotową notkę o antysemityzmie, musi być jednak spokój w wydarzeniach krajowych ;)) Tam opisałem (właściwie przepisałem) proces tworzenia się współczesnego antysemityzmu w Polsce. Jeśli nie chcesz nie musisz się na ten temat wypowiadać, ale dzisiejszy proces narastania nienawiści do ateizmu jest po prostu powielaniem tamtych metod. Nic się nie dzieje bez przyczyny, a tą przyczyną są ludzie na świeczniku, którzy manipulują opinią publiczną. Kiedyś ateizm istniał obok teizmu i choć miłości nie było, kończyło się na polemikach. Dziś ateizm jest malowany już nie tylko jako zagrożenie dla wiary, ale jako zagrożenie dla istnienia ludzkości w ogóle.
UsuńOczywiście, nie dzieje się to tak impulsywnie i gwałtownie jak zmieniająca się moda, ale przypomnę biblijną przypowieść o ziarnie rzuconym na żyzną glebę. Ziarnem jest tu nienawiść do ateizmu, glebą ludzie, dla których słowa biskupie są święte. Właśnie tak jak w tym fragmencie z Dnia Świra.
PS. Cieszę się, że Ty się cieszysz ze zmiany mojego stosunku do treści Frondy ;))
Oczywisice poczekam na te notke. Czy sie bede wypowiadala, czy nie, zadecyduje potrzeba chwili i jakies inne okolicznosci, ale z tym ateizmem uwazam calkiem inaczej.
UsuńTrudno co prawda wypowiadac sie przed pojawieniem sie notki na dany ( zapowiadany przez ciebie) temat. Nie wyobrazam sobie jednak, ze to mozna w ogole z antysemityzmem polaczyc. Coz za dziwna fuzja?
Natomaist to co dzieje sie na linii ateizm teizm to walka o zmiane oblicza swiata, lub o zachowanie status quo. Wychodzimy technologicznie z epoki industrialnej, konkretnie z krotkiej co prawda, ale intensywnej, ery wegla- technologii weglowej. Wchodzimy w etap ( epoke) postindustrialna, do ktorej , albo za ktora nie nadaza nasza ludzka egzystencja, nasze jestestwo, nasz poziom dojrzalosci. Nauki przyrodniczo techniczne przoduja. A humanistyka jest traktowana obecnie po macoszemu. Pamietam dywagacje pewnej licealistki- dokladnie rok temu- ktora nie widziala siebie na politechnice, a tylko takie wyksztalcenie oebcnie daje mozliwosc godnego ( pod wzgledem finansowym) zycia, a ciagnela ja polonistyka. I na koniec stwierdzila: " Rodzice przepowiadaja, ze po studiach skoncze w Mac Donaldzie". A nauki humanistyczne powoduja jakas tam refleksje nad zycie, nad naszym pedem, ze dokad zmierzamy... ogolnie to , wedlug mnie oczywiscie, debilniejemy. O czym swiadczy zartobliwy co prawda wizerunek mojego siostrzenca ( u mnie na blogu) z jego umyslowym rozwojem ponad przecietna, a duchowo.. psychicznie - dziecko:))
I dlatego ateizm zre sie z teizmem. Ateizm, ktory Boga zaniza do poziomu bajeczek dla niemowlakow, a teizmem, ktory uwaza, ze bez tej bajeczki dla niemowlakow ( mowiac jezykiem niewiary) ludzkosc sobie nie poradzi.
Nie porównuję antateizmu do antysemityzmu, tylko mechanizm powstawania tych zjawisk, oczywiście tylko tu w komentarzach, bo w notce nic o ateizmie nie będzie.
UsuńŹdziebko przesadzasz z tym, że ateizm chce zmienić oblicze świata. Wyraźnie, choć pewnie bezwiednie ulegasz narracji biskupów. Świat się zmienia i bez ateizmu. Nauka sensu stricte, motor napędowy postępu, nie zajmuje stanowiska wobec dylematu istnienia czy nieistnienia Boga. Istotny jest stosunek do nauki ateistów i teistów. Pierwsi nie wpływając na naukę wykorzystują jej zdobycze na poparcie swoich tez, drudzy mają z nią problem i chcą mieć realny na nią wpływ. Klasyczny przykład to komunika KEP o szczepionkach.
Nie bardzo rozumiem, co chcesz udowodnić wtrętem o wyższości politechniki nad humanistyką?
Za to popełniasz błąd, co do istoty sporu ateizmu i teizmu. Już tłumaczyłem Radkowi – sprawa idzie i to, że ten pierwszy upodmiotawia człowiek, który dla teizmu jest uprzedmiotowiony do roli służebnej wobec Boga, którego istnienia nie sposób dowieść. Ot i cały problem.
Krazymy na dwoch roznych orbitach.
UsuńNie chodzi mi o to ze walka z ateizmem to to samo co anytsemityzm. Gdziezby mozna mnie bylo o takie myslenie posadzac? Uwazam tylko, ze mechanizm tej niby twojej nagonki na ateistow laczysz blednie z nagonka na Zydow. Doszukujesz sie podobienstw w nagonkach. Na sero potwierdzasz teze zapodana, na co niektorych blogach o meczenstwie ateistow. Tyko patrzec a drobia sie steisci swoich swietych:)) Bez podloza historycznego i dobrego historycznego przygotwania w danej danej nie poradzisz sobie w obronieniu wlasnej tezy. Znajac zas twoj stosunek do historii to wybacz... powatpiewam czy do tematu podejdziesz rzetelnie. No ale, nie ma co wyrokowac przed czasem.
Ateizm jest wypadkowa zmieniajacego sie swiata. Powstal na zmianach , albo nabral pedu i wiatru w skrzydla i przyczynia sie do owych zmian.
Nie jestem przeciwna nauce , nowym technologiom... nie wyobrazam sobie zycia bez pralki, bez zmywarki... ale wcale to nasze zycie nie stalo sie przez te wynalazki latwiejsze. Wygodniejsze z pewnoscia, natomiast owe wynalazki generuja non stop nowe problemy. Jestesmy uzaleznieni od pilota do bramy wjazdowej, od pilota do otwierania drzwi od garazu, od pralki, od dostaw pradu .. i ty mowisz o czlowieku jako podmiocie w swiecie techniki? Zas przedmiotem jest w teizmie?
No nie wiem... sprawa jest niewatpliwie dyskusyjna.
Nie chce udowodnic wyzszosci jednej uczelni nad druga. Chce tylko powiedziec, ze nauki humanistyczne przezywaja kryzys. Sluchalam ostatnio wywiadu z profesorem polonistyki na tokijskim uniwerku. On mowil , ze byly czasy kiedy byl bezrobotnym. Co ludzie , obcokrajowcy, moga ze swoimi zainteresowaniami j . polskim? Oby tylko polskim. Kumpela mi opowiadala, ze gro jej kolegow ( Chinczykow) nie po studiach polonistycznych a po studiach humianstycznych, sprzedaje np.: buty w sklepach obuwiniczych, sa ekspedientami po wyzszym wyksztalceniu. Takie obecnie zapotrzebowanie swiat przejawia na humanistow. Zas po uczelniach technicznych ogolnego problemu z zatrudnieniem sie nie ma.... no chyba ze ktos bardzo nie chce pracowac i ciegle kreci nosem na warunki i inne:))
Jeśli krążymy na dwóch różnych orbitach to tylko w kwestii wniosków.
UsuńOtóż, nawet nie łączę tych nagonek, zarówno ich podłoże jak i skutki są diametralnie różne. Piszę, że mechanizm napędzania nienawiści jest ten sam. A jaki, się przekonasz.
Kiedyś Radek zarzucił mi, że ateiści mają swojego świętego męczennika, Leszczyńskiego (spłonął na stosie). ;)) Tak może twierdzić tylko ktoś, kto jest przesiąknięty religią, nawet jeśli twierdzi, że nie jest wierzącym. To prawda, dzień śmierci Leszczyńskiego został uznanym w Polsce za dzień ateizmu. Tylko konia z rzędem temu, kto cokolwiek wie o jego poglądach. Nie czci się jego samego a umowną datę, co jest takie samo jak świętowani chrztu Polski.
Ateizm przyczynia się li tylko do zmiany postrzegania świata w sensie światopoglądowym, do niczego innego.
Właśnie. Człowiek w rozumieniu ateizmu (stąd humanizm) jest podmiotem i ma prawo do takiego traktowania nawet przez postęp technologiczny. Ciebie być może mierzi wygoda, choć temu zaprzeczasz, bo z tą wygodą wiążą się nowe problemy, które ja nazwałbym problemikami. Faktem jest bowiem niezbitym, że dzięki tej wygodzie człowiek ma więcej czasu dla siebie. Co z nim zrobi pojedynczy człowiek to już osobne zagadnienie. Ogólnie, dzięki niemu ludzie stają się bardziej wykształceni i świadomi swojej roli w świecie. Dla teistów to jest właśnie zagrożeniem, bo to pomniejsza rolę ich bóstwa. Używam terminu „człowiek jest zabawką w rękach Boga, którego sam sobie wymyślił” i to jest właśnie uprzedmiotowienie.
W pełni się z Tobą zgodzę w kwestii kryzysu nauk humanistycznych. Z jednym wyjątkiem – językoznawstwo. Gdyby taki Chińczyk, zamiast szukać pracy w sklepie obuwniczym szukał pracy w przemyśle jako tłumacz, na niczym by mu nie zbywało. Szczególnie dziś, kiedy niemal cały świat jest powiązany gospodarczo z Chinami.
Musze zakonczyc ta dyskusje, ale skoro we wspolczesnym technicznym swiecie jestesmy podmiotem a nie przedmiotem to wybacz.
UsuńMowimy wszedzie uzwyajac jezyka techniki- konsumpcji... jestesmy przedmiotami. Lewandowski pisal prace o osobie ( nie mylic z "o sobie") jako produkcie. :))
https://youtu.be/f3RoIC3OOgQ
Jestesmy produktem w danym swiecie. Lubie zyc latwo i przyjemnie, ale czy patrza na nas obecnie jak na ludzi? Moze jak na gesi tuczone dla potrzeb konsumpcji?
Ten "produkt" prosze abys nie potraktowal doslownie.
UsuńA gesi tuczne dla potrzeb konsumpcji abys potraktowal dosc szeroko... jako np.: konsumpcji sportowej tez:))
Widać nie rozumiesz. Cały ten postęp techniczny jest nakierowany na człowieka, czyli jesteś podmiotem jego działania. Masz z tego postępu korzystać na miarę swoich możliwości. Tymczasem w teizmie człowiek jest przedmiotem, który ma chwalić Pana i jemu służyć. Teizm nie może się pogodzić z upodmiotowieniem, więc wymyślił konsumpcjonizm, jako element działalności diabła. Ty nie masz brać, to co Ci daje świat, Ty masz dawać siebie Bogu (czytaj: na tacę).
UsuńCo do Lewandowskiego. To jest przykład kogoś, kto będąc upodmiotowiony jest jednocześnie uprzedmiotowiony, ale to wynika z jego wyboru. Uprzedmiotowiony jest jako piłkarz (sam wybrał), bo zapewnić emocjonalne zachcianki innych ludzi (kibiców). Rzecz w tym, że nie za darmo, więc cały czas jest upodmiotowiony, nawet bardziej niż inni. Mało, że na wiele go stać, to jeszcze stale o nim piszą.
Obecność ateistów napędza ich działania. Przecież gdyby wszyscy wierzyli w Boga no to ta cała wataha naganiaczy nie miałaby racji bytu. A tak nawiasem - nie przypominam sobie, by Bóg kiedykolwiek nakazał by się z nim porozumiewać przez pośredników.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Niestety, nakazał apostołom. ;))
UsuńNie zapominaj, że oprócz ewangelizacji pogan i niewiernych trzeba jeszcze stale nawracać wierzących, więc im roboty nigdy nie zabraknie ;)
Łatwiej wymienić tych, których kościół kocha niż spisać tych, których nienawidzi.
OdpowiedzUsuńMuszę spróbować bo nigdy w ten sposób nie szacowałem ;)
UsuńNo DeLu, ale z tą oślicą to odważnie sobie pojechałeś. :)) Aż mnie sprowokowało do "dania głosu". Mam nadzieję, że nie zostało zauważone. Bo inaczej się może się zacząć .... ;)
OdpowiedzUsuńA czym się rożni oślica od zgryźliwego tetryka, sformułowania użytego dwa razy mimo upomnienia? ;)) Trzy razy się zastanawiałem, czy użyć tego sformułowania, bo „stara dewotka” wydaje mi się zbyt łagodnym określeniem.
UsuńNie podejmuję się ważyć trafności użytych określeń. Wyraziłam tylko podziw dla odwagi... ;))
UsuńAle duchem jestem z Tobą. :)
Naprawdę nie lubisz określenia - dobry człowiek - w stosunku do siebie?
UsuńRozumem, żeby jeszcze jaki dobry człowieczyna albo poczciwina, ale dobry człowiek jest takie znowu obraźliwe??? :))
No chyba, że sam czujesz, że jesteś zły …
Ale dlaczego w takim razie nas na blogu zwodzisz? Słowem, uśmiechem, kulturą itd. :))
Nie chodzi o to, czy określenie „dobry człowiek” jest obraźliwe czy nie. Uważam, że w każdym przypadku jest nieprawdziwe. Bo, co z tego, że gro moich uczynków można w jakimś sensie uznać za dobre, skoro niejedno mam też za uszami, o czym nie każdy musi wiedzieć. Nie wiem czy to dobre porównanie, ale mnie to określenie kojarzy się z komplementem, a co myślę o komplementach, raczej nie chciej wiedzieć ;))
UsuńJa zapewne wiesz DeLu jesteś na swoim blogu pod nieustanną kontrolą ze strony różnych znanych Ci i nieznanych blogerów.
UsuńWłaśnie u znanej nam blogerki ogłoszony został "konkurs" na siłę użytych przez Was w stosunku do siebie "komplementów".
Blogerka jak zwykle "nie zauważyła", że to ona sprowokowała tę sytuację, a teraz usiłuje zmanipulować swoich popleczników w przedstawieniu siebie jako "niewinnej ofiary" i napaści ze strony sprowokowanego komentatora.
Z lekką zadumą wspominam czas pewnej "blogowej pokuty". ;) Ten wirtualny świat był wtedy naprawdę lepszy. :)
;))) Aż sprawdzę ;)
UsuńCo do obserwacji przez innych, to już wiem. Paskudnie się na tym przejechałem, lecz teraz jestem już uodporniony ;)
"Blogowa pokuta" ;)) Ty naprawdę wierzyłaś, że ona jest tak na wieki? Niedawno była tam mowa o tym, że najlepsze są krótkie notki ;)) Wystarczyło tego zachwytu na jedną...
Obejrzałam ranking. :))
UsuńZaimponował mi Leszek oceną całego przedsięwzięcia jako czegoś niepotrzebnego, ba wręcz bezpośrednio inspirowanego działaniem diabelskim. ;)
Co dość bezrefleksyjnie potwierdziła sama blogerka, stwierdzając, że nie takie proste jest postępować inaczej. :))
Trochę rozczarował Rademenes, że w ogóle dał się wkręcić w "imprezę tej klasy". Ale cóż, może potrzebował coś odreagować... ;)
Mnie nie tyle zaimponował ów Leszek, ile zaskoczył. Kiedyś w polemikach ze mną też mnie obrażał. Tyle, że bezpośredniej dyskusji, a nie niejako „za plecami”.
UsuńTeż Radka i Boji nie rozumiem. I wcale nie w tym rzecz, że bliżej im do opinii Aisab. Obelga jest obelgą i nie da się jej wartościować. Mnie zdumiewa fakt, że w ogóle się wypowiedzieli, ale w gruncie rzeczy to bez znaczenia. Natomiast ja już niedługo pewnie będę mógł pisać pracę doktorską na temat blogowania ;))
Kurcze, ale jestescie podobni do tych, ktorym wytykacie to i owo. Cicho sza szuszanie na dany temat. Zachecanie sie do zachowan, ktore w sumie u innych pietnujecie. :))
UsuńAniu, coś się w końcu złego stało i trudno się do tego nie odnieść. Zauważ, że te oceny nikogo nie obrażają i na pewno nie będą skutkować osobną notką, w której będę się użalał nad swoim losem "nieszczęśliwego" i "nierozumianego" blogera. ;)
UsuńAniu, tak mądrze pisałaś u Aisab i myślisz, że to coś dało? Nic nie dało, a jeszcze utwierdziło w swoich racjach. Wszyscy winni tylko nie prowokatorka Aisab! I na blogu u Rademenesa (po co zaczepiała DeLu?) , a potem u siebie na blogu w tym pożałowania godnym rankingu.
UsuńProszę nie stawiać znaku równości między tym i tamtym blogiem, bo to się porównywać po prostu nie daje. Tutaj jest to dopiero 7 (mój) komentarz i 3 (łącznie z Tobą)uczestników, żadnych epitetów, żadnego orzekania, kto jest gorszy. A ile było tam złych słów, kłamstw, itd.
Gdzie jest to podobieństwo?
DeLu, co do Leszka, chyba jednak przesadziłam z tą "chwalbą". A mówią, żeby dnia nie chwalić przed zachodem słońca … ;)
Mario
UsuńW danej sytuacji znam jedno wyjscie. W sumie to z Biblii. Trzeba splunac na iskre a zgasnie. Olac zarzewie konfliktu i ucichnie. I jezeli moge cos dodac. Blogerzy tez mysla i swoje prywatne osady roznych sytuacji maja... tak, ze ja bym to zostawila
Skoro zas Aisab jest wierzaca to z pewnoscia odda to na modlitwie Bogu, a Bog wyprostuje juz jej sciezki. Mysle ze Leszka w tej niecheci urazenia Aisab i lekkiego lizusostwa tez troche poprostuje. W sumie kogo on ma wspierac? Pewnie ze ja:)) Lojalnosc to niezla cecha.
Ja koncze, czuje sie z tym niesmacznie.