wtorek, 11 maja 2021

Czytelnicze fiksum-dyrdum

 

  Nie tak dawno podano do wiadomości, że 42 procent Polaków, i tu proszę o uwagę, czterdzieści dwa procent Polaków przeczytało w 2020 rok przynajmniej jedną książkę lub jej fragment (sic!) To nie koniec. Okazuje się, że to najlepszy wynik od sześciu lat! Czy Wam się te sześć lat z czymś kojarzy? Mnie tak, ale ze względu na wzgląd nie napiszę, bo ktoś powie, że znęcam się nad twardym elektoratem PiS... Taka zależność, im go mniej tym rośnie czytelnictwo. Oczywiście nie będę wieścił sukcesu, bo ja tym razem już napiszę, że mnie ten wynik i tak zawstydza, jako Polaka. Pomijając już niemowlaków i ślepych, może również niedowidzących, cieniutko to wygląda, skoro wlicza się w to czytelnictwo nawet dowolny fragment książki lub notę wydawcy.

  Inna sprawa, że ja za bardzo tej średniej nie podnoszę. Mam ograniczone pole do popisu, gdyż mało która tematyka mnie pociąga. Sensacyjne powieści, kryminały, horrory omijam z daleka, nawet nad zwykłą powieścią trudno mi się schylić. Oscyluję w granicach tuzina książek na rok. Być może dlatego tym bardziej kocham moje książki. Uwielbiam je kupować, dostawać i oczywiście czytać, choć to czasami katorga (będę o tej katordze jeszcze pisał w osobnej notce). Moja biblioteczka zastępuje mi kościół, słowo pisane zastępuje mi wieczorny paciorek i uważam, że moja duchowość wyniosła się tym samym daleko wyżej niż niebo wiary religijnej. Nic dziwnego, że gdy moja ulubiona „Wyborcza” opublikowała tekst Stanisława Skarżyńskiego, poczułem, że ktoś strasznie obraził moje uczucia czytelnicze. Chyba bardziej niż można obrazić uczucia religijne. Niestety, art. 196 KK w tym przypadku nie działa. Ustawodawca nie przewiduje takich „uczuć”, bo takie uczucia w gruncie rzeczy są groźne dla społeczeństwa populistycznego i wiernopoddańczego. Już sam tytuł artykułu szokuje: „Fałszywy kult czytelnictwa. Nie dajcie sobie wmówić, że jeśli nie czytacie, to jesteście gorsi”1. Ja bym tak nieczytającemu nigdy nie powiedział. Jaki gorszy!? Najwyżej bardziej ubogi, a wiadomo – ubóstwo czyni człowieka milszym Bogu. Bo jak to było? „Zaprawdę, powiadam wam: bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego” [Mt 19, 24], czy jakoś tak...

  Większość moich Czytelników to osoby czytające, więc lojalnie uprzedzam, możecie się poczuć tak samo jak ja, nawet jeśli dla Was religia katolicka jest ważniejsza niż czytelnictwo. Pan Skarżyński uważa, że „z tej okazji [Dzień Książki – dopisek mój] objawił się nam potwór naprawdę niezwykły: rasizm na fundamencie z czytelnictwa. Pół biedy ten smrodek elitaryzmu. Jak świat kulisty, wyznawcy przeróżnych ideologii uważają, że znaleźli uniwersalny klucz do najwyższego dobra, więc chcą wszystkich uszczęśliwić na siłę. Czytelnicze fiksum-dyrdum niczym się od tego nie różni – na ból krzyża Olga Tokarczuk, na raka krtani Franz Kafka, na zęby Czesław Miłosz, Wisława Szymborska i oczywiście „Ferdydurke”, Gombrowicz na zęby robi znakomicie2. W pierwszej chwili pomyślałem, że być może Skarżyński zaczął tak dla żartu, że zaraz uderzy się w pierś, tym bardziej, że jest w tekście wycieczka pod adresem pewnej znanej osoby: „są ludzie, którzy czytają mnóstwo, a życiem swoim dowodzą małości, podłości i nieprzytomnej głupoty. Prezes PiS podobno czyta bardzo dużo”. Niby święta racja, ale to nie powód do tego by nie czytać w ogóle. Tym bardziej, że Autor nadmienia, że sam książki kupuje. Gdy jednak przyznaje się jak na spowiedzi, że najczęściej ich nie czyta a tylko odkłada na półkę, no to już zrozumiałem, że tu nie ma żartów. Ten facet tak całkiem na poważnie. „Niektóre książki kupuję, bo mają ładne okładki, choć nawet otwierać ich nigdy nie zamierzałem. Gdzieś tam wiem, że w XXI wieku są dość anachroniczne, jak papierowe gazety czy telefony stacjonarne. Niczym się dla mnie książki nie różnią od filmów, podcastów, radia, seriali, teatru, piosenek albo gier komputerowych”. Cóż, dla mnie książki różnią się od innych mediów i to nie ze wzglądu na ładne okładki, ale co ja tam będę bronił Skarżyńskiemu. Niech nie czyta.

  Nie da się ukryć, że książki kształtują charaktery na różne sposoby, kształtują też poglądy i to bardzo różnorodne. Oczywiście, można się ograniczyć do oglądania „Wiadomości” TVP, tasiemcowych seriali z gatunku „M jak Miłość”, festiwali jak Woodstock (sorry Boja, to naprawdę nie do Ciebie), programów Reality show lub „Mam talent”, czy grać w jakiś „Mortal Kombat” (to chyba archaik wśród gier, ale tu od dawna nie jestem na topie). Tylko jakby na to nie patrzeć, tak właśnie rodzi się wtórny analfabetyzm, groźniejszy niż ten wrodzony. Nikt rozsądny nie powinien twierdzić, że nie ma niczego złego w nieczytaniu, bo panie Skarżyński, za niedługo nikt nie będzie czytał pańskich wypocin. Po co, jeśli można sobie posłuchać Zenka Martyniuka. Pełny relaks.

  Czego to ja doczekałem?! Dziennikarz mojej ulubionej „Wyborczej” błogosławi nieczytającym! Właściwie, co mi tam, niech się nie ogranicza. Każdy pisarz populista postępowiec musi zgodzić się z hasłem, że XXI-wieczni ludzie pióra powinni dążyć do całkowitego zakazu czytania i posiadania książek. Szczególnie ich własnych. Jedyny wyjątek to Pismo Święte i encykliki Jana Pawła II, te mają być lekturą obowiązkową

 

 

Przypisy:
1 - https://wyborcza.pl/7,75968,27029624,falszywy-kult-czytelnictwa-nie-dajcie-sobie-wmowic-ze-jesli.html
2 - wszystkie cytaty pochodzą z artykułu zalinkowanego powyżej.

 

 

101 komentarzy:

  1. Myślę, że to "błogosławieństwo nieczytających" było zwykłym chwytem marketingowym, by artykuł zauważyć, wkurzyć się na autora i w końcu opisując wreszcie wymienić jego nazwisko. A już samobiczowanie się autora stwierdzeniem, że książki dla ładnych okładek kupuje jest zachowanie trolla sieciowego i epatowaniem posiadania niepotrzebnej kasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więcej luzu panie Jerzy. Jakiej znowu kasy? Kilkadziesiąt złotych za książkę z ładną okładką to taka znowu "epatująca kasa"?
      A za to jak ładnie się prezentuje taka książka w ręce i na półce! Zwłaszcza jak się trzeba pokazać na Skype albo innym Messengerze … :)

      Usuń
    2. Jerzy, taki „chwyt marketingowy” to może działa, ale tylko wśród celebrytów z niskim poziomem IQ, czasami u polityków z jeszcze niższym IQ. Biorąc pod uwagę fakt, kto czyta „Wyborczą”, taki chwyt to przejaw totalnej głupoty.
      Ale ja Ci napiszę, takich co to kupują książki dla okładki i po to aby zapełnić półki w meblościance z czasów radosnego socjalizmu jest wcale niemało.

      Usuń
    3. Mario, do tego grona zaliczyłbym sporą grupę oszołomów i twórców spiskowych teorii dziejów, którzy na tle książek snują swoje wywody. Pamiętam jak jakiś natchniony narodowiec produkował się na tle bogatej biblioteczki, która okazała się tapetą ;)

      Usuń
    4. A ja pamiętam jak Zimiński w Szkle kontaktowym "przebił" wszystkich polityków i redaktorów pokazujących się w czasie wywiadów zdalnych na tle swoich księgozbiorów - za sobą w tle miał chyba bibliotekę oksfordzką " z ulicą nobliwie wyglądających regałów" wypełnionych książkami od podłogi aż po sufit! :)

      Usuń
    5. Snobów nigdzie nie brakuje ;)

      Usuń
  2. Uff jak to dobrze, że mnie książki nie zastępuje mi paciorka ani kościoła, w ogóle nawet mi się nie kojarzą z tym i bardzo dobrze, bo nigdy nie przepadałem za odmawianiem paciorka, a książki uwielbiam.

    Skoro odwołałeś się do artykułu, wrzuć jeśli możesz na maila mi całość. Bo "fałszywy kult czytelnictwa", daje mi niejakie wrażenie, o czym ten pan chciał pisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Ty wiesz, co to jest metafora? ;)) Nawiasem mówiąc, jeśli uwielbiasz książki, rozumiem, że czytać a nie oglądać, to czy nie sądzisz, że jest w duchowe namaszczenie :D

      Prośbę spełnię. Co mi tam, możesz szkalować „Wyborczą” :D

      Usuń
    2. Kiedy nawet metaforycznie mi się nie kojarzą z kościołem, ani paciorkiem. :) Czy duchowe namaszczenie?

      Oj tam od razu szkalować... Facet moim zdaniem tak głupio wcale nie pisze. Zwłaszcza ta Tokarczuk na ból krzyża mu się udała, bo wynikałoby, że według niektórych osoba która jej nie czytała to jakiś w ogóle barbarzyńca.
      Aczkolwiek tak ochoczo bym się nie zgodził ze zrównaniem książek z innymi mediami. Wszelkie filmy, podkcasty itp. ładują ludziom w głowę gotowy produkt, tymczasem książka pozostawia spore pole do popisu dla wyobrażeń. No i uważam, że ludzie czytający mają jakąś przewagę nad nieczytającymi, choć nie zakładałbym, że ci drudzy są gorsi.

      Usuń
    3. Czy ja gdzieś napisałem, że musisz mieć takie skojarzenia jak ja? ;))

      Artykuł już wysłałem. Wiedziałem, że pewnie niektórym ta opinia o Tokarczuk się spodoba (nie będę wskazywał palcem). Otóż panie Radku, książki Tokarczuk to nie Biblia, której obowiązek przeczytania ma każdy katolik. Ja się przymierzałem już kilka razy, i nic z tego. Najgorsze w tym jest to, że nie mam z tego powodu żadnego poczucia winy. Żadnego! I co mi zrobisz? ;)) Kit o „według niektórych osoba która jej nie czytała to jakiś w ogóle barbarzyńca” wciskają nam Ci, którzy Tokarczuk wręcz nienawidzą.

      Napisałem w notce, że nieczytających też nie uważam za gorszych. Im po prostu coś umyka, ale nie są świadomi tego – co, skoro nie czytają.

      Usuń
    4. No faktycznie nie. Choć przypomniał mi się na tą okazję Hłasko.

      Sierzputowski, z czym ci się tak chusteczka kojarzy?
      Z ostatniej łaski podnosi się ponury olbrzym. Pryszczaty.
      Z dupa Panie profesorze
      Nauczyciel: Z dupą? Chusteczka? Dlaczego?
      Sierzputowski: Bo mnie się wszystko z dupą kojarzy"

      Nie ma w tekście ani grama opinii o Tokarczuk. Natomiast wydaje mi się, że co do obowiązku, to katolik może nie, ale aspirujący do miana współczesnego ćwierć nawet inteligenta musi nie dość, że przeczytać, to się jeszcze zachwycić, bo przecież Nobel i tak dalej. Ja się dobrze bawiłem patrząc na opinię w "lubimy czytać", jak przednoblowksi brak zrozumienia zastąpiły achy i ochy. I to jest właśnie kwintesencja Tokarczuk na ból krzyża.

      No ale spoko. Skoro nie uważasz nieczytających za gorszych, nie wiem więc skąd krytyka pana,
      który pisze to samo swoim w artykule?

      Usuń
    5. Heh Michalkiewicz przewidział w 2017 że ona dostanie Nobla. Jak to się dzieje, że zwłaszcza takie szury mają zdolności profetyczne...

      Usuń
    6. Mnie się wprawdzie nie wszystko kojarzy z dupą, ale dowcip Hłaski jest przedni.

      Przednoblowski brak zrozumienia??? Radku istnieje do dziś również ponoblowski brak zrozumienia i ja doprawdy tu Cię znów nie rozumiem. Jakie zdolności profetyczne?! Jeśli Michalkiewicz czytał Tokarczuk nie trudno było przewidzieć. Jeśli nie czytał, to też popełnił li tylko zgadywankę. Pół na pół. Albo dostanie Nobla, albo nie. ;)) Wiele nie ryzykował.

      Już wyjaśniałem, dla mnie wtórny analfabetyzm to tragedia. Jak tu się w takim razie dziwić, że w takiej sytuacji istnieją antyszczepieńkowcy, zwolennicy zakazu rozwodów, metod in vitro i jeszcze wiele, wiele innych, spiskowych teorii dziejów nie wykluczając. Zdajesz się nie rozumieć. Uważam, że nieczytający są ubożsi a nie gorsi. Mój altruizm kieruje się na bogactwo dla wszystkich. Bogactwo duchowe ;))

      Usuń
    7. No proszę Cię, jakie tam "pół na pół"? Czy ja napiszę że Nobla teraz dostanie Sapkowski, to też będę miał szansę "pół na pół"??? Tekst, że nietrudno było przewidzieć Nobla akurat po czytaniu, świadczy, że chyba nie wiesz na czym polega przyznawanie Nobli. :D

      Wiesz, niewykluczone, że antyszczepionkowcy też coś tam czytają.

      Usuń
    8. Oczywiście, że Sapkowski ma szanse pół na pół. Albo dostanie Nobla, albo nie, innej możliwości nie ma.

      Taaa, antyszczepieńkowcy czytają ulotki. Trudno ta zaliczyć do książek ;))

      Usuń
    9. He he to Ty też masz szanse pół na pół...

      Usuń
    10. Niestety, moje szanse są zerowe. Nie napisałem w życiu żadnej książki i raczej mi to nie grozi. A to jest warunek niezbędny. ;) Chyba, że w grę wchodzi Nagroda Pulitzera, o wtedy na dwoje babka wróżyła :D

      Usuń
    11. Tokarczuk albo się czyta, albo nie.
      Jak dostała Nobla to co niektórzy to wykorzystali celem ocieplenia wizerunku własnego. Zawsze tak jest.
      Nie trzeba się Tokarczuk zachwycać, ale warto chociaż jej jedną książkę przeczytać. Jeżeli na przykład chce się w dyskusje wchodzić.
      Jeżeli OT byłaby bardziej "na prawo" to do tej pory wychwalana by była aż do nieba w telewizji publicznej. Ale jest z "lewa". Więc najwyżej można skrytykować i wyśmiać.

      Ja na przykład Sapkowskiego to chyba tylko jakiegoś jednego "Wiedźmina" czytałam. Stwierdziłam, że chwilowo nie dla mnie. Może kiedyś zmienię zdanie.
      Ale jakby dostał Nobla bardzo by mnie to ucieszyło. Tak samo jak uciszył mnie Nobel dla Tokarczuk. Tym bardziej, że jest ona moją ulubioną pisarką.

      Usuń
    12. Książki w ogóle się czyta albo nie.
      Poza tym czy naprawdę trzeba czytać książkę, by dyskutować tak naprawdę nie bezpośrednio o książce, a bardziej o pewnym fenomenie, jakim jest promocja pisarza? Gdyby OT była bardziej na prawo, mam podejrzenia, że nigdy by nie było tematu Nobla. :)

      Sapkowski nie wystartował zbyt dobrze Wiedźminem, bo debiut nie mógł się opędzić od oskarżeń o plagiat. Ale jest jednym z nielicznych pisarzy erudytów, którego poglądy nie są jednoznaczne. Książek porównać nie jestem w stanie, ale Sapkowski wydaje mi się ciekawszy jako osoba.

      Usuń
    13. Jeżeli znamy książki danego pisarza/pisarki wtedy możemy starać ocenić formę i zasięg promocji.

      Gdyby OT była bardziej na prawo nigdy nie napisałaby takich książek ;)

      Sapkowski jako osoba jest już mi absolutnie nieznany.


      Nie znam książek

      Usuń
    14. To "Nie znam książek" się zaplątało 😁

      Usuń
    15. Asenato, zdanie "Gdyby OT była bardziej na prawo nigdy nie napisałaby takich książek" uważam za zdanie tygodnia ;))

      Usuń
    16. Standardowe, klapkowe myslenie. Jestem bardziej na prawo. Tokarczuk cenie i czytam od dawna, jeszcze przed okresem kiedy dostala Nobla i gdybym tylko miala talent napisalabym wiele rzeczy tak, jak ona. Przeciez ona nie pisze jakos wyjatkowo "na lewo". :

      Usuń
    17. Asenata pisze o poglądach Tokarczuk, a nie jej czytelników i czytelniczek.
      W opinii prawicowców Tokarczuk ma „lewackie” poglądy, choć są liberalne.

      Usuń
    18. Ja co prawda nie rozumiem co znaczy ""takich książek", i dlaczego to zdanie jest zdaniem tygodnia, ale faktycznie, wieści o "takich książkach" napisanych przez pisarzy o poglądach prawicowych są jakby to powiedzieć średnio przyjmowane przez media. Z tego względu pisarze raczej rzadko się afiszują z takimi poglądami, chyba że chcą siedzieć w niszy, albo mają na tyle wysoką pozycję, że mogą mieć to w dupie, tak samo jak nagrody kółek wzajemnej adoracji.

      Usuń
    19. Mnie prawdę mówiąc dziwią poglądy OT, bo gada jakieś bzdety, abstrahując już od faktu, czy są to bzdety "lewackie", "lewicowe", czy "liberalne", gdyż takie poglądy można przecież przedstawiać w sposób logiczny, składny i skłaniający do refleksji. Ale w sumie wielu ludzi pióra ma problem ze składnym werbalizowaniem tego co im chodzi po głowie, więc o niczym to nie stanowi.

      Usuń
    20. A i jeszcze jedna rzecz jest niezwykle śmieszna, na co nie zwróciłem wcześniej uwagi. To że wielbiciel "zdania tygodnia" o "takich książkach", nie dał tym książkom absolutnie rady... :D No przymierzał się i nic z tego. XD!

      Usuń
    21. He, he, żeby zrozumieć senes „zdania tygodnia” nie trzeba znać książek Tokarczuk. Tu wystarczy reakcja przeciwników Nobla dla Tokarczuk. Nie będę wskazywał palcem :D
      Nie daję rady nie tylko powieściom Tokarczuk. Nie daję rady beletrystyce w ogóle. Tyle w życiu się jej naczytałem, że więcej mój organizm nie trawi. ;))

      Usuń
    22. :))) Ja nic nie mowilam na temat pogladow Tokarczuk i jej Czytelnikow. Jak widac moje "prawo" i "lewo" w pisarstwie Tokarczuk jakos sie zgadzaja:))

      Usuń
    23. Do czego więc odnosi się stwierdzenie "Standardowe, klapkowe myślenie"?

      Usuń
    24. A może jednak pokaż palcem? Bo jeśli mnie masz na myśli, to grubo się mylisz, bo żadnym przeciwnikiem Nobla dla niej nie jestem.

      Usuń
    25. Ha, ha, ha! Skoro pomyślałeś o sobie, to widać coś jest na rzeczy. ;) Przytoczę Twoje zdanie: „Gdyby OT była bardziej na prawo, mam podejrzenia, że nigdy by nie było tematu Nobla” jakże podobne do tego Asenaty, choć diametralnie różne w przekazie. Z Twojego zdania wynika, a przynajmniej można wysnuć taką sugestię, że Tokarczuk dostała Nobla za lewackie poglądy. Już samo to dowodzi, jaki masz do niej i do tej nagrody stosunek. Nie chce mi się szukać, już wcześniej wyrażałeś się w podobnym tonie.

      Usuń
    26. Poglądy mają wpływ na promocję pisarza. Tak samo jak na rozdawnictwo Nobli ma wpływ wiele czynników politycznych i ideologicznych, a nie tylko merytorycznych. Ale z czasem kanon literatury obojętnieje na to, że ktoś dostał Nobla, toteż wielu literackich noblistów nikt już nawet nie pamięta.

      Usuń
    27. Chodzi o to, ze ktores z Was probuje wprowadzic podział. Gdyby OT byla czy pisala na prawo nigdy by nie napisala , no wlasnie, to co juz ktos zauwazyl " takich ksiazek"! Tylko ci nur ma prawo pisza "takie ksiazki"! Klapkowe myslenie. Nie przeczytales nic, ale "Takie ksiazki"- nie wiem czy rozumiesz ?
      Uwazam sie na prawo i czytam tych co na lewo- na dodatek sie zachwycam talentem OT, bo warsztat ma pierwsza klasa. Ci na prawo tez potrafia miec super warsztat i cos do powiedzenia.
      W tym zakresie nie dodam nic, rozmawiasz juz o tym z Rademenesem;)

      Usuń
    28. "Klapkowe myślenie" to w moją stronę.
      No tego to ja się absolutnie nie spodziewałam 😅

      Wracają do problemu

      Rademenes
      Gdyby OT była bardziej na prawo, mam podejrzenia, że nigdy by nie było tematu Nobla

      Ja
      Gdyby OT była bardziej na prawo nigdy nie napisałaby takich książek

      "Bardziej na prawo" czyli poglądy autorki i całościowy styl i tematyka pisania.

      Ania
      Jakie ksiązki OT czytałaś

      Usuń
    29. Rademenes
      " pisarzy o poglądach prawicowych są jakby to powiedzieć średnio przyjmowane przez media."

      Przez nasze media publiczne?
      O jakich pisarzy chodzi?

      Usuń
    30. Radku, na Boga!, przecież na promocję pisarza ma wpływ przede wszystkim jego talent. I choć nagroda Nobla wypromowała Tokarczuk na wyżyny, to przecież nie wyskoczyła sroce spod ogona, miał już swoją ugruntowaną pozycję literacką. I nie chcesz zauważyć prostej rzeczy, choć piszesz, że „wielu literackich noblistów nikt już nawet nie pamięta”. Wielbiciele Tokarczuk sprzed przyznania jej nagrody, dalej będą jej wielbicielami. Może niektórzy z tych, co poznali ją dopiero po Noblu, też, ale owo „niektórzy” podkreślam.

      Usuń
    31. Aniu, ten podział istnieje i bez nas, i nie my go wprowadziliśmy. Ten podział jest „wiekopomnym dziełem” podobno niezależnych dziennikarzy, którzy chcą dyktować wszystkim, co jest prawe, a co lewackie, i to nie tylko w dziedzinie literatury. Niestety, jakaś, na szczęście nieliczna część czytelników dała się nabrać na tę ideę. Większość nie myśli w takich kategoriach, czego dowodem jest fakt, że sama książki Tokarczuk czytasz.

      Usuń
    32. DeLu

      " ten podział istnieje i bez nas, i nie my go wprowadziliśmy."

      Nie wiem co i jak, ale tu czytam :
      "Gdyby OT była bardziej na prawo nigdy nie napisałaby takich książek ;)"

      Intuicyjnie czuje (interpretuje) to "bardziej na prawo" i uwazam, ze wielu byc moze tak mnie postrzega. Mam swoje poglady ale nie bawie sie w klasyfikowanie samej siebie. Wystarczy wierzyc i przyznawac sie do przynaleznosci do KK i jestes juz zakwalifikowanym czlowieku "na prawo". Nie wiem, moze sie myle, ale nie brzmi to dobrze, szczegolnie gdy mowi sie o noblistce , ze gdyby byla "na prawo" nie napisalaby takich ksiazek. Takich dobrych? O co chodzi?
      Dajesz DeLu za takie pisanie lajki. I z pewnoscia tylko prawica dzieli ludzi- ma tendencje do podzialow i ocen? Czemu nie- mozesz twoje miejsce i rob co chcesz. Chce tylko powiedziec, ze jestem na prawo i lubie te pisarke, ze te wszelkie podzialy sa bez sensu.

      Asenata.
      Tokarczuk zaczelam czytac od "Dom dzienny, dom nocny"- urzekla mnie ta senna atmosfera. Narracja. Czytalam to jeszcze chyba przed moja trzydziestka:) Potem poszlo: "Prawiek i inne czasy", oczywiscie "Bieguni"," Szafa", "Gra na wielu bebenkach". Teraz czytam "Opowiadania bizarne" .

      Usuń
    33. Nie przypominam sobie, aby ktoś Ciebie kwalifikował w takich kategoriach. To nie jest takie proste katolik - prawicowiec, choć grupa katolickich konserwatystów jest dość wyraźnie scharakteryzowana. Znam wielu katolików zarówno o zabarwieniu liberalnym jak i lewicowym.

      Pani Tokarczuk ma dość jasno sprecyzowane poglądy społeczne. To na ich podstawie, a nie treści książek można stwierdzić bez specjalnego ryzyka, że jest liberałem. Być może właśnie dlatego pisze takie książki a nie inne. Prawica ma jej za złe, że w swej twórczości nie wyraża bezgranicznego zachwytu rodzinnym krajem. Pewnie niedługo wstawię notkę o stricte prawicowym pisarzu. Czekam na dostawę książki... Wtedy zrozumiesz, dlaczego Tokarczuk takich książek nie pisze.

      Usuń
    34. "Dom dzienny,dom nocny"
      Ania
      Czy ktoś z "prawa" zdecydowałby się w swojej książce na wątek Paschalisa i Celestyna?

      Usuń
    35. Asenata.

      :)) Tak sobie pomyslalam , ze ten watek wystawisz jako argument... Mnie wlasnie ow watek bardzo sie spodobal:)) I jeszcze zywot Kummernis tez nie lada gratka:)) A powiedz mi czy ktos "z prawa" zlinczowal za to Tokarczuk? Bylo jakies ogolnopolskie palenie jej ksiazek na stosie? Zniechecanie na kazaniach do czytania? Nic takiego nie zaobserwowalam.
      Poza tym taki watek, gdyby nabral rozglosu dopiero by ja rozslawil. Polacy mieliby o czym debatowac, a tu .. dupa blada, po kosciach sie rozeszlo:)

      Usuń
    36. DeLu:)

      "Pani Tokarczuk ma dość jasno sprecyzowane poglądy społeczne. To na ich podstawie, a nie treści książek można stwierdzić bez specjalnego ryzyka, że jest liberałem."

      Powiedz mi DeLu, gdzie wyczytales cos na temat jej pogladow spolecznych, ze po prostu wiesz? Wydaje mi sie, ze ona nie mowi o sobie zbytnio w mediach. Ja widzialam, na przestrzeni lat, ze trzy wywiady z nia. I tam bylo sporo o jej projektach, podrozach..ale jakos wyraznie o polityce nic a nic..

      Usuń
    37. "Nie przypominam sobie, aby ktoś Ciebie kwalifikował w takich kategoriach. To nie jest takie proste katolik - prawicowiec,(...) "

      Wez nie czaruj,juz nie chce wracac do sprawy sprzed kilku postow, ze wsteczniactwo ( wstecznictwo...) i takie tam inne.

      Usuń
    38. Ania
      Nie o argument chodzi.
      Rozumiesz, każdy z nas ma swoje wodzenie świata i pisząc książki niejako cząstkę siebie delikatnie treści pisanej zostawia.

      Na przykład ja gdybym miała napisać książkę to na pewno przemyciłabym w niej trochę siebie. Powiało by herezją i lekkim zwrotem na lewo w kwestii obyczajowej.

      Usuń
    39. Do Ani:

      Wystarczy przeczytać wywiady Tokarczuk, zaś przede wszystkim wypowiedź po wręczeniu nagrody Nobla. Gwarantuję Ci, że wątpliwości mieć nie będziesz.

      Wstecznictwo przejawem prawicowego katolicyzmu? Teraz to Ty mnie chyba czarujesz. Cała polska skrajna lewica, konserwatystów pokroju Korwin-Mikke nie wykluczając, też ma wsteczne poglądy.

      Usuń
    40. Asenata

      Chyba tak, ale z drugiej strny sa pisarze, ktorzy zapieraja sie i mowia, ze to co tworza nie ma nic wspolnego z ich realnym zyciem, z ich wnetrzem. Ja bym sobie nie poradzila nie piszac po "mojemu", nie tak, jak mi w srodku gra, ale ja nie jestem pisarzem. Poza tym pomimo zem na prawo umiescilabym watek Kümmernis , jest bardzo cenny i pasuje do stylu narracji ( sennosc, magia... ) Tokarczuk. Ubogaca ksiazke. Ja sie nie moglam, podczas czytania, tych watkow doczekac.

      DeLu
      Nie motaj bo i tak umotales niezle. Wstecznictwo to nie "na prawo".

      Usuń
    41. Sama sobie namotałaś. I to na własne życzenie ;))

      Usuń
    42. Znajac twoje skromne zdanie na temat kosciola, na pewno nie na wyrost powiem, ze wystarczy sie przyznac wobec ciebie do przynaleznosci do KK i juz sie jest niezle filtrowanym . Cos tam niby mowisz, ze w kosciele sa tacy i siacy, ale ogolnie KK i ludzi tam przebywajacych podciagasz pod etykiete "wsteczniak".
      Sam nie raz pisales, ze trzymaja oni tam ludzi w ciemnocie.
      A ja mysle, ze ludzie sami trzymaja sie w ciemnocie. Sa do niej przywiazani. I zwracajac sie do tematu twojej notki- bo nie czytaja. Czytelnictwo kuleje. Ksiegarze narzekaja na zastoj na czytelniczym rynku. Ponad 40% czytelnictwa to super wynik- nie ebde juz wnikala czy to propaganda czy nie... w Hameryce czyta 5% . Niedlugo dobijemy do swiatowej normy:)

      Usuń
    43. Otóż to. Nie znasz mojego „skromnego zdania”, znasz li tylko swoje własne, starannie pielęgnowane wyobrażenie o nim. Nie przemawia do Ciebie, że jeśli kogoś lub coś atakuję w Kościele, to ma to swoja nazwę, lub ten ktoś ma swoje nazwisko i funkcję. Ale mnie już to nie dziwi.

      Czytelnictwo zaczęło kuleć w momencie pojawienia się mediów ogólnie dostępnych: radio, telewizja czy obecnie net. To ze wszech miar naturalne zjawisko. I nie o to w notce chodzi, choć ubolewam, że w moim kraju ludzie nie chcą czytać. De facto notka dotyczy fałszywej tezy, która sugeruje, że czytanie lub nie czytanie da się kategoryzować w obszarach zła i dobra. Jeśli już możemy mówić, to tylko o ubogaceniu własnej duchowości poprzez szeroki wachlarz zainteresowań, czemu na pewno nie sprzyja przekaz obrazkowy. I nie chcę snuć jakieś teorii, ale klasycznym przykładem degeneracji przez przekaz obrazkowy, jest właśnie społeczeństwo St. Zjednoczonych. Wielojęzyczność (nie mylić z wielokulturowością) nie sprzyja słowu pisanemu, więc większą siłę przebicia mają obrazki.

      Usuń
    44. Jestem w kosciele i zostalam zaatakowana przez ciebie jako przyklad wstecznictwa.
      Wydaje mi sie, ze ciebie mozna zakwalifikowac ( jezeli juz to czynimy) do aspirujacego, czy tez pozujacego na swiatlego, tyle tylko, ze ta swiatlosc jest oparta na sporej nieswiadomosci:)

      Natomiast kategoryzowanie czytania, dzielenie... bardzo ogolnie i nieskomplikowanie- nie czytanie to chyba nie chluba , co? Jest sie czym szczycic? I czasami doprowadza do zla.

      Usuń
    45. To, że jesteś w Kościele nie ma tu nic do rzeczy i w ogóle nie było brane pod uwagę przy „ataku na Ciebie”, choć ja w notce imienia Ania nie umieściłem. Ani słowem w tejże notce nie napomknąłem o Kościele, mowa jest o spiskowych teoriach dziejów i to na podłożu naukowym. Przeczytaj tę notkę jeszcze raz, tak na luzie i na spokojnie, a później powiedz sama sobie – to ja namotałam. Bo mnie już nie musisz, bo ja z tego powodu żadnej satysfakcji mieć nie będę, choć nie szczędziłaś niewybrednych epitetów pod moim adresem.

      Chluba to też kategoryzowanie według kryteriów zła i dobra. Tymczasem ja mam satysfakcję z tego, że czytam i nie zamierzam się czytania wstydzić. Potrafisz zrozumieć ten niuans?

      Usuń
    46. Satysfakcja jest dobra, to dobro... rozpaturjac w kategorii prywatnych doznan.

      Nigdzie nie napomknales mojego imienia, ale w komentarzach przed ukazaniem sie notki przygotowywales grunt i mi zaznaczyles, ze notka bedzie o mnie. W wersji lagodnej nie posluzysz sie tylko mym imieniem, w wersji hardcore napiszesz z imienia o kogo chodzi. Kto czytal nasze komentarze wie kogo miales na mysli. To nie byla jakas zawualowana tajemnica.
      Teraz to wybielasz. A mnie zabolala twoja manipulacja . Twoje celowe lub nie mylenie faktow i babranie mnie z blotem, bo gdybys temat zglebil to nie byloby tak jednoznaczne czy Ania lubi teorie spiskowe. Jezeli juz to ja je sprawdzam. Doczytuje gdzies jeszcze. Tyle tylko, ze ludziom poslugujacym sie owym glownym kanalem informacji, takim przyjetym przez ogol , w ktorych podaje sie papki dla niemowlat , dla ludzi, ktorzy nie chca sprawdzac wydfaje sie, ze w tych niby teoriach spiskowych nie ma krzty realnosci, faktow... jakas magia i pogloski.
      Choc nie przecze bywaja informacje calkowicie wyssane z palca, naleza do nich np.: opowiesci o spotkaniach z kosmitami. Z tego czerpia czasami scenarzysci filmow s-f.

      Usuń
    47. Satysfakcja to stan emocjonalny, który nie zawsze da się umieścić w kategorii dobra.

      Tak, „przygotowałem grunt” abyś wiedziała, że treść notki odnosi do Twojego propagowanie spiskowych teorii dziejów, a nie do Ciebie. W wersji hard też nie miało być Twojego imienia, miałem w niej dosadniej wyrazić się o wyznawcach owych teorii. Zapewniam, że zabolałoby bardziej.

      Nie posądzaj mnie o wybielanie, bo ja nie zaprzeczam temu, co było w notce. A jeśli coś Cię mogło zaboleć, to nie moja rzekoma manipulacja, a prawda o tych teoriach, którym kibicujesz. Popełniasz pewien dość powszechny błąd. Nawet jeśli znajdziesz jakąś „sensację” to nie należy podpierać się właśnie medialną papką nawiedzonych, a odnośnikami do poważniejszych materiałów. Jeśli ktoś pisze amerykańscy (japońscy, europejscy) uczeni, to ja sprawdzam, kto zacz. Nie ma mocnych, wśród nich zawsze znajdują się podejrzane typy, tak jak ta dr Judy z tamtej notki. Oczywiście, ja Ci nie będę bronił fascynacji spiskowymi teoriami dziejów, ale musisz zrozumieć, że ja na to nabrać się nie dam, nie będę nawet w imię przyjaźni przytakiwał. Nie jestem h i p o k r y t ą !!!

      Usuń
    48. Najgorsze jest to, ze ty oceniasz jakos tak emocjonalnie.
      Ktos ci podaje material, ogladasz pare minut, nudzi cie to, zobaczysz nie taka gebe- nie wiem, moze krzywa i ... ty juz wszystko wiesz na dany temat. Tam sa krzywe, szemrane gebe wiec nie moga powiedziec nic sensownego.
      Jestes PRZYZWYCZAJONY do okreslonych lektur, gazet. W tym kregu czujesz sie komfortowo i wlasnej strefy komfortu ( zamknietej klatki) nawet na moment nie opuscisz. Wszystko spoza tej strefy to spiski. A taki spisek chociszby z tym Monsanto, ze panstwa zachodnie wytoczyly koncernowi proces. Niemcy pozbyli sie go, a ty ogladadz trzy minuty i wydajesz werdykt- spisek!!!

      Usuń
    49. A twoja hipokryzji jeszcze wezme na jezor- obiecuje!!! :))) aby wzmocnic napiecie " dudududududu..." nadchodzi!;)

      Usuń
    50. Albo Cię pamięć zawodzi, albo kłamiesz. Zakładam pierwszy wariant, bo nie pamiętasz, że miałem pretensje o to, że zabrałaś m 1,5 godziny na oglądanie bzdur. Mało tego, opisałem Ci końcową sekwencję filmu.

      A jak mam oceniać? W żyłach, mimo podeszłego wieku wciąż płynie mi krew, nie woda. ;) Do oceny filmu nie są mi potrzebne gazety, poznałem w życiu wiele spiskowych teorii dziejów i dokładnie znam metody manipulatorów, takich jak ta dziennikarka, która podjęła się tematu. Tak to prawda, firma Monsanto miewała zawsze jakieś problemy, zawsze też sobie z nimi radziła, czy to wycofując wątpliwy towar, czy go modyfikując, ale gadanie, że ona chce przejąć władzę nad światem produkcji żywności, to tylko bajka dla niegrzecznych dzieci.

      Wytłumacz mi jedno: dlaczego w świecie swoich ulubionych lektur i mediów miałbym się czuć niekomfortowo i dlaczego mam zadawać sobie cierpienie książkami i mediami, które mi nie odpowiadają? Choć jest temat, który mnie wciąga, a który można mocno naciągając uznać za masochizm ;)) Tyle, że ja tego nie ukrywam.

      Próbuj. Możesz nawet osobowo, po imieniu. Tylko jeśli mogę prosić, nie używaj inwektyw typu „kulki z nosa”, bo tym razem nie pozostanę dłużny ;))

      Usuń
    51. Aha, zapomniałem o najważniejszym. Nie wiem czy odniosę się do Twoich treści. Mam przecież szlaban na komentowanie Twoich notek ;))

      Usuń
    52. DeLu :))
      Wszystko, nawet filmy ot takie zwykle do obejrzenia kwitujesz tym, ze ktos ci kazal obejrzec i straciles czas. Nie kazdy filmik ogladasz do konca, przy ktoryms byl komentarz , ze jak zobaczyles konkretna gebe to juz wiedziales o czym bedzie... wiec wybacz- pamiec to raczej ciebie zawodzi. Albo niech bedzie pol na pol.

      " poznałem w życiu wiele spiskowych teorii dziejów i dokładnie znam metody manipulatorów"
      To jest wlasnie to... o czym wy mi chcecie dzieci gawedzic? Niejedno w zyciu przezylem wiec ... skunksa na odleglosc wyczuje:))

      "Tak to prawda, firma Monsanto miewała zawsze jakieś problemy, zawsze też sobie z nimi radziła, czy to wycofując wątpliwy towar, czy go modyfikując, ale gadanie, że ona chce przejąć władzę nad światem produkcji żywności, to tylko bajka dla niegrzecznych dzieci."
      A ty wiesz w jakim swiecie zyjesz? Dzentelmenstwo, gra fair play skonczyla sie chyba przed druga wojna swiatowa. Pewnie, ja by tylko sie dalo byc jednynym potentatem to nie ma bata, kazdy bedzie do tego dazyl. Koncern ow przegral w Niemczech. Sprawdze czy w ogole cokolwiek na tutejszym rynku zdzialal. To ty jakies bajeczki dla niegrzecznych dzieci uskuteczniasz:))

      Zle zrozumiales komfort. Kazdy do niego dazy, ale ow komfort zaweza. Ciagle czytasz tresci w ktorych czujesz sie bezpiecznie. Tego nie obejrze, na to sie nie otworze, w tym temacie to mi nikt nie bedzie niczego gadal, sam wiem co i jak, tego nie przemysle, bo mi taki i siaki dziennikarz juz wnioski podal...

      "Próbuj. Możesz nawet osobowo, po imieniu. Tylko jeśli mogę prosić, nie używaj inwektyw typu „kulki z nosa”, bo tym razem nie pozostanę dłużny"

      Wow! Cos mi tu nie gra. Dzentelmen , ktory sie dziwi, ze kobiety mu dziekuja bo je w drzwiach przepuszcza, a przeciez to powinna byc normalna sprawa, grzecznosc, szacunek do kobitki. Za moment uwazaj babo bo pozalujesz.
      Nie spokojnie DeLu, toz nauke wyciagnelam. Nie bede tu przedszkola robic. Wskocze na wyzszy level. Pojde jak czeladnik za mistrzem- mam caly zwierzyniec do wyboru:) Jezeli juz brac przyklad to tylko z tych najlepszych:))

      Usuń
    53. „filmy ot takie zwykle do obejrzenia kwitujesz tym, że ktoś ci kazał obejrzeć i straciłeś czas” – otóż to, gdyby to był zwykły film, to bym nie zrzędził. Tymczasem Ty wymagasz ode mnie abym oglądał coś, co nawet obok zwykłego filmu nie stało. To są wręcz „komunistyczne” agitki na rzecz spiskowej teorii dziejów. Ponad pięćdziesiąt lat mnie tym karmiono i wyczuwam to na odległość już po kilku sekwencjach filmu. Ty nawet połowy lat dorosłego życia tyle nie masz, więc nic dziwnego, że dajesz się na to łapać. ;))

      Dobrze wiem, w jakim świecie żyję i jeszcze będę żył. To Tobą kieruje przekonanie, że te firmy powinny działać dżentelmeńsko. Koń by się uśmiał. Rządzi pieniądz i wpływy, tylko jak mi ktoś mówi, że jakaś firma tak działa, bo chce rządzić światem, to które z nas dwojga żyje iluzjami? No kto?

      Komfort. Masz mieszkanie i dbasz o to, aby było czysto. Co robisz ze śmieciami, które stale się gromadzą? Ty, mąż, albo córka je wynosicie na śmietnik – tego jestem pewien, chyba, że masz służącą. Zapewniasz sobie komfort czystości. A co Ty mi proponujesz? Ano Ty chcesz, abym zaśmiecał swoje mieszkanie (mój rozum) przynosząc śmieci z śmietnika i mam je dokładnie przeglądać, nawet jeśli to śmierdzące jaja dziennikarza, który tylko śmierdzące jaja produkuje (sic!) Wybacz, nie skorzystam z tej propozycji ;))

      Chyba muszę Ci zrobić wykład z dżentelmeńskości. Jeśli idę ze znajomą kobietą po schodach do góry, idę zawsze za nią i nie dlatego, że ma ładny tyłek. Jeśli schodzimy w dół, zawsze z tych samych powodów idę przed nią (nigdy obok). Jeśli siedzę przy stoliku i przychodzi znajoma, zawsze wstaję i odsuwam krzesło, na którym chce usiąść, jeśli przychodzimy razem nie siadam pierwszy na najlepszym miejscu. Jeśli wychodzimy a mamy płaszcze zawsze jej przytrzymam, aby mogła swobodnie go ubrać. Jeśli chce wsiąść do samochodu, nawet jeśli była to żona, otwieram z zewnątrz drzwiczki dla niej, a nie od wewnątrz, tym bardziej nie stosuję zasady „radź se sama”. Za żadne takie zachowanie, i wiele podobnych, nie oczekuję podziękowania, zresztą bardzo rzadko się zdarza, bym je otrzymał. A teraz mi wytłumacz, dlaczego powinienem oczekiwać podziękowań za to, że kobietę przepuściłem pierwszą w drzwiach?

      Zaś, co do ostrzeżeń. Hipotetycznie. Podchodzi do mnie kobieta w ogólnodostępnym lokalu i mnie wyzywa od najgorszych a wiadomo, że sama od siebie nie przestanie i nawet zwykłe prośby nie będą skutkować. Są cztery klasyczne rozwiązania. Raz, zatkać uszy wacikami albo uciec z lokalu, choć jeszcze kawy nie tknąłem, dwa, złapać za włosy i wyprowadzić siłą z lokalu, trzy, poprosić właściciela lokalu, aby to zrobił za mnie, cztery, poprosić ją by przestała i zagrozić, że znam takie wyzwiska, że włosy łonowe się jej wyprostują... Które rozwiązanie na moim miejscu byś wybrała, gdyby do takiej sytuacji doszło?
      PS. Nie znam wyzwisk o takiej sile rażenia, ale postraszyć mogę ;))

      Usuń
    54. DeLu
      Nie chce ciagnac tej dziecinady.
      Pamiec masz wybiorcza. Pamietasz to, co chcesz.

      "(...) gdyby to był zwykły film, to bym nie zrzędził. Tymczasem Ty wymagasz ode mnie abym oglądał coś, co nawet obok zwykłego filmu nie stało."

      Nie prawda. Przy "Poskromieniu zlosnicy", kiedy linkowalam film u mnie na blogu , napisales mi, ze staroci ogladal nie bedziesz. Ciebie starocie nie interesuja. Historia tez ciebie nie inetresuje, bo sam jestes historia ( zeby nie bylo, to sa twoje slowa) :) Do zadnych miejsc gdzie znajduja sie archiwa chodzil nie bedziesz... Po prostu ciagle masz cos przeciw. :)) Wszystko co ci tu "mlodzi i gniewni" probuja zapodac spotyka sie z olewaniem, krytyka, sprowadzaniem do parteru...

      Komfort , o ktorym ja mysle, polega na czyms innym. Nauczylismy sie zyc tak, jak zyjemy, mamy okreslone nawyki i prawda jest , ze wara ludziom od nas, ale takie nawykowe zycie- ktore jest niewatpliwie dla nas komfortowe- moze bardzo zawezac.
      Czytamy okreslone gazety i nie ruszymy niczego innego, bo te, ktore czytamy juz nam wystarczaja. Tam jest cala potrzebna dla nas wiedza zawarta. Moj ( twoi, ich... czyjs) komfort. To nic, ze pojawia sie cos nowego, ze ludzie pokazuja inny punkt widzenia- bredza, nie warto tracic czasu. Niestety swiat sie zmienia, zegnaj Genia.. idzie do przodu i nie bedzie na maruderow sie ogladal.
      To tak jak i w kuchni. Mam trzy garnki, czwartego nie dokupie bo to jakies nowowmodne pierdu- pierdu. Na moje potrzeby te garnki juz do smierci mi wystarcza ( i tak mozna zyc, czemu nie). Moja matka na starej patelni jedzie, narzeka, ze przypala. Kupilam jej wiec nowa- kamionkowa ( nowa technologia) ona tego uzywala nie bedzie, bo... no wlasnie nie wiadomo dlaczego? Bo ona ma swoj komfort w narzekaniu i uzywaniu tej starej co przypala- na dodatek niezdrowe jest przyrzadzanie jedzenia na przypalajacej wszystko patelni. Wychodzi na to, ze to dla maruderow szczegol taki tylko...
      Ja widze w tobie, wybacz , podobne symptomy. Moze nie zwazane z kuchnia, ale na innym poletku:))


      Z dzentelmenstwem sobie odpuszcze- przepraszam, wykladu nie przeczytalam. I to nie jest olewanie ciebie, choc moze (?), nie przecze. Nie interesuje mnie ow wykald. Lubie ulozonych panow, ale dzentelmenstwo poszlo sie pasc i to od wielu juz lat.
      Jak zauwazyc mozna bylo, po niektorych zamierzchlych twoich komentarzach, dla ciebie mialo ono jeszcze znaczenie. Tyle tylko, ze nie udawaj, bo zameczysz sie tym kreowaniem siebie na dzentelmena:))

      W sprawie zas tego twojego "Ps." - smiac mi sie chce. Zrobiles SAM OLBRZYMIA TRAGIKOMEDIE z bardzo oglednie napisanego pod twoim adresem komentarza i to ty , ktory nie powstrzymujesz sie od bardziej dosadnych okreslen na babencje. :)) Wiem , domagasz sie mocniej:)) Nastraszyles mnie, boje sie jak czort:))

      Usuń
    55. He, he, teraz to dziecinada, a czym to było, gdy poruszyłaś ten wątek? Pewnie, że pamięć mam wybiórczą, ale nie bardziej niż inni. Rzecz w tym, że to nie my do końca decydujemy o tym, co pamiętamy. Chciałbym pamiętać tylko wspaniałe, miłe chwile, ale moje chciejstwo nic na to nie poradzi, że pamiętam i złe.

      Aniu, nie Ty będziesz decydować p tym, co ja będę oglądał, tak jak ja nie mam zamiaru Tobie niczego narzucać. I nie dlatego, że mam coś przeciw, ale w sowim długim życiu musiałem robić wiele rzeczy, które wcale mnie nie fascynowały. Limit na takie działania się wyczerpał, życie mi się kończy i nie mam zamiaru tę resztę zmarnować na rzeczy, których nie cierpię. To naprawdę takie trudne do pojęcia? Pogadamy jak dożyjesz moich lat ;)

      Masz straszny problem, bo ja wielokrotnie podkreślałem, że oprócz ulubionych mediów zaglądam do tych im przeciwnych. Jeśli Ci się chce, porównaj ilość linków do mojej ulubionej „Wyborczej” z linkami do portali prawicowych i religijnych. Zresztą, o czym ja bym pisał, jeśli bym nie czytał tych innych portali? Dajesz mi kolejny dowód na to, że tworzysz sobie mój wizerunek na podstawie jakiegoś widzimisię, w ogóle się nie zastanawiając kim jestem, nie biorąc pod uwagę tego z kim i czym masz rzeczywisty kontakt. Czasami przychodzi mi na myśl, że owładnęła Tobą jakaś obsesja na punkcie DeLu i jego poprzedniego nicku. ;)) Wręcz na siłę próbujesz wyeksponować moje felery, często takich, których nie mam, choć jest sporo takich, które mam.

      Aha, zasady dżentelmena Ci nie obchodzą, nie będziesz czytać. He, he, spójrz na swój komentarz i znajdź zdania: „Po prostu ciągle masz coś przeciw” i „To nic, (...), że ludzie pokazują inny punkt widzenia- bredzą, nie warto tracić czasu”. Mam rozumieć, że piszesz o sobie? ;) Ja się zamęczam? To Ty poruszyłaś ten wątek. Masz strasznie wybiórczą pamięć. ;)

      Rozumiem, że bardziej podoba Ci się facet, potulny, niegroźny, któremu można napluć w twarz, a on w zamian się uśmiechnie... Taki pogodny mamałyga, istota która powie: „jak mnie Boże stworzyłeś, ta mnie masz”. Wiesz co? Z całym szacunkiem do Twojej osoby, nawet przy najszczerszych chęciach nie potrafię sobie wyobrazić, że dla Ciebie ja zmienię swój charakter i swoje poglądy... ;))

      PS. Nie Ciebie straszyłem. Nie wiesz do jakich knajpek chodzę ;))

      Usuń
    56. Spokojnie, ja ci nic narzucac nie chce. Myslalam tylko ( niestety to blad , lepiej nie myslec) skoro tak zaciekle dyskutujesz, ze jak ci sie cos innego niz przywykles pokaze to moze zmienisz choc odrobine zdanie , albo pomyslisz, ze rzeczy nie zawsze tak wygladaja, jak chcemy je postrzegac lub jak nawyklismy je postrzegac.
      A z tymi filmami, to krytykowales te u mnie, ktore ja sobie linkowalam, ze historii odgladal nie bedziesz, i do czego ciebie sie zmusza- oj moj ty panie- jakby to jakies zmuszanie bylo. Na dodatek na cudzym blogu.
      Linkujesz portale prawicowe tylko w jednym celu- wysmiania- dlatego linkujesz ich wiecej niz ulubiona Wyborcza. Prawicowe to ubaw i zabawa z wysmiewaniem. Wyborcza to piedestal, tego sie nie tyka:)) Nie czujesz , ze przy niektorych wlasnych argumentach tracisz meritum? "Jak duzo, jak duzo prawicowych pisemek linkuje... no jak duzo tego czytam i jak sie w to wglebiam, ile temu czemus czasu poswiecam"- Tylko pomijasz cel owego linkowania:)) Gadamy jak slepy z niemowa:))

      Nie mylisz dzentelmenstwa z byciem maruda? Nie chce omawiac roznic, z drugiej strony napisalam juz- dzentelmeni to wymarly gatunek mezczyzny:)) Moze inaczej to ujme. Dzentelmen to taka poza, ktora wielu traci przy monitorze komputera. Wielu wychodzi z tego przyciasnego, uwierajacego ich i narzuconego kulturowo gorsetu. Nie chca byc dzentelmenami. Chca sobie ulzyc i pojechac po wrednych babach i innych dziadach. Potem , kiedy beda musieli wyjsc na zewnatrz znowu obloka sie w ow dzentelmenski gorsecik. Dlatego odpuscmy sobie owe dzentelmenstwo- rycerskosc i inne ... Przestan czynic tu odpowiednie wyklady i wyjatki od regul- odpusc sobie i innym.

      To twoje "Rozumiem, ze bardziej podobaja ci sie faceci..." - przestan, nie na temat. Nie wazne jacy faceci mi sie podobaja. No chyba ze aspirujesz i chcesz rozeznanie zrobic :)))

      Do twojego Ps. - to co chciales, czego oczekujesz? "Kulkom w nosie" mowisz "nie", a to bulka z maslem w sumie... czyli ostrzej (?)... moze od razu slownym nozem? Pewnie, ze nie wiem do jakich "mordowni" chadzasz:)))

      Usuń
    57. Nie wierzę, jakem sceptyk do kwadratu, tak nie wierzę, że nie usiłujesz mi czegoś narzucić. Niemal wszystkie Twoje komentarze temu służą (nawet ostatni), więc proszę, nie czaruj.
      Odbiję piłeczkę: „jak ci się coś innego niż przywykłeś pokaże to może zmienisz choć odrobine zdanie” z Tobą jest dokładnie tak samo. Nie zauważyłaś? Pokazuję, nie tylko Tobie, jak wygląda świat z mojego punktu widzenia, a czy Ty choć trochę zmieniasz zdanie, choć ja nie podpieram się spiskowymi teoriami dziejów?
      Odwracasz kota ogonem. Nie o samo linkowanie chodzi, a o czytanie tych portali, których nurt jest przeciwny do tego, jaki prezentuje „Wyborcza”, bo taki postawiłaś mi zarzut. I choć faktycznie wyśmiewam pewne tematy, to też nie chcesz zrozumieć, że taka jest moja reakcja. Czego oczekujesz? Mam wychwalać zakłamanie, durnoty, hipokryzję? Założeniem tego blogu było wyłapywać coś, co jest zbrodnią nie tylko na umyśle czytelników, ale również to, co usiłuje ten świat cofać do tyłu i to o całe wieki. Jeśli te artykuły szydzą z moich poglądów, a szydzą w niewybredny sposób, to nie będę obok tego przechodził obojętnie, według Twoich kryteriów dżentelmeństwa. Jeśli kiedyś mnie najdzie prowadzić blog z samych „achów” i „ochów”, a nie najdzie, to pod innym adresem i szyldm.

      Mnie nie obchodzi, czy gatunek dżentelmenów wymiera. Pewne cechy dżentelmena mam we krwi i to nie jest poza, wyssałem je z mlekiem epoki. Nie robię tego dla innych, a dla siebie, bo w takim „garniturze” dobrze się czuję. To nie ma nic wspólnego z rycerskością, to jest czysty egoizm. A wszystko, nawet epoki, przemija. Jeśli Tobie podoba się typ chama i brutala, to taka epoka na pewno nastąpi. Już właściwie nastąpiła. Tylko wtedy nie będziesz miała okazji pogadać z kimś takim jak DeLu. Dużo stracisz ;)) Z kim się będziesz wykłócać na jakimś tam poziomie? Najwyżej ktoś Cię obdarzy epitetem „głupia dziwka” i po dyskusji...

      Nigdy nie zapytałem Ci o Twoje gusta męskości, więc mi tu nie imputuj. ;)

      Oczekuję dyskusji na wspomnianym wyżej jakimś poziomie, bez uciekania się do epitetów, inwektyw, czy „argumentów” z przedszkola. Czyżbym wymagał za wiele? Nie wierzę, że świat aż tak się spaskudził...

      Usuń
    58. "Założeniem tego blogu było wyłapywać coś, co jest zbrodnią nie tylko na umyśle czytelników, ale również to, co usiłuje ten świat cofać do tyłu i to o całe wieki."

      Tak, tak... oczywiscie w twoim miemaniu mialo to byc wylapywanie czegos co cofa ten swiat o cale wieki do tylu. Bo ludzie mysla roznie. Ktos wchodzi , czyta ciebie i mysli : "Co za komunistyczne podejscie do zycia. Chce nas zatrzymac na ciut przemienionym komunistycznym pomysle na czlowieka":)) Nie uwazasz, ze i tak moze byc? Dlatego czasami szkoda marnowania mocy na dyskusje:)) Ale kazdy ze swoimi mocami moze robic to, co chce.
      Niech moc bedzie z toba:))

      "Jeśli Tobie podoba się typ chama i brutala, to taka epoka na pewno nastąpi. Już właściwie nastąpiła. Tylko wtedy nie będziesz miała okazji pogadać z kimś takim jak DeLu. Dużo stracisz ;))"
      Typ chama? Mozesz zostawic mnie i twoje dywagacje o moich upadobaniach w spokoju? Zostaw to bo sie zapedzasz czlowieku, galopujesz gdzies w dyskusji gdzie nie powinnismy byc. I masz bardzo dobre mniemanie o sobie samym- to dobrze, tylko bywa ze czasami powinno sie to rewidowac z glosami z otoczenia:))
      A tak miedzy nami mowiac, skoro mi sie ten typ chama podoba, to teraz rozumiem dlaczego czasami ciebie lubie:)
      A te epitety w stylu "glupia dziwka" to nie raz slyszalam, niekoniecznie do mnie wypowiedziane one byly i to przez panow, ktorzy ponoc szczycili sie posiadanie stopnia naukowego doktora:)) Wiedze mieli obszerna. Otaczal ich wianuszek wiernych czytelnikow - tez ludzi na poziomie, ale z pyska zialo im do kobiet, szczegolnie tych idacych droga feminizmu; "glupi dziwka":))
      Tak, ze daruj sobie pogawedki o dzentelmenstwie, o zamierzchlej epoce, o twoim czyms wyssanym z mlekiem matki ... W necie nie ma dzentelmenow. Ludzie zrzucaja gorsety.

      No szalejesz, szalejesz, rozkrecasz sie. Co to ma byc? : " Oczekuję dyskusji na wspomnianym wyżej jakimś poziomie, bez uciekania się do epitetów, inwektyw, czy „argumentów” z przedszkola."
      Jakie inwektywy,jakie epitety? Juz wiem... "Kulki z nosa" maja MOC! Gdyby nie twoja szalona obraza nigdy bym tego nie zauwazyla. Wez zrob cos z soba, bo zaczynam czuc sie dumna z tego okreslenia. Opatentuje je czy jak? :)))

      Usuń
    59. Każdy ma prawo zapytać mnie wprost, o co chodzi z tym wstecznictwem. Wtedy mu powiem, że nie tylko o komunizm chodzi, ale dalej, zdecydowanie dalej, gdzieś tak na poziomie średniowiecza kończąc. I nie chodzi, żeby kogoś zatrzymać na tym etapie, ale aby parł, uciekał do przodu. Nawet moje ulubione czasy się kończą. ;)

      He, he... A nie zauważyłaś, że jakikolwiek temat nie podejmę w notce, jeśli komentujesz, tematyka schodzi na mój temat? Nie oszukujmy się, przecież nie potrafisz od tego uciec. ;))
      Polecam swój blog, u mnie typów chamów nie spotkasz. Zawsze to jakaś odmiana. Czytelnicy mają szansę się odchamić ;)
      Problem w tym, że wiedza to nie dżentelmeńskość. Czasami ta druga maleje wprost proporcjonalnie do nabywanej wiedzy. Ja tego doświadczyłem ze strony podobno wykształconych ludzi, na pewnym zaprzyjaźnionym blogu. ;)
      Nie z mlekiem matki a mlekiem epoki. Moja matka była staroświecka. To, że w necie ludzie obnażają swoje chamstwo nie dowodzi, że ja mam być chamem.

      No właśnie. Wykształcona osoba i nie wie, co to są inwektywy. Mało tego. Nimi się zachwyca! ;))

      Usuń
    60. No po prostu strzelilam w dziesiatke... jestem z siebie dumna:)) A ty zamiast trzymac fason i nie okazywac zes ranny, "rozbeczales" sie na calego :))) Juz sie zastanawialam czy opatrunki szykowac , czy apteczke kompletowac... Bywa DeLu... ty tez strzelasz i ranisz innych. :)

      Usuń
    61. Jednak na siłę próbujesz zrobić ze mnie hipokrytę. Mnie tu wszyscy głaszczą i tylko ja taki niewdzięcznik jestem, i ranię innych. Teraz już całkiem poważnie. Nie sądzisz, że najwyższy czas zapomnieć? Ja jestem gotów w każdej chwili, nawet przeprosin nie oczekuję. Mam tylko nadzieję, że w końcu cofniesz ten szlaban na swój blog? To nie jest wymóg, to nie jest prośba, uważam, że to byłby jakiś pojednawczy gest z Twojej strony.

      Usuń
  3. Wszak wiadomo, że czytanie ludziom mąci w głowach,potem ciągłe niezadowoleni, na jakieś marsze chodzą, konstytucję znają, a nawet w obcych językach się dokształcają, kto to widział, zgorszenie i tyle!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno z tą opinią się nie zgodzić, tylko dlaczego mnie z tego powodu krew zalewa? ;)

      Usuń
    2. No właśnie nie wiem, może za dużo czytasz :-)

      Usuń
    3. Faktycznie może tak być ;))

      Usuń
  4. bardziej istotne wydaje mi się CO się czyta, niż ILE się czyta... ale mimo to ocenianie kogoś po samych lekturach jedynie /tak ilości, jak jakości/ wydaje mi się grubym nieporozumieniem...
    /analogicznie jest z muzyką: ktoś nie lubi np. muzyki granej na Pol'and'Rock (dawniej: Woodstock), bo jest dla niego za trudna, ale mimo to może być fajnym, ciekawym, sensownym człowiekiem/...
    nie mam prenumeraty GW, więc artykułu nie skomentuję, spróbuję oprzeć się jedynie na cytowanych fragmentach:
    to, co autor nazwał "rasizmem czytelniczym" faktycznie istnieje, polega to na pompowaniu swojego ego iluzją, że jest się lepszym od kogoś, kto czyta mniej lub wcale i okazywaniu innym tej rzekomej "lepszości"... natomiast nie jest prawdą, jakoby każdy, kto czyta dużo (i "smacznie") był takim "rasistą", taka ekstrapolacja jest po prostu błędna...
    istnieje też coś takiego, jak lansowanie mody na czytanie... osobiście nie widzę nic złego w takiej modzie, na pewno jest lepsza, niż moda na ćpanie wódy... rzecz jednak w metodach: za to lansowanie zabierają się nieraz owi "rasiści", startując z pozycji owej rzekomej swojej "lepszości"... metoda to marna, wręcz antymetoda działająca w drugą stronę, bo jakaż to korzyść z takiego czytania: stać się takim "rasistowskim" bufonem?... niemniej jednak są ludzie, na których to działa... co więcej, są tacy właśnie, którzy otaczają się książkami wcale ich nie czytając, aby tylko zrobić wrażenie, jacy to oni są oczytani... zaiste żałosne to, ale to już tylko moja ocena, czyli nieobiektywna...
    ...
    osobnym zjawiskiem /to już dygresja nie do końca na temat, można ją zignorować/ jest "kult nośnika"... polega to na przeświadczeniu, że lepiej czytać książkę papierową, niż e-booka... bardzo niegroźny, nieszkodliwy kult, mający zresztą pewne racjonalne podstawy, bo kontakt z nośnikiem papierowym ma dla wielu swój dodatkowy, osobny urok... to tak, jak z kobietami: jednej wystarczy wibrator, druga potrzebuje całego faceta... można jedynie pospierać się dla sportu, co jest bardziej "eko": czy nośnik papierowy, czy elektroniczny... istotne jest jednak, że przejawów "rasizmu" na tym tle raczej się nie spotyka...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @PKanalia
      Zadziwiasz mnie (nie po raz pierwszy zresztą) tym komentarzem, bo mimo że, jak piszesz nie czytałeś artykułu w GW, to jednak piszesz w jego "duchu". :)
      Tak jakbyś nie tylko że czytał, ale w ogóle "był w zmowie" z autorem i popierał w większości przedstawione przez niego tezy. :)
      Czytałam i artykuł w GW i notkę DeLu, więc wiem co piszę.

      Po pierwsze nie ma tam w ogóle skojarzeń z religią, wiarą czy pacierzami, które podrzucił DeLu, a które "podchwycił na gorąco" Rademenes w pierwszym komentarzu. :)

      Po drugie autor nawołuje do tego, żeby ludzi nie dzielić na lepszych i gorszych z powodu "czytelnictwa książek". I to zarówno co do ilości czy jakości (czy nawet urody okładek albo miejsca na półce - też dla jej urody) tych książek.

      A na koniec zdanie "ukradzione" z artykułu, które mnie zauroczyło, a które "usprawiedliwia" stosunek do czytania niektórych opornych: "Nie mam też złudzeń, że wielu do książek zniechęcił ten pseudointelektualny smrodek bijący od zachłyśniętych literaturą czytelników maratończyków". Nic dodać nic ująć. :)
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Aby ważniejsze było „co się czyta”, nie ma innej możliwości, trzeba czytać. Ale z tym „co” jest też problem. Ja mam „wyrobione „co””, ale nigdy bym się nie ośmielił krytykować tych, którzy czytają coś innego, nawet horrory. Są tylko dwa wyjątki: miłośnicy harlekinów i poradników – tych mogę krytykować, co nie znaczy, żeby im zabraniał.

      Piotrze, napisałem w notce, że klasyfikacja na gorszych i lepszych jest bez sensu. Oczywiście, dziwi mnie, że ktoś w ogóle nie czyta, a tak jest zdecydowana większość Polaków. Jeśli ja przeczytam 12 książek na rok, to trzeba jeszcze 11 nieczytających w ogóle, aby wyszło, że każdy z nas przeczytał jedną. A tu dochodzi jeszcze owe 58 proc., które oficjalnie nie czyta nic (sic!) Polska wtórnym analfabetyzmem stoi! To jest według mnie tragedia.
      Tego nie da się porównać w żadnej mierze do muzyki. Nie wiem czy jest w ogóle ktoś, kto jej nie słucha, bez względu na gatunek i tu nawet niemowlaki wchodzą w grę (poza głuchymi).

      Co do lansowania czytelnictwa też nie mam nic przeciw, nawet jeśli się lansuje byle co, albo coś, co jest sprzeczne z „poprawnością polityczną” i nie mm tu na myśli samej polityki sensu stricte. Powiedz sam, co mnie obchodzi, co ktoś czyta? Może poprzestać na zbiorach dowcipów, może pojmie, co śmieszy, a co tylko udaje, że śmieszy. Zawsze to jakaś nauka.

      Zaś co do e-booków i audiobooków mam mieszane uczucia. Osobiście nie przepadam, omijam z daleka, ale jeśli ktoś uważa, że są lepsze, naprawdę mnie to nie ziębi.

      Usuń
    3. Mario, ja do tego zdania: „"Nie mam też złudzeń, że wielu do książek zniechęcił ten pseudointelektualny smrodek bijący od zachłyśniętych literaturą czytelników maratończyków". Nic dodać nic ująć. :)”. Chyba jesteście oboje w błędzie. Żaden tam smrodek pseudointelektualistów. To zwykłe lenistwo nieczytających. Lenistwo! ;)

      Usuń
    4. Ale jednak DeLu dzielisz ludzi na lepszych, bo czytających i gorszych, bo leniwych nieczytających. ;)
      A w artykule czarno na białym było, że różne mogą być przyczyny tego niskiego stanu czytelnictwa. Nawet tak bardzo prozaiczne, obce Tobie obecnie przyczyny, jak brak czasu, problemy z pracą czy utrzymaniem rodziny. Niekoniecznie lenistwo. ;)

      A co do tego cytatu - ja nie jestem "maratończykiem", ba, jestem nawet "dużo gorsza" od Ciebie, ale czy z tego powodu mam się psychicznie truć, niby dlaczego? Bo komuś tak się podoba ustawiać wzorce społeczne? Tym bardziej, jeśli się zgadzamy z tezą, że można przeczytać wiele książek i być szkodliwym społecznie gnomem.

      Usuń
    5. Nie dam sobie takiego podziału wmówić. Dzielę na bogatych i ubogich. Ani bogaty, ani biedny nie musi być lepszy, czy gorszy.

      A jednak, dla odmiany będę się upierał przy lenistwie. Otóż największe ilości książek „połykałem” w czasach, gdy pracowałem pod ziemią (tam nie szło niczego przeczytać), gdy trzeba było „budować” dom i rodzinę. Nie ma takiej opcji, że choć chwili czasu nie było na lekturę. Fakt, inni woleli leżeć na kanapie i oglądać telewizję, ja się do tego gatunku nie zaliczałem.

      Widzisz, ja Cię przez pryzmat „gorszości” nie oceniam, nawet jeśli zdarzy Ci się przeczytać jedną książkę na dwa lata. Nie będę Cię też oskarżał o lenistwo, bo wiem, że dużo czytasz, nic to, że w necie.

      Oczywiście, że Sapkowski ma szanse pół na pół. Albo dostanie Nobla, albo nie, innej możliwości nie ma.

      Usuń
    6. Sam widzisz, że są różne gusta i gusteczka - jednemu się podoba mamusia drugiemu córeczka. I przez to ten świat jest taki różnorodny i ciekawy.
      Gorszy jest wtedy, gdy się coś psuje. A od czytania książek nie staje się ani lepszy ani gorszy.
      Też liczysz na Nobla? Bo Rademenes coś tak sugeruje wyżej... :)

      Usuń
    7. @Maria...
      toć ja w ogóle nie wspominałem nic o żadnej religii, czy praktykach religijnych, nie nawiązałem nawet słowem do tego (pojedynczego zresztą) zdania w tekście TheLoo, więc Twoje "po pierwsze" to jakaś pomyłka w adresie...
      bo chyba nie chodzi Ci o to słowo "kult" w dygresji, którego użyłem zresztą zupełnie niezależnie...
      fiksację TheLoo na punkcie religii /katolickiej, jedynej zresztą jaką TheLoo zna/ delikatnie wytknął Mu w swoich komentarzach Radku, ja to zdanie kompletnie olałem, uznałem, że "ten typ tak już ma" i nie ma sensu nic z tym robić, więc może do Radka kieruj tą uwagę?...
      czy ja popieram tezy Skarżyńskiego?... nie bardzo... co prawda postrzegam pewne zjawisko, które on postrzega, jednak nie zgadzam się z nim, jeśli chodzi o demonizowanie tego zjawiska...
      co do ostatniego zdania, to od dawna nie jest dla mnie tajemnicą, że czasem więcej może zaszkodzić jakiejś idei jej zwolennik, niż przeciwnik... moim standardowym przykładem jest kwestia legalizacji MJ, idea szczytna i słuszna, społecznie pożyteczna, ale niektórym jej zwolennikom chętnie zabetonowałbym japy, żeby się w ogóle nie odzywali...

      at TheLoo...
      w sumie trafna uwaga, bo faktycznie żeby mieć pogląd CO czytać, trzeba w ogóle COŚ czytać...
      natomiast mnie akurat nie dziwi, że ktoś wcale nic /w sensie: książek/ nie czyta, bo czasem tak bywa, że po prostu nie ma na to czasu skupiony na innych aktywnościach... sam tak czasem mam...
      analogia z muzyką jest jak najbardziej trafna, pod warunkiem, że rozumiemy różnicę pomiędzy SŁYSZEĆ i SŁUCHAĆ... gdy wejdziesz do marketu po piwo lub jakąś inną "bułkie", a na hali coś pitoli z głośników, to słyszysz, a to, czy słuchasz to już Twój wybór...
      ...
      audiobooki mnie usypiają, bez względu na treść przekazu, tak już mam, tak działa mój mózg, cecha osobnicza... zaś co do e-booków to kwestia czysto techniczna, jako że zasadniczo nie ulegam "kultowi nośnika" to jest mi obojętne, czy czytam książkę z kartek papieru, czy z ekranu lapciaka lub czytnika, podchodzę do sprawy pragmatycznie, decyduje wygoda, np. w podróży praktyczniejszy jest tablet niż papierowa cegła...

      Usuń
    8. Mario:

      Nieczytelnictwo, wtórny analfabetyzm to jest właśnie przejaw psucia ;)

      Na nagrodę Pulitzera :D

      Usuń
    9. Piotrze, inne aktywności, to nie jest tłumaczenie, to tylko kolejna wymówka. Nikt nie wymaga od nikogo, aby dziennie poświęcał się lekturze książek. I mnie się zdarzają całe tygodnie, gdy jedynym kontaktem z książką jest starcie kurzu z jej obwoluty. Zauważ, że w tym sondażu jest mowa o jednej (słownie: jednej) książce na rok. Na jeden rok! Więc gdybyś tę książkę czytał na sedesie w czasie załatwiania potrzeby fizjologicznej, przez ten rok na pewno zdołasz ją przeczytać.

      Proszę bez przytyków, religia katolicka nie jest jedyną religią, którą znam. To, że jej poświęcam najwięcej uwagi, niczego nie dowodzi, może tylko tego, że ona mnie ze wszech stron otacza.

      Usuń
    10. jak to "kolejna wymówka"?... a była jakaś pierwsza?...
      jakby nie było, istnieje pewien społeczny nacisk na czytanie książek...
      ja tam nie widzę nic w tym złego /chyba że Biblia, czy jakieś kościelne bzdety, bo to mało rozwijające/, mowa jest tylko o pewnych metodach tego nacisku, nie dość że słabych, to nieskutecznych... Skarżyński je zauważył, ja też, tylko on z tego zrobił problem, a ja nie...
      ...
      oj tam, oj tam, zaraz "przytyk"... po prostu informacja zwrotna będąca wnioskiem z Twojego pisania... a tak poza tym, czy to jakiś obciach nie znać się na innych religiach i że w ogóle istnieją?...
      nie, wróć, to jednak trochę obciach :)

      Usuń
    11. Była w zdaniu: „"rasizmem czytelniczym" faktycznie istnieje, polega to na pompowaniu swojego ego iluzją, że jest się lepszym od kogoś, kto czyta mniej lub wcale” czyli nie czytam, bo nie chcę być rasistą(?)

      Nie, to nie jest żaden obciach nie znać się na innych religiach. Obciachem jest wypominanie, a już nie daj Boże wmawianie tego komuś, tak a priori albo ze złośliwości ;))

      Usuń
    12. to nie do końca tak... chodzi o taki mechanizm: ktoś mało czytający spotyka bufona /takiego "rasistę"/, który (być może chcąc go zachęcić do czytania) szpanuje swoim oczytaniem i okazuje mu swoją "lepszość"... reakcja jest zwykle taka, że zachęcany interpretuje to tak, że to od tego czytania gościowi się w tyłku przewróciło... przykładowa jego riposta może brzmieć: "co? mam być taki jak ty?"... rzecz jasna ów bufon - "rasista" uzna to za wymówkę, ale cóż może lepszego zrobić, by wyjść z twarzą z takiego spotkania?...
      ...
      znać się nie trzeba, wystarczy nie mieć klapek na oczach i wiedzieć, że istnieją też inne religie... jest to naturalne dla wyznawcy, ale dla osoby areligijnej /mówiąc po Twojemu: "ateisty"/ już raczej nie...
      ale nie będziemy się o to spierać, "obciach" to pojęcie względne i nie istnieje "obciach obiektywny"... poza tym napisałem "trochę", więc o co tyle zgiełku?... czyżby istotne dla Ciebie było, co uważam za obciach?... no weeeź, trochę luzu i dystansu do siebie, tak jest zdrowiej :)

      Usuń
    13. Wiesz, ja wielu ludzi w życiu znałem i poza celebrytami (których osobiście nie znam) nikt mi się nie chwalił, że jest oczytany, że miłość do książki jest ta jedyną. Za to poznałem takich, co to się chwalili, że po szkole nie splamili się żadną książką, bo to zajęcie dla tych, co się na życiu nie znają.

      Piszesz: „jest to naturalne dla wyznawcy, ale dla osoby areligijnej /mówiąc po Twojemu: "ateisty"/ już raczej nie” i przyznam, że w życiu czegoś podobnego (pominę epitet) nie słyszałem. To właśnie dla wielu osób religijnych (szczególnie katolików) jest tylko jedno rozróżnienie religii: prawdziwa wiara katolicka i reszta pogaństwa.

      Nie zapominaj, że ja cały czas jestem na luzie. ;)) Tylko dwa razy dałem się ponieść emocjom i to nie na swoim blogu.

      Usuń
    14. @PKanalia
      Dokładnie tak, nic nie wspominałeś w komentarzu o żadnej religii czy praktykach. I autor artykułu w GW też nic o żadnej religii nie wspominał, co było wspólną cechą Waszych notek. I tę wspólną cechę podkreśliłam. Niczego więcej nie sugerowałam. Jakieś niezrozumienie się pojawiło, choć wydawało mi się (i nadal wydaje), że jasno to napisałam.
      To DeLu wplątał do sprawy tę religię, a Rademenes nie znając jeszcze artykułu źródłowego odpowiedział w duchu zasugerowanym przez DeLu. Amen.
      Że też takie szczegóły musimy wyjaśniać?! :)

      Usuń
    15. miłość do książki to jest osobna sprawa, bibliofil wcale nie musi być "rasistą"... tu raczej nie chodzi o tą miłość, tylko o zachowanie osoby oczytanej lub chcącej zrobić takie wrażenie... i tu zdarzają się owi "rasiści", którzy pogardliwie traktują tych mniej czytających... ja takich spotykałem, aczkolwiek nie jako ofiara, a jedynie świadek tych zachowań... ale okay, Ty miałeś takie doświadczenia, innych nie, a ja miałem lub nie miałem jeszcze inne... problemu nie ma...
      ...
      nie wiem, jakie słowo odebrałeś jako epitet, niemniej jednak przepraszam, bo żarty żartami, ale na pewno nie miałem zamiaru obrzucać Cię epitetami...
      ...
      dokładnie o to chodzi: dla wyznawcy jakiejś religii inne mogą nie istnieć, bo swoją już ma, a inne to dla niego nie religie, tylko jakieś "pogaństwo", zabobony... aczkolwiek nie jest to ścisła reguła: bywają wyznawcy szanujący cudze religie, rozumiejący, że jest to po prostu inne widzenie świata... wśród Słowian i Germanów było jeszcze inne podejście: "nasz bóg rządzi u nas, wasz bóg rządzi u was" i konfliktów na tle religijnym "czyja wiara lepsza" nie było... niemniej jednak wśród katolików raczej rzadko się tacy zdarzają...

      Usuń
    16. */to powyżej było at TheLoo...

      Usuń
    17. Mario, nie czytałaś owego artykułu Skarżyńskiego zbyt uważnie ;)) Tam jest dość znamienne zdanie: „Nie mam jednak do książek ani czytania stosunku religijnego” i choć ono zaprzecza religijności, to jednak ją dopuszcza.

      Problem w tym, że pozwoliłem sobie na pewną autorską metaforę w stosunku do czytelnictwa (kościół, modlitwa) i co mi zrobisz, skoro mi wolno? ;))

      Usuń
    18. Piotrze:

      To dobrze, że nie wiesz o jaki epitet chodzi, choć on nie był skierowany do Ciebie, a do takiego poglądu jaki wyraziłeś w zdaniu, ba! na pewno jest łagodny i daleko mu do wulgarnego.

      Mnie nie chodzi o szacunek czy jego brak w stosunku do innych religii (a tu akurat jest najgorzej). Rzecz o przynajmniej ogólną wiedzę o tej (innej) religii.

      Usuń
    19. DeLu, no problem, zupełnie nic Ci nie zamierzam robić. ;))
      Musiałam PKanalii wyjaśnić nieporozumienie, bo chyba niezbyt dokładnie przeczytał mój (w założeniu pochwalny) komentarz i się trochę na mnie "zjeżył".
      A wiesz jak się człowiek poczuje, kiedy idzie z dobrym, pochwalnym słowem, a tu "w-brew" otrzymuje. :)

      Usuń
    20. Całkowicie Cię rozumiem ;)

      Usuń
    21. @Maria...
      zjeżył, nie zjeżył, wyraziłem jedynie pewne zdziwienie, że jestem mieszany do marginalnego wątku (religijnego), którego ani nie zacząłem, ani nie brałem w nim udziału nawet na poziomie wetknięcia paznokcia małego palca stopy... ot, i cała historyja :)

      at TheLoo...
      nieraz już tu i tam wspominałem, że w Polsce kultura religioznawcza stoi na żenująco niskim poziomie /pomijając wąską grupkę fachowców i hobbystów/, rzecz jasna za sprawą K.Rz-kat., który pracował całe wieki, aby ludzi uwarunkować chrystiano- czy katocentrycznie... o ile w przypadku samych wyznawców mnie to uwarunkowanie nie dziwi, mam wręcz szacun dla tych, którzy mają szersze spojrzenie na temat "religia", to od ludzi areligijnych wymagam już wyższego poziomu umysłowego, szerszych horyzontów myślowych... to chyba logiczne, bo każda religia na swój sposób ogranicza mentalnie... tymczasem jak widzę, wielu takich ludzi (areligijnych) jest bardziej uwarunkowanych na katolicyzm, niż sami katolicy... jest to moim zdaniem smutne, nie zaprzeczę jednak, że jest to jakiś mój problem, z którym sam sobie muszę poradzić...

      Usuń
    22. Powoli, acz systematycznie dochodzimy do porozumienia, albo inaczej, zaczynamy się rozumieć. ;) Niemniej zadnie: „tymczasem jak widzę, wielu takich ludzi (areligijnych) jest bardziej uwarunkowanych na katolicyzm, niż sami katolicy” też mi się nie podoba, bo sugeruje niedorzeczność – areligijni są bardziej religijni niż katolicy(?!). Domyślam się, że masz na myśli zainteresowanie religią (Kościołem?), ale wtedy jeśli już, powinieneś napisać, że ludzie areligijni bronią się w tym kraju przed katolicyzmem, raz, bo ten jest religią dominującą, dwa, jest religią agresywną.

      Usuń
  5. Och, jak mi dobrze! Nie czytam już żadnej prasy polskiej, ale nadal czytam mnóstwo książek, kupowanych nie ze względu na okładkę ale na treść, którą zawiera. Co prawda wśród mojej lektury jest szalenie mało powieści, ale czasem i one się zdarzają, choćby cztery książki włoskiej autorki Eleny Ferrante. Ja mam chyba jakąś spaczoną wyobraźnię, bo nie wyobrażam sobie życia bez czytania książek. No ale nie oglądam zupełnie TV (żadnej), w kinie nie byłam ze 20 lat, za to czytam oddzielona od świata kurtyną muzyczną, ostatnio utkaną z bluesów, czasem z Mozarta, Paganiniego lub tanga argentyńskiego;)
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie dlatego nie ma między nami konfliktów, bo upodobania (i poglądy) mamy podobne. ;)

      Pozdrawiam;)

      Usuń
    2. Ferrante nic nie czytałam.
      Ile ja mam jeszcze książek do przeczytania 😵😅

      Usuń
    3. Ja czytałam "Córkę", ciekawa literatura:-)

      Usuń
  6. Nawet zgodziłabym się z autorem tamtego artykułu z Wyborczej, gdyby nie popełnił umysłowego samobójstwa tą wstawką, że kupuje książki, bo mają ładne okładki. Tutaj chyba już za bardzo fantazja go poniosła i na siłę chciał udowodnić, że nieczytający są nawet lepsi od czytających.
    Jakiś czas temu bardzo modne były wyzwania typu ''jeden tydzień=jedna książka''. I ludzie zaczynali wybierać krótkie powieści, najczęściej jakieś duperele, byle tylko ,,wyrobić normę'', co zaprowadziło nas do nowej formy czytelninczej patologii jaką było czytanie byle czego, byle liczby się zgadzały. Teraz na szczęście ludzie zachęcają siebie nawzajem do zaprzestania tej pogoni za ilością, a przekierowania swoich sił na wybieranie bardziej wartościowych książek.
    Moim zdaniem nie można z góry zakładać, że ci, którzy książek nie czytają, są głupsi/ gorsi, a ci, co czytają, są z automatu lepsi. Jest mnóstwo osób, które czyta i jedyne, co im to daje, to lepsza ortografia, ale niestety nie wpływa to na ich inteligencję, nie powiększa zasobu wiedzy czy słownictwa, bo po prostu cierpią na jakąś poksiążkową amnezję i nie pamiętają, czego się nad tą książką nauczyli. Siostra mojej babci miała całe życie kompleksy, że jest tą głupszą z rodzeństwa, więc wszędzie gdzie tylko mogła, leciała kupić kolejną książkę. Nie ,,wyleczyło'' jej to z niższego ilorazu inteligencji.
    Ja szczerze przyznam, że książek nie czytam w ogóle, bo wolę przeczytać kilka artykułów naukowych- są zwięzłe i konkretne. Książki są strasznie długie i po szkolnej edukacji, która stawia na wykucie formułek i nauczenie się jak najwięcej jak najszybciej, nie mam cierpliwości do czytania długich historii. Wolę te szcześć artykułów niż jeden rozdział książki. I mimo, że czytam coś innego, to i tak często słyszę od znajomych, że jestem dziwna, bo ,,nie czytam książek'', bo tylko książki są jakimś magicznym wyznacznikiem zdolności umysłowych. Jak czytasz coś innego, to się nie liczy : ) Podejrzewam, że mam też traumę po ,,Cierpieniach młodego Wertera'', które było ostatnią lekturą, którą przeczytałam w liceum. Ta książka była takim literaturowym dnem, że nie dotknęłam już żadnej innej lektury po niej i długo nie mogłam się otrząsnąć z niesmaku do czytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie kojarzę tej akcji „jeden dzień = jedna książka”. Owszem, pod koniec lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, gdy byłem uczniem pierwszych klas szkoły podstawowej, biłem rekordy czytania (zaliczałem ok 100 książek w rok) i to faktycznie bardziej były broszurki niż książki, jak dla dzieci w takim wieku.

      Ano właśnie, czy czytanie naukowych opracowań w formie artykułów to jest, czy nie jest czytelnictwo? Spokojnie. To, że takie czytanie nie liczy się w statystykach czytelnictwa niczego nie dowodzi. Sam, jak napisałem w notce, czytam niewiele, bo mam specyficzny gust, bo nie znoszę powieści i poezji. Limit na ten rodzaj literatury już mi się dawno wyczerpał ;)

      Usuń