Choć mój stosunek do śmierci jest daleki od paniki, jakoś mi tak nie za bardzo do śmiechu, choć uważam, że dzień bez uśmiechu, to dzień stracony. Niedzielne popołudnie, pogoda jak na tę porę roku zaskakująco przyjemna, niebo bez chmurki, rozkoszne uczucie sytości po dobrym obiedzie, a tu masz... Jeden telefon i jakoś tak w tym domowym więzieniu dopadają cię niezbyt przyjemne myśli. Umiera kuzyn, niemal mój rówieśnik, bo tylko o rok młodszy, który poza problemami z biodrem na nic się nie skarżył. Kwestia kwadransa w wygodnym fotelu. Serce wysiadło.
Rzecz w tym, że bardziej był mi przyjacielem niż kuzynem. Mogłem z nim pogadać na każdy temat bez obawy, że się obrazi. Gdy trzeba było pomagał bez pytania i ceregieli. Gdy powróciłem na Śląsk, był tym, z którym chętnie się spotykałem. Koronawirus ukrócił te spotkania, ale obiecywaliśmy sobie, że jak się to cholerstwo skończy, damy ostro czadu, choć w naszym wieku, to ostro brzmi jak bajka o pięknej księżniczce. Andrzejku, nie będzie już żadnego czadu. Nie powiem, że zostawiłeś mnie samego, ale kogoś będzie brak.
PS. Jeśli wolno, proszę bez wyrazów współczucia, nawet nie trzeba komentarzy, bo co tu pisać?
Rozumiem Cię. Z mojej półki też zaczęli brać. Wpierw jedna przyjaciółka, potem druga, potem mój mąż, a teraz, 2 listopada, nasz serdeczny przyjaciel (męża i mój) i to ze 3 lata młodszy ode mnie. Trudno nie zastanowić się czy przypadkiem nie moja kolej teraz.
OdpowiedzUsuńDeLu, to jedyna sprawiedliwość na tym świecie, tego dostąpimy wszyscy.
Trzymaj się i często wspominaj, skoro był najlepszym przyjacielem.
Tu wejdą kolejne obostrzenia pandemiczne.Osoby z podwyższonym poziomem ryzyka mają dostać specjalne maseczki.
Byłam, przeczytałam. Nie komentuję. Wiesz, co bym chciała napisać.
OdpowiedzUsuń3maj się
Niestety, coraz więcej, coraz bliżej, nie ma dnia bez złych wiadomości.
OdpowiedzUsuńStrach się bać...
Coraz częściej będziemy otrzymywać takie wiadomosci...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam