piątek, 27 listopada 2020

Zaproszenie do kina, albo i nie...

 

 

  Radek mi temat podsunął, więc niech ma pretensje do siebie, bo ta notka nie będzie tylko o tym, czego się spodziewał. Przynajmniej nie cała. Moi drodzy Czytelnicy, jeśli któreś z Was oprócz maniakalnej potrzeby czytania moich wypocin cierpi na jeszcze gorszą przypadłość, czyli namiętnie lubi oglądać filmy, co jest zdecydowanie daremną stratą czasu – za Radkiem polecam Wam portal KulturaDobra.pl. To z założenia portal poświęcony recenzjom filmów, przy czym owo „poświęcony” jednocześnie i jednoznacznie wskazuje na ideologię, jaką wyznają autorzy tych recenzji. Jeśli wspomnę nazwisko Marzeny po mężu Salwowskiej i Mirosława - znanego oszołoma na prawicowych portalach (w tym na Frondzie) – właściwie wszystko jasne.

  Pozwolę sobie przytoczyć kryteria oceny filmów: nieprzyzwoity język, przemoc i groza, seks, nagość i nieskromność, wątki antychrześcijański oraz fałszywe doktryny. Jeśli przy każdym z tych kryteriów zaznaczona jest wartość „brak”, powinniście film koniecznie obejrzeć. Jeśli są inne, np. „dużo” albo „bardzo dużo”, musicie przeczytać recenzję. Pewne jak w banku, że w obu przypadkach chęć oglądania filmów przejdzie Wam jak ręką odjął. Cokolwiek by o tych recenzjach nie powiedzieć, muszę z uznaniem przyznać, że małżeństwo Salwowskich nadaje się do tropienia śladów Biblii w każdej produkcji filmowej. Zasada jest prosta, albo są w filmie odniesienia do prawdy Biblii, albo tej biblijnej prawdzie zaprzeczające. Innej możliwości nie ma. Jest też jeden zabawny niuans tych recenzji – one nie tylko zdradzają treść, ale często i zakończenie, co bez wątpienia zachęci nas do pójścia do kina.

  Trzy fragmenty przykładów profesjonalnej recenzji (pierwszy za poleceniem Radka):
- „Fortepian” – „jest to romans z zacięciem feministycznym, ale tym bardziej może zaskakiwać duża dawka lubieżności w tym filmie i dość pozytywne pokazywanie relacji o charakterze klient – prostytutka. Choć pewnie daleko temu obrazowi do ujęć pornograficznych, to ma on charakter wyraźnie lubieżny, pomyślany jest wyraźnie tak, by stopniować napięcie erotyczne pomiędzy parą głównych bohaterów i przekraczać kolejne naturalne granice wstydliwości (…) Innym pobocznym, ale istotnym negatywnym wątkiem jest tu podkreślanie rzekomej wyższości podejścia do ludzkiej seksualności w wydaniu dzikich i pogańskich Maorysów od tego wytworzonego na gruncie chrześcijańskiej cywilizacji. Oczywiście film ten ma też swoje zalety, z których główną jest chyba podkreślenie, jak fatalny wpływ na małżeństwo może mieć to, że mąż nie liczy się z potrzebami, marzeniami czy zasadnymi ambicjami żony i zbyt łatwo oczekuje od niej, że będzie się ciągle poświęcać. Pytanie tylko czy warto schylać się po okruszyny chleba do kałuży błota?”;
- „Rambo. Ostatnia krew” – „Na płaszczyźnie moralnej oraz światopoglądowej film ten oceniamy zdecydowanie negatywnie. O ile bowiem w przypadku pierwszej części filmów o Johnie Rambo pokazana tam brutalna przemoc mogła być potraktowana jako swego rodzaju tło dla przemycenia głębszych treści [podkreślenie moje], o tyle w odniesieniu do tej ostatniej odsłony owej serii można powiedzieć coś dokładnie odwrotnego. A mianowicie, mamy tu do czynienia z istną orgią brutalnej i krwawej przemocy”;
- „Chinatown” – „Inną nauką, jaką można czerpać z obejrzenia „Chinatown” jest wniosek, że ciężkie grzechy lubią się kumulować. Jest to racjonalna konkluzja, bowiem logiczne jest, iż skoro przez jeden taki grzech wylewa się z serca Bożą łaskę, to wyzbywa się w ten sposób „broni”, z której pomocą dałoby się być może odeprzeć kolejne pokusy. Warto wziąć sobie do serca takie ostrzeżenie i nie wchodzić na drogę grzechu, szczególnie śmiertelnego, z której możemy już nie zawrócić”.

  Po lekturze tych recenzji przyszła mi ochota na napisanie własnej, co stanowi pewien problem, bo ja w zasadzie filmów nie oglądam. Ostatnie dwie produkcje filmowe to seriale „Westworld” i „Gra o tron”. Pragnienie było jednak tak duże, że postanowiłem napisać recenzję filmu, który jeszcze nie wszedł na ekrany, gdyż są poważne problemy z jego produkcją, mimo olbrzymich nakładów finansowych z Ministerstwa naszej kultury. Rzecz o „Raporcie Pileckiego”. Nie wiadomo czy wcześniej skończy się pandemia, która ma się nie skończyć, czy w końcu realizacja tego filmu. A film ma być o patriotyzmie jak i o epopei żołnierzy wyklętych. Anonimowi świadkowie tej produkcji twierdzą, że mamy do czynienia z narracyjną i dramaturgiczną katastrofą. Jak nie wierzę anonimom, tak tu coś jest na rzeczy, skoro nawet Ministerstwo Kultury już oficjalnie, choć oględnie przyznało, że efekt artystyczny jest wysoce niezadawalający. Dla mnie nie ulega bowiem wątpliwości, że patriotyzm właściwie jest pozbawiony jakiejkolwiek refleksji, którą dałoby się opisać fabułą filmu. Bliżej mu do patetycznej rozpaczy, więc siłą rzeczy filmy przesycone patriotyzmem to gnioty nie do strawienia. W nich nawet nie można znaleźć żadnego odwołania do morałów wynikających z Biblii, bo hasło „Bóg, Honor, Ojczyzna” nie pochodzi z Świętych Ksiąg. 

  Do kryteriów oceny filmów wg. Salwowskich należałoby dodać jeszcze jedno: wartość artystyczna. W przypadku „Raportu Pileckiego” też należy wpisać „brak”. Tak przynajmniej twierdzą ci, co się na filmach znają. Przyznaję się bez bicia, mój ostatni kontakt z polskim filmem patriotycznym to „Popioły” Wajdy, i powiedziałem sobie – nigdy więcej. Na szczęście niewiele mi czasu zostało, aby wytrwać w tym postanowieniu.

PS. Proponuję pewną zabawę. Sprawdźcie jak zrecenzowali Salwowscy jakiś film, który obejrzeliście niedawno. Ja sprawdziłem „Grę o tron”, he, he...

 

 


31 komentarzy:

  1. Całkiem dobra ta strona. Szczególnie podobają mi się te czaszki przy niektórych filmach. Czyżby to było ostrzeżenie co zostanie z widza po seansie? Na plus też to, że autorzy uznali większość z gniotów polskiego kina ostatnich lat za szkodliwe.

    Może jak autorzy będą tropić te wszystkie wątki w filmach to będą mieli mniej czasu na pisanie swoich artykułów do gazet po prawej stronie. Bo czasem jak czytam jakiś, to zastanawiam się co autor spożywał przedtem.

    Pozdrawiam!
    Mozaika Rzeczywistości

    OdpowiedzUsuń
  2. A film o Pileckim w takiej formie jak oceniają znawcy, gdy tylko wejdzie do kin otrzyma pewnie kilka Złotych Węży, tak jak film ,,Smoleńsk". Nawet chyba specjalnie stworzono kategorię dla niego, mniej więcej uznano, że to powrót do kina socrealizmu z pomieszaniem biegunów (chodzi pewnie o prawicowy charakter całości).

    Trochę szkoda, że w Polsce powstają dobre filmy raz na dekadę,albo rzadziej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm, dlaczego nie o tym, czego się spodziewałem? Wydaje mi się, że opisałeś sprawę tak jak właśnie myślałem, zresztą podesłałem Ci temat, mniemając że będziesz miał przy tym frajdę. :)

    Nie skomentuję nawiązania do Pileckiego, bo nic o tym filmie nie wiem, ani że go kręcą, ani że budzi już jakieś kontrowersję. Niestety - patos od śmieszności dzieli bardzo wąska granica.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziło mi tylko o znalezienie łącznika między wskazanym przez Ciebie linkiem a tym, czego dowiedziałem się o filmie „Raport Pilickiego” ;) Bo za mało wiem o tym filmie, żeby poświęcić mu całą notkę.

      Podczas pierwszej lektury recenzji z KulturaDobra od razu rzuciło mi się nazwisko Salwowskich i powiem Ci, że nic mnie już więcej nie mogło zaskoczyć. Inna sprawa, że zabawa przy lekturze tych recenzji jest przednia ;) Tak się teraz zastanawiam, czy myśmy nie zrobili zbyt wielkiej reklamy tej stronie? ;)))

      Usuń
  4. Chyba pokazałeś mi świetne miejsce do spędzania czasu w te nadchodzące zimowe wieczory. 😁 Czytania i śmiania się nie będzie końca chyba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba ;) Podziękowania należą się Radkowi, bo to on „odkrył” tę stronę.

      W czasach mojej młodości, w radiowej Trójce był taki programik „Fajny film wczoraj widziałem”, czy coś w tym stylu. Tam była tylko jedna kategoria: „a momenty były?”. Krótkie recenzje filmów w formie zabawy, a nie jak u Salwowskich – na poważnie. Dziś na dobrą sprawę nie wiem, która z form jest lepsza ;)))

      Usuń
    2. To podwójne dzięki. 😊

      Ta strona pokazuje inny stan umysłu po prostu. I do tego część filmów jest oceniana przez pryzmat stosunku władzy obecnej do reżysera. A to jednak w moim odczuciu,nawet przy subiektywnym tekście jakim jest recenzja za wiele.

      Na razie perełkami dla mnie są recenzje filmów ,,Coco" i ,,Boże Ciało".

      Usuń
  5. Zwłaszcza ta nieskromność mnie zastanawia, dziwne kryterium na dzisiejsze czasy...a zwłaszcza trudno mierzalne.
    Tak mnie zaintrygowałeś tymi recenzjami, że na pewno poczytam...zwłaszcza o filmach, które znam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wymyśliłem jeszcze jedno, duże kryterium. Można określać przy każdym filmie, które przykazania z Dekalogu łamie. Wtedy recenzja byłaby jeszcze lepsza.

      Usuń
    2. Jotko, mnie się też bardzo podobało zderzenie ich recenzji z tym, co oglądałem. ;)))

      Usuń
    3. Piotrze, tam jest też kryterium "fałszywe doktryny", co między innymi dotyczy zgodności z Dekalogiem.

      Usuń
  6. "Hollywood najczęściej kojarzy się z filmami moralnie marnej jakości. Celebracja wolnego seksu, dzikiej przemocy, zaprawiona niemałą szczyptą mniej lub bardziej jawnie antychrześcijańskich aluzji i idei, wypełniało i wciąż wypełnia wielką część amerykańskiego przemysłu filmowego"
    /fragment tekstu z działu "Teksty"/...
    "Zanim przejdziemy do głównego przesłania tego filmu, należy niestety zwrócić uwagę na jego poboczny jednakże rażący element, jakim jest uderzająco nieskromne eksponowanie kobiecej nagości. I niestety hańba twórców tego filmu jest tym większa, że był on dość pionierski pod tym względem w kinie polskim, przez co demoralizował naszych rodaków nieprzywykłych jeszcze (w większości) do takich widoków na ekranie. Nagość ta nie jest zresztą nawet zbyt uzasadniona akcją filmu. Przykładowo w otwierającej scenie piękna i młoda żona głównego bohatera lubieżnie podkreśla swój negliż za pomocą prześwitującego szlafroka, mimo że jak najprędzej pragnie pozbyć się męża. Poza nagością trzeba też zauważyć bardzo nieskromny taniec pewnej rzeczywiście funkcjonującej grupy tanecznej, co mogło być reklamą tej niemoralnej działalności"
    /fragment recenzji filmu "Wielki Szu" ocenionego jako "wyraźnie niebezpieczny lub dwuznaczny"/...
    wystarczy, dziękuję, rozmiar nieszczęścia przekroczył granicę, poza którą nie ma potrzeby ponownych odwiedzin omawianego portalu...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie w niemal każdej recenzji z tej strony pojawia się motyw nagości. Jak dla mnie, jeśli ktoś zauważa tylko tego typu aspekty to ma coś ze sobą, dość poważnego raczej. Nie mówiąc o tym jak podchodzą do filmów z nurtu fantasty, według autorów niemal każdy niesie za sobą zło rodem z piekła. Nie mówiąc o ocenie filmu animowanego o pingwinach do kategorii ,,najgorsze zło na świecie".

      Im bardziej zagłębiam się w te treści, tym bardziej robi się dziwnie, a nie śmiesznie

      Usuń
    2. Piotrze K:
      Też czytałem dział „teksty” ;)
      Ne dziękuj, w końcu to tylko „ciekawostka przyrodnicza” ten portal ;)))

      Usuń
    3. Piotrze P:
      Musisz wziąć na luz, bo Ci się świat obróci do góry nogami ;)))
      Weź pod uwagę fakt, że ten Salwowski już nawet przez Frondę nie jest trawiony. Dano nic tam nie opublikował. Chyba jeszcze produkuje się na portalu Salon24.pl, ale tam publikują tylko tacy, co zasługują na zielone papiery ;)

      Usuń
    4. Wolałbym nie. Lubię swój światopogląd, nie chciałbym pisać np. dla Frondy. Chyba za duża dawka treści z prawicy, stąd takie moje chwilowe spięcie. :D

      To musi być postać, jeśli już taki portal jak Fronda go na margines daje. ;)

      Usuń
    5. Się zastanów. Portal Fronda pilnie poszukuje dziennikarzy ;)))

      Usuń
    6. Najpierw musiałbym odkryć źródło takiego patrzenia na świat. Jak na razie życie i zdrowie są mi miłe. ;)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. "Fortepian" to był naprawdę świetny film! Z przyjemnością obejrzałabym ponownie.Co do poczytania tych recenzji - szkoda mi czasu na takie bzdety.I tak się z trudem "wyrabiam czasowo". A obejrzałeś to co Co podrzuciłam?
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie żartuj. Teraz w dobie pandemii się nie wyrabiasz? ;)
      Oglądam na raty. Też się nie wyrabiam ;) Dużo teraz czytam.
      Pozdrawiam cieplutko ;)

      Usuń
    2. "Fortepian" jest genialny. Widziałam 3x ;)

      Usuń
  8. Nie czytam recenzji, nawet u ulubionych blogerów. Jak tylko widzę, że notka to recenzja, natychmiast przypomina mi się "fajny film wczoraj widziałem" :)
    Inna sprawa, że jakoś ostatnio "odrzuca mnie" od filmów. Wolę książki. Na it i tv mam czas tylko wieczorem, a wtedy jestem już zbyt zmęczona, żeby się skupić. Do tego zaczynają się wieczorne smsy, na które nie wypada nie odpowiedzieć. Kiedyś maniakalnie chodziłam do kina, nawet po kilka razy na ten sam film :)
    Salwowscy mogą mnie więc cmoknąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czytam recenzje, choć to nie one decydują czy coś oglądam, czy nie. Czasami trafiam na opis wątków, którym warto poświęcić więcej uwagi.
      Nie lubiłaś tego programu „fajny film wczoraj widziałem”? Dla mnie to była bomba, taka wisienka na torcie audycji „60 minut na godzinę”?

      Natomiast mam podobnie, też mnie nie ciągnie do filmu. Mam wprawdzie wykupiony pakiet HBO, ale przyznam, że to był daremny wydatek. Ja bym tam Salwowskim nie pozwolił się nawet cmoknąć ;)))

      Usuń
    2. Jasne, że kochałam "60 minut na godzinę" :) I ten cykl o recenzji filmów też. Dlatego recenzje wzbudzają u mnie odruch śmiechu, nie zainteresowania ;)

      Usuń
  9. Dzięki! Ten portal wybiłeś mi z głowy! Nie zajrzę tam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież nie chodzi o to, aby Ci filmy obrzydzać. Portal, jak dla mnie jest salonem krzywych zwierciadeł, i tak należy go traktować.

      Usuń
  10. Oczywiscie ze nie znam Waszych/Twoich filmow ale ogolnie lubie chodzic do kina. Obecnie oczywiscie ogladam w domu, glownie na Prime i Netflix.
    Nigdy sie nie kieruje recenzjami, ksiazkowymi tez - ogladam i czytam co lubie a nie co mi nakazuja.
    Odmiennie od Ciebie uwazam amerykanskie filmy za doskonale, aktorstwo naszych aktorow za bardzo dobre - jedynie nalezy ogladac dobre filmy a nie badziewie.
    Niedawno widzialam francuski film ktorego akcja dziala sie w USA i nawet byl tu krecony. Taki skrzywiony, sztuczny, nieprawdziwy, pelen jak nie niedomowien to przesady, mowie Ci wogole niezgodny z nasza rzeczywistoscia - i dal mi do pomyslenia ze owszem, jesli francuzi czy inna czesc europy ma takie wyobrazenie to nic dziwnego iz wygladamy zle. A to nieprawda, i w dodatku mowi ze jesli sie kreci o USA to jednak zostawcie to amerykanom. Nawiasem mowiac nie lubie franciskich filmow i juz, nie moge ich ogladac.
    Ale pare dni temu robiac nowa liste filmow do ogladniecia natknelam sie na dwa ktore mnie zdziwily i ucieszyly poniekad, ze wzgledu na aktorow a oba z tego roku - jeden ze Sophia Loren, drugi z Claudia Cardinale. Nie ogladalam i nie bede ale ze zdjec widzialam ze obie wygladaja dobrze i nawet pieknie.
    Najwazniejsze ze to wszystko jest dowolne - mozemy filmy dobierac do swych gustow i zainteresowan, co nie znaczy ze co ja lubie musisz lubiec Ty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gwoli wyjaśnienia, notka ma charakter felietonu, a ten się rządzi dość specyficznymi prawami. Nawet jeśli piszę o wyleczeniu się z kinomanii, nie znaczy to, że wszystkim to zalecam. Mówiąc szczerze, każdy powinien robić to, co lubi, nawet jeśli ja tego nie lubię – i tu się chyba zgdzamy.
      Wskazałem na ów portal recenzji filmów nie ze względu na to, aby komuś kino obrzydzić, tak jak to robią autorzy tych recenzji, ile po to, aby wyśmiać pewne dziwadła, które dziś rodzą się niby grzyby po deszczu w przestrzeni internetowej.

      Już na serio, skoro poruszyłaś ten temat, amerykańska kinematografia mnie nie zachwyca. W mojej ocenie za dużo w niej albo cukierkowatych, albo pseudosensacyjnych przekazów. Taki obraz świata daleki od rzeczywistości, choć być może, a raczej na pewno skrojony na potrzeby widza amerykańskiego. Ostatnią superprodukcję, jaką oglądałem w pełni świadomie i z zaciekawieniem był film „Pearl Harbor” z 2001 roku. A refleksje? Da się skrócić do jednego zdania: mimo, że Amerykanie dostali solidnego łupnia, można odnieść wrażenie, że to właśnie oni wyszli z tej bitwy zwycięsko. Inna sprawa, że film był zrealizowany perfekcyjnie pod względem efektów specjalnych. Niestyty, wątki fabularne do kitu. Zastrzegam, nie mam się za speca od kina i ten pogląd jest stricte subiektywny.

      Usuń
    2. Moze masz racje mowiac iz film sugeruje ze amerykanie wyszli z ataku zwyciesko - nie widzialam tego filmu - ale wiesz co? w ogolnym rozrachunku wyszli zwyciesko bo dzieki atakowi wlaczyli sie w wojne i dali lupnia japonczykom i niemcom tez. Wiec owszem, podstepny atak przegrali, ale cala wojne zwyciezyli. Nawiasem mowiac co sobie japonczycy wyobrazali przeprowadzajac ten atak? Ze im ujdzie na sucho? Jacy z nich strategisci i politycy?
      Prawdopodobniee nie znasz tylu amerykanskich filmow co ja albo same sredniej jakosci bo gdybys to moze zmienilbys zdanie. Nikt nie potrafi tak autentycznie oddac scenerii okresu o ktorym mowi film, nikt nie potrafi tak doskonale przekazywac charakterow. Mowie z doswiadczenie majac dobre pole do porownan. Ale nie bede walczyc z Toba i Twoja opinia, wiedzac ze opierasz ja na wlasnych waskich doswiadczeniach a takze uprzedzeniach.

      Usuń
  11. Z czasów szkolnych szkolnych przypominam sobie felieton Tadeusza Boy'a Żeleńskiego - Moralnie obojętne -> http://niniwa22.cba.pl/ku_czemu_polska_idzie.htm
    Zajrzałem do sieci - hasło "religious film review" - niezliczona ilość stron, najwięcej z USA, ale jest i Australia. Dla przykładu opinia na temat filmu Zimna wojna - https://www.catholic.org.au/film-reviews-2018/cold-war
    Co różni te strony od "KulturaDobra.pl", to fakt, że ktoś bierze za nie odpowiedzialność natomiast dyskutowany tu portal, to prywatna strona internetowa, którą można porównać z blogiem czy stroną na facebook'u.
    Po to walczyliśmy o wolność żeby każdy mógł sobie prowadzić taką stronę i wypisywać co ma ochotę.
    Wpisy blogowe, jak ten, nabijają im licznik popularności i potwierdzają, że ich istnienie jest potrzebne.

    OdpowiedzUsuń