Sprawy międzynarodowe interesują mnie jakby mniej, ale uspokoję, mniej to nie znaczy, że wcale. Bo jakby nie patrzeć, polityka międzynarodowa wpływa na to, co dzieję się w Polsce, choć tak uwielbiane przez prawicę nasze granice państwa narodowego (chciałem napisać odwieczne granice, ale na szczęście palce mi zesztywniały), w jakiś sposób ten wpływ tłumią. Chronimy się nie tylko przed falą muzułmańskich emigrantów, ale również przed wpływem ideologii zgniłego Zachodu. Pieniądze i szczepionki przyjmujemy chętniej, na szczęście obrót mamony jest bezgotówkowy.
Miało być o próbie zdobycia przez fanatyków Trumpa budynku Kongresu Stanów Zjednoczonych, ale blogowy kolega z Jakubowa mnie uprzedził. Właściwie niewiele da się powiedzieć coś więcej. Ale skoro już trafiłem do tej hAmeryki zwróciłem uwagę na jeszcze jeden znamienny fakt, który w odróżnieniu od relacji o Trumpie – nastraja mnie optymistycznie. Przeprowadzono badania na temat religijności Amerykanów. Mało kto wie, że to był jeden z najbardziej religijnych krajów w świecie, choć bez dominacji jedynie słusznej religii. Otóż te badania wykazały, że chrześcijaństwo straciło 12 procent wierzących, zaś ateizm zyskał 9 procent. Polski katolicyzm jest tym głęboko zaniepokojony, gdyż aż 27 procent Amerykanów nie postawiło swojej stopy w żadnym kościele. Tu pozwolę sobie na cytat: „Jako wyznawcy Chrystusa deklaruje się 84 proc. przedstawicieli Silent Generation (urodzeni w latach 1928-1945), 75 proc. reprezentantów pokolenia Baby Boomers (urodzeni w latach 1946-1964), ale zaledwie 49 proc. Millenialsów (urodzeni w latach 1981-1996). Na 10 Millenialsów czterech deklaruje się jako ateiści, agnostycy lub obojętni religijnie, jeden jako przedstawiciel religii niechrześcijańskiej, zaś pięciu jako chrześcijanie. Spośród tych ostatnich tylko jedna trzecia uczestniczy jednak w nabożeństwach przynajmniej raz lub dwa razy w miesiącu”1. Przekładając to z polskiego na nasze, na dziesięciu młodych Amerykanów, dwóch regularnie raz na miesiąc chodzi do kościoła, i to jest wariant optymistyczny, biorąc pod uwagę fakt, że może chodzić o kościół katolicki, ale i protestancki. Jeszcze jeden cytacik: „(...) komentatorzy piszą o „wojnie kulturowej” wydanej chrześcijaństwu przez zsekularyzowane elity lewicowo-liberalne, które dążą do wyrugowania religii z przestrzeni publicznej. Jako narzędzie przemiany społecznej wybrały one kulturę, zwłaszcza w wydaniu masowym”2.
W tym kontekście w pełni zrozumiała jest nagonka na celebrytów w Polsce. Bo to nie są konserwatyści i mają zgubny wpływ na polską młodzież. A kultura masowa musi być w rękach konserwatystów, innej opcji się nie przewiduje. Mam na myśli ministra Glińskiego i prezesa TVP Kurskiego. Tak alegorycznie upraszczając, albo Zenek Martyniuk i Sylwester Marzeń, albo koniec rządów Zjednoczona Prawicy. Pewien prawicowo-katolicki piewca kultury polskiej pisze: „(...) chciałoby się napisać, że jesteśmy na takim przełomie, który rozpędzi ciemne chmury i znów zaświeci słońce nad Polską”3. I ja bym powiedział, że zaświeciło w postaci orszaku Trzech Króli w strojach tradycyjnie polskich. Jedyny pozytywny aspekt pandemii to chyba fakt, że w tym roku było tych orszaków jak na lekarstwo, a i same orszaki były mniej liczne niż ekipy fotoreporterów je otaczające. Chciałoby się napisać: tak trzymać! Pozwolę sobie na jeszcze jeden cytat: „(…) teatr wyraźnie podporządkował się lewicowej ideologii i stał się jej narzędziem. I to widać na scenach teatralnych Warszawy, innych dużych miast, a nawet na tzw. prowincji. Barbarzyństwo rozlewa się niemal na wszystkie sceny teatralne. A żeby zrobić karierę teatralną – wystarczy realizować na scenie tematy i sytuacje, dla których odpowiednim miejscem jest nie scena teatralna, lecz domy publiczne”4, to opinia pewnej pani z „Naszego Dziennika” mającej się za krytyka teatralnego. Ja wiem, o co jej chodzi. Ona chciałaby widzieć na scenach polskich teatrów inscenizacje oparte na „Dzienniczku” s. Faustyny, aby widz wiedział, że iskra Bożego Miłosierdzia wyleje się z Polski na cały świat. Jakież to przecudnie piękne...
Czy to da się skomentować? Spróbuję. Od kilku lat słyszę, że Prawo i Sprawiedliwość jest gwarantem prawdziwej wolności nie tylko w wymiarze artystycznym i kulturowym. Każdej wolności, jeśli tylko jest nakierowana na konserwatywny katolicyzm, który na płaszczyźnie społeczno-politycznej ucieleśnia Zjednoczona Prawica, zaś ideowej – polski Kościół katolicki, ze wskazaniem na „polski”. Na szczęście młodzi Polacy, mimo silnej indoktrynacji przypominają swoich amerykańskich rówieśników i za to ich lubię. Pozwalają mi z nostalgią patrzeć na rok 1968 i wierzyć, że ten z uporem lansowany polski szowinizm odejdzie w końcu w niebyt.
Przypisy:
1 - https://wpolityce.pl/kosciol/533900-kosciol-w-ameryce-ma-podobny-problem-jak-w-polsce
2 - ibidem;
3 - https://www.pch24.pl/tomasz-a--zak--z-notatnika-romantyka--czyli-kultura-jest-najwazniejsza,81077,i.html
4 - ibidem.
Całkowicie się zgadzam z puentą - prawdziwa wolność to jest tylko ta nakierowana na konserwatywny katolicyzm ucieleśniany przez Zjednoczoną Prawicę i KK "polski". :))
OdpowiedzUsuńCoś jak te przysłowiowe pierwsze samochody Forda, które mogły być w dowolnym, byle czarnym kolorze.
A ta "Iskra", która już wyszła (a może dopiero wyjdzie?) z Polski jakoś coraz bardziej przygasa w coraz bardziej zlaicyzowanych państwach tzw. kultury łacińskiej (zachodniej).
I pewnie nie przysłuży się jej rozświetleniu decyzja biskupa Jędraszewskiego, który "wymówił" siedzibę Tygodnikowi Powszechnemu na swoich(?) włościach w Krakowie. Bo TP często chce być wolny w trochę innym stylu niż opisany w notce i jaki by sobie życzył Abp. :)
brawo Maria, wyprzedziła mnie o kilka minut, bo też chciałem o tych Fordach...
Usuńp.jzns :)
Mario, za to odniesienie do czarnych fordów, jako symboliczne zmaterializowanie wolności w Polsce, należy Ci się, i to bez kozery tytuł – „Autorki komentarza roku!”. Symbolika jest wręcz niewiarygodnie celna i to w dwóch wymiarach. W kolorze i wyborze.
UsuńMnie w tym wszystkim przeraża dziwna narracja. Mają tej „wolności”, że im uszami wychodzi, a mimo to wciąż się kreują na uciśnionych i zagrożonych. Zagraża im nawet Tygodnik Powszechny. Mogą epatować realizacją własnej wizji kultury na potęgę, bo przecież żadna cenzura im nie grozi, a im to kompletnie nie wychodzi. Ani patriotyzm, ani żołnierze wyklęci, ani tym bardziej religijność w najbardziej siermiężnym wydaniu. Jeśli już się coś pojawi, jest to obraz nędzy i rozpaczy. Zaś z tą „iskrą” to jest tak, że trzeba ich ostrzec, bo niechcący podpalą nią sami siebie.
No, ależ mnie Panowie dowartościowali - i brawa, i tytuły. :))
UsuńNormalnie nie wiem co powiedzieć. Więc może tylko podziękuję, dygnę, i pozdrowię jzns :))
Wiedziałem, że będzie szerzej i ciekawiej o "bitwie o Kapitol". Słynna religijność amerykanów jednak zawiera bardzie w strefie werbalnej niż duchowej. A zbitka słowna: O My Godd! używana jest nawet w reklamach, także polskich.
OdpowiedzUsuńTo tak nie do końca o bitwie o Kapitol. To się dopiero tworzy ;)
UsuńBiskupi się martwią, bo im ziemia spod nóg ucieka.
OdpowiedzUsuńNie dość, że coraz mniej ludzi w kościołach, kolędy zawieszone z powodu pandemii, to jeszcze młodzi chadzają własnymi drogami
Gdy minie czas moherowych, ciężko będzie ...
Tyle, że z tego zmartwienia nic nie wychodzi. Nic, dosłownie nic.
UsuńGdy mnie czas moherów (obym go dożył), świat będzie piękniejszy ;)
Nic mnie nie nastraja optymistycznie - ani zwiększające się rzesze ateistów, ani radykalizacja ludzi wierzących nie ważne w co. Ci niewierzący Amerykanie nie są ani mądrzejsi, ani lepsi od swych wierzących rodaków, podporządkowanym po prostu innym zasadom.
OdpowiedzUsuńTylko, co ja na to poradzę? ;)) Takie czasy, że nawet patrioci nie mają już wzięcia. Rzekłbym błogosławione czasy, nawet jeśli ateizm sam w sobie światem nie będzie rządził. Niech żyje liberalizm, taki bez odchyłów w prawo, czy lewo :D
UsuńNie żyje, co nie istnieje...
UsuńZawsze mnie dziwi, że człowiek mając taki pojemny mózg tak mało z niego korzysta i tak mało się zmienia.
OdpowiedzUsuń