piątek, 22 stycznia 2021

Uwaga! Katolik rządzi

 

 

  Katolik rządzi, i to rządzi największym mocarstwem świata. Wydawałoby się, że nie tylko polski Kościół powinien piać z zachwytu, ale również rząd i prezydent Duda. Natomiast ja, grzeszny ateista, powinienem wyrywać sobie z głowy ostatnie włosy i popaść w depresyjny marazm. Coś jednak jest nie tak, że ani ja nie popadam w defetyzm, ani polski Kościół i rząd nie unosi się euforią? Duda też jakby w minorowym nastroju. Ano, nie ulega wątpliwości, że ten świat, sorry, polski świat stoi na głowie. 

  Polscy ortodoksi już wymyślili nazwę dla katolicyzmu, jaki prezentuje Biden – Catholics In Name Only (katolik tylko z nazwy). Nieważne, że uczestniczy w mszy świętej, nieważne, że przyjmuje eucharystię i ma stale przy sobie różaniec, dyskwalifikuje go brak stanowczego sprzeciwu wobec aborcji, in vitro i antykoncepcji. To znaczy jest przeciw, ale pozostawia to sumieniu obywateli. W polsko-katolickim pojmowaniu wolności jest to – zamach na wolność. No bo jak katolik może twierdzić, że „Moja wiara określa to, kim jestem. W odniesieniu do aborcji przyjmuję stanowisko mojego Kościoła, że życie zaczyna się w momencie poczęcia. To osąd Kościoła i ja go akceptuję w moim osobistym życiu. Nie uważam jednak, że mamy prawo mówić innym ludziom, iż kobiety nie mogą sprawować kontroli nad swoimi ciałami1? Właśnie z takiej narracji wyrosły całe pokolenia letnich katolików, dla których czymś zwyczajnym jest rozdzielanie prywatnej wiary od tego, czego Kościół wymaga od innym ludzi w sprawie kontroli nad ciałami, szczególnie w kontekście seksualności. Kontroli narzuconej przez tę instytucję, a realizowanej przez rząd, trwający w ścisłym sojuszu z tymże Kościołem. Trump, choć nie katolik szedł w dobrym, świętym i chrześcijańskim kierunku, teraz Biden to zaprzepaści, co pewnie czkawką odbije się w katolickiej Polsce.

  Spokojnie, nie przeceniam możliwości nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych. W Polsce i bez niego letni katolicyzm ma się dobrze, ba!, wręcz coraz lepiej. Dbają o to i purpuraci, i Kościół rydzykowy w sojuszu z rządem, oraz ortodoksi wszelkiej maści. Dzięki nim i na przekór – religijna gorączka stygnie niczym nieboszczyk na marach, „by poddać się leniwemu rozkładowi użyźniającemu rośliny ogrodowe2.

  Zostawmy tego Bidena w Stanach, bo oto trafiłem na news, w którego wynika, że Ordo Iuris chce zatrzymać surowość ortodoksyjnej zimy w naszym kraju3. Doszli do wniosku, że za laicyzację młodzieży odpowiadają rodzice, i to tak samo przed Bogiem, jak i przed Ojczyzną, gdyż oni zatracili już chrześcijańskie korzenie. Temu trzeba położyć kres, to znaczy nałożyć obowiązek uczestniczenia na lekcje religii lub etyki do końca szkoły średniej. To tak w ramach konstytucyjnej wolności wyznania. O tym jak wygląda organizacja zajęć z etyki szkoda gadać, jeśli już jest bywa i tak, że prowadzi ją ten sam katecheta, który na co dzień uczy religii4. Na dziś etyka nie jest realnym wyborem, a nawet gdyby, czyż nie będzie tu najważniejszą etyka chrześcijańska? I aby uczniom nie poprzewracała się w głowach, ocena niedostateczna z tych przedmiotów ma uniemożliwić promocję do następnej klasy (sic!) Przyznam, śmiałbym się z tej propozycji do rozpuku, gdyby ministrem edukacji nie był światły i bogobojny minister Czarnek. W radiu RNF FM rzekł całkiem poważnie: „Obawy, że młodzież przestanie chodzić na religię, są przesadzone, ale ich nie bagatelizuję, jako obywatel RP, jako rodzic, jako Polak, któremu zależy także na wykształceniu religijnym naszego społeczeństwa”. Strach się bać. Oczywiście nie mnie, ale przedszkolakom, uczniom i ich rodzicom.

  Mam mieszane uczucia. Z jednej strony żal mi tego społeczeństwa, które wyhoduje (nie mylić z wykształceniem) minister Czarnek, z drugiej cieszy mnie, że tak późno się za to wzięli. Do najbliższych wyborów ta inicjatywa ma marne szanse, aby wpłynąć na młode pokolenie wyborców. Ono nie darzy sympatią wolności w wersji katolickiej i ortodoksyjnej zimy średniowiecza.

 

PS. Niech mi będzie wolno na blogu podziękować Radkowi za książkę „Sochaczewska ojczyzna Chopina”, jego autorstwa z osobistą dedykacją. Piękne wydanie.

 

Przypisy:
1 - https://www.pch24.pl/katolik-w-bialym-domu---spokojnie--to-tylko-cino,81471,i.html
2 – cytat z książki „Sztywniak. Osobliwe życie nieboszczyków” Mary Roch.
3 - https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,26608836,setki-uczniow-zrezygnowaly-w-warszawie-od-wrzesnia-z-religii.html?_ga=2.80689237.373815725.1607809498-78808038.1607809497#S.main_topic-K.C-B.1-L.1.duzy
4 – „Studia teologiczne, które kończą księża i katecheci, również obejmują w programie studiów filozofię oraz etykę, więc formalnie też mogą uczyć etyki. Czy katecheta, zwłaszcza który uczy jednocześnie religii w jego szkole, w jego ocenie będzie w stanie sprostać prowadzeniu dwóch przedmiotów, każdego opartego na innym systemie wartości (chrześcijańskich i świeckich)? Do rozważenia pozostaje także kwestia nastawienia rodziców i w szczególności uczniów, w których świadomości może zacierać się granica między religią a etyką prowadzoną przez katechetę lub księdza”, za: https://www.nadzor-pedagogiczny.pl/porada/jakie-kwalifikacje-musi-posiadac-nauczyciel-etyki-/7934

 

 

49 komentarzy:

  1. etyka to nie jest żaden system wartości, system moralny, tylko nauka o tych systemach... tak więc nie ma czegoś takiego, jak "etyka chrześcijańska", jest tylko "moralność chrześcijańska"... aczkolwiek w użytku common utarło się gdzieniegdzie błędne użycie słowa "etyka", np. "etyka zawodowa"...
    co to oznacza?... ano tyle, że etyka nie ocenia żadnych systemów wartości, nie tworzy rozróżnień na "lepsze", czy "gorsze", tak samo jak np. botanika nie ocenia roślin... pytanie teraz, jak wyglądają w szkołach lekcje etyki, jeśli w ogóle gdzieś są... czy jest to naprawdę etyka, czy wciskanie jakiegoś konkretnego systemu wartości?... faktycznie miałbym duże obawy, czy takie lekcje umiałby poprowadzić katecheta zindoktrynowany na system wartości, który inne systemy neguje, czy umiałby być "neutralny światopoglądowo" na czas trwania lekcji?...
    ciekawi mnie też, czy Czarnek w ogóle rozumie słowo "etyka", ale tu szacuję, że na 99% procent nie ma on o tym pojęcia, bo fundamentaliści religijni na temat wielu rzeczy nie mają pojęcia...
    ale tak nawiasem mówiąc podoba mi się w Czarnku /a także w wielu innych politykach neokomuny z małym włącznie/ ta rozbrajająca szczerość, nieukrywanie faktu, że chcą w Polsce wprowadzić państwo w pełni wyznaniowe /bo de facto częściowo już nim jest/, walą o tym otwartym tekstem, bo wiadomo przed czym się bronić...
    ...
    co do Bidena... jak wiesz /lub może nie wiesz/ do ludzi deklarujących się jako katolicy /lub wyznawcy innej religii, czy ideologii/ mam podejście a la Dostojewski: "niech się nawet zwą złodziejami, byle tylko nie kradli", ergo jeśli Joe Biden popiera prawo kobiet do decydowania o sobie, to dla mnie jest to dobry katolik, przynajmniej w tym konkretnym temacie i cudza ocena mnie nie interesuje...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjaśnię, etyka chrześcijańska (teologia moralna, tomizm) istnieje i tego nie zmienisz. Na pocieszenie, też uważam, że ta nazwa nie jest zbyt szczęśliwa, niemniej bez względu na jej źródła (Biblia, tradycja, nauczanie Kościoła), trudno jej odmówić istnienia. Istnieje obok etyki filozoficznej i czasami się z nią zazębia. Bo czymże zajmuje się etyka, jeśli nie również tworzeniem systemów w oparciu o które wprowadza się zasady moralne?

      Mnie trudno ocenić jakiej etyki uczy się w szkole, mogę sobie tylko wyobrazić, że będzie się różnić od etyki w wykładni świeckiej, a tej prowadzonej przez katechetę. I chyba dlatego Czarnek optuje za etyką, bo sam pewnie zna tylko tę opartą na teologii moralnej. Śmiem twierdzić, że manewr o Deklaracji Praw Rodziny będzie służył do wyrugowania ze szkół etyki stricte świeckiej. Wystarczy, że wykładowca coś napomknie o równych prawach dla wszystkich, w tym dla osób LGBT.

      Katolicyzm Bidena mi nie przeszkadza, podobnie jak wielu wierzących. Jeśli on dzień dobry mówi, że pewnych doktryn nie można narzucać innym, wszystko jest ok.

      Usuń
    2. ja to rozumiem, nazwa "etyka chrześcijańska" weszła w uzus tak jak wspomniana "etyka zawodowa", aczkolwiek uważam to za błąd, bo etyka to nauka "o systemach" i nie powinna wyróżniać żadnego... ale jest jak jest, faktycznie nic się z tym nie zrobi... natomiast czy etyka również tworzy jakieś systemy?... to akurat może w ramach eksperymentu myślowego, tak jak fizycy tworzą w ramach doświadczeń różne modele rzeczywistości, albo np. tworzą cząstki elementarne w akceleratorach, badając je i cały proces ich powstawania... natomiast realna systemy wartości powstają już w ludzkich umysłach, aczkolwiek wszelkie studia filozoficzne mogą mieć na to jakiś wpływ...

      Usuń
    3. p.s. szczerze mówiąc, to nigdy nie interesowało mnie wyznanie żadnego prezydenta USA, pamiętam jedynie Cartera, który deklarował się jako baptysta, ale nie kojarzę, aby miało to jakiś wpływ na jego prezydentowanie...

      Usuń
    4. Być może masz rację z tymi etykami, ale co zrobisz, skoro filozofowie i teolodzy tak sobie wymyślili? Otwartym jest zagadnienie tworzenia systemów moralnych. Te skądś się muszą brać, a skoro mimo wszystko etyka też w jakiś sposób wartościuje, nawet tylko przez opis, więc na jej podstawie też da się stworzyć system moralny. Prawdę mówiąc nie ma innego sposobu. To, co wymyślisz w swojej głowie też jest systemem moralnym, tyle, że nie ma znaczenia uniwersalnego. Weźmy tych wegetarian, albo jeszcze lepiej wegan. Niby zależy im na zwierzętach, ale na myszy w domu albo kupią kota, albo będą zakładać pułapki. W którym miejscu kończy się uniwersalizm weganizmu, a gdzie zaczyna się indywidualna moralność?

      Katolikiem był też Kennedy. Podobno musiał przyrzec demokratom, że nie będzie mieszał religii z polityką.

      Usuń
    5. od pewnego czasu chodzi mi po głowie pomysł /na razie pomysł, do projektu jeszcze daleko/ na "poważny" post o moralności u siebie, tedy nie chcę spojlerować i palić sobie tematu wpuszczaniem się w tą dyskusję... zatrzymam się tylko na kwestii tych wegetarian... no cóż, nawet oni się myją, więc zabijają jakieś zwierzątka na sobie, które każdy ma, czy chce, czy nie chce... tedy nie widzę problemu w tym, że w zasadzie "nie zabijania (zwierząt)" czynią pewne wyjątki, choćby na takie tępienie myszy...

      Usuń
    6. Już się cieszę, nawet jeśli to tylko pomysł. Może wreszcie będzie okazja u Ciebie na obszerniejszy dyskurs ;) Bo wiesz, takie tematy zawsze mnie pobudzają.

      Usuń
  2. Polscy ortodoksi nie wymyślili nazwy "Catholics In Name Only" i powinno Cię zastanowić już to, że jest ona angielska. Tak nazwał Bidena niejaki Lou Holtz, republikanin i zwolennik Trumpa.

    Co do letniego katolicyzmu - nie pomnę gdzie, ale pewien ksiądz powiedział, że winni są również katecheci. Tu przywołam słowa ks. dra Mąkosy, gdyż są moim zdaniem bardzo celne:

    "Ale błędem jest przede wszystkim to, że nie potrafimy dotrzeć do dzisiejszych młodych ludzi. Katecheza używa języka, którego nikt nie rozumie, odpowiada na pytania, których sobie nikt nie stawia, i porusza problemy, którymi nikt nie żyje..."


    Fajnie że książka dotarła i cieszę się, że się podoba. :) Mam też nadzieję, że jako meloman znajdziesz tam dla siebie jakieś ciekawe informacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat z powodu tego, kto wymyślił tę nazwę, nie będę się sprzeczał, choć wydaje mi się, że termin „letni katolicyzm” (synonim katolika bez nazwy) istniał w Polsce już przedtem niż na scenie pojawił się Trump.

      Katechetów ujmuję w grupie Kościoła Rydzykowego, bo ten ma dziś największy wpływ na narrację katechetyczną. I trudno się nie zgodzić z opinią ks. Mąkosego.

      Jestem w trakcie lektury, zrobiłem nawet kilka screenów aby pochwalić się na fb ;) Chyba nie będziesz miał nic przeciw? Może nabywców Ci nie nagonię, ale rozsławię Twoje imię ;))

      Usuń
    2. nauka religii (katecheza) w założeniu jest wciskaniem jednej konkretnej ideologii, jednego systemu wartości i być może faktycznie młodzież /w swej większości/ tego nie "kupuje" ze względu na język nauczania, ale nie uważam, aby to był dominujący powód... wydaje mi się, że wielu dzieciakom "nic się nie zgadza" /tak jak mnie kiedyś/ pomiędzy nauczanymi treściami i postrzeganą rzeczywistością /interpretowaną jako real/, zwłaszcza że zewsząd bombardowane są nawałem informacji z mediów, zwłaszcza z neta...
      inna sprawa, że za "moich czasów" chodziło się na religię tak jakby trochę "na złość" ówczesnej władzy, "antysystemowo", a obecnie ta religia jest częścią systemu i dzieciaki w naturalny dla tego wieku sposób buntują się, traktując ją jako kolejny przykry obowiązek do wykonania...
      ale wiem też, że w niektórych szkołach (średnich) trafiają się dość sensowni katecheci, którzy zamiast wciskać dzieciakom kit zamieniają lekcję w coś rodzaju kółka dyskusyjnego, na pełnym luzie i na takie lekcje młodzież nawet chętnie chodzi... na ile to jest skuteczne z punktu widzenia celu katechezy, tego akurat nie wiem, znam tą sprawę z relacji dobrej katoliczki /"dobrej" w moim rozumieniu/...

      Usuń
    3. Tu już pełna zgoda. Lekcje religii polegają na indoktrynacji jedynie słusznej religii, ale taki jest ich cel. Oczywiście, język jest archaiczny, i też nie sądzę, że to jedyna przyczyna laicyzacji. Główna to rozmijanie się owych „nauk” z rzeczywistością. Nie rozumiem jak można propagować jakiś system moralny, samemu się do niego nie stosując?
      Mówiąc szczerze mam wątpliwości do tej dyskusyjnej formy nauczania. W tej dyskusji katecheta jest w uprzywilejowanej pozycji (trudno, żeby było inaczej), więc on swoje i tak postawi na pierwszym miejscu. Ale być może w tym jest właśnie metoda.

      Usuń
    4. Skoro dzieciaki "są zewsząd bombardowane są nawałem informacji z mediów, zwłaszcza z neta..." katecheza siłą rzeczy nie może być "wciskaniem jednej konkretnej ideologii". Mogłaby nią być, gdyby nikt nie miał alternatywy poznawczej... tak mi się przynajmniej wydaje.

      Usuń
    5. Radku, pytanie brzmi, czy net wciska młodzieży jakąś konkretną ideologię poza religijną? Mam tu poważną wątpliwość, więc twierdzę, że „jedynie słuszna” ideologia jest „wciskana” zdecydowanie najbardziej, zaś „inna alternatywa poznawcza” nie ma charakteru ideologicznego.

      Usuń
    6. A czemu się ograniczać do ideologii religijnej, jakby nie było żadnych innych?

      Usuń
    7. A ja Ci powiem w sekrecie, młodzi mają delikatnie mówiąc gdzieś ideologie. Wszystkie ideologie, nawet mój ateizm.

      Usuń
    8. Tu się mylisz. Przykład Grety Thunberg i obecność 14-latek na strajk kobiet dowodzi że akurat młodzi są podatni na różne ideologie.

      Usuń
    9. Mógłbym sarkastycznie zapytać, a kto to jest Greta Thunberg i dlaczego zajmuje się ekologią? Ale zapytam tylko czy ona jest Polką, bo chyba o Polsce dyskutujemy?

      Czternastolatki na Strajku Kobiet też raczej nie wyznają żadnej ideologii. Wychodzą z założenia, że jeśli jest zadyma, jest ok. Owo ***** *** to społeczny protest a nie ideologia.

      Usuń
    10. To uważasz, że w Polsce nie ma młodzieży podatnych na ideologię, bo Greta nie jest Polką... (sic!). To inny przykład - czy w marszach ONRu uczestniczą starcy, czy raczej ludzie młodzi? Skoro uważasz, że poglądy tych ludzi nie mają znaczenia a liczy się tylko zadyma - skąd się wzięło zjawisko subkultur - takich jak skini, czy antifa? Niestety nie masz racji, nic nie potwierdza Twoich twierdzeń.
      Po części się zgodzę, udział w różnych przedsięwzięciach faktycznie wynika to z pewnego rodzaju awanturnictwa. Tylko przy okazji zauważam, że ono jest ściśle związane z ideologią, bo małolata z marszu nie zidentyfikuje się z chłopcem z marszu niepodległości - a jedno i drugie ma jednak wrażenie, że uczestniczy w czymś ważnym.

      Usuń
    11. "***** ***" to postulat, aczkolwiek metaforycznie sformułowany, a skoro postulat, to już jakaś ideologia :)
      natomiast pytanie, czy net faktycznie coś nam "wciska", np. jakieś ideologie, czy to ludzie sami sobie je wciskają chłonąc bity informacji... tak dokładnie, to optowałbym raczej za tym drugim, a stwierdzenie, że ktoś nam coś "wciska" to raczej taka próba przerzucenia na kogoś/coś odpowiedzialności...
      to trochę tak, jak z obrażaniem: ktoś podarł jakąś książkę na scenie, a ktoś z tego powodu poczuł się źle... no, i się robi afera z niczego, ów widz robi joł, że artysta go "obraził" /a dokładnie: jego "uczucia religijne"/, tym samym zwalając nań odpowiedzialność za własną słabą psychikę, którą może "skaleczyć" takie głupie podarcie jakiejś głupiej książki...
      /tu wspominając autentyczne wydarzenie warto zauważyć, że artysta słowem nie powiedział, co to za książka, tylko widzowie sobie to dośpiewali, ale to już inna historia :)/...

      Usuń
    12. Nie będę taki. Załóżmy, że ekologizm jest ideologią. W Polsce ta ideologia kończy się na stwierdzeniu „kocham przyrodę”, jaki więc może mieć negatywny wpływ na religię, skora ta też „kocha świat”? To prawda, religia katolicka jest negatywnie nastawiona do ekologizmu, ale nie słyszałem, aby ekologizm zwalczał Kościół. Tak na marginesie – czasy sławy Thunberg odchodzą w niepamięć. Jej siła tkwiła w młodości, dziś jest już pełnoletnia i jej dziecięcy zapał jakby przybladł. Innymi słowy, jeśli chcesz mi udowodnić, że są ideologie w kontrze do religii, musisz wskazać inną ;)

      Owszem, w Polsce są grupy młodzieży podatne na jakąś ideologię. Zapisują się do młodzieżówek partyjnych (jak w przypadku ONR). Tyle, że to margines, w przypadku ONR – groźnych. Ale chyba nie o takim nurcie dyskutujemy. Bo czy małolaty z protestów należą do jakiejś organizacji? Ten protest nie był wyrazem poparcie dla jakieś ideologii, był sprzeciwem wobec ich (ideologii) narzucaniu społeczeństwu. Czy tego chcesz, czy nie, to istotna różnica.

      Usuń
    13. A czy podatność na ideologię musi się wiązać z przynależnością do jakiejś organizacji? Nie. Zresztą daruj - bo usiłujesz teraz wmawiać, że uczestnicy marszów nie kierują się ideologią. No sorry wielkie - żeby się przeciwstawiać czemuś, trzeba się kierować odmienny zdaniem, więc nie jest to żaden "sprzeciw wobec ideologii", ich czy nie ich, tylko przeciwstawienie jej własnej - bo marsz kieruje się konkretnymi postulatami.

      Usuń
    14. A niby jaką ideologią? Przy czy prosiłbym, abyś nie mieszał organizatorek protestów z całą resztą. Czy do sprzeciwu wobec wyrokowi Trybunału Przyłębskiej potrzeba jest ideologia? Większość z tych protestujących dziewcząt pewnie nigdy nie dokona aborcji, a jednak nie godzą się na obostrzenia. Chcesz mi powiedzieć, że to wynika z ideologii? Jeśli ja dziś sprzeciwiam się próbom wegetarian do ograniczenia mi możliwości spożywania mięsa, to mnie nie jest do tego potrzebna żadna ideologia, choć akurat na dziś mi nie wolno go jeść, ze względów zdrowotnych. Przypisz mi jakąś ideologię mojego sprzeciwu. No spróbuj. ;)

      Usuń
    15. A wiesz - żeby dojść do wniosku że kompromis aborcyjny jest niezgodny z konstytucją też nie trzeba kierować się ideologią a znajomością prawa - więc mogę spytać "gdzie ta ideologia?". Nie mniej jednak pytanie o ideologię uczestniczek marszu jest tak trywialne, że wręcz retoryczne, a skoro je stawiasz - znaczy chcesz toczyć rozmowę na zasadzie przelewania z pustego w próżne. Jakbyśmy poszli do lasu też byś się pytał gdzie są drzewa? :)

      http://strajkkobiet.eu/postulaty/

      Oczywiście możesz się trzymać swojego zdania w tej sytuacji, ale czy to nie robienie trochę z ludzi idiotów?

      Usuń
    16. Co do tych wegetarian... W sumie to nie wiem, czy twierdzenie że usiłują Ci ograniczyć możliwość jedzenia mięsa, to już nie ideologizowanie.

      Usuń
    17. Ja o tych postulatach czytałem już dużo wcześniej. Nie wiem czy sam SK to ideologia, ale im faktycznie blisko do ideologii skrajnej lewicy. Tu się chyba zgadzamy?
      Rzecz w tym, że większość strajkujących, nie tylko kobiet, nie ma nic wspólnego z lewicą. Wystarczy popatrzeć na sondaże. W gruncie rzeczy w każdej ideologii (politycznej czy społecznej) można znaleźć coś dla siebie. Nie będę tu wymieniał tych punktów, pod którymi bym się podpisał, ale mnie tak daleko do lewicy jak i do prawicy, choć w tej drugiej też bym coś dla siebie znalazł. I teraz najważniejsze, lewica nie rządzi, więc ideologia to mrzonki, prawica rządzi, ale wykoślawia prawicowe idee, więc i one to mrzonki. I miedzy tymi ideologiami, ludziom nie podoba się poczynanie władzy, a pan Radek od razu przypisuje im ideologię lewicową ;) Więc jak? Nie wolno protestować, aby nie być przypisanym do jakieś ideologii? I choć nie jesteś katolikiem masz siedzieć cicho, choć biją cię raz z prawej, raz z lewej?

      Wegetarianizm, choć dziś nie ma wpływu na rządzenie krajem, w swych postulatach ma rezygnację z jedzenie mięsa. Już o tym pisałem, za co moja przyjaciółka, wegetarianka, na mnie śmiertelnie się obraziła. Bo nie popieram jej ideologii ;)

      Usuń
  3. Radek to jest rzeczywiście fajny Gość. Nie dość, że mu się chce, to jeszcze potrafi. Ja się też cieszę, że tu jest i można z nim czasami porozmawiać. :)

    Słowa ks. Mąkosy także uważam za celne, tyle że nie bardzo wiadomo jak to naprawić, jak "przetłumaczyć" Biblię na współczesne czasy i problemy, na dodatek z wykorzystaniem szybko zmieniającego się świata i postępu technologicznego, a zwłaszcza informatyki.
    Najprościej jest winę zrzucić na drugiego, zwłaszcza rodziców, bo to oni w pierwszym rzędzie odpowiadają za kształtowanie w ogóle, w tym także religijne dziecka. Tylko jak oni mają to zrobić, skoro sami są słabo w tym ukształtowani.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Radka, pewnie, że fajnie. Można się z nim pokłócić bez przykrych konsekwencji ;))) Żeby tak z każdym...

      Mario, nie trzeba tłumaczyć Biblii na nowo, wystarczy interpretację jej treści dostosować do czasów współczesnych i to jest problem katechetów, którzy niestety skostnieli na tyle, że wciąż tkwią, jeśli nie w średniowieczu to przynajmniej w narracji XIX wieku.
      Gdzieś czytałem o szalonym pomyśle, aby rodziców też posłać na lekcje religii ;))) Będą na bieżąco :D

      Usuń
    2. Ten szalony pomysł już się trochę realizuje. Może jeszcze nie w przymusowych lekcjach religii dla rodziców, ale u nas jest już tak, że na egzaminy kandydatów do sakramentów Pierwszej Komunii św. i Bierzmowania ksiądz zaprasza oprócz egzaminowanego także rodzica. Złośliwi mówią, że ksiądz zagroził, że jeśli młody nie będzie umiał odpowiedzieć na pytania, to będzie musiał odpowiedzieć rodzic. :)
      Co do zaproszenia to jest pewne, bo ksiądz ogłaszał na kazaniu, co do złośliwości to nie wiem, może to tylko plotka. Ale dla "bezpieczeństwa" warto chyba sobie podstawy katechizmu przypomnieć, żeby sobie jakiego obciachu nie zrobić... :))

      Usuń
    3. Ha, ha, ha... Tego jeszcze nie słyszałem ;)))

      Z drugiej strony może to dobrze, bo wtedy posłanka lewicy (nazwiska już nie pamiętam) nie palnęłaby tekstem, że ci zamordowani chrześcijanie mogli się nie pchać do Etiopii. Niemniej podobała mi się jej inna zagrywka, kiedy zaprotestowała na tekst "odszedł do Pana".

      Usuń
    4. No właśnie, "wystarczy interpretację jej treści dostosować do czasów współczesnych".
      Ja tu widzę ogromny problem, bo pojawiły się nowe zjawiska, o których w Biblii nic nie ma. Jak je zinterpretować w oparciu o nią, na dodatek w takim pośpiechu informatycznym w jakim dzisiaj żyjemy. Dzisiaj nie ma czasu na długoletnie dyskusje czy badania w tym zakresie, nie ma też przygotowanych do tego "mędrców". Kim jest jakiś ks. Mąkosa wobec Jędraszewskich czy Rydzyków, żeby go musieli słuchać? Już mu prędzej "zamkną gębę" jak będzie się wymądrzał, zwłaszcza medialnie.
      Niestety ale to chyba nie służy Kościołowi, co mnie wcale nie cieszy.

      Usuń
    5. Bądźmy szczerzy teoria zawsze rozmija się z praktyką i Kościół, a raczej Jego nauki nie są tu ewenementem. Ale o ile w innych dziedzinach teorie są elastyczne, o tyle w Kościele to niemożliwe. Popatrz, co się dzieje z encyklikami papieży. De facto każda z nich powiela jedną i tę samą „prawdę”, choć ubiera ją w inne słowa. Nie zmienisz charakteru kobiety, zmieniając jej makijaż czy ubiór. Jedyną zmianę (na minus) wprowadził JP II kierując wiarę na katolicyzm ludowy. Niestety, dziś słowa JP II są święte i nie podlegają dyskusji. Przynajmniej w naszym kraju.

      Usuń
  4. pytanie techniczne @All, kompletnie nie na temat:
    coś się dzieje dziwnego z interfejsem bloggera, zniknęła opcja usuwania komentarzy przez osoby zalogowane, znikło to też u mnie na blogu, gdy chcę poprawić błąd, to aby usunąć taki komentarz muszę wjechać w opcję "projekt" i dopiero wtedy mogę to zrobić, czy u Was jest tak samo?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, u mnie jest tak samo, zniknęła opcja "usuń". Radzę sobie inaczej. Wchodzę w opcje "komentarze" i tam komentarz usuwam, albo z śladem, że usunąłem, albo definitywnie. Ze strony autora bloga żaden problem, komentujący musi mnie poprosić o usunięcie, i to jest już problem ;)

      Usuń
    2. zniknęła też szybka opcja pozwalająca na majstrowanie przy wystroju własnego bloga, też trzeba wejść w "projekt", a potem "układ", zniknęła też szybka opcja wejścia w edycję własnego posta gdy się chce wykonać jakieś poprawki, też trzeba "projekt" potem "posty"...
      tak czy owak, te wszystkie zmiany nie pomagają, co prawda problem niewielki, ale upierdliwy i odrobinę czasu więcej to wszystko zabiera...

      Usuń
    3. W tej notce jest literówka, należałoby ją poprawić, ale... Mnie doprowadza do szewskiej pasji ta czynność, bo blogspot, choćbym zaklinał go na wszystkie świętości, zmienia mi moją ulubioną czcionkę na Times New Roman ;)

      Usuń
  5. Cóż to za katolik, który dopuszcza, a nawet zaprasza, do wygłoszenia błogosławieństwa przez pastora - metodystę!
    Mam nadzieję, że ironia w moim wpisie jest słyszalna ? ;) bo mnie się to akurat bardzo spodobało.

    Jak nisko upadł nasz polski katolik, jeśli jest on do przyjęcia, gdy chociaż nie ma zamiaru terroryzować innych swoją wiarą :( To bardzo smutne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ Twoja ironia jest wręcz wzorcowa i trudno byłoby jej nie zauważyć ;)

      Nie mnie powinnaś uściślić - polski ortodoksyjny katolik. Większość katolików w Polsce jest normalna. Taką przynajmniej mam nadzieję.

      Usuń
    2. Większość z tych, których znam, tak, ale moje znajomości są ograniczone :) Niemniej dziękuję Ci za tę wiarę.

      Usuń
  6. Dzieciaki lawinowo chcą wypisywać się z lekcji religii i nawet gdy rodzice nalegają, by chodziły, robią katechetom niedźwiedzia przysługę, bo dzieciaki przeszkadzają, utrudniają, to walka z wiatrakami.
    Lekcje katechezy są poza kontrolą, od innych nauczycieli wymaga się stawania na rzęsach, by lekcje były ciekawe i efektywne, a katecheci , mając po 2 godziny tygodniowo zaprzepaszczają szanse dotarcia , zwłaszcza do młodzieży...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje słowa o masowości rezygnacji z lekcji religii to miód na moje serce ;)

      Tak jestem ciekaw, ilu katechetów (procentowo) potrafi prowadzić ciekawą lekcję, bo pewnie i tacy się zdarzają?

      Usuń
    2. Zapewne, znałam jedną, wyjechała na misje do Afryki...

      Usuń
    3. gdzieś tu w innym miejscu wspomniałem o takich katechetach, teraz doprecyzuję, że tak dokładnie, to słyszałem o jednym, do tego jakoś ok. 15 lat temu, ale za wiarygodność źródła informacji ręczę :)

      Usuń
  7. Z ciekawością czekam na 28 stycznia, bo wtedy podobno Hołownia ma zaprezentować I część swojego wielkiego i wieloczęściowego programu naprawy Polski "po PISie". Ma być o stosunkach państwo-kościół, a więc temat wielce niewygodny "do ruszania" od lat dla żadnej, poza Lewicą opcji partyjnej.
    Ciekawe co odważy się zaproponować i czy społeczeństwo jest gotowe na większe zmiany w tym temacie. Bo jeśli będzie chciał zbyt dużo, to niewątpliwie na jego głowę wyleje się ogromna ilość hejtu. I ze strony Kościoła, bo nikt nie lubi, gdy mu chcą jakieś przywileje zabrać albo do kieszeni zaglądać, i ze strony ortodoksów, bo odbiorą to jako zamach na wiarę i religię, i ze strony PISu, bo on przecież taki "prawy i sprawiedliwy" jak nikt inny i miał zamiar inne kraje na chrześcijaństwo nawracać. Trochę krzywo (z zazdrości) mogą patrzeć i PO i PSL, bo same nie miały odwagi w ten temat wchodzić. ;)
    Pożyjemy, zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam dużo artykułów w wPolityce.pl, a tam już teraz nie brak hejtu na Hołownię. Przede wszystkim zarzucają mu, że obiera tę samą drogę, co PO, czyli atak na PiS. Zaś jego propozycja odrzucenia Konkordatu jest traktowana w kategoriach science fiction, bo to wymaga zmiany Konstytucji. I tu niejako z tą opinią się zgodzę, gdyż wątpię, czy nawet w koalicji z PO i Lewicą zdobędą wymaganą większość 2/3 głosów. W końcu i w PO nie brak zwolenników Konkordatu. Ciężka sprawa. W następnych wyborach PiS musiałby ponieść totalną porażkę, na co się raczej nie zanosi.
      Też poczekam do pierwszych szczegółów.

      Usuń
    2. Chyba nie chodzi o odrzucenie konkordatu jako takiego, ale o rewizję niektórych opartych na nim rozwiązań. Przykładowo finansowych, np. podatków, finansowania religii itd.
      Ale może się mylę, wszak nie czytam wPolityce.pl. :)

      Usuń
    3. Dziennikarze tego portalu tak twierdzą, ale sam nie wiem skąd mają takie informacje. Uznajmy, że to hejt ;)

      Usuń
  8. DeLu - ja już się tym nie martwię-mnie nikt nie zagląda do wnętrza rodziny, ani do mego łóżka, nikogo nie obchodzi w co wierzę, czy w ogóle w coś wierzę, przestrzegam wszystkich przepisów i tylko to się liczy. Wiesz jak jest - naród wybrał, naród ma.
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, niektórzy są szczęśliwi. Widocznie na to sobie zasłużyli ;)
      Pozdrawiam ;)

      Usuń