Czytacie „Politykę”? To jedno z tych czasopism, które nie cieszy się zbytnią popularnością w naszym prawomyślnym państwie. Ma skłonności liberalne, więc nie dziwota. Jeśli czytacie, możecie sobie darować tę notkę, jeśli nie – gorąco polecam. Ja osłupiałem po lekturze pewnego artykułu zatytułowanego „Sąd kościelny wzywa!”1.
Krótko. Pewna Warszawianka otrzymała wezwanie sądowe, i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że chodziło o Warszawski Sąd Metropolitalny. Tu trzeba dodać, że ta Warszawianka mało, że nie chodzi do kościoła, to nawet nie była ochrzczona, również w żadnym innym Kościele. „Wezwanie sądowe” zawierało datę i godzinę stawienia się świadka, informację, że ma się stawić z dowodem osobistym w celu złożenia zaprzysiężonych zeznań. Jeżeli się nie stawi bez podania przyczyn, jej nieobecność zostanie uznana za nieusprawiedliwioną. Pismo kończyło się uwagą, że „według kan. 1557 KPK wezwany powinien się stawić albo zawiadomić Sąd o przyczynie swojej nieobecności” (sic!) Tu już mogę wyjaśnić przyczynę wezwania: unieważnienie małżeństwa jej koleżanki, która bez pytania o zgodę, podała naszą Warszawiankę jako świadek. Właściwie sprawa to banał, ale już nie wezwanie i jego forma. W świeckim rzekomo państwie, Sąd kościelny wzywa, wymaga zaprzysiężonych zeznań i grozi uznaniem nieobecności za nieusprawiedliwioną. Do tej pory Warszawianka (ja, Bytomianin też) żyła w przekonaniu, że podlega jurysdykcji państwa prawnego, sprawowanej przez sądy powszechne. Obowiązują ją kodeksy karny i cywilny. Teraz dowiedziała się o alternatywnym sądownictwie, gdzie zamiast paragrafów stosuje się kanony. Przez nieroztropność koleżanki znalazła się w świecie magii i cudów.
Zastanawiające jest to, co oznacza pojęcie „zaprzysiężone zeznania”. Niewierzący świadek będzie składać przysięgę na Kodeks Prawa Kanonicznego? Albo na Biblię, która nie jest Konstytucją? A może na słowo honoru skauta? Czy za nieusprawiedliwioną nieobecność dostanie naganę z wpisaniem do akt, karę administracyjną, grzywnę jak w sądzie powszechnym? Niestety autor tego artykułu, Piotr Pytlakowski tego nie wyjaśnia, choć z drugiej strony może to i dobrze, bo zdecydowałem się zajrzeć do opisu Kodeksu Prawa Kanonicznego2. A tam jest kilka ciekawych perełek w związku z pozycją świadka w procesie Sądu Metropolitarnego. Pozwolę sobie przytoczyć kilka:
- Świadkowie
wiarygodni są to tacy świadkowie, którzy są godni zaufania ze względu na przymioty
osobiste (nie znalazłem doprecyzowania tych przymiotów osobistych);
- Jeśli zachodzą okoliczności
zmniejszające lub wykluczające możliwości percepcji człowieka, to tym
samym zmniejsza się wartość dowodowa zeznań świadka (bez komentarza);
- Należy dostosować sposób przesłuchania
do stopnia rozwoju przesłuchiwanego. Analogicznie należy postępować z
osobami upośledzonymi umysłowo. Co do zasady nie powinny być one
przesłuchiwane w charakterze świadków, jednakże, jeśli sędzia uzna to za
konieczne, może na mocy dekretu wezwać je na świadków (to mi się
skojarzyło z znanym cytatem z Biblii: „mówi głupi, nie ma Boga” [Ps 53, 2], co
dowodzi, że głupi ateista musi występować w roli świadka na mocy kościelnego dekretu);
- Sędzia przesłuchując świadka powinien
na początku sprawdzić jego tożsamość, a następnie przypomnieć mu o obowiązku
mówienia prawdy zgodnie z kan. 1562 § 1 (oprócz prawa karnego obywatelu musisz znać kanony prawa
kanonicznego i to bez względu na wyznanie);
- Istotną kwestią związaną z
przesłuchaniem świadków są świadectwa kwalifikacyjne, o które zgodnie z kan.
1572 może prosić sędzia w razie potrzeby. Takie świadectwa są wystawiane przez proboszcza lub duszpasterza świadka. Świadectwa kwalifikacyjne zawierają trzy
rodzaje pytań, tj. o religijność,
moralność i prawdomówność danej osoby (jako ateista też pozostawiam bez komentarza);
- Zgodnie z uchwałą Sądu Najwyższego z
dnia 8 grudnia 1960 r. i uchwałą Sądu Najwyższego z dnia 27 kwietnia 1961
r. pojęcia świadka w sprawie i świadka czynu nie są tożsame (właściwie to jest
najbardziej kapitalne. Sąd Metropolitarny opiera się na sądownictwie świeckim z
czasów komuny);
Oszczędzę Czytelnikom obszernej tematyki obowiązków świadka w procesach kanonicznych, choć nigdzie nie znalazłem informacji, jakie są skutki odmówienia stawienia się przed tym sądem. Ponieważ jest tam częste odniesienie do świeckiego kodeksu prawa karnego, należy wnioskować, że takie same jak w przypadku sądów świeckich. Szach-mat ateistom i niewierzącym. Będziesz przez Sąd Metropolitarny uznany za niepoczytalnego, ale to cię nie zwalnia z obowiązku stawienia się w tym Sądzie i składania zeznań pod przysięgą. Owa Warszawianka w ten sposób opisuje swoje obawy: „Obawiam się, że Sąd Metropolitalny też może zastosować wobec mnie rozwiązanie siłowe. Nie stawię się, a oni wyślą po mnie straż papieską, a może straż narodową pana Bąkiewicza albo policję”.
A ktoś mi mówił, że daleko nam do państwa kościelnego. Przecież prawo kościelne już nas obowiązuje, bez względu na wyznanie czy jego brak. Robi się jednak jeszcze śmieszniej, ale o tym w następnej notce...
Przypisy:
1 - https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/2097939,1,sad-koscielny-wzywa-historia-naszej-czytelniczki.read
2 - http://www.kul.pl/files/387/public/kip_7_20_2018_nr_2/s_173_190_art_grochowska.pdf
No dobra, niedaleko nam do państwa kościelnego, bo koleżanka podała swoją koleżankę jako świadka do sądu kościelnego i ta dostała tam wezwanie. I co jej to "państwo kościelne" zrobiło po wyrzuceniu tego wezwania do kosza? Ano poważną rzecz - wpisało nieusprawiedliwioną nieobecność... A gdyby tak pani dostała wezwanie z biblioteki, w oparciu 10 paragraf regulaminu, bo ktoś zamiast swojego, podałby jej adres i zabrał jakąś książkę, groziłoby nam pewnie państwo biblioteczne (sic!)
OdpowiedzUsuńNo doprawdy, złowróżbny niemal wydźwięk tej notki z powodu świstka z skrzynce pocztowej zrobił mi dzień. Aż ciekaw jestem komentarzy...
:))) Wczoraj to czytalam i nie wiedzialam jak skomentowac. Bo ktos chce uniewaznic swoj zwiazaek koscielny i podal za swiadka niewierzaca kolezanke, a ta poczula sie zagrozona, gdyz wezwanie jako swiadek dostala.
UsuńNawalila ta wierzaca, narobila stracha niewierzacej.... ale zeby od razu "panstwo koscielne" to nie pojmuje:)))
Ale poczekaj, ludzie sa kreatywni, zaraz cos tu wytworza:)))
Pełna zgoda Radku. Jest państwo... biblioteczne. Ktoś na mnie wziął książkę. Biblioteka mnie wzywa, a teraz pytanie: na jakie podstawie powstał paragraf 10 regulaminu? Bibliotekarka go sobie wymyśliła? W oparciu o jakie prawo będziesz dochodził swojego? Weźmy inny przykład. Państwo bankowe, ktoś wziął na Ciebie kredyt. W oparciu o jakie prawo będziesz dochodził swojej racji?
UsuńBłagam tylko mi nie napisz, że na podstawie Kodeksu Prawa Kanonicznego, bo biblioteka i bank nie podlegają Kościołowi. W dodatku w obu przypadkach to ja byłbym pokrzywdzony i swoich praw nie będę dochodził w Sądzie Metropolitarnym na podstawie kanonu xxx. Rozumiesz różnicę?
Jeśli nie, to może jeszcze jeden przykładzik. Obraziłem „uczucia religijne” katolika. Ten chce dochodzić swoich praw. Gdzie? W tymże Sądzie Metropolitarnym? A powinien, bo to Sąd kościelny, a ja dam głowę, że pójdzie do sądu powszechnego.
Wróćmy jednak do sedna. Skoro Sąd Metropolitarny rozstrzyga tylko sprawy w oparciu o kanony Kodeksu Prawa Kanonicznego, a państwo z założenia jest świeckie, On może najwyżej mnie zaprosić na rozprawę sądową, tak jak zaprasza do kościółka na niedzielną mszę. A ja mam prawo albo odmówić (bez konsekwencji), albo przyjąć zaproszenie (z ciekawości, lub na prośbę rozwodzącej się koleżanki). Jeśli jednak on mnie wzywa pod jakąkolwiek groźbą – to znaczy, że to prawo mnie obowiązuje. Jeśli tak, to jest to możliwe tylko w państwie kościelnym. Załóżmy, że się nie stawię, a ów Sąd da mi kanoniczną naganę (wątpię czy jakąkolwiek inną), ale to i tak obraża moją godność, bo ja sobie nie życzę, aby Kościół lub jakakolwiek Jego instytucja formalnie zajmowała się moją osobą, skoro nie jestem członkiem tego Kościoła.
Jest tylko jedna sytuacja, kiedy teoretycznie musiałbym się z tym Sądem liczyć, gdybym wniósł oskarżenie przeciwko księdzu, oskarżając go o molestowanie lub gwałt w dzieciństwie. Jako niewierzący nie pójdę do Sądu Metropolitarnego, ale do świeckiej prokuratury. Mimo to, ten Sąd wszczyna proces kanoniczny i wzywa mnie na świadka. Tu bym jeszcze rozumiał wezwanie, wszak chodzi o moją krzywdę. Ale i tak to wezwanie nie może być opatrzone groźbą za niestawiennictwo, bo ja mogę mieć w dupie to, co Kościół z pedofilem zrobi. Będę dochodził swoich praw w sądzie powszechnym.
Aniu, nie przeczytałaś zbyt uważnie. Nie chodzi o to, czy koleżanka nawaliła, chodzi wyłącznie o formę wezwania i postawioną w nim groźbę.
UsuńNa podstawie statutu instytucji, która się kieruje jakimś celem i musi określić jakieś zasady postępowania w określonych warunkach drogi Delu. Na takiej to podstawie powstają regulaminy. Statuty takie podlegają regulacjom prawnym - zawartym w kodeksach i ustawach, co im wolno, a czego nie i na jakiej zasadzie mogą dochodzić swoich praw w przypadku złamania regulaminu.
UsuńObraza uczuć, mój drogi nie opiera się na prawie kanonicznym, ale kodeksie karnym, więc odpowiedz sobie sam na pytanie, czy to będzie Sąd Metropolitarny czy inny.
Idąc dalej - tak, i pani która to wezwanie dostała od Sądu Metropolitarnego, miała pełne prawo je olać, bez żadnych konsekwencji, nieprawdaż? Czy może do lochu ją wtrącono za to? Karę może jakąś wyznaczono za brak stawiennictwa? No proszę Cię - może chociaż jakiś biskup brewkę zmarszczył? Jak niby tą jej godność urażono? Może zaraz ulotki reklamowe wrzucane do skrzyni zaczną urażać czyjąś godność? No bo wyobraźmy sobie taką sytuację - wrzuca ktoś ulotkę reklamującą szampon, a adresat jest łysy... Wymyśl coś zabawnego. :)
Poza tym w jaki sposób "instytucja kościoła zajmowała się jej osobą?" Wysyłając pisemko na wniosek jej koleżanki? Niech do niej ma pretensje, a nie do kościoła, że ją wplątała w swoje sprawy bez porozumienia.
Doprawdy burza już nawet nie w szklance wody, ale w naparstku. Jeżeli to ma być wyznacznikiem państwa kościelnego, to naprawdę... No i tak jej pogrozili, że pewnie się posikała w majtki ze strachu. A nie, przepraszam była tak przerażona że poskarżyła się "Polityce". Naprawdę... robisz mi dzień dziś.
Czyli się ze mną zgadzasz w sprawie biblioteki, skoro piszesz, że „Statuty takie podlegają regulacjom prawnym”, bo przecież nie kanonom?
UsuńPrawda, „obraza uczuć religijnych” jest dziś w kwestii sądów powszechnych, nie zamierzam tego kwestionować, po za tym, że to się dupy nie trzyma. Od zawsze miałem taką opinię z dwóch powodów: po pierwsze, uczucia religijne są niewymierne, po drugie mają charakter osobistego wyboru ideologii. A za wybory ponosi się konsekwencje.
Nie wiem, czy nieprawdaż, bo nie znamy jeszcze finału tej sprawy. Jeszcze raz zaznaczę, gdyby ta groźba skutkowała tylko naganą lub upomnieniem (a to jest możliwe), to i tak jest to przegięcie. Chciałbym bowiem wiedzieć, na jakiej podstawie Sąd kościelny karze osoby niepodległe instytucjom kościelnym?
Co do ulotek, chyba już opisałem pewien dowcip. Mam Ci go przypomnieć? Nawet chętnie.
Należy przypuszczać, że ona ma pretensje do koleżanki, co wcale nie byłoby dziwne. To jednak nie wyklucza pretensji do Sądu Metropolitarnego za stosowanie gróźb w wezwaniu.
Całkowicie się z Tobą zgodzę. To jest burza w naparstku. Ale jeśli użyć już metafory, optuję za tym, że to jest iskra, wręcz iskierka, która może spowodować pożar całego domu i jego mieszkańców. Gdyby to był Twój dom (czego Ci nie życzę) oj, miałbyś dzień, oj miałbyś. ;)
Nie nie zgadzam. Prawo reguluje działalność ogółu instytucji, a nie jednej biblioteki.
UsuńNadal nie wiem, gdzie tu widzisz jakąś "groźbę". Tam nie ma nawet słowa i jakichś naganach czy upomnieniach - po co sobie dośpiewywać?
Ale jedna biblioteka podlega ogółowi przepisów obowiązujących w danej instytucji.
UsuńGdybym nie był ławnikiem w sądzie karnym to pewnie mógłbyś mnie posądzić o dośpiewywanie. Tylko, że ja znam z praktyki, co grozi świadkowi za niestawiennictwo nieusprawiedliwione.
W Kościele? :D A co grozi w tym wypadku?
UsuńNie rób sobie jajeczek, bo to wcale nie jest do śmiechu. Nie mówimy o kościele, a o Sądzie Metropolitarnym, który powołuje się na przepisy Kodeksu Karnego. Sędzia wysyła kolejne wezwanie nakładając grzywnę na świadka. Jeśli i to nie poskutkuje ma prawo wystawić nakaz doprowadzenia świadka przez policję (z dodatkową i większą grzywną).
UsuńTy chyba sobie jajeczka robisz. Jak sąd metropolitarny może się powoływać na przepisu kodeksu karnego? I w którym miejscu to żeś wypatrzył? Podali numer paragrafu?
Usuńa cała chryja o to, że napisano "(sąd) wzywa", a nie np. "uprzejmie zaprasza" lub "proponuje przybycie" :D
UsuńUprzejmie proponujemy przybycie w roli świadka.... :D... I to jest zdrowe podejście - można się z takiego wezwania najwyżej pośmiać.
UsuńRadku, teraz się dziwisz, ale uznałeś, że ja zwariowałem, gdy wyraziłem swoje zdziwienie. W notce podałem przykład odwoływania się do orzeczeń Sądu Najwyższego (nie myl z boskim). Gdybyś sobie zadał trud (nie wymagam) sprawdzenia linku pod notką, dowiedziałbyś się, że to nie jedyne odwołanie do Kodeksu Prawa Karnego.
UsuńWystarczyło napisać „Proszę stawić się w SM w charakterze świadka w sprawie tej a tej”.
Też Ci coś takiego wyślę w oparciu o kodeks Napoleona. :D
Usuńa propos wysyłania - przeczytałeś maila?
UsuńOgólnie mnie to zwisa, na co powołuje się ten sąd. Ja mam pytanie, co ten sąd ma do zwykłego obywatela w świecki podobno państwie? Jeśli ma, to mamy ewidentnie do czynienia z państwem kościelnym ;)
UsuńTak przeczytałem. Dziś zrobię przelew.
Usuńnatomiast faktem jest, że celem związku wyznaniowego K.Rz-kat. jest, aby jego regulamin wewnętrzny był prawem państwa RP i niektórzy tak wręcz do tego podchodzą, tak ten regulamin traktują, tak więc to nie jest tak, że wcale nie ma problemu z formułką wezwania/zaproszenia...
UsuńPiotrze, i to właśnie nazywa się klerykalizm ;)
Usuń"że celem związku wyznaniowego K.Rz-kat. jest, aby jego regulamin wewnętrzny był prawem państwa RP..."
Usuńserio?
@Radku...
Usuńno, a nie?... żesz weź :)
jednym z celów, rzecz jasna, takim pośrednim...
Nie spoko... W sumie może nawet i misje na Marsie.
UsuńBardziej przestraszyło mnie kiedyś pismo z Energetyki, że mi prąd wyłączą, bo rachunek zawieruszyłam i nie zapłaciłam, ale z zainteresowaniem przeczytałam wyjątki z kodeksu kanonicznego, kto to pisał i pod wpływem jakich dopalaczy?
OdpowiedzUsuńChrzestnym być nie można, bo się u spowiedzi wielkanocnej nie było, a świadkiem w procesie można? osobliwe!
Wiesz, że o tych argumentach nie pomyślałem? Masz u mnie plus (nie ten pisowski) ;)
UsuńOczywiście, żadnej osobliwości w tym nie ma, że świadkiem (ateistą z przekonania) być można, o ile jest się człowiekiem odpowiedzialnym i uczciwym, a to przecież wcale nie musi zależeć od wiary KRK. Przecież w takim procesie świadek musi tylko potwierdzić (zgodnie ze swoim uczciwym sumieniem!) w zakresie dostępnej mu wiedzy prawdziwość zarzutów podnoszonych w procesie rozwodowym. Nic więcej.
UsuńTylko kto o tej uczciwości i wiarygodności ma zaświadczyć?
UsuńCzłowiek uczciwy i odpowiedzialny sam wie, kiedy kłamie czy oszukuje i że jest to postawa niegodziwa, zwłaszcza kiedy za tym idzie krzywda innych ludzi. I on w takiej sytuacji bierze tę krzywdę na własne sumienie. Staje się niejako współwinnym w tej krzywdzie innego. To dla uczciwego człowieka nie jest sytuacja komfortowa. Bo księdza, tak jak i sędziego cywilnego można okłamać, siebie nie!
UsuńA czym oni jej zagrozili? Tym, ze nie moze liczyc, w zwiazku z niestawieniem sie na proces, na ewentualny katolicki pochowek? Przyznasz, ze dla niewierzacego to strachy na lachy;))
OdpowiedzUsuńGdybym był księdzem, napisałbym, że błądzisz ;)
UsuńJako ateista sam wykluczam się z katolickiego pochówku i do tego nie jest mi potrzebny Sąd Metropolitarny ;)
To prawda, te groźby to pikuś, mógłbym je olać „cienkim sikiem”, co niczego nie zmienia. Bo to są wciąż groźby pod adresem kogoś, kogo nie powinny obowiązywać żadne kanony KPK. Dam Ci inny przykładzik. Szwedka poddała się aborcji zgodnie z obowiązującym prawem w Szwecji. Czy polski sąd może wezwać ja na rozprawę w charakterze świadka, bo chce oskarżyć lekarza (Szweda) o naruszenie polskiego prawa aborcyjnego? Wezwać pod groźba kary za nieusprawiedliwioną nieobecność.
DeLU, a co jest tu groźbą, bo jakoś nie mogę się jej dopatrzyć?
UsuńRadku:
UsuńGroźba - jest oddziaływaniem na psychikę drugiej osoby przez przedstawienie zagrożonemu zła, które go spotka ze strony grożącego. Najczęściej skutki groźby mają spotkać zagrożonego w wypadku niepoddania się woli grożącego.
Tyle że tu nie ma zapowiedzi żadnego zła, które ma kogoś spotkać.
UsuńPrzykład groźby - Ma się pani stawić w sądzie Metropolitarnym, bo jak nie wyrośnie pani pypeć na języku.
Tak wygląda groźba. :)
Zobacz mój komentarz do Szarabajki, a zrozumiesz, o co chodzi.
UsuńWidzę. Ale nic z niego nie wynika, a na pewno nie żadna groźba. Czyjaś nadwrażliwość co najwyżej.
UsuńDobrze Ci gadać, jeśli nie miałeś z taką sytuacją do czynienia.
UsuńDeLu, ja też nie widzę problemu. Żadnych konsekwencji w razie niestawienia się nie ma. Stwierdzenie "nieobecności nieusprawiedliwionej" może mieć znaczenie tylko dla osoby powołującej Warszawiankę na świadka. I tyle.
OdpowiedzUsuńTo, że groźba jest niedoprecyzowana nie zmienia faktu, że jest groźbą. Odpowiedni fragment KPK:
UsuńKan. 1556 - Wezwanie świadka dokonuje się dekretem sędziego, podanym do wiadomości świadka zgodnie z przepisami prawa.
Kan. 1557 - Świadek prawidłowo wezwany powinien się stawić albo zawiadomić sędziego o przyczynie swojej nieobecności.
Nie będę grzał atmosfery. Gdyby mnie to spotkało wzruszyłbym tylko ramionami. Niemniej tam pisze "zgodnie z przepisami prawa". W Polskim prawie karnym sąd może wydać polecenie doprowadzenia świadka siłą.
Uśmiałam się nieźle.Sukienkowym już zupełnie w tym kraju odbiło i wcale się nie dziwię. Władza ich dopieszcza intensywnie, orgazm trwa nieprzerwanie. Ciekawa jestem kiedy zacznie się polowanie na czarownice i palenie na stosach.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Ja ten kraj powoli traktuję jak Disneyland - kraina marzeń i cudów ;)
Usuńa propos przysięgi i świadkowania niekatolików:
OdpowiedzUsuńkiedyś z kolegą poszliśmy świadkować do biura parafialnego, gdy nasz kolega miał złożyć oświadczenie, że jego poprzednie małżeństwo nie było kościelne... ale gdy ksiądz nas zapytał, czy jesteśmy katolikami, odruchowo i zgodnie z prawdą odpowiedzieliśmy "nie" i wyszła lipa, bo okazało się, że nie możemy być świadkami... jak nam wytłumaczono, powodem miała być kwestia przysięgi "na Boga Ojca, Jezusa, etc", na wartości, które nie są dla nas wartościami... czyli niechcący narobiliśmy kumplowi kłopotu, bo musiał szukać następnych świadków, ale to ogarnęło się od ręki: po wyjściu z biura zatrudniliśmy jakichś dwóch menelików, dostali szybkie instrukcje, co mają gadać i cała trójka wróciła do biura, a meneliki zarobiły na flaszkę... rzecz jasna świadectw chrztu nikt od nich nie żądał...
to było sporo lat temu, ale nie sądzę, aby procedura zbytnio się zmieniła...
p.jzns :)
Zacytuję jeszcze raz przykład z notki: „Świadkowie wiarygodni są to tacy świadkowie, którzy są godni zaufania ze względu na przymioty osobiste”. Czy w rozumieniu Kościoła osoba niewierząca może mieć jakieś przymioty osobiste? Nic dziwnego, że nie uznają Twoich oświadczeń ;)
Usuńto było tak, że wtedy mój współświadek zareagował oburzeniem, że niby dlaczego jako niekatolik ma być niewiarygodny, na to właśnie ów ksiądz wyskoczył z argumentem o przysiędze... jako że nie chodziło o pryncypia, tylko o wyświadczenie przysługi koledze zacząłem ugodowo mącić, że niekatolicy też mogą szanować wspomniane wartości... wtedy księżulo nieco zgłupiał, poszedł po jakiegoś starszego rangą, a tamten zacytował coś z kodeksu kanonicznego /nie pamiętam już co/, ale puenta wyszła, że "nie i ciul!"...
Usuńpowiedzmy sobie szczerze: każda organizacja hobbystyczna ma prawo swoich członków traktować w sposób uprzywilejowany, zgodnie ze swoim regulaminem, aczkolwiek z pewnymi ograniczeniami, wynikającymi z prawa państwowego... tu moim zdaniem kolizji nie było, K.Rz-kat. w tej konkretnej sprawie miał prawo nas, po naszych deklaracjach, nie dopuścić do roli świadków...
W notce wykazałem, jakie warunki musi spełniać świadek w Kościele. Jeśli nie wierzysz i nie praktykujesz, jesteś jak z Biblii – „głupi”. To ma swoje uzasadnienie, nie znasz prawa kanonicznego, więc jesteś w tej materii „ciemny”. Inna sprawa, że nawet gdybyś znał na pamięć i tak głupi pozostaniesz, bo nie wierzysz ;)
UsuńTak oni nas traktują i jeszcze wymagają do siebie szacunku...
Chyba mnie już nic nie zdziwi w tym kraju. Szkoda słów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Słów nie szkoda, trzeba protestować przeciw takiemu stanowi rzeczy, inaczej tak nas zalatwią, że w sklepie będziesz musiał okazać karteczkę ze spowiedzi, aby nabyć co bardzie atrakcyjny towar ;)))
UsuńOdwzajemniam pozdrowienia
DeLu
UsuńA u ciebie, jak widać, stara mentalność ma sie dobrze... karteczki, towar spod lady, znaczy sie atrakcyjny;)))
Odnowiła mi się tamta przypadłość. Mój katolicki rząd zapowiada przywileje dla zaszczepionych. Choć on to nazywa inaczej – poluzowanie pewnych obostrzeń ;) I tu niespodzianka, wprawdzie nie ze spowiedzi, ale musisz mieć karteczkę. Ze szczepienia. Szach-mat! :D
UsuńChyba jakieś potwierdzenie tego szczepienia powinieneś miec.Co chcesz pokazać pani w sklepie, kiedy wejdziesz do sklepu bez maseczki? Dziurkę w ramieniu po igle? Moze jednak jakiś świstek?
UsuńSzczepienie nie zwalnia z obowiązku nakładania maseczki w sklepie ;)
UsuńMaseczki zostana z nami raczej na dlugo. Tak, jak w azjatyckich krajach, kiedy o covid 19 jeszcze nie slyszano. Ludzie w taki sposob zabezpieczaja sie tam przed infekcjami wszelakimi w okresach , chociazby jesiennych lub kiedy smog dokucza.
UsuńNie wazne z jakich obostrzen zostanie zaszczepieniec zwolniony, Musi chyba jakos owe szczepienie udowodnic... i jaki dowod tego zdarzenia powinien okazac? Raczke, na ktorej widnieje slad po igle, czy jak?
A moze to inni powinni dowiesc komus korzystajacemu ze "swobod", ze byl zaszczepiony. albo nie?
Póki co świadek składający zeznania w "cywilnych" póki co: policji, prokuraturze, sądzie nie musi ujawniać swoich preferencji religijnych, jak i innych preferencji też. Ale to: "póki co"!
OdpowiedzUsuńno, nie wiem... musi, nie musi, ale przepytują licząc na nieznajomość prawa i biorąc ludzi "na huki":
Usuńhttps://tvn24.pl/pomorze/szczecin-organizatorka-strajkow-kobiet-w-szczecinie-przesluchiwana-manifestacja-4937214
"...podejrzane wydawały jej się pytania o poglądy. - Ważne było to, jakie mam zdanie na temat prawa do terminacji ciąży oraz czy jestem osobą wierząca i praktykującą. To wzbudziło moje wątpliwości - mówiła."...
p.jzns :)
Potwierdzam to, co pisze Piotr. ;)
UsuńA manifestantka nie mogła odmówić odpowiedzi na pytania o praktyki religijne, zwłaszcza jeśli miała takie wątpliwości?
UsuńŚwiadek nie może odmówić składania zeznań w konkretnej sprawie, ale może akurat ta sprawa to nie było tylko "spacerowanie wieczorową porą", ale dotyczyła talże napaści na kościoły, a pani brała w nich udział. Wtedy takie pytanie, jeśli akurat pani była wierząca mogłoby ją skłonić do refleksji i szybszej poprawy …
"Jeżeli się nie stawi bez podania przyczyn, jej nieobecność zostanie uznana za nieusprawiedliwioną".
OdpowiedzUsuńCzy nie ma ciągu dalszego?
Mam na myśli konsekwencje typu kara finansowa, powiadomienie proboszcza, ???
Z tego tekstu rozumiem, że fakt nieobecności zostanie wpisany do protokołu posiedzenia sądu i KONIEC.
Pewnie tak będzie jak piszesz. Niemniej wątpliwości są. Rzecz w tym, że Kodeks Prawa Kanonicznego wielokrotnie odwołuje się zarówno do definicji świadka jak i jego obowiązków do Kodeksu Prawa Karnego. A ten drugi kodeks przewiduje już realne kary za nieusprawiedliwioną i niewyjaśnioną nieobecność. To jest o tyle kuriozalne, że Kodeksie Prawa Kanonicznego nie ma żadnej wzmianki o tym, co należy zrobić w sytuacji gdy świadek się na rozprawę nie stawił.
UsuńBo nic się z tym doniosłego nie robi.
UsuńSkąd wiesz Aniu? Byłaś wzywana przez Sąd Metropolitarny i nie stawiłaś się przed tym sądem? ;)
UsuńPowiedzmy sobie wprost, owo zdarzenie jest niejako okazjonalne, wyjątkowo rzadkie i właśnie dlatego budzi sensację. Niemniej świadczy o czymś kuriozalnym, by nie napisać niewyobrażalnym. Nie wiadomo kiedy, nie wiadomo jak, pewnie kuchennym drzwiami mamy kolejną władzę sądowniczą – sąd kościelny w świeckim państwie i wprowadzenie do praktyki prawniczej religijnych kanonów, którym mają podlegać osoby niewierzące.
Jak to moja Mloda mowi, kiedy chce przyswirowac, "SENSSSSSSACJONEL", sensacja pelna geba:)) W tym twoim: "Niemniej świadczy o czymś kuriozalnym, by nie napisać niewyobrażalnym." Wow! Alez mnie tym "niewyobrazalnym" przekonales:))) W twoim dowdzeniu czuje sie moc!:)))
UsuńPrzeciez dobrze wiesz, ze moga ludziom tylko i wylacznie na "pukiel" skoczyc... nic innego nie moga. A ty roztaczasz czarnowidztwo i proroctwa wyglaszasz.
UsuńAby nadac powagi wydarzeniu, napisali powaznym tonem zawiadomienie do swiadka w sprawie, ktore to on, niewierzacy, moze wykorzystac w toalecie.
A ty zachowujesz sie tak, jakbys mial z tego powodu pelne galoty.
Ha, pełne, czy nie pełne galoty, sąd to poważna sprawa, nawet jeśli kościelny. Ja się chwilę zastanawiałem, co ja bym zrobił w sytuacji takiego wezwania. Odpisałbym, że mają się ode mnie odwalić, albo i bardziej dosadniej. Ciekawym, jaka była by reakcja tego sądu? Pozwaliby mnie do sądu powszechnego za obrazę uczuć religijnych?
UsuńJuz bardzo blisko nam do przeszlosci. Blisko, coraz blizej do Sredniowiecza. Smiac sie? Plakac? Sama nie wiem. Narazie usmialam sie nad trescia Twojego postu DeLu :)
OdpowiedzUsuńPierwszą komentującą jesteś, która się z tej notki śmieje. Tak trzymaj Alenko ;)
Usuń